Pod jednym dachem ale osobno - po 25 latach

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Firekeeper
Posty: 807
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Pod jednym dachem ale osobno - po 25 latach

Post autor: Firekeeper »

Roseum

Moim zdaniem to nie jest czas na rozmowę z mężem. A dlaczego?
Co do stawiania na swoim i kontrolowania, to wszystko co napisałaś ma zastosowanie i u mnie. Z tym, że u nas Mąż nigdy nie reagował wybuchami. Niestety, wiele razy mu to wypominałam, że pozbawia mnie kobiecości, robiąc ze mnie policjanta. Że to ja jestem kołem zamachowym działań, że na łodzi to ja zawsze jestem tym członkiem załogi, który bije w bęben i wyznacza rytm. Ja rozumiem, że taką rolę ktoś musi pełnić ale chcę mieć w tym wsparcie, niech on też wpadnie na pomysł, pociągnie mnie. On wie, że ta jego bierność jest dla mnie obciążająca. Ja wiem, że to jest taki rys charakteru ale to też jest wygodnictwo.
Twój mąż podjął decyzję, jego decyzję, że chce dystansu. A co robisz Ty? Chcesz przejąć kontrolę, bo Ty do końca miesiąca musisz to doprowadzić do ładu.

Rozumiem to. Też tak robiłam. I jedną z najlepszych rzeczy jaką mogłam zrobić to odpuścić, że ja coś muszę.
Kawka
Posty: 399
Rejestracja: 08 lis 2017, 10:15
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Pod jednym dachem ale osobno - po 25 latach

Post autor: Kawka »

Niepozorny pisze: 11 sty 2023, 16:16 Czy uważasz, że źle postąpiłaś zostawiając męża i robią po swojemu?
Jakoś tak mnie uderzyło określenie "źle postąpiłaś"... Moim zdaniem to było ani dobre, ani złe. Sam postępek był obojętny. Po prostu trafił na jakąś nadwrażliwość współmałżonka i spowodował focha.
Niepozorny pisze: 11 sty 2023, 16:16 .
Nie wiem czy to ważne czy nie, ale dla mnie ważne - jestem jedyną osobą u mnie w pracy, do której nie dzwoni mąż.

Od kiedy mąż nie dzwoni, gdy Ty jesteś w pracy? Jak często robił to wcześniej?
Od kiedy mąż sam przestał odzywać się sam z siebie jadąc samochodem?
Moim zdaniem do pracy idzie się pracować, więc ja osobiście nie oczekiwałbym, że żona będzie do mnie dzwonić. Oczywiście zdarzało nam się zadzwonić/napisać, ale raczej chodziło o to, że trzeba coś uzgodnić np. co kupić w drodze powrotnej z pracy.
Jeśli taki mieli zwyczaj to nagła jego zmiana niepokoi podwójnie. Mój mąż z pracy się odzywa, pisze lub dzwoni, czasem idąc na obiad, ot tak bez powodu. Robi to sam z siebie, nie dlatego, że czuje się zobowiązany. Jak ma kocioł to często pisze: "mam urwanie głowy" - to taki sygnał, że jest urobiony po kokardkę i zapewne odezwie się dopiero wychodząc z biura. Ostentacyjnie milczy tylko gdy między nami zgrzytnie, gdy strzeli focha.
Niepozorny pisze: 11 sty 2023, 16:16 Co twoim zdaniem powinien zrobić mąż widząc twoje emocje?
To jest dobre pytanie. Czy mieliście wcześniej ustalone jak ma reagować mąż na Twoją rozsypkę emocjonalną? Może on nie wie, dlatego wychyla się z jaskini i chowa.
Kawka
Posty: 399
Rejestracja: 08 lis 2017, 10:15
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Pod jednym dachem ale osobno - po 25 latach

Post autor: Kawka »

Firekeeper pisze: 11 sty 2023, 16:33 Twój mąż podjął decyzję, jego decyzję, że chce dystansu.
Bo z niektórymi mężami (może i żonami?) jest tak, ze podejmie decyzję, a potem nie wie o co mu chodziło i tak to może trwać i trwać...
Niepozorny pisze: 11 sty 2023, 16:16 Ciche dni mi w niczym nie przeszkadzały. Ja nie miałem potrzeby rozmawiać. Uważałem, że żona powinna przyznać mi rację. Po kilku dniach ja nie pamiętałem już o co poszło. Nie odzywałem się jednak dalej, bo czułem się pokrzywdzony. W końcu wszystko jakoś wracało do normy.
U jednych wróci do normy, rozejdzie się po kościach, u innych wejdzie w formę przewlekłą. Warto tu wyczuć. U mnie np ja muszę doprowadzić do pęknięcia (bo mój mąż siedzi w tym czasie w swojej skorupce i tam biernie czeka nie wiadomo na co), bo inaczej postać chroniczna gwarantowana.
Firekeeper
Posty: 807
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Pod jednym dachem ale osobno - po 25 latach

Post autor: Firekeeper »

Kawka pisze: 12 sty 2023, 10:01
U jednych wróci do normy, rozejdzie się po kościach, u innych wejdzie w formę przewlekłą. Warto tu wyczuć. U mnie np ja muszę doprowadzić do pęknięcia (bo mój mąż siedzi w tym czasie w swojej skorupce i tam biernie czeka nie wiadomo na co), bo inaczej postać chroniczna gwarantowana.
Dlaczego musisz? Dlaczego musisz doprowadzić do pęknięcia?

Mi to kojarzy się z moim myśleniem, jakbyś Ty lepiej wiedziała co zrobić z siedzeniem męża w tej skorupie. Skąd wiesz, że on czeka nie wiadomo na co?
Mój mąż chowa się do jaskini i tam ma swoje miejsce dumania albo puste pudełko. Ja nigdy nie mogłam tego znieść i brałam to do siebie. I też tak męża siłą z tej jaskini wyciągałam, efekt był tego taki, że za chwilę znów się chował. Albo wychodził taki przerażony, bo co ona znów od niego chce, nawet nie da w spokoju pomyśleć. Przytakiwał, przytakiwał i jakoś żył. To jest dla mnie jak kontrolowanie drugiej osoby, bo ja wiem lepiej, że mój mąż w jaskini siedzieć nie może, bo jak za długo posiedzi to tam tak zostanie na amen.

Podobnie jest z dziećmi autystycznymi, które często na siłę próbuje się wyciągnąć z ich świata, zamiast zrozumieć ich świat i poznać.
Kawka
Posty: 399
Rejestracja: 08 lis 2017, 10:15
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Pod jednym dachem ale osobno - po 25 latach

Post autor: Kawka »

Firekeeper pisze: 12 sty 2023, 12:45 Dlaczego musisz? Dlaczego musisz doprowadzić do pęknięcia?
Dlatego, że ciche dni, miesiące, lata są największą gangreną małżeństwa. Małżeństwo to jest zadanie, które podjęłam w dniu ślubu. Ja mam ten bieg dobrze ukończyć, mam to zadanie zrealizować najlepiej jak potrafię. Nie mam akceptować bylejakości ze względu na własny komfort.
Firekeeper pisze: 12 sty 2023, 12:45 Mój mąż chowa się do jaskini i tam ma swoje miejsce dumania albo puste pudełko. Ja nigdy nie mogłam tego znieść i brałam to do siebie. I też tak męża siłą z tej jaskini wyciągałam, efekt był tego taki, że za chwilę znów się chował. Albo wychodził taki przerażony, bo co ona znów od niego chce, nawet nie da w spokoju pomyśleć. [...] To jest dla mnie jak kontrolowanie drugiej osoby, bo ja wiem lepiej, że mój mąż w jaskini siedzieć nie może, bo jak za długo posiedzi to tam tak zostanie na amen
To Twój mąż tak (może) ma, nie mój. Przyjmuję. Mój sam mówi po fakcie, że nie wie czemu się przyblokował, czemu uciekł i dziękuje, że go zmusiłam do wyjścia, dziękuje, że to pękło, bo dla niego to nie do wytrzymania taki dystans. A z drugiej strony nie umie wyleźć. No i oboje wiemy, że trwanie w czymś wprowadza wzajemną znieczulicę (bo trzeba jakoś żyć), obojętność. I oboje wiemy, że takie trwanie to proces "emocjonalnego rozwodu". I tak jak mój mąż MUSI mnie przytulić gdy nie radzę sobie z emocjami (choć ma problem z realizacją tego zadania, bo wtedy włazi do jaskini), tak ja wiem, że MUSZĘ go z jaskini wyciągnąć gdy on w niej siedzi w ramach ucieczki. Wiemy też jak to potem odbija się na naszych dzieciach, które potrzebują kochających się rodziców.

Nie wiem jaki jest mąż Roseum, to już ona musi rozpracować tak jak poznaje się świat autystyka, o którym piszesz - by właśnie zrozumieć, wiedzieć co robić, jak wejść w ten świat. Jak sądzę mąż Roseum nie jest taki jak Twój mąż, ani taki jak mój. Poza tym każde małżeństwo jest inne, niepowtarzalne, wyjątkowe. Ma swój charakter, dynamizm, mocne i słabe strony. Nam służy to co być może Wam nie służy, tak to wygląda jak czytam. I ok.

Mam nadzieję że Roseum poznając różne podejścia, odkryje takie, które będzie dobre dla ich relacji.
nałóg
Posty: 3358
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Pod jednym dachem ale osobno - po 25 latach

Post autor: nałóg »

Kawka pisze: 12 sty 2023, 15:12 I tak jak mój mąż MUSI mnie przytulić gdy nie radzę sobie z emocjami (choć ma problem z realizacją tego zadania, bo wtedy włazi do jaskini), tak ja wiem, że MUSZĘ go z jaskini wyciągnąć gdy on w niej siedzi w ramach ucieczki.
bbbbbrrrrrrrrrrr czy to aby nie jest przemoc? aż mnie ciarki po plecach przeszły......a jaki to dyskomfort gdy komuś narzuca się jego "MUSI"
Kawka pisze: 12 sty 2023, 15:12 Ja mam ten bieg dobrze ukończyć, mam to zadanie zrealizować najlepiej jak potrafię. Nie mam akceptować bylejakości ze względu na własny komfort.
a wg jakich czyich kryteriów jest określana ta "bylejakość"? czy to aby nie "chciejstwa"? i własne egocentryczne ustawianie rzeczywistości wg własnej wizji?
PD
Niesakramentalny3
Posty: 242
Rejestracja: 18 mar 2022, 23:38
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Pod jednym dachem ale osobno - po 25 latach

Post autor: Niesakramentalny3 »

Kawka pisze: 12 sty 2023, 15:12 (...) Dlatego, że ciche dni, miesiące, lata są największą gangreną małżeństwa. Małżeństwo to jest zadanie, które podjęłam w dniu ślubu. Ja mam ten bieg dobrze ukończyć, mam to zadanie zrealizować najlepiej jak potrafię. Nie mam akceptować bylejakości ze względu na własny komfort. (...)
Hmm... sama chcesz ten bieg ukończyć?
Z tego co zrozumiałem, nie przepadasz za cichymi dniami - wyciąganie męża za uszy z jaskini aby "przemówił", jednak odbieram jako chęć powrotu do Twojej strefy komfortu.
Kawka pisze: 12 sty 2023, 15:12 (...) To Twój mąż tak (może) ma, nie mój.(...)
Chyba zabrakło chyba też owego "może" przy Twoim mężu. :)

Wchodzenie w głowę męża/żony to dosyć ryzykowne - i stwierdzanie jak ktoś "ma" - jest trudne, bo często sam mogę się mylić we własnej diagnozie, a co dopiero w diagnozie drugiego człowieka.
Kawka
Posty: 399
Rejestracja: 08 lis 2017, 10:15
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Pod jednym dachem ale osobno - po 25 latach

Post autor: Kawka »

nałóg pisze: 12 sty 2023, 15:45 bbbbbrrrrrrrrrrr czy to aby nie jest przemoc? aż mnie ciarki po plecach przeszły......a jaki to dyskomfort gdy komuś narzuca się jego "MUSI"
czemu zakładasz, ze to narzucanie? my to mamy USTALONE RAZEM "na trzeźwo" ;) . A czemu musi? bo ja się bronię, bo chcę i nie chcę jednocześnie (szczególnie gdy czuję się wewnętrznie rozbita), choć bardziej chcę :lol: . I my wiemy że musi we mnie przełamać to wewnętrzne dziecko, bo ja i mój mąż taką ustaliliśmy strategię. Może na Ciebie tak działa słowo "musi", że wyzwala jakieś straszne emocje, może jesteś z takiego domu, może tak Cię wychowano, może w Twoim regionie ono miało inne zabarwienie niż u mnie. A może coś u Ciebie rezonuje. Dla mnie i dla mojego męża to słowo nie ma zabarwienia tak negatywnego jak zdaje się Ty to odbierasz.

Taka historyjka z życia (wiele lat temu): kobieta mówi o swoim dziecku, że było strasznie podłe. :o Mnie się włos na głowie zjeżył, bo w mojej głowie "podły" oznacza osobę popełniającą czyny haniebne. No i tak czasem słuchałam i dziwiłam się jak tak można mówić o małym dziecku (przedszkolak). Gdy ich lepiej poznałam to okazało się, że w ich regionie PL słowo podły w stosunku do dziecka oznacza ni mniej ni więcej jak "trochę niegrzeczny". :mrgreen: To mnie dużo nauczyło, by powściągnąć emocje i wpierw dopytać, zrozumieć tło, a nie patrzeć wg własnych kryteriów...
nałóg pisze: 12 sty 2023, 15:45 a wg jakich czyich kryteriów jest określana ta "bylejakość"? czy to aby nie "chciejstwa"? i własne egocentryczne ustawianie rzeczywistości wg własnej wizji?
To są sprawy ustalone między nami. Mój mąż ma problem z realizacją ustaleń, dotrzymywaniem słowa, empatią... Ale to inna bajka.

Nałóg, będę wdzięczna jak wpierw dopytasz, postarasz się zrozumieć zanim ocenisz, bo Twoje wpisy trącają mocną oceną i oburzeniem. Tak je odbieram.
Firekeeper
Posty: 807
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Pod jednym dachem ale osobno - po 25 latach

Post autor: Firekeeper »

Kawka pisze: 12 sty 2023, 15:12
Nie mam akceptować bylejakości ze względu na własny komfort.
Kiedyś ktoś mi powiedział. ,, Lepsze jest wrogiem dobrego". Nie rozumiałam. Chciałam wszystko poprawiać, żeby było lepiej, żeby bliżej, cudownie, najlepiej. Musiałam, bo małżeństwo, bo sakrament, dzieci, kredyt dom. Nie muszę, chcę. I akceptuję, że to co ja chcę niekoniecznie mój mąż też chce.
Mój sam mówi po fakcie, że nie wie czemu się przyblokował, czemu uciekł i dziękuje, że go zmusiłam do wyjścia, dziękuje, że to pękło, bo dla niego to nie do wytrzymania taki dystans. A z drugiej strony nie umie wyleźć.
I to jest schemat w którym tkwicie. Jak ma mąż nauczyć się wychodzenia z jaskini, skoro jest zależny od Ciebie? Jak ma odpowiedzieć sobie i zrozumieć dlaczego on do tej jaskini wszedł? Po co ma się wysilać w myśleniu i szukaniu sposobu skoro ma Ciebie od tego?
No i oboje wiemy, że trwanie w czymś wprowadza wzajemną znieczulicę (bo trzeba jakoś żyć), obojętność. I oboje wiemy, że takie trwanie to proces "emocjonalnego rozwodu".
Kontrolowanie, przemoc, uzależnienie, decydowanie za kogoś, chronienie przed konsekwencjami, myślenie za kogoś też doprowadza do takiej znieczulicy. Ja się cieszę, że między mną, a mężem doszło do ,, emocjonalnego rozwodu ", bo poziom emocji jaki był między nami był chory.
I tak jak mój mąż MUSI mnie przytulić gdy nie radzę sobie z emocjami (choć ma problem z realizacją tego zadania, bo wtedy włazi do jaskini), tak ja wiem, że MUSZĘ go z jaskini wyciągnąć gdy on w niej siedzi w ramach ucieczki. Wiemy też jak to potem odbija się na naszych dzieciach, które potrzebują kochających się rodziców.
Podobnie jak wyżej. Co się stanie jak męża nie będzie i nie przytuli? Albo nie będzie chciał tego zrobić? Mąż ma problem z realizacją tego zadania i włazi do jaskini. Dlaczego ma problem? Od czego Twój mąż ucieka?
Kawka
Posty: 399
Rejestracja: 08 lis 2017, 10:15
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Pod jednym dachem ale osobno - po 25 latach

Post autor: Kawka »

nałóg pisze: 12 sty 2023, 15:45 bbbbbrrrrrrrrrrr czy to aby nie jest przemoc? aż mnie ciarki po plecach przeszły......a jaki to dyskomfort gdy komuś narzuca się jego "MUSI"
nałóg, czy aby za bardzo czyjeś (może tylko moje) wpisy nie dotykają u Ciebie jakiś wspomnień/ran/a moze stereotypów? Mam takie wrażenie, choć może to tylko forma przekazu, który wygląda na mocno emocjonalny.
Nietaka
Posty: 3108
Rejestracja: 21 kwie 2019, 18:10
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Pod jednym dachem ale osobno - po 25 latach

Post autor: Nietaka »

Aż musiałam się upewnić, że to nie wątek Kawki a Roseum😉. Myślę, że Firekeeper chciała zwrócić uwagę na słowo - klucz ,, muszę ". Inaczej brzmi "chcę". Podkreśla dokonanie wyboru, a nie imperatyw wynikający... no właśnie. Z czego? Czy nie z przekonania o tym, że "świat na mnie stoi" i tylko "ja wiem, jak to ma być"? Żeby było jasne. Mówię z własnego doświadczenia. Sama walczę ze swoim ,,tylko ja staram się o to małżeństwo". Czyli wniosek jest prosty. Lekarzu - lecz się sam😁
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Pod jednym dachem ale osobno - po 25 latach

Post autor: Pavel »

Nietaka pisze: 12 sty 2023, 18:57 Aż musiałam się upewnić, że to nie wątek Kawki a Roseum😉. Myślę, że Firekeeper chciała zwrócić uwagę na słowo - klucz ,, muszę ". Inaczej brzmi "chcę". Podkreśla dokonanie wyboru, a nie imperatyw wynikający... no właśnie. Z czego? Czy nie z przekonania o tym, że "świat na mnie stoi" i tylko "ja wiem, jak to ma być"? Żeby było jasne. Mówię z własnego doświadczenia. Sama walczę ze swoim ,,tylko ja staram się o to małżeństwo". Czyli wniosek jest prosty. Lekarzu - lecz się sam😁
Moderatorzy również to zauważyli i w związku z tym prosimy się w tym wątku skupić na indywidualnej sytuacji Roseum, by uniknąć przenoszenia postów do innych wątków.

Szczęśliwie większość ostatnich postów warta jest przeczytania przez autorkę wątku.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Bławatek
Posty: 1675
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Pod jednym dachem ale osobno - po 25 latach

Post autor: Bławatek »

Kawka pisze: 12 sty 2023, 16:05
nałóg pisze: 12 sty 2023, 15:45 bbbbbrrrrrrrrrrr czy to aby nie jest przemoc? aż mnie ciarki po plecach przeszły......a jaki to dyskomfort gdy komuś narzuca się jego "MUSI"
czemu zakładasz, ze to narzucanie? my to mamy USTALONE RAZEM "na trzeźwo" ;) . A czemu musi? bo ja się bronię, bo chcę i nie chcę jednocześnie (szczególnie gdy czuję się wewnętrznie rozbita), choć bardziej chcę :lol: . I my wiemy że musi we mnie przełamać to wewnętrzne dziecko, bo ja i mój mąż taką ustaliliśmy strategię. Może na Ciebie tak działa słowo "musi", że wyzwala jakieś straszne emocje, może jesteś z takiego domu, może tak Cię wychowano, może w Twoim regionie ono miało inne zabarwienie niż u mnie. A może coś u Ciebie rezonuje. Dla mnie i dla mojego męża to słowo nie ma zabarwienia tak negatywnego jak zdaje się Ty to odbierasz.

Taka historyjka z życia (wiele lat temu): kobieta mówi o swoim dziecku, że było strasznie podłe. :o Mnie się włos na głowie zjeżył, bo w mojej głowie "podły" oznacza osobę popełniającą czyny haniebne. No i tak czasem słuchałam i dziwiłam się jak tak można mówić o małym dziecku (przedszkolak). Gdy ich lepiej poznałam to okazało się, że w ich regionie PL słowo podły w stosunku do dziecka oznacza ni mniej ni więcej jak "trochę niegrzeczny". :mrgreen: To mnie dużo nauczyło, by powściągnąć emocje i wpierw dopytać, zrozumieć tło, a nie patrzeć wg własnych kryteriów...
nałóg pisze: 12 sty 2023, 15:45 a wg jakich czyich kryteriów jest określana ta "bylejakość"? czy to aby nie "chciejstwa"? i własne egocentryczne ustawianie rzeczywistości wg własnej wizji?
To są sprawy ustalone między nami. Mój mąż ma problem z realizacją ustaleń, dotrzymywaniem słowa, empatią... Ale to inna bajka.

Nałóg, będę wdzięczna jak wpierw dopytasz, postarasz się zrozumieć zanim ocenisz, bo Twoje wpisy trącają mocną oceną i oburzeniem. Tak je odbieram.
I ja myślę podobnie - często 'muszę' = 'chcę/nie chcę 'ale zrobić trzeba. To tak jak z chodzeniem do pracy - nawet gdy się lubi swoją pracę to często ciężko rano wstać i chętnie by się poleżało dłużej ale odwlekanie w czasie momentu wstania tylko przeszkadza i powiedzenie "muszę wstać" bardziej mnie zachęca do działania. Każdy ma inaczej.

Roseum ja też nie cierpiałam cichych dni mojego męża - niestety dla nas one były zabójcze, bo mąż się coraz bardziej oddalał. I to nie tak, że ja jestem jakaś bardzo gadatliwa, nie, lubię też ciszę i milczenie - często zamiast słowami wyrażam swoje emocje, miłość uśmiechem, miną smutną, czynami. Ale wyrażam a nie jestem głazem bez cienia emocji. I tak samo problemem było, że mój mąż nie mówił od razu że mu się coś w moim zachowaniu, słowach nie podobało a w końcu jak np. po 6 miesiącach nawiązywał z pretensjami że wtedy go skrzywdziłam no to sory, ale ja już nawet czasami danej sytuacji nie miałam w pamięci. Dlatego ważne jest aby umieć rozmawiać i przyjmować punkt widzenia drugiej strony. A gdy jest zakłamany to można go od razu skorelować.
Kawka
Posty: 399
Rejestracja: 08 lis 2017, 10:15
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Pod jednym dachem ale osobno - po 25 latach

Post autor: Kawka »

Przepraszam.
Roseum
Posty: 13
Rejestracja: 08 sty 2023, 15:00
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Pod jednym dachem ale osobno - po 25 latach

Post autor: Roseum »

Pavel pisze: 13 sty 2023, 9:07 Szczęśliwie większość ostatnich postów warta jest przeczytania przez autorkę wątku.
Tak, zdecydowanie. Dziękuję za te wpisy, za tę dyskusję. Cenię sobie bardzo słowa, które zostały zapisane przez każdego, kto zechciał to zrobić w moim wątku. Przyznam, że każdą wypowiedź czytałam kilkakrotnie, bo zauważyłam, że jak przeczytam raz, to przyjmuję tylko to co chcę, podświadomie filtruję treść w taki sposób, żeby dopasować ją do swojego schematu myślenia. To też jest lekcja dla mnie, pewnie tak samo robię podczas rozmów z Mężem i to jest ten mój przysłowiowy kamyczek do ogródka. Stworzyłam wątek z myślą, że może ktoś zechce spojrzeć z boku, podzielić się tym w jaki sposób widzi sytuację między mną a Mężem. To wszystko odnajduję w Waszych wpisach i za to dziękuję.
ODPOWIEDZ