Mąż chce rozwodu, nie widzi szans

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

zuziza
Posty: 30
Rejestracja: 24 sie 2022, 22:15
Płeć: Kobieta

Re: Mąż chce rozwodu, nie widzi szans

Post autor: zuziza »

Caliope pisze: 08 wrz 2022, 0:23
Miałam podobnie, tylko to ja siedziałam w domu z dzieckiem, zajmowałam się domem, a mąż sobie tylko pracował. Obwinił mnie za to, że nie pracowałam, bo dziecko było chore, że przyszłam 10 lat temu się z nim związać, o kłopoty finansowe w firmie. Wszystko to moja wina, do tego sprawcze "już cię nie kocham" i chce rozwodu. Ważne dla mnie na początku było czytanie forum, lista Zerty, lektury z forum i długa terapia u psychologa. Tak naprawdę nie wiesz o co chodzi, chyba,że jest jakaś kowalska na horyzoncie.
Tak, jest kowalska, przyjaciółka, z którą ma kontakt na messengerze, możliwe ,ze dzwonią do siebie, tego nie wiem. Ona mieszka za granicą. On sam nie wie, co do niej czuje. Przynajmniej tak mi mówił...
zuziza
Posty: 30
Rejestracja: 24 sie 2022, 22:15
Płeć: Kobieta

Re: Mąż chce rozwodu, nie widzi szans

Post autor: zuziza »

Bławatek pisze: 08 wrz 2022, 7:29 Zuziza a z czego wynikała twoja częsta praca popołudniami i w weekendy? Ty chciałaś, czy taki charakter pracy?

U nas było odwrotnie - mój mąż uciekał w pracę - tzn. często zostawał dłużej, w soboty też chodził - zawsze mówił, że ma odpowiedzialną pracę i nikt go nie zastąpi. A ja zostawałam sama ze wszystkim. Dodatkowo mój mąż nawet gdy już był w domu to się nie garnął do prac domowych, a ja też pracowałam na pełny etat i musiałam sama często do północy wszystko ogarniać. Dodatkowo mam takie stanowisko, które wymaga ode mnie dyspozycyjności i jak się spotkania przedłużają to muszę zostać dłużej. Najgorsze były dla mnie pierwsze 4 lata po ślubie, bo miałam wtedy szefa, który do domu się nie spieszył i zawsze o 15 mu się przypominało, że potrzebuje dokumentów lub zestawień - oczywiście na już a najlepiej na wczoraj. Nie raz próbowałam tłumaczyć że na już się nie da (często było tak, że z danego działu już nikogo nie było i nie szło ściągnąć danych, ale wiadomo szefa to nie interesowało). Ale mój mąż jak mnie poznał to wiedział, że w takiej firmie pracuję. Po tych 4 latach gdy nastąpiły zmiany na najwyższych stanowiskach to można powiedzieć, że jest duuuzo lepiej - super mi się pracuje. Tylko czasami (1-2 razy w miesiącu) muszę zostać godzinkę dłużej. Zawsze można zmienić pracę, ale nie wiem czy zawsze na lepszą. Ja przetrwałam najgorszy czas i teraz mam pracę prawie że marzeń. Tylko, że wtedy nie bardzo mogłam liczyć na męża - bo on zamiast zająć się dzieckiem też wolał zostać dłużej w pracy lub pojechać do rodziców - ile ja się nakombinowałam, aby syn miał opiekę. A przed odejściem to mąż już każdą sobotę był w pracy - być może wtedy "pracą w sobotę" była kowalska.

Czy ty doceniałas fakt, że mąż ogarniał dzieci gdy ty dłużej pracowałaś. Bo mój mąż nigdy mi nie podziękował za to, że ja wszystko ogarniam. A przez to, że wszystko było na mojej głowie to nawet na 2-dniowe szkolenie nie chciało mi się jechać. A o dodatkowych studiach mogłam pomarzyć (nowi szefowie mnie wysyłali, ale z powodu zajmowania się wszystkim i z braku czasu nie dałabym rady). Być może dziękowałas mężowi, ale nie w jego języku.

Często jest też tak, że druga osoba wyolbrzymia swoje krzywdy lub bardziej przeżywa. Mój mąż tak ma. Na tym polu bardzo się różnimy i był oraz jest to częsty powód naszych nieporozumień.

Gdy mój mąż mnie nękał rozmowami o rozwodzie to ja starałam się spokojnie mówić tylko jedno zdanie " ja rozwodu nie uznaję i nie chcę, i nie będę kolejny raz o tym rozmawiać". Starałam się nie wchodzić w kłótnie, co przy moim podobnym do włoskiego temperamencie było trudne.
Pracuję zadaniowo, więc moja praca ma charakter nieregularny i chaotyczny. Czasami zdarzają się zajęte popołudnia i weekendy. Ostatnio, po pandemii, to było naprawdę często, bo nadrabialiśmy zaległości. A mój szef nie ma dzieci, jest pracocholikiem i tego samego oczekuje od swoich pracowników, wiec czasami dostajemy zadania , które nie leżą w zakresie naszych obowiązków. Sama mam tej pracy dość, szukam czegoś innego. Starałam się docenić fakt, ze mój mąż zostaje z dziećmi. Podziwiałam go za umiejętność zarażania dzieci ciekawymi pasjami. Byłam z niego dumna. Ale widocznie nie umiałam okazać tego w jego języku i nie czuł się doceniony, tylko przytłoczony.
zuziza
Posty: 30
Rejestracja: 24 sie 2022, 22:15
Płeć: Kobieta

Re: Mąż chce rozwodu, nie widzi szans

Post autor: zuziza »

Ruta pisze: 08 wrz 2022, 8:27 Zuziza,
Twój mąż dąży do rozwodu. Nagłe zwroty akcji mogą być wywołane poradami adwokackimi. Nie muszą, ale mogą i często są. Najbardziej zdumiewające mnie zachowania mojego męża z czasem okazały się wszystkie realizacją porad pani mecenas. Nawet alimenty mój mąż zaczął przed sprawą płacić, by dobrze wypaść w sądzie...za to przestał jeść z nami posiłki... :shock:

Jeśli mąż wie już, że na rozwód się nie zgodzisz i skonsultował się z adwokatem, dowiedział się zapewne, że jego wyprowadzka mu się nie przysłuży. I że potrzebna jest "próba ratowania małżeństwa". I że trzeba wrócić do domu żeby udowodnić, że było tak źle, że nic się naprawiać nie dało.

Chociażby tylko z tego powodu, ale i z wielu innych, nie daj się prowokować do kłótni. W pojedynkę twój mąż kłócić się nie zdoła. Da się powstrzymać, choć nie jest to łatwe. Możesz sobie z tyłu głowy wtedy mówić różaniec, albo ulubiony akt strzelisty. Wtedy moce przerobowe odpowiedzialne za gadanie są zajęte. Te za słuchanie po części też. Aczkolwiek gdy doszłam do wprawy, dawałam rady nie przywrywając różańca i to w dodatku z rozważaniem tajemnicy odpowiadać mężowi na zaczepki. Takie egzemplarze jak ja potrzebują opuszczać miejsce potencjalnej walki w sposób fizyczny. Zapisałam się na fitness. Kupiłam karnet i chodziłam codziennie. Naucz się co tobie pomaga by nie wchodzić w kłótnie - i sobie pomagaj.

Mąż zafiksowany na tym, by uzyskać rozwód działa pozornie jak pijany słoń, chaotycznie. Jednak to pozór, bo chociaż wydaje się dokładnie jak pijany słoń siać wokół zamęt i destrukcję, to jednak działania takiego "słonia" są metodyczne - zmierzają do uzyskania rozwodu, podziału majątku, jeśli jest, wymiksowania się ze zobowiązań finansowych i odpowiedzialności wszelakiej, w tym często finansowej, rodzicielskiej i każdej innej.

Nie da się kogoś "doprowadzić" do depresji. Ani zrobić z kogoś pantoflarza. Możliwe jednak, że twój mąż postrzega bilnas swojego życia na dziś właśnie tak, jak to przedstawia i jest w tym szczery. I szczerze sądzi, że potrzebuje uciec i zacząć nowe życie. Taka wersja powstaje zwykle wtedy, gdy zazna się chwili "szczęścia" w postaci zainteresowania okazanego przez osobę trzecią. I nagle zaczyna się wydawać, że cały świat stoi przed mężczyzną otworem. O tym, który to dokładnie otwór mężczyzna, który myśli, że romans i porzucenie rodziny go uszczęśliwią, przekonuje się zwykle po kilku latach. Jeśli żona postępuje mądrze i nie ściąga z męża konsekwencji, zachowuje spokój i godność, czasem refleksja przychodzi wcześniej. Parę wątków tu już takich było.

Na całe szczęście ty nie masz obowiązku przyjmować wersji zdarzeń męża. Macie kryzys. Zapewne wiele rzeczy mogłoby wyglądać lepiej i wasza relacja i wiele innych rzeczy. Ale rozwód nie jest rozwiązaniem takich trudności.

Wiesz co to Lista Zerty?
Zachowania mojego męża, póki co nie są kierowane przez adwokata, bo jeszcze mnie próbuje namówić ,żebyśmy razem poszli do prawnika, razem mu zapłacili i nie szarpali się w sądzie. Dziś mieliśmy kolejną rozmowę o rozwodzie, udało mi sie w końcu wyjaśnić mu na spokojnie, jakie jest moje stanowisko. Jemu się wydaje, że skoro on przestał mnie kochać, to przecież ja też powinnam powiedzieć przed sądem, że moje uczucia wygasły. Nie rozumie dlaczego ja tego nie zrobię, skoro on i tak zdania o rozwodzie nie zmieni. Póki co, popełnia dużo błędów, które nie sprzyjają szybkiemu rozwodowi. Je z nami obiad, nie wyniósł się z sypialni, uczestniczy w życiu rodzinnym. Mi to pasuje. Pewnie wizyta u adwokata, wszystko namiesza.

Podziwiam Twoje umiejętności skupienia na modlitwie, mi niestety czasami myśli uciekają i zaczynam coś rozkminiać, zamiast rozważać tajemnice.

Liste Zerty znam, próbuje stosować, ale jeszcze długa droga przede mną i za dużo świeżych emocji.
Bławatek
Posty: 1627
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż chce rozwodu, nie widzi szans

Post autor: Bławatek »

Niestety odchodząca osoba często myśli, że jak ona 'przestała' kochać i chce odejść to druga strona powinna też przestać kochać i to odejście zaakceptować a nawet ułatwić.

Niestety adwokaci potrafią tak 'dobrze doradzić' klientowi, że ten aby odzyskać 'swoją wolność' potrafi się wyrzec nawet swojego dziecka. Mój mąż np. w pozwie napisał, że byliśmy niedopasowani pod różnymi względami (nie zgadzam się z tym, bo w wielu kwestiach się zgadzaliśmy) oraz bez mrugnięcia okiem chciał, żeby syn został ze mną i nie chciał mieć uregulowanych kontaktów - co znaczyło mniej więcej - będę mieć czas i chęci to się spotkam z synem (i niestety przez 1,5 roku tak robił - krzywdząc dziecko a mnie wkurzając, za to on miał czas na układanie sobie życia z kowalską).

Lista Zerty - najlepiej stosować powoli kilka punktów i potrzeć co mi służy a drugiego nie krzywdzi.

U Was wszystko świeże to i emocji wiele.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Mąż chce rozwodu, nie widzi szans

Post autor: Ruta »

zuziza pisze: 08 wrz 2022, 23:35
Zachowania mojego męża, póki co nie są kierowane przez adwokata, bo jeszcze mnie próbuje namówić ,żebyśmy razem poszli do prawnika, razem mu zapłacili i nie szarpali się w sądzie. Dziś mieliśmy kolejną rozmowę o rozwodzie, udało mi sie w końcu wyjaśnić mu na spokojnie, jakie jest moje stanowisko. Jemu się wydaje, że skoro on przestał mnie kochać, to przecież ja też powinnam powiedzieć przed sądem, że moje uczucia wygasły. Nie rozumie dlaczego ja tego nie zrobię, skoro on i tak zdania o rozwodzie nie zmieni. Póki co, popełnia dużo błędów, które nie sprzyjają szybkiemu rozwodowi. Je z nami obiad, nie wyniósł się z sypialni, uczestniczy w życiu rodzinnym. Mi to pasuje. Pewnie wizyta u adwokata, wszystko namiesza.

Podziwiam Twoje umiejętności skupienia na modlitwie, mi niestety czasami myśli uciekają i zaczynam coś rozkminiać, zamiast rozważać tajemnice.

Liste Zerty znam, próbuje stosować, ale jeszcze długa droga przede mną i za dużo świeżych emocji.
Gdy prawdopodobny w kryzysie staje się proces sądowy, warto uważać, by nie "usądowić" relacji na zasadzie: jemy obiad, super, zrobię zdjęcie, będę mieć dowód do sądu. Zaczyna się niewinnie, kończy często wzajemnym nagrywaniem, prowokowaniem sytuacji, by uzyskać "dowody" i prowadzeniem korespondencji dla celów dowodowych.

To zaczyna się od pewnego myślenia "pod kątem procesu", potem działania też zaczynają być "pod sąd" i w koncu całe życie rodzinne i małżeńskie toczy się pod dyktando adwokatów stron i tego, co się im wydaje, że powie sąd. Stron, bo już nie rodziców i nie małżonków - z ludzi robią się strony. Nie jest to łatwe, gdy jedna osoba w taką rolę wchodzi, by nie podjąć roli strony. Ale funkcjonowanie jako strona jest męczące, dołujące i niszczące, więc wysiłek włożony by takiej roli nie przyjąć się opłaca.

Co do umiejętności skupienia się na modlitwie - nie tak niestety ze mną było. Przez długi czas nawet modlitwa nie była w stanie mnie powstrzymać od wchodzenia w dyskusje z mężem. Które kończyły się kłótniami. Plus, że przy takich praktykach koncentracja faktycznie mi się poprawiła: po cichu mówiłam różaniec, a głośno kłociłam się z mężem. Jakieś widać dodatkowe klapki w mózgu mi się otwierały... Obie te rzwczy robilam z pasją i zaangażowaniem...

Ale różaniec w koncu swoje zrobił, skonczylam glupie dyskusje, zaczęłam wychodzić z domu. Z różańcem w ręku oczywiście :) Dla mnie różaniec w początku kryzysu to była lina ratunkowa, nie puszczałam go nawet przez sen. Szczególnie, gdy mąż bardzo mocno mnie ranił. A przy rozważaniach różne rzeczy mi się powoli w głowie układały. Pewnie na ogół ludziom przy takiej ilości modlitwy, ile ja odmawiałam w początkach kryzysu, to i nawrócenie i dojscie ze sobą do ładu idzie szybciej... ale ja jestem egzemplarz oporny... Nie wiem, czy mam zatwardziałe serce, ale łeb zakuty to na pewno...

Spokojnie zuziza, powoli wszystko się poukłada. Piszę z piątego roku kryzysu. W początkach panikowałam, kupilam się z bólu i byłam bliska obłędu... Gdybym wtedy wiedziała to, co wiem teraz, szybciej zajęłabym się sobą, troską o siebie, dzieci, a mniej się przejmowała tym, co gada i robi mąż i mniej to do siebie brała. Szczególnie tymi mężowskimi nigdy (... cię nie kochałem...) zawsze (...jesteś uparta i chcesz mi robić na złość...) na pewno (...już z tobą nie będę...).

Bardzo mi pomogło czytanie historii Sary i Abrahama. Nie mogłam najpierw pojąć, co to była za kobieta: mąż ją odsyła z bardzo okrutnymi słowami, a ona ani słowa wyrzutu, pretensji. Mieszało mi to w głowie... W końcu zrozumiałam, że Sara miała ufność w Bogu... Dlatego nie musiała się kłócić z mężem o swoje... Jak znajdziesz wolną chwilę, poczytaj...
Potem czytałam też historie innych biblijnych kobiet, Judyty, Estery, Rut. Od każdej się czegoś nauczyłam... To dobre nauczycielki na kryzys, wszystkie świetnie radziły sobie z troską o siebie i bliskich ich sercom, w czasie gdy wokół szalał kryzys, wszystko się waliło, a mężczyźni wokół tkwili w swoich kryzysach...
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż chce rozwodu, nie widzi szans

Post autor: Caliope »

zuziza pisze: 08 wrz 2022, 22:48
Caliope pisze: 08 wrz 2022, 0:23
Miałam podobnie, tylko to ja siedziałam w domu z dzieckiem, zajmowałam się domem, a mąż sobie tylko pracował. Obwinił mnie za to, że nie pracowałam, bo dziecko było chore, że przyszłam 10 lat temu się z nim związać, o kłopoty finansowe w firmie. Wszystko to moja wina, do tego sprawcze "już cię nie kocham" i chce rozwodu. Ważne dla mnie na początku było czytanie forum, lista Zerty, lektury z forum i długa terapia u psychologa. Tak naprawdę nie wiesz o co chodzi, chyba,że jest jakaś kowalska na horyzoncie.
Tak, jest kowalska, przyjaciółka, z którą ma kontakt na messengerze, możliwe ,ze dzwonią do siebie, tego nie wiem. Ona mieszka za granicą. On sam nie wie, co do niej czuje. Przynajmniej tak mi mówił...
U mnie też taka była, ale ma męża i zniknęła z horyzontu. Jednakże emocjonalnie bardzo namieszała, że wszystko dla męża przestało być dobre, małżeństwo ze mną i ja zepsułam mu życie. Ja ta okropna, co miała czelność wejść do jego życia z butami. Nie rozumiał czemu tego chciał i dążył do rozwodu.
zuziza
Posty: 30
Rejestracja: 24 sie 2022, 22:15
Płeć: Kobieta

Re: Mąż chce rozwodu, nie widzi szans

Post autor: zuziza »

Mam strasznie ciężki czas, nawet nie miałam siły pisać... chyba się cofnęłam emocjonalnie i się sypię... Mąż pojechał do rodziny na kilka dni, jak wrócił, to był strasznie nakręcony i się zaczęło gadanie, że nikt się nie dziwi, że chce się że mną rozwieść... że nim dyguję... że tylko on się dziećmi zajmował i mu zniszczyłam życie... Normalnie jeździł po mnie...nie umiem się odciąć, nie reagować emocjonalnie. Chodzę i wyje po kątach. W miedzy czasie były moje urodziny, nawet życzeń nie złożył, bo stwierdził, że jesteśmy w głupiej sytuacji. Dopiero dziś mu puściło, bo był u prawnika i prawnik mu napisze pozew. Ciężko jest...
kocimiętka
Posty: 95
Rejestracja: 24 mar 2019, 19:37
Płeć: Kobieta

Re: Mąż chce rozwodu, nie widzi szans

Post autor: kocimiętka »

Bardzo mi przykro to czytać, że tak to się wszystko układa. Naprawdę, przytulam Cię mocno. Nikt nie zasługuje na przeżywanie takich chwil.
Słuchaj, czy gdy mąż zajmował się dziećmi komunikował Ci, że źle mu jest? Że wolałby, żeby inaczej to wszystko wyglądało? Komunikował Ci to wprost? Bo jeśli nie to jego pretensje są bezpodstawne. Jeśli coś któremuś z małżonków nie pasuje to się mówi, rozmawia, proponuje jakieś inne rozwiązania. Twój mąż jest dorosły, ma buzię, mógł od razu coś powiedzieć, że woli inaczej rozłożyć obowiazki, a nie teraz nagle awanturować się o rozwód. Nie pisze tego, żeby najeżdżać na Twojego męża, ale żebyś Ty się wzmocniła i postawiła granice, przede wszystkim sobie. Bo jeśli się nic nie odzywał do tej pory to nie musisz brać na siebie wszystkich jego żali.
krutki
Posty: 10
Rejestracja: 09 mar 2021, 13:52
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Mąż chce rozwodu, nie widzi szans

Post autor: krutki »

Często jest tak, że odchodzący małżonek bardzo chętnie przerzuca odpowiedzialność za swoją postawę na tego drugiego. Usprawiedliwia i racjonalizuje w ten sposób swoją własną decyzję o rozstaniu. W tym właśnie punkcie pojawiają się argumenty "demonizujące" tą porzucaną stronę: zawsze byłaś zła i niedobra, nigdy mnie nie szanowałaś, każdy mi mówi, że powinniśmy się rozwieść, itp.
Wiem, bo też to słyszałem po wielokroć. I wiem też, że ciężko tego nie brać do siebie, zwłaszcza na etapie, gdy sam sobie przypisywałem całą i wyłączną winę za nasz kryzys.
Mi pomagało czytanie historii z tego działu forum. Niektóre przeczytałem od deski do deski, po kilkadziesiąt stron każda. Schematy, w jakich funkcjonowały wypowiadające się tam osoby odnajdywałem u siebie. W ten sposób zmieniało się moje podejście do mojej żony, do mnie i do kryzysu.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż chce rozwodu, nie widzi szans

Post autor: Caliope »

zuziza pisze: 13 wrz 2022, 20:33 Mam strasznie ciężki czas, nawet nie miałam siły pisać... chyba się cofnęłam emocjonalnie i się sypię... Mąż pojechał do rodziny na kilka dni, jak wrócił, to był strasznie nakręcony i się zaczęło gadanie, że nikt się nie dziwi, że chce się że mną rozwieść... że nim dyguję... że tylko on się dziećmi zajmował i mu zniszczyłam życie... Normalnie jeździł po mnie...nie umiem się odciąć, nie reagować emocjonalnie. Chodzę i wyje po kątach. W miedzy czasie były moje urodziny, nawet życzeń nie złożył, bo stwierdził, że jesteśmy w głupiej sytuacji. Dopiero dziś mu puściło, bo był u prawnika i prawnik mu napisze pozew. Ciężko jest...
Też to przeszłam zuziza, jak większość osób na tym forum, to zwalanie całej winy choć tak naprawdę to widzimisię męża, bo wypełniałam zawsze przysięgę i sakrament był najważniejszy. Nigdy nie zdradziłam, chodziłam jak w zegarku, nie krytykowałam, nie kłóciłam się, będąc w depresji po porodzie, dawałam radę sama ogarniac dziecko, dom, a mąż sobie pracował i zostałam z niczym. Podobno narzekanie, krytykowanie, niedopuszczanie do dziecka i odmowa współżycia jest najgorsze i prowadzi do rozpadu. Starałam się by tak nie było, a więc nie tędy droga, droga powiodła do osób które podjudzały do rozpadu małżeństwa i tak naprawdę na dzień dzisiejszy został tylko sakrament z postawą miłości. Tylko nie ma w nim tego co było najcenniejsze, emocji i uczuć.
Bławatek
Posty: 1627
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż chce rozwodu, nie widzi szans

Post autor: Bławatek »

Zuziza bardzo mi przykro.

Twój mąż wszedł w etap zrzucania z siebie odpowiedzialności - bo tak mu łatwiej i wygodniej. Owszem część rzeczy zapewne jest prawdą, ale zazwyczaj osoba, która chce odejść widzi zło tylko w drugiej osobie, bo ma zniekształcone postrzeganie, a poza tym to ona jest "nieszczęśliwa". Nie bierz wszystkiego do siebie - wiem, że to trudne.

Popłacz sobie, wyrzuć z siebie złość, a potem nadejdzie czas na zastanowienie się i konstruktywne działanie.

Mój mąż też dużo czasu w pracy spędzał a na mojej głowie oprócz pracy był też dom i dziecko, ale ja nie odeszłam, nie dążyłam do rozwodu za to on tak, bo mu źle było. Teraz już nie dąży, żyjemy osobno, ale bez zła z jego strony.

Gdy mój mąż chciał odejść to też mnie olał w urodziny - ja siedziałam z jego rodzicami, którzy przyszli z życzeniami a on w tym czasie był na siłowni (dziś na 200 % przypuszczam, że u kowalskiej) - i to ja od nich słuchałam kazań, że mąż powinien być ze mną - ja to wiem, ale ich syn nie. Smutne i bolesne jest każde działanie osoby, którą kochamy, której ślubowalismy.

Trzymaj się dzielnie. Jest ktoś kto jest zawsze przy Tobie - Bóg. Jemu oddaj cały ból, a on osuszy każdą twoją łzę.
zuziza
Posty: 30
Rejestracja: 24 sie 2022, 22:15
Płeć: Kobieta

Re: Mąż chce rozwodu, nie widzi szans

Post autor: zuziza »

kocimiętka pisze: 13 wrz 2022, 21:07 Bardzo mi przykro to czytać, że tak to się wszystko układa. Naprawdę, przytulam Cię mocno. Nikt nie zasługuje na przeżywanie takich chwil.
Słuchaj, czy gdy mąż zajmował się dziećmi komunikował Ci, że źle mu jest? Że wolałby, żeby inaczej to wszystko wyglądało? Komunikował Ci to wprost? Bo jeśli nie to jego pretensje są bezpodstawne. Jeśli coś któremuś z małżonków nie pasuje to się mówi, rozmawia, proponuje jakieś inne rozwiązania. Twój mąż jest dorosły, ma buzię, mógł od razu coś powiedzieć, że woli inaczej rozłożyć obowiazki, a nie teraz nagle awanturować się o rozwód. Nie pisze tego, żeby najeżdżać na Twojego męża, ale żebyś Ty się wzmocniła i postawiła granice, przede wszystkim sobie. Bo jeśli się nic nie odzywał do tej pory to nie musisz brać na siebie wszystkich jego żali.
Dziękuje...
Mój mąż mówił, a właściwie krzyczał, że mu taki układ nie odpowiada. Wiele razy chciałam ,żeby ze mną usiadł i porozmawiał, jakie mamy możliwości na zmianę tej sytuacji. Ja byłam gotować zmienić pracę, ale nie chciałam robić tego pochopnie, nie wiedziałam, co mogłabym robić innego. Nie chciałam podejmować decyzji pod wpływem emocji, żeby nie pogorszyć sytuacji. Potrzebowałam, żeby że mną porozmawiał, a on uważał, że to mój problem.
zuziza
Posty: 30
Rejestracja: 24 sie 2022, 22:15
Płeć: Kobieta

Re: Mąż chce rozwodu, nie widzi szans

Post autor: zuziza »

krutki pisze: 13 wrz 2022, 21:29 Często jest tak, że odchodzący małżonek bardzo chętnie przerzuca odpowiedzialność za swoją postawę na tego drugiego. Usprawiedliwia i racjonalizuje w ten sposób swoją własną decyzję o rozstaniu. W tym właśnie punkcie pojawiają się argumenty "demonizujące" tą porzucaną stronę: zawsze byłaś zła i niedobra, nigdy mnie nie szanowałaś, każdy mi mówi, że powinniśmy się rozwieść, itp.
Wiem, bo też to słyszałem po wielokroć. I wiem też, że ciężko tego nie brać do siebie, zwłaszcza na etapie, gdy sam sobie przypisywałem całą i wyłączną winę za nasz kryzys.
Mi pomagało czytanie historii z tego działu forum. Niektóre przeczytałem od deski do deski, po kilkadziesiąt stron każda. Schematy, w jakich funkcjonowały wypowiadające się tam osoby odnajdywałem u siebie. W ten sposób zmieniało się moje podejście do mojej żony, do mnie i do kryzysu.
Dokładnie u nas tak jest, że mąż obarcza mnie cała winą za to, że teraz odchodzi. Stawia się w roli ofiary. To jest strasznie przykre, bo ja wiem, jakie popełniłam błędy. Wiem, że może czuć się niedoceniony, ale on stara się wybielić, robiąc z mnie potwora....
zuziza
Posty: 30
Rejestracja: 24 sie 2022, 22:15
Płeć: Kobieta

Re: Mąż chce rozwodu, nie widzi szans

Post autor: zuziza »

Caliope pisze: 13 wrz 2022, 22:02
Też to przeszłam zuziza, jak większość osób na tym forum, to zwalanie całej winy choć tak naprawdę to widzimisię męża, bo wypełniałam zawsze przysięgę i sakrament był najważniejszy. Nigdy nie zdradziłam, chodziłam jak w zegarku, nie krytykowałam, nie kłóciłam się, będąc w depresji po porodzie, dawałam radę sama ogarniac dziecko, dom, a mąż sobie pracował i zostałam z niczym. Podobno narzekanie, krytykowanie, niedopuszczanie do dziecka i odmowa współżycia jest najgorsze i prowadzi do rozpadu. Starałam się by tak nie było, a więc nie tędy droga, droga powiodła do osób które podjudzały do rozpadu małżeństwa i tak naprawdę na dzień dzisiejszy został tylko sakrament z postawą miłości. Tylko nie ma w nim tego co było najcenniejsze, emocji i uczuć.
Jakie, to przykre, że człowiek chce dobrze, stara się nie popełniać błędów, a i tak wychodzi inaczej... :(
zuziza
Posty: 30
Rejestracja: 24 sie 2022, 22:15
Płeć: Kobieta

Re: Mąż chce rozwodu, nie widzi szans

Post autor: zuziza »

Bławatek pisze: 13 wrz 2022, 22:41 Zuziza bardzo mi przykro.

Twój mąż wszedł w etap zrzucania z siebie odpowiedzialności - bo tak mu łatwiej i wygodniej. Owszem część rzeczy zapewne jest prawdą, ale zazwyczaj osoba, która chce odejść widzi zło tylko w drugiej osobie, bo ma zniekształcone postrzeganie, a poza tym to ona jest "nieszczęśliwa". Nie bierz wszystkiego do siebie - wiem, że to trudne.

Popłacz sobie, wyrzuć z siebie złość, a potem nadejdzie czas na zastanowienie się i konstruktywne działanie.

Mój mąż też dużo czasu w pracy spędzał a na mojej głowie oprócz pracy był też dom i dziecko, ale ja nie odeszłam, nie dążyłam do rozwodu za to on tak, bo mu źle było. Teraz już nie dąży, żyjemy osobno, ale bez zła z jego strony.

Gdy mój mąż chciał odejść to też mnie olał w urodziny - ja siedziałam z jego rodzicami, którzy przyszli z życzeniami a on w tym czasie był na siłowni (dziś na 200 % przypuszczam, że u kowalskiej) - i to ja od nich słuchałam kazań, że mąż powinien być ze mną - ja to wiem, ale ich syn nie. Smutne i bolesne jest każde działanie osoby, którą kochamy, której ślubowalismy.

Trzymaj się dzielnie. Jest ktoś kto jest zawsze przy Tobie - Bóg. Jemu oddaj cały ból, a on osuszy każdą twoją łzę.
Dzięki, staram się szukać ukojenia w modlitwie.
ODPOWIEDZ