Koniec małżeństwa. Proszę o wsparcie i otuchę.

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

loczek
Posty: 1319
Rejestracja: 02 mar 2022, 14:52
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Koniec małżeństwa. Proszę o wsparcie i otuchę.

Post autor: loczek »

nałóg pisze: 24 mar 2022, 11:18
loczek pisze: 22 mar 2022, 9:52 Z tym nie pokłaniem szczęścia w mężu u mnie najciężej, ale staram sobie sama wytłumaczyć, że bez niego nadal żyję, oddycham, nadal mam cudownych przyjaciół
Loczku, masz ileś tam lat........ popatrz; ileś lat żyłaś nie znając męża, nie będąc z nim , on nie był u Twego boku..... czy to znaczyło ,że nie byłaś szczęśliwa? nie odczuwałaś szczęścia? A jak długo trwa to Twoje toksyczne myślenie , że Twoje szczęście jest umiejscowione w 'mężu"?
czy jest możliwe , że Twoje szczecie jest w Tobie?
PD
Byłam szczęśliwa, pewna swego. Dosyć długo trwa to myślenie, myśle że od czasu ślubu, od czasu założenia obrączki bycia dumną, że mam takiego męża.
Może i jest możliwe, ale na dzień dzisiejszy ciężko mi być szczęśliwą. Choć od paru dni znów się uśmiecham i śmieje z żartów np. i znów sama żartuje. Wiadomo bywają chwilę, że płaczę lub się smucę, ale staram się zając czymś głowę.
Sefie
Posty: 637
Rejestracja: 23 paź 2021, 23:01
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Koniec małżeństwa. Proszę o wsparcie i otuchę.

Post autor: Sefie »

loczek pisze: 24 mar 2022, 11:28 Może i jest możliwe, ale na dzień dzisiejszy ciężko mi być szczęśliwą. Choć od paru dni znów się uśmiecham i śmieje z żartów np. i znów sama żartuje. Wiadomo bywają chwilę, że płaczę lub się smucę, ale staram się zając czymś głowę.
Takie nawroty przychodzą falami jak kamień rzucony w wodę, im dalej tym okręgi słabsze i woda robi się spokojniejsza.
Sobie możesz pomóc zajęciem się czymś innym tak abyś jak najmniej patrzyła na te fale.
Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie.
Jan Paweł II
loczek
Posty: 1319
Rejestracja: 02 mar 2022, 14:52
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Koniec małżeństwa. Proszę o wsparcie i otuchę.

Post autor: loczek »

Sefie pisze: 24 mar 2022, 19:21
loczek pisze: 24 mar 2022, 11:28 Może i jest możliwe, ale na dzień dzisiejszy ciężko mi być szczęśliwą. Choć od paru dni znów się uśmiecham i śmieje z żartów np. i znów sama żartuje. Wiadomo bywają chwilę, że płaczę lub się smucę, ale staram się zając czymś głowę.
Takie nawroty przychodzą falami jak kamień rzucony w wodę, im dalej tym okręgi słabsze i woda robi się spokojniejsza.
Sobie możesz pomóc zajęciem się czymś innym tak abyś jak najmniej patrzyła na te fale.
Właśnie tak próbuje robić, nie zawsze wychodzi ale zmuszam się żeby coś zrobić, coś przeczytać, obejrzeć, wyjść ze znajomymi tak żeby ten dzień przeszedł.
Bławatek
Posty: 1675
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Koniec małżeństwa. Proszę o wsparcie i otuchę.

Post autor: Bławatek »

Loczku, wiosna nastała, słońce świeci i zaprasza do cieszenia się życiem. Wiem, jest trudno i beznadziejnie w Twoim życiu, ale właśnie teraz warto zagrać 'w zadowolenie' - każdego dnia znajdź 2 rzeczy, które mogą sprawić radość, wywołać uśmiech np. 'super, że dziś świeci słońce', 'fajnie, że mogłam pogadać z x', 'fajny film zobaczyłam' itp. I zobaczysz i jak dużo miłych rzeczy codziennie nam się przydarza.
loczek
Posty: 1319
Rejestracja: 02 mar 2022, 14:52
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Koniec małżeństwa. Proszę o wsparcie i otuchę.

Post autor: loczek »

Bławatek pisze: 25 mar 2022, 13:53 Loczku, wiosna nastała, słońce świeci i zaprasza do cieszenia się życiem. Wiem, jest trudno i beznadziejnie w Twoim życiu, ale właśnie teraz warto zagrać 'w zadowolenie' - każdego dnia znajdź 2 rzeczy, które mogą sprawić radość, wywołać uśmiech np. 'super, że dziś świeci słońce', 'fajnie, że mogłam pogadać z x', 'fajny film zobaczyłam' itp. I zobaczysz i jak dużo miłych rzeczy codziennie nam się przydarza.
Ja wiem że powinnam się cieszy, że żyje że rodzina mnie wspiera, że mam przyjaciół i pracę, ale nie umiem. Ja się nie nadaje do tego życia. Nie mam tyle empatii i siły co ludzie na tym forum. Plus do tego się przeziębiłam, więc nie mam powodów żeby się cieszyć.
Targają mną ciężkie emocje, chciałabym zasnąć i się nie obudzić. Nie dam rady stawić temu czoła.

Ale dziękuję wszystkim za rady i modlitwy.
Jastarnia
Posty: 227
Rejestracja: 15 lis 2021, 11:34
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Koniec małżeństwa. Proszę o wsparcie i otuchę.

Post autor: Jastarnia »

Loczku powtórzę się. Czuję dokładnie to samo co ty. Spróbuj może pójść do psychologa, psychoterapeuty? Ja chodzę do poradni katolickiej, do psychoterapeutki która zajmuje się (z powodzeniem z tego co słyszałam z opinii różnych ludzi) terapią małżeństw. Ja chodzę sama. Pomaga mi to. Na krótko ale pomaga. Wierzę że z czasem przyjdę do niej z mężem. Mimo że pozew o rozwód złożył.
Też czasem bym chciała zasnąć i się nie obudzić. Mam takie myśli. Wtedy myślę o mojej rodzinie (tej poza mężem dla którego to byłoby na rękę może) i wiem że mam dla kogo żyć. Moja Psychoterapeutka mówi żebym sobie przypomniała siebie sprzed ślubu. Jaka byłam, czy miałam zainteresowania, przyjaciół, pracę. I tak. Mialam to wszystko. I to wszystko zastąpiłam mężem, zrobiłam z niego bożka. To mnie zgubiło. Ciebie też.
Widzę że masz problem taki jak ja. Tak się uwiesiłas na mężu a kiedy odszedł wydaje ci się że nie masz po co żyć. Mój mąż kiedy byliśmy razem był sensem mojego życia. Wracałam z pracy i bralam się na gotowanie, stawiałam mu obiad przed nos, dopytywalam czego mu trzeba, co zrobić, teraz widzę że zachowywałam się jak sluzaca, a dla niego to było normalne, bo sama go tego nauczyłam. Czekałam na jakiekolwiek słowo lub zainteresowanie od niego. Gdy nie otrzymałam to było mi przykro. Teraz gdy go nie ma to ja od miesiąca nic nie ugotowałam. Nic. Nie widzę sensu. Nie staram się ładnie ubierać nie staram się w ogóle o nic. Nie mam siły jak Ty. Ale im dłużej w tym tkwimy obie tym gorzej dla nas. Trzeba się wziąć za siebie. Mówię to choć sama nie potrafię. Ale trzeba.
Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego. Łk 1,37.
loczek
Posty: 1319
Rejestracja: 02 mar 2022, 14:52
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Koniec małżeństwa. Proszę o wsparcie i otuchę.

Post autor: loczek »

Jastarnia pisze: 25 mar 2022, 21:23 Loczku powtórzę się. Czuję dokładnie to samo co ty. Spróbuj może pójść do psychologa, psychoterapeuty? Ja chodzę do poradni katolickiej, do psychoterapeutki która zajmuje się (z powodzeniem z tego co słyszałam z opinii różnych ludzi) terapią małżeństw. Ja chodzę sama. Pomaga mi to. Na krótko ale pomaga. Wierzę że z czasem przyjdę do niej z mężem. Mimo że pozew o rozwód złożył.
Też czasem bym chciała zasnąć i się nie obudzić. Mam takie myśli. Wtedy myślę o mojej rodzinie (tej poza mężem dla którego to byłoby na rękę może) i wiem że mam dla kogo żyć. Moja Psychoterapeutka mówi żebym sobie przypomniała siebie sprzed ślubu. Jaka byłam, czy miałam zainteresowania, przyjaciół, pracę. I tak. Mialam to wszystko. I to wszystko zastąpiłam mężem, zrobiłam z niego bożka. To mnie zgubiło. Ciebie też.
Widzę że masz problem taki jak ja. Tak się uwiesiłas na mężu a kiedy odszedł wydaje ci się że nie masz po co żyć. Mój mąż kiedy byliśmy razem był sensem mojego życia. Wracałam z pracy i bralam się na gotowanie, stawiałam mu obiad przed nos, dopytywalam czego mu trzeba, co zrobić, teraz widzę że zachowywałam się jak sluzaca, a dla niego to było normalne, bo sama go tego nauczyłam. Czekałam na jakiekolwiek słowo lub zainteresowanie od niego. Gdy nie otrzymałam to było mi przykro. Teraz gdy go nie ma to ja od miesiąca nic nie ugotowałam. Nic. Nie widzę sensu. Nie staram się ładnie ubierać nie staram się w ogóle o nic. Nie mam siły jak Ty. Ale im dłużej w tym tkwimy obie tym gorzej dla nas. Trzeba się wziąć za siebie. Mówię to choć sama nie potrafię. Ale trzeba.
Chodzę do psychologa , jutro mam iść. Ja żyję tylko dla mamy tylko to mnie trzyma w tym momencie. Gdy byłam przed ślubem , przed poznaniem męża miałam 18 lat, nie pamiętam tego życia, nie mam już tych przyjaciół, byłam młoda inaczej myślałam. Ja też nie gotuje, ubierać się muszę bo praca.
Nie mam sił na to ja się już poddaje, nie wierzę w to że cokolwiek jest możliwe do uratowania. Nie było kłótni, nie było złości odszedł, nie utrzymuje kontaktu, nie zainteresował się gdzie się wyprowadziłam, nie interesowało go jak się wyprowadzę i kto mi pomoże. Nawet nie było go na mieszkaniu. Powiedział że dłużej już nie może, że On już nie chce. Ja już tracę nadzieję. Nie pisze do niego, nie odzywam się ale wewnątrz czuję że powinnam pokazać że wciąż czekam. Ale nie umiem tego zrobić chyba zrobiliśmy wokół siebie taki mur że nie jest możliwe go rozbić, On już nie chce rozbić, nie chce mnie w swoim życiu. Ja sama nie wiem czy dałabym radę żyć z wiedzą że zakochał się w kimś innym.
Obejrzałam ognioodpornego jest ciekawy i dużo uczy, ale nie przekłada się na moje życie nie mam jak mojemu mężowi pokazać że zrozumiałam, że staram się zmienić. Dla nas już nie ma szans...
Niesakramentalny3
Posty: 242
Rejestracja: 18 mar 2022, 23:38
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Koniec małżeństwa. Proszę o wsparcie i otuchę.

Post autor: Niesakramentalny3 »

loczek pisze: 25 mar 2022, 22:53 (...)
Obejrzałam ognioodpornego jest ciekawy i dużo uczy, ale nie przekłada się na moje życie nie mam jak mojemu mężowi pokazać że zrozumiałam, że staram się zmienić. Dla nas już nie ma szans...
Z całym szacunkiem do różnych dzieł kinematografii... i innych bajek... ale to jest jednak mocna fikcja :)

Loczek - Ty się nie skupiaj teraz na "szansach dla NAS" ... ale na "szansie dla SIEBIE" :)

Ty w tym wszystkim jesteś najważniejsza - Twoje życie... i Twoje doświadczenia.
Bławatek
Posty: 1675
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Koniec małżeństwa. Proszę o wsparcie i otuchę.

Post autor: Bławatek »

Tego czy nie ma dla Was szans nie wiesz - to tylko wie Bóg. A ponieważ mamy wolną wolę to on się nie wtrąca, pomaga i czeka na nasze działanie, nawrócenie.

Też miałam taki stan - że już nie wrócimy do siebie, bo mimo że mój mąż zaprzeczał ja czułam, że kogoś ma lub będzie miał. Przecież on sam nie potrafi funkcjonować. Znam go tyle lat więc go w miarę dobrze poznałam, szczególnie, że bez zająknięcia potrafi kłamać i manipulować. Mój mąż nawet twierdził, że rozwód będzie dobrym rozwiązaniem dla naszego syna bo przynajmniej dziecko nie będzie się wychowywało w kłótniach, a to co mój mąż postrzegał jako kłótnie to dla mnie było stanowczym wyrażaniem mojej niezgody na coś lub bronieniem mojego zdania w jakiejś kwestii.

Rok po odejściu męża, gdy już dzięki terapii się pozbierałam i "dałam wolność mężowi" - tzn., że jeśli on chce brnąć na manowce to niech to robi, ale sam, bo ja jednak chcę żyć i cieszyć się życiem. Ale to było dopiero po roku terapii, słuchania konferencji, czytania książek i pisania na forum. Plus przeczytania prawie całego forum nawet tego z lat 2011-2012, gdy my ślub braliśmy i pierwszy kryzys mieliśmy i żałowałam, że już wtedy forum nie znałam.

Minęło 1,5 roku od odejścia męża i gdy ja już zaczynałam żyć solo zgodnie z przykazaniami, bo nie w głowie mi nowe związki to nagle mój mąż się "nawrócił" i chciał powrotu. Tylko, że po tym co i jak powiedział to ja na tamtą chwilę i w sumie na tą też nie byłam i nie jestem gotowa aby razem mieszkać. A tyle się modliłam o powrót męża... Tylko, że u nas jest skomplikowana sytuacja mieszkaniowa, bo mieszkamy w domu mojej rodziny, którą mąż obraził i nie zamierza przeprosić, a na to by nam zapewnić gdzieś mieszkanie to mój mąż nie jest chętny. Więc ja czekam aż mój 50-letni mąż dojrzeje do roli męża, opiekuna rodziny, dobrego partnera współdziałającego w domu. Na razie mąż się stara, angażuje i pomaga, a ja czekam obserwując czy jego zmiana jest na chwilę czy na stałe.

Nigdy nie wiadomo co przyniesie przyszłość, tylko od nas zależy 'dzisiaj', które wpływa na jutro.
loczek
Posty: 1319
Rejestracja: 02 mar 2022, 14:52
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Koniec małżeństwa. Proszę o wsparcie i otuchę.

Post autor: loczek »

Niesakramentalny3 pisze: 26 mar 2022, 2:16
loczek pisze: 25 mar 2022, 22:53 (...)
Obejrzałam ognioodpornego jest ciekawy i dużo uczy, ale nie przekłada się na moje życie nie mam jak mojemu mężowi pokazać że zrozumiałam, że staram się zmienić. Dla nas już nie ma szans...
Z całym szacunkiem do różnych dzieł kinematografii... i innych bajek... ale to jest jednak mocna fikcja :)

Loczek - Ty się nie skupiaj teraz na "szansach dla NAS" ... ale na "szansie dla SIEBIE" :)

Ty w tym wszystkim jesteś najważniejsza - Twoje życie... i Twoje doświadczenia.
Jeśli się nie skupie na szansach dla nas to my przepadniemy.
Ja nie czuje się najważniejsza, ja dla siebie nie czuje sensu istnienia.
Moje życie nie jest najwazniejsze.
Wiem zaraz mi ktoś powie że istniałam bez niego, że żyłam, byłam szczęśliwa. Ale tak na prawdę ja nie czułam się wtedy szczęśliwa, szczęśliwa czułam się dzieląc życie z nim, jedząc razem, żyjąc razem, czułam że tam jest moje miejsce. Teraz się czuję jak wyrzutek, jak guma wypluta i zdeptana, której zostało tylko że ją ktoś usunie z drogi i wyrzuci na śmieci.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13361
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Koniec małżeństwa. Proszę o wsparcie i otuchę.

Post autor: Nirwanna »

Bławatek pisze: 26 mar 2022, 8:00 Tego czy nie ma dla Was szans nie wiesz - to tylko wie Bóg.
....
Nigdy nie wiadomo co przyniesie przyszłość, tylko od nas zależy 'dzisiaj', które wpływa na jutro.
Absolutna prawda.
Niesakramentalny3 pisze: 26 mar 2022, 2:16 Loczek - Ty się nie skupiaj teraz na "szansach dla NAS" ... ale na "szansie dla SIEBIE" :)
Kolejna słuszna sugestia.
loczek pisze: 26 mar 2022, 8:01 Jeśli się nie skupie na szansach dla nas to my przepadniemy.
A to z kolei wierutna bzdura.
Takim myśleniem tkwisz w złudzeniu omnipotencji - że takie Twoje myślenie będzie miało przemożny wpływ na męża oraz na Boga. Tymczasem duchowo rzecz ujmując jest to chytrze schowana pycha. No i to zwyczajnie nie działa, nie ma szans, to pokusa złego. "Listy starego diabła do młodego" świetnie takie postawy obnażają, genialna książka, do wielokrotnego wracania do niej.

Loczku, im szybciej załapiesz, że naprawa małżeństwa zaczyna się od skupienia się na sobie i zdrowej odbudowie siebie na fundamencie Bożej łaski i godności dziecka Bożego - tym szybciej będzie szansa na odbudowę małżeństwa.
Teraz szans na to nie ma, bo Twój mąż jest dla Ciebie złotym cielcem, codziennie nabłyszczanym Twoimi myślami, przykład zacytowałam. Bóg takiej postawie błogosławić nie będzie, bo Jego planem jest zbudowanie zamku na skale. Nie pobłogosławi Twoich zamków z piasku.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Al la
Posty: 2740
Rejestracja: 07 lut 2017, 23:36
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Koniec małżeństwa. Proszę o wsparcie i otuchę.

Post autor: Al la »

Loczku, warto sobie odpowiedzieć na pytanie, w kim lub w czym pokładasz nadzieję?

Ps 118, 8-9 - Lepiej się uciec do Pana, niż pokładać ufność w człowieku. Lepiej się uciec do Pana, niżeli zaufać książętom.
Ty umiesz to, czego ja nie umiem. Ja mogę zrobić to, czego ty nie potrafisz - Razem możemy uczynić coś pięknego dla Boga.
Matka Teresa
agnes94
Posty: 224
Rejestracja: 22 sie 2021, 11:22
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Koniec małżeństwa. Proszę o wsparcie i otuchę.

Post autor: agnes94 »

Hej Loczku, ja myślałam tak samo jak Ty, że dla mojego małżeństwa nie ma już żadnych szans. Mąż odszedł do kochanki, zostawił mnie z dnia na dzień, wyrzucił mnie z dwiema małymi córeczkami. Po 1,5 msc od rozstania złożył pozew rozwodowy, mieliśmy już nawet pierwszą rozprawę. Przez 7 mscy on żył z kochanką i jej dzieckiem, mnie traktował strasznie. Były wyzwiska, nękanie psychiczne. Wszystko co najgorsze. Wiem jak boli rozstanie, porzucenie. Wiem jak okropna jest pustka po kimś kogo się kocha a on poprostu odchodzi. Wiesz co mi pomogło? Poleciłam męża Bogu, modliłam się za niego codziennie Nowenną Pompejańską, nawet jak krzywdził mnie i nie miałam najmniejszej ochoty się za niego modlić to i tak to robiłam bo wiedziałam, że jeżeli coś ma się zmienić w nim to tylko za sprawą Boga bo ja jako czlowiek nie miałam na niego najmniejszego wpływu. Ja w tym czasie zajęłam się naprawą siebie, tego co w tym kryzysie małżeńskim jest moją " zasługą ". Poszłam do psychologa, do psychiatry. Dużo czytałam, analizowałam siebie. Czekałam na męża nie czekając. Wiedziałam, że jak bedzie chciał wrócić i wykarze choć odrobine skruchy ja go przyjmę ale nie wyglądałam jego powrotu i tak żyłam, rozwijałam się, naprawiałam, przylgnęłam do Boga i stało się coś czego w tym momencie się nawet nie spodziewałam. Mąż powiedział, że chce wrócić, wycofał pozew rozwodowy i od 1,5 tyg mieszkamy znowu razem i wiadomo zdarzaja sie jeszcze upadki ale podsumowując wszystko jest między nami lepiej niż było zanim to wszystko sie wydarzyło. Moja praca nad soba jaką wykonałam dała owoce. Ostatnio mąż mi powiedział, że oczy mu się otworzyły w chwili kiedy zobaczył, że ja potrafie żyć bez niego, że za nim nie rozpaczam, że już nie proszę o powrót, że świetnie sobie radzę. Powiedział, że to był dla niego impuls do porzucenia kochanki bo stwierdził, że jego życie ma tylko sens przy mnie i przy dzieciach.
Doskonale rozumiem co czujesz, że jesteś zrezygnowana, że nie masz siły i to jest normalne. Daj sobie czas przeżyć tą "żałobę" ale nie umacniaj się w tym żalu. Niech to będzie dla Ciebie motywacja do podjęcia pracy nad sobą, przeanalizuj Wasze małżeństwo i to co Ty dołożyłaś od siebie, że ten kryzys powstał i małymi kroczkami podejmuj prace nad sobą a męża poleć Bogu bo uwierz mi Ty nie wpłyniesz na męża teraz w żaden sposób a im bardziej będziesz chciała tym bardziej mąż będzie uciekał, to tak działa i ja się o tym przekonałam na własnej skórze.
Zrzuć męża z piedestału, daj tam miejsce Bogu i czekaj nie czekając. Nikt nie da gwarancji, że mąż wróci ale zobaczysz jak wspaniale się poczujesz kiedy praca nad sobą da owoce a modlitwa będzie dawała ukojenie bólu i zapełniać będzie tą pustkę w sercu.
Trzymam mocno za Ciebie kciuki i wspieram modlitwą.
loczek
Posty: 1319
Rejestracja: 02 mar 2022, 14:52
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Koniec małżeństwa. Proszę o wsparcie i otuchę.

Post autor: loczek »

Bławatek pisze: 26 mar 2022, 8:00 Tego czy nie ma dla Was szans nie wiesz - to tylko wie Bóg. A ponieważ mamy wolną wolę to on się nie wtrąca, pomaga i czeka na nasze działanie, nawrócenie.

Nigdy nie wiadomo co przyniesie przyszłość, tylko od nas zależy 'dzisiaj', które wpływa na jutro.
Nie wiem, ja tylko mogę sobie tak pomyśleć, coś wywnioskować. No nie wiemy niestety, ale w tym 'dzisiaj' nie umiem się trochę odnaleźć.
loczek
Posty: 1319
Rejestracja: 02 mar 2022, 14:52
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Koniec małżeństwa. Proszę o wsparcie i otuchę.

Post autor: loczek »

Nirwanna pisze: 26 mar 2022, 9:59
loczek pisze: 26 mar 2022, 8:01 Jeśli się nie skupie na szansach dla nas to my przepadniemy.
A to z kolei wierutna bzdura.
Takim myśleniem tkwisz w złudzeniu omnipotencji - że takie Twoje myślenie będzie miało przemożny wpływ na męża oraz na Boga. Tymczasem duchowo rzecz ujmując jest to chytrze schowana pycha. No i to zwyczajnie nie działa, nie ma szans, to pokusa złego. "Listy starego diabła do młodego" świetnie takie postawy obnażają, genialna książka, do wielokrotnego wracania do niej.

Loczku, im szybciej załapiesz, że naprawa małżeństwa zaczyna się od skupienia się na sobie i zdrowej odbudowie siebie na fundamencie Bożej łaski i godności dziecka Bożego - tym szybciej będzie szansa na odbudowę małżeństwa.
Teraz szans na to nie ma, bo Twój mąż jest dla Ciebie złotym cielcem, codziennie nabłyszczanym Twoimi myślami, przykład zacytowałam. Bóg takiej postawie błogosławić nie będzie, bo Jego planem jest zbudowanie zamku na skale. Nie pobłogosławi Twoich zamków z piasku.
Chyba sobie zamówię ta książkę.
Tylko nie wiem do końca jak sama siebie odbudować, nie wiem jak zacząć, od czego, jak "zająć się emocjami" czego do końca nie rozumiem. Wiem że muszę stanąć na nogi wszyscy mi to powtarzają, ale kompletnie nie wiem jak się za to zabrać.
ODPOWIEDZ