Obojętność i różnica zdań co do podstawowych faktów

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Lawendowa
Posty: 7662
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:44
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Obojętność i różnica zdań co do podstawowych faktów

Post autor: Lawendowa »

In_the_fog pisze: 23 sie 2022, 16:02k
Witam, moje problemy mogą się wydać Wam błahe, czytałam inne wątki i wiem, że niektóre małżeństwa mają poważne problemy związane ze zdradą czy przemocą, a może moje problemy są rozdmuchane, dlatego długo się zastanawiałam, czy tu napisać. Dodam również, że jestem w ciąży, więc może kwestie hormonalne wpływają na moją perspektywę. Ale do rzeczy.
Wasze problemy nie są błahe. Ciąża często jest katalizatorem i soczewką powiększającą wszelkich problemów, które w innych okolicznościach łatwiej jest zbagatelizować, zamieść pod dywan, albo "odłożyć" na półkę pt "jeszcze nie jest tak źle".
Nie zgadzamy się do podstawowych spraw, nawet nie śpimy razem (w jednym łóżku) jak normalne małżeństwo.
To typowe nie jest i raczej nie służy scalaniu, a oddalaniu się małżonków. Dałabyś radę przybliżyć powody takiej sytuacji ?
Życie seksualne u nas również prawie nie istnieje. Pomimo to mąż już planuje trzecie dziecko. Zawsze marzyliśmy o trójce dzieci, ale z powodów zdrowotnych plany te niestety uległy znacznym zmianom. Teraz jednak kiedy maż mi oświadczył o tym, że chciałby mieć kolejne dziecko, coś pękło we mnie, bo nasze pożycie małżenskie i tak prawie nie istnieje, a ja poczułam się jak chodzący inkubator.
Moim zdaniem nie jest to dobry kierunek, dziecko nie powinno być plastrem na problemy małżeńskie. Trudne emocje przenoszą się na dzieci i nie warto fundować im tego od poczęcia. Warto najpierw rozwiązać problemy komunikacyjno-kryzysowe i dopiero w bezpiecznych warunkach wspólnie decydować o ewentualnym kolejnym dziecku.
Inna rzecz, że proponowanie kobiecie będącej aktualnie w ciąży (znoszonej różnie, albo całkiem źle) kolejnej ciąży zanim jeszcze dziecko się urodziło, może najlepszemu małżeństwu nie wyjść na dobre ;) Pamiętam swój stan i taka propozycja wykrzesałaby furię w mojej ówczesnej bezsile na tyle, że "Chcesz kolejne??? Urodź sobie sam !" byłoby najlżejszą reakcją :mrgreen: Po czym niedługo po urodzeniu dziecka i jakimkolwiek dojściu do siebie, nie miałabym nic przeciwko kolejnemu.
To samo jest z różnymi jego dziwnymi zachowaniami i nawykami żywieniowymi (mąż jest, jak podejrzewam, ortorektykiem, zakres produktów, jakie akceptuje, jest bardzo skromny, naprawdę ciężko jest w tygodniu skomponować taki zestaw posiłków który by mu odpowiadał, to jest jak rozwiązywanie jakiegoś sudoku) czy innymi, zawsze znajdzie wyszukaną argumentację na to, dlaczego jego zwyczaj jest ok, a ja się czepiam nie wiadomo czego. I tak zawsze wychodzi na jego, zawsze mnie przegada, zawsze tak wykręci kota ogonem że to ja jestem dziwna, że w ogóle mi takie coś przeszkadza. I zawsze wszystko pozostaje tak jak było, a ja dalej czuję się nie tak. Skoro rozmowy nie pomagają, on ma inne zdanie, ja inne, na dodatek mam już mętlik w głowie, czy ja jestem na pewno normalna, czy naprawdę oczekuję nie wiadomo jakich cudów, już nie wiem, co mam robić, jak się dowiedzieć, czy moje zdanie jest słuszne czy rzeczywiście jakoś dziwnie widzę sprawy. Nie ufam już nawet własnemu rozsądkowi.
Rozumiem, że nie chcesz o szczegółach rozpisywać się na Forum i słusznie o tyle, że zbyt charakterystyczne dane mogą zagrozić Waszej anonimowości, natomiast brak bliższych informacji ogranicza z kolei forumowiczom możliwości przyjrzenia się temu. Warto jednak zasięgnąć porady jakiegoś dobrego psychologa, który umie ocenić obiektywnie te zachowania męża, bo etap gdy Ty zastanawiasz się, czy jesteś normalna, jest już mocnym sygnałem alarmowym. Tam jednocześnie zachowasz anonimowość, ale i uzyskasz pomoc i merytoryczne informację.
Oczywiście warto też wybrać się do któregoś z naszych sycharowskich Ognisk, tam znajdziesz wsparcie i zrozumienie.

A z rzeczy podstawowych to warto przyjrzeć się relacjom z Bogiem. Czy i gdzie jest miejsce Boga w moim życiu, bo może od uporządkowania tej relacji trzeba by zacząć.
Kolejnym polem są Wasze rodziny pierwotne, bo często małżonkowie pochodzą z tak różnych rodzin i są tak ukształtowani przez nie, że zderzenie tych dwu światów rodzi napięcia i ogromne trudności od samego początku, a czasami wychodzi to dopiero po czasie.

Dbaj o siebie i maleństwo i pozwól sobie na to by być zaopiekowaną. To piękny czas i warto zrobić co się da by przejść ten etap jak najspokojniej, bo to procentuje po urodzeniu dziecka.
"Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę..."
In_the_fog
Posty: 15
Rejestracja: 22 sie 2022, 16:31
Płeć: Kobieta

Re: Obojętność i różnica zdań co do podstawowych faktów

Post autor: In_the_fog »

Hej, staram się być z forum na bieżąco, ale niestety mam dłuższą chwilę by odpisać dopiero teraz :(
To typowe nie jest i raczej nie służy scalaniu, a oddalaniu się małżonków. Dałabyś radę przybliżyć powody takiej sytuacji ?
Nie wiem, on twierdzi, że mu niewygodnie.
Moim zdaniem nie jest to dobry kierunek, dziecko nie powinno być plastrem na problemy małżeńskie. Trudne emocje przenoszą się na dzieci i nie warto fundować im tego od poczęcia. Warto najpierw rozwiązać problemy komunikacyjno-kryzysowe i dopiero w bezpiecznych warunkach wspólnie decydować o ewentualnym kolejnym dziecku.
Też tak uważamy, tylko, że mąż uważa, że nie mamy żadnego problemu w małżeństwie :( nadal też nie przeczytał nawet tej książki "5 języków miłości", ale może trochę sam fakt, że coś takiego kupiłam dał mu do myślenia, bo zauważyłam pewne zmiany z jego strony, np. zamówił dla nas większe łóżko, ciekawa jestem czy jak już to łóżko będzie, to będziemy w końcu spać razem czy nie.

Z książek o związkach zaczęłam teraz czytać "Dlaczego mężczyźni kochają zołzy". To książka świecka i naszpikowana mocno amerykańskim humorem, który dla wielu czytelników z naszego kręgu kulturowego może być niestrawny (ja nie przepadam za humorem amerykańskim prawie tak bardzo jak za francuskim, za to lubię brytyjski), ale tak naprawdę widzę, że ta książka promuje coś pomiędzy listą Zerty a tym, co proponuje "5 języków miłości".

Oczywiście warto też wybrać się do któregoś z naszych sycharowskich Ognisk, tam znajdziesz wsparcie i zrozumienie.
Chciałabym, niestety teraz mam ograniczoną mobilność :( poszukam może czegoś online, może tego psychologa, by mógł jakoś obiektywnie na to spojrzeć.
A z rzeczy podstawowych to warto przyjrzeć się relacjom z Bogiem. Czy i gdzie jest miejsce Boga w moim życiu, bo może od uporządkowania tej relacji trzeba by zacząć.
U nas wszystko jest nie tak, więc i tu nie jest za dobrze :( mąż ma setki argumentów, by nie praktykować, choć ma takie pojedyncze zrywy do tego np. po naszym ślubie, chrzcinach dziecka itd. ale to zawsze krótko trwa. Jednak myślę, że jest bardzo wrażliwy na natchnienia Ducha Świętego, bo w jedyny dzień w tym roku, kiedy mnie zadziwił tym, że powiedział, że idziemy wszyscy razem do kościoła (wcześniej gdy dziecko było małe chodziliśmy osobno - na inne godziny) i że poczuł, że tak nie można dalej byle jak żyć, że trzeba wrócić do praktyki naszej wiary - było to na Zesłanie Ducha Świętego. Ale potem znowu wszystko wróciło w stare koleiny, ja też niestety zniechęciłam się i opuściłam w praktykowaniu wiary i tak to u nas jest :/ uff wygadałam się chociaż.
In_the_fog
Posty: 15
Rejestracja: 22 sie 2022, 16:31
Płeć: Kobieta

Re: Obojętność i różnica zdań co do podstawowych faktów

Post autor: In_the_fog »

Czy celowe działanie w kierunku wygaszenia związku poprzez udanie się na emigrację wewnętrzną to grzech? Chcę mieć dobre relacje z mężem ze względu na nasze dzieci, ale nie chcę się już dłużej oszukiwać, że to jest jakiś "związek". Czuję się źle w tej atrapie związku. Chcę stanąć w prawdzie - że NAS już od dawna nie ma i nie będzie. Nie chcę nigdy żadnych innych mężczyzn, chcę żyć w czystości i mieć spokój w tym temacie, ale ciągle mnie dręczą wyrzuty sumienia, tak jakby to coś w rodzaju dezercji czy chowania głowy w piasek. Ale ja nie mam, nie mam, nie mam nawet cienia sił ani motywacji do tego "związku", nie chcę dłużej żyć w zakłamaniu i frustracji.
Zwyklaosoba
Posty: 477
Rejestracja: 22 gru 2020, 11:47
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Obojętność i różnica zdań co do podstawowych faktów

Post autor: Zwyklaosoba »

A co jeśli mąż się zmieni ?
Monti
Posty: 1260
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Obojętność i różnica zdań co do podstawowych faktów

Post autor: Monti »

In_the_fog pisze: 06 gru 2022, 14:01 Czy celowe działanie w kierunku wygaszenia związku poprzez udanie się na emigrację wewnętrzną to grzech?
Na tak postawione pytanie musisz odpowiedzieć sobie sama we własnym sumieniu.
Uważam, że małżeństwo nie jest celem samym w sobie i jeśli dzieje Ci się krzywda, masz prawo (a wręcz obowiązek) się bronić i odseparować.
Jeśli natomiast trudności są do przezwyciężenia, warto je przezwyciężać.
Byłbym też daleki od używania wielkiego kwantyfikatora typu: nigdy, zawsze. Lepiej mówić o tym, co przeżywasz tu i teraz.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
In_the_fog
Posty: 15
Rejestracja: 22 sie 2022, 16:31
Płeć: Kobieta

Re: Obojętność i różnica zdań co do podstawowych faktów

Post autor: In_the_fog »

Mąż nie zmieni się, już od lat jest wciąż to samo mimo niezliczonych rozmów itd. Tylko w koło Macieju to samo i to samo i to samo. Mam po prostu dość. On doskonale zna moje stanowisko, pomimo tego nie chce lub nie potrafi zmienić tych elementów, które mi tak bardzo przeszkadzają. Zresztą, czy ja mam jakiekolwiek prawo oczekiwać od kogoś, by się zmienił? "Kochaj albo rzuć". Ludzie się nie zmieniają. Nie dzieje mi się krzywda, ale po prostu nie toleruję nagromadzenia tych konkretnych cech, zachowań oraz zwyczajów tego człowieka. Po prostu nie po drodze mi z nim kompletnie. Sama nie jestem ideałem, przecież nikt mnie nie zmuszał do tego związku, jednak byłam młoda i naiwna, uwierzyłam w te różne "głupie mądrości", że trzeba się dotrzeć, że nie można wybrzydzać,że trzeba mieć tą tolerancję, że przecież biorę człowieka z jego wadami i zaletami. Dodatkowo początkowo relacja jest świeża i człowiek wszystko inaczej widzi, bardziej zachwyca się zaletami a wady nie były dla mnie tak rażące. Nie mieszkaliśmy przecież nawet razem, więc jak niby miałam tego człowieka sprawdzić. Poza tym Kościół też promuje te wartości, by nie mieszkać razem przed ślubem itd. A dopiero we wspólnym życiu razem się zorientowałam, że to nie dla mnie, absolutnie nie! Ale już za późno, już sakrament i klamka zapadła.
Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Obojętność i różnica zdań co do podstawowych faktów

Post autor: Firekeeper »

Mnie i mojego męża łączą sakrament, dzieci i kredyt 😂 Reszta nas dzieli. Mamy różne temperamenty, zainteresowania, podejście. No totalnie jest z innej planety. Nie raz tak na niego patrzę i sobie myślę, na co mi to było?! Zachciało mi się ślubu w wieku 20 lat i trójki dzieci. Zamiast teraz dopiero jak moje przyjaciółki wyjść za mąż za księcia z bajki i zajść w ciążę jak już jestem ustawiona życiowo, zwiedziłam pół świata i wyszalałam się. Ale jest jak jest. Męża znam na wylot, a czasem potrafi mnie zaskoczyć. Też się frustrowałam, próbowałam go zmienić, dopasować.
Waląc głową w mur. Zamiast tego po latach w końcu zaakceptowałam. A skupiłam się na sobie. Na tym co lubię, co mnie interesuje. Zmieniając siebie, jest szansa, że druga osoba pod wpływem naszej zmiany również się zmieni. A jeśli się nie zmieni to nasza perspektywa ulegnie zmianie. Ja staram się dostrzegać zalety męża i im poświęcić uwagę. Podobnie jak z moimi dziećmi autystycznymi. Głównie uwagę poświęca się mocnym stronom dziecka i wzmacniając je pozytywnie jest szansa na stopniowe eliminowanie trudności. Spróbuj wymienić mocne strony męża i trudności jakie Ci sprawia. Może patrząc na ten bilans nasunie Ci się jakieś rozwiązanie. Czasem niewiele trzeba.
In_the_fog
Posty: 15
Rejestracja: 22 sie 2022, 16:31
Płeć: Kobieta

Re: Obojętność i różnica zdań co do podstawowych faktów

Post autor: In_the_fog »

Firekeeper, dziękuję za odpowiedź, nie zauważyłam jej a później długo nie wchodziłam na forum.

Czytając wątki na forum widzę, jak bardzo odstaję - na minus - od pozostałych uczestników. Inni są gotowi wybaczyć nawet zdradę, a ja jestem takim małym egoistycznym człowieczkiem. Ciągle tylko myślę o mnie i moich niezaspokojonych potrzebach. Ja, mnie, moje, moje, moje, mnie! Tylko wokół tego koncentrują się moje myśli, gdy rozważam moje małżeństwo. Bardzo mi wstyd, że taka jestem. Może publiczne napisanie tego mnie choć trochę otrzeźwi.
In_the_fog
Posty: 15
Rejestracja: 22 sie 2022, 16:31
Płeć: Kobieta

Re: Obojętność i różnica zdań co do podstawowych faktów

Post autor: In_the_fog »

Mam wrażenie, że nawet jeśli pójdę do specjalisty, to on mi nic nie pomoże. Nawet tutaj nie mam z kim porozmawiać, innych wątki ciągną się po 20 i więcej stron, a u mnie zawsze milczenie. Raz zadzwoniłam na telefon zaufania i tak samo było, że w sumie nie umiałam się wypowiedzieć i w końcu się wyłączyłam. Specyfika moich problemów jest taka, że i tak nie sposób mi pomóc, a właściwie całe życie byłam "niewidzialna", pomijana. Moje potrzeby, moja osoba, zawsze to było gdzieś na szarym końcu - a ja nie umiałam sobą zainteresować, przedstawić sprawy jaskrawo i atrakcyjnie. Przypominają mi się nawet urodziny mojej koleżanki z klasy z podstawówki, zorganizowane w knajpce, była tam animatorka. Wszyscy siedzieliśmy dookoła stołu, ja wśród innych i było m.in. malowanie farbami twarzy, ja jako jedyna nie miałam pomalowanej tej twarzy, ale nie podeszłam ani nic. Taka byłam i jestem "pierdoła" po prostu. I zabawa już dawno toczy się dalej, ja siedzę niezręcznie jako jedyna z niepomalowaną twarzą, farby już dawno uprzątnęli, aż w końcu animatorka mnie zauważyła i mówi, że ajj ja to taka cichutka, że mnie nikt nie zauważył. I tak samo w moim beznadziejnym małżeństwie jest, wiecznie tylko osoba i potrzeby mojego męża są na tapecie i żadne książki, języki miłości i inne rzeczy nie pomogą bo tak sobie na starcie swoją niezaradnością "wychowałam" chłopa, a czego Jaś się nie nauczy, tego Jan nie będzie umiał. Więc ja zawsze będę pomijana dopóki nie zbiorę się w sobie i w końcu nie pójdę sobie z tej relacji jak z tamtego lokalu wtedy niezauważona, przed końcem zabawy.
Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Obojętność i różnica zdań co do podstawowych faktów

Post autor: Firekeeper »

In_the_fog Jakie główne Twoje potrzeby nie są zaspokajane?

W czym potrzebujesz pomocy?
Sefie
Posty: 630
Rejestracja: 23 paź 2021, 23:01
Płeć: Mężczyzna

Re: Obojętność i różnica zdań co do podstawowych faktów

Post autor: Sefie »

In_the_fog

A czego Ty szukasz u specjalisty, na imprezie, w małżeństwie, na forum? akceptacji, zainteresowania, zrozumienia, poczucia bycia wysłuchaną? Budowanie swojej wartości na opinii, atencji innych to słaby przepis na szczęście.

A tak poza tym, ludzie udzielający się tutaj też mają mężów, żony, dzieci, własne kryzysy, inne problemy i ograniczony zasób prywatnego czasu.
Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie.
Jan Paweł II
Bławatek
Posty: 1625
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Obojętność i różnica zdań co do podstawowych faktów

Post autor: Bławatek »

In_the_fog pisze: 26 sie 2023, 14:01 Mam wrażenie, że nawet jeśli pójdę do specjalisty, to on mi nic nie pomoże. Nawet tutaj nie mam z kim porozmawiać, innych wątki ciągną się po 20 i więcej stron, a u mnie zawsze milczenie. Raz zadzwoniłam na telefon zaufania i tak samo było, że w sumie nie umiałam się wypowiedzieć i w końcu się wyłączyłam. Specyfika moich problemów jest taka, że i tak nie sposób mi pomóc, a właściwie całe życie byłam "niewidzialna", pomijana. Moje potrzeby, moja osoba, zawsze to było gdzieś na szarym końcu - a ja nie umiałam sobą zainteresować, przedstawić sprawy jaskrawo i atrakcyjnie. Przypominają mi się nawet urodziny mojej koleżanki z klasy z podstawówki, zorganizowane w knajpce, była tam animatorka. Wszyscy siedzieliśmy dookoła stołu, ja wśród innych i było m.in. malowanie farbami twarzy, ja jako jedyna nie miałam pomalowanej tej twarzy, ale nie podeszłam ani nic. Taka byłam i jestem "pierdoła" po prostu. I zabawa już dawno toczy się dalej, ja siedzę niezręcznie jako jedyna z niepomalowaną twarzą, farby już dawno uprzątnęli, aż w końcu animatorka mnie zauważyła i mówi, że ajj ja to taka cichutka, że mnie nikt nie zauważył. I tak samo w moim beznadziejnym małżeństwie jest, wiecznie tylko osoba i potrzeby mojego męża są na tapecie i żadne książki, języki miłości i inne rzeczy nie pomogą bo tak sobie na starcie swoją niezaradnością "wychowałam" chłopa, a czego Jaś się nie nauczy, tego Jan nie będzie umiał. Więc ja zawsze będę pomijana dopóki nie zbiorę się w sobie i w końcu nie pójdę sobie z tej relacji jak z tamtego lokalu wtedy niezauważona, przed końcem zabawy.
A może lepiej napisać i myśleć:
"Więc ja zawsze będę pomijana dopóki nie zbiorę się w sobie i w końcu..." zacznę się zmieniać, iść do przodu. Może terapia by coś pomogła.

Ja zawsze byłam szarą myszką, zazdrościłam innym przebojowości, odwagi. Ile fajnych zabaw i okazji przeszło mi koło nosa bo ja się bałam zrobić pierwszy krok. Powoli uczyłam się w liceum zmieniać, ale dopiero gdy pojechałam na kolonie jako wychowawca musiałam wyjść ze swojej skorupy nieśmiałości i niepewności.

Jeśli uważasz, że mąż cię nie zauważa to może warto z nim o tym porozmawiać.

Gdzieś też napisałaś że widzisz w sobie egoistyczne cechy - może temu też się warto przyjrzeć.
In_the_fog
Posty: 15
Rejestracja: 22 sie 2022, 16:31
Płeć: Kobieta

Re: Obojętność i różnica zdań co do podstawowych faktów

Post autor: In_the_fog »

A czego Ty szukasz u specjalisty, na imprezie, w małżeństwie, na forum? akceptacji, zainteresowania, zrozumienia, poczucia bycia wysłuchaną? Budowanie swojej wartości na opinii, atencji innych to słaby przepis na szczęście.
Tak. Prawda jest taka, że wszyscy uczestnicy tego forum wiedzą, co robić. Gdyby nie potrzebowali akceptacji, zainteresowania i zrozumienia to forum by nie istniało, tylko każdy przeczytałby jakiś podręcznik prowadzenia super małżeństwa i sprawa byłaby załatwiona. A tak nie jest - bo jesteśmy też istotami emocjonalnymi.

Gdzieś też napisałaś że widzisz w sobie egoistyczne cechy - może temu też się warto przyjrzeć.
Skoro napisałam o tym, to znaczy, że się temu przyjrzałam... A i tak zostało to olane przez mojego małżonka, a wręcz wykorzystane jako kolejny wytrych do tego, by w sobie nic nie zmieniać. Teraz już wiem, że nie warto być szczerym, przyznawać się do jakiejkolwiek słabości bo nie zostanie to uszanowane a tylko potraktowane jako kolejna pałka do walenia po głowie.

Z pustego i Salomon nie naleje i relacja musi być dwustronna. A ja ile bym nad sobą nie pracowała, starała się, uwrażliwiała się na potrzeby mojego męża, to on tym bardziej się utwierdza w przekonaniu, że on już palcem nie musi kiwnąć w tej relacji, bo ja wszystko za dwoje załatwię, zrobię, postaram się. Jestem sama sobie winna. Bo ja tu w tej relacji ustawiłam siebie jako tło i służącą w głupiej nadziei, że jeśli ja będę dawać, to również otrzymam. Jeśli ja będę się troszczyć, to i o mnie się zatroszczy, że to takie oczywiste, że nie trzeba się upominać o "swoje", bo będzie WZAJEMNOŚĆ.

Ale skończyło się. Teraz czas na tym razem zdrowy egoizm.
Sefie
Posty: 630
Rejestracja: 23 paź 2021, 23:01
Płeć: Mężczyzna

Re: Obojętność i różnica zdań co do podstawowych faktów

Post autor: Sefie »

In_the_fog

Pracuj nad sobą, poznawaj swoje słabości, prostuje je, zacznij kochać siebie a jeśli nie kochać to chociaż lubić/akceptować. Ot cały podręcznik wychodzenia z kryzysu.

W moim kryzysie do póki robiłem coś licząc na wzajemność, dobre słowo, docenienie byłem nieszczęśliwy. Uważałem, że należy mi się więcej bo dużo od siebie daje. Spalało mnie uczucie niesprawiedliwości i krzywdy. Robiłem swoje najlepiej jak potrafiłem ale z zaciśniętymi zębami bo liczyłem na wzajemność, której nie otrzymywałem.

W pewnym momencie się zatrzymałem, zastanowiłem się na ile to co robię wynika z bezinteresownej miłości a ile z mojego chciejstwa, braku zaspokojenia potrzeb, wyrównania bilansu zaangażowania.

Zmieniłem to, staram się być dobrym mężem i ojcem bez oczekiwania na drugą stronę. To co robię robię z miłości, nie oczekując na cud. Mnie przestała denerwować żona, która nie docenia. Przestałem zabiegać o względy, wygasiłem oczekiwania i dla mnie był to krok milowy. Wbrew pozorom właśnie ten krok zbliżył nas do siebie i powoli pozwala naprawiać relacje. O dziwo przestając zabiegać o szybką naprawę, dając żonie przestrzeń i czas do namysłu a dalej robiąc swoje bez oczekiwań dostaję to o co zabiegałem wcześniej.
Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie.
Jan Paweł II
ODPOWIEDZ