Koniec małżeństwa. Proszę o wsparcie i otuchę.

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

loczek
Posty: 1319
Rejestracja: 02 mar 2022, 14:52
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Koniec małżeństwa. Proszę o wsparcie i otuchę.

Post autor: loczek »

Dzień Dobry wszystkim,

Nie wiedziałam sama czy pisać tutaj, ale już brakuje mi pomysłu jak sobie z tym radzić. Jestem z mężem 10 lat prawie w tym roku miała nam przypadać 6 rocznica ślubu. Był, jest moją miłością pierwszą i najważniejszą. Miłością nastoletnią. Mąż mnie zdradził emocjonalnie z Kowalską, kiedy skonfrontotowałam go z tym powiedział że nie zrezugnuje z kontaktu i że to koniec. Powiedziałam, że ja nie wniosę pozwu bo dla mnie to jest jeszcze do uratowania i jeśli chce niech On wniesie. Nawet nie próbował ratować, po prostu powiedział, że ma dość. Nawet osoba z rodziny męża o czym dowiedziałam się od niego, w której pokładałam nadzieję, że powie mu żeby się nie poddawał, powiedziała mu że zrobi jak uważa.

Między nami był kryzys albo raczej oddalenie się. Miałam trudny czas i problemy ze sobą, ze swoją pewnością siebie, uznałam że nie muszę się starać bo już mam, nie dbałam o siebie. On miał stresujący czas w pracy, nadgodziny,awans nowe obowiązki. Poznał nowych znajomych, za którymi nie przepadałam. Wiem, że dużo spraw w związku ja zawaliłam, mąż się wtedy starał ja nie dostrzegałam, On się poddał i znalazł kogoś innego. Prosiłam ,że możemy to naprawić iść na terapię ale On już nie chce. Ma do mnie pretensje że jestem nie pewna siebie, że nie chcę wychodzić, że On się starał ja nie widziałam, że jak płakałam to nie mówiłam o co mi chodzi, że przejmuje się za bardzo opiniami innych ludzi. Wiem, że popełniłam błąd bo mąż się stał całym światem, nie miałam swoich zainteresowań. Moje życie po jego odejściu runęło. Często sama mówiłam że najwyżej się rozwiedziemy (dziś tego gorzko żałuje), mówiłam że pewnie mnie zdradza na co On mówił że wreszcie mu to wmówię (no i wmówiłam). Popełniłam masę błędów, których żałuje, zapisałam się do psychologa i próbuje walczyć sama ze sobą. Ciężko mi było się otworzyć przed innymi i prosić o pomoc a teraz niestety muszę i średnio sobię z tym radzę.
Wynajmowaliśmy mieszkanie z którego się wyniosłam bo nie umiem siedzieć w nim, wiedząc że On nie wróci. On podobno też ma się wynieść. Nie poznaję go, nie chce ze mną mieć jakiegoklowiek kontaktu, nie interesuje się gdzie jestem, zaczął swoje życie beze mnie. Teraz wracając pamięcią widzę, jak bardzo się oddaliśmy w tamtym czasie od siebie. Bardzo mnie to boli, nie umiem sobie już z tym radzić. Na początku małżeństwa błogosławiliśmy się jak któreś wychodziło z domu, później oddaliśmy się tak od Boga że wgl nie chodziliśmy do kościoła. Po tych słowach byłam w takiej rozpaczy nie pamiętam jak znalazłam stronę na której było o nowennie pompejańskiej, zaczełam się modlić za uratowanie małżeństwa jeśli Bóg czuje, że to ma jeszcze sens. Uderzyło mnie to że kiedyś 10 różańca był ciężki do zmówienia dziś cała nowenna nie jest dla mnie wgl ciężka. Kolejna rzecz która mnie uderzyła, to że nowenne kończę w Zmartychwstanie Pańskie. Czuję wewnętrznie że dopisuje sobie, że stanie się jakiś cud, a gdy się nie stanie to się pogrąże w rozpaczy.

Kocham go nadal, zrozumiałam teraz jak bardzo. Podczas naszego ślubu kompletnie nie miałam nerów, a przed ślubem każda wizyta w kościele kończyła się omdleniem sprawy zdrowotne i nerwowe. Wiem że musiałam się wyprowadzić dla własnego dobra, żebym mogła stanąć na nogi. Mam wokół dużo życzliwych osób, które ciągle powtarzają mi, że nikogo nie zmuszę do miłości, że mam go puścić i zająć się sobą. Powtarzają, że jestem młoda, nie mam dzieci więc znajdę kogoś lepszego. Tyle, że ja tak nie umiem, jednego dnia płaczę ledwo się trzymam, drugiego dnia jestem obojętna, jakby mnie to nie obchodziło.

Wiem, że nie doradzicie mi wprost rozumiem to, ale ja już chyba straciłam nadzieję, że On jeszcze do mnie wróci. Szukam choć promyka tej nadzieji, proszę Boga o znak, ale nic nie widzę. Przeraża mnie to, że jak już się wyniosłam to nie będziemy mieć kontaktu, że już nigdy się do mnie nie odezwie, że straciłam go na zawsze. Nie mamy dzieci, nie ma podstaw żeby się ze mną kontaktować. Czasem żałuje, że ich nie mamy bo nie byłabym sama i jednak cokolwiek jeszcze by nas łączyło, byłby pretekst do spotkania, a tak wiem, że to koniec. Kazał mi się nie łudzić, ale ja nie umiem tego nie robić.
Nie wiem co mam robić, puściłam go wolno, czuję że jak będzie chciał rozwodu to mu go dam bo nie chcę żeby miał do mnie żal, że mu utrudniam życie. Tak bardzo bym chciała, żeby wrócił i prosił o wybaczenie, przyjełabym go do serca znów. Jestem w kropce nie wiem co robić, On chce odejść a ja czuję, że już go nie zatrzymam. Moje małżeństwo jest chyba nie do uratowania ja już nie wiem co robić więcej, czasu nie cofnę. Proszę o jaką kolwiek radę, pocieszenie lub modlitwę.
Przez pierwsze dni modliwty myślałam, że nastąpi cud i napiszę świadectwo, ale teraz już czuje, że to nie możliwe. Mój mąż stracił miłość do mnie, choć po tym jak się dowiedziałam parę dni później powiedział mi że mnie kocha ale ma dość i chce być sam. Jednak myślę, że nie mówił szczerze bo po powrocie ode mnie znów chciał się spotkać z Kowalską.

Myślałam, że to miłość na zawsze, że będą problemy ale staniemy za sobą murem i je pokonamy. Jednakże chyba się pomyliłam. Boli mnie, że tak łatwo zostawił te 10 lat życia. Błagam o otuchę, bo czuję że się rozsypuję i nie ma już żadnej nadzieji nie widzę żadnego promyczka. Czekać dalej czy dać mu wolność i układać sobie życie wiedząc, że On już nie wróci?
Al la
Posty: 2739
Rejestracja: 07 lut 2017, 23:36
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Koniec małżeństwa. Proszę o wsparcie i otuchę.

Post autor: Al la »

Witaj na naszym forum, loczek.

No faktycznie, nie doradzamy, a dzielimy się swoim świadectwem przeżywania kryzysu.

Pierwsze, o czym pomyślałam, to, że potrzebujesz wspólnoty, która Cię wesprze. W Sycharze wiele jest osób w podobnej sytuacji, jak Twoja. Może odwiedzisz któreś ognisko, tu mapa ognisk: https://www.google.com/maps/d/viewer?mi ... 698127&z=5

A tutaj: http://sychar.org/pomoc/ możesz poczytać o charyzmacie naszej wspólnoty i znaleźć inne potrzebne informacje.
Nie znasz przyszłości, nie znasz myśli swojego męża, ale możesz poszukać odpowiedzi na nurtujące Cię pytania.

We wspólnocie łatwiej, wśród osób, które przeżywają podobne problemy.

Pozdrawiam Cię i mam nadzieję, że wesprą Cię inni forumowiucze.

Pamiętaj, że internet nie jest anonimowy, zwróć uwagę na niepodawanie charakterystycznych szczegółów.
Ty umiesz to, czego ja nie umiem. Ja mogę zrobić to, czego ty nie potrafisz - Razem możemy uczynić coś pięknego dla Boga.
Matka Teresa
loczek
Posty: 1319
Rejestracja: 02 mar 2022, 14:52
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Koniec małżeństwa. Proszę o wsparcie i otuchę.

Post autor: loczek »

Na razie nie mam sił spotykać się z nikim, nie jestem na tyle silna by móc o tym opowiedzieć na żywo. Tak pamiętam o nie podawaniu szczegółów.
Dziękuję i Pozdrawiam również.
onawkryzysie
Posty: 41
Rejestracja: 27 cze 2019, 0:29
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Koniec małżeństwa. Proszę o wsparcie i otuchę.

Post autor: onawkryzysie »

Cześć! Twoja historia jest bardzo podobna do mojej i również w głowie te pytania.. Co dalej.
Mi bardzo pomogło zrozumienie, że nie jestem odpowiedzialna za zdradę męża, to nie moja wina... To była jego decyzja...ale oczywiście nie zmienia to faktu, że za kryzys odpowiadają dwie osoby, co zresztą już dostrzegasz :)

W najgorszych momentach pomagala jedynie modlitwa ( również odmawiam Pompejanke i również zakończenie przypada na dzień Zmartwychwstania :)). Zaczęłam też czytać książki z polecanej listy. Chodzę na terapie- może warto to przemyśleć? Dać sobie wsparcie?
Ciężko to zrobić, ale naprawdę warto zająć się sobą. Jak dowiedziałam się o zdradzie męża to był dla mnie szok... Później wpadłam w wir, że muszę to ratować... Zaczęłam prosić go abyśmy do siebie wrócili... Przepraszać za to jaka byłam... Z perspektywy czasu, nic to nie wniosło...oprocz jeszcze mojego większego cierpienia.

Przytulam
loczek
Posty: 1319
Rejestracja: 02 mar 2022, 14:52
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Koniec małżeństwa. Proszę o wsparcie i otuchę.

Post autor: loczek »

Tak zdaje już sobie z tego sprawę że za kryzys jesteśmy obydwoje odpowiedzialni. Mam mu trochę za złe, że nie powiedział mi że zauważył że coś jest nie tak i żebyśmy razem naprawiali. Tak wiem, że jego decyzja ale przeraża mnie to że tak łatwo zostawił te lata i poszedł do kogoś kogo nie zna tak długo. Bolało czytając wiadomości jak bardzo chciał się z nią umówić, kiedy ja proponowałam wyjazd to nie chciał.
Książkę mam zamiar sobie zamówić i przeczytać. Jeśli chodzi o terapię to zaczęłam chodzić do psychologa, o czym poinformowałam męża to usłyszałam tylko że to dobrze w przyszłości mi się przyda. Dobiło mnie to dodatkowo.
Ja też błagałam żebyśmy chociaż spróbowali, obwiniałam siebie o to że byłam zła żona. On patrząc na moje cierpienie był obojętny, widziałam że chce jak najszybciej skończyć rozmowę i odejść.
Ciągle się zastanawiam czy wróci jeszcze mój mąż do mnie i do samego siebie, bo teraz nie zachowuje się jak On, ten którego przez tyle lat kochałam i nadal kocham.
Dziękuję za odpowiedź .
mare1966
Posty: 1579
Rejestracja: 04 lut 2017, 14:58
Płeć: Mężczyzna

Re: Koniec małżeństwa. Proszę o wsparcie i otuchę.

Post autor: mare1966 »

Myślę, że potrzebowałaś "wywalić to z siebie", co właśnie uczyniłaś.
Wiem, że pierwszy post jest też zwykle najbardziej prawdziwy.
I w tym sensie może być pomocny dla samoanalizy.
Jakbyś chciała rozebrać go na fragmenty i dojść sedna każdego, w sposób jak najbardziej jasny.
Warto w spokojniejszym czasie to zrobić uważam - dla siebie.

Szukasz nadziei a może akceptacji czy podpowiedzi jaką drogę wybrać.

Na dziś to bardzo trudne , może nawet niemożliwe ale gdybyś spojrzała na sytuację
całkiem z oddali, z perspektywy całości życia ziemskiego, a nawet w jeszcze dłuższym horyzoncie czasowym.

Ku pokrzepieniu : Jako ludzie jesteśmy emocjonalni a emocje się na szczęście zmieniają.
Jak pory roku , jak dzień i noc, jak zdrowie i choroba.
Skoro jesteś w dołku, to przyjdzie czas górki to pewne.
loczek
Posty: 1319
Rejestracja: 02 mar 2022, 14:52
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Koniec małżeństwa. Proszę o wsparcie i otuchę.

Post autor: loczek »

Tak potrzebowałam wywalić to z siebie, usłyszeć że nie jestem z tym sama.
Ciężko mi narazie zobaczyć to z oddali, ale może na nowym mieszkaniu odnajdę trochę spokoju i będę mieć siłę żeby przyglądnąć się częściowo naszemu małżeństwu. Dziękuję za nadzieję że przyjdzie czas górki. Obym przetrwała ten czas.
Dziękuję.
loczek
Posty: 1319
Rejestracja: 02 mar 2022, 14:52
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Koniec małżeństwa. Proszę o wsparcie i otuchę.

Post autor: loczek »

Jest tu chociaż jedno małżeństwo bez dzieci, która uratowało się poprzez modlitwę i zmianę siebie? Powróciło do siebie po pomimo braku jakiegokolwiek kontaktu? Boje się tego, że nic nas (oprócz miłości w którą jeszcze wierzę) nie łączy, nawet grono znajomych mamy inne. Jest możliwość, to bardziej niż pewne, że nie będziemy mieć całkowicie kontaktu, przez co boję się, że nigdy tego nie odbudujemy. Większość małżeństw tutaj ma dzieci i one ich jakoś zbliżają do siebie, mają możliwość spotkania się, w naszym przypadku to nie możliwe.
Flawless
Posty: 242
Rejestracja: 18 sty 2022, 0:59
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Koniec małżeństwa. Proszę o wsparcie i otuchę.

Post autor: Flawless »

Witaj,
Chyba był tu taki wątek, bodajże Ingi - „Jak ratować”
Nie wrzucam linku bo nie jestem pewna czy to to.. tak mi się jednak coś kojarzy, może ktoś pomoże ?
Bławatek
Posty: 1675
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Koniec małżeństwa. Proszę o wsparcie i otuchę.

Post autor: Bławatek »

Loczek, witaj.

Jeśli druga strona odchodzi i nie chce wracać, nic zmieniać, współpracować to często niewiele zmienia fakt, że są dzieci. Mój mąż tak się zakochał w wolności i kowalskiej, że nawet wyrzekł się swojego syna, nie chciał mieć uregulowanych z nim kontaktów. Ze mną nie chciał rozmawiać, dla syna czasu nie miał.

W pierwszym poście napisałaś jakie uwagi wobec Ciebie miał mąż - może warto się im przyjrzeć. Nie lubisz nigdzie wychodzić, jesteś zamknięta, mało pewna siebie? Nie masz zainteresowań? To może warto małymi kroczkami coś zmieniać. Nie dla męża, dla siebie, a może on kiedyś zauważy w Tobie zmiany i zechce wróci.

To dopiero początek Twojego "nowego" życia, warto pomyśleć jak to wszystko wykorzystać aby życie było lepsze.

Ja mojego męża postawiłam na pierwszym miejscu, o sobie, czasie dla siebie, swoich zainteresowaniach zapomniałam. Teraz to zmieniam.

A najbardziej to wtedy zapomniałam o Bogu i on się o mnie upomniał. W trochę niespodziewany i drastyczny sposób.
loczek
Posty: 1319
Rejestracja: 02 mar 2022, 14:52
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Koniec małżeństwa. Proszę o wsparcie i otuchę.

Post autor: loczek »

Zastanawiam się czy nie popełniłam błędu wyprowadzając się, wiem że mógłby to być brak szacunku do siebie bo On nie skończył by relacji z nią, ale może miałabym jakąkolwiek szansę na to, że się zmieni. Że jednak jakbym tam była żyła obok dla siebie to zrozumiałby co traci, a tak nie ma ze mną kontaktu, nie chce mieć jak sam powiedział nie ma mi nic do powiedzenia. Boje się, że już się nigdy nie zobaczymy, może tylko na rozprawie jak złoży wniosek.
loczek
Posty: 1319
Rejestracja: 02 mar 2022, 14:52
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Koniec małżeństwa. Proszę o wsparcie i otuchę.

Post autor: loczek »

Bławatek pisze: 04 mar 2022, 20:04 Loczek, witaj.

Jeśli druga strona odchodzi i nie chce wracać, nic zmieniać, współpracować to często niewiele zmienia fakt, że są dzieci. Mój mąż tak się zakochał w wolności i kowalskiej, że nawet wyrzekł się swojego syna, nie chciał mieć uregulowanych z nim kontaktów. Ze mną nie chciał rozmawiać, dla syna czasu nie miał.

W pierwszym poście napisałaś jakie uwagi wobec Ciebie miał mąż - może warto się im przyjrzeć. Nie lubisz nigdzie wychodzić, jesteś zamknięta, mało pewna siebie? Nie masz zainteresowań? To może warto małymi kroczkami coś zmieniać. Nie dla męża, dla siebie, a może on kiedyś zauważy w Tobie zmiany i zechce wróci.

To dopiero początek Twojego "nowego" życia, warto pomyśleć jak to wszystko wykorzystać aby życie było lepsze.

Ja mojego męża postawiłam na pierwszym miejscu, o sobie, czasie dla siebie, swoich zainteresowaniach zapomniałam. Teraz to zmieniam.

A najbardziej to wtedy zapomniałam o Bogu i on się o mnie upomniał. W trochę niespodziewany i drastyczny sposób.

Dziękuję za odpowiedź, też zapomniałam o sobie, mąż był na 1 miejscu, uległam nawet w błahych sprawach. Sama teraz odczuwam, że zapomniałam o Bogu i On się o mnie upomniał, wiem że upominał się już w styczniu, gdy przejeżdżaliśmy obok kościoła chciałam iść ale mój mąż nie więc nie poszłam bo byłam bluszczem. Ale pamiętam to uczucie w sercu na widok zapalonych świateł w kościele. Staram się robić coś nowego, znajomi wyciągnęli mnie na squacha spodobało mi się mamy chodzić co tydzień. Czuję że muszę zadbać o garderobę bo przyznam się że odchudzałam się od tamtego roku trochę mnie ubyło, ale zawsze szkoda mi było pieniędzy dla siebie, zawsze uważałam że to bez sensu wydane pieniądze. Mam zamiar iść na zakupy bo wszystko ze mnie leci w końcu ponad 15 kilo zleciało. Zaczęłam terapię, próbuje wyciągnąć z siebie moją pewność siebie, której już nie mam od dawna.
Jastarnia
Posty: 227
Rejestracja: 15 lis 2021, 11:34
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Koniec małżeństwa. Proszę o wsparcie i otuchę.

Post autor: Jastarnia »

Loczku... wiem co czujesz. Mnóstwo pytań w Twojej głowie, a pewnie jeszcze więcej mało racjonalnych i niepasujących do siebie odpowiedzi. Módl się nowenną pompejańską i nie przestawaj a odpowiedź przyjdzie szybciej niż się tego spodziewasz. Mój mąż też mnie nie chce widzieć ani znać. Ja żyję nadzieją. Tu na forum mnóstwo ludzi przeżywa podobne kryzysy. Podnoszą się i idą dalej. Na tą chwilę nie wyobrażam sobie ze mogłabym się podnieść i iść dalej. Ale wiem że to możliwe. Daj czasowi czas. Daj Bogu zająć się Tobą.
Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego. Łk 1,37.
loczek
Posty: 1319
Rejestracja: 02 mar 2022, 14:52
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Koniec małżeństwa. Proszę o wsparcie i otuchę.

Post autor: loczek »

Jastarnia pisze: 04 mar 2022, 21:46 Loczku... wiem co czujesz. Mnóstwo pytań w Twojej głowie, a pewnie jeszcze więcej mało racjonalnych i niepasujących do siebie odpowiedzi. Módl się nowenną pompejańską i nie przestawaj a odpowiedź przyjdzie szybciej niż się tego spodziewasz. Mój mąż też mnie nie chce widzieć ani znać. Ja żyję nadzieją. Tu na forum mnóstwo ludzi przeżywa podobne kryzysy. Podnoszą się i idą dalej. Na tą chwilę nie wyobrażam sobie ze mogłabym się podnieść i iść dalej. Ale wiem że to możliwe. Daj czasowi czas. Daj Bogu zająć się Tobą.
Dziękuję. Modlę się już milion razy chciałam zrezygnować ale coś mnie ciągle trzyma żebym odmawiała. Mam nadzieję że uda się otworzyć w nim znów serce.
Jastarnia
Posty: 227
Rejestracja: 15 lis 2021, 11:34
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Koniec małżeństwa. Proszę o wsparcie i otuchę.

Post autor: Jastarnia »

Nie możesz zrezygnować. Będą różne kryzysy. Senność, jakieś zajecie, telefon od kogoś. Nie ustawaj w modlitwie. Tylko Bóg teraz może Cię uratować. Zawierz mu siebie i swoje życie.
Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego. Łk 1,37.
ODPOWIEDZ