Mąż chce rozwodu, nie widzi szans

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

zuziza
Posty: 30
Rejestracja: 24 sie 2022, 22:15
Płeć: Kobieta

Re: Mąż chce rozwodu, nie widzi szans

Post autor: zuziza »

Ruta pisze: 09 wrz 2022, 10:19

Gdy prawdopodobny w kryzysie staje się proces sądowy, warto uważać, by nie "usądowić" relacji na zasadzie: jemy obiad, super, zrobię zdjęcie, będę mieć dowód do sądu. Zaczyna się niewinnie, kończy często wzajemnym nagrywaniem, prowokowaniem sytuacji, by uzyskać "dowody" i prowadzeniem korespondencji dla celów dowodowych.

To zaczyna się od pewnego myślenia "pod kątem procesu", potem działania też zaczynają być "pod sąd" i w koncu całe życie rodzinne i małżeńskie toczy się pod dyktando adwokatów stron i tego, co się im wydaje, że powie sąd. Stron, bo już nie rodziców i nie małżonków - z ludzi robią się strony. Nie jest to łatwe, gdy jedna osoba w taką rolę wchodzi, by nie podjąć roli strony. Ale funkcjonowanie jako strona jest męczące, dołujące i niszczące, więc wysiłek włożony by takiej roli nie przyjąć się opłaca.

Co do umiejętności skupienia się na modlitwie - nie tak niestety ze mną było. Przez długi czas nawet modlitwa nie była w stanie mnie powstrzymać od wchodzenia w dyskusje z mężem. Które kończyły się kłótniami. Plus, że przy takich praktykach koncentracja faktycznie mi się poprawiła: po cichu mówiłam różaniec, a głośno kłociłam się z mężem. Jakieś widać dodatkowe klapki w mózgu mi się otwierały... Obie te rzwczy robilam z pasją i zaangażowaniem...

Ale różaniec w koncu swoje zrobił, skonczylam glupie dyskusje, zaczęłam wychodzić z domu. Z różańcem w ręku oczywiście :) Dla mnie różaniec w początku kryzysu to była lina ratunkowa, nie puszczałam go nawet przez sen. Szczególnie, gdy mąż bardzo mocno mnie ranił. A przy rozważaniach różne rzeczy mi się powoli w głowie układały. Pewnie na ogół ludziom przy takiej ilości modlitwy, ile ja odmawiałam w początkach kryzysu, to i nawrócenie i dojscie ze sobą do ładu idzie szybciej... ale ja jestem egzemplarz oporny... Nie wiem, czy mam zatwardziałe serce, ale łeb zakuty to na pewno...

Spokojnie zuziza, powoli wszystko się poukłada. Piszę z piątego roku kryzysu. W początkach panikowałam, kupilam się z bólu i byłam bliska obłędu... Gdybym wtedy wiedziała to, co wiem teraz, szybciej zajęłabym się sobą, troską o siebie, dzieci, a mniej się przejmowała tym, co gada i robi mąż i mniej to do siebie brała. Szczególnie tymi mężowskimi nigdy (... cię nie kochałem...) zawsze (...jesteś uparta i chcesz mi robić na złość...) na pewno (...już z tobą nie będę...).

Bardzo mi pomogło czytanie historii Sary i Abrahama. Nie mogłam najpierw pojąć, co to była za kobieta: mąż ją odsyła z bardzo okrutnymi słowami, a ona ani słowa wyrzutu, pretensji. Mieszało mi to w głowie... W końcu zrozumiałam, że Sara miała ufność w Bogu... Dlatego nie musiała się kłócić z mężem o swoje... Jak znajdziesz wolną chwilę, poczytaj...
Potem czytałam też historie innych biblijnych kobiet, Judyty, Estery, Rut. Od każdej się czegoś nauczyłam... To dobre nauczycielki na kryzys, wszystkie świetnie radziły sobie z troską o siebie i bliskich ich sercom, w czasie gdy wokół szalał kryzys, wszystko się waliło, a mężczyźni wokół tkwili w swoich kryzysach...
Zaczynam czytać, szukać ukojenia w modlitwach, uczę się ufać i wierzyć w plan Najwyższego i pozbywać buntu przeciwko temu, co się dzieje.
zuziza
Posty: 30
Rejestracja: 24 sie 2022, 22:15
Płeć: Kobieta

Re: Mąż chce rozwodu, nie widzi szans

Post autor: zuziza »

Mąż przygotowuje pozew z prawnikiem... Widzę koniec mojego małżeństwa... Mąż jest zdeterminowany... Staram się iść do przodu, nie skupiać na mężu, nie użalać nad sobą. Myślę, jak to wszystko się poukłada. Czego ja naprawdę chcę? Próbuję się rozwijać duchowo i mieć plany na życie bez męża. Jakąś alternatywę. Ciągle jednak ciężko mi uwierzyć w to, co się dzieje.
Bławatek
Posty: 1625
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż chce rozwodu, nie widzi szans

Post autor: Bławatek »

zuziza pisze: 16 wrz 2022, 23:36 Mąż przygotowuje pozew z prawnikiem... Widzę koniec mojego małżeństwa... Mąż jest zdeterminowany... Staram się iść do przodu, nie skupiać na mężu, nie użalać nad sobą. Myślę, jak to wszystko się poukłada. Czego ja naprawdę chcę? Próbuję się rozwijać duchowo i mieć plany na życie bez męża. Jakąś alternatywę. Ciągle jednak ciężko mi uwierzyć w to, co się dzieje.
Tzw. koniec małżeństwa cywilnego może nastąpić lub nie, mi (nam) się udało - mąż zawiesił postępowanie po niecałym roku od udania się do prawnika i choć mnie później straszył, że odwiesi sprawę to się okazało, że jednak nie odwiesił a minął termin kiedy trzeba byłoby na nowo sprawie nadać bieg i okazało się, że sprawa umarła w sądzie śmiercią naturalną. W tamtym czasie ja już miałam dość zagrywek męża i oddałam go i to wszystko Bogu a skupiłam się na sobie i synu. Owszem bolała myśl, że mąż spraw odwiesił i że w sądzie będziemy prać brudy - bo ja nie chciałam rozwodu więc mąż mnie straszył wszystkim, bym tylko uległa i dała mu wolność. Mój mąż w końcu przejrzał na oczy i poznał się na kowalskiej - rok temu nie chciał z nią być i teraz chyba też nie, bo mieszka sam.

Głowa potrafi projektować wiele rzeczy, w tym bardzo bolesnych więc lepiej za dużo nie rozmyślać.

Nam kryzys i odejście męża przytrafiły się gdy zaczynała się pandemia - zamknięcie w domu bardzo nie sprzyjało stanięciu na nogi i poradzeniu sobie ze wszystkim - nawet nie miałam jak zacząć terapii. Nie pamiętam czy ty masz jakąś terapię - może warto wybrać się gdzieś aby pogadać z doświadczoną osobą. Aczkolwiek pamiętaj - nie da się nikogo zatrzymać przy sobie i zmusić do miłości - tak czytałam nieraz w książkach tu polecanych oraz od terapeutów i księży z którymi rozmawiałam.

Ale da się żyć miło i wartościowo bez męża u boku - on nie chce tworzyć rodziny - jego strata, może kiedyś pożałuje swoich kroków i decyzji.
krutki
Posty: 10
Rejestracja: 09 mar 2021, 13:52
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Mąż chce rozwodu, nie widzi szans

Post autor: krutki »

zuziza pisze: 16 wrz 2022, 23:36 Czego ja naprawdę chcę?
zuziza, to jest według mnie kluczowe pytanie. Czego chcesz Ty, a nie czego chce mąż. Czego chcesz Ty w sytuacji jaką przeżywasz.
Ja bardzo długo nie potrafiłem znaleźć na takie odpowiedzi. Żyłem w totalnym zlaniu się z żoną przez wiele lat małżeństwa. A gdy ona zbudowała sobie drugie, równoległe życie, okazało się, że nie mam pojęcia czego chcę dla samego siebie. I jedyną opcją jaką wtedy widziałem to "ratowanie" żony przed nią samą :oops: A jej narrację o tym, że ponoszę wyłączną winę za jej decyzję łykałem jak młody pelikan.
Ehh, dobrze, że ten etap mam za sobą. Ty też kiedyś będziesz w innym miejscu niż dzisiaj. Z mężem u boku, lub bez.
zuziza
Posty: 30
Rejestracja: 24 sie 2022, 22:15
Płeć: Kobieta

Re: Mąż chce rozwodu, nie widzi szans

Post autor: zuziza »

Bławatek pisze: 17 wrz 2022, 22:08
Tzw. koniec małżeństwa cywilnego może nastąpić lub nie, mi (nam) się udało - mąż zawiesił postępowanie po niecałym roku od udania się do prawnika i choć mnie później straszył, że odwiesi sprawę to się okazało, że jednak nie odwiesił a minął termin kiedy trzeba byłoby na nowo sprawie nadać bieg i okazało się, że sprawa umarła w sądzie śmiercią naturalną. W tamtym czasie ja już miałam dość zagrywek męża i oddałam go i to wszystko Bogu a skupiłam się na sobie i synu. Owszem bolała myśl, że mąż spraw odwiesił i że w sądzie będziemy prać brudy - bo ja nie chciałam rozwodu więc mąż mnie straszył wszystkim, bym tylko uległa i dała mu wolność. Mój mąż w końcu przejrzał na oczy i poznał się na kowalskiej - rok temu nie chciał z nią być i teraz chyba też nie, bo mieszka sam.

Głowa potrafi projektować wiele rzeczy, w tym bardzo bolesnych więc lepiej za dużo nie rozmyślać.

Nam kryzys i odejście męża przytrafiły się gdy zaczynała się pandemia - zamknięcie w domu bardzo nie sprzyjało stanięciu na nogi i poradzeniu sobie ze wszystkim - nawet nie miałam jak zacząć terapii. Nie pamiętam czy ty masz jakąś terapię - może warto wybrać się gdzieś aby pogadać z doświadczoną osobą. Aczkolwiek pamiętaj - nie da się nikogo zatrzymać przy sobie i zmusić do miłości - tak czytałam nieraz w książkach tu polecanych oraz od terapeutów i księży z którymi rozmawiałam.

Ale da się żyć miło i wartościowo bez męża u boku - on nie chce tworzyć rodziny - jego strata, może kiedyś pożałuje swoich kroków i decyzji.
No właśnie niczego nie chce na siłę. Nie chciałabym być z nikim z przymusu, czy litości. Przed mężem gram twardzielkę. Nie roztrząsam naszych spraw. Czasem rozmawiamy o pierdołach. Opowiadamy sobie, co się u nas wydarzyło. Od kilku dni zachowujemy koleżeńskie relacje. Byleby tylko nie wchodzić na temat naszego małżeństwa, przyczyn kryzysu, emocji...wtedy jest ok. Ale jak tylko mąż wychodzi i zostaje sama to ryczę, modlę się szlochając, potem się zbieram i skupiam na bieżących sprawach.

Mam terapię, ale ona nie jest regularnie...nie jestem pewna, czy ta terapia mi pomaga, ale zawsze jest jeszcze ktoś, komu mogę się wygadać, więc chodzę. Najbardziej pomaga mi to forum :) Wy mi pomagacie, Wasze historie i wsparcie. Przykro mi ,ze tylu ludzi jest w podobnej sytuacji, ale nadzieję daje to, jak potraficie sobie z tym radzić. Więc ja też się staram. Gdybym nie znalazła przypadkiem tego forum, to chyba nadal tkwiłabym w głębokiej rozpaczy...
zuziza
Posty: 30
Rejestracja: 24 sie 2022, 22:15
Płeć: Kobieta

Re: Mąż chce rozwodu, nie widzi szans

Post autor: zuziza »

krutki pisze: 18 wrz 2022, 12:53
zuziza pisze: 16 wrz 2022, 23:36 Czego ja naprawdę chcę?
zuziza, to jest według mnie kluczowe pytanie. Czego chcesz Ty, a nie czego chce mąż. Czego chcesz Ty w sytuacji jaką przeżywasz.
Ja bardzo długo nie potrafiłem znaleźć na takie odpowiedzi. Żyłem w totalnym zlaniu się z żoną przez wiele lat małżeństwa. A gdy ona zbudowała sobie drugie, równoległe życie, okazało się, że nie mam pojęcia czego chcę dla samego siebie. I jedyną opcją jaką wtedy widziałem to "ratowanie" żony przed nią samą :oops: A jej narrację o tym, że ponoszę wyłączną winę za jej decyzję łykałem jak młody pelikan.
Ehh, dobrze, że ten etap mam za sobą. Ty też kiedyś będziesz w innym miejscu niż dzisiaj. Z mężem u boku, lub bez.
Dokładnie, ja żyłam spełniając ciągle czyjeś oczekiwania. Nie zastanawiałam się czego ja chce, bo dla mnie już nie było czasu. Myślałam o potrzebach dzieci, męża, obowiązkach zawodowych, ale o tym czego ja chcę - nigdy. Przestałam mieć jakiekolwiek zainteresowania, bo nie było już na to czasu. Jeżeli oglądaliśmy filmy - wybierał mąż, jak słuchaliśmy muzyki, też on wybierał i tak było z wieloma rzeczami. Byłam tak zmęczona, że było mi wszystko jedno. Teraz próbuję odnaleźć siebie, bo mocno się zgubiłam... powoli odnajduje rzeczy, które kiedyś sprawiały mi przyjemność, ale je porzuciłam. Czeka mnie mnie długi proces szukania siebie...
zuziza
Posty: 30
Rejestracja: 24 sie 2022, 22:15
Płeć: Kobieta

Re: Mąż chce rozwodu, nie widzi szans

Post autor: zuziza »

Tak sobie myślę, że kiedy zawieraliśmy związek małżeński dostaliśmy wiele łask... Ksiądz, który udzielał nam ślubu nie był przypadkowy, podszedł do nas z ogromnym wsparciem duchowym, zdążył nas poznać (chociaż był nowy w parafii)... kazanie było pisane dla nas... bardzo mocno wtedy czułam obecność Jezusa... ogromną radość i miłość. To było święto Najświętszej Marii Panny Częstochowskiej. Modliliśmy się wtedy ,żeby miała nas pod swoją opieką... Zapomniałam o tym... a teraz myślę ,że to może nie był przypadek, że Ona się nadal o nas troszczy, tylko my zapomnieliśmy i odwróciliśmy się od Niej. Próbuję teraz wrócić, poczuć to co czułam w dniu ślubu... Mój mąż jest daleko od Boga, ale może kiedyś coś się w nim zmieni...
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Mąż chce rozwodu, nie widzi szans

Post autor: Ruta »

zuziza pisze: 20 wrz 2022, 11:17 Tak sobie myślę, że kiedy zawieraliśmy związek małżeński dostaliśmy wiele łask... Ksiądz, który udzielał nam ślubu nie był przypadkowy, podszedł do nas z ogromnym wsparciem duchowym, zdążył nas poznać (chociaż był nowy w parafii)... kazanie było pisane dla nas... bardzo mocno wtedy czułam obecność Jezusa... ogromną radość i miłość. To było święto Najświętszej Marii Panny Częstochowskiej. Modliliśmy się wtedy ,żeby miała nas pod swoją opieką... Zapomniałam o tym... a teraz myślę ,że to może nie był przypadek, że Ona się nadal o nas troszczy, tylko my zapomnieliśmy i odwróciliśmy się od Niej. Próbuję teraz wrócić, poczuć to co czułam w dniu ślubu... Mój mąż jest daleko od Boga, ale może kiedyś coś się w nim zmieni...
Gdy zwróciłam się do Naszej Najpiękniejszej Mamy, otrzymałam pomoc, wsparcie, także prowadzenie w wierze. Jestem pewna, że Mama troszczy się o was i bardzo was kocha.

Ja nawiązałam więź z Mamą przez Nowennę Pompejańską. I podtrzymują ją przez różaniec, przez zawierzanie się Mamie, Jej Niepokalanemu Sercu. Zawierzam Jej także męża, naszą rodzinę, osoby, które proszą o modlitwę. I Mama do tych wszystkich spraw przychodzi z matczyną troską.

Ja też z małżeństwa maryjnego, choć wybór akurat tego dnia był to przypadek i nawet nie mieliśmy tej świadomości... i też bardzo zaprzyjaźniliśmy się z naszym księdzem, choć wcześniej go nie znaliśmy. Powiedział piękne kazanie i tak czule, serdecznie się do nas zwracał, z miłością, troską. Wszyscy byli poruszeni. Myślę, że taka piękna ceremonia, relacja z księdzem, to była pierwsza łaska dla was (i dla nas) uproszona przez Maryję 💕 Pierwsza z wielu, którymi Mama chce nas obdarować.
zuziza
Posty: 30
Rejestracja: 24 sie 2022, 22:15
Płeć: Kobieta

Re: Mąż chce rozwodu, nie widzi szans

Post autor: zuziza »

Odmawiam Nowennę Pompejańską, czuje się potem silniejsza. Jak pierwszy raz przeczytałam, jak odmawiać myślałam, że nie dam rady, że za ciężko. Ale się okazuje, że nie czuję obciążenia, że daję radę i cieszę się ,że ją odmawiam :)
dabo
Posty: 49
Rejestracja: 25 lut 2017, 11:56
Jestem: już po kryzysie
Płeć: Mężczyzna

Re: Mąż chce rozwodu, nie widzi szans

Post autor: dabo »

Hey, zuziza.
Z ta nowenna jest ciezko.
Jak mnie sucharki naciagaly to niewierzylem ze dam rady.
Ociagalem sie kupe czasu, bo rozumialem ze to powazny temat.
Poczatkowo szlo fajnie, az sie zycie zaczelo burzyc.
Wszystko szlo pod gorke, zly dzialal.
Byl moment ze znajoma sucharka na kilka dni swiadomie i dobrowolnie przejela moje modly, bo ja bylem zrezygnowany.
Dokonczylem i to dzieki tej sycharowej pani.
No i co ??? no i tarammmmm nie rozwiedlismy sie , malrzenstwo TRWA.
ODPOWIEDZ