annate pisze: ↑15 mar 2023, 17:35
Astro pisze: ↑15 mar 2023, 1:22
Drugie założenie to , iż żona ma prawo do takich zachowań

. Nie jest to w wykonaniu twojej żony , ani stawianie granic ( Bo i przed czym

) , nie jest też obrona ( no bo i też przed kim) . Jest przemocą , w tej chwili w moim odczuciu już intencjonalnął i dość agresywną w formie.
Absurd tego drugiego założenia , to efekt karygodnego i elemetarnego braku wiedzy pani psycholog i brak poszanowania etyki zawodu , ktory wykonuje . Też karygodne.
Nie spieszyła bym się z takimi ocenami. Mamy tutaj obraz przedstawiony tylko przez jedną ze stron konfliktu (żona Kumena nigdy się na tym forum nie wypowiedziała ani nie przedstawiła swojej wersji wydarzeń).
Gdyby ktoś zapytał mojego męża podczas naszego kryzysu o opisanie mojej osoby, to pewnie włosy stanęły by mi dęba, gdybym usłyszała, co ma do powiedzenia.
Kumen przedstawia nam wersję, w której on się stara, pracuje, dba o wszystkich i wszystko a jego żona odpowiada na to wyzwiskami. Ciężko uwierzyć w to, że wkład autora wątku w jego małżeński kryzys nie jest większy. Jednocześnie Kumen przyznał, że ma osobowość narcystyczna, co idzie w parze ze sposobem jaki przedstawia swoje małżeństwo i kryzys.
Chciałabym również zwrócić uwagę na fakt, że jeszcze kilkanaście postów wcześniej Kumen jako wadę żony pisał, że wszystko dezynfekuje, a potem sam przyznał, że w domu, w którym raczkuje i śpi jego małe dziecko zalęgło się jakieś robactwo. Też bym wszystko dezynfekowana i myła, gdybym była w takiej sytuacji. Żony Kumena nie ma na tym forum, jest za to jej niepełny i wykrzywiony opis, którego, moim zdaniem, nie powinniśmy oceniać w taki ostry sposób.
Zgadzam się, że nie wiemy co żona Kumena usłyszała od psycholog. Jej słowa kontra przekaz żony o jej słowach niekoniecznie muszą być zbieżne. Chociaż jakiś totalnie zszokowany bym nie był gdyby nawet były właśnie takie. W tej profesji jest wielu totalnie niekompetentnych jednostek które zdecydowanie rozminęły się nie tylko z wiedzą, etyką, moralnością ale i powołaniem.
Jasne jest dla mnie również, że Kumen przedstawia subiektywny obraz rzeczywistości, który może (a nawet zapewne jest) nieostry i rozbieżny z obiektywnym.
Tyle, że to dotyczy każdej osoby która założyła wątek i opisała swoją historię. Mnie również, chociaż starałem się być uczciwy i nie pominąć własnego udziału w kryzysie, nawet aż za bardzo.
To kwestie indywidualnej percepcji, emocji (czyli ewentualnych zniekształceń rzeczywistości poprzez nie), wiedzy, świadomości i mądrości etapu.
Nie ma tu (poza wyjątkami) naszych współmałżonków, więc każdorazowo przekaz jest jednostronny. Istotnie warto brać to pod uwagę, nie tylko w tym wątku, ale w każdym.
Ja się staram podchodzić do każdego użytkownika z zaufaniem, że dokłada starań by opisywać swą historię rzetelnie i uczciwie. W przeciwnym razie nie ma wg mnie sensu pisanie na forum.
A jeśli ktokolwiek świadomie zataja istotne fakty lub przekłamuje rzeczywistość - jego strata, bo otrzymuje zwroty nie przystające do jego sytuacji. Wtedy nie tylko my tracimy czas, ale i on/ona.
Wiele rzeczy i tak wychodzi między wierszami i w miarę rozwoju wątku.
A teraz do autora wątku, skoro już piszę w jego wątku.
Kumen, piszesz, że jeśli się nie zgadzasz z żoną to się kłócisz.
Można i w dodatku warto wg mnie inaczej. Swe rozbieżne zdanie można i warto komunikować zdrowo. Jak to robi twa żona to jej odpowiedzialność. Jak reagujesz, komunikujesz się ty - twoja.
Technicznie odnośnie tego co opisujesz to się nawet zgadzam, sam bym nie uległ temu co z twego opisu odbieram jako sanitarny kierat, ale forma ma równie istotne znaczenie co treść. Warto wg mnie o tym pamiętać i się nad tym pochylić.
Jeszcze w ostrej fazie kryzysu, jakieś siedem lat temu, przeczytałem na forum, że nie da się kłócić w pojedynkę.
A czasem się zdarzają trudne sytuacje - moja żona, zwłaszcza w trakcie „tych dni”, prezentuje czasem zachowania które są dla mnie bardzo trudne i jakoby z innej planety. Bywa agresywna i wybuchowa.
Postanowiłem zaimplementować to do swego życia i nie brać samemu udziału w kłótniach. Gdy się we mnie gotuje - przerywam.
Czasem nawet wychodzę na spacer by ostygnąć, jako choleryk potrzebuję tak robić by nie wybuchać

Stawiam przede wszystkim granice sobie.
Ja ze swojej strony przestałem (a właściwie - staram się) dokładać paliwa jej trudnym emocjom.
Wielokrotnie słyszałem, że kłótnie w związku, małżeństwie to normalność, że nie da się bez nich, czy też takie przekazy, że bez nie ma dobrych małżeństw bez kłótni.
Ja się z tym nie zgadzam, chyba że kłótnia oznacza jakąkolwiek różnicę zdań, niezależnie od formy przekazu.
Da się nie kłócić z żoną, bazując na moim pokryzysowym doświadczeniu.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk