Marysia 3 pisze: ↑19 paź 2022, 19:39
Co mam zrobić,jak dalej żyć . Wszystko mam na głowie,nikt mi nie chce poradzić czy pomóc.Jestem tu sama jak palec z dala od rodziny.Tylko mam dzieci ,które dorastają .
Teraz inaczej myślę o wszystkim, po co słuchałam się . Przecież mąż i tak nie mienił się. Nie po trzeba na ile dla niego przeprowadziłam się do innego miasta.A on Teraz śmieje się ze swoją kochanką,że głupią miał żonę,która na niego wiecznie czekała z dziećmi w domu.
Czemu taka głupia byłam.
Marysiu tylko od nas zależy jak postrzegamy to co mamy
Jesteś z dala od rodziny i znajomych - to znajdź nowych. Albo odwiedzaj, dzwoń do "starych". (Ja mam wszystkich blisko i co z tego - wszyscy żyją swoim życiem, sprawami i problemami - ileż ja to na początku po odejściu męża miałam propozycji, że jak tylko skończy się pandemia to będziemy się odwiedzać, razem wyjeżdżać - no tak, propozycje głównie nie zrealizowane, ale nie z mojej winy tylko tych proponujących. Nauczyłam się żyć samodzielnie i liczyć na siebie. Nie mam auta, ale są pociągi, autobusy i tramwaje - można dojechać wszędzie tylko jakoś czasu brak, ale każdą wolną dłuższą chwilę przeznaczam na zdobywanie "świata" z synem lub sama)
Masz (MASZ!!! - niektórym się świat rozwala, a dzieci nie było i nie ma, zostają całkowicie sami) dorastające dzieci więc powinnaś być bardziej wolna niż przy małych - dzieci też w domu mogą wiele rzeczy zrobić, ty nie musisz wszystkiego sama, a może wygospodarowany czas przeznaczysz na siebie? (U nas są teraz rekolekcje i tydzień pełny sprawdzianów więc nie jestem w stanie we wszystkim uczestniczyć - wczoraj było super kazanie ale bardzo późno więc przebierałam nogami w kościele, że tak późno i długo, bo syna nie ma kto dopilnować z nauką, a ostatnio się mega buntuje i pyskuje. Jak dobrze, że jest coraz starszy i może kiedyś bez problemowo będzie w domu zostawał i ogarniał sam naukę i zrobienie sobie czegoś do zjedzenia a ja na mszy czy konferencji nie będę siedziała zestresowana, że nie ma mnie w domu - to już chyba niedługo?! Oby
).
Mąż się naśmiewa, że miał głupią żonę, która zawsze na niego czekała - chyba nadal czekasz - więc może pora ruszyć się "zdobywać świat" choćby solo. A jest co robić czasami wystarczy poszukać, czasami oczy, uszy otworzyć na propozycje - jeśli nie w twoim miejscu zamieszkania to może gdzieś w pobliżu. (2 lata temu nie było mnie stać na wakacje bo remont robiłam więc choć na jeden dzień pociągiem w góry z synem pojechałam, ale mój mąż był zdziwiony, że nie siedzę w domu tylko daję radę gdzieś dojechać. A przecież ja zawsze byłam samodzielna tylko dziecko mnie ograniczało, bo jadąc gdzieś trzeba było wszystko pod niego ustawić).
Mi zawsze pomaga wyjść z dołka gra w zadowolenie - nawet gdy nic dobrego wokół nie widzę to próbuję znaleźć - bolą mnie plecy od gruntowych porządków to jak tylko pomyślę o ludziach schorowanych lub zobaczę na ulicy kogoś na wózku, o lasce czy osobę starszą która jest ode mnie nieraz bardziej cierpiąca to dziękuję Bogu za ten ból pleców bo to oznacza że jestem zdrowa, silna, sprawna - a że czasami boli, no cóż tak bywa.
Marysiu może warto pomyśleć o terapii dla siebie?