Mąż chce rozwodu, nie widzi szans

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

zuziza
Posty: 30
Rejestracja: 24 sie 2022, 22:15
Płeć: Kobieta

Re: Mąż chce rozwodu, nie widzi szans

Post autor: zuziza »

U mnie od kilku dni nic się nie zmienia, mąż przyjeżdża po pracy zajmuje się swoimi sprawami (przygotowuje do pracy), zajmuje się dziećmi (bierze ich na spacer, na lody), jest w domu, kiedy ja mam pracę popołudniami, a potem na noc idzie spać - gdzieś. Nie chce powiedzieć gdzie. Stara się nie kłócić. Dziś miał wizytę u psychiatry, dostał leki na depresję. O rozwodzie nic nie mówi, nie pyta, co z tym robimy... To już ponad tydzień. Ja mam gorsze i lepsze chwile... przyszła książka "Miłość potrzebuje stanowczości"... czytam, staram się być silna... mam momenty ,że płaczę w samotności... staram się skupić na sobie... na swoich potrzebach. Staram się przypomnieć sobie , co kiedyś sprawiało mi przyjemność, zanim stałam się automatem do realizowania zadań, żeby spełnić oczekiwania dzieci, męża, szefa... Co ja tak naprawdę lubię... Kiedyś miałam pasje, lubiłam im poświęcać czas, potem zaczęłam tylko realizować oczekiwania innych ludzi...
Dziś zapisałam się na fitness :) To pierwszy krok...
Modlę się i zbliżam do Boga... ale czuję swoją małość, że nie robię tego tak jak trzeba... płaczę i czuję się zagubiona...
Nie umiem się całkiem odwiesić od męża...brakuje mi jego ciepła i przytulenia...
Wiem jedno, potrafię bez niego sobie poradzić ze wszystkim, potrafię być niezależna... ale nie chce... po prostu tęsknię...
Wiem też, że ten kryzys musiał się wydarzyć, że jeżeli, mamy być razem, kiedyś tam, to taki czas przemyśleń, umacniania się, jest nam potrzebny. Gdybyśmy trwali dalej w takim związku, jaki był, byśmy coraz bardziej byli frustrowani i nie umieli wrócić do tego co ważne.
Ja mam dużo przemyśleń, widzę swoje błędy, żałuje ich bardzo, ale nie umiałabym spojrzeć na nie, gdyby nie ten nagły zwrot akcji. Mam nadzieję, że kiedyś będziemy mogli być razem, lepiej niż wcześniej, dojrzale i bardziej świadomie, chociaż nie wiem, czy to możliwe, czy kiedyś da się to posklejać...Czytam Wasze historie i przeraża mnie, że to może trwać latami, że latami można czekać, tęsknić i nadal kochać... boję się tego

Chciałabym wiedzieć , gdzie nocuje mój mąż, jak tak naprawdę wygląda ta sytuacja, chodzi mi po głowie wynajęcie detektywa. Nigdy nie myślałam ,że w ogóle o tym będę kiedyś myśleć, a jednak... Tylko co to zmieni...? Jak to się mówi tonący brzydko się chwyta ;)

Ehh... ciężko... oczywiście przed mężem zgrywam ,ze wszystko mam pod kontrolą, w domu wszytko jak trzeba obiad jest, posprzątanie, dzieci ogarnięte, nie użalam się... nie robię wyrzutów... staram się wyglądać atrakcyjnie... pokazać, że poświęcam teraz czas sobie... tylko, czy ja tak naprawdę robię to dla siebie czy na pokaz przed nim...? No właśnie nie wiem... udowadnianie mu czegoś daje mi siłę, by o siebie zadbać... tylko chyba nie oto chodzi...? Długa droga przede mną....
Astro
Posty: 1199
Rejestracja: 17 mar 2018, 15:41
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Mąż chce rozwodu, nie widzi szans

Post autor: Astro »

Czasami da się nie myśleć . Nawet często , potrzeba czasu. Spewnoscia da się nie tęsknić . Piszę z własnego doświadczenia. A już na pewno da się nie oczekiwać. To też z moich doświadczeń.
Chyba za dużo jeszcze w tym wszystkim męża. Lepiej by było gdybyś chciała to wszystko , ale dlatego że ty tak chcesz . Po prostu dla siebie w swojej wolności.
To co robi mąż ,zostaw jemu . Nie mecz się myśleniem o tym. To zabiera dużo sił , wbrew pozorom . Jest też formą kontroli , której i tak nie masz. Co kolejek będzie miało się okazać , wcześniej czy później ujrzy światło dzienne.
To jest ten czas ,abyś budowała siebie ,swoją siłę , mądrość i wiele innych potrzebnych rzeczy.
" Każdy z was , młodzi przyjaciele , znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte.Jakis wymiar zadań , które musi podjąć i wypełnić ... Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można zdezerterować. " Ojciec Święty Jan Paweł II
Bławatek
Posty: 1625
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż chce rozwodu, nie widzi szans

Post autor: Bławatek »

zuziza pisze: 05 wrz 2022, 22:32 ...
Ja mam gorsze i lepsze chwile... przyszła książka "Miłość potrzebuje stanowczości"... czytam, staram się być silna... mam momenty ,że płaczę w samotności... staram się skupić na sobie... na swoich potrzebach. Staram się przypomnieć sobie , co kiedyś sprawiało mi przyjemność, zanim stałam się automatem do realizowania zadań, żeby spełnić oczekiwania dzieci, męża, szefa... Co ja tak naprawdę lubię... Kiedyś miałam pasje, lubiłam im poświęcać czas, potem zaczęłam tylko realizować oczekiwania innych ludzi...
Dziś zapisałam się na fitness :) To pierwszy krok...
Modlę się i zbliżam do Boga... ale czuję swoją małość, że nie robię tego tak jak trzeba... płaczę i czuję się zagubiona...
Nie umiem się całkiem odwiesić od męża...brakuje mi jego ciepła i przytulenia...
Wiem jedno, potrafię bez niego sobie poradzić ze wszystkim, potrafię być niezależna... ale nie chce... po prostu tęsknię...
Wiem też, że ten kryzys musiał się wydarzyć, że jeżeli, mamy być razem, kiedyś tam, to taki czas przemyśleń, umacniania się, jest nam potrzebny. Gdybyśmy trwali dalej w takim związku, jaki był, byśmy coraz bardziej byli frustrowani i nie umieli wrócić do tego co ważne.
Ja mam dużo przemyśleń, widzę swoje błędy, żałuje ich bardzo, ale nie umiałabym spojrzeć na nie, gdyby nie ten nagły zwrot akcji. Mam nadzieję, że kiedyś będziemy mogli być razem, lepiej niż wcześniej, dojrzale i bardziej świadomie, chociaż nie wiem, czy to możliwe, czy kiedyś da się to posklejać...Czytam Wasze historie i przeraża mnie, że to może trwać latami, że latami można czekać, tęsknić i nadal kochać... boję się tego

Chciałabym wiedzieć , gdzie nocuje mój mąż, jak tak naprawdę wygląda ta sytuacja, chodzi mi po głowie wynajęcie detektywa. Nigdy nie myślałam ,że w ogóle o tym będę kiedyś myśleć, a jednak... Tylko co to zmieni...? Jak to się mówi tonący brzydko się chwyta ;)
...
Po pierwsze super, że ruszasz do przodu, nie wisisz na mężu, dbasz o siebie i swoje potrzeby. Zaczynasz nowe rzeczy. Często bywa tak, że koncentrujemy się na potrzebach małżonka i dzieci o sobie zapominając, a potem np. w sytuacji gdy mąż odchodzi to wydaje nam się że kończy się nasze życie, że nie będziemy mieć celu i radości z życia. Wszystko czasami przez to, że męża zamiast Boga czcimy. Ja już żyję bez męża w domu 2 i pół roku. Rok temu w wakacje mąż zaczął zauważać porzuconą rodzinę, a ponieważ namieszał (ma dziecko z kowalską) i jak zawsze nie ma odwagi szczerze przeprosić i naprawiać to żyjemy osobno. I chyba na tą chwilę tak ma być, chyba jeszcze za wcześnie by na nowo budować. Tak jak 2 lata temu go wyśmiewałam za propozycje typu "rozwiedzmy się i zostańmy przyjaciółmi" (nie wiedząc co chce czynić i gdzie tj. z kim mieszka) tak teraz gdy wiem gdzie sam mieszka mogę z przyjaznym tonem z nim rozmawiać i spędzać czas.

A co do kolejnego fragmentu twojej wypowiedzi - tj. wynajęcia detektywa by dowiedzieć się czegoś o mężu, to ja też miałam taki pomysł, ale na forum wybito mi go z głowy. Musisz odpowiedzieć sobie na pytanie czy jesteś 'teraz' gotowa na poznanie prawdy? Bo w swoim czasie i tak się wszystkiego dowiesz. Aczkolwiek ja oprócz detektywa miałam też pomysł by pojechać do pracy męża i zrobić mu dziką awanturę, że nas zostawił i wiedzie życie ponownego kawalera - ale po zastanowieniu uznałam, że się mogę bardzo ośmieszyć (takie sceny są fajne w komediach romantycznych, w życiu niekoniecznie). A po czasie dowiedziałam się, że mój mąż na to liczył - co mi uzmysłowiło jak wiele on ma do zmiany w swoim myśleniu i postępowaniu. Bo to on przecież porzucił rodzinę i to on powinien mnie przepraszać i błagać o możliwość powrotu a nie na odwrót.

Na wszystko potrzebny jest czas. I na to byśmy zastanowiły się nad sobą i wykonały pracę w obszarze wymagającym zmian. I na dojście do ściany lub upadek naszego małżonka na dno. Bo bez autentycznej refleksji życie będzie ciągłym budowaniem zamków z piasku a nie domu na fundamencie skalnym.
zuziza
Posty: 30
Rejestracja: 24 sie 2022, 22:15
Płeć: Kobieta

Re: Mąż chce rozwodu, nie widzi szans

Post autor: zuziza »

Caliope pisze: 01 wrz 2022, 19:22 Witaj zuziza, najpierw ty, twoje życie, relacja z Bogiem potem reszta. Może terapia by stanąć na nogi, potem już wzmocniona możesz robić więcej. W małżeństwie też można się rozwijać i korzystać z życia, nie trzeba być cierpiętnikiem i oddawać wszystko rodzinie, ty też jesteś ważna.
Jestem na terapii, co prawda , to początek - byłam dwa razy, ale dobrze jest wiedzieć, że ktoś słucha moich żali :)
zuziza
Posty: 30
Rejestracja: 24 sie 2022, 22:15
Płeć: Kobieta

Re: Mąż chce rozwodu, nie widzi szans

Post autor: zuziza »

Tak sytuacja...dzisiaj rano mąż przyszedł przed pracą do domu... zdziwiona pytam, co tu robi?...stwierdził ,że mieszka i już zostaje... nie wiem skąd tak zmiana, co się wydarzyło? Zaczęłam się zastanawiać, czy coś się zmieniło, ale po południu wróciły rozmowy o rozwodzie i końcu małżeństwa... Tkwi w tym uparcie...
zuziza
Posty: 30
Rejestracja: 24 sie 2022, 22:15
Płeć: Kobieta

Re: Mąż chce rozwodu, nie widzi szans

Post autor: zuziza »

Astro pisze: 06 wrz 2022, 0:47 Czasami da się nie myśleć . Nawet często , potrzeba czasu. Spewnoscia da się nie tęsknić . Piszę z własnego doświadczenia. A już na pewno da się nie oczekiwać. To też z moich doświadczeń.
Chyba za dużo jeszcze w tym wszystkim męża. Lepiej by było gdybyś chciała to wszystko , ale dlatego że ty tak chcesz . Po prostu dla siebie w swojej wolności.
To co robi mąż ,zostaw jemu . Nie mecz się myśleniem o tym. To zabiera dużo sił , wbrew pozorom . Jest też formą kontroli , której i tak nie masz. Co kolejek będzie miało się okazać , wcześniej czy później ujrzy światło dzienne.
To jest ten czas ,abyś budowała siebie ,swoją siłę , mądrość i wiele innych potrzebnych rzeczy.
Próbuję się oderwać, czasami się udaje, ale są takie chwile, kiedy nie mogę się wyzbyć żalu i smutku... widocznie jeszcze potrzebuję czasu, żeby nauczyć się nie tęsknić. Skoro mówisz, że się uda, to będę w to wierzyć :)
zuziza
Posty: 30
Rejestracja: 24 sie 2022, 22:15
Płeć: Kobieta

Re: Mąż chce rozwodu, nie widzi szans

Post autor: zuziza »

Bławatek pisze: 06 wrz 2022, 13:19

Po pierwsze super, że ruszasz do przodu, nie wisisz na mężu, dbasz o siebie i swoje potrzeby. Zaczynasz nowe rzeczy. Często bywa tak, że koncentrujemy się na potrzebach małżonka i dzieci o sobie zapominając, a potem np. w sytuacji gdy mąż odchodzi to wydaje nam się że kończy się nasze życie, że nie będziemy mieć celu i radości z życia. Wszystko czasami przez to, że męża zamiast Boga czcimy. Ja już żyję bez męża w domu 2 i pół roku. Rok temu w wakacje mąż zaczął zauważać porzuconą rodzinę, a ponieważ namieszał (ma dziecko z kowalską) i jak zawsze nie ma odwagi szczerze przeprosić i naprawiać to żyjemy osobno. I chyba na tą chwilę tak ma być, chyba jeszcze za wcześnie by na nowo budować. Tak jak 2 lata temu go wyśmiewałam za propozycje typu "rozwiedzmy się i zostańmy przyjaciółmi" (nie wiedząc co chce czynić i gdzie tj. z kim mieszka) tak teraz gdy wiem gdzie sam mieszka mogę z przyjaznym tonem z nim rozmawiać i spędzać czas.

A co do kolejnego fragmentu twojej wypowiedzi - tj. wynajęcia detektywa by dowiedzieć się czegoś o mężu, to ja też miałam taki pomysł, ale na forum wybito mi go z głowy. Musisz odpowiedzieć sobie na pytanie czy jesteś 'teraz' gotowa na poznanie prawdy? Bo w swoim czasie i tak się wszystkiego dowiesz. Aczkolwiek ja oprócz detektywa miałam też pomysł by pojechać do pracy męża i zrobić mu dziką awanturę, że nas zostawił i wiedzie życie ponownego kawalera - ale po zastanowieniu uznałam, że się mogę bardzo ośmieszyć (takie sceny są fajne w komediach romantycznych, w życiu niekoniecznie). A po czasie dowiedziałam się, że mój mąż na to liczył - co mi uzmysłowiło jak wiele on ma do zmiany w swoim myśleniu i postępowaniu. Bo to on przecież porzucił rodzinę i to on powinien mnie przepraszać i błagać o możliwość powrotu a nie na odwrót.

Na wszystko potrzebny jest czas. I na to byśmy zastanowiły się nad sobą i wykonały pracę w obszarze wymagającym zmian. I na dojście do ściany lub upadek naszego małżonka na dno. Bo bez autentycznej refleksji życie będzie ciągłym budowaniem zamków z piasku a nie domu na fundamencie skalnym.
No właśnie "rozwiedźmy się pozostańmy przyjaciółmi..." jakbym słyszała mojego męża. Ja w tej chwili też tego nie widzę, tzn. widzę możliwość dogadania się w kwestiach związanych z dziećmi, ale przyjaźń w obecnym momencie nie jest dla mnie osiągalna... Widzę ,że mój mąż jakoś się stara być pomocny, bo dziś kiedy mnie zmogło i dostałam gorączki, zaproponował, że zrobi mi kolację i przyniósł herbatę do łóżka, więc jakieś odruchy człowieczeństwa ma (no chyba, że to była litość, albo wyrzut sumienia). Ale niestety nie jest osobą, w której mogłabym mieć oparcie :(

Twój mąż rzeczywiście mocno namieszał, współczuję, mam nadzieję, że się kiedyś ocknie i będzie chciał wszystko naprawić. Dobrze ,że zaczął się interesować rodziną, zawsze to jakiś krok do przodu. Ja sama nie wiem , czy poradziłabym sobie z dzieckiem kowalskiej... to już było by dla mnie za dużo. Oczywiście, jeszcze nie wiem, co na mnie czeka...
zuziza
Posty: 30
Rejestracja: 24 sie 2022, 22:15
Płeć: Kobieta

Re: Mąż chce rozwodu, nie widzi szans

Post autor: zuziza »

Ruta pisze: 05 wrz 2022, 6:02 Witaj zuziza,
Mój mąż w nieco przed 40-tym rokiem życia z dnia na dzień się ode mnie odsunął, potem zaczął źle mnie traktować, a potem wyprowadził się do kolegi. To tak w skrócie. Dowiedziałam się także wtedy, że mąż mnie nie kocha i że generalnie to mu życie zmarnowałam. Podobnie jak ty podejrzewałam u męża depresję, a mój mąż ochoczo ją potwierdzał. Czułam się bardzo wobec męża winna, czułam, też że jest jakaś kobieta, za co także się obwiniałam. Wydawało mi się też, że dostrzegłam wszystkie swoje błędy i gdybym postępowała inaczej w małżeństwie, to do takiej sytuacji by nie doszło i żylibyśmy szczęśliwie.

Prawda okazała się trywialna. Mój mąż nawiązał romans. Wszystko co mówił w tamtym czasie było manipulacją. Depresja, kolega, brak miłości, moje "winy", ale też wszystkie męża deklaracje co do naszych przyszłych spraw, w tym obietnice finansowe i że jak stanie na nogi, to będzie płacił alimenty. Mąż prezentował mi się też jako pogubiony, niepewny, niezdecydowany, wahający się co robić. W rzeczywistości mąż miał już wtedy swój plan na życie, obejmujący wspólne życie z kochanką. Ale o tym zapomniał mnie poinformować.
To co w tamtym czasie od męża słyszałam miało jeden cel, by mąż mógł jak najmniejszym kosztem wyjść z małżeństwa, zarówno pod kątem finansowym, jak i psychicznym. Mąż tak starał się ułożyć i przedstawiać sytuację, bym w swoich oczach i opinii otoczenia, to ja była całkowicie "winna" decyzjom męża.

O mały włos przyjęłabym decyzję męża, wzięła na siebie winę i nie tylko zgodziła się na rozwód, ale wręcz sama o niego wystąpiła. I w poczuciu winy zgodziłabym się na wszystkie warunki męża, no bo on taki biedny przeze mnie.

Mi się w głowie przestawiło na Adoracji, na którą poszłam, bo nie radziłam sobie wewnętrznie z decyzją o rozwodzie. I emocjonalnie z oddaleniem się męża ode mnie.
Z jednej strony to co zrozumiałam podczas tej Adoracji o tym czym jest małżenstwo i co to dla mnie oznacza, to była rewolucja, z drugiej początek powolnych zmian. Podjęłam jedną dobrą decyzję - nie godzić się na rozwód którego nie chcę. Ale w pozostałych sprawach dalej byłam nie za mądra. Finansowo byłam zaś nie za mądra do kwadratu. Bardzo też wisiałam na mężu emocjonalnie.

Nasz kryzys wciąż trwa, mieszkamy oddzielnie, chyba już piąty rok. I dobrze, że kryzys trwa. Bo dopiero kryzys skonfrontował mnie z trudną prawdą o mnie, o moim życiu. Dopiero w kryzysie zaczęłam budować trwałą a nie incydentalną relację z Bogiem i o nią zabiegać. Dopiero w kryzysie zaczęłam też budować relację ze sobą. I uczyć się żyć dobrze, troszczyć się o siebie, być dla siebie ważną.

Mąż także jest wciąż dla mnie ważny i moja przysięga małżeńska jest dla mnie ważna. Wciąż uczę się, co to znaczy kochać Boga i siebie, i co to znaczy kochać męża. Na pierwszym miejscu jest teraz w moim życiu Bóg, nie mąż. Wiele lat żyłam w bałwochwalstwie, mając za bożka męża i rodzinę. I to był mój podstwowy błąd, którego w tamtym czasie nie byłam jeszcze gotowa dostrzec, a nie to, że nie byłam dla męża wystarczająco miła, czy że niewystarczająco dopieszczałam jego męskie ego i takie tam rzeczy, za które się w tamtym czasie winiłam.
Ehh... jak to czytam, to jakbym widziała siebie... depresja męża i moje poczucie winy... z tym, że ja w depresję swojego męża wierzę, bo już go kiedyś wyciągałam z kryzysu. Teraz zaczął leczenie, dostał leki. Nie wierzyłam ,ze się zdecyduje, do ostatniego momentu myślałam ,ze się wycofa z wizyty. Nawet zaczął mówić o terapii dla siebie... kiedyś nie mogłam go na to namówić... oczywiście mój mąż bardzo manifestuje, jak mu ciężko w życiu i jaki jest nieszczęśliwy i jak go małżeństwo ze mną doprowadziło do takiego stanu... szkoda słów.
Sefie
Posty: 630
Rejestracja: 23 paź 2021, 23:01
Płeć: Mężczyzna

Re: Mąż chce rozwodu, nie widzi szans

Post autor: Sefie »

zuziza pisze: 06 wrz 2022, 22:29 Tak sytuacja...dzisiaj rano mąż przyszedł przed pracą do domu... zdziwiona pytam, co tu robi?...stwierdził ,że mieszka i już zostaje... nie wiem skąd tak zmiana, co się wydarzyło? Zaczęłam się zastanawiać, czy coś się zmieniło, ale po południu wróciły rozmowy o rozwodzie i końcu małżeństwa... Tkwi w tym uparcie...
Poczekaj jeszcze, poobserwój, możliwe że mąż jeszcze tkwi w szpagacie i nie wie co robić.

Dużo spokoju, cierpliwości, jeśli nie dostajesz białej gorączki jak mąż znika to nie jest źle. Czytaj książki i słuchaj konferencji o tematyce małżeńskiej jeśli masz możliwość.

O ile pamiętam to nie zbywa Wam majątku a to może też męża zniechęcić do układania życia na nowo bo może nie mieć za co, choć i to gwarantem nie jest ale na pewno nie pomaga w odejściu.

Nie zachęcam Cię do szpiegowania męża w postaci detektywów bo można wpaść w obłęd. Mimo wszystko jeśli widzisz dowody na kowalską i masz je na wyciągnięcie ręki warto dokumentować choćby z pragmatyzmu. Jeść wołać nie będą.
Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie.
Jan Paweł II
zuziza
Posty: 30
Rejestracja: 24 sie 2022, 22:15
Płeć: Kobieta

Re: Mąż chce rozwodu, nie widzi szans

Post autor: zuziza »

Szpiegowanie już porzuciłam, wiem ,że to nie ma sensu...

Jestem zła bo dałam się ponieść emocjom... mąż uparcie o rozwodzie, wiec skończyło się na kłótni. Ehh , on uparcie twierdzi, że odkąd pojawiły się dzieci to zrobiłam z niego pantoflarza, siedzącego w domu z dziećmi...ma tyle do mnie żalu, że nie wierzę ,żeby kiedykolwiek miało się to udać... on żałuje, że wcześniej nie odszedł... wygląda to tak,ze wszystko było źle w naszym małżeństwie... nie mógł się rozwijać, robić rzeczy, które lubi, tylko musiał siedzieć z dziećmi, a mnie nie było w domu...bo wolałam pracę. Wdałam się w głupią kłótnię, której nie chciałam. Ale wyszło inaczej... cały czas mnie prowokuje... niby jest pomocny, niby nie chce się kłócić, a cały czas podkreśla, że małżeństwo doprowadziło go do depresji i sugeruje, że to moja wina. Więc próbując się bronić skończyło się na głupiej słownej przepychance. I ciągle oczekuje ode mnie, że weżniemy rozwód bez orzekania o winie.
Sefie
Posty: 630
Rejestracja: 23 paź 2021, 23:01
Płeć: Mężczyzna

Re: Mąż chce rozwodu, nie widzi szans

Post autor: Sefie »

zuziza pisze: 07 wrz 2022, 22:53 Szpiegowanie już porzuciłam, wiem ,że to nie ma sensu...

Jestem zła bo dałam się ponieść emocjom... mąż uparcie o rozwodzie, wiec skończyło się na kłótni. Ehh , on uparcie twierdzi, że odkąd pojawiły się dzieci to zrobiłam z niego pantoflarza, siedzącego w domu z dziećmi...ma tyle do mnie żalu, że nie wierzę ,żeby kiedykolwiek miało się to udać... on żałuje, że wcześniej nie odszedł... wygląda to tak,ze wszystko było źle w naszym małżeństwie... nie mógł się rozwijać, robić rzeczy, które lubi, tylko musiał siedzieć z dziećmi, a mnie nie było w domu...bo wolałam pracę. Wdałam się w głupią kłótnię, której nie chciałam. Ale wyszło inaczej... cały czas mnie prowokuje... niby jest pomocny, niby nie chce się kłócić, a cały czas podkreśla, że małżeństwo doprowadziło go do depresji i sugeruje, że to moja wina. Więc próbując się bronić skończyło się na głupiej słownej przepychance. I ciągle oczekuje ode mnie, że weżniemy rozwód bez orzekania o winie.
Proponuję jednak podchylić się nad tym co zarzuca Ci mąż. Poza małżeństwem dużo osób szuka tego czego w nim nie dostało albo próbuje odnaleźć się w roli której mu nie dano odegrać.

Mąż może szukać sposobu do utarczek słownych, byleby pokazać samemu sobie, że Wam się nie układa. Jeśli widzisz, że rozmowa idzie w złym kierunku możesz ją przerwać i nie odpowiadać na zaczepki. Wymaga to dużo spokoju i dyscypliny bo osoba która chce się kłócić da dużo z siebie aby do kłótni doprowadzić.

Jest takie mądre powiedzenie "łagodna odpowiedź odbiera gniew". Warto to wdrożyć, poznając najpierw swoją własną wartość jako osoby, wtedy kłótnie z nikim nie będą Ci potrzebne bo nic nikomu nie będziesz musiała udowadniać ani liczyć na czyjąś atencję.

Kobiety lubią niedopowiedzenia u mężczyzn, mężczyźni lubią wycofanie kobiet. Poczytaj "Miłość potrzebuje stanowczości". Złota książka na początku kryzysu :)
Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie.
Jan Paweł II
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż chce rozwodu, nie widzi szans

Post autor: Caliope »

zuziza pisze: 07 wrz 2022, 22:53 Szpiegowanie już porzuciłam, wiem ,że to nie ma sensu...

Jestem zła bo dałam się ponieść emocjom... mąż uparcie o rozwodzie, wiec skończyło się na kłótni. Ehh , on uparcie twierdzi, że odkąd pojawiły się dzieci to zrobiłam z niego pantoflarza, siedzącego w domu z dziećmi...ma tyle do mnie żalu, że nie wierzę ,żeby kiedykolwiek miało się to udać... on żałuje, że wcześniej nie odszedł... wygląda to tak,ze wszystko było źle w naszym małżeństwie... nie mógł się rozwijać, robić rzeczy, które lubi, tylko musiał siedzieć z dziećmi, a mnie nie było w domu...bo wolałam pracę. Wdałam się w głupią kłótnię, której nie chciałam. Ale wyszło inaczej... cały czas mnie prowokuje... niby jest pomocny, niby nie chce się kłócić, a cały czas podkreśla, że małżeństwo doprowadziło go do depresji i sugeruje, że to moja wina. Więc próbując się bronić skończyło się na głupiej słownej przepychance. I ciągle oczekuje ode mnie, że weżniemy rozwód bez orzekania o winie.
Miałam podobnie, tylko to ja siedziałam w domu z dzieckiem, zajmowałam się domem, a mąż sobie tylko pracował. Obwinił mnie za to, że nie pracowałam, bo dziecko było chore, że przyszłam 10 lat temu się z nim związać, o kłopoty finansowe w firmie. Wszystko to moja wina, do tego sprawcze "już cię nie kocham" i chce rozwodu. Ważne dla mnie na początku było czytanie forum, lista Zerty, lektury z forum i długa terapia u psychologa. Tak naprawdę nie wiesz o co chodzi, chyba,że jest jakaś kowalska na horyzoncie.
Bławatek
Posty: 1625
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż chce rozwodu, nie widzi szans

Post autor: Bławatek »

Zuziza a z czego wynikała twoja częsta praca popołudniami i w weekendy? Ty chciałaś, czy taki charakter pracy?

U nas było odwrotnie - mój mąż uciekał w pracę - tzn. często zostawał dłużej, w soboty też chodził - zawsze mówił, że ma odpowiedzialną pracę i nikt go nie zastąpi. A ja zostawałam sama ze wszystkim. Dodatkowo mój mąż nawet gdy już był w domu to się nie garnął do prac domowych, a ja też pracowałam na pełny etat i musiałam sama często do północy wszystko ogarniać. Dodatkowo mam takie stanowisko, które wymaga ode mnie dyspozycyjności i jak się spotkania przedłużają to muszę zostać dłużej. Najgorsze były dla mnie pierwsze 4 lata po ślubie, bo miałam wtedy szefa, który do domu się nie spieszył i zawsze o 15 mu się przypominało, że potrzebuje dokumentów lub zestawień - oczywiście na już a najlepiej na wczoraj. Nie raz próbowałam tłumaczyć że na już się nie da (często było tak, że z danego działu już nikogo nie było i nie szło ściągnąć danych, ale wiadomo szefa to nie interesowało). Ale mój mąż jak mnie poznał to wiedział, że w takiej firmie pracuję. Po tych 4 latach gdy nastąpiły zmiany na najwyższych stanowiskach to można powiedzieć, że jest duuuzo lepiej - super mi się pracuje. Tylko czasami (1-2 razy w miesiącu) muszę zostać godzinkę dłużej. Zawsze można zmienić pracę, ale nie wiem czy zawsze na lepszą. Ja przetrwałam najgorszy czas i teraz mam pracę prawie że marzeń. Tylko, że wtedy nie bardzo mogłam liczyć na męża - bo on zamiast zająć się dzieckiem też wolał zostać dłużej w pracy lub pojechać do rodziców - ile ja się nakombinowałam, aby syn miał opiekę. A przed odejściem to mąż już każdą sobotę był w pracy - być może wtedy "pracą w sobotę" była kowalska.

Czy ty doceniałas fakt, że mąż ogarniał dzieci gdy ty dłużej pracowałaś. Bo mój mąż nigdy mi nie podziękował za to, że ja wszystko ogarniam. A przez to, że wszystko było na mojej głowie to nawet na 2-dniowe szkolenie nie chciało mi się jechać. A o dodatkowych studiach mogłam pomarzyć (nowi szefowie mnie wysyłali, ale z powodu zajmowania się wszystkim i z braku czasu nie dałabym rady). Być może dziękowałas mężowi, ale nie w jego języku.

Często jest też tak, że druga osoba wyolbrzymia swoje krzywdy lub bardziej przeżywa. Mój mąż tak ma. Na tym polu bardzo się różnimy i był oraz jest to częsty powód naszych nieporozumień.

Gdy mój mąż mnie nękał rozmowami o rozwodzie to ja starałam się spokojnie mówić tylko jedno zdanie " ja rozwodu nie uznaję i nie chcę, i nie będę kolejny raz o tym rozmawiać". Starałam się nie wchodzić w kłótnie, co przy moim podobnym do włoskiego temperamencie było trudne.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Mąż chce rozwodu, nie widzi szans

Post autor: Ruta »

Zuziza,
Twój mąż dąży do rozwodu. Nagłe zwroty akcji mogą być wywołane poradami adwokackimi. Nie muszą, ale mogą i często są. Najbardziej zdumiewające mnie zachowania mojego męża z czasem okazały się wszystkie realizacją porad pani mecenas. Nawet alimenty mój mąż zaczął przed sprawą płacić, by dobrze wypaść w sądzie...za to przestał jeść z nami posiłki... :shock:

Jeśli mąż wie już, że na rozwód się nie zgodzisz i skonsultował się z adwokatem, dowiedział się zapewne, że jego wyprowadzka mu się nie przysłuży. I że potrzebna jest "próba ratowania małżeństwa". I że trzeba wrócić do domu żeby udowodnić, że było tak źle, że nic się naprawiać nie dało.

Chociażby tylko z tego powodu, ale i z wielu innych, nie daj się prowokować do kłótni. W pojedynkę twój mąż kłócić się nie zdoła. Da się powstrzymać, choć nie jest to łatwe. Możesz sobie z tyłu głowy wtedy mówić różaniec, albo ulubiony akt strzelisty. Wtedy moce przerobowe odpowiedzialne za gadanie są zajęte. Te za słuchanie po części też. Aczkolwiek gdy doszłam do wprawy, dawałam rady nie przywrywając różańca i to w dodatku z rozważaniem tajemnicy odpowiadać mężowi na zaczepki. Takie egzemplarze jak ja potrzebują opuszczać miejsce potencjalnej walki w sposób fizyczny. Zapisałam się na fitness. Kupiłam karnet i chodziłam codziennie. Naucz się co tobie pomaga by nie wchodzić w kłótnie - i sobie pomagaj.

Mąż zafiksowany na tym, by uzyskać rozwód działa pozornie jak pijany słoń, chaotycznie. Jednak to pozór, bo chociaż wydaje się dokładnie jak pijany słoń siać wokół zamęt i destrukcję, to jednak działania takiego "słonia" są metodyczne - zmierzają do uzyskania rozwodu, podziału majątku, jeśli jest, wymiksowania się ze zobowiązań finansowych i odpowiedzialności wszelakiej, w tym często finansowej, rodzicielskiej i każdej innej.

Nie da się kogoś "doprowadzić" do depresji. Ani zrobić z kogoś pantoflarza. Możliwe jednak, że twój mąż postrzega bilnas swojego życia na dziś właśnie tak, jak to przedstawia i jest w tym szczery. I szczerze sądzi, że potrzebuje uciec i zacząć nowe życie. Taka wersja powstaje zwykle wtedy, gdy zazna się chwili "szczęścia" w postaci zainteresowania okazanego przez osobę trzecią. I nagle zaczyna się wydawać, że cały świat stoi przed mężczyzną otworem. O tym, który to dokładnie otwór mężczyzna, który myśli, że romans i porzucenie rodziny go uszczęśliwią, przekonuje się zwykle po kilku latach. Jeśli żona postępuje mądrze i nie ściąga z męża konsekwencji, zachowuje spokój i godność, czasem refleksja przychodzi wcześniej. Parę wątków tu już takich było.

Na całe szczęście ty nie masz obowiązku przyjmować wersji zdarzeń męża. Macie kryzys. Zapewne wiele rzeczy mogłoby wyglądać lepiej i wasza relacja i wiele innych rzeczy. Ale rozwód nie jest rozwiązaniem takich trudności.

Wiesz co to Lista Zerty?
zuziza
Posty: 30
Rejestracja: 24 sie 2022, 22:15
Płeć: Kobieta

Re: Mąż chce rozwodu, nie widzi szans

Post autor: zuziza »

Sefie pisze: 07 wrz 2022, 23:30

Proponuję jednak podchylić się nad tym co zarzuca Ci mąż. Poza małżeństwem dużo osób szuka tego czego w nim nie dostało albo próbuje odnaleźć się w roli której mu nie dano odegrać.

Mąż może szukać sposobu do utarczek słownych, byleby pokazać samemu sobie, że Wam się nie układa. Jeśli widzisz, że rozmowa idzie w złym kierunku możesz ją przerwać i nie odpowiadać na zaczepki. Wymaga to dużo spokoju i dyscypliny bo osoba która chce się kłócić da dużo z siebie aby do kłótni doprowadzić.

Jest takie mądre powiedzenie "łagodna odpowiedź odbiera gniew". Warto to wdrożyć, poznając najpierw swoją własną wartość jako osoby, wtedy kłótnie z nikim nie będą Ci potrzebne bo nic nikomu nie będziesz musiała udowadniać ani liczyć na czyjąś atencję.

Kobiety lubią niedopowiedzenia u mężczyzn, mężczyźni lubią wycofanie kobiet. Poczytaj "Miłość potrzebuje stanowczości". Złota książka na początku kryzysu :)
Jestem w stanie zrozumieć, że mąż czuje się niespełniony i stłamszony, to wszystko w nim narastało, wiec teraz to wszystko wypływa z ogromną siłą. Wiem, że uczepił się kogoś, kto docenia go za to, czego ja nie doceniałam, bo zgubiłam się w prozie życia i coś przegapiłam. Tylko, że ja zrozumiałam swoje błędy. Ale według niego to już jest za późno.

A "Miłość potrzebuje stanowczości" czytam i próbuje wprowadzać w życie. Tylko wczoraj pękło we mnie wszystko nad czym próbowałam panować...
ODPOWIEDZ