Prośba o świadectwa z sali rozpraw

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Mateusz
Posty: 22
Rejestracja: 15 lip 2022, 14:44
Płeć: Mężczyzna

Prośba o świadectwa z sali rozpraw

Post autor: Mateusz »

Dzień dobry, Szczęść Boże.
Nasze kilkunastoletnie małżeństwo stoi na krawędzi choć lepsze określenie to, że już leci w przepaść.
Żona prze do rozwodu, szykuje z prawnikiem pozew, zbiera dokumenty, świadków itp.
Powodem jest brak okazywania uczuć, brak wsparcia, brak więzi przeze mnie. Zarzuca mi obojętność, brak empatii generalnie wiele cech osobowości z narcystycznym rysem. Od pierwszej ciąży zarzuca mi, że się oddaliłem, nieustannie zastanawiała się co jest ze mną nie tak, jakie mam zaburzenia. Stoi w przekonaniu, że nasza małżeństwo zostało nieważnie zawarte przez brak mojej dojrzałości emocjonalnej. Chce rozwodu oraz stwierdzenie nieważnie przeze zawartego małżeństwa przez sąd biskupi. Sprawa wygląda tak, że z tym kategorycznym poglądem żony się nie zgadzam, próbowaliśmy "naprawiać " kilkakrotnie nasze małżeństwo, jednakże było to na zasadzie, że to ja mam się zmienić i jak nastąpi zauważalna poprawa to moja żona się na mnie otworzy na nowo. Nie udało mi się dociągnąć do jej wymagań, już nie da się nabrać na moje obiecanki stąd bezwzględnie rozwód, wyprowadzka z dziećmi. Nie chcę zarzucać forum opisami, bo generalnie uważam, że oboje się do tego przyczyniliśmy. Bałem się żonie mówić co mnie rani w jej postępowaniu, po prostu błędnie pojmowałem pokorę, przez lęk i duszenie w sobie rosła we mnie tłumiona frustracja. Nie zdradziłem żony, nie wpadłem w nałogi, od początku utrzymywałem rodzinę, budowałem, okazywałem uczucia żonie niestety w większości na męski sposób. Żona tego nie czuła, w wielu sytuacjach doszukiwała się mojej złej woli, niechęci choć z mojej strony sytuacje wyglądały zupełnie odwrotnie stąd wiele nieporozumień w których moja żona nie akceptowała moich wyjaśnień, w większości wierzyła wyłącznie swoim uczuciom/odczuciom/intuicji i nie było zmiłuj. Nie wiem, czy nie za dużo już opisałem osobistych rzeczy. Już przechodzę do sedna, czy ktoś podzieli się jak wyglądała sprawa w sądzie podczas rozwodu? Czy udało się zawalczyć i sąd nie udzielił rozwodu? Bardzo mi zależy i zawsze zależało na naszym małżeństwie. W oczach moich i naszych znajomych te sprawy są nie na rozwód a na terapię. Zastanawiam się jak postąpić w sądzie. Żona chce żeby było przyjaźnie, bez szkody dla dzieci. Ja natomiast stoję w przekonaniu, że nawet rozwód cywilny jest dużym grzechem. I wewnętrznie się nie zgadzam,żeby katolickie małżeństwo tak rozwiązywało sprawy. Żona po latach oddalenia przeżyła gorliwe nawrócenie i doszła do wniosku, że najważniejsze jest to, że musi zadbać o siebie i musi uciekać z naszego fikcyjngeo małżeństwa, bo zwariuje ze mną lub nawet umrze, a dzieci przede wszystkim potrzebują zdrowej matki. Modli się na różańcu dużo. W śnie lub podczas modlitwy Pan Jezus przychodzi do niej i mówi, żeby się nie bała rozwodu, że wszystko przygotowane, że będzie szczęśliwa tylko musi jeszcze wytrzymać trochę. Nie chcę godzić się na ten rozwód a żona traktuje to jako złośliwość z mojej strony i chęć walki z nią.
Al la
Posty: 2671
Rejestracja: 07 lut 2017, 23:36
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o świadectwa z sali rozpraw

Post autor: Al la »

Witaj, Mateusz, na naszym forum.
Nie chcę godzić się na ten rozwód a żona traktuje to jako złośliwość z mojej strony i chęć walki z nią
No cóż, żona może traktować Twoją niezgodę tak jak to widzi, ważne jest czego Ty chcesz.

Zapraszam Cię do poczytania o charyzmacie naszej wspólnoty, dlaczego nie zgadzamy się na rozwody. Możesz to uczynić tutaj http://sychar.org/
Czytaj, zdobywaj wiedzę, w zakładce <Świadectwa> też możesz przeczytać jak sprawy okołorozwodowe wyglądały u naszych forumowiczów.

Pozdrawiam i mam nadzieję, że uczestnicy forum podzielą się swoim doświadczeniem.
Ty umiesz to, czego ja nie umiem. Ja mogę zrobić to, czego ty nie potrafisz - Razem możemy uczynić coś pięknego dla Boga.
Matka Teresa
Sefie
Posty: 630
Rejestracja: 23 paź 2021, 23:01
Płeć: Mężczyzna

Re: Prośba o świadectwa z sali rozpraw

Post autor: Sefie »

W zasadzie powinienem zapytać czy nie mamy przypadkiem tej samej żony :D
Bo i moja żona ciągle czekała na moje zmiany, nie uważając że sama coś musi zmienić bo po co, to ja byłem ten zły a ona chciała tylko dobrze. Co prawda do sądu biskupiego się nie wybiera ale jak to stwierdziła, rozwód wymodliła w kościele :)

Nie dam Ci świadectwa z sali rozpraw jako uratowanego małżeństwa, bo sam dopiero jestem przed drugą "turą rozmów". Mogę jedynie powiedzieć, że pierwsza była całkiem lajtowa ale to może dlatego, że podobno mam bardzo fajną panią sędzię, tak stwierdziła moja mecenas, że lepiej trafić nie mogłem bo też sama jest praktykująca katoliczką.

Poza tym zastanów się czy Tobie chodzi o rzeczywisty brak rozwodu czy Twoją postawę. Bo w moim przypadku doszedłem do wniosku, że chodzi o postawę i nie branie na siebie moralnej winy za rozpad małżeństwa. Chcę żyć w czystości sumienia, że zrobiłem dosłownie wszystko co po ludzku było możliwe aby ratować rodzinę i dzieciństwo dzieci. A jeśli sąd orzeknie to taką winę bierze na siebie wraz z małżonką.

Wbrew pozorom (mimo wymodlonego rozwodu) moja niezgoda mocno ciąży na mojej żonie, czego nawet nie ukrywa bo sama przyznaje, że czuje się winna rozwaleniu małżeństwa i to stanowi to dla niej balast. Brak zgody dość mocno wydłuża postępowanie, u mniej trwa już rok a dopiero pierwsza rozprawa była. Ten długi czas daje dużo do przemyśleń dla powódki, może nawet do przewartościowania niektórych rzeczy w życiu. Czy skorzysta i pójdzie po refleksję to już sprawa Twojej i w sumie mojej żony. Ale warto żyć w zgodzie ze sobą, tak aby do końca życia się nie udręczać.

A przyjaźnie i bez szkody dla dzieci to tak jest w filmach. Ktoś to naiwnie podchodzi do życia może powiedzieć, żeby zgodzić się na rozwód bo to dla dobra dzieci, żeby ich nie obciążać. Rzeczywiście rozwód jest dla dobra dzieci ... przemilczę.
Mi np. żona dała propozycję nie do odrzucenia aby zgodzić się na rozwód i po rozwodzie spróbować jeszcze raz ... można i tak :D
Różni są ludzie, różna naiwność i niedojrzałość do małżeństwa i rodzicielstwa. Niestety takie żony i mężów sobie wybieramy. W zasadzie z własnej winy, naiwności czy niedojrzałości.

Tak czy inaczej mimo, że pytasz o świadectwa zachęcam Cię do przyjrzenia się sobie i temu co Was do takiego miejsca doprowadziło.
Polecam skarbnicę wiedzy z tego forum viewtopic.php?f=10&t=383
I nawet jeśli żona dostanie ten rozwód, z Twoją czy bez Twojej zgody warto po te książki sięgnąć dla własnego lepszego komfortu życia.
Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie.
Jan Paweł II
Mateusz
Posty: 22
Rejestracja: 15 lip 2022, 14:44
Płeć: Mężczyzna

Re: Prośba o świadectwa z sali rozpraw

Post autor: Mateusz »

Hej, mam takie przekonanie, że nie będę "walczył ". Jedynie dam świadectwo mojej miłości i zangażowania w nasze małżeństwo w odpowiedzi na pozew. Skorzystam z pomocy prawnika tylko w celu sprawdzenia w kwestii formalnej. Parę dnie temu lekarza zdiagnozował u mnie przewlekłą depresję, która jak myślę przyczyniła się do odbioru mojej osoby przez żonę. Przez całe małżeństwo miałem poczucie,że za mało daje żonie od siebie. Nie potrafiłem spojrzeć obiektywnie a żona tego nie ułatwiała. Bliscy i dalsi, nasi znajomi, psycholog mówili, że jednak daję radę. Żona tak mnie odbierała, że była niezaspokojona emocjonalnie choć bardzo się starałem na wielu płaszczyznach. Rzeczywiście byłem trudno dostępny emocjonalnie przedwczorajsza diagnoza wiele mówi na ten temat. Znam swoje przewinienia nie wypieram się. Nie było żadnej patologii w naszym związku, dzieliliśmy się obowiązkami domowymi, ja utrzymywałem przez prawie połowę małżeństwa rodzinę, przez drugą połowę razem prowadziliśmy firmę, firma się nie powidła ja bardzo przeżyłem ten fakt, prawdopodobnie to doprowadziło mnie do depresji. Bałem się, że nie będę mógł jako głowa rodziny zapewnić utrzymania rodziny niejako wywiązać się z tej męskiej roli. Po zamknięciu firmy, jak dzieci podrosły nalegałem na żonę żeby też podjęła pracę, ale ciągle coś jej przeszkadzało. Ja sobie wkręciłem, że jej nie pasuje praca. Usłyszałem os niej prawie po 10 latach, że w katolickiej rodzinie to mąż jest odpowiedzialny za utrzymanie rodziny, skoro założył a żona od dbania o domowe ognisko. Zarzucała mi niedojrzałość emocjonalną do założenia rodziny i wypełniania obowiązków na tym chce oprzeć swój wniosek do Sądu Biskupiego. Ja przez całe małżeństwo widziałem w niej chyba "królową" której we wszystko wierzyłem, bałem się nazywać rzeczy po imieniu. Czułem, że z jej strony też coś nie gra. Że to co zarzuca mnie to u niej też szwankuje, czyli egoizm, niedojrzałość emocjonalna patrzeniem na rzeczywistości przez pryzmat wyłącznie swoich uczuć w stylu "taka jest prawda bo ja tak to czuje ". Poszedłem m.in. po poradę do naszego proboszcza bardzo mądry ksiądz z doświadczeniem we wspólnotach rodzinnych. Rozmawiał z żoną osobnie i po wysłuchaniu powiedział jej wprost, że zachowuje się jak egoistka i nie tak jak uczy Jezus. Żona się "obraziła " na księdza choć do tej pory była nim zachwycona, bo miał przenikliwe kazania i był charyzmatyczny, mądry I pełen prawdziwej wiary. Przy jakiejś spowiedzi trafiła na księdza, który jest biegłym w sądzie biskupim i ten po wysłuchaniu jej zaszczepił w niej myśl, że nasze małżeństwo jest nieważnie zawarte. I tak się to toczy. Zona potrzebuje rozwodu cywilnego, żeby złożyć pozew do sądu Biskupiego. Zamknęła się w sobie modli się na różańcu z grupą na YouTube. Wiele jest tam intencji o uwolnienie z toksycznych więzów. O miłości najpierw siebie, potem bliźniego. Mówiła mi, że 3x juz do niej Pan Jezus przyszedł we śnie lub podczas modlitwy. I wspiera ją w jej decyzji, żeby się nie bała, że już wszystko przygotowane tylko ma wytrzymać jeszcze chwilę. Ehh o dzieci się nie martwi, bo zrobi wszystko żeby nie cierpiały..brak słów. Pozew już musi złożyć, bo za niego dużo zapłaciła.. i dla dobra dzieci proponuje się dogadać co do rozwodu, alimentów, widzeń... a jeśli nie zrobię tego to znaczy, że chcę walki i prania brudów w sądzie (jej slowa). Jak żonie powiedziałem, że lekarz stwierdził depresję to pierwsze pytanie: " od kiedy ją mam ?" i sugerowała, że może od zawsze... oraz , że "teraz będę miał alibi na moje chamskie zachowania i że nie jest jej winna tylko jej ofiarą" ...
Zawszę uważałem żeby ludzi nie określać pejoratywnymi słowami, ale jak zaczynam wychodzić z tej mojej zalęknionej postawy to bardzo pasuje do mojej żony słowo egocentryk, ciągle słyszałem "ja" "to ja powinnam dostać od ciebie " " to kobieta w małżeństwie potrzebuje bezpieczeństwa " itp

Moja depresja sporo wyjaśnia na przestrzeni ostatnich 10 lat naszego małżeństwa, a mimo to żona prze do rozwodu. Smutne jest to, że jak jej o tym powiedziałem to nie zapytała " jak się czujesz ?"
Tylko pierwsze słowa:
"Ja nie jestem winna Twojej depresji. Ja tylko poniosłam jej konsekwencje."
Emocje (rozpacz) już opadły, mam co raz mniej chęci użalać się nad sobą i żoną i zwierzać się ludziom ( chyba po raz ostatni robię to tutaj na forum) i tylko przyszło mi czekać na to co musi nastąpić. Nie obrażam się na Pana Boga, przez całe moje życie mam "trudną" wiarę w Niego, ale najwidoczniej taka moja droga.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o świadectwa z sali rozpraw

Post autor: Ruta »

Witaj na forum :)
Pan Jezus chce uzdrowić każde sakramentalne małżeństwo. Twoje też.

Rozumiem, że możesz się czuć skonsternowany, gdy żona twierdzi, że Pan Jezus każe się jej rozwodzić... Przypomniała mi się historia o kleryku, któremu zjawiała się Matka Boża, mówiąc, by się nie uczył, nie oddawał modłom, ani dyscyplinie. Słyszałam też o mężczyznach, którym (według ich mniemania) Bóg zsyłał z nieba kochankę w formie anioła w ludzkiej postaci, jako nagrodę za to co wycierpieli u boku sakramentalnej żony. Którą to małżonkę wraz z przychówkiem, oczywiście powołując się na Wolę Bożą, "musieli" opuścić.
Przy rozeznawaniu jest taka podstawowa reguła: jeśli coś jest niezgodne z przykazaniami lub Ewangelią, nie jest z Boga, nawet gdy objawia to Anioł. Często sami sobie projektujemy Bożą Wolę, taką jaką nam wygodnie. Za błądzących warto się modlić, choćby o Światło Ducha Świętego.

Jak ty stoisz z wiarą i relacją z Bogiem? Im będziesz bliżej, tym pewniej i spokojniej przeprowadzisz siebie i swoją rodzinę przez ten kryzys.

Przeczytałam uważnie twój post. Oczami kobiety widzę to tak:

1. Piszesz o tłumieniu frustracji. Nie wiem na ile udawało ci się ją tłumić, a na ile jednak znajdowała ujście. Gdy mój mąż tłumił frustrację, w moim odbiorze doznawałam z jego strony agresji. Mąż był w tych sytuacjach pewien, że się hamuje. No i się hamował... zapewne w jego oczach sukcesem w panowaniu nad sobą było to, że mnie nie wyrzucił oknem, chociaż miał ochotę...

2. Co obiecywałeś żonie w formie niespełnionych obiecanek? Nie chodzi o to, żebyś pisał, tylko raczej o refleksję własną. Część kluczy do waszego kryzysu może być w tym obszarze.

Ostatnia uwaga. To co obecnie jest określane u mężczyzn jako rys narcystyczny, albo niedojrzałość emocjonalna, trudność w tworzeniu relacji, oziębłość emocjonalna, tłumienie frustracji, wycofanie, izolacja, brak współpracy, bywa opisem innych trudności. Uwikłania w pornografię. To bardzo niszczące dla relacji małżeńskiej. W praktyce pornografia, nawet w umiarkowanych dawkach, czyni mężczyznę niezdolnym do tworzenia relacji z z żoną, ani intymnej, ani emocjonalnej, ani nawet do współpracy i współodpowiedzialności.

Nie twierdzę, że to twój problem i problem twojego małżenstwa, ale ponieważ jest on powszechny, a zarazem marginalizowany, wspominam.

Jeśli chodzi o sąd - nie do końca chodzi o to, by walczyć o nieudzielenie rozwodu przez sąd. Tak małżenstwa nie uzdrowisz. W sądzie łatwo można wygrać sprawę, a przegrać relację. Wystarczy spokojna niezgoda z na rozwód. Napiszę więcej o tym potem.
nałóg
Posty: 3318
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Prośba o świadectwa z sali rozpraw

Post autor: nałóg »

Mateusz pisze: 04 sie 2022, 5:31 Moja depresja sporo wyjaśnia na przestrzeni ostatnich 10 lat naszego małżeństwa, a mimo to żona prze do rozwodu. Smutne jest to, że jak jej o tym powiedziałem to nie zapytała " jak się czujesz ?"
i poczułeś się skrzywdzony? zlekceważony?
Mateusz pisze: 04 sie 2022, 5:31 Tylko pierwsze słowa:
"Ja nie jestem winna Twojej depresji. Ja tylko poniosłam jej konsekwencje."
winna to pewnie nie jest choć mogła w jakiś tam sposób "pomóc" tej depresji, a konsekwencje to oczywiste :ponosi je cała rodzina "depresanta".
Znasz Modlitwę o Pogodę Ducha? Możw wykorzystasz ją do przemedytowania swojego aktualnego stanu?

O Boże, użycz mi pogody ducha,
abym godził się z tym,
czego nie mogę zmienić,
odwagi, abym zmieniał to,
co mogę zmienić,
i mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego.


PD
Mateusz
Posty: 22
Rejestracja: 15 lip 2022, 14:44
Płeć: Mężczyzna

Re: Prośba o świadectwa z sali rozpraw

Post autor: Mateusz »

Oczywiście, że nie zamierzam walczyć na sali rozpraw, chodzi o to że już samo niedogadanie się przed pierwszą rozprawą żona traktuje jako walkę.
Ja widzę to tak, że po prostu odniosę się do zarzutów żony w odpowiedzi, Odpowiem, że widzę szansę na naprawę, nasi bliscy znajomi też twierdzą, że taki konflikt nadaje się na terapię a nie na rozwód. I tyle mojej walki. Co zdecyduje sąd przyjmę. Dzieci będą przy matce, alimenty płacił będę jeśli dojdzie do rozwodu.
Ciężko mi nawet przeżywać to co już zaszło i minęło. 2lata temu byliśmy na paru wizytach u psychologa, nie była to terapia tylko raczej coaching, ja wtedy sporo przerobiłem o związkach, Oczywiście poczucie winy, że skrzywdziłem ukochaną osobę sprawiło, że przyjąłem cała winę na siebie. I to ja znów byłem na cenzurowanym, żona ani trochę nie chciała przyjąć wtedy, że to dwie strony przyczyniają się do rozkladu. Nie mówię, że winy jest po równo. Ale np oskarżanie o przemoc ekonomiczna bo nie mieliśmy wspólnego konta, kiedy prawie cała pensję przelewałem na jej konto wydaje się niedojrzałe. Zachęcałem do podjęcia pracy, wspieralem jak zaczęła szkolenia, kupowalismy potrzebny sprzęt do jej działalności gospodarczej ...

jak popełniła dosyc poważny błąd z całych sił pomagałem jej to odkręcić na koniec powiedziała, że to bez znaczenia, bo nie potrzymałem jej wtedy za rękę. Czyli całkowicie przekreśla mój sposób wyrażenia troski o nią, bo nie potrzymałem za rękę. Wyjaśnienie tego, że faceci lubią działać żeby okazać troskę, uratować swoją kobietę z opałów było bez znaczenia, nie zmazywalo to mojej winy z powodu braku potrzymania za rękę.
Analogiczne sytytuacje były w wielu momentach i w żonie rosło poczucie braku wsparcia i troski. Dodam, że były przytulenia, ale nie tak często jak żona oczekiwała. Stereotypowa rozbieżność w oczekiwaniach.

ehh znów się wkręcam oczywiste jest, że ja widzę to po swojemu, żona po swojemu a tak naprawdę jest trzecia prawda złożona z tych dwóch naszych. Nie ma sensu tu więcej pisać co było, jak było, bo to będzie jednostronne.

Co do mojej relacji z Bogiem, to dojrzewam nieustannie. początek kryzysu przybliżył mnie do Boga,
szczególnie poprzez duchowość benedyktyńską z Tyńca, świetne nauki na YT. Otwierają oczy na sens naszego życia. Też ciężko jej było zakceptować, że nie podzielam jej fascynacji księdzem Chmielewskim, jej książek o prywatnych objawieniach poza nurtem, książek o Aniołach i innych cudownych objawieniach.

Jak walczyć bez walki o naszą rodzinę, kiedy żona już mówi, że małżeństwa nigdy nie było dlatego Pan Bóg nie błogosławi i czuje się usprawiedliwiona dążeniem do cywilnego rozwodu, bo to jest warunek konieczny w Sądzie Biskupim.
Staram się najdelikatniej jak mogę, tak żeby żona mogła się z honorem wycofać ze swoich decyzji, nawet jakby miało dojść do rozwodu. Daję delikatnie znać, że ciągle furtka jest otwarta.
Proszę o pomysły jak walczyć bez walki i jak dać świadectwo w sądzie.
Mateusz
Posty: 22
Rejestracja: 15 lip 2022, 14:44
Płeć: Mężczyzna

Re: Prośba o świadectwa z sali rozpraw

Post autor: Mateusz »

Dodam również że Wasze / już nasze forum przekopałem dawno temu.

Sefie zauważyłem wspólne rzeczy już dawno i w końcu odważyłem się napisać, ale jak widać trudno tak zwięźle i na temat. Polecanych tutaj Książek już trochę przeczytałem, audycje Nocne światła i Państwo Janowscy, ks. Pawlukiewicz, P. Pulikowski, O. Szustak, Tyniec.
Brak znajomości i umiejętności wdrażania "Języków miłości " każdy z nas oczekiwał, że druga strona zrozumie nasz. Dodatkowo przeczytać jedno ale wdrożyć mimo szczerych chęci trudno.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o świadectwa z sali rozpraw

Post autor: Ruta »

Mateuszu,
Zaczęłabym od rozmowy w sądzie biskupim. Sąd biskupi nie ma prawa wymagać rozwodu cywilnego jako warunku zbadania wniosku o stwierdzenie nieważności małżeństwa. Żadne przepis kanoniczny takiego wymogu nie stawia. A wymóg rozwodu rozbijawięź małżonków. A kazde małżenstwo sakramentalne cieszy się w Kościele domniemaniem ważności. Nikt nie ma prawa nakłaniać małżonków do rozwodu.

W tej kwestii wielokrotnie wypowiadał się Ksiądz Marek Dziewiecki. Mówił, też że można w takich razach zwracać się o pomoc i interwencję. Myślę, że warto się z nim w tej sprawie skontaktować z prośbą o pomoc.

Co do obrony małżenstwa w sądzie, po trzech latach mojego własnego procesu, sądzę, że najlepsze rozwiązanie to ograniczyć się do dania świadectwa. W pewnym momencie pomyślałam, że warto byśmy nie wyszli z mężem z sądu bardziej poranieni, niż do niego weszliśmy. I to się udało. W sali sadowej również obowiązuje przysięga, nie tylko miłości i wierności, ale i lojalności. Jednym z największych zranień jakie się dzieją w procesie jest naruszanie zaufania, ujawnianie publicznie prywatnych spraw, tajemnic.

Mój mąż jak nie zgodziłam się na rozwód wściekł się i przez dość dlugi czas próbował na mnie zgodę wymusić. Niezbyt milymi metodami. Przestał, gdy moja postawa niezgody się umocniła i stała się jednoznaczna, skończyły się moje wewnętrzne wahania.

Fajnie, że twoja żona słucha księdza Chmielewskiego. Może postaraj się o zorganizowanie dla ciebie spotkania z nim? Zona ci pozazdrości ;) Ksiądz jest jednym z bardziej gorących obrońców małżeństw sakramentalnych. I daje bardzo piękne świadectwa. Aż dziwne, że twoja żona tego nie wyłapała.
Jeśli żona słucha niezatwierdzonych przez Kościół objawień, może to powodować wiele teudnosci duchowych, z popadaniem w herezję włącznie. Warto za zonę się systematycznie modlić i codziennie zawierzać ją Maryi. Aspekty duchowe są w kryzysie ważne.

Jeśli chodzi o brak wspólnego konta i przelewanie żonie "prawie całej pensji", rozumiem rozżalenie twojej żony. W pewnych warunkach takie zachowanie spełnia kryteria przemocy ekonomicznej. Głównie w sytuacji, gdy mąż ma wtedy budżet na własne potrzeby, a żona z tego co "dostaje" ma za zadanie utrzymać dom, ale własnego budżetu równego budżetowi męża nie ma. Podobnie w sytuacji, gdy mąż ukrywa w ten sposób przed żoną część zarobków lub nie konsultuje z żoną sposobu wydatkowania części wspólnych pieniędzy. Także gdy kwota przekazywana żonie nie wystarcza na wszystkie niezbędne potrzeby i nie ma rozmowy o tej sytuacji, współpracy przy ewentualnych zmianach, a jest za to - poradź sobie, ja daję ile mogę.

W pozostalych przypadkach (gdy zona ma taki sam budżet, pieniędzy wystarcza na utrzymanie, a mąz nie zataja zarobków) przelewanie żonie tylko częsci pieniędzy i brak wspólnego konta i tak stanowią naruszenie przysięgi małzenskiej. I jak najbardziej taka postawa męza, gdy zachowuje część zarobków "dla siebie" jest wyrazem niedojrzałości.

Co nie oznacza, że małżenstwo nie jest ważne. Niedojrzałość to cecha każdego z nas, kazdy ma problemy. Niedojrzałość wcale nie jest tym samym co niedojrzałość do małżenstwa. Nie ma ludzi w pelni dojrzalych. Uczymy się całe życie. Jak ktoś podjął życie małżeńskie, to znaczy, że zrozumiał przysięgę i był zdolny do jej wypełniania. Przynajmniej w czasie składania przysięgi. A tylko ten moment ma znaczenie.

Rozpisalam się, bo na takich sprawach jak ta z finansami w małżeństwie "przylapuje" się małżonków, a potem insunuuje, że nie jest ono ważne. Nie jest to eleganckie zachowanie, odmawiac zonie wspólności majątkowej i wydzielać sobie własny budżet samowolną decyzją mimo protestów żony i oskarzanie jej o niedojrzałość, ale w mojej skromnej ocenie, nie jest ono powodem do uznania, że małżenstwo nie było ważnie zawarte.

Do przemyślenia: czemu nie miałeś ochoty na wspólne konto, no i z jakiego powodu bagatelizowałeś zgłoszenia żony w tym temacie?

I ostatnia uwaga. Nie jest tak, że prawda jest wypadkową twojego punktu widzenia i punktu widzenia żony. Prawda to prawda. Jest zawsze tam gdzie jest. I warto tą prawdę, także o tym co w małżenstwie jest normą a co jej brakiem i niedojrzałością poznawać. Sporo ciekawych rzeczy odkryłam szukając prawdy.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o świadectwa z sali rozpraw

Post autor: Caliope »

Witaj Mateuszu, z jakiej rodziny pochodzisz ty i żona? podobnie jak u mnie jest problem z komunikacją, z przekraczaniem granic. My oboje jesteśmy DDA, ja jestem w terapii, mąż był chwilę, ale zrezygnował.
Sefie
Posty: 630
Rejestracja: 23 paź 2021, 23:01
Płeć: Mężczyzna

Re: Prośba o świadectwa z sali rozpraw

Post autor: Sefie »

Mateusz pisze: 04 sie 2022, 22:55 Sefie zauważyłem wspólne rzeczy już dawno i w końcu odważyłem się napisać, ale jak widać trudno tak zwięźle i na temat.
Z każdym kolejnym postem (włączając te dzisiejsze) zauważam, że nasze żony są siostrami bliźniaczkami. Nie chcę pisać za dużo z uwagi na publiczne forum, jak coś zapraszam na priv.

Dobrze, że się rozwijasz i czytasz lektury. Pomagają zauważyć to co się samemu nawaliło i co nawaliła druga strona.

Z mojego doświadczenia powiem Ci, że za dużo nie zrobisz. Kwestia priorytetów w życiu, dojrzałości bądź też naiwności ale to trzeba samemu chcieć coś z sobą zrobić a jak ktoś nie chce to nie zmusisz a i pokazywanie i uświadamianie, przypisywane jest pod agresję i obrażanie.

W przypadku mojej żony nie stwierdziłem kowalskiego tylko skrajne niedojrzałą postawę małżeńską i nierealne oczekiwania od życia. Kowalski może był ale się zmył, może dobrze żona gra i nie widać. Nie zauważyłem przed odejściem symptomów, nie zauważyłem po odejściu i piszę to z perspektywy czasu, nie na gorąco jak kiedyś. Bo łatwo jest przypisywać wkład w problemy małżeńskie osobom trzecim a nie sobie czy małżonce. Ale jak to w życiu, pewne konie też przegrywają. Zastanów się czy u Ciebie ktoś trzeci nie wchodzi w grę.

To co działa w moim przypadku to podbijanie dna, coś tam widać, jeszcze nie całkiem ale konsekwencje żona zaczyna powoli dostrzegać ale to nie moje dno, ja tylko robię swoje :)
Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie.
Jan Paweł II
Niesakramentalny3
Posty: 237
Rejestracja: 18 mar 2022, 23:38
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Prośba o świadectwa z sali rozpraw

Post autor: Niesakramentalny3 »

Mateusz pisze: 01 sie 2022, 21:06 (...) Już przechodzę do sedna, czy ktoś podzieli się jak wyglądała sprawa w sądzie podczas rozwodu? Czy udało się zawalczyć i sąd nie udzielił rozwodu? (...)
Cześć Mateusz,

U mnie sytuacja jest inna, po pierwsze dlatego, że nie miałem małżeństwa sakramentalnego - po drugie, żem heretyk.

Ale pytasz jak wyglądała sprawa - to odpowiadam. Z mojego punktu widzenia - dobrze - sprawnie, szybko, rzeczowo.
Jedynie musiałem poczekać na nią 13 miesięcy od złożenia pozwu, bo to akurat środek tego chaosu covidowego był...

Sprawa poszła gładko i sprawnie - miałem przygotowany plan wychowawczy odnośnie dzieci - opieka 50% na 50% - całość trwała 15 max 20 minut. Co zmienił ten papier? U mnie akurat w sumie niewiele - dlatego nie myśl o tym może teraz.

Istotniejsza jest faktyczny stan relacji między dwojgiem - niż owo papierowe "potwierdzenie".
Faktyczna separacja fizyczna (wyprowadzka którejś ze stron) - a nie decyzja jakiegoś urzędnika.
Mateusz
Posty: 22
Rejestracja: 15 lip 2022, 14:44
Płeć: Mężczyzna

Re: Prośba o świadectwa z sali rozpraw

Post autor: Mateusz »

Hej,
Ciężko jednak przekazać słowo pisanym coa się na myśli i być zorozmianym.
Co do konta to nigdy żona nie zgłaszała potrzeby wspólnego od zawsze mieliśmy swoje oddzielne, wspólne mieliśmy "firmowe " firmę zamknęliśmy i zostały nam prywatne.
Nie zostawiałem sobie swoich "prywatnych " pieniędzy. przez kilka lat od zamknięcia firmy ja zarabiałem na rodzinę, tyle tylko, że wystarczało nam na styk, to co zostawiałem sobie potrzebne było na zakupy rodzinne spożywcze codzienne i cotygodniowe, bo w większości były na mojej głowie. Żona dokładnie wiedziała ile zarabiam, ile już jej przesłałem. Nigdy nie było problemu z przesyłaniem, rozliczaniem żony, nie zatajalem dochodów, to nie było" wydzielanie ", po prostu taki sposób utrwalił się w naszym małżeństwie, gdyby żona wtedy powiedziała o wspólnym koncie nie byłoby problemu z mojej strony. Wyskoczyła z tym teraz jako jeden z powodów rozwodu i potwierdzenie, że nigdy nie mieliśmy więzi.
Nie było z mojej strony uciekania w hobby, siłownię, kochanek, imprezowania, alkoholu, pornografii, wychodzenia z kumplami. Pracowałem od rana ,wstawałem o 4:30 a słyszałem o żony, że po powrocie "zasypiam" na kanapie.
A prawda jest taka, że po powrocie z pracy po drodze robiłem zakupy obiadowe, gotowanie obiadu, w tym czasie żona po dzieci do przedszkola, powrót i ja podaje obiad. Żona ogarnia naczynia po obiedzie.
Zdazala się szybka drzemka z mojej strony w tym czasie, ale to nie było regularnie.

Oczywiście zgadzam się, ze stwierdzeniem, że prawda leży dokladnie tam gdzie leży a nie po środku.
DDA nie jesteśmy, ale wzorce rodzinne mieliśmy bardzo różne i początekiem małżeństwa było docieranie się czyje są lepsze.

Zwracam się do kobiet z pytaniem czy rzeczywiście trudno jest podjąć pracę po odwiezieniu dzieci do przedszkola?
Dodam, że jestem ogarnięty z gotowaniem, praniem, zmywarką, odkurzaczem. Nigdy nie "kazałem " żonie sprzątać i dbać nadmiernie o dom. Z gotowaniem i sprzątaniem mieliśmy wypracowane reguły. Gdyby się okazało, że w związku z pracą żony trzeba przeprogramować rutynę małżeńską to nie było by problemu z mojej strony. Dodam, że oczywiście mniej robiłem z racji teg, że pracowałem zawodowo, byłyteż nadgodziny. Żona po zawiezieniu dzieci nieustannie dbała o dom, w moich oczach wręcz obsesyjnie i niepotrzebnie, zamiast energię poświęcić na szukanie pracy nawet na pół etatu.. lubiła porównywać mnie do innych jak to mężowie okazują uczucia swoim żonom przez dotyk natomiast nie widziała jak w innych małżeństwach żony pracują i że tak znajome małżeństwa organizują sobie życie z małymi dziećmi żeby oboje mogli pracować, bo ciężko wyżyć z 1 pensji. Żona ogłosiła, że w weekendy musi odsypiać do 9 poranne swoje wstawanie o 7 w tygodniu i to miała. To była świętość ta rutyna, przypomnę że ja wstawałem o 4:30 a weekendy rano, bo ogarniałem nasze dzieci tak żeby żona mogła odespać. Twierdziła, że ja to nie potrzebuję snu tyle ile ona zresztą jestem mężczyzną. A potem wypominala mi popołudniowe moje drzemki które nie były reguła. Jak się takim podejściem nie frustrować. Żona widziała w większości zle rzeczy we mnie i to takie bzdety, a to słuchawka z prysznica źle odwieszona po myciu dzieci, a to naczynia w zmywarce źle ułożyłem, pranie dziwnie segreguje, ciuchy niewłaściwą stroną wkładam na półkę, piekłem w weekendy z rana jakieś wypieki dla rodziny chleb albo bułeczki " na śniadanie dzieciaki za tym przepadały. Było to z rana kiedy żona spala a dzieci już się budziły.
Bylo to widziane przez żonę tak "ty zawsze masz czas na swoją pasję a ja czasu na nic nie mam" , przygotowywałem czasami kolację niespodzianki dla żony to potrafiła zauważyć że "z jakąś taka skrzywioną miną podałeś ",
często ścierała blat kuchenny nawet jak przed chwilą zrobiłem to ja, to potrafiła ręką przejechać żeby sprawdzić czy aby czasem nie ma jeszcze jakichś okruszków...
W święta pouczała młodsza siostrę(30 letnią), że źle układa naczynia w zmywarce tak, że pokłóciły się na kilka miesięcy.
Mógłbym jeszcze wypisać ,ale już popadam w groteskę i byciem pretensjonalnym, nie wypada mężczyźnie się tak użalać, napisałem powyższe żeby nakreślić kontekst i problem.
Dopiero teraz to wiem że moja depresja sprawiła, że byłem smutny, już nie mogła patrzeć na moją twarz. potrafiła mnie przedrzeźniać i mówić, że przeze mnie jej się udziela, że ja ją zmieniłem w gnusna i kłótliwa osobę. Że nie byłem decyzyjny, że olewałem, a ja nie chciałem się kłócić, bo gdy stawiałem na swoje, żona odbierała to jako deprecjację jej i nie liczenie się z jej zdaniem.
Taki podwójny standard stosowała: to jak ja się zachowuje to wypływa z mojego złego wnętrza a to jak żona to czynniki zewnętrzne mają na nią wpływ np moje zachowanie.
Do sądu Biskupiego idzie z tezą, że to ja miałem niedojrzałość do zawarcia związku małżeńskiego oraz myślę, że depresja będzie powodem/dowodem jako zaburzenie psychiczne. Jak napisałem żonie że lekarza zdiagnozował przewlekłą depresję to jej pierwsze pytanie było "od kiedy to masz?" I potem "może masz to od zawsze ?" I kolejne " to nie przeze mnie ja masz, ja byłam jej ofiarą " choć ani razu tak nie powiedziałem.
Mateusz
Posty: 22
Rejestracja: 15 lip 2022, 14:44
Płeć: Mężczyzna

Re: Prośba o świadectwa z sali rozpraw

Post autor: Mateusz »

Co do księdza Chmielewskiego już go żona nie słucha, zmieniła na inną grupę z YT a tam często różańcowe rozważania na temat uwolnienia się z toksycznych relacji, na ukochaniu najpierw siebie potem bliźniego stąd poczucie żony,że Bóg za nią stoi. Myślę, że sporo cech żony odnajduję w tej audycji
https://youtu.be/nvRNAwHMiZ0
Mateusz
Posty: 22
Rejestracja: 15 lip 2022, 14:44
Płeć: Mężczyzna

Re: Prośba o świadectwa z sali rozpraw

Post autor: Mateusz »

Mam trochę wstyd, że tak roztrząsam tutaj sprawy bardzo osobiste, ale widzę po innych postach, że potraficie dużo wyłapać i czasem napisać coś wprost i dosadnie do zastanowienia dla tej narzekającej strony:) to jest bardzo cenne . Ja np mam świadomość że jest różnica między tymi jak ja odbierałem moją żonę a jakie były jej intencje i zke się zrozumieliśmy, ale czasem okopię się w swoich przekonaniach o drugiej osobie i trudno te oceny z głowy wyrzucić. Dlatego mówię i pisze o żonie i podkreślam - tak ja to widziałem, ale czy słusznie tego nie wiem.
Dlatego tak bardzo chciałbym z żoną pójść na prawdziwą terapię, gdzie moglibyśmy wiele rzeczy sobie wyjaśnić. Żona na to " nie pójdziemy bo TY się niegdy już nie zmienisz jesteś toksyczny, nie nadajesz się po prostu na bycie w związku, na bycie mężem"

Swoją terapię związaną z depresją podejmę w najbliższym czasie
ODPOWIEDZ