Z czego to wnioskujesz?
Ja i niepewna przyszłość małżeństwa
Moderator: Moderatorzy
Re: Ja i niepewna przyszłość małżeństwa
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
Re: Ja i niepewna przyszłość małżeństwa
Każdy tu tak kończy Jastarnio, to oprócz psychologa, ostatnia deska ratunku. Szczęście musimy sobie zrobić sami, żaden człowiek nie da rady nam go dać, zawsze będzie niedosyt. Właśnie szczęściem jest słoneczko, to że mam co jeść, gdzie spać, cieszę się z batonika. Inaczej to dobra droga do depresji i wtedy to jest dopiero problem. Też tak mam jak ty, dlatego wolę posiedzieć przed telewizorem, głaskać zwierzaki ,niż wychodzić z domu i patrzeć na ludzi. Lubię bardzo być sama, ale tego trzeba się nauczyć, pokochać siebie i zadbać o swoje potrzeby w miarę możliwości. Po trzech latach już nie mam takiego żalu, że czemu ja tak skończyłam, można sobie z tym radzić i tobie życzę takiej sprawczej siły.Jastarnia pisze: ↑31 lip 2022, 10:02 Ze wszystkiego można być szczęśliwym? Mam się cieszyć że za oknem jest słoneczko i zielona trawka, podczas gdy w środku jest we mnie tyle smutku, niewypowiedzianego żalu, bezradności. Czuję się teraz jak na początku kryzysu, jak pół roku temu gdy się dowiedziałam o kowalskiej. Jestem tak rozżalona, smutna, rozgoryczona. Moje życie się skończyło, pogodziłam się z tym że mąż do mnie nie wróci, nawet nie wiem czy umiałabym mu zaufać, to by było trudne, ale nie umiem pogodzić się z tym że jestem samotna, że każdy ma swoje rodziny, męża, żonę, dzieci, dziewczynę, chłopaka. A ja?
Dlaczego akurat ja tak skończyłam?
Re: Ja i niepewna przyszłość małżeństwa
Jest tutaj na forum o wiele mniej mężczyzn niż kobiet. A Ci którzy są, sprawiają wrażenie radzących sobie dużo lepiej i szybciej dochodzących do równowagi, nie analizują, a kobiety dalej to przeżywają i opisują.
Trudno nie upatrywać szczęścia w drugim człowieku, kiedy zostaliśmy stworzeni pośród ludzi. A nie jako samotny twór. Adam w raju też dostał do szczęścia Ewę, by nie czuł się samotny.
Ja nie lubię być sama. Ja nie znoszę być sama. Zwłaszcza teraz. Dlatego tak często wychodzę do ludzi. Mam w sobie tyle żalu, rozgoryczenia, smutku, tylko rozmowa z drugim człowiekiem często mnie ratuje. Nie lubię patrzeć na te zakochane pary i pełne rodziny, bo mi przykro że ja tak nie mam.Caliope pisze: ↑31 lip 2022, 16:29 Też tak mam jak ty, dlatego wolę posiedzieć przed telewizorem, głaskać zwierzaki ,niż wychodzić z domu i patrzeć na ludzi. Lubię bardzo być sama, ale tego trzeba się nauczyć, pokochać siebie i zadbać o swoje potrzeby w miarę możliwości. Po trzech latach już nie mam takiego żalu, że czemu ja tak skończyłam, można sobie z tym radzić i tobie życzę takiej sprawczej siły.
Mam w sobie tyle emocji, smutek, żal, rozgoryczenie, złość. Mieszanka. Po takim okresie myślałam że to powoli będzie mijać. Był moment że wydawało mi się że spadł ze mnie ten ciężar. A teraz znowu czuję się jak na początku, jak w dniu kiedy dowiedziałam się o kowalskiej.
Chciałabym poczuć w końcu taki spokój.
Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego. Łk 1,37.
Re: Ja i niepewna przyszłość małżeństwa
Poczujesz spokój, ale potrzeba do tego więcej czasu, nie pół roku czy rok, a dłużej, bo tak to wygląda. Też nie lubię patrzeć na szczęśliwych ludzi, dlatego nie strzelam sobie w kolano i nie szukam kontaktu z takimi ludźmi, wolę samotność, mniej boli. Zajmij się sobą, pokochaj siebie ,będzie Ci łatwiej przez to przejść, a Bóg wesprze.Jastarnia pisze: ↑01 sie 2022, 8:01Trudno nie upatrywać szczęścia w drugim człowieku, kiedy zostaliśmy stworzeni pośród ludzi. A nie jako samotny twór. Adam w raju też dostał do szczęścia Ewę, by nie czuł się samotny.
Ja nie lubię być sama. Ja nie znoszę być sama. Zwłaszcza teraz. Dlatego tak często wychodzę do ludzi. Mam w sobie tyle żalu, rozgoryczenia, smutku, tylko rozmowa z drugim człowiekiem często mnie ratuje. Nie lubię patrzeć na te zakochane pary i pełne rodziny, bo mi przykro że ja tak nie mam.Caliope pisze: ↑31 lip 2022, 16:29 Też tak mam jak ty, dlatego wolę posiedzieć przed telewizorem, głaskać zwierzaki ,niż wychodzić z domu i patrzeć na ludzi. Lubię bardzo być sama, ale tego trzeba się nauczyć, pokochać siebie i zadbać o swoje potrzeby w miarę możliwości. Po trzech latach już nie mam takiego żalu, że czemu ja tak skończyłam, można sobie z tym radzić i tobie życzę takiej sprawczej siły.
Mam w sobie tyle emocji, smutek, żal, rozgoryczenie, złość. Mieszanka. Po takim okresie myślałam że to powoli będzie mijać. Był moment że wydawało mi się że spadł ze mnie ten ciężar. A teraz znowu czuję się jak na początku, jak w dniu kiedy dowiedziałam się o kowalskiej.
Chciałabym poczuć w końcu taki spokój.
Re: Ja i niepewna przyszłość małżeństwa
Jak przetrwać ten czas? Próbuje się sobą zająć, modlitwa, lektury, wychodzę gdzieś z ludźmi, ale we mnie jest taka pustka, smutek. To normalne że to trwa tyle czasu?Caliope pisze: ↑01 sie 2022, 8:55Poczujesz spokój, ale potrzeba do tego więcej czasu, nie pół roku czy rok, a dłużej, bo tak to wygląda. Też nie lubię patrzeć na szczęśliwych ludzi, dlatego nie strzelam sobie w kolano i nie szukam kontaktu z takimi ludźmi, wolę samotność, mniej boli. Zajmij się sobą, pokochaj siebie ,będzie Ci łatwiej przez to przejść, a Bóg wesprze.Jastarnia pisze: ↑01 sie 2022, 8:01 Ja nie lubię być sama. Ja nie znoszę być sama. Zwłaszcza teraz. Dlatego tak często wychodzę do ludzi. Mam w sobie tyle żalu, rozgoryczenia, smutku, tylko rozmowa z drugim człowiekiem często mnie ratuje. Nie lubię patrzeć na te zakochane pary i pełne rodziny, bo mi przykro że ja tak nie mam.
Mam w sobie tyle emocji, smutek, żal, rozgoryczenie, złość. Mieszanka. Po takim okresie myślałam że to powoli będzie mijać. Był moment że wydawało mi się że spadł ze mnie ten ciężar. A teraz znowu czuję się jak na początku, jak w dniu kiedy dowiedziałam się o kowalskiej.
Chciałabym poczuć w końcu taki spokój.
Wiem że mąż już nie wróci, pogodziłam się z tym, on jest szczęśliwy z kimś innym. Nie chcę rozdrapywać ran, które się jeszcze nie zagoiły. On chce rozwodu, więc go dostanie, bo każdy są mu go da na postawie trwałego rozpadu więzi.
Kiedy ja będę szczęśliwa? Jest mi tak strasznie przykro.
Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego. Łk 1,37.
Re: Ja i niepewna przyszłość małżeństwa
Na forum jest więcej kobiet bo to kobiety częściej szukają wsparcia, mężczyźni starają się radzić po swojemu. Dochodzi do tego też męskie ego a szukanie wsparcia może oznaczać przyznanie się do słabości co niekoniecznie leży w męskiej naturze.
Poza tym, mężczyźni lepiej znoszą krótkotrwały stres od kobiet, z długotrwałym radzą sobie gorzej, stąd też wskaźniki samobójstw są kilkukrotnie wyższe niż u kobiet.
Biedy nie wiedział na co się pisze bo potencjalnie byłby dalej w raju. (oczywiście to gdybanie)
To sinusoida. Wraca jak już myślisz, że sobie poradziłaś. Ona się wypłaszczy za jakiś czas. Pół roku Twojego kryzysu to niewiele. Daj sobie czas i zajmuj się swoim życiem. Potencjalnie kilkukrotnie takie wahanie jeszcze przejdziesz, kolejne powinny być słabsze. Tak to przynajmniej działa u mnie.Jastarnia pisze: ↑01 sie 2022, 8:01 Mam w sobie tyle emocji, smutek, żal, rozgoryczenie, złość. Mieszanka. Po takim okresie myślałam że to powoli będzie mijać. Był moment że wydawało mi się że spadł ze mnie ten ciężar. A teraz znowu czuję się jak na początku, jak w dniu kiedy dowiedziałam się o kowalskiej.
Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie.
Jan Paweł II
Jan Paweł II
Re: Ja i niepewna przyszłość małżeństwa
To chyba zależy od Ciebie zależy, kiedy będziesz szczęśliwa.
Akceptacja - to klucz do odzyskania pogody ducha w odniesieniu do wszystkich spraw, których nie potrafimy zmienić.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
Re: Ja i niepewna przyszłość małżeństwa
a szczęście jest w Tobie
Adam w Edenie dostał Ewę jako towarzyszkę a nie jako podmiot szczęścia...........a potem z tego wyszło to co wyszło-czyli 1 w historii ludzkości (wg Biblii) kryzys .....a potem konsekwencje kryzysu które dotykają ludzkość do dziś....i do końca świata będą dotykać. A w Biblii opisów kryzysów jest bez liku..... Dawid uwiódł Betszebę...... Maryja zaszła w ciążę ???? no z kim? no nie z Józefem....... a potem Jezus jako nastolatek zamiast pilnować się rodziców to polazł do świątyni by się "wymądrzać". No i po drodze wcześniej był Kain......Abel a potem Izmail i Izaak (nienawiść ich potomków do dziś ma się dobrze).
Kryzys jest wpisany w ludzkie życie a małżeństwo to -wg mnie- permanentny kryzys .....tylko o różnym natężeniu .
Jastarnia-a szczęście jest w Tobie. Nikt Ci go nie jest w stanie dać na zawsze, na stałe.
Dlatego w Modlitwie o Pogodę Ducha mówię:
O Boże, użycz mi pogody ducha,
abym godził się z tym,
czego nie mogę zmienić,
odwagi, abym zmieniał to,
co mogę zmienić,
i mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego.
PD
Re: Ja i niepewna przyszłość małżeństwa
Jastarnio chciałam coś w podobnych słowach jak Monti napisać, ale mi by wyszło długo, więc wklejam krótki ale jakże treściwy wpis Montiego. Najlepiej do wyuczenia się na pamięć
Druga sprawa - wartościowy wpis nałoga
Modlitwę o Pogodę Ducha najlepiej odmawiać kilka razy dziennie
Pół roku to dużo ale zarazem niewiele - u mnie po 6 miesiącach jeszcze było dużo poczucia krzywdy, bólu, strachu, że moje życie się skończyło, dopiero później zrozumiałam, że nie można w człowieku - mężu/żonie - pokładać swojego szczęścia. Owszem często wraz z odejściem małżonka nasz świat lega w gruzach, marzenia się kończą, przychodzi brak nadziei, ale gdy już się przejdzie wszystkie etapy, gdy się zapragnie żyć i to życie w Bogu i z Bogiem układać to dopiero zaczyna się żyć.
Polecam Ci przeczytać dzisiejszą Ewangelię - o ludzkim strachu, który łagodzi Jezus.
Re: Ja i niepewna przyszłość małżeństwa
Dawno mnie tu nie było. Forum mi pomogło w najgorszym okresie kryzysu, ale potem potrzebowałam nie czytać już tych smutnych historii. Mało tu świadectw, mnóstwo historii podobnych do mojej.
Wracam dziś z podziękowaniem. Dziękuję za tych wspaniałych ludzi, od których dostałam tutaj słowa pocieszenia, wsparcia, rady. Przytulam Was mocno, jesteście wspaniali.
Ja jestem już pół roku po rozwodzie. Rozprawa 10 minut, bez orzekania o winie. Dziwne że sądy tak szybko dają rozwody. Z mężem nie mam żadnej relacji. Nie wiem gdzie mieszka, czy nadal jest z Kowalską, ale też nie interesuję się tym. Mieliśmy dom, który chciał sprzedać, ja wolałam go zostawić dla siebie, spłaciłam mu pieniądze i zostałam z kredytem i sama w pustym domu.
Okres kryzysu zbliżył mnie do Boga. Więcej się modliłam, częściej przystępowałam do sakramentów.
Teraz mam trudności z tym, czuję taką pustkę. Mam poczucie zmarnowanego życia. Żyję z dnia na dzień, są dni dobre, kiedy jestem szczęśliwa, są też takie gdy smutek dominuje. Pierwszy raz od pół roku ostatnio płakałam. Jakoś się żyje, dzięki Bogu.
Przykre, że ludzie którzy się kochają, nagle potrafią zadać tyle bólu drugiej osobie, Przykre że miłość przeradza się w nienawiść lub obojetność.
Pozostało mi wyciągnąć lekcję z tego co mi się przydarzyło, wiele do przepracowania przede mną, do zmiany w samej sobie. Najtrudniej nauczyć się żyć samej.
Pozdrawiam Was drogie Sycharki.
Wracam dziś z podziękowaniem. Dziękuję za tych wspaniałych ludzi, od których dostałam tutaj słowa pocieszenia, wsparcia, rady. Przytulam Was mocno, jesteście wspaniali.
Ja jestem już pół roku po rozwodzie. Rozprawa 10 minut, bez orzekania o winie. Dziwne że sądy tak szybko dają rozwody. Z mężem nie mam żadnej relacji. Nie wiem gdzie mieszka, czy nadal jest z Kowalską, ale też nie interesuję się tym. Mieliśmy dom, który chciał sprzedać, ja wolałam go zostawić dla siebie, spłaciłam mu pieniądze i zostałam z kredytem i sama w pustym domu.
Okres kryzysu zbliżył mnie do Boga. Więcej się modliłam, częściej przystępowałam do sakramentów.
Teraz mam trudności z tym, czuję taką pustkę. Mam poczucie zmarnowanego życia. Żyję z dnia na dzień, są dni dobre, kiedy jestem szczęśliwa, są też takie gdy smutek dominuje. Pierwszy raz od pół roku ostatnio płakałam. Jakoś się żyje, dzięki Bogu.
Przykre, że ludzie którzy się kochają, nagle potrafią zadać tyle bólu drugiej osobie, Przykre że miłość przeradza się w nienawiść lub obojetność.
Pozostało mi wyciągnąć lekcję z tego co mi się przydarzyło, wiele do przepracowania przede mną, do zmiany w samej sobie. Najtrudniej nauczyć się żyć samej.
Pozdrawiam Was drogie Sycharki.
Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego. Łk 1,37.
- Niepozorny
- Posty: 1543
- Rejestracja: 24 maja 2019, 23:50
- Jestem: w separacji
- Płeć: Mężczyzna
Re: Ja i niepewna przyszłość małżeństwa
Jastarnia pisze: ↑01 sie 2022, 8:01 Ja nie lubię być sama. Ja nie znoszę być sama. Zwłaszcza teraz. Dlatego tak często wychodzę do ludzi. Mam w sobie tyle żalu, rozgoryczenia, smutku, tylko rozmowa z drugim człowiekiem często mnie ratuje. Nie lubię patrzeć na te zakochane pary i pełne rodziny, bo mi przykro że ja tak nie mam.
Mam w sobie tyle emocji, smutek, żal, rozgoryczenie, złość. Mieszanka. Po takim okresie myślałam że to powoli będzie mijać. Był moment że wydawało mi się że spadł ze mnie ten ciężar. A teraz znowu czuję się jak na początku, jak w dniu kiedy dowiedziałam się o kowalskiej.
Chciałabym poczuć w końcu taki spokój.
Jastarnio może warto zastanowić się czy to nie jest czasem bezsilna samotność oraz czy smutek, który odczuwasz, nie jest związany z dietą (w internecie można znaleźć informacje w tym temacie).
Z braku rodzi się lepsze!