Nieudana terapia małżeńska

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

PuMa
Posty: 17
Rejestracja: 19 sty 2020, 19:51
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Nieudana terapia małżeńska

Post autor: PuMa »

W moim małżeństwie od początku nie było dobrze. Nie umieliśmy się z mężem porozumieć. Wydatnie wtrącała się teściowa, z którą jest nadmiernie związany (terapeuta ogólnie określił tę relację jako zaburzoną). Kłóciliśmy się zajadle, padały ciężkie i bolesne słowa, dochodziło do rękoczynów. Wydarzyło się wiele złych rzeczy i naprawdę długo by to opisywać.
Próbowałam różnych rzeczy, rozmowy, namawiałam na terapię, kurs alfa dla małżeństw, rekolekcje dla małżeństw, krótkie wyjazdy bez dzieci. Mój maż na nic takiego się nie zgadzał.
Po którejś z kolei drace, jak powiedziałam, że zgadzam się na rozwód i chcę rozwodu w sposób zdecydowany, mój mąż "zgodził się" na terapię. To ja szukałam terapeuty, mój mąż próbował to odwlec. Po rozpoczęciu terapii namawiał na jej zerwanie ze względu na koszty, nie chciał zbudować z terapeutą relacji (powiedział, że terapeuta jest stronniczy i to pewnie jakiś mój kolega), nie stosował się do zaleceń. Terapeuta przerwał terapię z tego powodu, że nie potrafimy się słuchać wzajemnie.
Zaproponował nam terapię indywidualną, zapisałam się. Mój mąż został zapisany, chociaż widać, że nie ma na to ochoty. Moje rokowania dla tej terapii są marne i wątpię, czy wrócimy do terapii par.
Zanim zaczęliśmy spotykać się z terapeutą myślałam, że mamy problemy z komunikacją, wszystkiemu winne są jakieś nasze deficyty, da się nad tym popracować.
Ale po tym jak mój mąż został niejako zmuszony do mówienia (zwykle fizycznie ucieka po całym mieszkaniu, zmienia pomieszczenia oraz zmienia temat, prowokuje kłótnię i obraża mnie), to doszłam do wniosku, że to po prostu nie jest mój człowiek. Ma zupełnie inne podejście do życia, potrzeby, oczekiwania wobec małżeństwa, nie interesują go moje emocje i potrzeby. Wymaga obsługi, posłuszeństwa i uległości, jest kontrolujący i opryskliwy, marudzi i krytykuje. Ewidentnie kłótnia jest dla niego sposobem na rozładowanie emocji. Obwinia mnie o wszystko i poniża, obraża: mnie, moją rodzinę, pochodzenie, pracę. Przestałam rozmawiać z nim o sprawach, które go bezpośrednio nie dotyczą. Nasze pożycie od dawna jest rzadkie i niesatysfakcjonujące. Mąż karał mnie odmawianiem bliskości.
Zaczął wzbudzać we mnie taką wrogość, że jeszcze bardziej go unikam. Drażni mnie sama jego obecność, a on jeszcze próbuje mnie prowokować do interakcji. Weekendy są dla mnie koszmarem. Nie mam ochoty na te kłótnie, bo zauważyłam, że on ciągle mówi to samo, te same obelgi, całe zdania powtarza. Kłótnia nie rozwiązuje żadnych problemów.
Nie mam ochoty nadmiernie się nim zajmować, spędzać z nim czasu. W domu robię tylko to, co konieczne. Straciłam serce dla mojego męża. Jestem pewna, że go nie lubię. Wyprosiłam go z łóżka, w którym i tak tylko chrapał.
On nie chce się wyprowadzić, nie zgadza się na rozwód. Próbowałam podjąć temat, co z nami będzie teraz? Unikał rozmowy kilka razy. Przyparty do muru stwierdził "o co ci chodzi? Przecież poszedłem z tobą na tę terapię." Nie rozumiem tego podejścia.
Moim zdaniem mąż chce podtrzymać małżeństwo tylko ze względu na kwestie finansowe. Kiedyś tak mi powiedział w złości.
Aktualnie moim problem jest wrogość wobec niego, niechęć i pogarda. Nie wyobrażam sobie dalszego życia z nim. Od czwartku zaczynam terapię indywidualną. Nie wiem, co zrobić z gniewem i smutkiem, które są teraz we mnie.
Jestem katoliczką i sprzeciwiam się rozwodom, ale czuję, że nie dam rady z nim żyć. Proszę Was o jakieś rady.
Al la
Posty: 2671
Rejestracja: 07 lut 2017, 23:36
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Nieudana terapia małżeńska

Post autor: Al la »

Witam Cię, PuMa.

Zrobiłaś dużo ze swojej strony, aby ratować relację małżeńską. Wspólna terapia się nie sprawdziła, być może mąż jest jeszcze na tym etapie, że nie widzi potrzeby pracy nad sobą, a spełniał Twoje oczekiwania i potrzeby.
Od czwartku zaczynam terapię indywidualną. Nie wiem, co zrobić z gniewem i smutkiem, które są teraz we mnie.
Bardzo dobrze, że zatroszczyłaś się o siebie i zapewne dowiesz się, gdzie jest źródło Twojego gniewu i smutku.
Mąż ma swoje 100% pracy nad sobą i Ty również swoje. Narzucając mu swoje myślenie nie zmienisz jego postępowania.
Tak jak piszemy, tu na forum, chcesz zmiany, zacznij od siebie, chociaż rozumiem, że na początku może to się wydawać niezrozumiałe.

Zadbaj o siebie, może warto odświeżyć swoje pasje, coś co sprawiało Tobie kiedyś przyjemność, a zarzuciłaś.

Pozdrawiam i na pewno wesprą Cię nasi forumowicze.

Jeszcze taka uwaga, internet nie jest anonimowy, zwróć uwagę na niepodawanie charakterystycznych szczegółów.
Ty umiesz to, czego ja nie umiem. Ja mogę zrobić to, czego ty nie potrafisz - Razem możemy uczynić coś pięknego dla Boga.
Matka Teresa
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Nieudana terapia małżeńska

Post autor: Caliope »

Witaj, zawsze zaczynamy od siebie w terapii. Teraz masz szansę by siebie poskładać. Widać u was duże deficyty i dysfunkcje, więc warto to przerobić, ale w takim stanie terapia małżeńska to walka z wiatrakami. Męża na terapię nie zaciągniesz, sam musi zdecydować w którą stronę ma iść. Ty zajmij die sobą teraz, zaopiekuj się sobą z Bogiem u boku. Pogody ducha :)
PuMa
Posty: 17
Rejestracja: 19 sty 2020, 19:51
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Nieudana terapia małżeńska

Post autor: PuMa »

Nie mam już siły. Dałam się sprowokować do "rozmowy". Rozwinęła się w listę żali. Mój mąż chce pieniędzy od moich rodziców. Uważa, że powinni mu dawać pieniądze, bo jego zdaniem coś takiego obiecali. Zamiast dać mu pieniądze, wybudowali sobie dom. Mąż ma o to pretensje. Wypomina mi, że płacę za swoje studia, jego zdaniem to rodzice powinni zapłacić. Ja pracuję.
Rozmawiałam o tym z mamą, moi rodzice chcą dać mu pieniądze za czesne. On się teraz wycofuje, mówi że teraz już nie chce. Twierdzi, że obiecywali mu gruszki na wierzbie.
Zdenerwowałam się i powiedziałam mężowi, żeby zabrał ze wspólnego konta swoje pieniądze ze spadku po jego babci i założył sobie lokatę, obojętnie co. Zaproponowałam mu rozdzielność majątkową. Powiedziałam mu, że nie chcę, aby mi cokolwiek wypominał.
Nie mieści mi się w głowie, że może żądać pieniędzy od mojej rodziny. Powiedziałam mu, że nie ma honoru. Nie mamy problemów finansowych, tylko oszczędności.

Twierdzi, że pieniądze ze spadku są dla naszej rodziny. Chciał zrobić za to remont kuchni. Nie chcę mieszać jego pieniędzy z naszym majątkiem wspólnym. Nie mam też ochoty na remont naszego mieszkania. Uważam, że w naszej sytuacji byłoby to bardzo nierozsądne.

Jestem pewna, że zraniłam mojego męża. I wiem, że w domu będzie jeszcze gorsza atmosfera. Ale nie sądziłam, że może mnie jeszcze zaskoczyć.

Mąż zostaje pod silnym wpływem teściowej, był u niej wczoraj i podejrzewam, że ta sytuacja z opłatą za naukę została przez nią zainspirowana.

:roll:
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Nieudana terapia małżeńska

Post autor: Caliope »

A to mąż dał pieniądze twoim rodzicom na coś? kompletnie nie rozumiem dlaczego mają ciebie utrzymywać jeśli pracujesz i możesz ich nie obciążać. Mąż przypadkiem nie szuka dziury w całym by prowokować kłótnie?
PuMa
Posty: 17
Rejestracja: 19 sty 2020, 19:51
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Nieudana terapia małżeńska

Post autor: PuMa »

Moim zdaniem szuka. Unikam go, bo mnie denerwuje.
A ja mam konfrontacyjny charakter, już mi para uszami wychodzi.

Ostatnio zajmuję się dziećmi i moimi sprawami. Schodzę mu z drogi.

Czasem się zastanawiam, czy może go czymś prowokuję. Na przykład:
Ostatnio zwróciłam mu uwagę, że jak chce jechać na kurs, który odbywa się przez pół roku, raz lub dwa razy w miesiącu po trzy dni ciągiem w innym mieście (z noclegiem, w sumie kilkanaście dni), to wypadałoby to ogarnąć organizacyjnie ze mną, zamiast stawiać mnie przed faktem dokonanym. Tak to przekręcił, że ja nie zgadzam się na to, żeby jechał i się rozwijał. A ja się zgodziłam i załatwiłam sobie już pomoc przy dzieciach.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Nieudana terapia małżeńska

Post autor: Pavel »

Ja również nie rozumiem. Dlaczego twój mąż uważa, że twoi rodzice powinni płacić za twoje studia? Dlaczego oczekuje, że będą dawać mu jakieś pieniądze?

To co napisałaś o kwestiach kursu - nie jest istotne tylko to co się mówi, ale również jak się to mówi.
Niczego ci oczywiście nie zarzucam, tylko podaję pod rozwagę - czy forma twoich uwag mogła być odebrana jako zarzut, atak, pretensja?
Komunikacja to niełatwa sprawa, bardzo często występują błędy w nadawaniu lub odbiorze powodujące, że nadany komunikat jest odbierany niezgodnie z intencjami. Powodujące to czynniki są różne, mogą wychodzić z jednej lub drugiej strony albo z obu jednocześnie.

Warto zacząć uczyć się samemu dobrej, zdrowej komunikacji bez oglądania na innych, w tym męża. Tylko na siebie masz bezpośredni wpływ.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
PuMa
Posty: 17
Rejestracja: 19 sty 2020, 19:51
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Nieudana terapia małżeńska

Post autor: PuMa »

Pavel pisze: 17 sty 2023, 20:24 Ja również nie rozumiem. Dlaczego twój mąż uważa, że twoi rodzice powinni płacić za twoje studia? Dlaczego oczekuje, że będą dawać mu jakieś pieniądze?
Sama tego nie rozumiem. Uważam, że w pierwszej kolejności powinnam opłacić je sama, w następnej kolejności z pomocą męża.

Często mi to wypominał. Kilka razy powiedział, że ja mam mu oddać. Potem powiedział, że moi rodzice. I ostatnio powiedział to na serio.

Teraz się z tego wycofuje, mówi ze powiedział to w nerwach. I że nie chodzi mu o pieniądze. Ale o to, że mu obiecywali pieniądze, a nie dali. (To chyba to samo?)

Ja nie przypominam sobie takich deklaracji. Rodzice pomagali nam na początku małżeństwa.

Oboje pracujemy, mamy wspólne konto. I to wspólne konto to na pewno był mój błąd.

Teraz mamy oszczędnościowe podpięte po ROR, musiałabym zrobić reformę, żeby to rozdzielić. Obawiam się, że spowodowałoby to wojnę. W obecnej sytuacji mąż i tak jest zestresowany i martwi się o majątek. Zresztą już kiedyś próbowałam...

Istotne jest to, że zarabiam mniej od męża. Ale jest to około połowa ogółu naszych wydatków. Pracuję w mniejszym zakresie, żeby móc zająć się domem i dziećmi. Gdybym pracowała na cały etat, zarobiłabym tyle, co on lub więcej.

Zresztą nie potrzebuję więcej pieniędzy. Uważam, że to co mamy nam wystarcza. A mąż chce wybudować dom.

Co do uwagi dotyczącej komunikacji, to się zgodzę. ;) Też jestem do niego negatywnie nastawiona. W domu atmosfera nie jest sielankowa.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Nieudana terapia małżeńska

Post autor: Pavel »

Rodzice mogą pomagać, ale zdecydowanie nie muszą. Ich dobra wola.
Takie oczekiwanie jest wg mnie wzięte z sufitu.
PuMa pisze: Oboje pracujemy, mamy wspólne konto. I to wspólne konto to na pewno był mój błąd.
Nie mogę się zgodzić. Błędne może być wiele waszych zachowań, ale akurat to z pewnością nie.
Ja mam z żoną wspólne konto do którego oboje mamy dostęp od początku małżeństwa. Jedna z niewielu kwestii których udało się nam na własne życzenie nie skomplikować :lol:
Błędem może być co najwyżej to co wy, czy któreś z was w tym obszarze robicie.
PuMa pisze: Istotne jest to, że zarabiam mniej od męża. Ale jest to około połowa ogółu naszych wydatków. Pracuję w mniejszym zakresie, żeby móc zająć się domem i dziećmi. Gdybym pracowała na cały etat, zarobiłabym tyle, co on lub więcej.
Czyli pracujesz na przynajmniej cały etat. Po prostu zarobkowo na jego część. Chociaż praca w domu też przynosi zapłatę, tyle że w innej walucie ;)
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
PuMa
Posty: 17
Rejestracja: 19 sty 2020, 19:51
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Nieudana terapia małżeńska

Post autor: PuMa »

Mój mąż dostał potwierdzenie, że jego szef zapłaci za kurs. Ale mąż ma wziąć w tym terminie urlop. Maż pytał, co ja na to, bo straci chyba z 12 dni urlopu i mało by zostało. W związku z tym, że przedstawia tę sprawę tak, że ja mu nie pozwalam się rozwijać, to odpowiedziałam mu tylko tyle, że to rozwiązanie jest bez sensu, nie spina się w całość i będą mieli problem z odliczeniem kosztów. Powiedziałam, żeby robił jak chce. Póki co ja nie planuję jeszcze wakacji.

Uważam, że jest to co najmniej nietypowe rozwiązanie. W normalnych warunkach pracownikowi należy się urlop szkoleniowy i dieta, zwrot za dojazdy, opłata za hotel. A mąż musiałby sam za wszystko zapłacić. Może jestem podejrzliwa, ale ... to jest po prostu głupie. Na razie siedzę cicho i obserwuję. Nie dopytuję.

Wczoraj dzwonił do mnie teść w sprawie naszego konfliktu z mężem (?) i zorientowałam się, że mąż nie mówi rodzicom wszystkiego tak jak jest. Myślałam, że teść poruszy temat żądań finansowych mojego męża, bo to świeża sprawa była. Ale on o tym chyba nawet nie wiedział ( i teraz mi głupio, bo pomyślałam, że to teściowie dali mojemu mężowi natchnienie). Z teściem tematu nie rozwijałam, bo to człowiek chory i nie chcę go wkurzać. Zresztą akurat i tak byłam w miejscu publicznym. Dzisiaj zadzwoniłam do teściowej, bo miałam wrażenie, że chcieliby wiedzieć, jak to z mojej strony wygląda. No to powiedziałam jej i o tej kasie za studia i o tym kursie. W sprawie planowanych wyjazdów zasugerowała, że mogę to sprawdzić. Powiedziałam jej, że nie mam zamiaru. Nie ma sensu go kontrolować, jak będzie chciał coś zrobić, to i tak zrobi. Powiedziałam jej, żeby nie byli zaskoczeni.

Przypomniało mi się coś. W tym okresie, kiedy nasilił się u nas konflikt w firmie męża zatrudniane były nowe osoby, dwie kobiety. Jedna była młodsza i taka bardziej do pomocy, druga starsza i bardzo doświadczona. Mąż liczył, że zrzuci na tę bardziej kompetentną cześć swoich obowiązków. A miał nadmiar. Też na to liczyłam i kilka razy pytałam, jak sobie radzi ta bardziej doświadczona Pani. On wtedy bez sensu zaczynał gadać o tej młodszej. Żartowałam, że pewnie mu się podoba i żeby uważał, bo będą się z niego nabijać w pracy. No ale tego już teściowej nie mówiłam.

Trochę mi to wszystko składa się z nasileniem naszego konfliktu. Widać, że drażnię męża, ciągle mnie krytykuje. A mówi wtedy takie głupoty, że chyba sam w nie nie wierzy.

Czy ktoś - szczególnie ktoś z Panów - mógłby mi napisać, co o tym sądzi? Może ja przesadzam i zaczynam mieć paranoję?
Przyznam, że sama czuję się zażenowana, jak to piszę. Proszę mnie oszczędzać w komentarzach. :? W takich stresowych sytuacjach myśli płatają figle, postanowiłam tego długo nie analizować i nie drążyć tematu z mężem.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Nieudana terapia małżeńska

Post autor: Ruta »

Witaj PuMa.

Do mnie długo dochodziło, że mój mąż ma romans. Był bardzo krytyczny, nie chciał spędzać ze mną czasu, wszystko było źle, a ja najbardziej, czułam, że męża drażnię, przestały się zgadzać finanse. Czułam się, jakbym była bita i bardzo cierpiałam.

Najpierw próbowałam się poprawić, być milsza, zgadzać się, próbowałam szukać rozwiązań. Mówiłam też mężowi, że mnie swoim zachowaniem rani. A ranił mocno.

Nic to nie pomogło, zaczęła się też przemoc. Teraz wiem, że chodziło o to, bym wyrzuciła męża z domu. Nie zrobiłam tego. Ale resztkami rozsądku i godności zaczęłam zajmować się sobą. Nie miałam siły męża sprawdzać, kontrolować, robić dochodzeń.
Mąż wyprowadził się sam.

Żałuję, że nie wiedziałam wtedy o granicach. I nie chodzi o to, że ich stawianie zatrzymałoby męża. Ale lepiej chroniłabym siebie. Nie potrzebowałam do tego wiedzy, co robił mąż. Wystarczyłoby, bym reagowała na jego zachowania wobec mnie i dzieci.
PuMa
Posty: 17
Rejestracja: 19 sty 2020, 19:51
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Nieudana terapia małżeńska

Post autor: PuMa »

Po spotkaniu z terapeutą wiem, że może być tak jak pisze Ruta. Powiedział, że nie musi tak być, ale składa mu się to do kupy z odmową jakiegokolwiek kompromisu. Tak dzieje się w związkach, w których jedna z osób już kogoś ma. O tym też pisze Ruta.

Codziennie usilnie staram się zajmować moimi sprawami, dziećmi, nauką do egzaminu, wizytami lekarskimi ... Nie sprawdzam go, nie analizuję. Ale...

Mąż mi przeszkadza we wszystkim co robię, przychodzi z pretensjami, wyzwiskami, prowokuje, co chwilę czegoś ode mnie chce. Jak się nie uczę, to też szuka zaczepki. Słyszę różne rzeczy, "nie jesteś matką", "ty się psujesz, stara jedzo". Czasem zachowuje się w sposób, którego nie mogę zaakceptować. Dzisiaj dałam się sprowokować. Gdy spotkał się z reakcją emocjonalną, to się uspokoił. Na chwilę.

Zdaniem terapeuty te wstrętne zachowania mogą wynikać z tego, że mąż czuje się winny naszej sytuacji i próbuje na mnie przerzucić poczucie winy (jeśli kogoś ma).

Wścieka się, bo miałam wyjechać z dziećmi na weekend, ale zostajemy w domu, bo jesteśmy chorzy. No i ja pyskata znowu nie wytrzymałam i powiedziałam mu, żeby lepiej znalazł sobie babę z mieszkaniem, bo jeszcze mu sąsiadka zdjęć narobi. (Macie dobre sposoby na zachowanie spokoju?)

Najbardziej mnie martwi, że odkąd ja się odsunęłam i odmawiam "współpracy" przy awanturach (oj, z licznymi wyjątkami od zasady) , to zaczyna brać się za dzieci. Teraz to moja córka jest zła, wszystkiemu winna. Np. tego, że młodszy braciszek skakał i się przewrócił do kałuży.

Od terapeuty usłyszałam, że mam zatroszczyć się o siebie i dzieci oraz wyciągnąć konsekwencje.

Długo szukałam winy w sobie. Teraz szukam mieszkania. Myślę sobie, że jeśli mąż będzie chciał ze mną żyć i wychowywać dzieci, to znajdzie do nas drogę.

Nie jest to łatwe ani przyjemne, nie mam ochoty zmieniać prawie całego życia. Ale wygląda na to, że nie da się inaczej.

I mam jedną uwagę, piszecie o tej liście ... Zerty? Po jej przeczytaniu skojarzyłam, że u mnie tak się poskładało, że sama intuicyjnie zaczęłam stosować część z tych zaleceń. Efekt niestety jest. Piorunujący :( Terapeuta tłumaczył mi to w ten sposób, że jeśli ja się wycofuję, to on zaczyna zauważać, że mnie traci. I te wszystkie reakcje, zaczepki i te inne takie - takie, to częściowo z tego powodu. Tak reaguje ludzki mózg, bo ma poczucie zagrożenia, lęk.
Jeśli komuś zależy na zainteresowaniu małżonka, to stosujcie. Może wasi partnerzy znają cywilizowane sposoby ma zwrócenie na siebie uwagi. Ja aktualnie wolałabym już mieć spokój.

U mnie w domu jest... zaczęłam rozumieć pojęcie "emocjonalny rollercoaster". Mąż jednego dnia się awanturuje, następnego robi dla mnie półkę na książki, potem znowu awantura, potem chce zbliżeń i przychodzi nagi i wypucowany :roll: (to było wczoraj, ale "no sorry"). Dzisiaj znowu mówił, że chce rozwodu.

Chciałam z nim pogadać o tym wszystkim spokojnie, ale zachował się typowo: uciekał po mieszkaniu. On już nie wie, czego chce. Obserwuję go i zastanawiam się, czy nie ma objawów depresji. Chciałabym go posłać do psychiatry, może dostałby coś na uspokojenie, jakieś antydepresanty...
PuMa
Posty: 17
Rejestracja: 19 sty 2020, 19:51
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Nieudana terapia małżeńska

Post autor: PuMa »

Mam okropne poczucie winy. Wiem, że bardzo potrzebuję relacji z mężczyzną. Tak naprawdę z mężem jej i tak nie mam, ale pozostaje żal... Jak od niego odejdę, to zostanę definitywnie sama.

Pewnie dlatego przyszłam na to forum, żeby ktoś mi powiedział, że źle robię.

Najbardziej na świecie żałuję, że się z nim związałam, ale to przecież mój wybór i powinnam wziąć za niego odpowiedzialność.

Przez te wszystkie lata nigdy go nie zdradziłam, chociaż było między nami do kitu a i okazje do zdrady się zdarzały. Nie sądzę, żebym go jeszcze kochała. To pewnie jakiś rodzaj uzależnienia.

Zdaję sobie sprawę, że te uczucia wynikają z zaburzonej chemii, ale za wiele mi to nie pomaga.

Chyba znalazłam mieszkanie. Jeszcze nie zadzwoniłam do właściciela. Jakoś nie umiem się do tego zabrać.
nałóg
Posty: 3318
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Nieudana terapia małżeńska

Post autor: nałóg »

Puma ? A PO CO tu weszłaś? Masz jakieś oczekiwania?
„Miłość wymaga stanowczości „ Dobsona może na początek…….
A po co Ty chcesz się wyprowadzać? Czy Wy jesteście małżeństwem sakramentalnym?jak byś określiła swoją i Waszą relację z Bogiem?wiarą?
PuMa
Posty: 17
Rejestracja: 19 sty 2020, 19:51
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Nieudana terapia małżeńska

Post autor: PuMa »

nałóg pisze: 22 sty 2023, 22:35 Puma ? A PO CO tu weszłaś? Masz jakieś oczekiwania?
„Miłość wymaga stanowczości „ Dobsona może na początek…….
A po co Ty chcesz się wyprowadzać? Czy Wy jesteście małżeństwem sakramentalnym?jak byś określiła swoją i Waszą relację z Bogiem?wiarą?
Zwykle, gdy ktoś mi zadaje pytanie po co, z naciskiem PO CO, to odpowiadam rytmicznie ;) no bo to chyba logiczne. Po pomoc weszłam. Sychar jest wspólnotą trudnych małżeństw, a moje takie jest. Pomyślałam, że może ja coś robię źle i się tego tutaj dowiem? Oczywiście, że mam oczekiwania, inaczej nie traciłabym czasu.

Dziękuję za podpowiedź. Tę książkę trudno zdobyć, bo nie ma jej w magazynach księgarni internetowych. Jak jej nie ogarnę, to poproszę o pdf.

Wyprowadzać się chce, bo żyć się razem nie da.

Ale nie podchodzę do tego lekko, bo jesteśmy małżeństwem sakramentalnym a ja jestem osobą wierzącą i praktykującą. Więc widzę to tak, że jak nie mój mąż, to nikt.

Mąż praktykuje regularnie, ale to może bardziej kwestia przyzwyczajenia i tradycji. I jest tu jeszcze taki problem, że miał na studiach do czynienia z sektą (dowiedziałam się przypadkiem po ślubie), więc ma takie dziwne podejście. Długo bym musiała pisać.
ODPOWIEDZ