życie wrażliwej żony z szorstkim mężem

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

bosa
Posty: 356
Rejestracja: 29 sty 2017, 22:55
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: życie wrażliwej żony z szorstkim mężem

Post autor: bosa »

Ruto, to co piszesz, to dokładnie jest to co ja myślę, ale nie umiem tak tego ubrać w słowa .
Po co dziecku kochanka ojca, czy kochanek mamy?? przecież to jest i będzie obcy człowiek i zawsze będzie się przy nim czuło skrępowane..Czy ojciec nie może przeznaczyć tej chwili kontaktu, żeby być tylko z dzieckiem, jemu poświęcić czas?? Przecież tą kowalską ma 24h na dobę, to nie może być chwilę dla swojego dziecka??
Ja akurat wiem to z autopsji, jako dziecko rozwiedzionych rodziców...i jako rozwiedziona mama trójki dzieci, którym odejście ojca zryło psychikę...
A te blogi, o których piszesz...to ręce opadają, że ludzie do tego stopnia są wyzbyci prywatności czy przyzwoitości, czy nie wiem jak to jeszcze nazwać..żeby pisać o takich rzeczach...
Kocham Cię Panie, i jedyna łaska o jaką Cię proszę ,to kochać Cię wiecznie.. św.Jan Maria Vianney
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: życie wrażliwej żony z szorstkim mężem

Post autor: Ruta »

Monti pisze: 01 cze 2022, 8:15 Wydaje mi się, Ruto, że jednak trochę upraszczasz i naginasz rzeczywistość, by uzasadnić swoją tezę.Owszem, zgadzam się, że czułości ojca z nową partnerką mogą być dla dziecka krzywdzące. To jeszcze zależy od różnych czynników, takich jak wiek dziecka, stopień jego rozwoju emocjonalnego, dotychczasowe relacje itp. Nazywanie jednak tego molestowaniem uważam jednak za przesadę. To jednak zaciemnia rzeczywistość i wrzuca do jednego worka odmienne zachowania o bardzo różnym ciężarze gatunkowym. W końcu, jak dojdzie do prawdziwego molestowania, to nikt się nie przejmie sygnałem dziecka.
Czy nam się to podoba czy nie, kolejne związki bywają udane. Myślę, że to zauważam nie tylko ja czy Firekeeper. Jeżeli partnerzy się szanują i dobrze traktują, to też jakiś pozytywny obraz dla dziecka, mimo "nieregularności" tej sytuacji. Myślę, że taki też jest wydźwięk adhortacji "Amoris Laetitia". Papież pisze, że "Byłoby czymś małostkowym zatrzymywanie się, by rozważać jedynie, czy działanie danej osoby odpowiada, czy też nie jakiemuś prawu czy normie ogólnej, bo to nie wystarcza, by rozeznać i zapewnić pełną wierność Bogu w konkretnym życiu ludzkiej istoty". Uważam, że sytuacje są na tyle różne i skomplikowane, że nie ma jednej odpowiedzi trzeba tu niuansować i rozeznawać. Retoryka ks. Dziewieckiego do mnie nie przemawia, widzę tam uproszczenia i stereotypy powielane także na forum. Zdecydowanie bliższa jest mi inkluzywna teologia Franciszka. Na szczęście to ten drugi jest papieżem :)
Kingo, odniosę się do postu Montiego, pewnie dlugo. Czuję potrzebę sprostowania pewnych rzeczy, z których można błędnie wywnioskować, że są sytaucje, gdy patchwork nie szkodzi, a lekkie formy naruszania granic seksualnych dziecka nie wymagają uwagi i reakcji dorosłych. Postaram się napisać w taki sposób, by podzielić się tym, co sama ustaliłam, czego się dowiedziałam i co spowodowało, ze sama podjęłam starania, by mój syn nie stał się elementem jakiegokolwiek patchworku. Mam nadzieję, że okaże się to dla ciebie pomocne.

Wykluczenie patchworku może się wydawać stawianiem wymogów wyłącznie mężowi, ale to nieprawda. Przede wszystkim ja sama żyję tak, by nie tworzyć patchworku, nie wchodzę w takie relacje. Wymagam najpierw od siebie.

Monti,
Co do molestowania: nie reagowanie na sygnały "słabe", mniejszych kalibrów, jak piszesz, nie powoduje, że w przypadkach "poważnych" otoczenie zareaguje prawidłowo. Jest dokładnie odwrotnie, im bardziej czułe jest otoczenie dziecka na nawet niewielkie przekroczenia, tym większa zdolność dziecka do zgłaszania teudnosci i tym większa szansa na zgłoszenie i dostrzeżenie sytuacji poważniejszych.
Brak reakcji otoczenia na słabe sygnały ma wpływ także na samo dziecko. Dziecko uczy się w ten sposób, że jego granice mogą być przekraczane, a nikt nie reaguje. Jego zdolność do zgłaszania takich sytuacji spada. To dlatego dzieci z takimi doświadczeniami sa w grupie podwyższonego ryzyka, doświadczenia molestowania i przemocy seksualnej. Nie ma w procesie ich wychowania dbałości o ich granice w bardzo intymnej i wrażliwej sferze.
Istnieje opisane naukowo i nazwane zjawisko groomingu (czyli pewnej fazy wstępnej, poprzedzającej molestowanie dziecka, przemocy psychicznej, zmierzającej do przygotowania dziecka do tego, aby nikomu nie zgłosiło faktu molestowania). Sprawcy w wywiadach badawczych często relacjonują, że szukają dzieci, które już są częściowo zgroomowane. Nie reagowanie na sygnały "słabe", normalizowanie zachowań seksualnych realizowanych w obecności dzieci, to właśnie opisywana przez nich forma groomingu dokonującego się w środowisku rodzinnym dziecka.

Inna sprawa, to czy "czułości" ojca z kochanką w obecności dziecka to na pewno sygnały "słabe". Przebrnęłam przez literaturę naukową dotyczącą tematu, między innymi wywiady badawcze. Najpierw w ramach pracy naukowej, potem na potrzeby swojej osobistej sytuacji rodzinnej. Dorośli, którzy opisują swoje doświadczenia z okresu dziecięcego z takiej kategorii mówią o bardzo silnych reakcjach, wymiotach, obrzydzeniu, o autoagresji, samookaleczeniach, poczuciu niższości, bycia brudnym, o niechcianym pobudzeniu seksualnym. Mówią także o silnych urazach, dysfunkcjach, jakie to u nich spowodowało. Dla wrażliwości dziecka to są bardzo poważne przekroczenia. Widok obcego mężczyzny wychodzącego w nocy w majtkach z łazienki, odgłosy z sypialni, tata obejmujący obcą kobietę w sposób erotyczny, pani czuląca się do taty, pan czulący się do mamy. Bardzo poważne rany zadane dziecięcej wrażliwości i budującej się seksualności.
Jesteśmy w tej sferze delikatni, wrażliwi, podatni na rany nawet jako dorośli. Gdy ktoś ma z tym problem, proponuję, by zrobić taki eksperyment: wyobrazić sobie swoją mamę i swojego tatę, każde w relacji z inną osobą. I teraz z wrażliwością dorosłego czlowieka, jako dorosły ukształtowany człowiek, pomieszkać w myślach dwa dni z mamą i jej partnerem a potem z tatą i jego partnerką. Nie tylko seksualne problemy i zachowania tu grają rolę. Także krytyka ze strony takiej osoby, ilość uwag, pouczeń. To juz nie jest dom rodzinny, to dom partnera mamy, który uważa ze nie wolno nic solić, buty trzyma się zawsze w pudełku, po starannym wyczyszczeniu podeszwy tuż po wejściu do domu i który zostawia na umywalce włosy po goleniu brody. To także nieunikniony problem krytyki drugiego rodzica. Warto obejrzeć szczerze swoje reakcje na te sytuacje, które mogą się przydarzyć. A potem przylożyć to do wrażliwości dziecka, które nie może wyjść, zaprotestować i nie ma komu tego zgłosić, które musi się podporządkować obcym mu regułom i zasadom.

...Piszesz: Jeśli partnerzy się szanują i dobrze traktują to pozytywny obraz dla dziecka...zapraszam na fora osób próbujących stworzyć patchworki, do lektury pisanych przez nich poradników, na kursy jak radzić sobie z pasierbami, jak byc macochą, ojczymem...szacunek i dobre traktowanie to zdecydowanie za mało, by stworzyć dobre środowisko wychowawcze dla dziecka. Najlepsze optymistyczne patchworkowe teorie mówią o tym, ze "rodzina" rekonstruowana "dociera" się od 5 do 7 lat. To "docieranie się" to bardzo efemistyczna nazwa na czas w którym dzieci doswiadczają różnych form przemocy, niezrozumienia, napięc między dorosłymi, takze oskarzeń o powodowanie tych konfliktów, szczególnie między rodzicem a jago partnerem. Dzieje się to w czasie, gdy dorastają, gdy się kształtują. Nikt im tego czasu nie wróci. Takie "rodziny" po iluś latach nieustajacego kryzysu i konfliktu często się rozpadają. Oznacza to, że cały ten taniec nie wniósł do zycia dzieci nic dobrego, poza różnymi formami traumy. Nie widzę pozytywów.

Norweskie doświadczenia z budową rodzin patchoworkowych (lawinowy wzrost samobójstw dzieci i młodych dorosłych, zaburzeń seksualnych, tożsamosciowych, psychoz) doprowadziły do szukania nowych rozwiazań. Sama skala przekroczeń seksualnych w tych rodzinach, mimo, że nikt intencjonalnie nie molestował dzieci, była katastrofalna. I miała katastrofalne skutki. Nikt otwarcie nie powiedział, że patchwork to porażka, ale wypracowano nową metodę: opieki gniazdowej, właśnie po to by chronić dzieci i nie czynić z nich świadków życia seksualnego rodziców, co ku zaskoczeniu naukowców, decydentów, sądów i samych rodziców, którzy na nieszczęscie swoje i dzieci przyjęli takie poglądy, okazało się byc... szkodliwe dla dzieci. Zaskoczyło to wszystkich poza tymi, którzy akceptują Boży Plan na czlowieka.
Opieka gniazdowa ma takze na celu uniknięcie innego rodzaju napięć zwiazanych z wprowadzaniem nowych partnerów rodziców do życia dzieci. To zrobił kraj, który bardzo entuzjastycznie podchodził do patchworków, chwalił "wielorodzicielstwo" i który teraz stopniowo stara się od patchworków odejść. To nieudany eksperyment inżynierii społecznej.

W opiece gniazdowej dzieci mieszkają w jednym miejscu, w którym na zmianę opiekują się nimi rodzice biologiczni, a rodzic który się dzieckiem nie opiekuje, mieszka w tym czasie ze swoim nowym partnerem. Jakie to przyniesie efekty długofalowe nie wiemy, jeszcze nie ma badań. Cala ta gimnastyka jest po to by rodzic miał nowego partnera, ale partnerkę bez szkody dla dziecka. Dalej próbuje się mieć ciastko i jeść ciastko.

Nie linkuję tutaj materiałów, ale w sieci łatwo je znaleźć.

Co do Papieża Franciszka, Papież nie promuje patchworków. Mówi jedynie, że samo przestrzeganie normy nie jest wystarczające do zapewnienia pełnej wierności Bogu. O tym nauczał już Jezus Chrystus, wskazując na faryzeuszy i uczonych w Piśmie, literalnie przestrzegających praw. To Papież mówi także do nas, małżonków opuszczonych. I warto się w jego glos wsluchac. Nie wystarczy, że z nikim się nie zwiążę, bym mogła uznać się za dobrą katoliczkę. Pozór wiary, to nie to samo co wiara.

Z zacytowanych przez ciebie słów Papieża nie wynika jednak, jak zdajesz się sugerować, że można nie przestrzegać normy i pozostawać równocześnie w wierności Bogu.
Nie oznacza to, że normy przestają obowiązywać. No i jest jeszcze jedna ważna rzecz, jeśli z rozeznania wynika, że w danym indywidualnym przypadku można łamać przykazanie, elementarny zestaw norm, to coś jest nie tak z rozeznaniem, a nie z przykazaniem.

Warto zauważyć, że nauczanie Papieża Franciszka jest właśnie takie. Nie ma w nim relatywizacji. Otwarcie Papieża nie polega na uznaniu, że od dziś cudzołóstwo przestaje być cudzołóstwem, i udawaniu, że nie przynosi to dramatycznych skutków w życiu człowieka, jak każdy grzech. Jest postawą głębokiego współczucia, dla tak wielu osób, które na skutek grzechu znalazły się w dramatycznych sytuacjach. Jest zachętą do towarzyszenia im, ale nie w grzechu, ale w wychodzeniu z niego. Słynne hasło: Komunia Święta dla cudzołożników jest nieprawdziwe. Nie ma takiego nauczania papieskiego, które dopuszcza przyjmowanie Komunii Świętej przez osoby pozostające w relacjach cudzołożnych. Jest za to o tym, by z nich wychodzić, poprzez drogę czystości i wstrzemięźliwości, a także szczerego wewnętrznego uznania swojego poważnego wykroczenia przeciwko jedności małżenskiej. To są warunki bardzo trudne do spelnienia. Nie jest tak, że ktoś cudzołozy, rozeznajemy jednak, ze jest szlachetnym czlowiekiem, jago partnerka ma dobre intencje i wszystko jest dobrze, a grzech się sam anulował. Niczego takiego Papież nie uczy.

Tak więc nauczanie papieskie nie różni się od nauczania Księdza Dziewieckiego. Natomiast Ksiądz Dziewiecki kieruje swoje słowa do osób pozostających w wierności, krzywdzonych przez niewiernych małżonków, perspektywa jest inna, ale treść ta sama.

Monti, nie podałeś przykladów tego co uważasz za stereotypy i uproszczenia. Więc do tego odnieść się nie mogę.

Natomiast czlowiek został stworzony w określony sposób i działa w określony sposób. Wszelkie próby robienia "po swojemu" kończą się katastrofą. Grzech krzywdzi człowieka, nie dlatego, że Bóg chciał kogokolwiek pozbawić fanu, tylko dlatego, że jest przeciwny naturze człowieka.
Nie ma znaczenia, czy kochanka ojca będzie miłą osobą, pozytywnie nastawioną do dzieci, do tego dojrzałą i czy będzie mieć dobrą relację z ich ojcem. Ma znaczenie, że próba tworzenia "rodziny rekonstruowanej" jest przeciwna naturze ludzkiej. Do głosu dochodzą wszystkie ludzkie instynkty i przywary i robi się piekło. Ma też znaczenie że dziecko staje się mimowolnym świadkiem relacji seksualnej rodzica. A to bardzo krzywdzi. Czy to uznajemy, czy nie.
I jeszcze raz: to nie moje osobiste poglądy i doswiadczenia. Wpisz w net hasła słowa: patchwork, rodzina rekonstruowana, macocha, ojczym i poczytaj relacje ludzi, którzy próbowali się z tym zmierzyć. To są dramaty, tych osób, dzieci, kolejnych dzieci. Patchwork od początku był próbą stworzenia rodziny na ludzkich zasadach, w opozycji do rodziny Bożej. Boża rodzina nie wyklucza przyjęcia do rodziny osoby niespokrewnionej biologicznie. Jednak fundamentem założycielskim rodziny nie może być cudzołóstwo (które w konsekwencji niesie także zranienia seksualne u dzieci). To po prostu nie działa. Miłość nie krzywdzi.
Kinga
Posty: 62
Rejestracja: 08 lut 2017, 16:06
Płeć: Kobieta

Re: życie wrażliwej żony z szorstkim mężem

Post autor: Kinga »

Dziękuję za opisanie tego, jak Wy na taką sytuację patrzycie.
Na ten poruszany temat bliskie mi jest podejście Ruty.

Uważam, że w dzisiejszym świecie jest duże przyzwolenie społeczne na rozwody, rozbijanie rodzin itp. i dlatego też wiele osób tak postępuje, bo ludzie wiedzą, że teraz tak ludzie żyją i żadnych przykrych wypowiedzi , czy konsekwencji z powodu rozbicia rodziny nie będą mieć. Myślę, że gdyby nie było na to takiego społecznego przyzwolenie, to wiele osób zastanowiłoby się nad tym poważnie zanim rozbiłoby rodzinę.

Jeszcze gdy byłam panną to szukałam sobie na męża wierzącego i praktykującego katolika, mój mąż wydawał się takim być, choć teraz myślę, że na zewnątrz taki był a w środku miał zupełnie inne poglądy na wiele spraw. Często wspólnie chodziliśmy na niedzielną Mszę Świętą z dziećmi, starałam się wychować dzieci w wierze. Więc teraz jak mąż planuje wspólne wakacje z dziećmi i kochanką i będzie wieczorem kładł się z kochanką do łóżka na oczach dzieci a w niedzielę pójdzie z nimi do kościoła, to serce mi się kraje, co on robi z naszymi dziećmi, z ich psychiką i ze mną. Przecież na Chrzcie dzieci zobowiązał się wychować dzieci w wierze. Według mnie, to jest demoralizacja dzieci i łamanie dzieciom sumień.
bosa pisze: 30 maja 2022, 18:36 Kingo, jeśli dobrze rozumiem, mieszkasz sama z dziećmi nieopodal męża i jego rodziny?..ja uważam, że od takich ludzi należy się odizolować jak najdalej, niestety. Czy masz wsparcie Twojej rodziny, kogoś bliskiego? Niestety obawiam się, że dzieci mając taki wzór, będą ciebie tak samo traktować, jeśli na to pozwolisz..przemoc trzeba dusić w zarodku, albo uciekać jak najdalej..
ich sumień.

Jak mąż mnie zostawił, to przez jakiś czas mieszkałam sama z dziećmi przy rodzinie męża. Od jakiegoś czasu mieszkam sama z dziećmi kilka kilometrów od męża i jego rodziny.
Nigdy nie utrudniałam ojcu kontaktów z dziećmi. Miał duże kontakty z dziećmi. Zanim Sąd ustalił kontakty ojcu z dziećmi, to ja z mężem wspólnie ustaliliśmy w które dni będą kontakty ojca z dziećmi i napisaliśmy to na kartce, przestrzegałam tych ustaleń. Potem w czasie procesu rozwodowego, który założył mąż, to Sąd ustalił kontakty ojca z dziećmi.
Mężowi często coś nie pasowało i chciał się zamieniać. Szłam mu na rękę i się zamieniałam do czasu, jak dowiedziałam się, że dzieci spotykają się z ojcem i jego kochanką. Teraz widują się dzieci z ojcem, tak jak ustalił to Sąd, ja nie zgadzam się na zamiany.
Firekeeper pisze: 31 maja 2022, 20:48
Nie wszyscy kierują się w życiu religią. Nie wszyscy są tak mocno wierzący, by wytrwać w czystości po porzuceniu przez partnera. Ludzie próbują sobie układać na nowo życie. Kim ja jestem żeby oceniać, krytykować i grozić komuś palcem, że to grzech i tak nie wolno?


Są uczynki miłosierdzia względem duszy
1.Grzesznych upominać

Chociaż trzeba mieć odwagę upomnieć i jeszcze zrobić to z miłością. Ja nie mówię, że to umiem robić i, że to robię, ale zalecane jest to przez wiarę katolicką.
Kinga
Posty: 62
Rejestracja: 08 lut 2017, 16:06
Płeć: Kobieta

Re: życie wrażliwej żony z szorstkim mężem

Post autor: Kinga »

Zastanawiam się też, czy napisać do kochanki męża wiadomośc, że nie życzę sobie, żeby spotykała się z moimi dziećmi. Co o tym myślicie? Do tej pory nie miałam kontaktu z kochanką męża. W sumie to nie mam ochoty na kontakt z nią, ale mogłabym to zrobić dla dobra dzieci.
Lawendowa
Posty: 7663
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:44
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: życie wrażliwej żony z szorstkim mężem

Post autor: Lawendowa »

Kinga pisze: 01 cze 2022, 15:23 Zastanawiam się też, czy napisać do kochanki męża wiadomośc, że nie życzę sobie, żeby spotykała się z moimi dziećmi. Co o tym myślicie? Do tej pory nie miałam kontaktu z kochanką męża. W sumie to nie mam ochoty na kontakt z nią, ale mogłabym to zrobić dla dobra dzieci.
Kingo, ja uznałam, że relacje z naszymi dziećmi to jest wyłącznie odpowiedzialność mojego męża. Nie miałam nigdy kontaktu z kowalską, a to już kilka lat trwa. Nie chciałam jej wprowadzać własnymi rękami do naszej rodziny i nadawać jej znaczenie i moc sprawczą.
"Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę..."
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: życie wrażliwej żony z szorstkim mężem

Post autor: Ruta »

Lawendowa pisze: 01 cze 2022, 16:00
Kinga pisze: 01 cze 2022, 15:23 Zastanawiam się też, czy napisać do kochanki męża wiadomośc, że nie życzę sobie, żeby spotykała się z moimi dziećmi. Co o tym myślicie? Do tej pory nie miałam kontaktu z kochanką męża. W sumie to nie mam ochoty na kontakt z nią, ale mogłabym to zrobić dla dobra dzieci.
Kingo, ja uznałam, że relacje z naszymi dziećmi to jest wyłącznie odpowiedzialność mojego męża. Nie miałam nigdy kontaktu z kowalską, a to już kilka lat trwa. Nie chciałam jej wprowadzać własnymi rękami do naszej rodziny i nadawać jej znaczenie i moc sprawczą.
Nie kontaktuję się z kochanką męża. Skoro nie chcę jej obecności w naszym życiu, to staram się byc konsekwentna. To odpowiedzialność mojego męża, by oddzielić życie z kochanką od swoich relacji i obowiązków ojcowskich.

Moim zadaniem tak jak je postrzegam w takiej sytuacji było przekonanie męża, że mieszanie tych dwóch światów jest szkodliwe dla dziecka, krzywdzące. Niełatwe i bez pomocy z Góry dla mnie nieosiągalne. Pomogli także koledzy z forum, tłumaczący cierpliwie, co budzi w mężczyźnie agresję, co nie dociera, co jest męczące i jak komunikować mężowi ważne sprawy, tak by docierały do męża na tyle, by się nad nimi zastanowił. Wychodzi na to, że prosto, krótko, bez ogródek. Może byc nawet ostro w formie. Okazało się, że moje pojęcie co jest "ostre" zostało przez kolegów serdecznie wyśmiane. Okazało się, że uznawałam siebie za wściekłego dobermana, pozostając nieco nastroszonym kociakiem. Trochę treningu w komunikacji damsko-męskiej i porozumienie i dotarcie do męża okazało się łatwiejsze.

Nie chodzi przy tym o postawę agresywną. Raczej konkretną i wprost. Nie zdawałam tez sobie sprawy, że ukrywanie emocji nie jest dobrym sposobem komunikacji. Nie przyszło mi do głowy, że przeciętny mężczyzna nie wchodzi empatycznie w buty odbiorcy, tylko patrzy na efekt. "Skoro żona się nie wsciekla, nie poplakała, nie protestowała, najwyraźniej moje postępowanie jest w porządku." Niektórzy mężczyźni sa nawet zdziwieni, że żonie jakieś zachowanie "odpowiada", ale skoro odpowiada, to nie będą przecież sami robić problemu. Jest w tym w sumie jakaś logika. Choć dość abstrakcyjna...

Faktycznie okazywanie odczuwanych przeze mnie emocji okazało się dla mojego męża dobrym przewodnikiem. A tak dlugo myslałam, ze mam zaciskac zęby i byc miła...

Kinga, czy ty się boisz rozmowy z męzem, że zwrócenie się do kochanki wydaje ci się lepszą opcją?
Astro
Posty: 1199
Rejestracja: 17 mar 2018, 15:41
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: życie wrażliwej żony z szorstkim mężem

Post autor: Astro »

Kingo
A ja nie mogłem podjąć takiej drastycznej decyzji , żeby odciąć synów od kochanków żony . Mogłem tylko przez długi czas zaciskać zęby.
A kiedy już to zrobiłem choć powód sprawy, która się toczy był zupełnie inny , nadal musze tłumaczyć , udowadniać i Bóg wie co jeszcze.
Czy to dobra decyzja ? Bo nie chciałem i nie chce jej odciąć od synów. Ach skłamałbym bo jednak na samym początku sprawy najchętniej ulokowałbym ja w więzieniu. Taki fakt za to co robiła z synami , co im robiła , albo czego nie robiła a powinna jako matka.

Ruto mówisz ,ze zaciemniam obraz bo tego nie przeżyłem.
Hymmm słowa od 10 m-c przeżywam bo syn jest u mnie. Wiem jak jest traktowany , ma sie podporządkować.
Za to ty nie przeżywasz tego co ja przeżyłem. I to ja moge powiedzieć , ze nie wiesz o czym piszesz i mówisz pod względem kontaktów z dzieckiem ( dziećmi ) . Dobrze to zobrazowała Firekeeper tutaj :
Firekeeper pisze: 31 maja 2022, 11:26 A ja się zastanawiam jak dużo jest kobiet, które zrezygnowały z mieszkania ze swoimi dziećmi żeby nie widziały kochanka. Podjęły się płacenia alimentów, odwiedzania dzieci o ustalonym dniu i porze. Pod nadzorem detektywa lub małżonka?
Jedna różnica, nie masz kochanka.
Tylko mała różnica to ty czekasz na syna . Ty słyszysz nie dzisiaj , nie , mamy inne plany , przyjdź jutro . Albo czekaj , jedzą obiad, zaraz zejdą . Czekasz na deszczu, jesień , wieje . A co fajnie przecież tak postać półtorej godziny. Kochasz , czekasz bo chcesz zobaczyć, tylko ktoś ukradł ci twoje półtorej godziny. Mógłbym mnożyć w nieskończoność. To nie jest krzywda dla dzieci? O alimentach nie będę dużo pisał bo płace je regularnie. Raz na jednego syna spóźniłem sie 4 dni . Popłać je ty i przy okazji posłuchaj jaka jesteś skąpa , albo przekupujesz .
Mówiąc wprost bez urazy Ruto nie jesteś wstanie realnie i bezstronnie w tych kwestiach sie wypowiadać.
" Każdy z was , młodzi przyjaciele , znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte.Jakis wymiar zadań , które musi podjąć i wypełnić ... Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można zdezerterować. " Ojciec Święty Jan Paweł II
Kinga
Posty: 62
Rejestracja: 08 lut 2017, 16:06
Płeć: Kobieta

Re: życie wrażliwej żony z szorstkim mężem

Post autor: Kinga »

Dziękuję za Wasze odpowiedzi.
Dały mi dużo do myślenia.
Chcę na jakiś czas, nie pisać na forum.

Ze swojego doświadczenia chciałabym Wam polecić Adorację Najświętszego Sakramentu i częste przyjmowanie Komunii Świętej. Mi wiele razy Pan Bóg pomógł na Adoracji i pokrzepił mnie.

Chcę zacytować fragment z DZIENNICZKA świętej Faustyny Kowalskiej

1487 + Rozmowa miłosiernego Boga z duszą cierpiącą

- Jezus: ...Cieszy mnie twoja głęboka wiara, jaką masz mimo wszystko dla zastępców moich, ale wiedz o tym, że ludzie duszy całkowicie nie zrozumieją, bo jest to nad ich możliwość; dlatego ja sam zostałem na ziemi, aby twe serce zbolałe pocieszyć i krzepić twą duszę, abyś nie ustała w drodze. Mówisz, że ciemności wielkie zasłaniają ci umysł, a więc czemuż nie przychodzisz w tych chwilach do mnie, który jestem światłością i mogę w jednej chwili wlać w duszę twoją tyle światła i zrozumienia świętości, że w żadnych księgach nie wyczytasz tego, żaden spowiednik nie jest zdolny tak pouczyć i oświecić duszy. ...
Kinga
Posty: 62
Rejestracja: 08 lut 2017, 16:06
Płeć: Kobieta

Re: życie wrażliwej żony z szorstkim mężem

Post autor: Kinga »

Witam Was.
Długo nie trwała moja nieobecność w pisaniu na forum.
Ruta pisze: 01 cze 2022, 17:27
Lawendowa pisze: 01 cze 2022, 16:00
Kinga pisze: 01 cze 2022, 15:23 Zastanawiam się też, czy napisać do kochanki męża wiadomośc, że nie życzę sobie, żeby spotykała się z moimi dziećmi. Co o tym myślicie? Do tej pory nie miałam kontaktu z kochanką męża. W sumie to nie mam ochoty na kontakt z nią, ale mogłabym to zrobić dla dobra dzieci.
Kingo, ja uznałam, że relacje z naszymi dziećmi to jest wyłącznie odpowiedzialność mojego męża. Nie miałam nigdy kontaktu z kowalską, a to już kilka lat trwa. Nie chciałam jej wprowadzać własnymi rękami do naszej rodziny i nadawać jej znaczenie i moc sprawczą.
Nie kontaktuję się z kochanką męża. Skoro nie chcę jej obecności w naszym życiu, to staram się byc konsekwentna. To odpowiedzialność mojego męża, by oddzielić życie z kochanką od swoich relacji i obowiązków ojcowskich.

Moim zadaniem tak jak je postrzegam w takiej sytuacji było przekonanie męża, że mieszanie tych dwóch światów jest szkodliwe dla dziecka, krzywdzące. Niełatwe i bez pomocy z Góry dla mnie nieosiągalne. Pomogli także koledzy z forum, tłumaczący cierpliwie, co budzi w mężczyźnie agresję, co nie dociera, co jest męczące i jak komunikować mężowi ważne sprawy, tak by docierały do męża na tyle, by się nad nimi zastanowił. Wychodzi na to, że prosto, krótko, bez ogródek. Może byc nawet ostro w formie. Okazało się, że moje pojęcie co jest "ostre" zostało przez kolegów serdecznie wyśmiane. Okazało się, że uznawałam siebie za wściekłego dobermana, pozostając nieco nastroszonym kociakiem. Trochę treningu w komunikacji damsko-męskiej i porozumienie i dotarcie do męża okazało się łatwiejsze.

Nie chodzi przy tym o postawę agresywną. Raczej konkretną i wprost. Nie zdawałam tez sobie sprawy, że ukrywanie emocji nie jest dobrym sposobem komunikacji. Nie przyszło mi do głowy, że przeciętny mężczyzna nie wchodzi empatycznie w buty odbiorcy, tylko patrzy na efekt. "Skoro żona się nie wsciekla, nie poplakała, nie protestowała, najwyraźniej moje postępowanie jest w porządku." Niektórzy mężczyźni sa nawet zdziwieni, że żonie jakieś zachowanie "odpowiada", ale skoro odpowiada, to nie będą przecież sami robić problemu. Jest w tym w sumie jakaś logika. Choć dość abstrakcyjna...

Faktycznie okazywanie odczuwanych przeze mnie emocji okazało się dla mojego męża dobrym przewodnikiem. A tak dlugo myslałam, ze mam zaciskac zęby i byc miła...

Kinga, czy ty się boisz rozmowy z męzem, że zwrócenie się do kochanki wydaje ci się lepszą opcją?
Podsumowując ten problem mam takie wnioski.
Mało mogę w tej sprawie zrobić. Mały mam wpływ na to, co dzieci robią i z kim, jak są u ojca.

1. Zorientowałam się, że w Sądzie raczej nie mam co walczyć, bo małe są szanse, żeby Sąd nakazał, że dzieci mają nie spotykać się z kochanką ojca. Poza tym, to są koszty sądowe i nerwy, ale może jakoś bym dała radę to znieść.

2. Mówiłam mężowi, że nie życzę sobie, żeby jego kochanka spotykała się z naszymi dziećmi, że to jest demoralizacja dla dzieci, że zobowiązał się na Chrzcie dzieci do wychowania ich w wierze. Na co mój mąż twierdzi, że: nic nie mogę, nigdzie Sąd nie zapisał, że dzieci nie mogą spędzać czasu wspólnie z nim i jego kobietą, problem mam ze sobą, jeśli będzie w jego życiu kobieta to będzie uczestniczyła w życiu jego dzieci, żebym poszła się leczyć itp.

Ostatnio napisałam do męża kilka argumentów za tym , że spotkania jego kochanki z naszymi dziećmi są szkodliwe dla dzieci.

Co mogę zrobić?

Prosić się męża, żeby jego kobieta nie spotykała się z naszymi dziećmi. To tak jak przez lata mówiłam do męża, żeby mnie nie poniżał
i nie wyzywał, efektów nie było.

Ja nie boję się rozmawiać z mężem, ale rozmowa z nim jest dla mnie przykra, bo stosuje on w rozmowie agresję słowną, obwinia mnie o wszystko i opowiada mi o kochance, jak to ona nie widzi jego wad itp.

Poprostu pomyślałam, że jak mojego męża nie potrafię przekonać, żeby dzieci nie spotykały się z jego kochanką, to może tą kowalską jakoś przekonam i dlatego przyszedł mi taki pomysł do głowy.

Pewnie to moje stwierdzenie będzie obużające dla wielu. Wiem, że dzieci potrzebują obojga rodziców, ale czasem do głowy przychodzi mi taka myśl, że dla dzieci i rodzica który zostanie pożucony, może czasem jest lepiej, jak ten rodzic, który pożuci i krzywdzi żonę
i dzieci, żyje z kims innym , jak nie utrzymuje kontaktów z dziećmi.
Dla mnie na pewno nie byłoby tych wszystkich nerw, a dzieciom brakowałoby ojca.
Ostatnio słuchałam audycji pana Pulikowskiego, że dla dzieci jest lepsza śmierć jednego z rodziców niż rozwód.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: życie wrażliwej żony z szorstkim mężem

Post autor: Ruta »

Kinga,
Mnie nie oburza twoje stwierdzenie. Uważam, że gdy rodzic jest w kryzysie, krzywdzi dziecko, krzywdzi rodzinę, rozsądne jest odizolowanie siebie i dzieci, do czasu aż przestanie. Nie uważam, że ojciec (lub mama) w głębokim kryzysie jest tym, czego dzieci potrzebują. Wręcz przeciwnie, sądzę, że potrzebują wtedy ochrony przed takim rodzicem.

Natomiast warto nie wchodzić w myślenie życzeniowe. Owszem pewnie byłoby łatwiej, gdyby mąż nie kontaktował się z wami, ale się kontaktuje.

Wychodzi kwestia stawiania granic. Bez tej umiejętności ciężko ruszyć z miejsca. Stale wszyscy dookoła decydują wtedy za nas i forsują swoje koncepcje. Ale równolegle potrzeba nauczyć się także lepszej komunikacji, bo sposób w jaki komunikujemy granice także ma znaczenie.

Zaczynałam nie z poziomu zero, tylko z pewnie z minus dziesięć. Powoli się uczyłam. Nie byłam w stanie zmienić sytuacji swojej i syna od razu, ale ucząc się komunikacji i stawiania granic powoli jednak ją zmieniłam. Warto było tego wszystkiego się nauczyć.

Piszesz, że przez lata mówiłaś mężowi, żeby cię nie poniżał, a on nadal to robił. Mówienie nie jest skutecznym sposobem stawiania granicy.

Co możesz zrobić, skutecznie, by nie być poniżaną przez męża w rozmowie? (To inna perspektywa, niż skupianie się na tym, by to mąż cię nie poniżał).
Co możesz zrobić, by nie doświadczać ze strony męża agresji słownej? (To co innego, niż szukanie sposobów, by to twój mąż przestał stosować agresję słowną).
Pomyśl, przemódl, pogadaj na forum, pogadaj na Adoracji.
Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: życie wrażliwej żony z szorstkim mężem

Post autor: Firekeeper »

Kingi Czy brałaś udział w warsztatach lub ćwiczyłaś z terapeutą jak komunikować się z osobą stosującą przemoc słowną? Jak reagować w określonych sytuacjach?

Ja długo uważałam, że to tylko mąż jest ciężki w komunikacji i że to on stosuje przemoc słowną. Z czasem zdałam sobie sprawę jak dużo ja prowokuję go do takich zachowań i jak ciężko ja sama się komunikuję.
Z mężem zaczęliśmy stosować zasadę STOP jeśli rozmowa schodzi na podwyższony głos rozchodzimy się. Ja wcześniej męża goniłam, a on uciekał. Teraz ja sama zaczynam się do tej metody przekonywać. Do tego unikamy krzyku również w stosunku do dzieci. Zero krzyku taką przyjęliśmy zasadę.

Nauka komunikacji jest trudna ale warto. Mam dzieci autystyczne dużo się od nich uczę komunikacji i akceptacji.

Taki zwykły zwrot ,, że nie życzę sobie, żeby dzieci widziały się z kochanką " nie zachęca do dalszej komunikacji, a powoduje reakcję nie będziesz mi mówić co mam robić.

A może warto inaczej. Chciałabym z Tobą porozmawiać na temat dzieci. Wiem, że jesteś dobrym ojcem. Liczę na Twoją pomoc. Mam obawy i chciałbym wiedzieć jak Ty to widzisz. Może znajdziemy wspólnie rozwiązanie?
Ja nie boję się rozmawiać z mężem, ale rozmowa z nim jest dla mnie przykra, bo stosuje on w rozmowie agresję słowną, obwinia mnie o wszystko i opowiada mi o kochance, jak to ona nie widzi jego wad itp.
Jak reagujesz podczas takich rozmów?
Ostatnio słuchałam audycji pana Pulikowskiego, że dla dzieci jest lepsza śmierć jednego z rodziców niż rozwód.
A to to już w ogóle ciężko skomentować. Czy ktoś bierze odpowiedzialność jakąkolwiek za takie słowa?
Dla mnie to zachęta do morderstwa lub samobójstwa. Nie widzę nic dobrego w tym, żeby ktoś miał umierać z powodu rozwodu żeby ulżyć tym samym dzieciom. 🤦
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: życie wrażliwej żony z szorstkim mężem

Post autor: Nirwanna »

Firekeeper pisze: 03 cze 2022, 11:02
Ostatnio słuchałam audycji pana Pulikowskiego, że dla dzieci jest lepsza śmierć jednego z rodziców niż rozwód.
A to to już w ogóle ciężko skomentować. Czy ktoś bierze odpowiedzialność jakąkolwiek za takie słowa?
Dla mnie to zachęta do morderstwa lub samobójstwa. Nie widzę nic dobrego w tym, żeby ktoś miał umierać z powodu rozwodu żeby ulżyć tym samym dzieciom. 🤦
Myślę, że to warto wyjaśnić. Bo to zdanie Kingi, to jest duży skrót myślowy, a przez to wychodzi jakiś babol. Który rzeczywiście w odruchowym lub pokręconym myśleniu mógłby być taką zachętą, można tak to zrozumieć.
Tymczasem p. Pulikowski powołuje się na badania, które określały poziom traumy u dzieci po różnych trudnych wydarzeniach. W czasach pokoju, oczywiście. Badania te mówiły, że poziom traumy dziecka po odejściu rodzica w wyniku rozwodu jest większy niż w przypadku śmierci rodzica. Mówimy o wypadku lub w wyniku choroby, nie o samobójstwie.
Różnica polega m.in. na poczuciu winy i intencjonalności. Czyli w przypadku śmierci rodzica dziecku łatwiej przyjąć, że rodzic nie chciał własnej śmierci, nie chciał opuścić dziecka, i że śmierć rodzica nie jest winą dziecka. W przypadku rozwodu dziecko dużo częściej i bardzo długo, często jeszcze w dorosłości, przyjmuje swoją winę za odejście rodzica, i/lub to, że rodzić chciał je opuścić, że celowo i świadomie je odrzucił.

Co nie zmienia faktu, że takie naukowe prawidłowości, schematy warto relacjonować precyzyjnie, zgodnie z intencją autora. Inaczej można poranić bardzo siebie i innych.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: życie wrażliwej żony z szorstkim mężem

Post autor: Firekeeper »

Nirwanna pisze: 03 cze 2022, 11:56
Firekeeper pisze: 03 cze 2022, 11:02
Ostatnio słuchałam audycji pana Pulikowskiego, że dla dzieci jest lepsza śmierć jednego z rodziców niż rozwód.
A to to już w ogóle ciężko skomentować. Czy ktoś bierze odpowiedzialność jakąkolwiek za takie słowa?
Dla mnie to zachęta do morderstwa lub samobójstwa. Nie widzę nic dobrego w tym, żeby ktoś miał umierać z powodu rozwodu żeby ulżyć tym samym dzieciom. 🤦
Myślę, że to warto wyjaśnić. Bo to zdanie Kingi, to jest duży skrót myślowy, a przez to wychodzi jakiś babol. Który rzeczywiście w odruchowym lub pokręconym myśleniu mógłby być taką zachętą, można tak to zrozumieć.
Tymczasem p. Pulikowski powołuje się na badania, które określały poziom traumy u dzieci po różnych trudnych wydarzeniach. W czasach pokoju, oczywiście. Badania te mówiły, że poziom traumy dziecka po odejściu rodzica w wyniku rozwodu jest większy niż w przypadku śmierci rodzica. Mówimy o wypadku lub w wyniku choroby, nie o samobójstwie.
Różnica polega m.in. na poczuciu winy i intencjonalności. Czyli w przypadku śmierci rodzica dziecku łatwiej przyjąć, że rodzic nie chciał własnej śmierci, nie chciał opuścić dziecka, i że śmierć rodzica nie jest winą dziecka. W przypadku rozwodu dziecko dużo częściej i bardzo długo, często jeszcze w dorosłości, przyjmuje swoją winę za odejście rodzica, i/lub to, że rodzić chciał je opuścić, że celowo i świadomie je odrzucił.

Co nie zmienia faktu, że takie naukowe prawidłowości, schematy warto relacjonować precyzyjnie, zgodnie z intencją autora. Inaczej można poranić bardzo siebie i innych.
Sama zaczęłam szukać tej wypowiedzi, żeby przeczytać ją w całości, bo aż mi ciężko uwierzyć w takie stwierdzenie. Widzisz wszystko zależy od podejścia rodziców, ich dojrzałości, umiejętności komunikacji z dziećmi, ich wieku. Nie wiem kto te badania robił i jak ale to jakieś ekstremum dla mnie.
Jastarnia
Posty: 227
Rejestracja: 15 lis 2021, 11:34
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: życie wrażliwej żony z szorstkim mężem

Post autor: Jastarnia »

Firekeeper pisze: 03 cze 2022, 11:02
Ostatnio słuchałam audycji pana Pulikowskiego, że dla dzieci jest lepsza śmierć jednego z rodziców niż rozwód.
A to to już w ogóle ciężko skomentować. Czy ktoś bierze odpowiedzialność jakąkolwiek za takie słowa?
Dla mnie to zachęta do morderstwa lub samobójstwa. Nie widzę nic dobrego w tym, żeby ktoś miał umierać z powodu rozwodu żeby ulżyć tym samym dzieciom. 🤦
Ja myślę że to nie chodzi o to żeby umierać z powodu rozwodu. Autor tych słów raczej miał na myśli że dzieci bardziej przeżywają rozwód rodziców niż śmierć jednego z nich, że to bardziej się odbija na psychice dzieci. Nie zachęca do samobójstwa - to zbyt daleko posunięta interpretacja.
Ja rozumiem te słowa tak.
Śmierć jest "jednorazowa" jakkolwiek to zabrzmi. Tracisz jednorazowo i na zawsze. Wiesz ze to nieodracalne. Rozwód to huśtawka emocjonalna - raz z mamą, raz z tatą, czasem nowi partnerzy rodziców dochodzą do tego. Czasem rodzice zbliżają się na nowo, dziecko ma nadzieję na pełną rodzinę, a potem tą nadzieja zostaję zabrana. Znowu nowy parner/ka. To trauma dla dziecka.
Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego. Łk 1,37.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: życie wrażliwej żony z szorstkim mężem

Post autor: Nirwanna »

Firekeeper pisze: 03 cze 2022, 12:11 Nie wiem kto te badania robił i jak ale to jakieś ekstremum dla mnie.
Jeśli dobrze pamiętam, to były badania Judith Wallerstein: https://lubimyczytac.pl/autor/11125/judith-wallerstein
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
ODPOWIEDZ