Czy jest jeszcze szansa ??

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

LC5118
Posty: 10
Rejestracja: 16 paź 2022, 8:55
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Mężczyzna

Czy jest jeszcze szansa ??

Post autor: LC5118 »

Witam wszystkich,

Bardzo długo zastanawiałem się czy opisywać swój przypadek na forum. Do tej pory zapoznawałem się z wieloma mniej już bardziej podobnymi sytuacjami które są tu opisywane. Każda sytuacja jest inna ale również zawiera podobne elementy dlatego tez chciał bym tu podzielić się swoim obecnym przeżyciem. Z moją żona znamy się ponad 12 lat a od 1,5 roku jesteśmy małżeństwem sakramentalnym. Mamy cudowna córeczkę. Sytuacja jaka ostatnio się wydarzyła jest pokłosiem ostatnich 4 lat. Zacznę wiec od samego początku.

Razem z żona jeszcze jako nastolatkowie weszliśmy w nieformalny związek w 2011 roku. Od tamtej pory byliśmy ze sobą i razem również wyjechaliśmy na studia do innego miasta. Byliśmy razem do 2013 roku po czym rozstaliśmy się na 2 lata. Byłem wtedy w innym związku ona również. W 2015 postanowiliśmy do siebie wrócić. Wtedy mówiła mi ze mnie nigdy nie przestała kochać ze cały czas tęskniła i myślała tylko o mnie. Po ponownym wejściu w związek wynajęliśmy mieszkanie i zamieszkaliśmy razem. Zaraz po tym żona zaczęła mocno naciskać na dziecko. Chciała od zawsze spełniać się w roli mamy jednak ze sytuacja finansowa w jakiej wtedy byliśmy nie pozwalała zapewnić nam bezpieczeństwa a co dopiero maluchowi który miał by się pojawić. Moja argumentacja nie miała tu większego znaczenia. Spory brak zrozumienia był obecny cały czas. Chwilowo upór został zdławiony gdyż wzięliśmy psa ze schroniska. W 2017 roku żona zaszła w pierwsza ciąże która poroniła z przyczyn naturalnych. Po tym wszystkim pod koniec tego samego roku zaszła w druga ciąże którą udało się utrzymać i pojawiła się na świecie nasza córka. Jako ze sytuacja w której byliśmy pozostawała wiele do życzenia byłem w totalnej rozsypce. Nie potrafiłem cieszyć się z faktu ze będę miał dziecko. Po urodzeniu nie dochodziło do mnie ze jestem ojcem. Nie potrafiłem tego zaakceptować. Musiałem odbyć sesje z psychologiem aby jakoś wrócić. Po tym wszystkim wycofałem się z życia rodzinnego. W stosunku do dziecka robiłem tylko to co konieczne. Nie miałem ochoty się zajmować, spędzać czasu, bawić się. Żona zostawała z tym sama i nie dość na tym nie wspierałem żony. Traktowalem ja jako coś pewnego i nierozlacznego. Między czasie zmieniliśmy mieszkanie znalazłem dobrą prace i jakoś zaczęło się kręcić. W zeszłym roku wzięliśmy ślub a pol roku później kupiliśmy własne wymarzone mieszkanie. Na początku tego roku żona powiedziała mi ze to jest idealny moment na drugie dziecko bo wyliczyła sobie macierzyński i stwierdziła ze lepszego czasu na to nie będzie. Ja cały czas wycofany z życia rodzinnego z problem rosnących stóp procentowych przeżywałem gechenne. Robiłem wszystko aby nie popłynąć z kredytem na mieszkanie żeby to jakoś ułożyć żeby po prostu zapewnić stabilność. Rozmawiałem o tej sytuacji z żona jednak bez większego sukcesu. Zafiksowała się trochę w temacie drugiego malucha. W maju tego roku będąc w pracy zadzwoniła do mnie i oznajmiła ze jest w ciąży. Byłem trochę zaskoczony i nic nie powiedziałem . W domu czekała na mnie informacja ze skoro tak reaguje to ona nie chce tego dziecka bo będzie tak jak do tej pory ze zostanie ze wszystkim sama i chce pozbyć się tego życia. Żona myślała o aborcji, jednak zanim do tego doszło, brak pomocy lekarskiej i odpowiedniej farmakologii spowodował poronienie. Patrząc na to teraz widzę ze stałem z boku i nie byłem żadnym wsparciem Od tamtej pory sprawa nabrała szybkiego tempa.

Na początku przeszliśmy do porządku dziennego. Nie zauważyłem nic innego w jej zachowani aż do sierpnia. Będąc w pracy zadzwoniła do mnie powiedziała ze ma wszystkiego dość i chce rozwodu. To był tak masakryczny cios ze nie mogłem się pozbierać.Wróciłem do domu chciałem porozmawiać ale nie chciałem zeby nasza córka była świadkiem tych rozmów. Kolejnego dnia chciałem ponowić próbę rozmowy jednak żona zabrała córkę i pojechała do rodzinnego domu na weekend. Nie mogłem się z nią skontaktować, nie odbierała, nie odpisywała. Ten weekend był dla mnie czymś strasznym. W niedziele wróciła. Czekałem na nią z kwiatami. Od wejścia mówiła ze chce sprzedać mieszkanie i się rozstać. Po rozmowie powiedziała ze możemy sporobowac to naprawić. Zacząłem się zajmować nią i dzieckiem. Zacząłem odciążać ja w obowiązkach domowych. Rozmawiałem wspierałem. Poczułem ze muszę ruszyć się i zmienić swoje postępowanie. Pod koniec sierpnia mieliśmy wesele znajomych. Tam troszkę wypiła popłakała się i powiedziała ze mnie kocha ze chce to naprawiać. Byłem szczęśliwy ze jednak może się udać. Taka sytuacja trwała Ok 3 tyg. Po tym znów zaczęło się psuć. Między czasie dowiedziałem się ze o wszystkim mówiła koleżankom i Kowalskiemu. O kowalskim dowiedziałem się przez przypadek siedząc przy komputerze kiedy napisała do niej jej koleżanka. Były tam teksty ze dostała od niego prezent ze spotkał się z nią po piwie z koleżanka i wróciła o 1 do domu, ze siedzieli w jego samochodzie i rozmawiali. Facet ma dwójkę dzieci i żonę. Również z tego co wiem nie układa mu się w małżeństwie. Zapytałem żonę w prost i do niczego nie chciała się przyznać. Dopiero jak pokazałem jej to skąd się dowiedziałem powiedziała ze szperam jej w rzeczach i nie będzie się tłumaczyć. To był cios. Wszystkie wiadomości które z nim pisała na bierząco usuwała. Dwa tyg przed tym jak się dowiedziałem zmieniła hasła do wszystkiego i zaczęła bardzo pilnować telefonu. Do tej pory nosi go przy sobie. Chciałem uzyskać informacje o czym z nim pisała powiedziała ze nic mi nie pokaże ani nie powie bo mógł bym to zle zrozumieć. Jadąc po jakims czasie z nią samochodem napisała do niego przy mnie ze nie chce utrzymywać z nim kontaktu tylko jak już to na poziomie zawodowym. Trochę mnie to uspokoiło i zacząłem skupiać się na poprawie swojego zachowania. Leciały dni aż do października kiedy znow zaczęło się robić gorzej. Dwoilem się troilem żeby nadrobić te rzeczy. W końcu nie wytrzymałem i powiedziałem ze nie mogę tak dłużej, nie mogę być tak traktowany jak powietrze czując ciagle chłód i odrzucenie. Powiedziałem ze chce jechać do rodziców z dzieckiem a ona niech to sobie przemyśli i pobędzie sama bo za każdym razem mówiła mi ze ona woli zostać sama. Wtedy wybuchła powiedziala ze nie ma ochoty tego naprawiać i mamy sprzedać dom i się rozejść. Wyprowadziła się do innego pokoju i tak jest do dnia dzisiejszego.

Co zrobiłem z mojej strony.

Poszedłem w pierwszej kolejności do psychologa jednak całość sprowadzała się do tego aby nauczyć się żyć bez żony dlatego sobie odpuściłem. Moje korki skierowały się ku kościołowi. Do tego skłoniła mnie moja mama ale i ja sam poczułem potrzebę aby zgłosić się do samego Pana Boga. Z kościołem zawsze byłem na bakier. Przez swoje zaniedbanie. Zgłosiłem się na rozmowę z księdzem który bardzo rzeczowo prowadził ze mną rozmowę. Zostałem polecony do rodziny która udziela nauk przedmałżeńskich i również otworzyłem się przed nimi opowiedziałem o wszystkim. Bardzo mnie wspierają i dzięki nim trafiłem do katolickiego psychologa z którym pracuje nad tym. Byłem również u ojca duchownego, który również wspiera mnie w tej drodze. Wykonałem spowiedź z całego swojego życia. Bardzo mi to pomogło. Modlę się codziennie, słucham Kazań ks Pawlukiewicza. Staram się myśleć pozytywnie ale cała ta sytuacja mnie przerasta.

Moja jak i rodzina mojej żony również jest zaznajomiona z problem. Mam wsparcie od wszystkich ale sytuacja wyglada beznadziejnie. Raz żona mowi ze mnie nie kocha ze to wszystko się wypaliło ze nie chce już próbować ze podjęła ostateczna decyzje i nic tego nie zmieni. Kolejnego dnia pijemy wino oglądamy serial opowiada mi o pracy i o wielu innych rzeczach po czym idziemy spać . Ostatnio powiedziała mi ze się mnie brzydzi i czuje do mnie żal i wstręt. Bardzo to boli. Kupiłem jej tez ostatnio kwiaty i zostałem poinformowany ze nic ode mnie nie chce i mam nie wydawać pieniędzy bo to nic nie da. Jestem po prostu złamany. Ostatnio zrobiła się bardziej agresywna, arogancka, egoistyczna. Mówi ze możemy się rozejść tak żeby dziecko nawet tego nie zauważyło. Mówi również ze zabierze dziecko bo mogę żyć bez niego gdyż nigdy go nie chciałem. Osoba która tak bardzo mnie kochała teraz mówi ze jestem dla niej nikim. Pomimo starań nie chce próbować nawet dla małej. Każdy wokół mówi ze to koniec ze nie ma sensu. Ostatnio zdjęła obrączkę mówiąc ze to dla niej nic nie znaczy już.

Nie wiem co mam dalej robić. Jestem wrakiem i jestem załamany. Z jednej strony chce ja odzyskać a z drugiej widzę beznadziejność tej sytuacji. Patrzy na mnie wzrokiem pełnym pogardy i złości. Rodzice próbowali rozmawiać pomóc i nic z tego nie jest w stanie ruszyć tej skaly.

Wiem ze błędy które popełniłem są straszne ale nie wiem czy naprawa ich cokolwiek teraz zmieni. Jestem na siebie wściekły ze tak to wyglada i tylko jak bym mógł cofnąć czas ale tego nie da się zrobić. Zabiłem swoje małżeństwo, zabiłem miłość kobiety która gotowa była dla mnie zrobić wszystko. Pewnie na to zasługuje ale teraz wiem ze nie liczy się nic poza moja rodzina . Boje się ze jest już za późno.

Przepraszam za chaos w tym poście ale wątków jest tak wiele ze nie jestem w stanie tego inaczej opisać .

Jak Wy to widzicie ?
Ostatnio zmieniony 10 lis 2022, 14:48 przez Al la, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: poprawiono szczegółowe dane
Al la
Posty: 2671
Rejestracja: 07 lut 2017, 23:36
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Czy jest jeszcze szansa ??

Post autor: Al la »

Witaj, LC5118, na naszym forum.

Wiele zawirowań w Twoim życiu i w Twoim poście.
A przede wszystkim w Tobie.
Czy Ty sam wiesz, czego chcesz? Bo piszesz dużo o tym, czego nie chciałeś?
Wiem ze błędy które popełniłem są straszne ale nie wiem czy naprawa ich cokolwiek teraz zmieni.
Nie naprawisz błędów bez zmiany siebie.
Obudziłeś się, zacząłeś cos robić, pozostaje praca nad sobą, czy kontynuujesz terapię?

Zapraszam Cię do zapoznania się z naszą stroną pomocową http://sychar.org/pomoc/, znajdziesz tam konferencje z naszych rekolekcji wspólnotowych, a tutaj listę polecanych lektur viewtopic.php?f=10&t=383

Zdobądź wiedzę nt kryzysu i komunikacji w małżeństwie.
Pozdrawiam, na pewno w Twoim wątku odezwą się nasi forumowicze.

Zwróć też uwagę na niepodawanie charakterystycznych szczegółów, internet nie jest anonimowy.
Ty umiesz to, czego ja nie umiem. Ja mogę zrobić to, czego ty nie potrafisz - Razem możemy uczynić coś pięknego dla Boga.
Matka Teresa
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy jest jeszcze szansa ??

Post autor: Caliope »

Witaj, ja polecam wrócić do psychologa tego od życia bez żony. Ty jesteś najważniejszy po Bogu, nie żona, ją musisz teraz zostawić, a zająć się sobą i też relacją z dzieckiem które bardzo zaniedbałeś.
Awatar użytkownika
Niepozorny
Posty: 1543
Rejestracja: 24 maja 2019, 23:50
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy jest jeszcze szansa ??

Post autor: Niepozorny »

Ja polecam zostać przy psychologu katolickim. Nie widzę sensu powrotu do tego, który chce pomóc autorowi wątku pogodzić się z rozstaniem. Ja kiedyś na szybko szukałem psychologa i trafiłem na takiego niekatolickiego. Jego plan był prosy. Czas na żałobę a potem układanie sobie życia z kimś innym. Na szczęście po tej jednej wizycie wiedziałem, że więcej spotkań nie ma sensu.
Zgodzę się z tym, że LC5118 powinien się zająć sobą, ale ma również dbać o prawidłową relację z żoną i córką.
Z braku rodzi się lepsze!
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy jest jeszcze szansa ??

Post autor: Caliope »

Niepozorny pisze: 10 lis 2022, 17:16 Ja polecam zostać przy psychologu katolickim. Nie widzę sensu powrotu do tego, który chce pomóc autorowi wątku pogodzić się z rozstaniem. Ja kiedyś na szybko szukałem psychologa i trafiłem na takiego niekatolickiego. Jego plan był prosy. Czas na żałobę a potem układanie sobie życia z kimś innym. Na szczęście po tej jednej wizycie wiedziałem, że więcej spotkań nie ma sensu.
Zgodzę się z tym, że LC5118 powinien się zająć sobą, ale ma również dbać o prawidłową relację z żoną i córką.
Niepozorny ja mam swojego takiego od życia bez męża, ale wie, że ja jednak będę jakoś żyć z moim krzyżem i nie namawia do bycia z kimś innym. To zależy od podejścia samego leczonego.
LC5118
Posty: 10
Rejestracja: 16 paź 2022, 8:55
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy jest jeszcze szansa ??

Post autor: LC5118 »

Tu jest wiele zmiennych. Szukam, próbuje i chce ratować pierw siebie bo wiem ze bez tego nie będę w stanie tego uciągnąć. Kościół , psycholog rodzina to są moje podpory w tym całym koszmarze. Mogę śmiało powiedzieć ze jestem wdzięczny Bogu za to co mnie teraz spotyka dlatego że gdyby to się nie stało cały czas tkwił bym w tym marazmie i chorym zachowaniu raniąc żonę, dziecko i samego siebie. Patrzę na ten kryzys jak na szanse na odbudowanie związku na fundamentach o które to powinno byc oparte od samego początku. Sam mam wachania nastroju od totalnego załamania do w miarę normalnego funkcjonowania. Boje się tylko ze może być za późno na uratowanie tego. Żona jest tak mocno zacietrzewiona w swoim postanowieniu że nie chce niczego naprawiać. Jednego dnia słyszę o rozwodzie i innych rzeczach z tym związanych a drugiego pijemy wino i oglądamy serial po czym każde z nas rozchodzi się do oddzielnych pokojów. Huśtawka zachowań jest tak wyczerpująca ze czasem mam tego naprawdę dość. Kocham ją i moje dziecko i dla nich chce w końcu stworzyć dom na jaki zasługują.
Zwyklaosoba
Posty: 477
Rejestracja: 22 gru 2020, 11:47
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy jest jeszcze szansa ??

Post autor: Zwyklaosoba »

Hej,
Psycholog radził żebyś nauczył się żyć bez żony, dlatego dopuściłeś psychologa . Co złego w tym ze Ci dał taką radę ?
Monti
Posty: 1260
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy jest jeszcze szansa ??

Post autor: Monti »

Niepozorny pisze: 10 lis 2022, 17:16 Ja polecam zostać przy psychologu katolickim. Nie widzę sensu powrotu do tego, który chce pomóc autorowi wątku pogodzić się z rozstaniem.
Dobry psycholog powinien szanować światopogląd klienta (pacjenta) i też przekonania samego psychologa nie powinny mieć znaczenia. Dlatego nie rozumiem pojęcia: "psycholog katolicki". Psycholog jest albo profesjonalny, albo nie. Psycholog "katolicki" może być i taki, i taki.
Pogodzenie się z rozstaniem rozumiem jako przyjęcie tego, że żona LC5118 teraz tak ma. Autor na to nie ma wpływu i musi się z tym pogodzić, nauczyć się żyć w nowych okolicznościach. Niekoniecznie musi to oznaczać zaleczenie żałoby i szukanie nowej partnerki. Wręcz powiedziałbym, że każdy rozsądny człowiek (niezależnie od światopoglądu) przyzna, że budowanie nowego związku zanim się zrobi porządek ze swoim życiem, nie może skończyć się dobrze.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
Lawendowa
Posty: 7663
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:44
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Czy jest jeszcze szansa ??

Post autor: Lawendowa »

Zwyklaosoba pisze: 11 lis 2022, 13:03 Hej,
Psycholog radził żebyś nauczył się żyć bez żony, dlatego dopuściłeś psychologa . Co złego w tym ze Ci dał taką radę ?
Myślę, że w tym miejscu warto dopytać co konkretnie psycholog miał na myśli mówiąc " żyć bez żony". Różnie z tym bywa to może być tak dobra jak i zła rada. Inna rzecz, że psycholog raczej rad nie daje.
"Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę..."
Lawendowa
Posty: 7663
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:44
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Czy jest jeszcze szansa ??

Post autor: Lawendowa »

Monti pisze: 11 lis 2022, 18:58 Dobry psycholog powinien szanować światopogląd klienta (pacjenta) i też przekonania samego psychologa nie powinny mieć znaczenia.
...
Niekoniecznie musi to oznaczać zaleczenie żałoby i szukanie nowej partnerki. Wręcz powiedziałbym, że każdy rozsądny człowiek (niezależnie od światopoglądu) przyzna, że budowanie nowego związku zanim się zrobi porządek ze swoim życiem, nie może skończyć się dobrze.
Monti, to co piszesz w realnym życiu nie zawsze ma miejsce. Moje i wielu znanych mi osób doświadczenie pokazuje, że niestety często piękne idee sobie, a życie sobie. Przekonywanie do rozwodu, "ułożenia sobie życia" itd. pomimo jasno wyrażonych celów i poglądów klienta/pacjenta jest bardzo częste. Niestety.
"Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę..."
LvnWthHpe20
Posty: 121
Rejestracja: 09 lip 2019, 6:41
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy jest jeszcze szansa ??

Post autor: LvnWthHpe20 »

LC5118

Witaj na forum wiedzy i wsparciu walki o sakrament.

Stawiając Boga pierwszego już wszyscy wiemy ze wygrywamy. Upadki się zdarzają, każdy popełnia błędy i upada, ty i ja włącznie. Psycholodzy upadają. Jesteśmy tylko ludźmi.

Obojętność to poważne zaniedbanie drugiego. I już tu zaczyna się zranienie drugiej osoby. Nie naprawisz tego spontanem kwiatów, tak o, jest to budowa relacji trwająca całe życie.

Dziś pogląd świata jest bardzo zróżnicowany, co tobie odpowiada druga rani. Co mam na myśli, ja jestem lotnikiem. Moja żona chciała czasu zemną a ja jej kupowałem prezenciki, ona tego nie chciała. Ba, czuła się odrzucona, przezemnie bo nie mailem na ni czasu. Oparła się na barkach pracodawcy, jemu zaufała. W rezultacie już jestem po rozwodzie cywilnym 3 lata, sam
4.5.

Tak, moje chłopskie myślenie, widziały gały co brały, zawód pilota to mnie nie ma. Przecież kupowałem drobiazgi żeby pokazać ze kocham, helo, czego ona, nie rozumie. Dwa inne poglądy i brak komunikacji. Widzisz bracie jak się rozjechaliśmy? To mój przykład, oczywiście jest więcej tam zeczy które wpłynęły na mój związek.

Ale trwam, w modlitwie i nadzieji ze kiedyś jeszcze będziemy razem. A Pan Bóg ma swój plan, lepszy od mojego. Jemu oddałem wszystko i matuli.

Masz dużo emocji w sobie, jest to normalne, tak działa zły, on próbuje was rozłączyć. Sakrament mianowicie was łączy, a czy ty pozwolisz byście to utrzymali i byli razem to należy do ciebie i współpracy z Bogiem. Pamiętaj, miłość cierpliwa jest, miłość łaskawa jest, miłość nie zazdrości i nie unosi się pycha………….

Ty już kroki podjąłeś, jesteś po spowiedzi, po rozmowie. Teraz wrzuć na luz, i podchodź do sprawy na czilu, tzn. nie unoś się emocjami. Oczywiście okaz je żonie, ale w spokoju, proś i działaj by to zreperować. Nie kwiaty, tak o (owszem kwiaty tez są oki) ale działaj w realu. Naprawiaj swoje niedopiecia, i bądź ta podpora która żona oczekuje. Facetem który jest, tu i teraz,

Kiedyś postaraj się powtórzyć z żona, lub przy żonie

„Kochanie ślubowałem ci miłość, wierność, uczciwość małżeńska oraz ze cię nie opuszczę aż do śmierci” powtórz te słowa bo to są te słowa które was złączyły, nie opuścisz, może ona tez zapragnie nie opuścić? Kto wie, co Pan ma
Szczęśliwy mąż, który nie idzie za rada występnych, nie wchodzi na drogę grzeszników i nie siada w kole szyderców, lecz ma upodobanie w Prawie Pana, nad Jego Prawem rozmyśla dniem i nocą”(Ps 1, 1-2)
LC5118
Posty: 10
Rejestracja: 16 paź 2022, 8:55
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy jest jeszcze szansa ??

Post autor: LC5118 »

Lawendowa pisze: 11 lis 2022, 22:15
Zwyklaosoba pisze: 11 lis 2022, 13:03 Hej,
Psycholog radził żebyś nauczył się żyć bez żony, dlatego dopuściłeś psychologa . Co złego w tym ze Ci dał taką radę ?
Myślę, że w tym miejscu warto dopytać co konkretnie psycholog miał na myśli mówiąc " żyć bez żony". Różnie z tym bywa to może być tak dobra jak i zła rada. Inna rzecz, że psycholog raczej rad nie daje.

Psycholog skupiał się na problemie który z każdym spotkaniem ewoluował. Pierwsza wizyta odbyła się kiedy nastąpił dzień „0” zaś z każdym następnym spotkaniem przychodziłem z kolejnymi dawkami informacji. Od samego początku dało się wyczuć że jestem przygotowywany na najgorsze. Przykłady ludzi którzy odchodzą, tworzą nowe związki itp padały na każdym korku. W końcu postawiłem zakończyć korzystanie z usług tego specjalisty. Poczucie chwilowej poprawy nie było warte tego z czym później musiałem się mierzyć.

Mieliśmy z żona tez epizod ze zgodziła się pójść ze mną na trapie małżeńską. Odbyło się jedno spotkanie po czym usłyszałem ze więcej nie chce tam iść bo zle się po tym czuje i tyle. Było to jeszcze w tym czasie gdzie dawała mi szanse.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy jest jeszcze szansa ??

Post autor: Caliope »

Lawendowa pisze: 11 lis 2022, 22:26
Monti pisze: 11 lis 2022, 18:58 Dobry psycholog powinien szanować światopogląd klienta (pacjenta) i też przekonania samego psychologa nie powinny mieć znaczenia.
...
Niekoniecznie musi to oznaczać zaleczenie żałoby i szukanie nowej partnerki. Wręcz powiedziałbym, że każdy rozsądny człowiek (niezależnie od światopoglądu) przyzna, że budowanie nowego związku zanim się zrobi porządek ze swoim życiem, nie może skończyć się dobrze.
Monti, to co piszesz w realnym życiu nie zawsze ma miejsce. Moje i wielu znanych mi osób doświadczenie pokazuje, że niestety często piękne idee sobie, a życie sobie. Przekonywanie do rozwodu, "ułożenia sobie życia" itd. pomimo jasno wyrażonych celów i poglądów klienta/pacjenta jest bardzo częste. Niestety.
Ja mam doświadczenie, że jakbym nie stanęła na swoim i cały czas narzekała na sesjach na męża, że taki i owaki, psycholog na 100% drążyłby temat w kierunku zakończenia relacji, bo przecież tak jest strasznie źle, że nie warto o nic walczyć. Naprawdę wszystko zależy od leczonego jak przedstawi obraz drugiej osoby i jakie chęci wyraża na to by się zająć tym co trzeba.
Awatar użytkownika
Niepozorny
Posty: 1543
Rejestracja: 24 maja 2019, 23:50
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy jest jeszcze szansa ??

Post autor: Niepozorny »

Pewnie nie taki był twój zamiar, ale ja te dwa zdania odczytuję tak, że przyznajesz rację Lawendowej (pierwsze zdanie). Podajesz również przepis, co zrobić, żeby psycholog czasem nie próbował "wejść" na niebezpieczny teren. Wystarczy nie mówić mu wszystkiego tzn. nie otwierać się w pełni przed nim. Chyba nie o to w tym chodzi.
Z braku rodzi się lepsze!
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Czy jest jeszcze szansa ??

Post autor: Ruta »

Caliope pisze: 13 lis 2022, 14:23 Ja mam doświadczenie, że jakbym nie stanęła na swoim i cały czas narzekała na sesjach na męża, że taki i owaki, psycholog na 100% drążyłby temat w kierunku zakończenia relacji, bo przecież tak jest strasznie źle, że nie warto o nic walczyć. Naprawdę wszystko zależy od leczonego jak przedstawi obraz drugiej osoby i jakie chęci wyraża na to by się zająć tym co trzeba.
Caliope, ale to brzmi trochę tak, jak ukrywanie pewnych okoliczości przed terapetką, w obawie, że gdy dowie się "wszystkiego" zaleci zakonczenie relacji. Tak to brzmi w moim odczycie.

W moim odczuciu problem jest gdzie indziej. Część terapetów z góry uważa, że rozwiązaniem trudności w relacji jest jej calkowite opuszczenie. W przypadku małżonków uważają za takie rozwiazanie rozwód. Nie ma to nic wspólnego z psychologią. Psychologia nie zaleca opuszczania relacji ani rozwodów. To indywidualne pomysły niektórych psychologów, oparte na "psychologii" gazetowej. "Niech go zostawi i ułoży sobie życie".

Natomiast zdarza się, że jest potrzeba separacji, nie tylko w trudnej relacji małżenskiej, ale też w innych destrukcyjnych relacjach. Natomiast separacja jest zawsze etapem, choć czasem okazuje się, że poza ten etap wyjść się nie udaje i jest on w danej relacji dożywotni. Oznacza to zawsze stratę.

W sytuacji, gdy osoba w terapii doznaje przemocy, terapeuta może na przykład ukierunkować pomoc na psychiczne przygotowanie się do separacji. Nie warto ukrywać doznawanej przemocy lub innych trudności w terapii. Warto korzystac z dobrych terapeutów, nie ulegajacych obiegowym opiniom i nie szukajacycm prostych ale nieskutecznycb rozwiązań.

Generalnie jednak psychologia klasyczna dąży do uzdrowienia relacji, a gdy zewnętrzne pojednanie nie jest możliwe, do pojednania wewnętrznego. I uznania własnego udziału, jesli dotyczy to relacji osób dorosłych lub własnej bezbronności wobec doznanej krzywdy, jeśli dotyczy to relacji z okresu dzieciństwa.

Osobiście zetknęłam się z terapetką, która wmawiałam mojemu synowi, że "trzeba" zaakceptować rozwód, bo to "normalna kolej rzeczy" i nie ma czym się aż tak stresować. Rozumiem intencję, ale nie ma to nic wspólnego z tym, co o takich sytuacjach mówi psychologia. Zetknęłam się też z terapetką, która wmawiała mi, że jeśli się nie zgadzam na rozwód, krzywdzę siebie i moje dzieci i nie chcę wyjść ze współuzależnienia. W obu przypadkach poszukałam innych osób.
ODPOWIEDZ