Prośba o świadectwa z sali rozpraw

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Mateusz
Posty: 22
Rejestracja: 15 lip 2022, 14:44
Płeć: Mężczyzna

Re: Prośba o świadectwa z sali rozpraw

Post autor: Mateusz »

Sefie pisze: 05 sie 2022, 17:41
W końcu ja widzę Twoją (i swoją) żonę jako osobę empatyczną, pełną miłości, może i naiwnej i dziecięcej ale jednak. Kwestia jak Ty tą miłość spożytkowałeś.
Ja też ją tak widzę, nie jest przebiegła i wyrachowana myślę , że jest wysokwrażiwa. Po prostu oboje siebie raniliśmy bez złych intencji. Jednak żona wierzy, że jestem przebiegły, mściwy, egocentryczny, manipulator, szantazysta a to najbardziej od momentu jak zacząłem zmieniac narrację i zrzucać całkowita winę z siebie i mówić
"ok, rozumiem że byłem taki i taki, że Ciebie raniłem nie było to intencjonalne ale TY TEZ masz swoje za uszami " to zadziałało jak plachta na byka, ona myślała, że chcę się wybielić, nie słyszała tego TEZ czyli oboje, ona to słyszała jako przerzucanie odpowiedzialności. Od tego moment rozpad przyśpieszył.
Mateusz
Posty: 22
Rejestracja: 15 lip 2022, 14:44
Płeć: Mężczyzna

Re: Prośba o świadectwa z sali rozpraw

Post autor: Mateusz »

To,że teraz tak piszę: "żona to.. żona tamto..." nie oznacza, Że ciągle tak myślę. Tu na forum to była pewnego rodzaju retrospekcja w życiu relanym jestem już parę kroków dalej. Dlatego z wieloma uwagami zgadzam się z Wami.
Nowiutka

Re: Prośba o świadectwa z sali rozpraw

Post autor: Nowiutka »

Trochę mi nie pasuje to. Patrzę z tej drugiej strony i to dosyć dosłownie bo z podobnymi zarzutami wobec mojego męża. Jeśli w realnym świecie jesteś parę kroków dalej, to jesteś w stanie przyznać się do swoich win bez ich rozmywania? Wiadomo teraz może być ciężej bo może użyć to jako dowód, ale jest ogromna różnica między "zrobiłem źle robiąc to (konkret)" niż "to nie powinno tak wyglądać"; "ty też" to standardowe odbijanie piłeczki. Jak komunikacja wyglądała? Czy kiedykolwiek mieliście rozmowy wyjaśniające? Takie: usiądźmy, spokojnie trzymając się za rękę powiedzmy co nam leży na sercu. Takie chodź poszukajmy rozwiązania a nie wywalanie bo ty też, bo ja to ponieważ ty to?
Problem z narcyzmem jest taki, że idąc do psychologa on dostaje kolejne narzędzia do przerzucania winy i manipulowania, nie jest w stanie przyjąć swojej odpowiedzialności, rozmywa, przerzuca winę na drugą stronę / pogodę / układ planet ale nie myśli o tym, że to on coś zrobił źle. Stąd też załozenie "że się nie zmienisz". Z jednej strony te łatki są często zbyt lekko przyklejane, z drugiej jakieś podstawy mają. Na razie zrobiłeś z siebie ideał. Oby to były tylko klapki na oczach do pracy a nie potwierdzenie jej tezy.
ks. Dziewiecki mówił o tym jak powinien zachować się krzywdziciel chcąc naprawić szkody. Czy potrafisz spojrzeć na to co zrobileś źle i tak szczerze przeprosić i zadośćuczynić?
Nowiutka

Re: Prośba o świadectwa z sali rozpraw

Post autor: Nowiutka »

ps. co do opisu twojej żony rozważyłabym czy jest możliwość, że się jakiś kowalski nie kręci. Bo niektóre jej teksty to jak wyjęte od mojego męża.
Sefie
Posty: 630
Rejestracja: 23 paź 2021, 23:01
Płeć: Mężczyzna

Re: Prośba o świadectwa z sali rozpraw

Post autor: Sefie »

Mateusz pisze: 06 sie 2022, 7:47 "ok, rozumiem że byłem taki i taki, że Ciebie raniłem nie było to intencjonalne ale TY TEZ masz swoje za uszami "
Mateusz, polecam przyjrzeć się sposobie komunikacji.
Postawa, mimika, gesty, ton głosu niesie większy ładunek emocjonalny niż same słowa.
Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie.
Jan Paweł II
mgła
Posty: 90
Rejestracja: 21 lip 2017, 11:02
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o świadectwa z sali rozpraw

Post autor: mgła »

Ruta pisze: 05 sie 2022, 16:32
Nie znam przypadku opuszczenia ideału, ale też nie znam ideałów. "Każdy ma coś", jak też psychologizował nasz osiedlowy filozof spod sklepu. Nie sposób się nie zgodzić.
Tak, każdy ma "coś"
Dlatego napisałam, że potrzeba odrobina pokory, aby, wymagając od męża/żony pracy, starań, zmian, spełniania oczekiwań, itp, widzieć także swoje niedomagania i słabości.

Jeśli brakuje komuś adekwatnej samooceny, poczucia wartości, jest ktoś zraniony, podszyty lękiem, potrzebą akceptacji, to druga strona (nieświadomie) może wykorzystywać to w nieskończoność windując wymagania.
I nie ma końca. Dopóki ten drugi nie powie STOP
Niebezpieczne jest, moim zdaniem, stawianie sprawy w ten sposób, że jak ktoś w małżeństwie jest wiecznie niezadowolony, to zawsze ta druga strona ma szukać w sobie winy- że wciąż za mało się stara, no bo zawsze można więcej. Bo przecież nie ma ideałów. No i co z tego??? Ale tyle co Ci daję wystarczy żeby stworzyć dobry związek, jeśli tylko będziesz chcieć go tworzyć.
Bo po suficie mam jeszcze chodzić?
Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4368
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Prośba o świadectwa z sali rozpraw

Post autor: ozeasz »

Mateusz pisze: 06 sie 2022, 7:47
Sefie pisze: 05 sie 2022, 17:41
W końcu ja widzę Twoją (i swoją) żonę jako osobę empatyczną, pełną miłości, może i naiwnej i dziecięcej ale jednak. Kwestia jak Ty tą miłość spożytkowałeś.
Ja też ją tak widzę, nie jest przebiegła i wyrachowana myślę , że jest wysokwrażiwa. Po prostu oboje siebie raniliśmy bez złych intencji. Jednak żona wierzy, że jestem przebiegły, mściwy, egocentryczny, manipulator, szantazysta a to najbardziej od momentu jak zacząłem zmieniac narrację i zrzucać całkowita winę z siebie i mówić
"ok, rozumiem że byłem taki i taki, że Ciebie raniłem nie było to intencjonalne ale TY TEZ masz swoje za uszami " to zadziałało jak plachta na byka, ona myślała, że chcę się wybielić, nie słyszała tego TEZ czyli oboje, ona to słyszała jako przerzucanie odpowiedzialności. Od tego moment rozpad przyśpieszył.
Pierwsza część zdania rewelacyjna, w duchu NVC, druga już nie, więc się nie dziwię reakcji żony. wg mnie druga część gdyby zabrzmiała: "na dzień dzisiejszy żałuję tego i dołożę wszelkich starań by to się już więcej nie zdarzyło, bardzo zależy mi na żywej i głębokiej relacji z Tobą, czy mogę liczyć na Twoją pomoc w tej dziedzinie?"

Może trochę wydłużyłem, ale warto się zastanowić czego chcesz i na czym Ci zależy a później konsekwentnie i konstruktywnie do tego podejść.

Jeśli zależy Ci na porozumieniu z żoną, to warto się zastanowić nad własną odpowiedzialnością w związku a nie ocenianiu żony, skupieniu się na sobie, bo naprawiając siebie naprawiasz związek.

Ja myślałem i postrzegałem to w podobny sposób do Ciebie, wiele wody upłynęło, a raczej łez, żeby zaczęła się dokonywać jakaś zmiana, Twoje życie jest w Twoich rękach, do Ciebie należy decyzja czy będzie ono pełne dobra, miłości, empatii czy wręcz odwrotnie. Zegar tyka a każda chwila przemija i już nigdy nie wraca, pamiętaj że od tego jaki teraz jesteś zależy Twoja i bliskich przyszłość.

Pozdrawiam serdecznie.
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o świadectwa z sali rozpraw

Post autor: Ruta »

Mateusz, pewnie, że trudno jest na forum opisać co się działo w czasie małżenstwa i nie ma nawet takiej potrzeby.
Z tych opisów, które czytam, wygląda mi na to, że możesz mieć skłonność do przepracowywania się, nadgodzin, zawalania obowiązkami, w pracy, w domu. Bardzo trudno żyje się z takimi osobami. Moja mama wpadła w pracę. Było to trudne i jest nadal i dla mnie i całej rodziny.
Wygląda też na to, że nie nawiązaliście z żoną współpracy w finansach. To potrafi mocno dzielić i generować spore problemy. To ważna sfera wspólnego życia.
Uwagi twojej żony co do sposobu wykonywania obowiązków domowych wydają się być dość standardowe. Zwykle trwają tyle, ile trwa nauka prawidłowego wstawiania rzeczy do zmywarki, rozwieszania i składania prania, odkurzania... Mnie irytowało moczenie drewnianych desek do krojenia... i wieszanie prania tak, że wymagało potem wielogodzinnego prasowania...potem mąż się nauczył ode mnie, a mnie z kolei mąż nauczył kilka innych rzeczy odpuszczać i obniżać lot...wyluzowałam dzięki temu trochę, a mąż bardziej się przykładał.

Możliwe też że i twoja zona nie bardzo potrafi odpoczywać (nie mam czasu odpocząć). Po tych twoich opisach widzę, nie obraź się, dwa zmęczone zabiegane chomiki. Takie rzeczy zwykle wynosimy w domów.

Mieliście jakiś czas odpoczynku? Wspólny czas na relaks, zatrzymanie się, pobycie razem, jako para, ale tez jako rodzina? Poznałam już kilka rodzin, które nawet na wakacjach pracują, stale w napięciu, wypełniają jakieś plany...
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o świadectwa z sali rozpraw

Post autor: marylka »

Hej
Nie zrozumiałam dobrze kto się wyprowadza ty czy żona?
Przestrzegam cie przed tym - sądy nieprzychylnie patrzą na dającego nogę z domu i na nic tłumaczenia że tak kazała żona
To właśnie świadczy o dojrzałości - mój statek tonie a ja nie wieję jak szvzur tylko jestem kapitanem mojej rodziny którą stworzyłem.
To samo dzieci - chce żona się wyprowadzać?
Ok.
Ale dzieci dom jest tu gdzie jest i możesz wystąpić o zabezpieczenie miejsca pobytu.
Przeczytałam twoją historię
Jeśli jest tak dobrze to czemu jest tak źle?
Ty najlepiej wiesz. Natomiast wierzę że ta część którą opisujesz jest prawdą.
Pewnie jest i druga część
Ale to trzeba naprawiać a nie zwiewać - bo to świadczy o dojrzałości emocjonalnej.
Myślę że najwyższy czas na własne działanie.
I koniec strachu.
Depresja może dopaść każdego a jeśli ty jesteś w stanie zapewnić rodzinie byt i warunki to świadczy że jesteś pod dobrą opieką.
Mateusz- módl się żeby twoje serce nie walczyło z żoną tylko ze złem w twoim domu.
Do roboty!
Pozdrawiam
Mateusz
Posty: 22
Rejestracja: 15 lip 2022, 14:44
Płeć: Mężczyzna

Re: Prośba o świadectwa z sali rozpraw

Post autor: Mateusz »

Żona się wyprowadza zabiera dzieci, bo "doprowadzi ją do śmierci takie małżeństwo bez uczuć " " bo dzieci muszą mieć zdrową matkę " "bo nasze małżeństwo było zawarte nieważnie"
Mamy piękny komfortowy dom odziedziczony w spadku, który wyremontowaliśmy za mój spadek.
Dzieci nas kochają oboje, myślę, rozwijają się super, kochają to miejsce w którym żyją.
Ciągle jeszce mieszkamy raz, bo żona nie znalazła odpowiedniego mieszkania a do "starego się przecież wyprowadzę"
I tak mieszkamy oboje, ale osobno, było wiele prób rozmowy, w głowie kocioł, próby rozmów w wielkich emocjach, które pogorszyły tylko sprawę. Poinformowałem żonę, że mam depresję od wielu lat stąd może to wszystko, nie obwiniałem żony. Żona na to "ale ja nie jestem winna twojej depresji ja jestem jej ofiarą, tylko siąść i wyć nad tym"
Ja jej odpisałem "tu nie ma co wyć, tu trzeba naprawiać "
Ż: "to sobie naprawiaj "
Na tym się skończyła nasza komunikacja, ciągle mieszkamy razem choć nie rozmawiamy. Pozew będzie złożony przez żonę w najbliższym czasie.
Żona w końcu zaczęła zarabiać swoje pierwsze pieniądze, poczuła że ma "swoje". Propozycja od żony taka: " dogadajmy się co do rozwodu, do alimentów i widzeń to nie będzie wałki nie będę musiała wywlekac brudów w sądzie"
Ja się tych brudów nie boję, marzę o tym, żebyśmy razem usiedli złapali się za rękę i przejrzeli na oczy. Niestety żona twierdzi, że już nigdy się nie zmienię. Mówię, że sporo książek przeczytałem, idę na terapię, biorę leki. To słyszę " ty i te twoje książki, ty i ta twoja teoria" " naczytales się żeby jeszcze lepiej manipulować "
Kowalskiego nie ma,
Ż: "marzyłam o takim rycerzu na białym koniu, żeby mnie uwolnił od Ciebie " "marzyłam, żebyś miał kochankę, wtedy łatwiej by mi było odejść "
Natomiast są nowe wspierajace koleżanki rozwódki dwukrotne oraz siostra po romansie z żonatym mężczyzną i mająca z nim dziecko. Będa świadkami na rozprawie.
Kuzynka, która odeszła od męża, bo mąż nie taki.. Nie znam co prawda ich osobistych sytuacji, ale tak to wygląda.
Najbliższe nam i naszej rodzinie jednoczesnie najdawniesze przyjaciółki żony, którym się zona zwierzała, dziwią się zawziętości żony...
Stąd mój post, jak się zachować na rozprawie, żeby całkowicie nie przekreślić szansy, żeby nie postąpić przeciwko nauce KK, żeby nie dawać świadectwa, że rozwody są OK, żeby po latach dzieci wiedziały, że nie chciałem rozpadu. Żona mówi, że jak się nie zgodzę na rozwód, to będzie oznaczało walkę w sądzie.
Mateusz
Posty: 22
Rejestracja: 15 lip 2022, 14:44
Płeć: Mężczyzna

Re: Prośba o świadectwa z sali rozpraw

Post autor: Mateusz »

Chciałem jeszcze wyjaśnić: ten rys narcystyczny, który poruszyłem wtłaczala mi żona. Przez większą część małżeństwa żona szukała moich jakichś dziwnych zaburzeń. Nie mam takiego zaburzenia. Mam stwierdzoną po prostu depresję.
Nowiutka

Re: Prośba o świadectwa z sali rozpraw

Post autor: Nowiutka »

Ja tylko wyjaśnię że tak łatwo nie ma że stwierdzeniem czy się ma zaburzenia czy nie (nie twierdzę że je masz, piszę ogólnie). Do tego się robi testy plus opis z życia hmm sytuacji, reakcji.
Jeśli któreś z was coś ma możliwe że wyjdzie to przy okazji stwierdzenia nieważności. Często są biegli sądowi jak zrozumiałam.
Lawendowa
Posty: 7663
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:44
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o świadectwa z sali rozpraw

Post autor: Lawendowa »

Mateuszu, marylka napisała bardzo ważną rzecz dot. dzieci. Nie odniosłeś się do tego, a zamiast tego kolejny raz cytujesz wypowiedzi żony.
marylka pisze: 06 sie 2022, 20:14 ...
To samo dzieci - chce żona się wyprowadzać?
Ok.
Ale dzieci dom jest tu gdzie jest i możesz wystąpić o zabezpieczenie miejsca pobytu.
A czego Ty chcesz?
Chcesz, żeby dzieci się wyprowadziły? Jeśli nie, to zrób coś z tym !
Dlaczego Wasze dzieci mają ponosić, aż takie konsekwencje decyzji żony?
"Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę..."
Mateusz
Posty: 22
Rejestracja: 15 lip 2022, 14:44
Płeć: Mężczyzna

Re: Prośba o świadectwa z sali rozpraw

Post autor: Mateusz »

Marylka i Lawendowa dzięki Wam i innym też za rady i spojrzenie poza moim nurtem. Potrzebuję takiego kopniaka i trochę myśli z boku. Dzięki temu będę miał się czemu przyjrzeć na terapii. Ja już sobie nie ufam, to że tutaj piszę sporo na żonę, to nie znaczy że jestem okopany w tych stwierdzeniach. Po prostu ostatnio doszło do mnie, że nie jestem taki jak mówi żona, że może jest jakaś inna prawda, że mam też prawo czuć jak było nie przyjmować narrację żony, 2 lata temu w goście pojednania i chęci naprawy wziąłem "winę " na siebie cała. Potem żona dała mi szansę żebym się poprawił, starałem się, w moich oczach szlo to w dobrym kierunku, gdy nagle żona mówi: "nic się nie zmieniłeś jednak rozwód, zmanipulowales mnie, nigdy się nie zmienisz itp" , wtedy zrozumiałem, że rzeczywiście trudno naprawiać w pojedynkę. Potem te opinie psychologa i naszego proboszcza w stosunku do żony, że to nie do końca jest jak Ona mówi, że dużo egoizmu jest w jej postawie. Zaczynam widzieć rysę na nieskazitelnej żonie, zaczynam myśleć, że nie mogę być opinią drugiego człowieka, ze też i ja jakoś odbieram rzeczywistość i mam prawo widzieć po swojemu. Rozmawiałem o tym z przyjacielem przez komunikator, żona bez mojej wiedzy to przeczytała, kazała mi odwoływać to, co tam napisałem. Mówiłem ja tak to widziałem, wiele rzeczy nie grało ale to nie znaczy że chcę się rozwieść, ze kocha się decyzja mimo pewnych rzeczy. Usłyszałem ty mnie nie kochasz ty mnie nienawidzisz.
Odtąd nie ma już szansy na porozumienie że strony żony.
Nie mam pojęcia jak walczyć o dzieci nie wszczynając wojny z żoną, czy to nie odbije się negatywnie na nich, dzieci, chcą być i z mamą i z tatą, oboje dobrze nimi się opiekujemy. Żona chce, żebym miał dobry kontakt z dziećmi i marzy żebyśmy byli przyjaciółmi i żeby nawet czasem udało się razem pojechać na wakacje dla dobra dzieci.
Dzieci mają naturalnie większą więź z matką, więc żona uważa, że będą z nią. Dzieci szkoda, bo mówią ciągle że chcą coś robić" i z mamą I tatą RAZEM "
Nie mam nikogo blisko, żeby mi pomógł spojrzeć z kobiecej strony na to wszystko. Także jeszcze raz "dzięki" Wam kobiety co tutaj piszecie, mężczyznom też za "z grubej rury "
Mateusz
Posty: 22
Rejestracja: 15 lip 2022, 14:44
Płeć: Mężczyzna

Re: Prośba o świadectwa z sali rozpraw

Post autor: Mateusz »

Żonie jest łatwiej podejmować tę decyzję o rozwodzie, bo niejako z automatu przekonana jest, że dzieci będą z nią. Twierdzi, że jakoś przeżyją rozwód najważniejsze żeby nie widziały chorego związku. Mieszkanie szuka w pobliżu, bo szkoła blisko więc sąd przychyli się do jej wniosku ws dzieci. A dzieci chcą nas razem, widzą nas razem, jeszce nie wiedzą o rozwodzie choć widzą że śpimy odzielnie, mało się do siebie odzywamy. Mówiły ostatnio, że nigdy by już nie chciały, żebym wyjeżdżał do pracy na tak długo, i cieszą się, że mamy dom z ogrodem że nie muszą mieszkać w bloku.
Ja chciałbym bardzo być stale z nimi, uwielbiamy się nawzajem, kolejny zmieniłem pracę która daje mi nadzieję znacząco podnieść zarobki w perspektywie kilku lat i dodatkowo daje niesamowitą elastyczności jeśli chodzi o godziny pracy. Potrafię "wszystko" ogarnąć w domu. Chcę być z dziećmi a nie tylko w weekendy wg harmonogramu.
ODPOWIEDZ