Ja i niepewna przyszłość małżeństwa

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Zwyklaosoba
Posty: 484
Rejestracja: 22 gru 2020, 11:47
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Ja i niepewna przyszłość małżeństwa

Post autor: Zwyklaosoba »

Jastarnia pisze: 24 kwie 2022, 20:21
Zwyklaosoba pisze: 24 kwie 2022, 18:49
A może za jakiś czas pozna jednak ze cię kocha ? Kto wie ? To gdybanie i nawet sam twoj mąż pewnie teraz nie wie
Oby tak było że pozna że jednak mnie kocha. Patrząc na to co się teraz dzieje to tracę nadzieję. Mąż nie kryje się z nowym związkiem wśród rodziny, a przede mną mocno się afiszuje by mi dopiec. Zrozumiałabym gdybym ja mu robiła coś na złość, lecz ja grzecznie czekam na jego powrót. Jaki cel ma w tym by mnie zabolało jeszcze mocniej. Nie wiem. Ale boli więc udało mu się.
Być może, ze mąż chce w ten sposób uzyskać twoja zgodę na ewentualny rozwód
Jastarnia
Posty: 227
Rejestracja: 15 lis 2021, 11:34
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Ja i niepewna przyszłość małżeństwa

Post autor: Jastarnia »

Zwyklaosoba pisze: 24 kwie 2022, 22:34 Być może, ze mąż chce w ten sposób uzyskać twoja zgodę na ewentualny rozwód
Być może, ja się mogę jedynie domyślać, ale zgodnie z tym co piszą na forum "czekam"... Ale co wynika z tego czekania, nie mamy kontaktu żadnego, a relacja męża z kowalską wchodzi na nowy etap. Czy komus pomogło takie czekanie w ratowaniu małżeństwa? Mam nadal z nim się nie kontaktować?
Sefie pisze: 24 kwie 2022, 20:22 Mąż szuka usprawiedliwienia swojego postępowania w Twoich odpowiedziach.
Pamiętaj, że łagodna odpowiedź odbiera gniew, może odebrać też chęci do kolejnych ataków. Postaraj się nie reagować na tyle na ile możesz. Być może mu się znudzi jak zobaczy, że to nic nie daje.
Nie reaguję, bo nie mam możliwości zareagowania. Nie widzimy się, nie mamy żadnego kontaktu. Mąż nie atakuje mnie słownie, nie ma z mojej strony odpowiedzi. Rani mnie swoim zachowaniem. Np mamy dawno temu założonego wspólnego maila, a mąż prawie z niego nie korzystał, a teraz kupuje prezenty i kwiaty dla kowalskiej i zamawia poprzez naszego maila, bo wie, że ja z tego maila korzystam i zobaczę. Mąż też stara się mnie oczernić do wielu znajomych (pewnie się tym usprawiedliwia), mówi im że ja go zdradzałam, a nigdy to nie miało miejsca. Nie reaguję, nie tłumaczę się, ale już nie daję rady z tymi pytaniami innych ludzi :( To małe środowisko, gdzie wszyscy się znają.
Sefie pisze: 24 kwie 2022, 20:22 Twój mąż najwidoczniej jest pogubiony w swoim życiu, najwidoczniej nigdy tego też nie przepracował. Pewnie nie było potrzeby z jego strony, nie widział tego, podobnie jak nie widziałaś tego Ty lub widzieć nie chciałaś.
Widziałam że jest pogubiony w zyciu, ale na każdą moją próbę "zajrzenia" do jego wnętrza, osobistej rozmowy np o uczuciach, on reagował złością lub milczeniem, na zasadzie "domyśl się jak masz się zachować", no i niestety nie zawsze odgadłam co mąż by ode mnie chciał, a komunikacja leżała.
Sefie pisze: 24 kwie 2022, 20:22 Co przez ten cały czas zrobiłaś ze sobą i dla siebie?
Tak z zewnątrz... zaczęłam jeść, malować się, kupiłam parę nowych ubrań. Nie przychodzę zapłakana do pracy.
Tak w środku... Poznaję prawdy o sobie. Czytam książki, oglądam filmy. O uzależnieniu. Zdałam sobie sprawę, że moja relacja z mężem, to jak nałóg dla alkoholika. Ciężko z tego wyjść, otrząsnąć się. Ogromne poczucie winy które w sobie mam, pogłębia moja rodzina, wytykając mi że zmarnowałam swoje życie. Nie mogę tego udźwignąć. Chcę, próbuje się podnieść. Nie wychodzi. Nie daję rady. Jestem sama ze swoim problemem.
Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego. Łk 1,37.
Bławatek
Posty: 1670
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Ja i niepewna przyszłość małżeństwa

Post autor: Bławatek »

Jastarnio wiem jak to wszystko boli - choć każdy przeżywa wszystko inaczej to jednak ten ból zadawany przez bliską osobę zawsze boli najbardziej.

Sama teraz widzisz że twój mąż ma zupełnie innego postrzeganie świata, związku. Mój mąż dopiero po roku naszego kryzysu zarzucił mi jaka to ja jestem beznadziejna, bo on przecież ma duże doświadczenie z innymi dziewczynami (mi przed ślubem wspominał o jednej wielkiej miłości, resztę przemilczał). Twój mąż nie widzi nic niestosownego w tym, że 'wam' nie wyszło i dlatego nie rozumie dlaczego ty nie podzielasz jego poglądu. Ano nie podzielasz, bo zgodnie z przysięgą wybrałaś go na dobre i na złe, dopóki śmierć was nie rozdzieli. On widocznie brak nie myślał.

Nic nie jest jeszcze przesądzone - może w końcu zrozumie, że to z Tobą powinien żyć - na dobre i na złe.
Jastarnia
Posty: 227
Rejestracja: 15 lis 2021, 11:34
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Ja i niepewna przyszłość małżeństwa

Post autor: Jastarnia »

Bławatek pisze: 25 kwie 2022, 10:11 Sama teraz widzisz że twój mąż ma zupełnie innego postrzeganie świata, związku. Mój mąż dopiero po roku naszego kryzysu zarzucił mi jaka to ja jestem beznadziejna, bo on przecież ma duże doświadczenie z innymi dziewczynami (mi przed ślubem wspominał o jednej wielkiej miłości, resztę przemilczał). Twój mąż nie widzi nic niestosownego w tym, że 'wam' nie wyszło i dlatego nie rozumie dlaczego ty nie podzielasz jego poglądu. Ano nie podzielasz, bo zgodnie z przysięgą wybrałaś go na dobre i na złe, dopóki śmierć was nie rozdzieli. On widocznie brak nie myślał.
Nie podzielam, bo ja nie potrafię niszczyć życia komuś dla chwili przyjemności. Jeden najdrobniejszy gest w moją stronę wystarczyłby, żebym mu wybaczyła kowalską. Tą drugą nie chcę być, ale gdyby zrezygnował z tamtej relacji, to ja zrobiłabym wszystko by małżeństwo ratować. A w pojedynkę co ja mogę? Niewiele.
Myślałam, że minie jakis czas, że będzie lżej, że może się przyzwyczaję do nowej sytuacji, ale zamiast lżej to jest ciężej. Im dłużej milczymy tym bardziej mąż zacieśnia relacje z kowalską. Z drugiej strony moja próba rozmowy z nim skończyła się złożeniem pozwu. Nie ma dobrego wyjścia...?
Nawet nie było możliwości porozmawiać, o pójściu na terapię nie wspominając.
Może tak jak piszesz, mąż ma inne postrzeganie świata, ale 5 lat się "męczył"? Udawał, Na siłę ze mną mieszkał? Twierdził (mimo że niezbyt to odczuwałam) że robi dla mnie wszystko i więcej już nie umie. Prezentów od niego nie otrzymywałam po ślubie, a kowalska została nimi zasypana po paru tygodniach. Nie układa mi się to wszystko w całość, nie nadaję się do tej rzeczywistości.
Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego. Łk 1,37.
Niesakramentalny3
Posty: 242
Rejestracja: 18 mar 2022, 23:38
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Ja i niepewna przyszłość małżeństwa

Post autor: Niesakramentalny3 »

Jastarnia pisze: 25 kwie 2022, 12:44 (...)
Myślałam, że minie jakis czas, że będzie lżej, że może się przyzwyczaję do nowej sytuacji, ale zamiast lżej to jest ciężej. Im dłużej milczymy tym bardziej mąż zacieśnia relacje z kowalską. Z drugiej strony moja próba rozmowy z nim skończyła się złożeniem pozwu. Nie ma dobrego wyjścia...? (...)
Mocno odczuwalnie lżej to może być np. po 2 latach - teraz to mimo wszystko wciąż świeże.
Zwyklaosoba
Posty: 484
Rejestracja: 22 gru 2020, 11:47
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Ja i niepewna przyszłość małżeństwa

Post autor: Zwyklaosoba »

Takie skupianie się na tym ze relacja się rozwija z Kowalską nic ci nie daje , to ich relacja , jaka jest wiedzą oni, czekanie na męża to chyba nie jest skupianie się na jego relacji z kimś, zapewne w kryzysach próbuje się różnych rzeczy po omacku i niekoniecznie dobrych a często to nie tylko relacje pozamałżeńskie ale i używki, uzależnienia, pracoholizm , ale nie masz nad tym co robi mąż żadnej absolutnie kontroli , ja tez nie mam żadnego kontaktu z mężem , jedynie dostaje raz na jakiś czas pismo z sądu czy od pełnomocnika mające na celu pozytywnie zakończyć sprawę. Czekaj ale nie czekając inaczej cię to zniszczy tak jak mi po troszku zniszczyło dwa lata, dużo oczywiście kryzys dał, ale dużo tez zabrał czasu, energii i siły,bo byłam uwieszona i zniewolona chęcią odbudowy małżeństwa w taki sposób, jaki to nie działało, już nie czekam, już nie chce i już przestaje tęsknić, prosiłam oczywiście Boga, żeby zabrał ode mnie to uwieszenie i zabrał i dziękuje bardzo za to
Awatar użytkownika
Niepozorny
Posty: 1565
Rejestracja: 24 maja 2019, 23:50
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Ja i niepewna przyszłość małżeństwa

Post autor: Niepozorny »

Jastarnia pisze: 25 kwie 2022, 12:44 Nie podzielam, bo ja nie potrafię niszczyć życia komuś dla chwili przyjemności. Jeden najdrobniejszy gest w moją stronę wystarczyłby, żebym mu wybaczyła kowalską. Tą drugą nie chcę być, ale gdyby zrezygnował z tamtej relacji, to ja zrobiłabym wszystko by małżeństwo ratować. A w pojedynkę co ja mogę? Niewiele.
Myślałam, że minie jakis czas, że będzie lżej, że może się przyzwyczaję do nowej sytuacji, ale zamiast lżej to jest ciężej. Im dłużej milczymy tym bardziej mąż zacieśnia relacje z kowalską. Z drugiej strony moja próba rozmowy z nim skończyła się złożeniem pozwu. Nie ma dobrego wyjścia...?
Nawet nie było możliwości porozmawiać, o pójściu na terapię nie wspominając.
Może tak jak piszesz, mąż ma inne postrzeganie świata, ale 5 lat się "męczył"? Udawał, Na siłę ze mną mieszkał? Twierdził (mimo że niezbyt to odczuwałam) że robi dla mnie wszystko i więcej już nie umie. Prezentów od niego nie otrzymywałam po ślubie, a kowalska została nimi zasypana po paru tygodniach. Nie układa mi się to wszystko w całość, nie nadaję się do tej rzeczywistości.
Twój mąż wszystko jest w stanie sobie logicznie wytłumaczyć i usprawiedliwić swoje postępowanie. Na razie tego tak nie postrzegasz, ale ten kryzys jest dla Ciebie szansą, żeby przyjrzeć się sobie i naprawiać siebie. W czekaniu nie chodzi o to, żeby być biernym i każdego dnia oczekiwać na jakiś znak od męża. Dla mnie sformułowanie "zrobiłabym wszystko by małżeństwo uratować" wygląda na przejaw uzależnienia. Czy Ty byś chciała żeby twój mąż do Ciebie wrócił a wasze małżeństwo wyglądało tak samo, jak wcześniej? Lepiej wykorzystać ten czas na odwieszenie się od męża, pogłębieniu wiary, rozwijaniu siebie itp. Być może twój mąż nigdy nie wróci, ale Ty będziesz potrafiła świetnie sobie radzić w życiu bez niego.
Jeśli rani Cię to, co widzisz na waszym wspólnym mailu, to go nie otwieraj (jeśli mąż używał go tylko do zamawiania prezentów dla kowalskiej, to można by zmienić hasło, które tylko Ty byś znała).
Nie jesteś sama. Bóg Ci towarzyszy każdego dnia.
Z braku rodzi się lepsze!
Jastarnia
Posty: 227
Rejestracja: 15 lis 2021, 11:34
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Ja i niepewna przyszłość małżeństwa

Post autor: Jastarnia »

Zwyklaosoba pisze: 25 kwie 2022, 14:09 Czekaj ale nie czekając inaczej cię to zniszczy tak jak mi po troszku zniszczyło dwa lata,
Jestem zniszczona. Ostatnie tygodnie dały mi w kość.
Nie pomaga psychoterapia. Nie mam wsparcia w rodzinie, mają do mnie żal o rozwód. Nie mam po co żyć.
Niepozorny pisze: 25 kwie 2022, 14:33 Na razie tego tak nie postrzegasz, ale ten kryzys jest dla Ciebie szansą, żeby przyjrzeć się sobie i naprawiać siebie. Lepiej wykorzystać ten czas na odwieszenie się od męża, pogłębieniu wiary, rozwijaniu siebie itp. Być może twój mąż nigdy nie wróci, ale Ty będziesz potrafiła świetnie sobie radzić w życiu bez niego.
Jeśli rani Cię to, co widzisz na waszym wspólnym mailu, to go nie otwieraj (jeśli mąż używał go tylko do zamawiania prezentów dla kowalskiej, to można by zmienić hasło, które tylko Ty byś znała).
Nie jesteś sama. Bóg Ci towarzyszy każdego dnia.
Nie mogę go nie otwierać bo z niego korzystam i tam są nasze wspólne dokumenty. Mąż bardzo by się zdenerwował. Nie odezwałby się ale zniechęciłby się do mnie jeszcze bardziej za to że robię mu na złość.
Jak wykorzystać kryzys, tutaj jest wiele odpowiedzi na forum. Rozwijać siebie i swoje pasje- jak? kiedy nie mam siły wstać z łóżka. Pogłębiać relacje z rodziną- jak? kiedy omijają mnie za pierwszy w rodzinie rozwód i mają żal. Rozwijać relacje z Bogiem- jak? kiedy mam taki kryzys wiary jak nigdy w życiu, nie umiem się skupić na modlitwie. Rozwijać relacje z przyjaciolmi- jak? kiedy wstyd mi wyjść gdziekolwiek po tym co się dzieje w moim życiu.
Wydawało mi się że życie w trójkącie, znosząc kłamstwa męża, to będzie dla mnie cierpienie, że ja tego nie udźwignę. Teraz nie mogę sobie wybaczyć że nie udawałam dalej że o niczym nie wiem. Samotność jest jeszcze gorsza. Poczucie winy przytłacza mnie każdego dnia. Czas leczy rany tak mówią. Moich nie leczy, moje każdego dnia są głębsze, a ja coraz słabsza.
Czytałam to kilka razy przed wysłaniem. Wylewa się z mojego postu rozgoryczenie i żal, nie wiedziałam czy to wysłać. Może znajdzie się choć jedna osoba która napisze mi że to co czuję kiedyś minie. Że wygrzebię się z tego poczucia winy, w którym siedzę po czubek głowy.
Zawiodlam Boga, siebie, rodzinę. Nie tak dawno byłam normalnym człowiekiem. Pełnym życia, pomysłów, marzeń. Nie umiem sobie wyobrazić że kiedyś taka będę. Jak dawniej. Choć trochę.
Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego. Łk 1,37.
Zwyklaosoba
Posty: 484
Rejestracja: 22 gru 2020, 11:47
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Ja i niepewna przyszłość małżeństwa

Post autor: Zwyklaosoba »

Jastarnia,
Nikogo nie zawiodłaś , twoje życie trwa, kryzys daje szanse na rozwój , spróbuj to dostrzec, jeśli masz skrajnie depresyjne zachowania może warto iść w stronę farmakologii , pozwól sobie na to co ci pomoże. TO CO CZUJESZ MINIE :) nie będzie to skokowa zmiana ale z poziomu -1 na 10 ale liniowa zmiana ciągła ( oczywiście pod warunkiem , ze zaczniesz prace nad tym ) . Wylewaj tutaj swoje uczucia , na pewno znajdziesz oparcie
Awatar użytkownika
Niepozorny
Posty: 1565
Rejestracja: 24 maja 2019, 23:50
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Ja i niepewna przyszłość małżeństwa

Post autor: Niepozorny »

Jastarnia pisze: 26 kwie 2022, 13:52 Jestem zniszczona. Ostatnie tygodnie dały mi w kość.
Nie pomaga psychoterapia. Nie mam wsparcia w rodzinie, mają do mnie żal o rozwód. Nie mam po co żyć.
Zgadzam się ze Zwyklasobą, że warto rozważyć pomoc farmakologiczną. Ja po odkryciu zdrady żony, nie potrafiłem się na niczym skupić. Mogłem spać całymi dniami, bo wtedy przynajmniej nie myślałem. Psychiatra (do niego można zapisać się bez skierowania) przypisał mi jakieś tabletki i dał zwolnienie z pracy. Na L4 byłem ponad miesiąc, później wziąłem 5 tygodni zaległego urlopu. Miałem wsparcie w rodzinie, ale i tak najwięcej dawały mi spotkania Sycharu. Tam czułem się rozumiany. Po paru miesiącach, gdy już myślałem, że całkiem dobrze sobie radzę i psychicznie jest ze mną całkiem nieźle (nie brałem już żadnych tabletek), wybrałem się na sycharowskie rekolekcje. Podczas mówienia o sobie rozsypałem całkowicie, podobnie jak na moim pierwszych sycharowskim spotkaniu.
Nie mogę go nie otwierać bo z niego korzystam i tam są nasze wspólne dokumenty. Mąż bardzo by się zdenerwował. Nie odezwałby się ale zniechęciłby się do mnie jeszcze bardziej za to że robię mu na złość.
Możesz napisać do męża, żeby nie wykorzystywał tego maila do swoim prywatnych spraw. Jest to łatwiejsze rozwiązanie, ale jeśli mąż rzeczywiście używał go tylko dlatego, żeby Ciebie ranić, to tego nie zmieni. Możliwe, że on sam zmieni hasło i Ty go nie będziesz znała. Jeśli masz coś ważnego na tym mailu, to lepiej to zapisz gdzie indziej.
Jak wykorzystać kryzys, tutaj jest wiele odpowiedzi na forum. Rozwijać siebie i swoje pasje- jak? kiedy nie mam siły wstać z łóżka.
Jak wstać z łóżka opisałem na początku tej wiadomości. Potem są już siły do pracy nad sobą.
Pogłębiać relacje z rodziną- jak? kiedy omijają mnie za pierwszy w rodzinie rozwód i mają żal.
Przykro mi, że nie masz wsparcia w najbliższych. Nawet nie wiem co napisać, bo jest to dla mnie niezrozumiałe.
Rozwijać relacje z Bogiem- jak? kiedy mam taki kryzys wiary jak nigdy w życiu, nie umiem się skupić na modlitwie.
Też nie potrafiłem się skupić na modlitwie. Mimo wszystko odmawiałem m.in. NP. Jeśli chodzi o rozwijanie relacji z Bogiem to polecam
  • czytanie ewangelii - codziennie, dla lepszego poznania Jezusa,
  • adorację Najświętszego Sakramentu - przynajmniej raz w tygodniu,
  • słuchanie (lub czytanie) np. "O naśladowaniu Chrystusa" - dostępne na YT,
  • zakład ze św. Ignacym - https://modlitwawdrodze.pl/rekolekcje/zaklad-ignacego
Rozwijać relacje z przyjaciolmi- jak? kiedy wstyd mi wyjść gdziekolwiek po tym co się dzieje w moim życiu.
Warto znaleźć takich ludzi (np. w Sycharze), z którymi można porozmawiać o tym, co przeżywamy.
Też odczuwałem wstyd, bo myślałem, że ludzie o niczym innym nie mówią, tylko o tym, że mnie żona zdradza. Później doszedłem do wniosku, że może wcale tak nie jest. Poza tym to nie ja powinienem się wstydzić, tylko moja żona.
Miałem też takie sytuacje w pracy, że ktoś np. pytał czym zajmuje się moja żona albo gdzie pracuje (nie mieszkała już wtedy ze mną). Czasem potrzebowałem dłuższej chwili, żeby odpowiedzieć na takie proste pytania, bo zastanawiałem się, co powiedzieć.
Wydawało mi się że życie w trójkącie, znosząc kłamstwa męża, to będzie dla mnie cierpienie, że ja tego nie udźwignę. Teraz nie mogę sobie wybaczyć że nie udawałam dalej że o niczym nie wiem. Samotność jest jeszcze gorsza. Poczucie winy przytłacza mnie każdego dnia.
Żałujesz, że nie udawałaś, że jest ok i z tego powodu masz poczucie winy?
Ja wolę moje życie obecne niż to, które miałem przed odkryciem prawdy.
Czas leczy rany tak mówią. Moich nie leczy, moje każdego dnia są głębsze, a ja coraz słabsza.
Czytałam to kilka razy przed wysłaniem. Wylewa się z mojego postu rozgoryczenie i żal, nie wiedziałam czy to wysłać. Może znajdzie się choć jedna osoba która napisze mi że to co czuję kiedyś minie. Że wygrzebię się z tego poczucia winy, w którym siedzę po czubek głowy.
Na początku analizowałem, co zrobiłem nie tak. Gdybym coś zrobił inaczej, to może by się to wszystko nie rozpadło. Szybko zdałem sobie sprawę, że moje małżeństwo nie miało mocnych fundamentów. Wybaczyłem sobie to, w czym ja zawiniłem, więc nie mam poczucia winy.
Z czasem żyje się łatwiej. Człowiek akceptuje swoją sytuację. Ja nie tęsknię za tym, co było. Jest we mnie ta stara rana, ale już nie taka jak kiedyś. Rzadko daje o sobie znać.
Zawiodlam Boga, siebie, rodzinę. Nie tak dawno byłam normalnym człowiekiem. Pełnym życia, pomysłów, marzeń. Nie umiem sobie wyobrazić że kiedyś taka będę. Jak dawniej. Choć trochę.
Jestem przekonany, że Boga nie zawiodłaś.
Siebie pewnie też nie. To raczej mąż Cię zawiódł a właściwie to twoje oczekiwania.
Rodzinę? Wybacz, ale to oni zawiedli na całej linii a nie Ty.
Wierzę, że jeszcze będziesz szczęśliwszym człowiekiem niż przed tym wszystkim.
Z braku rodzi się lepsze!
Bławatek
Posty: 1670
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Ja i niepewna przyszłość małżeństwa

Post autor: Bławatek »

Jastarnio większość ludzi przechodzi przez taki stan w którym jesteś teraz - beznadziei, kompletnej rozsypki, niemocy... To minie. Tylko musisz zrobić małe kroczki w kierunku zmian. Na początek wizyta u psychologa / psychiatry (jakieś leki na poprawę nastroju by się przydały). A po drugie - zastanów się czy są ludzie, którzy się mają gorzej niż Ty teraz - bo np. dowiadują się, że został im miesiąc życia (a Ty póki co masz szansę na długie i ciekawe życie), bo żyją w kraju gdzie spadają bomby (a Ty możesz wyjść bez strachu, że możesz nie wrócić do domu), bo ktoś w wypadku stracił męża i dzieci i już wie, że nic ich nie przywróci (a Ty jednak masz szansę, że mąż się opamięta i wróci do Ciebie) itd. itp. a zobaczysz, że mimo, że teraz masz 'swój koniec świata' to jednak już za chwilę możesz zacząć szczęśliwsze życie. Sama byłam w takim punkcie jak Ty teraz i wkurzały mnie rady innych i zapewnienia, że będzie lepiej. Ale rzeczywiście po pewnym czasie było lepiej - bo ja miałam dość beznadziei i zaczęłam dążyć do czegoś lepszego w życiu, do zmian.

Jeśli chodzi o zachowanie twojej rodziny to niestety nie popisali się - zamiast Cię wspierać to Cię bezzasadnie piętnują. Nie bierz ich słów do serca. To ich wykrzywione zasady, którym nie musisz się poddawać.

A jeśli chodzi o mówienie przez męża wszystkim wokół nieprawdy o Tobie, że np. to ty zdradzalas to ja bym jednak to wszystko prostowała i nazywała po imieniu - to twój mąż Cię zdradzał i to on powinien ponosić konserwacje swoich decyzji - nie Ty. To od niego powinni odwracać się znajomi i rodzina.

Trudne to wszystko, ale zapewne kiedyś znajdziesz siłę aby wszystkiemu stawić czoła.
Jastarnia
Posty: 227
Rejestracja: 15 lis 2021, 11:34
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Ja i niepewna przyszłość małżeństwa

Post autor: Jastarnia »

Zwyklaosoba, Niepozorny, Blawatku, dziękuję Wam za odpisanie i za rady.
Niepozorny pisze: 26 kwie 2022, 19:22 Możesz napisać do męża, żeby nie wykorzystywał tego maila do swoim prywatnych spraw. Jest to łatwiejsze rozwiązanie, ale jeśli mąż rzeczywiście używał go tylko dlatego, żeby Ciebie ranić, to tego nie zmieni. Możliwe, że on sam zmieni hasło i Ty go nie będziesz znała. Jeśli masz coś ważnego na tym mailu, to lepiej to zapisz gdzie indziej.
Zapisałam. Raczej nie mogę do męża napisać ? nie odzywamy się od jakiegoś czasu kilka tygodni nie kontaktujemy w żaden sposób. To by było wbrew czekaniu nie czekając?
Niepozorny pisze: 26 kwie 2022, 19:22 Warto znaleźć takich ludzi (np. w Sycharze), z którymi można porozmawiać o tym, co przeżywamy.
Do ogniska sycharu mam kilkadziesiąt kilometrów :( Bardzo bym chciała pojechać, chociaż nie wiem czy to ma sens. Psychoterapia niewiele pomaga, a próbowałam u dwóch różnych. Psychoterapeutka uważa że jestem tak mocno uzależniona że nie umiem myśleć o czymś innym - ciągle mąż mąż mąż. To prawda. Ja nie myślę o niczym innym. W nocy śpię jednak rano wstaję zmęczona jakbym nie spała, co noc śni mi się mąż lub kowalska lub razem.
Niepozorny pisze: 26 kwie 2022, 19:22 Żałujesz, że nie udawałaś, że jest ok i z tego powodu masz poczucie winy?
Na początku analizowałem, co zrobiłem nie tak. Gdybym coś zrobił inaczej, to może by się to wszystko nie rozpadło.
Tak, tego żałuję. Nie zareagowałam w odpowiedni sposób. Jeśli jest w ogóle odpowiedni sposób reagowania na kowalską. Ja analizowałam również, dlatego mam takie poczucie winy. A gdybym powiedziala to inaczej, a gdybym zachowała się inaczej, a gdybym nie dowiedziała się o kowalskiej.... ciągłe analizowanie doprowadziło mnie do głebokiego poczucia winy.
Wierzę, że jeszcze będziesz szczęśliwszym człowiekiem niż przed tym wszystkim.
W to aktualnie ciężko mi uwierzyć. Choć bardzo bym tego pragnęła. Mam nadzieję że z tego wyjdę, z każdym dniem coraz mniejszą. Marzę o tym żeby mąż się otrząsnął i wrócił do mnie.
Najpierw ja się muszę otrząsnąć z poczucia winy. Wczoraj psychoterapeutka mi powiedziała że mam zacząć nazywać rzeczy po imieniu, nie mówić "mąż ma nową dziewczynę" (w taki sposób mówiłam na terapii faktycznie, bo nie wiedziałam jak to nazwać) tylko "mąż rozwalił nasze małżeństwo". Nazwanie tego inaczej trochę mi pomogło, zdjęło trochę ciężaru z barków.
Bławatku co do ludzi którzy mają gorzej ode mnie. Wiem że nie jestem jedyną osobą na świecie której sypie się małżeństwo, pewnie sama wiesz jednak ze jest to ciężkie doświadczenie. Rzeczywiście, pomaga fakt, że inni też to tak przeżywają, chcą ratować, dobrze spotkać tutaj na forum osoby, których nie dziwi fakt że mąż ma kowalską a ja mimo to chcę ratować małżeństwo. W realu nie spotkałam takich ludzi.
Niepozorny, podniósł mnie na duchu Twój opis, jak Ty to przechodziłeś. Dobrze wiedzieć że ktoś miał podobnie, że ta "rozpacz" nie tylko mnie dotknęła. Nie czuję się taka wyobcowana. W pracy mam podobnie jak Ty miałeś, nie wiem co odpowiadać kiedy ktoś zapyta. Nie zamierzam nikogo wtajemniczać.
Ktoś z bliskiej rodziny mi powiedział że to moja wina ze mąż ma kowalską, przecież gdyby był szczęśliwy to by nie odszedł. Podświadomie wiedziałam, że szczęśliwi nie zdradzają, ale usłyszenie takich słów od bliskiej osoby boli.
Tęsknię za mężem. Mimo wszystko.
Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego. Łk 1,37.
Bławatek
Posty: 1670
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Ja i niepewna przyszłość małżeństwa

Post autor: Bławatek »

Jastarnio gdy ktoś znów Ci będzie WMAWIAŁ że to przez Ciebie mąż odszedł - 'bo nie był z Tobą szczęśliwy' to od razu stanowczo powiedz, że Ty masz odmienne zdanie i nie bierzesz odpowiedzialności za czyny męża, bo jest też wiele małżeństw, w których szczęścia nie ma i jakoś małżonkowie się nie zdradzają, a Ty nic nie poradzisz, że mąż wybrał drogę zła.

Jastarnio przestań być kozłem ofiarnym. Poczytaj może o manipulacjach, mobbingowi - trzeba umieć bronić się przed złymi ludźmi. Trudne to, ale trzeba się nauczyć, bo inaczej wszyscy będą Cię o wszystko oskarżać, a Ty nie będziesz umiała się bronić.

Ja nie jestem ani odważna ani wygadana, ale nauczyłam się, że nie można pozwolić wszystkim wchodzić sobie na głowę.

Już od tygodnia w pracy miałam coś zaplanowane na dziś i moja koleżanka z biurka obok o tym wiedziała (ważne dla firmy i zaangażowane 3 inne osoby) - ponieważ jej wczorajsze spotkanie nie wypaliło to przeniosła je na dziś i skomplikowała życie 4 osobom (nam), więc ja wczoraj powiedziałam, że przez nią możemy nie zrealizować naszego zadania. Ona wiedząc, że komplikuje nam plany, wogole nie starała się do nas dopasować, a do tego rano wolała pogaduszki z 'przyjaciółmi' niż pracować- to my musieliśmy znów się do niej dostosować, więc się odważyłam i dziś znów zwróciłam jej uwagę, że przez jej zachowanie my możemy nie mieć możliwości zrobić naszego zadania - no to usłyszałam, że jestem niewdzięczna i ona to robi bo jest ważne dla firmy, a jej się nie chce, a ja ją oskarżam o to, że sobie gdzieś prywatnie jedzie a nie na służbowe spotkanie. Nie, ja nic takiego nie powiedziałam, po prostu chciałam, żeby ona miała na uwadze, że my też dziś musimy wykonać nasze zadanie a jesteśmy od niej uzależnieni tzn. od jej powrotu. Jastarnio mogłam siedzieć jak zwykle cicho i spokojnie czekać kiedy wróci, a gdyby wróciła za późno to bym przekładała nasze zadanie na kiedyś i znów ja bym się tłumaczyła kierownikowi. Nie, mogę powiedzieć głośno, że się z czyimś zachowaniem czy traktowaniem mnie nie zgadzam. I podobnie Ty - jeśli widzisz niesprawiedliwy osąd czy traktowanie - reaguj, bo jeśli nie reagujesz to się zgadzasz. Może nad tym warto popracować na terapii?
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Ja i niepewna przyszłość małżeństwa

Post autor: Ruta »

Gdy wpadłam w rozpamiętywanie przeszłości, jedna z mądrych użytkowniczek napisała mi mniej więcej tak: nie mamy przeszłości, ona już się zdarzyła. Nie mamy też przyszłości, bo jeszcze się nie zdarzyła. Jedyne co mamy i na co mamy wpływ to tu i teraz.
Stwierdziła też, że zły próbuje nas z tego wyrywać, albo nakłaniając do rozpamiętywania przeszłości, albo zamartwiania się o przyszłość. Jest to bezproduktywne i bardzo dołujące.
Podała mi też sposób na wyrwanie się z tego - Maryjo, zawierzam ci moją przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Raz po raz. Wtedy Maryja przychodzi, to nasza Mama, gdy dziecko woła, zawsze przychodzi z pomocą. Przed Nią wszelkie złe duchy uciekają, nie ważne czy postrzegamy je jako osobne świadome byty, czy nowocześniej jako pewne procesy psychiczne.

Samoobwinianie się rozumiem. O ile pamiętam, ja tą radę dostalam, gdy wpadlam w poczucie winy, że moglam nie przeciwstawiac sie uzależnieniom, tylko jakoś się na nie zgadzać, albo jakoś łagodniej, albo coś tam coś tam...to mąż by ze mną był dalej... Moja głowa potrzebowała wytrzeźwieć... Teraz się z siebie śmieję, ale wtedy myślałam tak zupełnie poważnie a ciężar winy przytłaczał mnie i wbijał w ziemię.
Awatar użytkownika
Niepozorny
Posty: 1565
Rejestracja: 24 maja 2019, 23:50
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Ja i niepewna przyszłość małżeństwa

Post autor: Niepozorny »

Jastarnia pisze: 27 kwie 2022, 17:26 Zapisałam. Raczej nie mogę do męża napisać ? nie odzywamy się od jakiegoś czasu kilka tygodni nie kontaktujemy w żaden sposób. To by było wbrew czekaniu nie czekając?
Moim zdaniem to zależy od intencji. Jeśli skontaktowałabyś się z mężem, bo rzeczywiście nie chcesz, żeby wykorzysytwał tego wspólnego maila do prywatnych spraw, to to jest ok. Jeśli pisałabyś tylko po to, żeby nawiązać z nim jakikolwiek kontakt, to jest to dalekie od czakania nie czekając.
Do ogniska sycharu mam kilkadziesiąt kilometrów :( Bardzo bym chciała pojechać, chociaż nie wiem czy to ma sens. Psychoterapia niewiele pomaga, a próbowałam u dwóch różnych. Psychoterapeutka uważa że jestem tak mocno uzależniona że nie umiem myśleć o czymś innym - ciągle mąż mąż mąż. To prawda. Ja nie myślę o niczym innym. W nocy śpię jednak rano wstaję zmęczona jakbym nie spała, co noc śni mi się mąż lub kowalska lub razem.
Kilka razy słyszałem, że kiedyś niektórzy sycharowicze jeździli kilkadziesiąt kilometrów na spotkania Sycharu. Było wtedy mniej ognisk. Jeździli, bo uważali, że warto.
Jeśli chodzi o myśli o współmałżonku i tego, co wyobraźna potrafi zrobić, to najlepiej próbować przekierować myśli na Boga. Ja często słuchałem "Jezu, Ty się tym zajmij!" (https://www.youtube.com/watch?v=HZRHuEt7VSQ).
Tak, tego żałuję. Nie zareagowałam w odpowiedni sposób. Jeśli jest w ogóle odpowiedni sposób reagowania na kowalską. Ja analizowałam również, dlatego mam takie poczucie winy. A gdybym powiedziala to inaczej, a gdybym zachowała się inaczej, a gdybym nie dowiedziała się o kowalskiej.... ciągłe analizowanie doprowadziło mnie do głebokiego poczucia winy.
Ja zazwyczaj jestem spokojny i staram się nad sobą panować, ale gdy odkryłem zdradę żony, to przy pierwszej rozmowie z nią wykrzyczałem, że o wszystkim wiem. Nie żałuję tej reakcji. Dobrze było z siebie to wyrzucić. Później wszystko potoczyło się dynamicznie.
W to aktualnie ciężko mi uwierzyć. Choć bardzo bym tego pragnęła. Mam nadzieję że z tego wyjdę, z każdym dniem coraz mniejszą. Marzę o tym żeby mąż się otrząsnął i wrócił do mnie.
Początkowo też liczyłem na to, że moja żona zrozumie, że podjęła złe decyzje i będzie chciała naprawić nasze małżeństwo. Teraz uważam, że to nie sprzyja "leczeniu" i trudniej pogodzić się z tym, że współmałżonek może nie wrócić.
W pracy mam podobnie jak Ty miałeś, nie wiem co odpowiadać kiedy ktoś zapyta. Nie zamierzam nikogo wtajemniczać.
Ktoś z bliskiej rodziny mi powiedział że to moja wina ze mąż ma kowalską, przecież gdyby był szczęśliwy to by nie odszedł. Podświadomie wiedziałam, że szczęśliwi nie zdradzają, ale usłyszenie takich słów od bliskiej osoby boli.
Tęsknię za mężem. Mimo wszystko.
Gdy nie wiedziałem, co odpowiedzieć na jakieś tam pytanie, to potem infomowałem o mojej sytuacji te osoby, z którymi miałem lepszy kontakt. Czułem się przez nie zrozumiany i później nie było niezręcznych dla mnie pytań.
Ktoś z bliskiej rodziny mi powiedział że to moja wina ze mąż ma kowalską, przecież gdyby był szczęśliwy to by nie odszedł. Podświadomie wiedziałam, że szczęśliwi nie zdradzają, ale usłyszenie takich słów od bliskiej osoby boli.
Tęsknię za mężem. Mimo wszystko.
Prawdopodobnie wysłuchałem w jakiś rekolekcjach lub kazaniach, że obowiązkiem męża/żony nie jest sprawianie, żeby współmałżonek był szczęśliwy. O swoje szczęście każdy powinien zadbać samodzielnie.
Ja po kilku latach małżeństwa nie czułem się kochany przez żonę (nie okazywała mi miłości moim językiem), ale uważałem, że jestem szczęśliwym człowiekiem.
Z braku rodzi się lepsze!
ODPOWIEDZ