Dziwne to wszystko

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

JAREK
Posty: 1
Rejestracja: 26 lut 2023, 19:34
Płeć: Mężczyzna

Dziwne to wszystko

Post autor: JAREK »

Witam, ogólnie sprawa wygląda tak, że nawaliłem. Jesteśmy razem z żoną po ślubie 3 lata, jako para 10 lat, znamy się pewnie z 15 lat. Żona ma dziecko z poprzedniego związku nieformalnego, wspólnych dzieci nie mamy. Ślub kościelny. Żona się starała od początku naszego związku zawsze rozmawiało nam się świetnie wręcz przepadaliśmy za sobą ona jest bardzo ładna zadbana ja też niczego sobie podobaliśmy się sobie od zawsze. Ma dobrą pracę jest ogólnie bardzo dobrze zorganizowana wręcz czasami aż za dobrze. Zawsze na czas zawsze wszystko musiało być idealnie zrobione w każdej dziedzinie jej życia. Po kilku latach w naszym związku zaczęło się robić dziwnie głównie z mojej winy ja trochę w tym wszystkim osiadłem nie chciało mi się już chodzić do znajomych, skupiłem się tylko na sobie na dłubaniu przy samochodach, i innych swoich pasjach ich jakby odstawiłem na bok. Mówiła mi to ale ja jakoś zawsze to puszczałem to bokiem. Ona zawsze chciała mieć rodzinę tak jak z obrazka, dom, wspólne wakacje przytulanie i długie rozmowy, wspieranie się nawzajem. Powtarzała mi to przy każdej naszej kłótni a było ich trochę. Nie obrażałem jej wulgaryzmami ale padały w jej kierunku czasami takie słowa, że jak sobie teraz o tym pomyśle to aż mnie ciarki przechodzą. Rozstaliśmy się raz czy dwa razy jeszcze przed ślubem ale to było na 1 max 2 dni bardziej takie ochłonięcie od złych emocji. Potem przez jakiś czas było dobrze i tak w kółko przez kilka lat ale sobie to tłumaczyłem, że każdy się kłóci w związku i to normalne. Dodam tylko, że nie było u nas bicia, picia zdrad czy obrzucania się błotem przy córce. Oczywiście zdarzyły się imprezy gdzie mocniej zabalowałem ale żona jakoś nigdy nie było o to zła. Tym bardziej, że się nie szlajałem po barach czy klubach ot gdzieś w gronie znajomych ale to też sporadycznie. Najgorzej z tego co wiem bolało ją to że nie chce z nią nigdzie wychodzić, tańczyć bawić się na wspólny obiad do restauracji czy do kina zawsze mnie o to musiała prosić, że wiecznie sama jest. Na początku mieszkaliśmy przez jakiś czas u moich rodziców i potem były też już naciski żeby się wyprowadzić na swoje w sumie i ja tego chciałem to kupiłem dom. Na początku było ok tylko ja zacząłem coraz więcej pracować żeby wszystko ogarnąć bez kredytu i jakoś się udało. I tutaj zaczęło się już mocno wszystko sypać i z mojej i z jej strony chociaż jak teraz na to patrze to ona walczyła aż do prawie samego końca. W domu już osiadłem całkowicie tylko praca, telewizor i moje sprawy oczywiście to nie było tak że zaniedbałem dom bo wywiązywałem się ze sprzątania wożenia córki do szkoły czasami odrobiłem z nią lekcję ale żona wiecznie chciała żebym więcej z nimi czasu spędzał i wywiązywał się z obietnic. W międzyczasie mieliśmy jakąś poważną kłótnie i ona mi wtedy bardzo dużo powiedziała jak się w tym wszystkim czuję, że już raz w sowim życiu miała taki związek że walczyła i nie otrzymywała nic tylko pogardę i zdrady i postanowiła że już nigdy w takim związku nie będzie i że z każdą nasza kłótnią ona się coraz bardziej zamyka i jak już się pogodzimy to coraz więcej czasu zajmuję jej aby się na mnie otworzyć i pokazać jej tą miłość do mnie. Ale że chce być ze mną na zawsze i mnie kocha tylko muszę zrozumieć że ona tak ma że na zewnątrz udaje twardą i obojętną a tak naprawdę w środku jest rozwalona. Po tej kłótni jakiś czas było ok wzięliśmy ślub. No i po tym to już chyba daliśmy ciała razem. Mijanie się w domu, brak jakichkolwiek rozmów inne poglądy na świat, spędzanie czasu wolnego i rodzinnego jakby dwoje obcych sobie ludzi. Coraz częstsze kłótnie o bzdury totalne i znowu poważna rozmowa, że ona jest jeszcze młoda otwarta na świat chce się bawić spędzać ze mną czas jak normalne pary. Że chce mieć męża wsparcie w nim a nie lokatora w domu na co ja odpowiadałem że to normalne że po tylu latach już nie ma takich ekscytacji jak na początku i że jak chce to niech sobie tańczy przecież jaj jej niczego nigdy nie zabraniam. Zawsze mogła wyjść gdzie chciała z kim chciała i nigdy w żaden sposób jej nie kontrolowałem po prostu dla mnie zawsze było jasne że jak ktoś chce z kimś być to będzie a jak nie chce to się rozchodzimy i tyle (i tu chyba się najmocniej pomyliłem). Kilka miesięcy przed jej wyprowadzką bardzo mocno się poróżniliśmy w pewnej sprawie i coś pękło w nas. Żona wszystko robiła sama nic nie dała sobie pomóc w żadnej sprawie, ja mówiłem że jak tak mamy żyć to lepiej żebyśmy się rozwiedli i niech każdy sobie układa życie po swojemu, było milczenie praktycznie zero rozmów mijanie się jak obcy ludzie. Trwało to jakieś 2 miesiące i ja zacząłem się tego wszystkiego obawiać bo wiedziałem że ją kocham i muszę to jakoś zacząć naprawiać. Wtedy ona ulatniała się wieczorami na jakieś spacery, do koleżanek, koleżanki u nas jak wchodziłem do domu to milczały, strasznie dziwnie się zaczęła zachowywać zmieniła kod do telefonu, nie dawała córce swojego telefonu prywatnego, ciągłe siedzenie w ubikacji z telefonem i wyjazdy. Pytałem się czy kogoś ma to patrzyła jak na wariata i mówiła, że ona nikogo nie ma po prostu jeździ i dużo myśli teraz i rozmawia z koleżankami. Ja z kolei coraz mocniej się starałem żeby to jakoś naprawić robiłem wszystko i w domu i starałem się z nimi gdzieś wyjść ale to już chyba było za późno, żona nic nie chciała nic nie mówiła, była jak ściana. Pamiętam jeszcze jak mi mówiła co tydzień że mnie kocha ale mnie nie lubi, potem mówiła że nie wie czy mnie kocha, potem już mi powiedziała że mnie nie kocha a na końcu mi powiedziała że to chyba nigdy nie była miłość. A mnie jak by ktoś kijem w głowę uderzył. To po co było tyle lat razem spędzać? Któregoś wieczoru wróciła do domu bez obrączek i powiedziała że się wyprowadza, że nigdy mi nie wybaczy tego jak ją niszczyłem przez tyle lat jak mi to mówiła to była aż sina nigdy nie widziałem ją w takim stanie jak by obca kobieta do mnie mówiła, ściana, nic co do niej mówiłem nie docierało tylko stała i się patrzyła na mnie a mi się aż łzy z oczu lały. Totalna obojętność. Przed wyprowadzką płakała i powiedziała, że tak będzie dla nas lepiej bo ona już nic do mnie nie czuje, pustka. Szybka wyprowadzka z domu wynajęcie, jakieś kawalerki i w sumie tyle ja jeszcze próbowałem jeździć, prosić sprawdzać czy kogoś ma. No ale to jeszcze tylko pogorszyło wszystko. Zawsze się śmiałem z takich ludzi a sam zachowywałem się jeszcze gorzej. Papiery rozwodowe podpisane za porozumieniem, za 4 miesiące rozprawa i koniec. Najgorsze jest w tym wszystkim to, że to ja zawsze dążyłem i mówiłem że jak mamy się tak ciągać to lepiej się rozejść a ona zawsze walczyła o nas o rodzinę. Teraz jak już ona nie chce to jak by mi ktoś ręce poucinał, nic mnie nie cieszy, totalna pustka, najchętniej bym rozmawiał tylko o niej znajomi już mnie nie chcą z tym słuchać. Pracuje bo muszę, wszystko inne straciło sens i ta okropna cisza jak się wraca do domu. Córa za mną tęskni jak nigdy, zona mi o tym mówi, że źle znosi to jak mnie nie widzi, rozmawiamy czasami o małej zabieram ją do siebie. Starałem se jakoś to poukładać przecież to ja zawsze chciałem sam wszystko robić dla siebie i że jak będę sam to w końcu będę mógł robić co tylko chce, tylko wiecie co bez nich nie chce mi się już nic. Ja wiem, że ten rozwód to już sprawa pewna chciałbym jeszcze tylko kiedyś móc zacząć żyć z nimi od nowa poprawnie tak jak to powinno wyglądać i tak jak ona tego chciała ale wątpię już, że to nastąpi. Dziwne to wszystko. Chciałem tu tylko napisać ku przestrodze dla innych żeby słuchali swoich drugich połówek i ich potrzeb bo kiedyś może być za późno. Pozdrawiam. Z Bogiem
Al la
Posty: 2755
Rejestracja: 07 lut 2017, 23:36
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Dziwne to wszystko

Post autor: Al la »

Witaj, JAREK, na naszym forum.
Ja wiem, że ten rozwód to już sprawa pewna chciałbym jeszcze tylko kiedyś móc zacząć żyć z nimi od nowa poprawnie tak jak to powinno wyglądać i tak jak ona tego chciała ale wątpię już, że to nastąpi.
Łatwo odpuszczasz, bo co tak naprawdę zrobiłeś dla ratowania Waszego małżeństwa?
I czy chcesz ratować?
Jeżeli chcesz to poszukaj wiedzy, jak to zrobić.

Możesz zacząć od strony http://sychar.org/pomoc/znajdziesz tam konferencje z naszych rekolekcji wspólnotowych, a także listę polecanych lektur.
Np te konferencje ks. Marka Dziewieckiego o przyczynach kryzysu w małżeństwie https://www.youtube.com/watch?v=Zqz4LLs ... XQqsf-vt2c
Chciałem tu tylko napisać ku przestrodze dla innych żeby słuchali swoich drugich połówek i ich potrzeb bo kiedyś może być za późno
Sam sobie odpowiadasz na swoje rozterki. Zabrakło Wam komunikacji, uważności na drugą osobę, okazywania sobie codziennych gestów miłości, szacunku.

Pozdrawiam, na pewno w Twoim wątku odezwą się nasi forumowicze.

Zwróć uwagę na sposób, w jaki piszesz. Tekst pisany jednym ciągiem, bez interpunkcji i akapitów jest bardzo trudny w odbiorze.
Warto szanować nerwy i oczy czytających.
Ty umiesz to, czego ja nie umiem. Ja mogę zrobić to, czego ty nie potrafisz - Razem możemy uczynić coś pięknego dla Boga.
Matka Teresa
Betif
Posty: 67
Rejestracja: 01 maja 2022, 11:05
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Dziwne to wszystko

Post autor: Betif »

Jarku, tak łatwo się poddajesz i godzisz na rozwód ?A jeśli żona jest w amoku ,bo ktoś w jej życiu się pojawił i działa pod wpływem (to moje podejrzenia).Może warto zawalczyć .Pomyśl o tym .
LvnWthHpe20
Posty: 123
Rejestracja: 09 lip 2019, 6:41
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Dziwne to wszystko

Post autor: LvnWthHpe20 »

Jarku,

WOW, przeczytałem wątek, nerwy i oczy są oki. Jesteś w rozterce. Masz żonę która jest ogarnięta, ty po prostu facet robiący co doświadczyłeś i wyniosłeś z domu. Nie karc się, robiłeś wiele. Jak już Al la wspominała komunikacja, bracie. Tutaj znajdziesz wiedzę która ci w tym pomoże. Poczytaj, posłuchaj, przeanalizuj, a najważniejsze to pójdź do Kościoła przed Najswietrzy Sakrament, oddaj to tatusiowi naszemu!

Ja już 5 lat sam, ten ból który opisujesz czuje jak wczoraj. Jestem pilotem w liniach i chodząc do pracy nie chciało się nic. Dzisiaj mam życie wypełnione zajęciami, obowiązkami, ból minął. Ale żyje nadzieja ze kiedyś żona wróci. Bo sakrament to na całe życie, nie na 2 lata, 10 czy kiedy czas wymienić. Sakrament to na dobre i na złe.

Nie mamy wpływu na druga połówkę, ale co dla nas wydaje się nie możliwe, u Boga jest możliwe. „Jeszcze będzie pięknie tylko załóż wygodne buty”(JPII).

To uczucie, nie ma na nie sposobu, ale co łagodzi ten ból to relacja z Panem, rozmowa, różaniec, modlitwa. Czytanie Pisma Sw.
Szczęśliwy mąż, który nie idzie za rada występnych, nie wchodzi na drogę grzeszników i nie siada w kole szyderców, lecz ma upodobanie w Prawie Pana, nad Jego Prawem rozmyśla dniem i nocą”(Ps 1, 1-2)
ODPOWIEDZ