Nirwanna pisze: ↑26 wrz 2018, 22:15
Ukasz pisze: ↑21 wrz 2018, 23:38
Te długie wymiany postów między mną a Amicą męczą już chyba wszystkich z moderacją na czele.
Jeszcze pozwolę sobie wrócić do powyższego zdania, aby nie umknęło w ferworze wymiany zdań
Moderacja melduje, że z komunikacją raczej problemów nie ma, więc gdy nas będzie coś męczyć, nie omieszkamy o tym poinformować - na forum lub na priva. Zgodnie z zasadą zdrowego stawiania granic - generalnie robimy to od razu.
Na razie nas to nie męczy, wpisane jest w służbę, do pisania więc zachęcamy
Byle w zgodzie z Regulaminem.
Miałem w bezpośredniej rozmowie delikatną sugestię, że się zbyt rozpisuję. Wobec tego sprostowania chętnie wrócę do klawiatury.
krople rosy pisze: ↑26 wrz 2018, 10:04
Ukasz pisze: ↑25 wrz 2018, 23:27
odgadnięcia prawdziwych potrzeb mojej żony, a dzięki temu dania jej swoim życiem adekwatnej odpowiedzi.
Ja tego odgadywania trochę nie rozumiem bo przecież po to są rozmowy by je prowadzić w celu wzajemnego zrozumienia się i poznawania a nie domyślania się i odgadywania. Na to może zejść kolejne 10 lat by się ,,wstrzelić'' z prawidłową odpowiedzią ....
To jeden z głównych problemów - żona od kilku lat odmawia rozmowy o naszych relacjach. Ja co jakiś czas próbuję ją zacząć, ale z jej strony żadnej zgody na otwarcie się nie ma. W czasie naszej próby wspólnego urlopu zgodziła się, żebyśmy raz w miesiącu podjęli taką rozmowę. Po miesiącu spróbowałem się do tego odwołać. Nie wiem, ile minut minęło, na pewno mniej niż pięć, gdy usłyszałem, że rozmowa jest skończona.
krople rosy pisze: ↑26 wrz 2018, 15:28
Wróciła. Podjęła próbę zamieszkania z mężem.
Nie - to ja wróciłem, bo przy mojej wyprowadzce mówiła, że zawsze mogę wrócić, bo ona szła na ciężką operację, a ja mogłem znów jej powiedzieć, że ją kocham. Teraz to jest jeden z jej zarzutów wobec mnie: że miałem czelność wrócić.
Jest jej propozycja kompromisu: mam zaakceptować obecny stan relacji i zrezygnować z prób jego zmiany. To tak ogólnie. Jest też szczegółowa propozycja kompromisu w sprawie przeprowadzki na strych. Najpierw mam tam wybudować osobne wejście, najlepiej windę (to nie sarkazm, dokładnie tak brzmi warunek) i wycofać wniosek o separację; oczywiście nie wolno mi też występować o rozdzielność majątkową ani o podział majątku. Co więcej, te warunki były rzekomo stawiane od samego początku...
Amica pisze: ↑26 wrz 2018, 16:09
I jeśli takich nie ma, to też wcale mnie to nie dziwi, przecież jeśli małżonek wypisuje się z małżeństwa, to dlatego, że właśnie nie chce naprawiać i nie jest skłonny iść na kompromis.
Nie wypisuję się z małżeństwa. Chcę naprawiać. Nie chcę kompromisów: albo będziemy budować relację małżeńską, albo będziemy żyć osobno. Brałem rzucane mi ochłapy przez kilka lat. To moja wina, mój błąd, moja odpowiedzialność. Więcej nie będę.
Amica pisze: ↑26 wrz 2018, 16:09
Być może Ukasza kompromisy są właśnie tego typu. Pudrowane, powierzchowne. A głębiej nie chce, albo boi się zaryzykować, pójść na całość - tak jak w miłości po prostu.
Rzecz w tym, że ja właśnie chcę tylko pójścia na całość, a żona to odrzuca.
Amica pisze: ↑26 wrz 2018, 16:09
Obawiam się, że aby cokolwiek mogło się tutaj zmienić, Ukasz musiałby porzucić obawy i na nowo zdobywać żonę, tak jak się zdobywa narzeczoną (myśli się bardziej o niej, niż o sobie - jeśli chłopak chciałby zawrócić kobiecie w głowie, to zaprosi ją na koncert jej ulubionego wokalisty, a nie np. na wystawę starych automobili, które jego interesują. Tutaj tak to wygląda. Ukasz stosuje propozycję (propozycję na życie oczywiście), ale żona woli koncert Justina Biebera, a Ukasz woli automobile i tylko takie zaproszenie dla żony ma.
Ogólnie masz rację. Myślę tylko o głębokiej relacji, wzajemnym otwarciu się na siebie, wspólnym życiu. Nie dyktuję natomiast, jak to miałoby w szczególe wyglądać. Odrzucam to, co na pewno taką relacją nie jest. Żeby nie rozpłynąć się w wielu przykładach, proponuję rozważyć to na jednym - finansach.
Oboje dobrze zarabialiśmy, a nie wiadomo skąd rósł dług. Prosiłem o wspólne notowanie wydatków przez miesiąc lub dwa, żeby się przekonać, skąd to się bierze. Nie. Zrobiłem to sam, notując swoje, w tym wszystkie wydatki na dom. Okazało się, że z mojej pensji pokryłem wszystkie i jeszcze została spora suma. W następnym miesiącu to samo, choć w tym czasie ufundowałem tydzień wspólnych wakacji. Żona wydawała swoją i moją pensję odmawiając mi prawa do wiedzy o tym, na co to idzie. Przedstawiłem to żonie i ponownie poprosiłem o wspólne sprawdzenie, gdzie się nasze pieniądze podziewają, lub o ograniczenie wydatków do poziomu dochodów. Nie. Oddzieliłem nasze finanse i od czterech lat sam utrzymuję dom, w którym mieszkamy wspólnie. Czasem pożyczam jej pieniądze, bo jej brakuje. Przed wyprowadzką zaproponowałem kompromis w tej sprawie: każde z nas same decyduje o swoich wydatkach, ale mamy prawo o nie pytać. Wyłączamy pewną sumę, np. 1000 zł, o które ja nie mam prawa nawet zapytać. Nie.
Powiedz mi Amico, jaki byłby Twój pomysł na kompromis. A może powinienem pójść na całość i dostosować się do jej stylu gospodarowania finansami? I czy to, co robię, to tylko słowa?
Nirwanna pisze: ↑26 wrz 2018, 15:55
Zgrzyt polega na tym, na ile walka o małżeństwo jest walką o żonę, a na ile - z nią samą. Czyli - na ile jest to walka o jakąś wartość, pomijając wartość człowieka, uprzedmiatawiając go. Granica może być tu płynna i wahać się też w czasie.
I o ile rozumiem Cię Ukaszu, że przypatrując się swoim intencjom postrzegasz je jako dobre i czyste, o tyle pamiętam samą siebie tak na moje intencje patrzącą... długo. Aż do 10-ego Kroku. Dopiero na nim zobaczyłam, że u podstaw moich definiowanych do tej pory dobrych decyzji i intencji, leżały te dużo mniej fajne. Tyle że schowane głęboko, a i ja wcześniej nie chciałam się z nimi skonfrontować.
Badaj więc swoje serce nieustannie. Nawet gdy stwierdzisz, że jest OK, to następnego dnia - zaczynaj od nowa.
Dlatego jestem m.in. na krokach. A w tej chwili samego siebie nie przeskoczę. Jeśli mam jakieś ukryte przede mną motywy, np, lęk wskazywany przez Raka, to trudno. Będę mógł coś z tym zrobić dopiero wtedy, gdy lepiej poznam siebie. To jest właśnie kierunek, w którym idę: skupić się na poznaniu siebie, a nie żony.
krople rosy pisze: ↑26 wrz 2018, 13:57
Żona ma mądrego, pracowitego , wierzącego, oddanego , materialnie dobrze ustawionego męża......i nie potrafi wieść obok niego szczęsliwego życia. Pytanie: DLACZEGO?
Co tu w tym wszystkim nie gra? Jaki puzzel nie pasuje do tej idealnej układanki?
A może nabrała smaku na płytkiego lecz błyskotliwego, gustującego w zabawie, niewierzącego jak ona, niewymagającego wierności i jeszcze lepiej ustawionego faceta? Zachowując przy tym męża do codziennej obsługi, utrzymania domu, jako zabezpieczenie na przyszłość itp. To nie jest stwierdzenie, że takiego wyboru dokonała. To tylko odpowiedź na sugestię, że skoro druga strona szuka bardziej zielonej trawki u sąsiada, to ta nasza na pewno była byle jaka. Poza tym swoje wady i winy mam, pisałem o nich otwarcie, a bodajże najważniejszą była wypunktowana niedawno przez Amicę zbytnia uległość żonie.
s zona pisze: ↑26 wrz 2018, 12:06
Pisalam juz kiedys,ze mam wrazenie ,ze chcesz sobie zone kupic
Ja wyjaśniłem sprawę, a Ty przyznałaś, że to jednak nie to.
s zona pisze: ↑26 wrz 2018, 12:06
dlaczego boisz sie odgruzowac tego ,co bylo przyczyna ...
Powtarzam kolejny raz: nie boję się. Odgruzowuję u siebie. Błędy po jej stronie to nie moje zadanie.
s zona pisze: ↑26 wrz 2018, 12:06
Co z jej jezykami milosci ,nie wspominasz lub przeoczylam ..
Chapmana przeczytałem w jakieś trzy godziny od momentu, gdy dowiedziałem się o istnieniu tej książki. Natychmiast przesłałem ją (ebooka) żonie z zachętą, żeby przeczytała. Odpowiedziała, że chętnie przeczyta. Minął prawie rok, dotąd nie znalazła czasu.
Jej języki to afirmatywny język i podarunki. Mój to dotyk i dobry czas.
Amica pisze: ↑26 wrz 2018, 11:11
No i żona nie ma nic do gadania w domu, który chcę jej zaproponować, jako dom rodzinny, małżeński.
To nieprawda. Nie zgodziłem się na propozycję syna, dopóki ona jej nie zaakceptowała. Zaprosiłem do wspólnego urządzania nowego mieszkania. Jej pomysły miały priorytet. Mimo, że potem zanegowała wszystko, projekt łazienki przesłałem jej z prośbą o uwagi, jak tylko go dostałem. Dotąd nie wiem, czy do niego zajrzała. Nie będę się dopraszał ani zwlekał z realizacją.
Amica pisze: ↑26 wrz 2018, 11:11
Bo jest złośliwa, taka śmaka i owaka.
Wskaż jeden cytat, w którym określam moją żonę niepochlebnym epitetem. Może coś mi się wymsknęło, przeproszę za to ją i Was wszystkich. Jej jako osoby nie oceniam negatywnie nawet w myślach. Oceniam tylko jej postępowanie.
Amica pisze: ↑26 wrz 2018, 11:11
Całe życie mąż mi się poddawał, a teraz rozdaje karty, bo trzyma mnie w finansowym szachu, co też skrzętnie wykorzystuje.
To pierwsze to po części prawda. Teraz rozdaję karty, ale raczej sobie, i mogę to robić nie z powodów finansowych, lecz innego stosunku do niej. Nie daję się szantażować odejściem. Nie trzymam jej w finansowym szachu: dobrze zarabia, ma gdzie mieszkać. Prosząc ją o wyprowadzenie się powiedziałem, że może zostawić gołe ściany, bo gdy ją tracę, nie zależy mi na żadnym przedmiocie. Ona sama trzyma się w szachu polegającym na tym, że bardzo by chciała mieć coś, na co nigdy nie pracowała.
Amica pisze: ↑26 wrz 2018, 11:11
Słowa nic nie kosztują
Czasem jednak kosztują. Nie zawsze jest łatwo odpowiedzieć słowami szacunku i czułości na wyzwiska i krzywdzące oskarżenia. Słowa mają swoją moc: można nimi niszczyć i budować. Bardzo chciałbym usłyszeć lub przeczytać słowa żony, które dawałyby nadzieję. Dla mnie miałyby wysoką cenę.
Udzieliliśmy sobie sakramentu wypowiadając słowa. Myślę, że każda osoba na tym forum ma świadomość tego, że dotrzymanie tych słów kosztuje.
Amico - naprawdę staram się zrozumieć, co mi zarzucasz. Wiedza o tym, co robię niewłaściwie, jest dla mnie bezcenna. Wciąż jednak nie potrafię się odnaleźć w tym, co piszesz o mnie.