Powrót do świata żywych

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

lilu
Posty: 13
Rejestracja: 28 cze 2017, 19:18
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Powrót do świata żywych

Post autor: lilu »

Witajcie Kochani! Po wielu miesiącach nieobecności postanowiłam ponownie zawitać na forum. Na nowym forum jeszcze się nie wypowiadałam, na starym miałam swój krótki wątek.

Wróciłam, bo potrzebuję mówić. Potrzebuję się też uchwycić tego kierunku drogi, który obrałam i który wybrzmiewa w tytule wątku – ku życiu. Mam nadzieję, że wypowiedzenie tego, że zdecydowałam się podążać drogą życia a nie powolnego zatracania się z rozpaczy, śmierci duchowej i psychicznej, pomoże mi w niej trwać. Zdecydowałam, że będę żyć, a nie tylko wegetować i piszę o tym, żebym miała przed oczami swoje własne słowa i musiała brać za nie odpowiedzialność :)

Moje małżeństwo zakończyło się w maju tego roku, po 7 latach (formalnego) trwania. Wiele miesięcy walczyłam o małżeństwo, głównie modlitewnie, bo inaczej nie miałam możliwości – mąż był od początku w związku z kowalską. W tym czasie doszłam do dna. Nie wiedziałam kim jestem, niczego nie rozumiałam. Pewnie dla wielu z Was stan ten jest doskonale znany...Czas staje w miejscu, wszystko wydaje się złym snem. A jest, niestety, prawdą, z którą trzeba się konfrontować codziennie, każdego dnia od nowa. OD NOWA – żaden człowiek nie wymyśli bardziej skutecznej tortury...

Wiem, że popełniłam w tym czasie mnóstwo błędów. Wiem też jednak, że zrobiłam wszystko, co byłam w stanie. Nie poddałam się do końca, chociaż koniec i tak nastąpił. Teraz rozpoczął się nowy etap mojego życia i nie wiem co on przyniesie. Czasami jeszcze się buntuję przeciwko swojej sytuacji. Jestem jeszcze młoda, mam 31 lat, nie mam dzieci. Jestem samotna i nie jestem pogodzona z myślą, że mam taka pozostać do końca życia. Póki co jestem jednak spokojna, poznaję życie z innej strony niż tej kiedyś zaplanowanej, jako żona i matka.

Prawdę mówiąc nie wiem do czego to moje życie zmierza. Póki co na razie leczę się duchowo i emocjonalnie, i powoli odczuwam tego efekty. Przez odejście męża zmuszona byłam szukać wsparcia u ludzi, chociaż relacje z ludźmi są czymś, co zawsze budziło we mnie lęk i było najtrudniejszym wyzwaniem. Ja – bojąca się ludzi, musiałam poprosić ich o pomoc, by przetrwać. Być może o to właśnie Panu Bogu chodziło. Być może inaczej by się nie dało...
Mąż nie jest moim mężem emocjonalnie od ponad dwóch lat. Gdy patrzę z miejsca, w którym teraz jestem, na cały ten okres – co się we mnie zmieniło, jak teraz wygląda moje życie, to aż trudno mi uwierzyć we wszystkie te zmiany. Niby nic spektakularnego, ale....sam fakt, że przeżyłam, podniosłam się i niesamowicie ubogaciłam, rozpatruję w kategorii łaski, bo początki były nie trudne, nie fatalne, ale niewyobrażalnie wręcz tragiczne. Myślałam, że zwariuję. Zawsze byłam słaba psychicznie. Zmagałam się z pakietem zaburzeń psychicznych i byłam pewna, że nie przetrwam w samotności. Wiedziałam, że PO LUDZKU tego nie przetrwam, więc nie mając wyboru, po prostu przylgnęłam do Pana Boga. Poraniona, właściwie nie ufająca w możliwość istnienia JEGO miłości do mnie, mimo wszystko przyszłam do Niego. On mnie przyjął jak nikt na świecie. Dodatkowo też postawił na mojej drodze ludzi, których otwarcie nazywam swoimi Aniołami. Oni pomogli mi i wciąż pomagają stać na własnych nogach, a kiedy się chwieję czy upadam, podnoszą mnie do góry nieraz i za uszy. To również uważam za niezwykły dar i łaskę.

Jak to zwykle w trudnych momentach życiowych bywa, zweryfikowały się różne moje znajomości i „przyjaźnie”. Straciłam w tym czasie dwie przyjaciółki, które wydawało mi się, że były nimi naprawdę. Ich stratę również głęboko przeżyłam, ale jestem już z nią pogodzona. Spoglądam teraz na moje relacje z ludźmi w zupełnie innej perspektywy i potrafię je prawdziwie docenić. Cieszę się z tego, co mam. Wreszcie doceniłam to, co mam! Mam w sobie więcej miłości do ludzi i myślę, że wreszcie zrozumiałam czym ta miłość jest. To jest coś niesamowitego! Gdy pozna się czym jest MIŁOŚĆ, po prostu nie da się nie wierzyć w jej Stwórcę, tak samo jak nie można ponownie zamknąć na nią oczy i wrócić do swojego „starego”, nieświadomego Ja.

Oczywiście, żeby nie było, wcale nie jest różowo, cukierkowo! Ja dalej pragnę być żoną i matką, i chciałabym dostać jeszcze jedną szansę od Boga, by móc żyć w rodzinie tworzonej na najsolidniejszym fundamencie, nie na jakiejś ułudzie. Mojego małżeństwa już nie ma, i wiem, że to zawsze będzie bolało. Z różną intensywnością, ale będzie. Ale wiem, że ja to przetrwam. Wiem, bo zrozumiałam i przyjęłam fakt czyją córką jestem :)

Z całej tej historii morał jest taki, że w życiu można przetrwać wszystko. Kochani, uwierzcie mi, mówi to osoba poraniona przez życie w tak wielu obszarach, że dla mnie fakt, że nie popełniłam samobójstwa, jest znakiem działania bożej łaski. Bóg nie pozwolił mi umrzeć, choć jeszcze nie wiem dlaczego. Wciąż nie wiem jaki ma dla mnie plan. Ale skoro spodobało mu się mieć mnie na tym świecie, poproszę Go, by mi o nim opowiedział :)

Jeśli mogę, gorąco proszę Cię, który to przeczytasz, o modlitwę w mojej intencji – o łaskę wiary i prawdziwego przebaczenia. W zamian ofiaruję swoją modlitwę. Jeśli w jakiejś konkretnej intencji, proszę o prywatną wiadomość :)

Chwała Panu!
Ostatnio zmieniony 11 lis 2017, 23:30 przez Czarek, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: poprawiono błąd w temacie na prośbę autorki
Czarek
Posty: 1387
Rejestracja: 30 sty 2017, 8:33
Płeć: Mężczyzna

Re: Powrót do świata żywych

Post autor: Czarek »

Witaj Lilu na nowym forum :)

Czytając Twoje świadectwo w mojej głowie pojawiało się powiedzenie "kiedy Bóg drzwi zamyka...to otwiera okno".

Odnalazłem skąd pochodzi i pozwolę sobie wstawić tutaj cały wiersz ks Jana Twardowskiego :)

Kiedy mówisz

Nie płacz w liście
nie pisz, że los ciebie kopnął
nie ma na Ziemi sytuacji bez wyjścia
kiedy Bóg drzwi zamyka...to otwiera okno
odetchnij popatrz
spadają z obłoków
małe wielkie nieszczęścia potrzebne do szczęścia
a od zwykłych rzeczy naucz się spokoju
i zapomnij że jesteś gdy mówisz że kochasz.

Lilu dobrze, że jesteś :)

Będę o Tobie pamiętał w modlitwie.
Ostatnio zmieniony 11 lis 2017, 23:33 przez Czarek, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: poprawiono błąd w temacie na prośbę autorki
Magnolia

Re: Powrót do świata żywych

Post autor: Magnolia »

Lilu,
Cieszę się, że przetrwałaś ten najtrudniejszy czas.
Cieszę się, ze na rozdrożu wybrałaś Boga i że poznałaś ogrom Jego miłości. Ja także mam podobne doświadczenie, poznałam miłość Boga i wszystko co się dzieje aktualnie w moim życiu niosę z Nim.
I jest to nowa jakość życia, nowa ja.
Wiesz.. Bóg zna Twoje pragnienia serca.. i dla każdego pragnie Miłości...módl się o wlanie miłości w Twoje serce, o łaskę wiary i nadziei.
Z tymi łaskami wszystko jest prostsze, z Bogiem wszystko jest proste.
Ja nie wiem co dokładnie przygotował dla Ciebie Bóg.
Ale wiem że masz teraz czas pracy nad sobą.
I nie jest najważniejsze żebyś wiedziała czego od Ciebie chce Bóg, realizujemy Jego wolę praktycznie bez pełnej świadomości, ale spoglądając wstecz wszystko zobaczymy że do siebie doskonale pasowało. Dla mnie taka świadomość po czasie daje radość, że skoro pasuje genialnie to był Boży plan.
Mam na koncie życia wiele przykrych wydarzeń, czasem bardzo tragicznych, tragicznie przeżywanych. Ale obecnie są moją siłą, okazuje się ze właśnie dzięki nim kogoś rozumiem, albo dzięki nim cieszy mnie to co mam, a nie skupiam się na braku, czego nie mam. Czasem czuję, że właśnie dzięki moim osobistym tragediom pomagam ludziom.
Głowa do góry, kiedyś wszystko zrozumiesz. Na razie trwaj przy Bogu, może na razie najważniejsze zadanie to Twoja wytrwałość.
W zeszłym roku, chodziłam na dyżury do parafii, przez pól roku przyszła jedna osoba. Idąc na każdy dyżur czułam zniechęcenie, ale pokonywałam je, bo wiedziałam, że robie to dla Pana. Że najważniejsze nie jest to czy ktoś przychodzi i czy komuś pomagam, Bóg mnie uczył wytrwałości.
Jednego jestem pewna, to czego Bóg dla nas pragnie jest zawsze dobre, bo jest Dobrocią. Dlatego póki pójdziesz w kierunku prawdziwego dobra, w kierunku pomocy bliźniemu to znajdziesz i pokój w sercu i radość życia i błogosławieństwo. Boża logika jest zupełnie inna niż nasza ludzka.
Najcześciej chcemy zajmować się konkretną sytuacją, np ratowaniem małżeństwa, a Bóg mówi np pomagaj innym. Póki się opieramy to stoimy w miejscu. Gdy podejmujemy Boże zadanie, okazuje się że pomagając innym pomogliśmy sobie, a Bóg zajął się naszym małżeństwem. Bóg jest wierny raz danemu błogosławieństwu.

"Bądź Mu wierny, a On zajmie się tobą, prostuj swe drogi i Jemu zaufaj!" Syr 2,6
Otulam modlitwą.
Ostatnio zmieniony 11 lis 2017, 23:37 przez Czarek, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: poprawiono błąd w temacie na prośbę autorki
lilu
Posty: 13
Rejestracja: 28 cze 2017, 19:18
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Powrót do świata żywych

Post autor: lilu »

Czarku, aż sobie zapisałam ten wiersz, bo choć mi znany, to tak cudnie bezpretensjonalny, że aż chce się go mieć na co dzień przy sobie.
Dziękuję za przywitanie :)

Magnolia - "nowa jakość życia, nowa ja". Lepiej się tego nie da ująć. Nie da się już cofnąć do tego, co było. Dramat rozwodu, opuszczenia zmienia człowieka na zawsze, ale to od człowieka zależy jaki finał będzie miała jego historia. Mamy wybór!!
Ostatnio zmieniony 11 lis 2017, 23:37 przez Czarek, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: poprawiono błąd w temacie na prośbę autorki
Simon

Re: Powrót do świata żywych

Post autor: Simon »

Witaj lilu, przeczytałem fragmenty Twojego poprzedniego wątku (biję się w piersi, nie zdążyłem całości), i wygląda na to, że przeszłaś bardzo wiele i to, co piszesz jest prawdziwym zwycięstwem. Wybrałaś życie, i to jest najważniejsze. Czasem gdy patrzę również na swoją historię, widzę, że gdyby nie rozstanie z żoną, nigdy nie byłbym tak blisko Boga, jak jestem teraz. I sądzę, że On o tym wiedział...cóż...możliwe, że po prostu poprowadził moje splątane życie z powrotem do siebie i z ogromnego zła wyciągnął dobro.

Piszesz, że masz nadzieję na kolejną szansę od Boga na założenie rodziny. Jak to widzisz? Masz jeszcze jakiś kontakt z mężem i jego rodziną?

Z Bogiem,
Szymon
lilu
Posty: 13
Rejestracja: 28 cze 2017, 19:18
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Powrót do świata żywych

Post autor: lilu »

Szymonie,

jeśli chodzi o to, o czym pisałam: "chciałabym dostać jeszcze jedną szansę od Boga, by móc żyć w rodzinie tworzonej na najsolidniejszym fundamencie, nie na jakiejś ułudzie", to jest to opis mojego pragnienia posiadania rodziny, bez konkretnego planu czy wizji jak miałoby to wyglądać. Może zdarzyć się cud i mąż powróci. Ale są również inne możliwości.
Z mężem nie mam kontaktu, z jego rodziną tak. Jak przeglądałeś mój poprzedni wątek to może pamiętasz, że rodzice męża bardzo mnie wspierali. Ta sytuacja trwa do dziś, traktują mnie niemal jak swoją córkę i nigdy nie będę w stanie odwdzięczyć się im za dobro, które mi okazują, a na które w żaden sposób nie zasłużyłam i po ludzku mi się ono nie należy. Wszystko, co od nich dostaję, dostaję za darmo.
Dopiero teraz jednak, w związku z dramatem rozstania i rozwodu, mogłam naprawdę docenić to, że ich mam. Wcześniej tego zupełnie nie doceniałam. W ogóle w związku z tym jak potoczyła się historia mojego życia otworzyły mi się oczy i widzę jak na dłoni ogrom strat i to wszystko, co zostało mi dane i w dużej mierze z mojej winy zostało utracone. To ogromnie bolesna nauka, ale teraz wiem, że nie ma innej drogi do dojrzewania...
Nie mam pojęcia, czy gdyby teraz Bóg wysłuchał mojej modlitwy i mąż jednak wrócił, to czy byłabym w stanie odbudować nasze wspólne życie. Napewno nie dałabym rady sama, bez łaski z góry, bo po ludzku trzeba byłoby przecież usunąć zgliszcza starego związku i budować coś zupełnie nowego. Myślę, że to byłby heroizm, który wymagałby oddania siebie całkowicie. Chciałabym jednak móc podjąć to wyzwanie.

A propos, znalazłam cudowny artykuł, który chciałabym dać do przeczytania wszystkim dostłownie małżeństwom, które znam. Mam jednak świadomość, że nie do każdego jest w stanie dotrzeć takie przesłanie, które wzywa przecież do całkowitego pozbycia się ego - z decyzji woli, by kochać kogoś mimo wszystko: Sekret szczęśliwego małżeństwa Tolkiena
Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4390
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Powrót do świata żywych

Post autor: ozeasz »

Dzięki ,lubię Tolkiena a teraz jeszcze bardziej go szanuję jako mężczyznę , katolika ,człowieka....
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4390
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Powrót do świata żywych

Post autor: ozeasz »

W ogóle w związku z tym jak potoczyła się historia mojego życia otworzyły mi się oczy i widzę jak na dłoni ogrom strat i to wszystko, co zostało mi dane i w dużej mierze z mojej winy zostało utracone. To ogromnie bolesna nauka, ale teraz wiem, że nie ma innej drogi do dojrzewania...
Nie mam pojęcia, czy gdyby teraz Bóg wysłuchał mojej modlitwy i mąż jednak wrócił, to czy byłabym w stanie odbudować nasze wspólne życie. Napewno nie dałabym rady sama, bez łaski z góry, bo po ludzku trzeba byłoby przecież usunąć zgliszcza starego związku i budować coś zupełnie nowego. Myślę, że to byłby heroizm, który wymagałby oddania siebie całkowicie. Chciałabym jednak móc podjąć to wyzwanie
.

Dziękuję ,czytając Cię poczułem się jakbym sam to powiedział , dobrze wiedzieć że inni podobnie odczuwają ,to daje mi poczucie wspólnoty , mimo że się nie znamy ,dla mnie to fenomen Bożego działania w człowieku ...w człowiekach :D
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
Foox
Posty: 37
Rejestracja: 28 wrz 2017, 16:13
Płeć: Kobieta

Re: Powrót do świata żywych

Post autor: Foox »

Zazdroszczę Wam :( ja się nie modlę o powrót męża, bo wiem, po ludzku oczywiście, że mimo moich chęci, nie jestem w stanie wybaczyć. i w cale nie chcę żeby wrócił :( niestety jest mi dobrze, bez niego.... moim dzieciom jest dobrze również.
Modlę się tylko żebym chociaż trochę potrafiła wybaczyć, dziś nie potrafię...
jacek-sychar

Re: Powrót do świata żywych

Post autor: jacek-sychar »

Foox pisze: 18 lis 2017, 18:33 Modlę się tylko żebym chociaż trochę potrafiła wybaczyć, dziś nie potrafię...
Foox
Daj czas czasowi. Przebaczenie przychodzi z czasem. :P
Foox
Posty: 37
Rejestracja: 28 wrz 2017, 16:13
Płeć: Kobieta

Re: Powrót do świata żywych

Post autor: Foox »

Jacek, 2 lata? ile jeszcze? ja wiem dla Boga nie ma czasu, miejsca. Dla mnie jest :)
ja taka typowa stara warszawiana jestem (nie wiekiem oczywiście, bo jeszcze 3 mam z przodu)

toleruje złodziei, przestępców ale tylko takich z kodeksem.

w życiu można wszystko zrobić ale nie wszystko się opłaca :)
hmmm, ja wiem, że NIGDY mój mąż nie ma powrotu (chociaż nie wiem czy to mój mąż, bo się zwolnił ,z przysięgi małżeńskiej (ot tak sam z siebie)
daje czasowi czas.... żeby moje fajne życie, BEZ męża, toczyło się dalej tak fajnie i dobrze :)
jacek-sychar

Re: Powrót do świata żywych

Post autor: jacek-sychar »

Foox pisze: 18 lis 2017, 18:58 2 lata? ile jeszcze?
Dwa lata? Mi przeszło po 4-5 latach. :lol:
Unicorn2
Posty: 373
Rejestracja: 05 mar 2017, 14:07
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Powrót do świata żywych

Post autor: Unicorn2 »

Jacek pisze

Foox
Daj czas czasowi. Przebaczenie przychodzi z czasem.

Moim zdaniem z czasem przychodzi obojętność , dlatego łatwo wtedy wybaczyć.
Foox
Posty: 37
Rejestracja: 28 wrz 2017, 16:13
Płeć: Kobieta

Re: Powrót do świata żywych

Post autor: Foox »

Jacek, ale o czym to świadczy? Tobie po 4-5, komuś po 10, innemu po 2 miesiącach.

całe życie poświeciłam głównie męzowii i dzieciom. wszystkie koleżanki mnie pytały - czemu Ty się w domu malujesz? czemu w szpilkach chodzisz?

całe życie za bardzo kochałam Męża, dzieci a za mało siebie....
dostałam prezent :) dziękuję......
jacek-sychar

Re: Powrót do świata żywych

Post autor: jacek-sychar »

Foox
Większość z nas dostała podobny prezent. Ale cóż mamy robić. Trzeba dalej żyć.
ODPOWIEDZ