Popsute relacje z żoną po narodzinach dziecka

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Nietaka
Posty: 3108
Rejestracja: 21 kwie 2019, 18:10
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Popsute relacje z żoną po narodzinach dziecka

Post autor: Nietaka »

Poranny post mi uciekł, przepadł, więc ten będzie krótki i tylko w związku z jednym. Są kobiety, które drażni, śmieszy bądź krępuje zwrot ,,kochanie,,. Znam kilka - wszystkie w długotrwałych małżeństwach. I sama do nich należę. Uważam że to sztuczne i na pokaz. Za to uwielbiam, gdy mąż mówi do mnie po imieniu, gdy je zmienia na różne sposoby (niekoniecznie chodzi o zdrobnienia).
Za to nie znoszę i uważam, że to okropne, gdy mój szwagier mówi o swojej żonie per ,,ona,,. Robi tak nawet przy swojej żonie. ,,Ona wczoraj zrobiła schabowe". ,,Ona zamówiła nam wakacje".
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Popsute relacje z żoną po narodzinach dziecka

Post autor: Ruta »

Pavel, napisałeś kolejny post o mnie. Nie zamierzam odpowiadać. Mam tylko jedną prośbę. Rozumiem twoją potrzebę dyskusji, rozumiem nawet potrzebę stosowania argumetów ad personam (niemerytorycznych, atakujących osobę). Nie wchodzę w to.

Jednak mam jedną prośbę: mojego męża zostaw. Nie godzi się. Nawet w emocjach.

I jedno pytanie: Jak twoim zdaniem mówi się "stop" przemocy? Lub agresji? (Nadal twierdzę, że przemoc i agresja to co innego.)
***
Kumen, nie chcę pisać o tobie. Wolę do ciebie. Ja nie wiem jak jest, piszę tylko, jak każda inna soba na forum, jak ze swojego subiektywnego punktu widzenia oceniam waszą sytuację: żona jest w połogu, nie radzi sobie, przeżywa silny lęk o dziecko, stara się jak może najlepiej, jest przemęczona, niedospana. Wchodzi w zachowania agresywne. Obrywa się tobie.

Dlaczego uważam, że krytykujesz żonę? Bo piszesz o tym, że jej nadmiarowość cię wkurza. Wkurza cię robienie przecierów, wydawanie kasy na warzywa bio, wkurza cię wyparzanie. Zakładam, że jesteś człowiekiem. Jak cię coś wkurza, to o tym mówisz. Jak są awantury, to mówisz nazwijmy to dobitnie. Żona wtedy czuje się zapewne krytykowana jako mama, a to teraz dla niej wrażliwy obszar. Piszę to jako kobieta, żona, mama.

Spokój wobec ataków twojej żony nie ma być zachętą do bycia workiem bokserskim. Ani do zgody na wyzwiska.
Ja w szczycie kryzysu małżeńskiego mierzyłam się z agresją naćpanego, a czasem także pijanego męża. Nachodził mnie, wyzywał, był wulgarny, groził mi, że mnie zadźga nożem, zdarzyło mu się mnie szarpnąć, odepchnąć, zatrzasnąć na mnie drzwi samochodu. Mój spokój, nie wchodzenie w awantury, zatrzymało i agresję i przemoc. Powoli. Ale skutecznie.

Wszelkie uwagi, że mąż nie powinien tak robić nic mi nie dawały. Nie powinien, ale robił. Tu na forum nauczyłam się przyjmować to co jest, a nie rozważać jak być powinno. Nauczyłam się też zachowywania spokoju wobec agresji męża. Z początku wydawało mi się to szalone. Do tego bardzo się bałam. Ja jestem nieduża, za to mój mąż jest dużym, mocno zbudowanym mężczyzną. A jednak to była dobra droga. Pisząc o spokoju wobec agresywnego męża/żony piszę ze swojego własnego doświadczenia. Spokój działa.

Twoja żona jest trzeźwa, ale zmęczona. Myślę, że próba rozmowy ma szanse powodzenia. Spróbowac można. Najwyżej się nie uda. Ja z moim mężem też rozmawiam, gdy jest trzeźwy, gdy jest spokojniej. Rozmowy są potrzebne, nawet gdy czasem nie wychodzą. Uczymy się na błędach.
Czemu proponować tydzień nie krzyczenia? Może być nawet trzy dni. Po prostu osobie w silnych emocjach łatwiej panować nad sobą w krótszej perspektywie. Większa szansa, że twoja żona się zgodzi i podejmie próbę.

Co do wydatków na nowy kojec i bujaczek, siedzisko. Pierwsze moje dziecko miało większość rzeczy używanych, szybko też zakończyłam sterylność. Przy drugim była sterylizacja, każdy sprzęt nowy, fotelik, kołyska, bujaczek, zabawki, ubranka. Ubranka używane były gotowane i prasowane. Tak było około roku. Nie dlatego, że mieliśmy nadmiar pieniędzy. Okazało się, że instynkt mnie nie zawiódł, choć wyglądało, że jestem nieco stuknięta. Także w drugim roku życia syna i trzecim byłam nadmiarowa w porównaniu do wielu mam, także do samej siebie z wcześniej. Z czasem, gdy rygory zeszły, okazało się, że oprócz innych problemów syn ma wrodzony deficyt odporności. Ochronne srodowisko w pierwszych latach życia uchroniło go przed infekcjami i dało czas, by układ odpornosciowy się wzmocnił na tyle, by mógł sobie z nimi poradzić. Do wielu rygorów trzeba było zaś powrócić. Juz z "pieczątką lekarską", więc nikt się mnie nie czepiał.
Pewnie używany fotelik czy kojec wcale by nie zaszkodziły. Ale za to ja byłam spokojniejsza. Co nie przeszkodziło mi sumiennie myć i wyparzać także każdej nowej rzeczy.
Czasem można z czegos innego zrezygnować, zaoszczędzic i kupic nowe, wlasnie dla takiego spokoju ducha. I rodziny.

Jestem do dziś wdzięczna mężowi, że w tym ze mną nie walczył. Widział mój lęk i starania o naszego synka i mnie wspierał. Dzięki temu, że nie kwestionował mnie jako mamy, nasz syn szybko dostał diagnozę i trafił na rehabilitację. Lekarze początkowo nie widzieli problemu, uznawali mnie za nadwrażliwą. Wspierał mnie swoim autorytetem mąż. Jego potraktowali poważnie. Mój mąż zawalił wiele rzeczy. Ale tu nie zawalił.

Jak już pisalam postawa męza na krótko zmieniła się, gdy mąż zmienil pracę. I pojawiły się koleżenskie doradczynie. Bardzo mnie wtedy krytyka męża bolała.

Nie twierdzę, że każda macierzyńska nadmiarowość jest zasadna i słuszna. To czasem sposób radzenia sobie z lękiem, obawą przed tym, że maleństwo zachoruje. Wyparzanie wszystkiego przy niemowlęciu i posiłki bio mieszczą się jednak w normie. Nawet jesli kolezanki z pracy nic nie wyparzają, dzieci mają w żłobkach i dają dzieciom parówki. To nie chodzi o to, ze te mamy "z pracy" robią cos źle. Każde dziecko ma inne potrzeby, odporność, tolerancję pokarmową. Mamy potrafią je na ogól rozpoznawać. A czasem mamy nie mają wyjścia, albo mają mężów i otoczenie, za wszelką cenę narzucajace szybki powrót do pracy. Ile ludzi, tyle historii.
Nietaka
Posty: 3108
Rejestracja: 21 kwie 2019, 18:10
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Popsute relacje z żoną po narodzinach dziecka

Post autor: Nietaka »

Czytam filipikę Pavla i zastanawiam się skąd tyle tu prywaty. Przepraszam, trochę znam to forum, choć aktywna jestem od niedawna. Może wątek konkretnego forumowicza nie jest najlepszym miejscem do wmawianie dyskutującym, co kto myśli. Czyżby Kumen stał się nagle symbolem walki o prawa mężczyzn? Czyżby Ruta nagle stała się napastnikiem, którego należy odeprzeć? I w czym konkretnie mają pomóc Kumenowi te ostatnie wpisy? Że czuje się pokrzywdzony to już wiemy. I on też chyba wie, co czuje. Kumen pisał, że zawsze jego związki dochodziły do etapu poniżania go przez partnerki. Czy wybiera ten sam typ? Czy odgrywa ten sam schemat? Czy jedno i drugie?
No i nie wiem o czym tu gadać. Szacunek jest należny każdemu. Cóż jednak poradzić, że granice (kulturowe?), za którymi zaczyna się przemoc, przebiegają w odbiorze nierówno dla kobiet i dla mężczyzn.
Przepraszam za trywializowanie, ale warto chyba...
Co czujecie (nie pytam, co powinniście czuć), gdy wyobrazicie sobie następując sytuację:
1.
a) Facet klepie kobietę w pośladek, kobieta w odpowiedzi policzkuje mężczyznę.
?
b) Babka klepie mężczyznę w pośladek, mężczyzna w reakcji policzkuje kobietę.

2.
a) Mąż policzkuje żonę; żona mu oddaje.
b) Żona policzkuje męża; mąż jej oddaje.
?
Nie chodzi o oczywistości ( że przemoc, że każdy...)
Wiemy co jest źle. Wiemy, że żadna ze stron nie jest usprawiedliwiona.
Ale co czuliście? Czy policzek wymierzony przez kobietę mężczyźnie szokuje tak samo jak policzek wymierzony przez mężczyznę kobiecie?
Niby to oczywistości. Niby. A skomplikowane.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Popsute relacje z żoną po narodzinach dziecka

Post autor: Ruta »

Niesakramentalny3 pisze: 24 lut 2023, 19:30
Ruta pisze: 24 lut 2023, 9:14 Pavle, (...) Rację masz w jednym. Inaczej traktuję mężczyzn, inaczej kobiety. Z jednego powodu: jesteśmy różni. Nie jestem fanką równego traktowania i jestem zdecydowaną przeciwniczką domagania się przez współczesnych mężczyzn bycia traktowanymi tak samo jak kobiety. Nie jesteście kobietami.
Chyba nie mam aż takiej cierpliwości jak Pavel, więc większość rzeczy z którymi się nie zgadzam pominę, ale tu się zatrzymam.

To dobrze, że nie jesteś "feministką" i "socjalistką" ;) i nie chcesz równać mężczyzn z kobietami. Fakt - mamy zupełnie różne role i zadania - inaczej funkcjonujemy. To kobieta przez naturę została obdarzona w te cechy, "funkcje" i "parametry", aby móc optymalnie zajmować się niemowlakiem / małym dzieckiem. Więc skoro wiesz, jak bardzo się kobieta różni od mężczyzny - to trochę dziwi upór w którym nalegasz, aby zrównywać obowiązki matczyne... z ojcowskimi. Są typowo męskie zajęcia... i typowo damskie - i dobrze. I dobrze, kiedy mężczyzna nie musi próbować karmić piersią... i dobrze, kiedy kobieta nie musi dźwigać wiadra (worka) z węglem itd. itp.
Ruta pisze: 23 lut 2023, 17:32 "Jeśli mogę cie prosić, postaraj się kilka dni nie krzyczeć, wtedy stresuję się jeszcze bardziej i zapominam o jeszcze większej ilości rzeczy". - To oczywiście przykład.
A u Ciebie pomogło takie analogiczne zdanie?

"Jeśli mogę Cię prosić, postaraj się kilka dni mnie nie bić (nie ćpać, nie upijać się, nie onanizować się itd), wtedy jeszcze bardziej się stresuję i... "
W jakim zakresie twoim zdaniem nalegam na zrównanie obowiązków macierzyńskich z ojcowskimi?

Jestem przekonana, za co mi się często obrywa, czasem i tutaj, że instynkt macierzyński ma kobieta. Oraz, że nie ma analogicznego instynktu męskiego, który pozwala rozpoznawać potrzeby małego dziecka. Ojcowie mogą się tego uczyć od żon. Warto z pokorą przyjąc, ze żona wie lepiej, zamiast się upierac przy swoim. Nie jesteście kobietami. Ani matkami. Zdecydowanie nie widzę powodu, byście mieli w te role wchodzić. Macie swoje własne równie ważne role do wypełnienia.

Podstawowym zadaniem taty maluszka nie jest moim zdaniem stała czy tym bardziej równowazna opieka nad dzieckiem, ale wspieranie mamy. I rozwinięcie swojej własnej więzi z dzieckiem. Po co zostawac matka, jak mozna zostac ojcem?

Tyle, że ojciec to nie jest ktos nieobecny, co zostawia wszystko mamie, az dziecko dorosnie. Z tego powodu uważam, że dobrze gdy mąż spedza czas z dzieckiem sam na sam, by się swojego ojcostwa uczyć także w przestrzeni od żony niezależnej. A mamie zapewnia potrzebny jej wypoczynek, czas na sen, spacer, wyjscie do lekarza.

Dobrze jesli tata malucha umie wszystko to co mama (nakarmic, przewinac, ubrac, pojsc na wizyte, przygotowac posilek, podac lek, uspokoic, wykąpac i tak dalej), co nie znaczy, ze ma zaraz rzucać pracę. Ale na parę godzin moze żonę odciazyć. Po tym, jak się obslugi maluszka nauczy. Od zony. Niewielu ojców ma takie umiejętnosci zanim zostaną ojcami. Instynkt im nie podpowie, bo takiego nie mają.

Gotowanie czy odkurzanie nie ma za to płci i nie wymaga posiadania instynktu. Nie jest tez związane z macierzyństwem lub ojcostwem. Kazdy czlowiek powinien umiec zadbac o siebie i o osoby zalezne w swoim otoczeniu. To w moim przekonaniu miara doroslosci, a nie męskosci czy kobiecosci.

Wykonywanie prac domowych, szczególnie, gdy żona jest w połogu, zmęczona, czy chora nie jest wchodzeniem w rolę kobiecą, tylko pełnieniem roli mężczyzny. Tego, który się opiekuje, udziela swojej siły, energii, zasobów.

Współczesnie w niewielu domach trzeba tachać worki z węglem lub wiadra z wodą na zagrzanie. Mieszkalismy z męzem przez jakis czas w miejscu, gdzie takie potrzeby były. Takze nosilam węgiel i nalewalam wodę by ją zagrzać do mycia. Byłoby bez sensu, żebym czekała w zimnie na powrót męza, albo nie umyła kilka godzin zabrudzonego dziecka. Mąż nosił w większych porcjach, ja w mniejszych. Ogarnianie siebie i potrzeb związanych z codziennoscią nie ma płci.

Uwazam też, że zadaniem ojca jest w miarę mozliwosci dązyc do zwiększenia swojej obecnosci w domu. Napatrzylam się na kolegów, co "musieli" pracowac. W ciagu dnia wychodzili z pracy na dlugie lunche, marnowali czas na plotkach i pogaduchach, by potem pracowac do nocy "po godzinach". Okradali tak pracodawców, wyludzajac pensje za nadgodziny i okradali rodziny z należnego im czasu. Zyli dla swojego komfortu. Pusto.

Znam też mężczyn, którzy pracują po wiele godzin, by utrzymac rodziny. Czasem w bardzo trudnych zawodach. Zwykle to ci sami, którzy po powrocie do domu angazują się takze w domu, w prace domowe, w relacje.
***

Między "postaraj się kilka dni nie krzyczeć" a "postaraj się kilka dni nie ćpać" nie ma analogii. I sam to wiesz.

Mam tu podobną prośbę, jak do Pavla. Jak masz potrzebę argumentowania ad personam (do osoby, do jej - czy mojej - sytuacji), trudno. Ale wycieczki w kierunku mojego męża i jego osobistych trudności sobie proszę daruj.

Zauważ, że nie wykorzystuję w rozmowie z tobą tego, co napisałeś o trudnosciach swojej żony, czy o swoim małżeństwie. Nawet, gdy się z tobą nie zgadzam.
Takie osobiste wycieczki burzą moje poczucie, że forum jest bezpieczną przestrzenią, by się dzielić swoją historią.

Między innymi z tego powodu zaprzestałam bieżących wpisów. Nie mam ochoty, by mój mąż był obiektem zastępczych ataków, gdy kolegom brakuje merytorycznych argumentów, lub gdy się ze mną nie zgadzają.

Zignoruję tą nieładną wycieczkę i na twoje pytanie odpowiem tak, jakby było zadane w dobrej wierze i bez zlośliwosci.

ANALOGICZNE propozycje są pomocne w redukowaniu napięcia w mojej relacji z mężem. W innych relacjach też.

Proszę, nie reaguj krzykiem na moje prośby. Czuję się wtedy zagrożona.

Proszę, postaraj się zrozumieć, co chcę ci przekazać. Zależy mi, byś mnie wysłuchał.

Proszę, postaraj się przez najbliższe trzy dni odbierać ode mnie telefon popołudniami. Potrzebuję być z tobą w kontakcie. Będziemy na wizytach u lekarza i mogę potrzebować twojej opinii lub zgody.

Proszę, postaraj się następnym razem odwołać spotkanie, zamiast milknąć. Rozumiem, że zakładasz że się wkurzę. Postaram się reagować spokojnie, nawet jeśli faktycznie poczuję się wkurzona.

Konstrukcja: pokojowa szczera prośba plus ujawnienie osobistego motywu, emocji, potrzeby wnoszą do komunikacji wiele dobrego. Nie zawsze taka prośba jest spelniona. Czasem wartoscia jest sama komunikacja. Na przyklad zwrot: nie mam ochoty z tobą rozmawiac. Albo: mam ochotę wrzeszczec na ciebie, bo mnie irytujesz i czuję się pod presją i wcale nie mam ochoty na to, co proponujesz. Do tego jesteś głupia. I stara. To też są informacje. Nawet jeśli są wyrażone w formie niedoskonałej. Lub bardzo niedoskonalej.
***

Nawiasem mówiąc feminizm nie chce równać kobiet z mężczyznami. Zajmuje się prawami i potrzebami kobiet i tym, że są one w pewnych zakresach inne niż potrzeby mężczyzn. A w pewnych takie same.

Współczesne "fale" nie mają z feminizmem nic wspólnego. To słowo zostało porwane i wypełnione innymi treściami. Jestem więc feministką, ale starej daty.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Popsute relacje z żoną po narodzinach dziecka

Post autor: Pavel »

Ruta pisze: 24 lut 2023, 22:46 Pavel, napisałeś kolejny post o mnie. Nie zamierzam odpowiadać. Mam tylko jedną prośbę. Rozumiem twoją potrzebę dyskusji, rozumiem nawet potrzebę stosowania argumetów ad personam (niemerytorycznych, atakujących osobę). Nie wchodzę w to.

Jednak mam jedną prośbę: mojego męża zostaw. Nie godzi się. Nawet w emocjach.
W tym rzecz, że nie mam najmniejszej potrzeby dyskutowania z tobą, wbrew twoim wyobrażeniom. I zdecydowanie wolałbym abyś zaczęła ważyć słowa, zastanawiać się nad tym co właściwie piszesz. Wtedy z radością nie odnosiłbym się do twoich wpisów. Nie godzi się jednak według mnie zostawiać pewnych wpisów bez komentarza po ich przeczytaniu.
W dodatku nie jest moim głównym celem by moje wpisy spowodowały jakąkolwiek refleksję w tobie. Na to już niemalże utraciłem nadzieję. Mi chodzi o Kumena, sam byłem kiedyś skołowany i gotowy uwierzyć w niemal wszystko co usłyszę, przeczytam. Jasne, to jego odpowiedzialność by wyławiać i filtrować treści które są do niego kierowane, jednakże przy bierności obserwatorów pewne (szkodliwe wg mnie) treści mogą być uznane za prawdę. Ja nie chcę być bierny i mimo nieprzyjemności dialogu z tobą (bo nie lubię manipulacji i odwracania kota ogonem - dokładnie tak odbieram twoje wypowiedzi w moim kierunku) nie zamierzam patrzeć bezczynnie na coś co wywołuje mój sprzeciw.
Tak, towarzyszą temu emocje: oburzenie, że można lekką ręką pisać takie rzeczy. Irytacja, że pomimo tak wielu sygnałów brak refleksji. Poczucie walenia głową w ścianę i tego, że ten czas można by spożytkować w lepszy sposób.
Jasne, mógłbym to ignorować. Tylko czy to by była właściwa postawa?

Rozumiem, że w moim i Niesakramentalnego3 wpisie doszukałaś się bezpośredniego ataku na swojego męża. Zapewniam, że w moim przypadku nie było nawet namiastki takiej intencji, zaś treściowo nie potrafię się tego doszukać ani w swoim, ani Niesakramentalnego3 poście. To wg mnie gruba nadinterpretacja i w dodatku odbieram ten zabieg jako kolejną manipulację (świadomą lub nie). Proponuję jednocześnie pochylenie się nad istotą tego co napisałem i do czego się odnosiłem.
Ruta pisze: 24 lut 2023, 22:46 I jedno pytanie: Jak twoim zdaniem mówi się "stop" przemocy? Lub agresji? (Nadal twierdzę, że przemoc i agresja to co innego.)

Teoretycznie, po tylu pytaniach bez odpowiedzi (a właściwie z jawnym ignorowaniem ich) prosiłoby się by zignorować i twoje.
Tyle, że jest bardzo zasadne w kontekście wątku.
Nie zamierzam dawać ryby, konkretnych przykładów. Wolę dać wędkę by Kumen sam znalazł swoją drogę, podjął wysiłek i wziął odpowiedzialność za siebie i swoje życie.
Mi w zrozumieniu czym jest przemoc, agresja (jakkolwiek tego nie nazwać, niezależnie od źródeł, intencji i świadomości krzywdziciela rany bolą podobnie, krzywda i jej konsekwencje również) oraz jak się przed tym bronić pomogło kilka źródeł.
Pomogło czytanie forum, polecane na forum książki (niektóre wymienione w tym wątku), konferencje. Pomogła własna terapia, warsztat 12 kroków.
Oczywiście wiedza to dopiero początek, potrzeba było jeszcze wprowadzić ją w życie, konsekwentnie ćwiczyć i udoskonalać.
Samemu starać się wyeliminować przemoc, agresję, ćwiczyć się w panowaniu nad sobą i swoimi emocjami by kanalizować je w możliwie najzdrowszy sposób.
Komunikować się spokojnie, ale stanowczo. Jasno mówić co mnie boli i rani oraz dlaczego.
Być konsekwentnym i nie rzucać słów na wiatr. Pozwalać by osoba która mnie krzywdzi zmierzyła się z konsekwencjami swego zachowania, adekwatnymi do sytuacji, by nie pozwalać innym krzywdzić mnie.
Czy to w przypadku żony, braci, mamy, teściowej czy innych ludzi każdorazowo reaguję na przemoc i jej przejawy. Nie udaję, że nic się nie dzieje, że nic się nie stało, że można deptać mnie i moje granice.
Potrafię rozpoznać przemoc, swoje i nie swoje obszary odpowiedzialności.
Pewnie o czymś zapomniałem, ale dzieci wstały i pora się nimi zająć.
Jeśli Kumen będziesz miał pytania - chętnie podzielę się konkretniej. Jednakże aby cokolwiek się zmieniło, potrzebna twoja praca i zaangażowanie w pracę nad sobą. Moje doświadczenie mówi, że dopiero gdy wzmocniłem siebie i nabrałem wiedzę, byłem w stanie rozpocząć mądrze etap działania.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Firekeeper
Posty: 807
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Popsute relacje z żoną po narodzinach dziecka

Post autor: Firekeeper »

Pewna kobieta zmagała się z przemocą męża. Bił ją, straszył. Uciekała, zakrywała twarz, poddawała się. W końcu trafili razem na terapię. Zaczęło się między nimi układać do czasu. Kiedy mąż po raz kolejny zamachnął się w kierunku żony. Ona tym razem była szybsza. Nie starała się uchylić ale wyszła mężowi na przeciw i złapała go za rękę i powiedziała. Chcę Ciebie ale nie chcę tego i wskazała na dłoń męża, którą trzymała i wyszła zostawiając męża samego w pokoju....

Czy policzkuje mąż czy żona jest to samo. Mąż mnie uderzył i był to dla mnie szok. Ja go uderzyłam wiele razy. Zawsze kiedy stał i czekał aż go uderzę wzmagał moją agresję. Na agresję i przemoc się reaguje. Ja nie stoję i nie słucham męża krzyków z stoickim spokojem tylko mówię STOP i wychodzę. Mam ochotę uderzyć męża idę kopać ogródek. Mam ochotę zwrócić mu uwagę jak coś robi to trzy razy w myślach wyobrażę sobie tą rozmowę. Tego samego oczekuję od męża. Jak atakuję ma mi dać wyraźnie znać, że przekraczam granicę, a nie wysłuchiwać moich żali.

Ruta mówisz, żeby ojcowie zdali się na kobiety bo widzą lepiej. Wcale nie wiedzą. Mój mąż również miał super pomysły, ale po co się będę go słuchać skoro ja wiem lepiej. I to jest pole do wymyślania najróżniejszych głupot, bo kobieta wie lepiej. A mąż już nie ma nic do powiedzenia? Ja byłam w tym zwariowanym szaleństwie i absolutnie nie chcę i przypominam o tym mężowi, że ja nie jestem alfą i omegą i zależy mi na jego zdaniu. I słucham go. I rozumiem co raz lepiej, a nie w relacji występuje z poziomu dyrektora generalnego, a on zwykły pracownik.

Połóg trwa 6 tygodni. Nie można przesadzać z wsparciem. Mężczyzna wraca z pracy to chce mieć chwilę chociaż spokoju, a nie dostać listę w rękę co ma do zrobienia i być z tego rozliczanym i jeszcze krytykowanym bo nie wszystkie pudła odłożył na regał. A z tymi słoiczkami. Mój mąż też mi zwracał uwagę, że może lepiej kupić. A ja a po co. Będę robić swoje i marnowałem czas. Potem sama przeszłam na słoiki. Myślisz, że przyznałam mu rację? Co nie powiedziałam mąż zrobił. Co chciałam kupił. Zabierał dziecko na spacer żebym odpoczęła i ja zamiast spać, grałam a potem narzekałam jaka niewyspana jestem. Byłam księżniczką i co pomogło mi jakoś to wsparcie męża, wysłuchiwanie awantur, spokój? Nie. Bo to nie o wsparcie, połóg i PMS chodziło tylko o to, że ja mam problem z sobą samą. Podobnie odbieram żonę Kumena.
Teraz już nie jestem księżniczką. Skończyło się moje umartwianie bo jestem zmęczona i ganianie męża. Jestem zmęczona to odpoczywam, a nie każę mężowi robić wszystko, najwyżej sprzątnę później. Wraca z pracy to nie uciekam z domu ani nie dostaje mąż listy tylko robię obiad i chcę żeby odpoczął. Nie narzekam, że jestem sama w 4 ścianach i świata nie widzę, a on mnie nigdzie nie zabiera. Tylko sama wychodzę albo organizuję wyjścia. Czuję, że jest za dużo rutyny to wychodzę na zumbę. Sama biorę odpowiedzialności za siebie, a nie zwalam na męża wszystko i liczę na jego wsparcie. I pisałam już robię dużo więcej niż rok temu, a nie miałam ani razu PMSu takiego, żeby rzucać szklankami.
annate
Posty: 14
Rejestracja: 09 sie 2017, 13:04
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Popsute relacje z żoną po narodzinach dziecka

Post autor: annate »

Chyba w niedobra stronę poszła konwersacja w tym wątku. Nie wydaje mi się, żeby naszym zadaniem było rozstrzyganie, kto w związku Kumena jest agresorem, a kto workiem treningowym. Tym bardziej, że mamy tylko połowę relacji ( i to w dodatku przedstawiona w bardzo subiektywny sposób). Z tego co Kumena tutaj opisał, to jego dzień wygląda tak, że wstaje wcześnie rano, leci do pracy, pracuje do południa, wraca do domu, sprząta, gotuje, zajmuje się dzieckiem a w zamian za to jego żona wyzywa go od najgorszych. No jakoś ciężko jest uwierzyć, że to pełny obraz sytuacji.

Autor wątku tez nie jest w stanie wskazać, co robi źle w kontaktach z żoną (poza zapominalstwem, ale ten typ tak ma), jaki jest jego wkład w budowanie kryzysu. Za to ma już gotowa listę wszystkich wad i przywar jego żony, wszystkiego, co zdaniem Kumena ona robi nie tak jak powinna. Ze strony Kumena nie padło ani jedno słowo pochwały dla jego małżonki. Jak z takim podejściem w stosunku do współmałżonka można ratować związek?

A już wplatywanie w kryzys małżeński wątków walki o prawa mężczyzn i kobiet wydaje mi się bardzo złym pomysłem.

Ja ze swojej strony starałam się wskazać Kumenowi, że kryzys prze który właśnie przechodzi z żoną nie jest niczym rzadkim. Ciężko jest mieć małe dziecko, szczególnie pierwsze. Związek bardzo się zmienia, trochę czasu mija, zanim współmałżonkowie się do tego dostosują.

W moim małżenstwie pomogło to, że każdy z nas dostał czas wolny i to, że jasno powiedzieliśmy sobie, że nie chcemy, żeby nasze dzieci dorastały w rozbitej rodzinie, ani w rodzinie, gdzie rodzice non stop się kłócą, więc trzeba powalczyć o jakość naszych kontaktów.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Popsute relacje z żoną po narodzinach dziecka

Post autor: Ruta »

Pavel,
Nie mam nic przeciwko twoim komentarzom do moich wpisów. Przyjmuję, że uważasz moje wpisy za szkodliwe, obrażające mężczyzn i usprawiedliwiające przemoc kobiet. Przyjmuję, że uważasz, że nie ważę słów i nie zastanawiam się nad tym, co piszę. Przyjmuję też, że czujesz potrzebę bronić mężczyzn przede mną i moimi wpisami.

Nie odpowiada mi natomiast forma w jakiej się do mnie i do moich wpisów odnosisz.

Kiedy wpisy konkretnej osoby budziły we mnie tyle emocji, co moje wpisy budzą w tobie i skutkowało to moimi długimi emocjonalnymi postami i rozbudowanymi dyskusjami, zastosowalam się do wskazówki otrzymanej od Moderacji. Za którą jestem wdzięczna.

Mianowicie zajrzałam w siebie, by odkryć źródło swoich silnych emocji. Moderacja miała rację, źrodło było we mnie, nie we wpisach innych osób. Popracowałam ze sobą. Pomogło. Czasem się jeszcze wkręcam. Stare buty kuszą. Nie dziś.
Niesakramentalny3
Posty: 242
Rejestracja: 18 mar 2022, 23:38
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Popsute relacje z żoną po narodzinach dziecka

Post autor: Niesakramentalny3 »

OK - zacznę od Twojego cytatu, zmieniając tylko wersję na żeńską:

"Proszę, postaraj się zrozumieć, co chcę ci przekazać. Zależy mi, byś mnie wysłuchała".
Ruta pisze: 25 lut 2023, 0:31
(...) Jestem przekonana, za co mi się często obrywa, czasem i tutaj, że instynkt macierzyński ma kobieta. Oraz, że nie ma analogicznego instynktu męskiego, który pozwala rozpoznawać potrzeby małego dziecka. Ojcowie mogą się tego uczyć od żon. Warto z pokorą przyjąc, ze żona wie lepiej, zamiast się upierac przy swoim. Nie jesteście kobietami. Ani matkami. (...)
Aha... nie o to chodziło mi w moim wpisie. Ale dziękuję, że kolejny raz podkreśliłaś, że nie jestem matką. Nie domyśliłbym się tego :) Ale chyba nie zawsze "żona wie lepiej"? Część matek porzuca swoje dzieci, od nich też mam się uczyć z pokorą?
Ruta pisze: 25 lut 2023, 0:31 (...)Współczesnie w niewielu domach trzeba tachać worki z węglem lub wiadra z wodą na zagrzanie. (...)
OK - to już chyba wiem, czemu pewne zdania jakie piszesz, wywołują u mnie sprzeciw. One brzmią tak, jakbyś pisała jakąś prawdę objawioną. Nie wszyscy żyją w dużych miastach i nie wszyscy korzystają z gazu czy prądu do ogrzewania. Otóż, to że Ty nie nosisz worków z węglem, nie znaczy, że innym domu się tego nie robi. Jest mnóstwo współczesnych domów ogrzewanych za pomocą kotła na ekogroszek - który trzeba jakoś dostarczyć do kotła. Wielu moich znajomych ma takie źródło ciepła. Jedna z koleżanek z tego forum też wspominała, że musi targać węgiel. Poza tym jesienno-zimowa "afera" z absurdalnymi cenami węgla, wielodniowe kolejki i brak dostępności surowca pokazały, jak ogromna jest skala problemu.
Ruta pisze: 25 lut 2023, 0:31 Znam też mężczyn, którzy pracują po wiele godzin, by utrzymac rodziny. Czasem w bardzo trudnych zawodach. Zwykle to ci sami, którzy po powrocie do domu angazują się takze w domu, w prace domowe, w relacje.
Może pracują po wiele godzin, bo żona nie wyobraża sobie, że można posadzić dziecko w używanym foteliku, albo ubrać u używany ciuszek?
Ruta pisze: 25 lut 2023, 0:31 Między "postaraj się kilka dni nie krzyczeć" a "postaraj się kilka dni nie ćpać" nie ma analogii. I sam to wiesz.
Sam to wiem? OK - to znaczy, że wiesz lepiej co ja wiem.
Moim zdaniem analogia występuje jak najbardziej - bo z moich doświadczeń wynika, że prośby są bardzo mało skuteczne w stosunku do różnych patologii. A przy okazji, ponieważ często podkreślasz różnicę między jednym a drugim - wydzieranie się na bliską osobę, to agresja? czy przemoc?
Ruta pisze: 25 lut 2023, 0:31 Mam tu podobną prośbę, jak do Pavla. Jak masz potrzebę argumentowania ad personam (do osoby, do jej - czy mojej - sytuacji), trudno. Ale wycieczki w kierunku mojego męża i jego osobistych trudności sobie proszę daruj.
Zauważ, że nie wykorzystuję w rozmowie z tobą tego, co napisałeś o trudnosciach swojej żony, czy o swoim małżeństwie. Nawet, gdy się z tobą nie zgadzam.
Nie wiem, gdzie doszukałaś się wpisu atakującego Twojego męża. O ile pamiętam, nie wspominałaś o tym, żeby Cię bił. W nawiasie dodałem inne patologiczne zachowania. Pisząc to, naprawdę nie miałem przez chwilę nawet na myśli Twojego męża. Równie dobrze mógłbym napisać to zdanie inaczej - nawiązując bardziej do swojej historii:

"Postaraj się mnie kilka dni nie zdradzać, to mnie stresuje i jest dla mnie trudne"

Chodzi mi o to, że prośba o zaprzestanie niezdrowych zachowań - przynajmniej u mnie - nie przyniosła żadnego rezultatu. I tego dotyczył mój wpis.

***
Ruta pisze: 25 lut 2023, 0:31 Nawiasem mówiąc feminizm nie chce równać kobiet z mężczyznami. Zajmuje się prawami i potrzebami kobiet i tym, że są one w pewnych zakresach inne niż potrzeby mężczyzn. A w pewnych takie same.
Czyli współcześnie... w naszym rejonie (Europa?) powinien już umrzeć śmiercią naturalną. Chyba, że przytoczysz listę tych praw, które mają mężczyźni, a których nie mają kobiety.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Popsute relacje z żoną po narodzinach dziecka

Post autor: Ruta »

Niesakramentalny3 pisze: 25 lut 2023, 12:48 OK - zacznę od Twojego cytatu, zmieniając tylko wersję na żeńską:

"Proszę, postaraj się zrozumieć, co chcę ci przekazać. Zależy mi, byś mnie wysłuchała".
Ruta pisze: 25 lut 2023, 0:31
(...) Jestem przekonana, za co mi się często obrywa, czasem i tutaj, że instynkt macierzyński ma kobieta. Oraz, że nie ma analogicznego instynktu męskiego, który pozwala rozpoznawać potrzeby małego dziecka. Ojcowie mogą się tego uczyć od żon. Warto z pokorą przyjąc, ze żona wie lepiej, zamiast się upierac przy swoim. Nie jesteście kobietami. Ani matkami. (...)
Aha... nie o to chodziło mi w moim wpisie. Ale dziękuję, że kolejny raz podkreśliłaś, że nie jestem matką. Nie domyśliłbym się tego :) Ale chyba nie zawsze "żona wie lepiej"? Część matek porzuca swoje dzieci, od nich też mam się uczyć z pokorą?
Ruta pisze: 25 lut 2023, 0:31 (...)Współczesnie w niewielu domach trzeba tachać worki z węglem lub wiadra z wodą na zagrzanie. (...)
OK - to już chyba wiem, czemu pewne zdania jakie piszesz, wywołują u mnie sprzeciw. One brzmią tak, jakbyś pisała jakąś prawdę objawioną. Nie wszyscy żyją w dużych miastach i nie wszyscy korzystają z gazu czy prądu do ogrzewania. Otóż, to że Ty nie nosisz worków z węglem, nie znaczy, że innym domu się tego nie robi. Jest mnóstwo współczesnych domów ogrzewanych za pomocą kotła na ekogroszek - który trzeba jakoś dostarczyć do kotła. Wielu moich znajomych ma takie źródło ciepła. Jedna z koleżanek z tego forum też wspominała, że musi targać węgiel. Poza tym jesienno-zimowa "afera" z absurdalnymi cenami węgla, wielodniowe kolejki i brak dostępności surowca pokazały, jak ogromna jest skala problemu.
Ruta pisze: 25 lut 2023, 0:31 Znam też mężczyn, którzy pracują po wiele godzin, by utrzymac rodziny. Czasem w bardzo trudnych zawodach. Zwykle to ci sami, którzy po powrocie do domu angazują się takze w domu, w prace domowe, w relacje.
Może pracują po wiele godzin, bo żona nie wyobraża sobie, że można posadzić dziecko w używanym foteliku, albo ubrać u używany ciuszek?
Ruta pisze: 25 lut 2023, 0:31 Między "postaraj się kilka dni nie krzyczeć" a "postaraj się kilka dni nie ćpać" nie ma analogii. I sam to wiesz.
Sam to wiem? OK - to znaczy, że wiesz lepiej co ja wiem.
Moim zdaniem analogia występuje jak najbardziej - bo z moich doświadczeń wynika, że prośby są bardzo mało skuteczne w stosunku do różnych patologii. A przy okazji, ponieważ często podkreślasz różnicę między jednym a drugim - wydzieranie się na bliską osobę, to agresja? czy przemoc?
Ruta pisze: 25 lut 2023, 0:31 Mam tu podobną prośbę, jak do Pavla. Jak masz potrzebę argumentowania ad personam (do osoby, do jej - czy mojej - sytuacji), trudno. Ale wycieczki w kierunku mojego męża i jego osobistych trudności sobie proszę daruj.
Zauważ, że nie wykorzystuję w rozmowie z tobą tego, co napisałeś o trudnosciach swojej żony, czy o swoim małżeństwie. Nawet, gdy się z tobą nie zgadzam.
Nie wiem, gdzie doszukałaś się wpisu atakującego Twojego męża. O ile pamiętam, nie wspominałaś o tym, żeby Cię bił. W nawiasie dodałem inne patologiczne zachowania. Pisząc to, naprawdę nie miałem przez chwilę nawet na myśli Twojego męża. Równie dobrze mógłbym napisać to zdanie inaczej - nawiązując bardziej do swojej historii:

"Postaraj się mnie kilka dni nie zdradzać, to mnie stresuje i jest dla mnie trudne"

Chodzi mi o to, że prośba o zaprzestanie niezdrowych zachowań - przynajmniej u mnie - nie przyniosła żadnego rezultatu. I tego dotyczył mój wpis.

***
Ruta pisze: 25 lut 2023, 0:31 Nawiasem mówiąc feminizm nie chce równać kobiet z mężczyznami. Zajmuje się prawami i potrzebami kobiet i tym, że są one w pewnych zakresach inne niż potrzeby mężczyzn. A w pewnych takie same.
Czyli współcześnie... w naszym rejonie (Europa?) powinien już umrzeć śmiercią naturalną. Chyba, że przytoczysz listę tych praw, które mają mężczyźni, a których nie mają kobiety.
Odpowiem ci w moim wątku, nie chcę zaśmiecać wątku Kumena.
Kumen
Posty: 112
Rejestracja: 21 gru 2022, 10:38
Płeć: Mężczyzna

Re: Popsute relacje z żoną po narodzinach dziecka

Post autor: Kumen »

Dziś kolejna sytuacja
Dziecko ząbkuje.
Żona je usypiała 2h.
Ja w tym czasie dokonczylem sprzatanie, umylem sie i zjadlem kolacje. Zona zażądała zrobienia jej kakao, bo nawrt nie była ti prośba tylko tryb rozkazujący. Ale ok nuech bedzie zs napisala na szybko.
Wychodzi z sypialni i juz od wyjscia na mnue naskakuje ze pale swiatlo tam gdzie go nie uzywam. Ok. Nie uzywam ma racje ze niepotrzebnie. Potem prwtensje czemu jesCze nie ma kakao. No to jej mowiw ze sobie nie zycze tskiego tonu i ze ja nie jestem od przewidywania kiedy sie zrobi na jej zyczenie. Dostala kakao to zaczela mnie wyzywac ze za gorace i niedomieszane. W tym momenxie powiedzialem ze sie zagalopowala i ze zakonczylem z nua rozmowe i poszedlem do innego pokoju. Oswiadczylem jej ze nie mam zamiaru z nia spedzac czasu wolnego dopoki nue przeprosi ze zmeczenue jej nie usprawiedliwia jej chamstwa i bezczelnego zachowania.
Żona dalwj mnie ibrazala na messangerze.
Podajac jakies z dupy argumenty ze ona 2h usypiala małą że byla b zmeczona i nawet nie mogla doatac kakao bo za gorace i sobue jezyk poparzyla...
Dla mnie to totalne brednie i belkot...
Najgorsze jwst to ze ona nie widzi totalnue winy w swoim zachowaniu. Ona nie widzi ze zrobila cos zlego. I nie przeprosi tak jak nigsy nie przeprosila za zadne ze swpich zachowan. Tzn od kiedy sie mala urodzila to nie przeprasza.
No i co ja sobie nie poWolilem i nie czuje zeby cokolwiek to dalo.
Watpie ze zona sie zmieni ona zawsze taka bedzie.
Jak bedzie obrazac jak bede wychodzil to bedzie obrazac w powietrze i bedzie tak robic za kaXym razem. Bo ma.bardzo ularty i sztyeny charakter. Jest totalnie niezdolna do jakichkolwiek zmian. I uwqzacie ze ja powinienem byc szczwsliwy z taka osoba ?
ŻonaS
Posty: 18
Rejestracja: 24 lis 2021, 16:55
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Popsute relacje z żoną po narodzinach dziecka

Post autor: ŻonaS »

Kumen.
Ja mimo że jestem od dawna na forum mało sie udzielam bo zarówno w rzeczywistości jak i w internecie jestem osobą skrytą. Dużo sie tu natomiast uczę. O tym jak funkcjonują relacje w ogóle. Czytam i widzę że pewne rzeczy się powtarzają. Warto wyciągnąć wnioski dla siebie. Pavel, Firekeeper i Nietaka udzielili Ci sporo cennych rad.
I tak, z Twojej jednostronnej relacji, można powiedzieć że masz rację: żona zachowuje sie skandalicznie, źle sie do Ciebie odnosi, nie okazuje Ci szacunku, jest agresywna i ma wydumane pretensje. Z tego co zrozumialam nasiliło sie to w związku z pojawieniem dziecka. No ale co Ci da kolejny raz stwierdzenie oczywistosci?
Nic to nie zmieni.
A warto skoro tu już jesteś wyciągnąc coś dla siebie. Zmienić to co mozesz w sobie, za tym może choć niekoniecznie pójść zmiana w twojej relacji z żoną.
Skoro tu jesteś to zakładam że chociaż pozornie z twoich wpisow wyłazi rezygnacja i niewiara, że cokolwiek da sie z twoim małżeństwem da zrobic, to jednak gdzieś tam ta nadzieja się w Tobie tli i słuchaj to czemu nie? Dać sobie szansę.
Postaw granicę, sprobuj zastosowac dane ci tu wskazówki, lektury. Dużo zyskasz dla siebie nawet jeśli w ostatecznym rozrachunku bedzie ci się wydawać że żona się nie zmieni.
My tu twojej żony nie zmienimy. Nikt magicznie nie sprawi że ona zrozumie, że zachowuje sie wobec twojej osoby źle. Ale ty masz szansę nauczyc się stawiać granice. Przyjrzeć się tak nawet nie na forum tylko w sobie na ile może czasem to ty dokuczasz żonie bo to nigdy nie jest jednostronne.
I żeby było jasne: jestem przeciwniczką uważania że biologia kobiety, PMS, połóg, hormony usprawiedliwiają przemoc, agresję, brak elementarnej kultury i szacunku dk drugiego człowieka. Natomiast tylko Ty możesz szczerze odpowiedzieć sobie na pytanie czy żona ma rzeczywiście w tobie wsparcie a nie krytykanctwo. Nie wierzę że nagle po porodzie stała sie potworem. Albo musiala byc taka wcześniej i teraz jej sie to tylko wzmocniło, albo obydwoje czasem dokładacie oliwy do ognia, co nie jest trudne w takiej kryzysogennej sytuacji jaką jest pojawienie sie dziecka.
Ja z forum nauczyłam się wielu rzeczy. Między innymi tego, że brak umiejetnosci na skupieniu sie kilku rzeczy naraz u mężczyzn po prostu jest faktem (może nie 100 proc. ale można pewne prawidlowosci dostrzec) np. mój mąż coś zmywa w kuchni ja go prosze, żeby wytarł po dziecku stół bo rozlalo jogurt, on niby potwierdza, a po jakims czasie widze ze to niezrobione a mnie szlag jasny trafia, bo to kolejny raz, że on nie spelnia moich prosb i upomnień, albo celowo albo jakiś nieogarniety tak sobie myślalam, że ja potrafie odkurzac dom, mając niemowlaka w nosidelku na sobie, pilnując zupy na kuchence i dochodząc co chwila do starszego żeby ćwiczyć z nim przedszkolne szlaczki. I kiedyś mialam do meza o to pretensje, on na to do mnie, że dla niego to jest straszne że nie widze tego że moze nie zrobil dokladnie to czego chcialam ale nie potrafie docenić ze zrobil w tym czasie zmywanie czy inne rzeczy. Że jestem wiecznie nienasycona i niezadowolona. I przy takich ciaglych wzajmwnych oskarżeniach kryzys gotowy. Tu odkryłam we wpisach wielu forumowiczów, kalki naszych zachowań i zrozumiałam że mąż naprawdę nie robi mi na złość. Tylko po prostu tak jest. Różnimy się. Trzeba to zaakceptowac. Nie akceptowac przemocy słownej jaka jest u Ciebie,ale zaakceptować że żona ma inaczej w opiece nad dzieckiem i pamietac że ty tez masz prawo miec inaczej i postawić granicę jej niesprawiedliwym w twoim kierunku reakcjom, ale przyjąć że to ona cały dzien jest z dzieckiem i to ona ma wypracowany pewien system opieki.czy powiedziałeś jej wprost że doceniasz że daje z siebie 100 proc jako matka i wg Ciebie sie sprawdza w tej roli ale doszedłes do sciany z jej brakiem szacunku i kultury wobec twojej osoby? Że ty się na to nie zgadzasz i żeby miala świadomość konsekwencji tego typu odnoszenia sie do Ciebie? Że nawet jeśli robisz coś źle albo co jej sie nie podoba to żeby to powiedziala normalnie bo w momencie kiedy zaczyna cie wyzywac to ty wychodzisz i tyle? Spróbuj, co ci szkodzi. Jesteś tu. Więc mimo wszystkiego co piszesz myślę że chcesz spróbować, dac Wam szansę. Skoro i tak jest tragicznie to nic nie stracisz. Co najwyzej troche czasu. A skoro juz zdecydowaliscie sie powołać nowego, Bogu ducha winnego czlowieka na świat to warto jednak spróbować.
I żeby zbytnio nie zaśmiecać juz Twojego wątku to tylko krótko odniosę sie do wypowiedzi Ruty i tego że uważam za szkodliwe notoryczne usprawiedliwianie kobiet ich biologią. No bo w sumie z kolei biologia mężczyzn jest taka że mogą mieć dzieci z wieloma partnerkami i energetycznie ich nic nie kosztuje rozsiewanie swoich genów w dużych ilościach a w sumie taki jest interes natury: ilość i różnorodność. Więc nie można mieć pretensji do mężczyzn że mają naturalne, usankcjonowane biologicznie tendencje do zdrady i korzystania z pornografii...
No ludzie...litości. kolejny raz jakies totalne generalizowanie zachowań kobiet i wpływu ich biologii na ogólne funkcjonowanie w społeczeństwie (kultura osobista i jakaś mimalna chociaz ogłada to rzeczy których w normalnych spolecznie warunkach oczekuje się od każdego również kobiety w połogu, matki, kobiety w PMSie....).
Ruto uważam ze z twoich kilku postow wręcz wybija sie wrażenie że kobiety to w sumie sa zdominowane przez swoja biologie. Uważam że to nas jako kobiety obraża. Jakbyśmy jakies totalnie wobec swojej biologii były bezwolne. Toż to klimaty rodem ze średniowiecza, ze kobieta to w sumie jest malo duchowa, blisko ziemi, natury i taka bezsilna wobec niej.
A z instynktu matki to juz w ogole robisz nieomylny lek na cale zło. Z wnioskami na temat instynktu wobec deficytu odpornosci u dziecka tez bym tak nie szalala bo pytanie co bylo pierwsze: jajko czy kura. Podobnie z alergiami. Tylko czesc jest genetyczna, wrodzona. Wyobraz sobie ze długie unikanie pewnych grup pokarmow u dziecka (czytaj nienarażanie go na konkretny alergen) moze paradoksalnie wywołać u niego na to alergie. I zeby bylo jasne bo widze ze tu czasem sie wyciaga wypowiedzi z kontekstu: nie znaczy to że nie jest zasadne unikanie alergenu czy zarazkow w przypadku potwierdzonych chorob, ale robienie tego a prori w większości przypadków jest jednak bardziej szkodliwe niż pożyteczne.
Sama przy pierwszym dziecku mialam takie zapędy żeby najlepiej to jeszcze jakby sie dało piersi sterylizować, mąż był moim głosem rozsądku. Bo może przesada i perfekcjonizm w tym przypadku dziecku nie zaszkodzą, ale kobieta sie w końcu zajedzie i przy okazji męża, i małżeństwo i pozamiatane. Warto nie zakładać że ma sie we wszystkim rację,co niestety u Ciebie obserwuję, mimo zapewnień że tego nie robisz a swoje przywary widzisz i nad nimi pracujesz.

Przepraszam za dygresję Kumen. Pozdrawiam Cie serdecznie i zanim dopadnie Cie rezygnacja wyciągnij z tego forum ile sie da. Na pewno to moze zmienic Twoje postrzeganie, a co dalej?nie wszystko od nas zależy.
Z Bogiem!
Firekeeper
Posty: 807
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Popsute relacje z żoną po narodzinach dziecka

Post autor: Firekeeper »

Kumen spróbuję przedstawić Ci jak to u mnie działa. Powiedzmy usypiam dziecko, czas się dłuży, a ono dalej nie śpi. Zaczynam się nakręcać, w sensie emocje. Ale wszystko jest w głowie. Różne pytania: ile jeszcze? Czy on przyjdzie mi pomóc? Mam dość? Ile można usypiać? Zaśnij wreszcie? Dlaczego jestem zła na dziecko to nie jego wina. Po co mi to było? Z racji, że usypiam dziecko to mu tego nie powiem. Czyli mam zatrzymane emocje. W końcu dziecko zasypia i zaczyna się faza wyładowania. Wtedy jeśli mąż jest pod ręką wiadomo, że na niego się te emocje wyleją. Wtedy nie potrzeba dużo, może być to kakao, światło niezgaszone, kurz na szafce.

Następuje zaczepienie:
Wychodzi z sypialni i juz od wyjscia na mnue naskakuje ze pale swiatlo tam gdzie go nie uzywam. Ok
Nie wszedłeś w to uznałeś, że ma rację. Ona szukała kolejnej zaczepki.
Potem prwtensje czemu jesCze nie ma kakao. No to jej mowiw ze sobie nie zycze tskiego tonu i ze ja nie jestem od przewidywania kiedy sie zrobi na jej zyczenie.
Wpadłeś. Zwróciłeś jej uwagę. Wyczuła, że masz też kiepski nastrój więc jest pole do wyładowania.
Dostala kakao to zaczela mnie wyzywac ze za gorace i niedomieszane.
Zaczyna się wyładowanie.
W tym momenxie powiedzialem ze sie zagalopowala i ze zakonczylem z nua rozmowe i poszedlem do innego pokoju.
Przerwałeś to wychodząc.
Oswiadczylem jej ze nie mam zamiaru z nia spedzac czasu wolnego dopoki nue przeprosi ze zmeczenue jej nie usprawiedliwia jej chamstwa i bezczelnego zachowania.
Ale tym zdaniem zachęciłeś ją do dalszego wyładowania. W tym momencie prawdopodobnie myśli sobie, że sam jesteś chamski i bezczelny, bo ona usypia dziecko, a ty nawet na chwilę się pofatygowałeś pomoc i ona Cię o jedną rzecz poprosiła, durne kakao i nawet tego nie potrafisz dla niej zrobić. Nie kochasz jej. Ona ma tego dość. Po co ona się w to małżeństwo wpakowała. Emocje dalej narastają i się kumulują. Nie jest wstanie sobie z nimi poradzić więc szuka zaczepki przez Messenger.
Dla mnie to totalne brednie i belkot...
Dla niej nie jest to brednia ani bełkot. Tylko galopujące myśli, które doprowadzają system nerwowy do szału. Ja w takim stanie mam wrażenie, że jestem jak wulkan mam ochotę wybuchnąć. W takich momentach miałam bardzo poważne myśli samobójcze, ochotę rozwieść się, zakończyć wszystko, a za chwilę myślałam, że jest ok nie jest tak źle. Bardzo dużo sprzecznych myśli.

Ale rada dla Ciebie. Nie bierz tego co ona mówi do siebie. Nie wciągaj się w to.

Dopóki nie nauczyłam się kontrolować własnych emocji i rozumieć co się ze mną w tej chwili dzieje. Potrafiłam bardzo dużo powiedzieć złych rzeczy, które były nieprawdą. Wcale tak nie myślałam.
Najgorsze jwst to ze ona nie widzi totalnue winy w swoim zachowaniu. Ona nie widzi ze zrobila cos zlego.
Bardzo trudno to dostrzec. W sensie ja miałam trudność. Dla mnie wszyscy byli winni tylko nie ja. To inni sprawiali, że źle się czułam, gdyby robili i mnie słuchali to bym taka nie była.

Często moje wybuchy miały na celu skłonić męża do tego żeby uległ i dalej robił co chciałam.

Dlatego zwróć uwagę, czy agresja żony ma na celu wymusić na Tobie odpowiednie zachowania.
Watpie ze zona sie zmieni ona zawsze taka bedzie.
Da radę. Tylko musi sobie uświadomić co nią kieruje. Czy nieumiejętność radzenia sobie z emocjami, może lęk, może coś innego. Ja uczę się dalej jak kontrolować swoje emocje i nie dopuścić do takiego stanu żeby wybuchnąć. Rozładowuję je wcześniej.
Jak bedzie obrazac jak bede wychodzil to bedzie obrazac w powietrze i bedzie tak robic za kaXym razem.
Ja obrażam powietrze, to też dobra metoda, a ziemię kopię 😉

Spróbuj może nie mówić, że jej zachowanie jest chamskie. ( Mnie to dodatkowo wkurzało) Odpowiadaj jej kulturalnie jak z tym kakao. Lepiej było powiedzieć z uśmiechem już się robi. I tyle.

Wyzywa, że za gorące. Powiedz rozumiem, starałem się. I jak po tym dalej dalej zaczepia to wtedy powiedz STOP, wychodzę. Jak najmniej tłumaczeń.

Sytuację warto omówić na drugi dzień jak już jest spokój. Ale bez zbędnych tłumaczeń. Konkretnie.

Ja teraz mam podobnie z mężem. Kiedy ja wybuchałam i on też to wzajemnie się wyładowywaliśmy na sobie. Teraz ja staram się nad sobą panować to mój mąż szuka zaczepki. :roll:
Nieustanna praca nad komunikacją.
Lawendowa
Posty: 7696
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:44
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Popsute relacje z żoną po narodzinach dziecka

Post autor: Lawendowa »

Kumen pisze: 25 lut 2023, 23:24 Żona je usypiała 2h.
O której zaczynacie usypiać małą? Macie stałą porę?
Robi to zawsze żona, czy zmieniacie się ?
"Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę..."
Awatar użytkownika
Niepozorny
Posty: 1570
Rejestracja: 24 maja 2019, 23:50
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Popsute relacje z żoną po narodzinach dziecka

Post autor: Niepozorny »

Ruta pisze: 25 lut 2023, 0:31 Jestem przekonana, za co mi się często obrywa, czasem i tutaj, że instynkt macierzyński ma kobieta. Oraz, że nie ma analogicznego instynktu męskiego, który pozwala rozpoznawać potrzeby małego dziecka. Ojcowie mogą się tego uczyć od żon. Warto z pokorą przyjąc, ze żona wie lepiej, zamiast się upierac przy swoim. Nie jesteście kobietami. Ani matkami.
Nie mam instynktu macierzyńskiego, więc moje przemyślenia ograniczą się jedynie do tego, co sam zaobserwowałem oraz przeczytałem.
Według ChatGPT (może to nie najlepsze źródło, ale któreś trzeba było wybrać):
Instynkt macierzyński to wrodzony odruch, który motywuje matki do opieki i troski o swoje dzieci. Polega na biologicznej potrzebie matki, aby chronić, karmić i pielęgnować swoje potomstwo. Jest to bardzo silny instynkt, który wpływa na wiele zachowań matki wobec jej dziecka, takich jak karmienie piersią, noszenie dziecka przy sobie, kojenie i uspokajanie dziecka, dbanie o higienę i zdrowie dziecka, a także reagowanie na jego potrzeby emocjonalne i społeczne.

Instynkt macierzyński jest związany z hormonami, takimi jak oksytocyna, która jest wydzielana podczas porodu i karmienia piersią, co przyczynia się do więzi między matką a dzieckiem oraz obniżenia poziomu stresu u matki.

Niektóre badania sugerują, że instynkt macierzyński może mieć wpływ na mózg matki, poprawiając jej zdolność do empatii, spostrzegania emocji i rozumienia potrzeb innych ludzi. Jednakże, nie wszystkie kobiety doświadczają silnego instynktu macierzyńskiego w równym stopniu, a niektóre mężczyźni mogą również odczuwać podobne instynkty opiekuńcze wobec swoich dzieci.


Zakładając, że powyższe to prawda, to żona Kumena powinna mieć obniżony poziom stresu, czyli nie powinna się do niego odnosić tak, jak opisuje to autor wątku. Możliwe jest również to, że poziom odpowiednich hormonów jest u niej niższy, albo są one "zagłuszane" np. przez adrenalinę. W takim przypadku jej instynkt macierzyński również powinien działać gorzej, a to mogłoby oznaczać, że nie zawsze wie lepiej, co jest dla dziecka najlepsze. Moim zdaniem pasowałoby to do tego, o czym pisała Firekeeper.

Uczestniczyłem przy porodach żony, ale nie sądzę, żeby poziom oksytocyny z tego powodu u mnie wzrósł (laktacja nie wystąpiła ;) ). Uważam jednak, że miałem/mam "instynkt" opiekuńczy. Potrafiłem przewijać dzieci, kąpać, karmić butelką, usypiać i się z nimi bawić. Nie potrafiłem jednak po płaczu rozpoznać jaka potrzeba dziecka nie jest zaopiekowana. Wydaje mi się, że moja żona też tego nie potrafiła.

Moim zdaniem instynkt (jakikolwiek) to tylko instynkt. Nie przypisywałbym mu magicznych mocy. Gdyby "podpowiadał" zawsze najlepsze rozwiązania, to z płonącego budynku wszyscy wychodziliby cali opierając się na swoim instynkcie przetrwania.
Z braku rodzi się lepsze!
ODPOWIEDZ