Wątek Ukasza

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Pustelnik

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Pustelnik »

Pantop pisze: 04 mar 2019, 11:55 Miły Pustelniku

Proszę o wyrozumiałość.
Nigdzie nie napisałem, że Ty tak mówisz.
Jeśli natomiast jest ziarnko prawdy w powiedzeniu o nożycach i stole - to nie będę się upierał - bądź sobie oburzony :D (byle nie do zachodu :P )
Nie piszę dzienniczka uczuć i emocji, ale jestem z nimi (dużo lepiej skomunikowany) i ... znam siebie dużo lepiej (niż kiedyś).
Było : zaintrygowanie, podniecienie, podekscytowanie (może z nutkami ... pieniactwa?); zdecydowanie podwyższony stan energii i koncentracji, ale nie zauważyłem "gotowości do obrony" ani "ataku" tzn mogło być coś śladowego bo nie spostrzegłem przwagi żadnego z nich. Jak mam silniej "walcz czy uciekaj" to potrafię zauważyć przeważający czynnik. Byłem skoncentrowany na sobie, na swoim "podjaraniu", Ciebie ... (praktycznie) nie zauważałem.
Oburzenia nie spostrzegłem :-).
Na temat tego co potencjalnie działo się w mojej podświadomości się nie wypowiadam bo nie jestem ... :lol: cytowanym orzez Ciebie jasnowidzem.
Taka prawda o mnie - w znaczeniu ... samoobserwacji.

Dobrego dnia !
P.S. WMAWIANIU NAM EMOCJI PRZEZ INNYCH, MÓWIMY ZDECYDOWANIE "NIE" !
:-) a teraz ... doszła ... "głupawka" :lol:
Pantop
Posty: 3167
Rejestracja: 19 lis 2017, 20:50
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Pantop »

Sympatyczny Jonaszu
Jonasz pisze:Pantopie lecąc z punktu a do punktu b masz obrać kurs powiedzmy 100 stopni.
Ale jeżeli pojawi się boczny wiatr to nie możesz obrać kursu dalej 100 stopni bo Cię zniesie.
Kurs w zależności od kierunku będzie powiedzmy 110 albo 90.
Będę miał zaszczyt wspomnieć, że w jednym ze swych wpisów użyłem określenia ,,azymut,,.
Tak właśnie pojmuję w opisanym przez Ciebie porównaniu definicję drogi z punktu a do punktu b.
Nadmienię, że Ukasz wyznacza go w sposób iście mistrzowski.
Nie tylko uwzględnia wiatry boczne ale przewiduje opady, burze a nawet możliwość wystąpienia tornada czy erupcji wulkanu.
Po mojemu - geniusz :ugeek:
Pantop
Posty: 3167
Rejestracja: 19 lis 2017, 20:50
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Pantop »

Rad jestem Pustelniku, że jest po Twojej myśli.
Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

Jonasz pisze: 04 mar 2019, 8:05 Ukaszu gdzieś mimochodem wspomniałeś o swojej czasowej wyprowadzce dobrze kumam?
Jeżeli tak to spojrzyj na ten kierunek - mogła wtedy powstać blokada u żony - porzucenie, brak poczucia bezpieczeństwa?
Ukasz pisze: 04 mar 2019, 0:18 Przypominam: gdy ona była na etapie, że nie chciała budować żadnej więzi ze mną, uważała, żeby nic takiego się nie pojawiło, ale była możliwość spędzenia tygodnia w dobrym hotelu, to moja obecność w łóżku jej nie przeszkadzała.
Może tu chodziło i o dobry hotel, a może po prostu znowu ją porzuciłeś czyli dokopałeś po raz drugi.

Nie traktuj tego poważnie, bo może piszę scenariusze ale przynajmniej popatrz przez takie okulary powiedzmy które nosi Twoja żona.
Dokładnie tak to ujmuje w słowa moja żona. Pewnie przynajmniej w jakimś stopniu tak właśnie myśli. Biorę to pod uwagę, ale się z tym nie zgadzam - nie przyjmuję tej narracji jako swojej. Nie kieruję się nią w swoim postępowaniu. Nie przepraszam jej za porzucenie, nie zachowuję się jak winowajca proszący o wybaczenie.
Nirwanna pisze: 04 mar 2019, 8:23
Ukasz pisze: 04 mar 2019, 0:18 Chyba się trochę nie rozumiemy. Jestem przekonany, że daję żonie pełną wolność w dysponowaniu jej własną osobą i wszystkim co do niej należy. Natomiast moją osobą i tym, co moje, już nie. O tym decyduję ja. Na jej dysponowanie mną zgadzam się jedynie warunkowo, gdy ma się to odbywać w relacji małżeńskiej: wtedy wszystko co moje, jest jej. Wszystkie sprawy, które Renta nazywa chorym tańcem, rozgrywają się na granicy tej sfery. Próbuję rozeznać, w którym momencie jest z jej strony jakaś chęć odbudowy więzi między nami, żeby tego nie odrzucić. Jednocześnie staram się zatrzymać wykorzystywanie i krzywdzenie mnie.
A prawo do przeżywania po swojemu?

Ukaszu, masz prawo być przekonany. Jednak skoro jest tak dobrze, to czemu jest tak źle? Może jednak te granice leżą gdzieś zupełnie indziej?
Czy jest coś, czego nie da się wrzucić do worka pod tytułem "przeżywania po swojemu"? Ma ochotę mnie zdradzać? Okłamywać? Wykorzystać? I zwyzywać na koniec przypisując całą winę - że to ja zdradziłem, okłamywałem, wykorzystywałem. Oczekiwać, że przyznam jej rację?
Tak, staram się iść za jej tokiem myślenia, zrozumieć go, to rzeczywiście dla mnie kluczowe. Jednak nie po to, żeby wszystkiemu przytakiwać, tylko żeby rozróżnić to, co jest owo minimalną chęcią budowania, a co kłamstwem w żywe oczy mówionym tylko po to, żeby w ten sposób coś wyłudzić. Akceptując to pierwsze powoli coś budujemy, zgadzając się na to drugie oddalamy się od siebie.
Nirwanna pisze: 04 mar 2019, 8:23 Jeśli mówisz o spaniu w jednym łóżku w kontekście tylko bliskości, to żona z ogromnym prawdopodobieństwem odczytała, że mówisz o współżyciu nie natychmiast, a po prostu w perspektywie czasowej. Podejrzewam, że dla ogromnej większości kobiet tworzenie bliskości z mężem w łóżku to po prostu preludium do współżycia, nawet mocno rozciągnięte w czasie, ale z takim finałem. Twoja żona natomiast werbalizuje, że jeszcze nie jest na to gotowa. Podejrzewam, że może po raz kolejny, więc Twoje gadanie o "tylko byciu blisko" odbiera jako niezrozumienie jej i próbę manipulacji, przekroczenia jej granic.
Tak, oczywiście, że o to chodzi: żebyśmy nie natychmiast, w jakiejś perspektywie czasowej, nawet mocno rozciągniętej w czasie, znów żyli jak mąż z żoną, także współżyli. Wielokrotnie mówiłem jej wprost i dobitnie: rozumiem, że na to trzeba czasu, ale docelowo interesuje mnie tylko relacja małżeńska, a nie koleżeńska. Zawsze było jasne, że o to chodzi. Gdy ją pytałem, czy chce być ze mną - to miałem na myśli i sądzę, że dobrze to wiedziała. Tym bardziej, że zaraz potem była propozycja - przyjęta! - żeby się przytuliła. Od razu, nie kiedyś. I co, wtedy nie przyszło jej do głowy, że w dalszej perspektywie chcę również odbudowania bliskości fizycznej? Wyobrażała sobie, że to tak tylko raz, a potem to już jedynie na odległość?
Jasne, że spanie w jednym łóżku w jakiejś perspektywie czasowej prowadzi z dużym prawdopodobieństwem do podjęcia współżycia: do tego, że ciało będzie się powoli budzić, że odżyją pragnienia. Tak właśnie jesteśmy zbudowani - stworzeni. Więcej: samo mieszkanie kobiety i mężczyzny razem, pod jednym dachem, tylko we dwoje, też prowadzi do tego samego. Uruchamiamy ten sam proces, tylko z inną prędkością. Można go zatrzymać świadomym działaniem w przeciwną stronę. W którą idzie teraz moja żona? Chce, żebyśmy powoli - zgodnie jej tempem, z jej rytmem - zbliżali się do siebie, czy na razie nie jest gotowa na ten proces?
Jeśli to drugie, to ja to akceptuję i szanuję. To jest separacja.

I jeszcze jedno. Ona ma swoje uczucia, swój sposób przeżywania, swoje tempo, potrzeby. To moja działka, żeby to przyjąć i kochać ją taką, jaka jest, niezależnie od jej wzajemności lub jej braku. I ja też mam swoje uczucia, pragnienia, swój ból i swoją wytrzymałość. Mam obowiązek zadbać o siebie, nie akceptować sytuacji, która jest dla mnie wyniszczająca. Moją działką jest też wyrażenie tego, żeby żona o tym wiedziała. Co z tym zrobi - to już jest po jej stronie.
Mam wrażenie, że od wielu lat jesteśmy z żoną nadzwyczaj zgodni: ja się staram, żeby jej było dobrze i ona stara się o to samo. Żeby jej było dobrze. I jakoś to nie działa. To jest chyba jedna z ważniejszych odpowiedzi na pytanie Nirwanny: jeżeli jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle? Jeżeli kocham ją, to dlaczego nie jest szczęśliwa i nie odpowiada tym samym? Bo nie odpowiada tym samym, wybiera kochanie samej siebie i dlatego nie jest szczęśliwa. A we mnie upatruje źródła bólu, który jest w niej samej.
Pustelnik

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Pustelnik »

Ukasz pisze: 04 mar 2019, 21:27 Jeżeli kocham ją, to dlaczego nie jest szczęśliwa i nie odpowiada tym samym? Bo nie odpowiada tym samym, wybiera kochanie samej siebie i dlatego nie jest szczęśliwa. A we mnie upatruje źródła bólu, który jest w niej samej.
Miałem sobie zrobić przerwę ...
Ale coś napiszę, wybieram - niekonsekwencję ;)

Czy jest coś czego Ty Łukaszu nie wiesz o żonie ?
Może się mylę, ale odnoszę wrażenie (cytat powyżej) że już zdiagnozowałeś przyczynę jej kryzysu. I masz na to receptę, i w każdej chwili jesteś gotowy rozpisać konsekwentny plan "ratowania" ... .

A co by było gdyby na kryzys żony składało się 569 przyczyn, z których (tylko) 163 dało by się przypisać (obiektywnie czy subiektywnie - nie ważne) Tobie. I to - na siłę ?
I gdyby tak miało się stać, że 83 procent wszystkich przyczyn nie zostanie nigdy nazwanych ani przez Twoją małżonkę ani (tym bardziej - proszę wybacz mi ten wtręt) przez Ciebie ?

Dobrej nocy ...
Wiedźmin

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Wiedźmin »

Ukasz pisze: 04 mar 2019, 21:27 [...]
Mam wrażenie, że od wielu lat jesteśmy z żoną nadzwyczaj zgodni: ja się staram, żeby jej było dobrze i ona stara się o to samo. Żeby jej było dobrze. [...]
Ja tam jestem mimo wszystko "po stronie" Ukasza...

Tak jak w 99% innych wątków na tym forum... jedna strona "chce", druga "nie chce"... albo chce zupełnie inaczej.

Jak trudno się starać i budować w takich warunkach, większość z nas wie.


Zastanawiam się Ukaszu nad jednym - może by w tym 2019 roku spróbować nieco innej strategii i zamiast:

"ja się staram, żeby jej było dobrze" ...

spróbować przejść się w kierunku:

- ja staram się, żeby mi było dobrze :D
tata999
Posty: 1172
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: tata999 »

Ukasz pisze: 04 mar 2019, 21:27 Jeżeli kocham ją, to dlaczego nie jest szczęśliwa i nie odpowiada tym samym? Bo nie odpowiada tym samym, wybiera kochanie samej siebie i dlatego nie jest szczęśliwa. A we mnie upatruje źródła bólu, który jest w niej samej.
Czy jesteś pewny, że jest tak, jak napisałeś? Czy to jedyne prawdopodobne wytłumaczenie?
Ostatnio zmieniony 05 mar 2019, 7:55 przez Anonymous, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: Poprawiono cytowanie
Jonasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Jonasz »

Ukasz pisze: 04 mar 2019, 21:27 Dokładnie tak to ujmuje w słowa moja żona. Pewnie przynajmniej w jakimś stopniu tak właśnie myśli. Biorę to pod uwagę, ale się z tym nie zgadzam - nie przyjmuję tej narracji jako swojej. Nie kieruję się nią w swoim postępowaniu. Nie przepraszam jej za porzucenie, nie zachowuję się jak winowajca proszący o wybaczenie.
Muszę Ci powiedzieć że ja akurat przeprosiłem.
I nie ze względu na żonę. Bo tak jak Ty uważałem że miałem prawo. Z mojego punktu widzenia.
Ale doszedłem do wniosku że ze względu na Boga tak. Bo to Jego dziecko opuściłem czy też chciałem opuścić - myślałem o rozwodzie :oops:
Ból był słuszny i prawdziwy, realny nie wydumany - ale sposób jego rozwiązania niemądry .
Piszesz niżej że w niej samej jest ból.
Dołożyłeś, powiększyłeś. A za to jesteś już Ty odpowiedzialny ;)
Ukasz pisze: 04 mar 2019, 21:27 Mam wrażenie, że od wielu lat jesteśmy z żoną nadzwyczaj zgodni: ja się staram, żeby jej było dobrze i ona stara się o to samo. Żeby jej było dobrze. I jakoś to nie działa.
Zdziwiony? :D
Bo ja byłem. :lol:
Ale potraktowałem to jako punkt wyjsciowy.
W końcu miałem to na co się sam zgodziłem i zgadzałem przez długi czas.
Wiesz co zauważyłem, że taka osoba ma jeden problem - dla niej dawanie , służenie, ofiarowywanie kojarzy się jej z czymś bardzo niefajnym bycie niewolnikiem. Ze skrajności w skrajność. Ale to żeby nie stała się niewolnicą to już mój problem i ja muszę dopilnować.
renta11
Posty: 842
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: renta11 »

Ja to załatwiłam jakoś intuicyjnie. Po prostu zrobiłam rachunek sumienia samej siebie w małżeństwie.

No i przy jakiejś sposobności przedstawiłam ten rachunek sumienia mężowi i przeprosiłam go za to, co złego było, moim zdaniem, po mojej stronie.
Dodałam, że to jest po mojej stronie. To, co jest po jego stronie jest jego i jego sprawa, co z tym zrobi. Ja przepraszam za siebie i uważam, że tak jest w porządku.

I po tym poczułam się dobrze sama ze sobą, że odrobiłam to, co jest po mojej stronie.

Mój mąż to przyjął, teoretycznie docenił, sam takiego rachunku nie zrobił, za nic mnie nie przeprosił. No i git, bo to jego sprawa i jego problem, nawet do dzisiaj.

Ja zajęłam się sobą i swoją stroną. Uważam, że ważne bardzo jest podkreślenie, co po czyjej stronie, i że to dotyczy mnie i mojej strony. Bo przynajmniej mam czyste sumienie w niektórych kwestiach i nadal się z tym dobrze czuję.

Jednak przestrzegam przed możliwością wykorzystania tego w procesie rozwodowym. Chociaż małżonek i tak w sumie wie, co my spieprzyliśmy. Nawet wie więcej niż my. No ale należy uważać przed nagraniem spowiedzi, bo możemy wysłuchać jej w sądzie.
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
Jonasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Jonasz »

Ważna uwaga Rento11.
Dziękuję za uzupełnienie.
Wiesz że już zapomniałem jak to się skończyło dla mnie, jaki efekt przyniosło ;)
I to nawet nie trzeba do tego sprawy rozwodowej.
Wystarczy że druga strona dostanie taki dar będąc nieprzygotowanym do jej przyjęcia i prawidłowego skorzystania - bez urazy i obrażania kogokolwiek ale jak dać małpie przysłowiową brzytwę albo rzucić perłę przed świnie :lol:

Również przestrzegam. Przyznać się przed sobą ale drugiej strony nie informować - wyciągnąć wnioski.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Pavel »

Pustelnik pisze: 04 mar 2019, 22:50
Ukasz pisze: 04 mar 2019, 21:27 Jeżeli kocham ją, to dlaczego nie jest szczęśliwa i nie odpowiada tym samym? Bo nie odpowiada tym samym, wybiera kochanie samej siebie i dlatego nie jest szczęśliwa. A we mnie upatruje źródła bólu, który jest w niej samej.
Miałem sobie zrobić przerwę ...
Ale coś napiszę, wybieram - niekonsekwencję ;)

Czy jest coś czego Ty Łukaszu nie wiesz o żonie ?
Może się mylę, ale odnoszę wrażenie (cytat powyżej) że już zdiagnozowałeś przyczynę jej kryzysu. I masz na to receptę, i w każdej chwili jesteś gotowy rozpisać konsekwentny plan "ratowania" ... .

A co by było gdyby na kryzys żony składało się 569 przyczyn, z których (tylko) 163 dało by się przypisać (obiektywnie czy subiektywnie - nie ważne) Tobie. I to - na siłę ?
I gdyby tak miało się stać, że 83 procent wszystkich przyczyn nie zostanie nigdy nazwanych ani przez Twoją małżonkę ani (tym bardziej - proszę wybacz mi ten wtręt) przez Ciebie ?

Dobrej nocy ...
Czytając ten post Pustelniku uznaję, że warto być czasem niekonsekwentnym ;)
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

tata999 pisze: 04 mar 2019, 23:51
Ukasz pisze: 04 mar 2019, 21:27 Jeżeli kocham ją, to dlaczego nie jest szczęśliwa i nie odpowiada tym samym? Bo nie odpowiada tym samym, wybiera kochanie samej siebie i dlatego nie jest szczęśliwa. A we mnie upatruje źródła bólu, który jest w niej samej.
Czy jesteś pewny, że jest tak, jak napisałeś? Czy to jedyne prawdopodobne wytłumaczenie?
Odpowiadam przy okazji także Pustelnikowi:
Nie, nie jestem pewien. Jedynie widzę taką możliwość.
Na pewno nie jest to jedyne wytłumaczenie, nawet jeśli jest prawdziwe.
Po prostu w słowach Nirwanny wyczułem sugestię, że skoro jest źle, to znaczy, że ja źle postępuję. Tak może być, ale nie musi. Są też inne możliwości, jak ta powyżej, i ta wydaje mi się nawet prawdopodobna.
Jonaszu: nie twierdzę, że nie mam za co przepraszać. Przepraszałem już wiele razy za różne rzeczy, ale tylko wtedy, gdy rzeczywiście widziałem swoją winę. Nie mam też wątpliwości, że wielu win po mojej stronie wciąż nie widzę. Gdy na pierwszym spotkaniu 12 kroków prowadzący spytał mnie, dlaczego tam jestem, odpowiedziałem mniej więcej tak: moje małżeństwo dotknął głęboki kryzys, winy żony widzę bardzo wyraźnie, a swojej prawie wcale i chcę je zobaczyć.
Jak zobaczę, to będę przepraszał. Dopiero wtedy.
Przywołam jeszcze dwa starsze, ale bardzo ważne dla mnie posty.
JolantaElżbieta pisze: 04 mar 2019, 8:58 Ukaszu, przepraszam, ale ja widzę w twojej postawie coś takiego: zakomunikowałaem żonie, że wykupiłem wycieczkę w kosmos. Ona powiedziała, że nie jest na to gotowa. Ja jej oznajmiłem, że jeśli zechce przyjąć moje warunki, to drzwi są otwarte. Ja jako osoba, która nie cierpi jak się coś za mnie decyduje, nie akceptowałabym takiej postawy męża - a tu jest ot taka wymiana - ja ci to, a ty w zamian bądź miła i się ciesz. Może się mylę, ale takie odnoszę wrażenie czytając twoje posty :-)
marylka pisze: 04 mar 2019, 9:07 Ukasz
Gdybys nie był właścicielem domu
Gdybyś nie zaproponował żonie tygodnia w hotelu, lub tygodnia w Szkocji
Słowem - gdybyś nie machał jej marchewka na kiju a ta marchewka byłaby w postaci polskich złotych lub Euro czy rzeczowa w postaci domu

Oczym rozmawiałbys z żoną?
Macie jakieś inne tematy?
Co od siebie miałbyś do zaoferowania co czyniłoby Ciebie atrakcyjnym w oczach żony?
Piszecie drogie panie tak, jakbym chciał kupić moją żonę. Sądzę, że tak nie jest.
Proponuję różne rzeczy, bo bez tego nie byłoby nic. Z jej strony nie ma żadnych pomysłów, żadnej inicjatywy. I nie domagam się, żeby koniecznie moje pomysły przyjęła i to jeszcze na moich warunkach.
Wyjazd do Szkocji to efekt rozmów sprzed wielu miesięcy, gdy nie było widoków na porozumienie z żoną. Gdy kilka tygodni temu zaczęliśmy jakoś znów być razem, powiedziałem jej o planach wakacyjnych zaznaczając, że tak na tym, jak i na każdym innym wyjeździe ucieszyłbym się z jej towarzystwa. Odpowiedziała, że w tych miesiącach nigdzie nie pojedzie. Uważałem sprawę za zamkniętą, a ona mnie zaskoczyła swoją deklaracją po niemal miesiącu. Poza tym w żadnym momencie nie oferowałem fundowania imprezy. Przeciwnie, zaraz po kupieniu biletów poprosiłem o zwrot jej części. Moja oferta to przede wszystkim towarzyszenie jej tam i pomoc fizyczna. Ona nie może nosić nic ciężkiego, więc ja wezmę wszystkie rzeczy moje i jej.
Z hotelem już kiedyś tłumaczyłem: po prostu zaproponowałem tydzień wspólnego urlopu tam, gdzie sama będzie chciała. Gdy poprosiła o przykład, to go podałem, i to nie był żaden drogi hotel. Wtedy ona sama zdecydowała, a ja zgodnie z wcześniejsza deklaracją to zaakceptowałem i wszystko sfinansowałem.
Dom jest mój dlatego, że przez ostatnie kilka lat ciężko na to pracowałem, żyjąc jednocześnie bardzo oszczędnie. Robiłem to dla nas obojga i zapraszałem ją współudziału. Zarabiała w tym czasie więcej ode mnie, korzystała z domu nie ponosząc żadnych kosztów i drwiła z moich wysiłków. A gdy już doszedłem do celu, zgłosiła pretensje majątkowe. I nie sądzę, żebym grał tym domem. Po prostu mówię, że jeśli chce być ze mną, to wszystko moje jest także jej, ale jeśli tego nie chce, to na ten czas powinna mieszkać w swoim mieszkaniu.
Tak, proponuję jej wiele różnych tematów rozmowy. Czasem nawet udaje się z czymś trafić, ale rzadko. Ona nie jest chętna do mówienia o swoim życiu, od którego zupełnie mnie odcięła lata temu, a moje mało ją interesuje.
Nie chcę dużo opowiadać o sobie, bo i tak te posty są za długie i chcę zachować anonimowość. Spójrzcie jednak proszę na samą moją aktywność na forum. Czy jest ze mną o czym rozmawiać?
Pantop
Posty: 3167
Rejestracja: 19 lis 2017, 20:50
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Pantop »

Ukasz pisze: Spójrzcie jednak proszę na samą moją aktywność na forum. Czy jest ze mną o czym rozmawiać?
Proszę nie rozśmieszać z uwagi na post.

Wpadł mi taki obraz do łepetynki - a raczej kilka przebłysków:
- bizneswoman
- kobieta, która osiągnęła tzw sukces w życiu zawodowym
- ciężka praca by ów sukces utrzymać/rozwijać
- kobieta inteligentna w dobie wzmożonej emancypacji i równości
- mąż - ..ojej!! - a po co mi mąż?! - Aa! - Wspólne wakacje!

Sedno
Żona ma swoje priorytety, które może w 5% pokrywają się z Twoimi.
Ty byś chciał trochę więcej (i to jest naturalne) jednak dla żony każdy dodatkowo oddany Tobie procent to jakby wyszarpywanie żywcem kawałków jej jestestwa.
Jest gotowa na każde poświecenie i nakład pracy jeśli chodzi o swój biznes,
Ty pełnisz rolę pomocnika, który śmie dopominać się o okruchy jeśli nie czułości to chociaż normalności.
Aktywnie przeszkadzasz :) , wysuwasz co rusz jakieś nowe plany, wizje, propozycje, które zmuszają ją do przerabiania swoich planów.

Mi osobiście podoba się sposób w jaki podszedłeś do zagadnienia (przemyślany na kartce plan). Podejście, pomysły, propozycje, otwartość, gotowość do negocjacji/ustępstw.
Stworzyłeś coś wartościowego - nie ulega wątpliwości.
Teraz chodzi o to, żeby żona to dostrzegła.
Sęk w tym, że ona ma również perfekcyjny plan..

Na koniec: Dwie osoby - lina - przeciąganie.
Słowem - pat.
Dasz radę?
Jak długo?
renta11
Posty: 842
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: renta11 »

Najczęściej jest tak, że zdrada/porzucenie są wynikiem/następstwem kryzysu w związku.
Ale zdarza się również tak, że zdrada/porzucenie jest wynikiem kryzysu jednego małżonka. Tutaj idealnym przykładem może być kryzys wieku średniego.
Następuje podsumowanie życia, najczęściej mało korzystne, bo przecież można było więcej, inaczej, lepiej... A życie ucieka, więc jak nie teraz to kiedy? Syndrom zamykających się drzwi. U mężczyzn (i coraz częściej u kobiet) występuje wzmożony ruch w sferze fizycznej (modne biegi, odkryte na nowo pasje, czy wręcz nowe aktywności). Ale realizowanie tych nowych rzeczy ze starym małżonkiem jest często nudne, bo przecież to chodzi o nowe otwarcie, nowe możliwości, innych ludzi, odmłodzenie się, powrót do lat młodości. Więc rzut na sport, nowe "młode" ciuchy, nowych ludzi (często młodszych), często młode kochanki/kochanków. A także, zwłaszcza u mężczyzn z racji biologii, chęć zatoczenia jeszcze jednego koła w życiu (młoda żona, małe dzieci).
Małżonek kojarzy się ze "starym" i przypomina, że czas jednak nie stoi w miejscu. Dlatego lepiej go nie dopuszczać do swojego nowego życia.
Nie twierdzę, że w przypadku Ukasza tak jest, ale że żona nie chce mieć z nim nic wspólnego to fakt. Wszelkie wymuszone na niej ustępstwa (marchewka-kij) wynikają z jej egoizmu, zabezpieczania sobie tyłu. Więc daje tylko wtedy kiedy musi (jej obliczenia) i tyle ile musi. Działania marchewki-kija w miarę upływu czasu mogą mieć różną skalę oddziaływania. Ostatnio skonkretyzowana groźba wyrzucenia jej z domu dopiero ją ruszyła. W zależności od tego, co się będzie działo z jej zdrowiem, zdolnością do pracy itd. będą to mniejsze czy większe kąski.
Smutne to Ukaszu, bo jesteś bardzo dobrym człowiekiem, co jak widać nie jest dzisiaj w cenie.
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
Wiedźmin

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Wiedźmin »

renta11 pisze: 06 mar 2019, 9:59 [...]
Smutne to Ukaszu, bo jesteś bardzo dobrym człowiekiem, co jak widać nie jest dzisiaj w cenie.
Z mojego punktu widzenia, dobroć i wierność i konsekwencja.... to jest wciąż w cenie.

To bardzo wartościowe i cenne podejście - problem w tym, że jak widać, "dzisiaj" mało jest dojrzałych mądrych kobiet (tak samo jak mężczyzn), które potrafiłyby to docenić.
ODPOWIEDZ