Żona chce rozwodu po 15 latach- jest rozwścieczona
Moderator: Moderatorzy
Re: Żona chce rozwodu po 15 latach- jest rozwścieczona
Skoro Piotrze wywołałeś ks. Pawlukiewicza,, do tablicy,,, to dziś słuchałam jego kazania o tytule ,, pokonaj zło w sobie,, i choć tytuł nie zachęca to kazanie jest genialne. Szatan wynosi szczęście z domu garściami. Gdzie i jak postawić mu granice. Tam jest odpowiedź. A jeżeli chodzi o zwrot,, jak trwoga to do Boga,, ja powiem lepiej późno nic wcale. A Pan Bóg przychodzi 15 minut za późno i zawsze zdąża na czas - ks Pawlukiewicz
"Miłość cierpliwa jest, miłość wszystko przetrzyma, miłość nigdy nie ustaje "
-
- Posty: 237
- Rejestracja: 18 mar 2022, 23:38
- Jestem: po rozwodzie
- Płeć: Mężczyzna
Re: Żona chce rozwodu po 15 latach- jest rozwścieczona
No Piotr 86 - sporo tego.
Dzielnyś, żeś dał radę po zdradzie wcześniejszej wrócić "do normalnej relacji"... tyle, że jak pokazuje doświadczenie i historie inne, nie tylko Twoja, powrót bez odrobienia PORZĄDNEJ PRACY DOMOWEJ... długotrwałej terapii w jakiejkolwiek formie - solidnej pracy nad sobą - kończy się zwykle ponownym kryzysem.
Ty na to piszesz...
Zajmij się sobą i córkami. Tylko i wyłącznie. Z żoną - tylko logistyka okołodzieciowa. Żadnych "poważnych" rozmów.
Stań na nogi, odwieś się od małżonki.
Zajmuj się sobą, dziećmi, własnym hobby. Potrenuj, zdrowo się po-odżywiaj.
Nie Ty pierwszy... i niestety, nie Ty ostatni.
Dobrze, że tu trafiłeś - ale na początek - maska z tlenem dla Ciebie!
Czytaj sporo, dbaj o siebie.
Dzielnyś, żeś dał radę po zdradzie wcześniejszej wrócić "do normalnej relacji"... tyle, że jak pokazuje doświadczenie i historie inne, nie tylko Twoja, powrót bez odrobienia PORZĄDNEJ PRACY DOMOWEJ... długotrwałej terapii w jakiejkolwiek formie - solidnej pracy nad sobą - kończy się zwykle ponownym kryzysem.
Ty na to piszesz...
Po czym... piszesz:
Czyli podstawowy błąd. Ale ja też te błędy popełniałem. Nawet listy 3 długie napisałem (z perspektywy czasu - zupełnie bez sensu) ... więc rozumiem, choć nie polecam.
Zajmij się sobą i córkami. Tylko i wyłącznie. Z żoną - tylko logistyka okołodzieciowa. Żadnych "poważnych" rozmów.
Stań na nogi, odwieś się od małżonki.
Zajmuj się sobą, dziećmi, własnym hobby. Potrenuj, zdrowo się po-odżywiaj.
Nie Ty pierwszy... i niestety, nie Ty ostatni.
Dobrze, że tu trafiłeś - ale na początek - maska z tlenem dla Ciebie!
Czytaj sporo, dbaj o siebie.
Re: Żona chce rozwodu po 15 latach- jest rozwścieczona
Najgorsze w tym wszystkim, że niewiadomo kogo tu słuchać. Ta psycholog naprawdę w porządku bo nie patrzy na zegarek i sama chciała ze mną dalej się widywać, a przeprowadzała ze mną tylko wywiad czy potrzebuję pomocy psychiatrycznej. Wcześniej chodziłem do innego, ale ten to z zegarkiem w ręku i ogólnie widać było że miał mnie gdzieś (jeden z wielu). Mój kuzyn, który jest w moim wieku i się wychowaliśmy razem znowu powiedział, że już dawno ją by pogonił, on nie ogląda się za siebie, moje przeciwieństwo, ja jestem introwertykiem, mało mam znajomych. Inni z rodziny twierdzą, że walczyć i nie odpuszczać i tak jak w liście Zerty z raz wybranej drogi nie zbaczać. Ciężko się tu czegokolwiek trzymać . Wiem jedno, że dla takiego człowieka jak ja najważniejsza jest rodzina- dom i to jest całym moim światem i tego muszę się trzymać, choć wiem że droga trudna przede mną.Niesakramentalny3 pisze: ↑02 sty 2023, 23:07 Czyli podstawowy błąd. Ale ja też te błędy popełniałem. Nawet listy 3 długie napisałem (z perspektywy czasu - zupełnie bez sensu) ... więc rozumiem, choć nie polecam.
Re: Żona chce rozwodu po 15 latach- jest rozwścieczona
Cześć Piotr,
moja historia bardzo podobna do Twojej. Pierwsza zdrada, wybaczona, kilka lat dobrego wspólnego życia. Druga zdrada, tym razem już długotrwała z tą samą osobą, wyprowadzka męża i oddzielne życie. Po przypadkowym wyjściu na jaw romansu nic już nie miało znaczenia. A dałabym sobie prawą rękę uciąć za męża...
Z perspektywy dwóch lat powiem Ci tylko jedno: najpierw BÓG, potem TY, żona (jeśli jest obecna), dzieci...
Uświadomienie i przyjęcie tej hierarchii było dla mnie wyzwaniem.
Bo dla mnie mąż i rodzina byli najważniejsi.
Mąż odszedł i świat runął. Moje życie skończyło się. Nie wiedziałam kim jestem, co mam ze sobą zrobić.
Najważniejsze stały się dzieci. I miałam moment, trwał kilka dobrych miesięcy, że uwiesiłam się na nich jak na mężu wcześniej. Zadusiłabym ich swoją miłością, oddaniem, poświęceniem. Mój najstarszy syn zaczął buntować się przeciwko mnie. Pojawił się nawet pomysł zamieszkania z tatą. Przeżyłam najgorszych kilka tygodni w moim życiu. Nieporównywalnych ze zdradą i odejściem męża.
Czułam, że stoimy nad przepaścią. Moja rodzina już raz rozpadła się, czeka mnie być może kolejny rozłam. Wtedy uświadomiłam sobie, że ja muszę zrobić krok w tył. Dać przestrzeń wszystkiemu co dzieje się wokół mnie i zaopiekować się sobą. I poczułam spokój.
Zaczęłam słuchać i słyszeć w końcu siebie. Do tej pory była jakaś kakofonia - byłam w trzech terapiach równolegle i głupiałam.
Zbliżenie do Boga, zaufanie, zawierzenie spowodowało, że poczułam jak odzyskuję grunt. Już nie przeraża mnie wizja samodzielnej przyszłości. W oddaleniu do męża, a z czasem dzieci. Skupiam się na dniu obecnym, na wspólnych chwilach, które mam tu i teraz. Uśmiecham się i śmieję coraz częściej. A męża? Cóż, coraz częściej mi żal.
Ja też mówiłam, że dzieci są moim całym światem. Dopiero mój syn uświadomił mi, że bycie całym światem dla drugiej osoby jest mega obciążeniem.
moja historia bardzo podobna do Twojej. Pierwsza zdrada, wybaczona, kilka lat dobrego wspólnego życia. Druga zdrada, tym razem już długotrwała z tą samą osobą, wyprowadzka męża i oddzielne życie. Po przypadkowym wyjściu na jaw romansu nic już nie miało znaczenia. A dałabym sobie prawą rękę uciąć za męża...
Z perspektywy dwóch lat powiem Ci tylko jedno: najpierw BÓG, potem TY, żona (jeśli jest obecna), dzieci...
Uświadomienie i przyjęcie tej hierarchii było dla mnie wyzwaniem.
Bo dla mnie mąż i rodzina byli najważniejsi.
Mąż odszedł i świat runął. Moje życie skończyło się. Nie wiedziałam kim jestem, co mam ze sobą zrobić.
Najważniejsze stały się dzieci. I miałam moment, trwał kilka dobrych miesięcy, że uwiesiłam się na nich jak na mężu wcześniej. Zadusiłabym ich swoją miłością, oddaniem, poświęceniem. Mój najstarszy syn zaczął buntować się przeciwko mnie. Pojawił się nawet pomysł zamieszkania z tatą. Przeżyłam najgorszych kilka tygodni w moim życiu. Nieporównywalnych ze zdradą i odejściem męża.
Czułam, że stoimy nad przepaścią. Moja rodzina już raz rozpadła się, czeka mnie być może kolejny rozłam. Wtedy uświadomiłam sobie, że ja muszę zrobić krok w tył. Dać przestrzeń wszystkiemu co dzieje się wokół mnie i zaopiekować się sobą. I poczułam spokój.
Zaczęłam słuchać i słyszeć w końcu siebie. Do tej pory była jakaś kakofonia - byłam w trzech terapiach równolegle i głupiałam.
Zbliżenie do Boga, zaufanie, zawierzenie spowodowało, że poczułam jak odzyskuję grunt. Już nie przeraża mnie wizja samodzielnej przyszłości. W oddaleniu do męża, a z czasem dzieci. Skupiam się na dniu obecnym, na wspólnych chwilach, które mam tu i teraz. Uśmiecham się i śmieję coraz częściej. A męża? Cóż, coraz częściej mi żal.
Ja też mówiłam, że dzieci są moim całym światem. Dopiero mój syn uświadomił mi, że bycie całym światem dla drugiej osoby jest mega obciążeniem.
Re: Żona chce rozwodu po 15 latach- jest rozwścieczona
no to jest dylemat dotykający większość kryzysowców
Dla większości albo sporej części psychologów-terapeutów klient jest dostawcą "kasy" i dość często stosują zasadę " co klient chce usłyszeć".
Tak po ludzku to Twój kuzyn pewnie ma trochę racji...... lecz tylko ciut....... bo z faktami trudno dyskutować lecz to Ty przysięgałeś "....na dobre i na złe..... w zdrowiu i chorobie...... i że cię nie opuszczę aż do śmierci..." a nie że będę z tobą gdy będzie ok, gdy będziesz zdrowa i młoda, gdy nie będziesz mieć swoich wahań nastroju....
Po za tym macie dzieci i to ONE są największymi beneficjentami/ofiarami waszego kryzysu.
Człowiek, mężczyzna z natury swojej powinien być odpowiedzialny za swoje słowa ,czyny , postawy, żądze, popędy, instynkty ,uczucia i emocje
Piotr, taka sugestia...... a z kim Ty chcesz "walczyć"? na jakim polu bitwy? a może lepiej zamienić tę "walkę" na PRACĘ, WYSIŁEK, STRANIE SIĘ, ZMIENIANIE SIEBIE.PRACE NAD SWOIMI WADAMI I ZLETAMI by wady poprawiać a zalety wzmacniać.
Co o tym sądzisz?
obiektywnie ta "lista" powstała w wyniku doświadczeń przeżywania różnego rodzaju kryzysów i jak wskazuje doświadczenie przynosi określone owoce a ich stopień uzależniony jest od indywidulanych uwarunkowań i wprost proporcjonalny do włożonej pracy własnej nad sobą(nie nad małżeństwem czy współmałżonką).
Wybór jest Twój......jak i konsekwencje tych wyborów.
Możesz wybrać drogę tzw. "szczęścia" i pójść po linii lansowanej przez kuzyna lub współmałżonkę..... czyli szybki rozwód i poszukiwania nowego wyrka(palmy).
Możesz pójść też tą trudniejsza z pozoru drogą czyli przeżycia kryzysu , wyciagnięcia z niego wniosków, zadbania o siebie, wzmocnienia siebie i odkrycia szczęścia w sobie.
Doświadczenia tych co wybrali taką drogę wskazują na sporą satysfakcję i życie w zgodzie z zasadami .
Zamiast "muszę" sugeruję "CHCĘ" i choć to wydaje się być trudna drogą to przynajmniej dajesz sobie szansę na poznanie siebie, na poznanie swoich prawdziwych potrzeb, na zdefiniowanie swojego "prawdziwego ja" aby "fałszywe ja" nie zarządzało Tobą.
Tu nie udzielamy rad.......... jak już to tylko sugestie -bo to Twoje życie i Twoje konsekwencje podejmowanych decyzji-lecz naprawdę warto poświęcić czas na lekturę forum, na poznanie sugerowanych lektur...... to forum to kopalnia wiedzy i doświadczenia ludzi którzy mają doświadczenia różnych stadiów kryzysów.
I jeszcze jedna sugestia: wychodzenie z kryzysu to maraton....albo łagodniej: droga, która będzie trwać długo i nic nie dzieje się jakoś bardzo szybko.
Pomocna może być Modlitwa o Pogodę Ducha:
O Boże, użycz mi pogody ducha,
abym godził się z tym,
czego nie mogę zmienić,
odwagi, abym zmieniał to,
co mogę zmienić,
i mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego.
Re: Żona chce rozwodu po 15 latach- jest rozwścieczona
Dokładnie to samo odczuwam. Dosłownie pół życia z żoną i już nie pamiętam nawet jaką byłem wcześniej osobą. Nie potrafię siebie odnaleźć- ogromną pustkę czuję w sobie. Jedyne ukojenie w tej chwili przynoszą mi dzieci jak są w domu. Młodsza chętnie zostaje na parę dni zazwyczaj, starsza niestety już nie - była tylko raz na noc od przeprowadzki i dwie godziny na wigilii. Najgorsze jest wracać do domu, który kiedyś tętnił życiem, a teraz wieje pustką. Zasypiam i budzę się w nim- straszne to uczucie. W takich ciężkich momentach puszczam sobie na tv z YouTube ulubiony kanał młodszej o grach (facet gra w Roblox lub coś innego i komentuje)- to co kiedyś mnie nieraz irytowało, teraz przynosi w pewnym sensie ukojenie. I tak sobie to leci w tle, a ja się zajmuje codziennymi obowiązkami w tym czasie. Trudno naprawdę się ogarnąć- są dni lepsze, że czuję, że wszystko mogę, ale i są gorsze, gdzie najchętniej nie chciałbym się obudzić wcale...
Re: Żona chce rozwodu po 15 latach- jest rozwścieczona
Piotrze,
polecam Ci warsztat 12 Kroków. O warsztacie przeczytałam tu, na forum. Wpisałam się na listę oczekujących, ale zaczęłam też szukać w internecie. Opatrzność nade mną czuwała, tak dzisiaj o tym myślę, bo znalazłam miejsce w moim mieście, gdzie były/są organizowane takie warsztaty: "Wreszcie żyć - 12 kroków ku pełni życia". Weszłam w warsztat z biegu, bo akurat rozpoczęły się zajęcia. I to mi uratowało życie. W różnym tego słowa znaczeniu, choć brzmi pompatycznie.
"Krocząc" powoli odnajduję siebie. Porządkuję myślenie. Z innych terapii zrezygnowałam, bo czułam, że to nie do końca to. Warsztat wymaga dużo pracy, więc miałam też czym zająć głowę. Skorzystałam też z książek polecanych na forum, choć nie jestem zbyt pilna w tej lekturze...
Daj sobie czas. Byłam tam, gdzie Ty dzisiaj jesteś.
polecam Ci warsztat 12 Kroków. O warsztacie przeczytałam tu, na forum. Wpisałam się na listę oczekujących, ale zaczęłam też szukać w internecie. Opatrzność nade mną czuwała, tak dzisiaj o tym myślę, bo znalazłam miejsce w moim mieście, gdzie były/są organizowane takie warsztaty: "Wreszcie żyć - 12 kroków ku pełni życia". Weszłam w warsztat z biegu, bo akurat rozpoczęły się zajęcia. I to mi uratowało życie. W różnym tego słowa znaczeniu, choć brzmi pompatycznie.
"Krocząc" powoli odnajduję siebie. Porządkuję myślenie. Z innych terapii zrezygnowałam, bo czułam, że to nie do końca to. Warsztat wymaga dużo pracy, więc miałam też czym zająć głowę. Skorzystałam też z książek polecanych na forum, choć nie jestem zbyt pilna w tej lekturze...
Daj sobie czas. Byłam tam, gdzie Ty dzisiaj jesteś.
Re: Żona chce rozwodu po 15 latach- jest rozwścieczona
Witam dzisiaj.
Mam dziś do Was pewne pytanie, nie wiem szczerze czy jest stosowne na tym forum i mam nadzieję, że nie uznacie go jako szerzenie pogańskich wierzeń. Ale do meritum. Dziś przeglądając zdjęcia w telefonie natrafiłem na zdjęcie martwego ptaka, mianowicie kosa (zupełnie o tym zapomniałem), a więc ten kos rozbił się o okno jednych z moich dziewczynek pokoju, dokładnie jakoś w tym czasie gdy się z żoną pokłóciliśmy i to był ten drugi tydzień, gdzie żona właśnie się przeprowadziła do tego pokoju. Co o tym myślicie? Wierzycie w tego rodzaju znaki- ostrzeżenia? Czy to coś mogło oznaczać? Czy zwykły zbieg okoliczności?
Mam dziś do Was pewne pytanie, nie wiem szczerze czy jest stosowne na tym forum i mam nadzieję, że nie uznacie go jako szerzenie pogańskich wierzeń. Ale do meritum. Dziś przeglądając zdjęcia w telefonie natrafiłem na zdjęcie martwego ptaka, mianowicie kosa (zupełnie o tym zapomniałem), a więc ten kos rozbił się o okno jednych z moich dziewczynek pokoju, dokładnie jakoś w tym czasie gdy się z żoną pokłóciliśmy i to był ten drugi tydzień, gdzie żona właśnie się przeprowadziła do tego pokoju. Co o tym myślicie? Wierzycie w tego rodzaju znaki- ostrzeżenia? Czy to coś mogło oznaczać? Czy zwykły zbieg okoliczności?
Re: Żona chce rozwodu po 15 latach- jest rozwścieczona
Znaczy to dokładnie tyle, że:
Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie.
Jan Paweł II
Jan Paweł II
Re: Żona chce rozwodu po 15 latach- jest rozwścieczona
Witam, dziś mi pisała po raz któryś z kolei czy ustosonkowałem się co do domu. Czy go sprzedajemy, czy ja go zachowuje i ją spłacam bo ona tam mieszkać nie będzie. Piszę, że jest jej to potrzebne (teraz). Nie wiem co odpisywać, mój radca prawny powiedział, żebym nic nie deklarował. Bardzo nachalna jest w tej kwestii. (Dom w wspólnym kredycie). Ma ktoś jakąś wiedzę na ten temat?nałóg pisze: ↑02 sty 2023, 11:09 Szantażuje Cię ewentualnym wnioskiem o Twojej wyłącznej winie rozpadu małżeństwa.....
A czy Ty czujesz swój wkład w ten kryzys? "wyłączną winę" ?
Piotr, to że to jest szantaż to fakt, bo chce wymusić na Tobie zgodę na rozwód .....na "szybki rozwód".
A to że mówi o tym że złożyła pozew to Ty poczekaj jak go dostaniesz i i wtedy się do niego uniesiesz. Teraz jest z jej strony emocjonalna przepychanka i zajmowanie stanowiska do wymuszania na Tobie określonych postaw i zachowań.
Re: Żona chce rozwodu po 15 latach- jest rozwścieczona
Piotrze86, jeszcze nie dostałeś pozwu, wszystko jest świeże, masz czas na jakiekolwiek deklaracje i decyzje, możesz nic nie odpisywać przecież. Z tego, co zrozumiałam chcesz być w małżeństwie, zależy Ci na żonie i dzieciach i wcale nie chcesz rozwodu.Piotr 86 pisze: ↑04 sty 2023, 12:35 Witam, dziś mi pisała po raz któryś z kolei czy ustosonkowałem się co do domu. Czy go sprzedajemy, czy ja go zachowuje i ją spłacam bo ona tam mieszkać nie będzie. Piszę, że jest jej to potrzebne (teraz). Nie wiem co odpisywać, mój radca prawny powiedział, żebym nic nie deklarował. Bardzo nachalna jest w tej kwestii. (Dom w wspólnym kredycie). Ma ktoś jakąś wiedzę na ten temat?
Mój mąż tez wszystko chciał szybko załatwić, żebym się zgodziła na jego warunki, bo to dla dobra dziecka, że powinnismy się dogadać i możemy zostać przyjaciółmi. U mnie sąd orzekł rozwód, ale sprawa trwała ponad 2 lata, wyrok jest nieprawomocny.
Pogody ducha, zajmij się sobą i dziećmi, lepiej nie podejmować pochopnych decyzji pod naciskami ze strony żony.
„Kocha się nie za cokolwiek, ale pomimo wszystko, kocha się za nic”. Ks. Jan Twardowski
Re: Żona chce rozwodu po 15 latach- jest rozwścieczona
Moja żona z dziećmi wyprowadziła się na rok z deklaracją braku chęci mieszkania w nim ani nawet odwiedzin.Piotr 86 pisze: ↑04 sty 2023, 12:35Witam, dziś mi pisała po raz któryś z kolei czy ustosonkowałem się co do domu. Czy go sprzedajemy, czy ja go zachowuje i ją spłacam bo ona tam mieszkać nie będzie. Piszę, że jest jej to potrzebne (teraz). Nie wiem co odpisywać, mój radca prawny powiedział, żebym nic nie deklarował. Bardzo nachalna jest w tej kwestii. (Dom w wspólnym kredycie). Ma ktoś jakąś wiedzę na ten temat?nałóg pisze: ↑02 sty 2023, 11:09 Szantażuje Cię ewentualnym wnioskiem o Twojej wyłącznej winie rozpadu małżeństwa.....
A czy Ty czujesz swój wkład w ten kryzys? "wyłączną winę" ?
Piotr, to że to jest szantaż to fakt, bo chce wymusić na Tobie zgodę na rozwód .....na "szybki rozwód".
A to że mówi o tym że złożyła pozew to Ty poczekaj jak go dostaniesz i i wtedy się do niego uniesiesz. Teraz jest z jej strony emocjonalna przepychanka i zajmowanie stanowiska do wymuszania na Tobie określonych postaw i zachowań.
Sprzedaż domu obok spraw związanymi z dziećmi była głównym tematem.
Moje stanowisko było jasne, sprzedaż jeśli sąd orzeknie rozwód.
A dzisiaj w nim mieszka
Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie.
Jan Paweł II
Jan Paweł II
Re: Żona chce rozwodu po 15 latach- jest rozwścieczona
Czyli dobrym posunięciem będzie jej powiedzenie wprost, stanowczo jakie jest moje stanowisko. Tzn powiedział bym np tak: Ale ja nie chcę rozwodu i wywieranie na mnie określonych zachowań które Ty sugerujesz nie będą moją własną świadomą decyzją, a uważam że do takiej ma prawo, więc te kwestie wolał bym rozstrzygnąć dopiero po orzeczeniu rozwodu przez sąd.
Czy w ogóle nic nie pisać tak jak sugeruje koleżanka wyżej.
Żona bardzo emocjonalnie reaguję na moje przesłanki co do mojego stanowiska i jeszcze wprost jej stanowczo tego nie powiedziałem. Wiem że wybuchnie wściekłością i uzna to jako robienie jej "pod górkę".
Czyli jest to możliwe? jak tego dokonałeś? Wszystko się ułożyło?
Re: Żona chce rozwodu po 15 latach- jest rozwścieczona
Odpiszę za siebie, mimo że nikt mnie nie pytał
To twoje decyzje, twoje będą wszelakie konsekwencje. Warto więc świadomie je podejmować a każdy krok gruntownie przemyśleć, warto też takowe przemodlić
Ja odnośnie tego co napisałeś powyżej Piotrze napiszę tylko, że pisząc o decyzji, bardziej niż słowo świadomie, pasuje mi słowo DOBROWOLNIE. Istotnie masz prawo nie podejmować decyzji których podejmować nie chcesz.
Praktykuję to od ponad sześciu lat.
Dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych.
A i kobieta zmienną bywa
To co ci polecam to zajęcie się sobą - ciężka praca nad sobą w oparciu o Boży plan jest fundamentem przyszłego sukcesu. Bez względu na to, czy przyszłość ta będzie zbieżna z żoną czy też nie.
To są jedyne dwie rady których udzielam na forum i za które biorę pełną odpowiedzialność:
Przylgnij do Boga i ciężko pracuj nad sobą.
Praca nad sobą to między innymi konkretna analiza siebie, małżeństwa. To poznanie i naprawianie siebie. I tak dalej.
Polecam skorzystanie ze spisu polecanych lektur i konferencji
Przy wytrwałości, cierpliwości i konsekwencji, gwarantuje że zmieni się twoje życie.
Nikt ci nie powie co i jak masz zrobić, a przynajmniej tak by było najlepiejPiotr 86 pisze: ↑04 sty 2023, 13:43Czyli dobrym posunięciem będzie jej powiedzenie wprost, stanowczo jakie jest moje stanowisko. Tzn powiedział bym np tak: Ale ja nie chcę rozwodu i wywieranie na mnie określonych zachowań które Ty sugerujesz nie będą moją własną świadomą decyzją, a uważam że do takiej ma prawo, więc te kwestie wolał bym rozstrzygnąć dopiero po orzeczeniu rozwodu przez sąd.
Czy w ogóle nic nie pisać tak jak sugeruje koleżanka wyżej.
Żona bardzo emocjonalnie reaguję na moje przesłanki co do mojego stanowiska i jeszcze wprost jej stanowczo tego nie powiedziałem. Wiem że wybuchnie wściekłością i uzna to jako robienie jej "pod górkę".
To twoje decyzje, twoje będą wszelakie konsekwencje. Warto więc świadomie je podejmować a każdy krok gruntownie przemyśleć, warto też takowe przemodlić
Ja odnośnie tego co napisałeś powyżej Piotrze napiszę tylko, że pisząc o decyzji, bardziej niż słowo świadomie, pasuje mi słowo DOBROWOLNIE. Istotnie masz prawo nie podejmować decyzji których podejmować nie chcesz.
Moja żona akurat się nie wyprowadzała (nie miała gdzie, ja zaś dzięki podpowiedziom z forum postanowiłem nie wyprowadzać się na jej żądanie, tym samym nie porzucać rodziny), ale mogę potwierdzić na osobistym przykładzie, że możliwy jest powrót i zmiana nastawienia żony z „nie chcę mieć z tobą nic wspólnego” na taki który pozwala odbudowywać małżeństwo.
Praktykuję to od ponad sześciu lat.
Dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych.
A i kobieta zmienną bywa
To co ci polecam to zajęcie się sobą - ciężka praca nad sobą w oparciu o Boży plan jest fundamentem przyszłego sukcesu. Bez względu na to, czy przyszłość ta będzie zbieżna z żoną czy też nie.
To są jedyne dwie rady których udzielam na forum i za które biorę pełną odpowiedzialność:
Przylgnij do Boga i ciężko pracuj nad sobą.
Praca nad sobą to między innymi konkretna analiza siebie, małżeństwa. To poznanie i naprawianie siebie. I tak dalej.
Polecam skorzystanie ze spisu polecanych lektur i konferencji
Przy wytrwałości, cierpliwości i konsekwencji, gwarantuje że zmieni się twoje życie.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk