Jak iść do przodu?

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Betif
Posty: 65
Rejestracja: 01 maja 2022, 11:05
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Jak iść do przodu?

Post autor: Betif »

Witam serdecznie .W końcu zdecydowałam się opisać również moją historię .Za chwilkę minie 22 rocznica mojego małżeństwa(sakramentalnego również), które tak naprawdę jest tylko papierkiem dla męża, który odszedł ponad pół roku temu i żyje z kochanką .Kryzys którego nie zauważyłam zaczął się w 2019 roku, wtedy gdy mąż zaimprezował na spotkaniu klasowym i ......Pewnie powiecie ,że już wcześniej musiało być coś nie tak i to doprowadziło do zdrady. Z perspektywy czasu myślę ,że mąż chyba nigdy tak na prawdę mnie nie kochał. Mąż jest katolikiem ale niepraktykującym .Nie specjalnie okazywał mi uczucia,nie mówił o nich bo podobno nie umiał,ze wsparciem w obowiązkach domowych też było cięzko. Obydwoje pracowaliśmy, ja ogarniałam jeszcze dom ,syn często chorował, więc latałam ciągle po lekarzach ,potem również ze sobą, brakowało mi czasem doby na to wszystko .Kłótnie były rzadkością ale z czasem zaczęłam się upominać o trochę więcej zaangażowania również w obowiązki domowe, ale nie postawiłam granic jak już teraz wiem, więc efekt był mizerny. Symptomy oddalania się męża dostrzegłam dopiero w 2020 roku,był to dla mnie nieciekawy czas bo zaczęłam chorować i szukać przyczyny dolegliwości, pandemia też to utrudniała, a mąż coraz bardziej obcy dla mnie ,wiecznie z telefonem i laptopem zaszyfrowanym, zaczęły dochodzić coraz to częstsze delegacje, coraz więcej kupował ubrań, perfum( kiedyś nie potrzebował)komunikacji z jego strony prawie nie było, czułam ,że coś się dzieje ale takie przyglądanie nastąpiło w momencie jak byłam po ciężkiej( psychicznie i fizycznie) operacji na chorobowym w domu, próbowałam z mężem rozmawiać, pytać czy kogoś ma lub miał, prosiłam o prawdę ze względu choćby na szacunek do mnie, niestety zawsze miał wytłumaczenie, a ma taką pracę, że niestety" łykałam "to ale na chwilę, "bawiłam się " w detektywa, przeszukiwałam szafki ,plecaki ,znalazłam różne rzeczy, na wszystko miał wytłumaczenie. Zwierxałam się małżeństwu z którym przyjaźnimy się od lat, uspakajali mnie ,że ja sobie sama historię tworzę ,chcieli dla nas dobrze ,sami widzieli, że cos jest nie tak ,i tez byli przez męża okłamywani. Zaprosiłam kiedyś teściową na rozmowę, żeby uprzedzić, że jest bardzo żle i jakie są moje podejrzenia, żeby nie miała do mnie żalu jeśli to wszystko się skończy, biedna nie wiedziała co powiedzieć ,próbowała to wszystko jakoś tłumaczyć, że to pewnie wina pracy i wszystko się ułoży z czasem. No nie ułożyło ,ja już psychicznie byłam wykończona, kilka razy po moim monologu ,pytaniach i prośbach, nie odzywał się już w ogóle ,siniał po twarzy a ja w nerwach pakowałam kilka rzeczy i trzaskając drzwiami znikałam na całą noc ,szłam ulicą rycząc i błagając Boga o pomoc. Na to wszystko patrzył dorosły już syn, który nie widział problemu a tylko skwitował, że ja to chyba sobie wymyśliłam jakiś romantyczny związek( jakoś tak).Na początku ub. grudnia zostawiłam kartkę mężowi, że proszę go o wyprowadzenie z mieszkania bo ja dalej z kłamćą żyć nie dam rady, że w święta nie wyobrażam sobie dzielić się opłatkiem i składać życzeń( już poprzednie święta były nieszczere)ale, że nadal mam nadzieję ,że powie o co chodzi .Chciałam wcześniej iść na terapie wspólną, ,też nie chciał, jak zapytałam go kiedyś czy zależy mu na mnie to powiedział, że teraz nie.To wszystko bolało i boli nadal. Wyprowadził się, a w pierwszy dzień Świąt przyjechał i przyznał się ,że od prawie 2 lat mnie zdradzał, że skończyli w wigilię, że będzie sam albo ze mną. Napisałam do tej kobiety ,że już wiem wszystko ,że nie musi go szantażować ,i zostałam potraktowana jak zero, naubliżała mi ,powiedziała wiele rzeczy ,również to ,że mąż się mną brzydzi-to były najgorsze Święta w moim życiu. Niestety odchorowałam to wszystko, dałam mężowi jedną szansę ,wrócił do domu po miesiącu, długo z synem chorowaliśmy( covid) to chyba pierwszy raz poczułam, że mąż na prawdę się mną zaopiekował. Psycholodzy( każdy z nas był na wizycie osobno)powiedzieli, że musimy o siebie zadbać. Mnie się wydawało, że o męża zawsze dbałam, natomiast brakowało mi tego z jego strony. Po przeszło miesiącu mieszkania znowu razem zrobiliśmy w domu imprezkę z przyjaciółmi, i....znowu zaczął pisać z Kowalską ,myślę ,że już zaczęli się widywać i....oczywiście znowu się wypierał. Pojechałam do Sycharków na spotkanie nie mówiąc mu nic.(może by mnie wyśmiał)a po powrocie już jasno widziałam te same symptomy ,zadałam konkretne pytanie i dostałam odpowiedż ,że nam raczej się nie uda, potwierdził wznowienie kontaktów. Pewnie zrobiłam żle, teraz tego żałuję ale dałam mu kilka dni na wyprowadzkę, otwarłam mu bramkę do szczęścia, znajomym powiedział, że to było silniejsze od niego
po 2 m-cach od wyprowadzki zamieszkali razem z Kowalską, bawią się ,kupują co chcą, mąż nie składa pozwu rozwodowego( wie, że mam dużo dowodów i chyba dlatego, chociaż tłumaczy czymś innym)Ona tez się nie rozwodzi. Ostatnio spotkałam go w knajpce ,ale zero rozmowy ,jestem zdziwiona, że się tam pokazuje systematycznie, bo ja raczej robiłabym uniki od miejsc gdzie spędzaliśmy razem ,tymbardziej, że wszyscy wiedzą co się stało( psycholog stwierdziła, że to może być taki rodzaj nękania)Oprócz tego ,że mąż mnie zdradził i nadal to robi( już oficjalnie)"okradał" rodzinę z pieniędzy, kupował co chciał ,o niektórych rzeczach nie miałam pojęcia, miał drugie konto, a syn był manipulowany pieniędzmi i innymi podarunkami od dziecka, o czym dowiedziałam się po latach bo synowi zakazał mi mówić. Wiem, że to już koniec naszego małżeństwa cywilnego(chociaż rozwodu nie ma).Powiedzcie mi co na tym etapie proponujecie mi, tak naprawdę nic nie zrobiłam, na terapii nie byłam ,książek nie przeczytałam,( nie wiem które),staram się więcej modlić, staram się dbać o lepszą relację z synem mimo, że boli ,że syn zmanipulowany i gdybym tylko coś na męża powiedziała to jestem na pozycji przegranej( przed pierwszą wyprowadzką mąż nastawiał syna przeciwko mnie,)jak ruszyć do przodu, mimo, że tyle czasu upłynęło nie potrafię się z tym uporać. Mam wrażenie, że jestem zbędna i zyję z dnia na dzień.
Al la
Posty: 2671
Rejestracja: 07 lut 2017, 23:36
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Jak iść do przodu?

Post autor: Al la »

Witaj, Betif, na naszym forum.
Mam wrażenie, że jestem zbędna i zyję z dnia na dzień.
Dobrze piszesz, <mam wrażenie>, bo to tylko wrażenie, a nie prawda.
Jesteś z pewnością wartościową osobą i mogę Cię zapewnić, że jak tylko będziesz chciała, odkryjesz ten fakt niebawem.

Byłaś na spotkaniu w ognisku sycharowskim, nie zaniedbaj tych spotkań. Nawiążesz tam cenne relacje z osobami, które mają podobne historie i kryzysy.

Zapraszam Cię również do zapoznania się z naszą stroną pomocową http://sychar.org/pomoc/, znajdziesz tam konferencje z naszych rekolekcji wspólnotowych, a tutaj listę polecanych lektur viewtopic.php?f=10&t=383

Pozdrawiam Cię, na pewno otrzymasz wsparcie od naszych forumowiczów.

Zwróć też uwagę na niepodawanie charakterystycznych szczegółów, internet nie jest anonimowy.
Ty umiesz to, czego ja nie umiem. Ja mogę zrobić to, czego ty nie potrafisz - Razem możemy uczynić coś pięknego dla Boga.
Matka Teresa
lena50
Posty: 1391
Rejestracja: 17 sie 2017, 0:29
Płeć: Kobieta

Re: Jak iść do przodu?

Post autor: lena50 »

Betif.....dwa razy przeczytałam i ....mało rozumie.
Nie dziwię się...pisałaś w emocjach.
Mąż mieszka z kochanką...tak?
lena50....dawniej lena
Sefie
Posty: 630
Rejestracja: 23 paź 2021, 23:01
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak iść do przodu?

Post autor: Sefie »

Betif pisze: 11 paź 2022, 17:44 Powiedzcie mi co na tym etapie proponujecie mi (...)
Betif pisze: 11 paź 2022, 17:44 (...) na terapii nie byłam ,książek nie przeczytałam,( nie wiem które),staram się więcej modlić, staram się dbać o lepszą relację z synem.
Terapia może się przydać, zależy czy radzisz sobie ze sobą samą.
Książki warto zacząć od "miłość potrzebuje stanowczości" i przejrzeć inne polecane viewtopic.php?f=10&t=383

Nie wiem czy istnieje uniwersalny klucz ich czytania.

Ja zacząłem od wspomnianej, później lektury o DDD, relacjach małżeńskich, naturze kobiet i mężczyzn a na końcu o empatycznym sposobie komunikacji.

To co mi pomogło poza książkami, modlitwą to właśnie relacja z dziećmi i relacja z samym sobą. Nie odnawianie sobie przeżywania uczuć, również tych negatywnych.

Znalazłem również osoby, z którymi mogłem się podzielić swoimi trudnościami. Jeśli takich nie masz to forum może nim się stać.
Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie.
Jan Paweł II
Betif
Posty: 65
Rejestracja: 01 maja 2022, 11:05
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Jak iść do przodu?

Post autor: Betif »

lena50 ,tak mój mąż mieszka z kochanką ,z Tą samą z którą zerwał w Święta Bożego Narodzenia .Jest to o tyle trudne ,że tak kobieta mnie poniżyła, ubliżyła, mimo, że ja nic złego jej nie zrobiłam ,męża też ściepkami nazwała ,a mój mąż do kogoś takiego wraca. To wszystko w mojej głowie jest. Mąż teraz zachowuje się jak puszczony ze smyczy, na wszystko go stać, robi co chce, a wolności w naszym życiu miał na prawdę dużo ,chyba za dużo i w tej wolności zaczął układać sobie drugie życie. Jeśli chodzi o mój stan psychiczny to najlepiej nie jest, ale mam przyjaciół i ludzi ,którzy mnie wspierają ,otaczają, każdy mówi ,że mam zapomnieć i iść do przodu, ale to nie jest łatwe, mówią tez( nawet syn zasugerował) ,że kogoś powinnam sobie znaleźć, ale dla mnie to nie jest wyjście. Mimo, że w trakcie naszego małżeństwa miałam okazję spotkać się z mężczyznami, nigdy tego nie zrobiłam a mogłabym przecież zapchać lukę tym czego nie dawał mi mąż.( zainteresowania, wsparcia ...)
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Jak iść do przodu?

Post autor: Ruta »

Witaj Betif,
Część twojej historii przypomina mi moją. Mój mąż także nawiązał romans i bardzo źle mnie traktował. Nie wiedziałam, co się dzieje. Czułam się bardzo winna, a mój mąż bardzo mnie obwiniał. Sądziłam, że to kolejny etap naszych trudności. Miałam rację, tylko nie wiedzialam, że ten kolejny etap to romans.

Któregos dnia zrozumiałam, że czuję się w relacji z mężem, jakbym siedziała na tykającej bombie. Wtedy nieświadomie podjęłam pierwszą dobrą decyzję, co widzę dopiero z perspektywy czasu. Zdecydowałam zająć się sobą. Pojechałam z synem na wakacje.

Piszę o tym w kontekście twojego obwiniania się o "ułatwienie" mężowi. Nie masz aż takiej sprawczości wobec męża, aby wpływać na jego decyzje. Mogłabym i ja uznać, że wyjeżdżając "ułatwiłam" mężowi romans. Pewnie i tak. Tyle, że gdybym została, mąż wcale by romansu nie przerwał. A tak przynajmniej odpoczęłam.

Naszym zadaniem w kryzysie nie jest wpływanie na małżonka, bo to niemożliwe. Możemy za to chronić siebie. I ochroniłaś się najlepiej jak potrafiłaś. A nie godząc się na zdradę i życie w kłamstwie stanęłaś także po stronie waszego małżeństwa.

Może i po ludzku jest to paradoks i takie działanie nie wygląda wcale na działanie ochronne. Jednak obserwuję, że z Bożej perspektywy wiele spraw wygląda nieco inaczej, niż oglądane ludzkim okiem.

Ja przez jakiś czas też się winiłam. Głównie o niezgodę na alkohol, używki. Gdybym nic nie zmieniała, nie domagała się od męża terapii, abstynencji, zgodziła się na powrót do dawnego życia, bardzo możliwe, że żylibyśmy dalej razem. I choć cała ta moja niezgoda naszą relacją mocno wstrząsnęła, i kolejny rok żyjemy w rozłączeniu, to dziś wiem, że właśnie wtedy zaczęłam stawać nieudolnie, ale jednak, po stronie naszego małżenstwa.

Wiem już na pewno, że z chwilą gdy stajemy po stronie małżenstwa, zbliżamy się do Boga. On jest teraz przy tobie. Chce cię poprowadzić, żeby was uzdrowić. Pragnie uzdrowienia każdego czlowieka i każdego małżeństwa. Warto się w kryzysie do Boga zbliżać i Jemu zawierzać. Uczę się ufać Jezusowi każdego dnia i każdego dnia staję się troszkę zdrowsza :) Ufam, że tak samo prowadzi mojego męża i jest przy nim również, by i jemu pomóc wyjść z zagubienia i różnych uwikłań.

Natomiast kryzys romansu nie kończy małżeństwa. Nawet cywilnego. To kryzys. Sprawa do przepracowania.

Warto odwiesić się od męża (Lista Zerty) i solidnie zająć sobą. Z mojej perspektywy najważniejsze jest otworzenie się na współpracę z Bogiem. Ja zwróciłam się o pomoc do Maryi. I pomoc dostałam. Piszę to ja, która rozmowę z Maryją zaczęła od słów "jeśli jesteś" i zaraz potem stawiania warunków. Do dziś jest mi przykro z powodu mojej glupoty i obcesowosci. Modlitwę nowenną uważałam w tamtym czasie za rodzaj zabobonnego przesądu, może i realizowanego w duchu pobożności, ale jednak naiwnego lub opartego na myśleniu magicznym.

Mając Boże prowadzenie otrzymasz wszystko czego potrzebujesz, by zacząć z kryzysu wychodzić, lektury, rekolekcje, spowiedników, dajacych wskazówki i wiele wiele więcej. Dla mnie poddanie się pod Boże prowadzenie stało się przygodą życia.

To co robi twój mąż, pokazywanie się, chwalenie romansem, życie w stylu "kupuję co chcę", bywa nazywane nękaniem, a ja nazywam to teatrzykiem obwoźnym. On jest robiony dla jednego widza. Dla ciebie. Kiedy nie ma widowni, aktorzy tracą zapał.

Z modlitwą 🙏
Betif
Posty: 65
Rejestracja: 01 maja 2022, 11:05
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Jak iść do przodu?

Post autor: Betif »

Ruto, jest mi ciężko. To jest dorosły facet i zamiast zamknąć ten rozdział ( to jego słowa) to nadal bawi się w pokazywanie ,że nikim dla niego jestem ,a on teraz ma super życie. Konsekwencji swoich czynów nie poniósł żadnych, oprócz mojej rodziny nikt się od niego nie odwrócił. Syn wie, że ojciec źle postąpił, ale trzyma stronę ojca bo dostanie od taty to co chce ,a czasem tata zaprosi na obiadek i jeszcze podpyta o mnie. Teściowie od kilku miesięcy nie odzywają się ,mimo, że teściowa wie ,że drzwi mojego domu są dla niej otwarte. Teściowa wypiera ten problem, woli nie wiedzieć ,czy jej syn jest sam czy z kimś, w tej rodzinie niewygodne sprawy zawsze były zamiatane pod dywan ,nie rozmawiało się i nich. Jakiś czas temu dowiedziałam się(przez przypadek) ,że teść teściową też lata temu zdradził .O co w tym wszystkim chodzi, czemu ludzie sobie to robią, czemu się krzywdzą.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Jak iść do przodu?

Post autor: Ruta »

Ano ciężko... Zamykanie rozdziałów, złote życie i wiele innych atrakcji...do tego niespójne komunikaty i raniące postępowanie. I ten nieszczęsny teatrzyk obwoźny... a bywa przecież, że wystawia się tam i dramaty: "Zniszczyłaś mi życie", "Nigdy cię nie kochałem", "Uwolniłem się z niewoli i teraz dopiero żyję". Jaki aktor, taki dramat...

Osoby w kryzysie romansu same są bardzo pogubione. I mówią i robią wiele rzeczy, by sobie potwierdzić, że mają rację. Są też przeczulone, szukają aprobaty i są gotowe manipulować otoczeniem, by ją uzyskać. Z kolei na każdą krytykę reagują ostro lub zerwaniem kontaktów, więc niewiele osób na krytykę się odważa. No i osoba pokrzywdzona zostaje sama, a wszyscy klaszczą zdradzającemu...
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Jak iść do przodu?

Post autor: Ruta »

Wiesz, w sumie ciężko, ale można też złapać w kryzysie lekkość. Nie napisałam wczoraj o tym. Mi udało się to, gdy zaczęłam odpuszczać męża, gdy przestałam być widzem w jego teatrze. To teatr złego. Nie chcę oglądać męża, gdy sam siebie upadla.
Zamiast oglądać (się na) męża, zaczęłam zajmować się sobą, tak jak mi tu radzili mądrzy ludzie. I to był strzał w dziesiątkę. Podstawą tej roboty jest relacja z Bogiem. W oparciu o Niego można doświadczać nawet cudów. A za męża można i warto się modlić.

Warto też tej lekkości szukać. Po co się giąć pod ciężarem? Wiem, że jest napisane, żeby brać swój krzyż każdego dnia. Ale tu jest ważne słowo: swój. Nie cudzy, nie ten, który inni na nas próbują włożyć, ale swój własny. I nawet tego własnego krzyża nie musimy nieść sami, mamy z Nim iść za Chrystusem, a On nas pokrzepia, karmi i podtrzymuje. Naprawdę przy Nim jest lekko i słodko, tak jak to zapowiedział. Próba nic nie kosztuje, potencjalny zysk duży, warto choćby i spróbować.
Bławatek
Posty: 1625
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak iść do przodu?

Post autor: Bławatek »

Betif pisze: 13 paź 2022, 13:39 Ruto, jest mi ciężko. To jest dorosły facet i zamiast zamknąć ten rozdział ( to jego słowa) to nadal bawi się w pokazywanie ,że nikim dla niego jestem ,a on teraz ma super życie. Konsekwencji swoich czynów nie poniósł żadnych, oprócz mojej rodziny nikt się od niego nie odwrócił. Syn wie, że ojciec źle postąpił, ale trzyma stronę ojca bo dostanie od taty to co chce ,a czasem tata zaprosi na obiadek i jeszcze podpyta o mnie. Teściowie od kilku miesięcy nie odzywają się ,mimo, że teściowa wie ,że drzwi mojego domu są dla niej otwarte. Teściowa wypiera ten problem, woli nie wiedzieć ,czy jej syn jest sam czy z kimś, w tej rodzinie niewygodne sprawy zawsze były zamiatane pod dywan ,nie rozmawiało się i nich. Jakiś czas temu dowiedziałam się(przez przypadek) ,że teść teściową też lata temu zdradził .O co w tym wszystkim chodzi, czemu ludzie sobie to robią, czemu się krzywdzą.
Betif lepiej syna nie wciągać w "wasz kryzys, konflikt", tym bardziej, że syn jest nastolatkiem i za chwilę może zacznie swoje życie, bo nie powinien opowiadać się za żadnym z rodziców. Ta sytuacja i tak na niego już wpłynęła i zapewne w życiu będzie wpływać na jego dalsze wybory.

Mąż korzysta z życia, bawi się... więc ty też korzystaj z życia bo masz tylko jedno, ale niekoniecznie powinnaś iść w jego ślady (otoczenie nasze zawsze ma remedium na nasze kłopoty - znajdź sobie kogoś lepszego😉😵).

Dobrze, że masz ludzi wokół siebie - korzystaj z ich obecności i korzystaj z życia, które mamy tu na ziemi tylko jedno. Od nas zależy czy zaszyjemy się w domu a po świecie będziemy się snuć z miną cierpiętnika i męczennika czy wręcz przeciwnie - z radością cieszyć się każdą chwilą i tym co daje nam Bóg i świat, bo przecież jest tyle piękna i dobra wokół - piękny, ciepły jesienny dzień, rozmowa ze znajomym, wyjazd i zwiedzanie. A może coś czego nigdy lub dawno nie robiłaś. Syn już cię nie ogranicza (mój 10-latek, jeszcze mnie w wielu rzeczach ogranicza, więc co nieco odkładam ja kiedyś).

A teściowie oprócz zamiatania pod dywan lubią brać mimo wszystko stronę swoich dzieci więc nie dziw się ich działaniu. To już nie te czasy gdy się wytykało innym nieprawe życie i przez to mieli szansę nawrócenia (a szkoda). A jeśli rzeczywiście teść kiedyś miał epizod zdrady to niestety wsparcia w teściach możesz nie mieć.
Betif
Posty: 65
Rejestracja: 01 maja 2022, 11:05
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Jak iść do przodu?

Post autor: Betif »

Ja tez męża nie chcę oglądać,( nawet mu to powiedziałam przy wyprowadzce z domu) byłoby mi dużo łatwiej, wyprowadził się, stworzył sobie nowe życie tak jak chciał ,to po co ten teatr, z kumplami może się wszędzie umawiać,( mieszka teraz na drugim końcu miasta),ja nie jeżdżę w okolice miejsca jego zamieszkania, nie wypytuję syna o ojca, bo chcę iść do przodu. Wygląda to tak ,jakbym to ja miała unikać bliskich mi miejsc bo mogę go tam spotkać( a nie chcę).Gdyby tylko było mnie stać ,wyprowadziłabym się do innego miasta żeby zmienić wszystko ale niestety - nie stać mnie. Ruto ,dziękuję Ci za wszystko co piszesz.
Betif
Posty: 65
Rejestracja: 01 maja 2022, 11:05
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Jak iść do przodu?

Post autor: Betif »

Bławatku, syn już nie jest nastolatkiem ,wiem, że nie powinnam wciągać syna w nasz konflikt i tego nie robię już od kilku m-cy ( po rozmowie z psycholog),syn jest bardzo zamknięty w sobie i nie mówi o swoich emocjach ani ich nie pokazuje. Boję się ,że tylko, że "nie przegadany" problem może kiedyś rzutować na jego życie, życie małżeńskie. Proponowałam synowi wizytę u psychologa ,mógłby porozmawiać z neutralną osobą, wyrzucić z siebie wszystko (kiedyś wspomniał ,że jemu też nie jest łatwo) ale nie chce. Bardzo mi zależy na synu i na tym żeby był w życiu spełniony i szczęśliwy. Jeśli chodzi o teściów, to teściowa bardzo była po mojej stronie gdy pierwszy raz dowiedziała się o zdradzie mojego męża, nie chciała z nim rozmawiać a mnie prosiła żebym zastanowiła się i dała szansę mężowi. A teraz kontaktu nie ma z jej strony oprócz sms z życzeniami np.na urodziny
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Jak iść do przodu?

Post autor: Ruta »

Ja po wyprowadzce męża nie umiałam być wściekła i nie umiałam sobie pozwolić na to, by nie chcieć go oglądać.
Miałam taką obsesję na jego punkcie, że gdyby wprowadził się do domu z powrotem z kobietą z trójką dzieci, psem, rybkami i nową teściową, oraz trzema kolegami z baru, też bym go przyjęła...

Natomiast warto pamiętać, że emocje to emocje. Z czasem ulegają zmianie. I by nie podejmować pod ich wpływem ostatecznych decyzji. I dobrze tak te swoje emocje komunikowac, nie tylko innym, ale i sobie: teraz (a nie nigdy) nie chcę oglądać mojego męża.

Moja obsesja pomogła mi o tyle, że dość wcześnie zaczęłam szukać sposobu na budowanie relacji z mężem...no i okazało się, że podstawą budowania relacji jest między innymi zdrowe wyrażanie złości...
Jest takie wystąpienie księdza Grzywocza na You Tubie pt. Trochę inaczej o agresji. Bardzo mi pomogło nauczyć się "obslugiwać" złość i emocje z tej grupy.

Nie warto chować się po kątach przed mężem.
Sarah
Posty: 372
Rejestracja: 01 maja 2020, 13:46
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Jak iść do przodu?

Post autor: Sarah »

Ruta pisze: 14 paź 2022, 15:01 Ja po wyprowadzce męża nie umiałam być wściekła i nie umiałam sobie pozwolić na to, by nie chcieć go oglądać.
Miałam taką obsesję na jego punkcie, że gdyby wprowadził się do domu z powrotem z kobietą z trójką dzieci, psem, rybkami i nową teściową, oraz trzema kolegami z baru, też bym go przyjęła...
Ruto, podoba mi się Twoje poczucie humoru i lekkość pióra, ale nieraz mam wrażenie, że jakoś to trochę zaciera rzeczywistość i nie zawsze jest dobre. Bo opis brzmi zabawnie, ale problem współuzależnienia i więzi traumatycznej jest przecież bardzo poważny.
Ruta pisze: 14 paź 2022, 15:01 Nie warto chować się po kątach przed mężem.
Dlaczego chować po kątach? Brzmi to tak jakby problemem Betif był brak odwagi, strachliwość, jakaś niepotrzebną wstydliwość. Ja też nie chcę widywać mojego [...]* męża i na szczęście nie muszę, bo "ryzyko" przypadkowego spotkania jest znikome. Gdyby pojawiał się w moich ulubionych miejscach byłoby to niekomfortowe dla mnie.
Ostatnio zmieniony 14 paź 2022, 18:52 przez Nirwanna, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: Regulamin prosi o nieużywanie określeń typu eks mąż, były mąż - w stosunku do sakramentalnego współmałżonka
"Zamiast ciągle na coś czekać, zacznij żyć, właśnie dziś. Jest o wiele później niż ci się wydaje". Ks. Jan Kaczkowski
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Jak iść do przodu?

Post autor: Ruta »

Sarah pisze: 14 paź 2022, 16:35
Ruta pisze: 14 paź 2022, 15:01 Ja po wyprowadzce męża nie umiałam być wściekła i nie umiałam sobie pozwolić na to, by nie chcieć go oglądać.
Miałam taką obsesję na jego punkcie, że gdyby wprowadził się do domu z powrotem z kobietą z trójką dzieci, psem, rybkami i nową teściową, oraz trzema kolegami z baru, też bym go przyjęła...
Ruto, podoba mi się Twoje poczucie humoru i lekkość pióra, ale nieraz mam wrażenie, że jakoś to trochę zaciera rzeczywistość i nie zawsze jest dobre. Bo opis brzmi zabawnie, ale problem współuzależnienia i więzi traumatycznej jest przecież bardzo poważny.
Ruta pisze: 14 paź 2022, 15:01 Nie warto chować się po kątach przed mężem.
Dlaczego chować po kątach? Brzmi to tak jakby problemem Betif był brak odwagi, strachliwość, jakaś niepotrzebną wstydliwość. Ja też nie chcę widywać mojego [...]* męża i na szczęście nie muszę, bo "ryzyko" przypadkowego spotkania jest znikome. Gdyby pojawiał się w moich ulubionych miejscach byłoby to niekomfortowe dla mnie.
Problem współuzależnienia jest poważny. Ale z drugiej strony doprowadza do absurdów tak absurdalnych, że aż zabawnych. Ja naprawdę byłam gotowa przyjąć męża w każdej konfiguracji.

Co do chowania się po kątach, pozwolisz, że odniosę się bezpośrednio do Betif. Napisałaś, że jest tak jakbyś ty teraz miała unikać miejsc które lubisz. I to odbieram trochę jako chowanie się po kątach. I nie warto tak się dać wtłoczyć w taką ramę. Choć rozumiem, że spotkania mogą być trudne. Ale też nie warto chodzić z duszą na ramieniu i stałym pytaniem: a co jak go/ich spotkam? Warto za to popatrzeć w siebie, co w takiej sytuacji byłoby w zgodzie ze mną samą. I nauczyć się za sobą stać w takich sytuacjach, za tym co czuję, jaką mam potrzebę.
ODPOWIEDZ