Wątek Ukasza

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Jonasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Jonasz »

Monti pisze: 03 lut 2019, 16:42 Dla mnie z jego strony wniesienie pozwu było postawieniem granicy w taki sposób, jaki wówczas wydawał mu się najlepszy. A że w międzyczasie okoliczności się zmieniły, to już inna sprawa.
A może należałoby dopowiedzieć że samo postawienie granicy czasem uruchamia dość przykry mechanizm niszczący de facto dwie strony.
Jeżeli granica jest postawiona dojrzałej osobie w zdrowej relacji to przecież jej skutek jest inny a przynajmniej taki powinien być efekt. Nawet jeśli początkowo zostanie żle przyjęta co też może się zdarzyć.
Samo postawienie granicy mnie nie dziwi - ale ciąg dalszy mocno tak.
A że w tym miejscu akurat to taka potrzeba była.
I nie ma co gdybać chyba też ze można było wcześniej itp.
Najważniejsze że w końcu została postawiona.
Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

Wow! Jeden wpis i tego samego dnia kilkanaście odpowiedzi. I to takich od serca. Jesteście niesamowici. Jeśli kiedykolwiek przyjdzie mi do głowy, że jestem na tym świecie sam jak palec, to mogę wrócić do tej strony forum i stuknąć się głowę: zobacz, ilu masz życzliwych ludi wokół siebie!

Rento, może masz rację, że to jest jakaś gra. Gra w życie. Tyle, że ja i żona jesteśmy w jednej drużynie. Ja staram się słuchać Kapitana, który daje wiele znaków, ale trudnych do przełożenia na konkretne posunięcia w tej grze. Żona uważa, że kapitana nie ma. To dość skomplikowany układ. Można oczywiście z tej gry wyjść, ale Kapitan przestrzega przed tym posunięciem i na pewno nie da się potem wejść z powrotem.
A tak bez analogii - chyba znów przesadzasz z tą interpretacją. Pozew złożyłem prawie półtora roku temu i, choć brałem pod uwagę i taką opcję, nie zamierzałem go wycofywać. Nie wycofałem go np. w lecie, gdy wydawało się, że idzie ku lepszemu. Sytuacja, która zaszła, nie była w żaden sposób zaplanowana przez żadną ze stron. Oboje działaliśmy raczej - ja na pewno - spontanicznie. Ja miałem przygotowany inny pomysł. Chciałem zaraz po ogłoszeniu wyroku wręczyć żonie podpisany przeze mnie wniosek o uchylenie separacji. Nawet zdążyłem go już napisać:
My niżej podpisani, XXX i YYY, wnosimy zgodnie o zniesienie separacji naszego małżeństwa orzeczonej przez Sąd Okręgowy w ZZZ dn. ...
Wyrażamy wolę przywrócenia wspólnoty majątkowej: dysponowania naszymi dochodami i pozyskanym z nich majątkiem za wolą i zgodą współmałżonka.
Wyrażamy wolę wspólnego mieszkania i wspólnej troski o dom na miarę możliwości każdego z nas.
Wyrażamy wolę wspólnego życia: spędzania razem czasu wolnego, otwartości, wzajemnego szacunku i zaufania, wspierania się w potrzebie, dbania o więź między nami.
Świadomi praw i obowiązków wynikających z istnienia rodziny, oświadczamy, że odnawiamy nasz związek małżeński i zobowiązujemy się wzajemnie, że uczynimy wszystko, aby nasze małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe.
Taki miałem pomysł, ale jednocześnie starałem się być otwarty na to, co się dzieje. Dostrzegać i słyszeć drugą stronę, a nie przeć jak czołg naprzód według z góry ustalonej strategii.

Przestrzegacie mnie, żebym na tym nic nie budował. Słusznie! Że to mogła być z jej strony wyłącznie gra w celu uniknięcia niekorzystnego procesu w sądzie. Ja nawet jestem przekonany, że to była dominująca motywacja. Jak u owego pierwszego syna marnotrawnego: do powrotu nie skłoniło go dojrzałe sumienie, świadomość miłości ojcowskiej itp., tylko żołądek. A na powitanie wyrażał skruchę! Czy ojciec mu uwierzył? Raczej nie. Ale i tak przyjął go jak ukochanego syna. Żeby rozdmuchać tę iskierkę dobra, która się w nim pojawiła.
Moja żona ma już od wtorku rano pismo, które kończy sprawę o separację. Ja nie mam już żadnego wpływu na to, czy ono zostanie wysłane, czy nie. Jeśli więc zależy jej tylko na tym, to osiągnęła już wszystko i nie ma powodu nic dalej udawać. A jednak idzie dalej w moją stronę. Powoli, z oporami, ale idzie. Nie wiem, ile tamtego poniedziałkowego wieczoru było motywacji płynącej z jakiejś więzi między nami, ale teraz moim zdaniem już coś jest. Bardzo słabe, właśnie taka iskierka, ale coś się tli. Może zgasnąć w każdej chwili, ale ja jej gasić nie będę.

Najbardziej zależało mi na tym, żeby dotarł do niej prosty komunikat: że ja ją kocham. Tylko tyle i aż tyle. Zaprzeczała temu, negowała, broniła się przed tym. Moje słowa i gesty spływały po niej jak woda po kaczce. Czy teraz jest inaczej - chyba tak. Jakiś okruch dotarł. I ona na razie nie jest pewna, co z nim zrobić. Niech się zastanawia.
I to chyba na razie tyle. Dzięki za wszystko! A ja zadzwonię sobie do żony, porozmawiam z nią. Bo teraz mogę i to mi odpowiada. Ciekaw jestem, co zdarzy się dalej. I trochę z tego Wam opowiem, ale nie wszystko.
renta11
Posty: 842
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: renta11 »

Ukaszu

Przeczytałam Twoje dzisiejsze rozważania. Wystrzeliłeś w kosmos.
A tam, w swoim domu, Jezus się wycofał. Trudno być Prorokiem w swoim kraju.
Bardzo chciałabym, abyś odrodził swoje małżeństwo. Mój pragmatyzm wtedy także wystrzeliłby w kosmos. :D
Jeśli jednak będzie potknięcie, pamiętaj, że to tylko potknięcie.
I że my tutaj jesteśmy, dla Ciebie.
Pomodlę się
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
renta11
Posty: 842
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: renta11 »

św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

Nie wiem, jak to wyrazić. Wydawało mi się, że to już pisałem - nie jestem w euforii, nie wydaje mi się, że już wszystko jest na dobrej drodze, że nastąpił przełom, nie nakręcam się. Była chwila uniesienia, gdy po raz pierwszy od dawna poczułem ciepło jej ciała. Płakałem jak bóbr. Cieszę się, że te emocje były, i że opadły szybko. Wrócił spokój, a nawet pokój. Podobnie jak po owej koszmarnej nocy z czołganiem się po ciemku. Nie sądzę, żeby teraz ewentualne odwrócenie się żony zaskoczyło mnie lub mocno uderzyło. Podobnie jak dalsza poprawa. To jest możliwe i nie staram się ocenić prawdopodobieństwa. Nie myślę gorączkowo, co by tu jeszcze zrobić, żeby utrzymać ten kurs, a może coś poprawić. Zamierzam co wieczór pogadać z żoną przez kilka minut o tym, jak minął dzień. Jak dzisiaj. Zobaczymy się za jakieś dwa tygodnie - i zobaczymy, czy i co z tego wyniknie. Patrzę na to wszystko z pogodnym uśmiechem.
renta11 pisze: 03 lut 2019, 22:44 Przeczytałam Twoje dzisiejsze rozważania. Wystrzeliłeś w kosmos.
Ciekaw jestem, co oznacza ten kosmos, ale nie musisz zaspokajać mojej ciekawości. Może lepiej, żebym nie wiedział.
W każdym razie lektura tych czytań była dla mnie przeżyciem znacznie silniejszym niż niedawne przytulenie z żoną. To naprawdę był wicher. To się stało. Potem tylko starałem się ubrać w słowa to, co przeżyłem. I to jest coś, w czym naprawdę pokładam nadzieję. W relacji z Bogiem, w czerpaniu z Jego Słowa. Gdybym tam się potknął, to rzeczywiście straciłbym grunt pod nogami - ale tam nie mam obaw, że to się stanie.
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: s zona »

renta11 pisze: 03 lut 2019, 22:44
Bardzo chciałabym, abyś odrodził swoje małżeństwo.
Rowniez chcialabym ,zeby okazalo sie ,ze Twoja zona dojrzala do zmian ..
Moze to jest wlasnie ten moment , wszak "kobieta zmienna " jest ..
Moze osiagnela swoja niezaleznosc i wystarczy ...

Oby Duch Sw prowadzil Ciebie i pomogl przejsc te Wasza pustynie ..
Z modlitwa .

ps w ub roku o tej porze bylismy w podobnej sytuacji , tez przed rozprawa o separacje .. wszyscy radzili mi , podobnie ,jak teraz Tobie ... zeby sie zabezpieczyc ,ze chociaz alimenty.....zostawilam to Sprawiedliwosci Bozej ..zawiesilam ..
Przemodl to i zrob tak ,jak Ty to czujesz :)
Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

s zona pisze: 04 lut 2019, 6:42 renta11 pisze: ↑
03 lut 2019, 22:44
Bardzo chciałabym, abyś odrodził swoje małżeństwo.
Dopiero po zacytowaniu tego zdania przez s_zonę dostrzegłem to: dziękuję, za te ciepłe słowa, ale ja nie odrodzę mojego małżeństwa. To może tylko Bóg może to zrobić. Ja staram się Mu nie przeszkadzać. Renta uważa, że się kiepsko staram, ale robię to, jak umiem.
Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

Mała aktualizacja po tygodniu: żona wciąż chce ze mną być, wprowadzi się do mnie, ale nie wiadomo kiedy. Ma do mnie mnóstwo żali, ale ja na razie nie chciałem o tym rozmawiać - nie jesteśmy jeszcze gotowi na obustronne otwarcie w tej kwestii i mieliśmy mało czasu na rozmowę. Zaczynamy planować wspólne wakacje - ale mam się dostosować do terminu jej wakacji z kolegami, który jest już ustalony i ma absolutny priorytet. Nie zaczynam w tej chwili walki z tym, ale przyjdzie czas i na to. Usłyszałem deklarację, że już w następnym miesiącu postara się mieć dla mnie, a w zasadzie dla nas, jeden dzień w tygodniu. W tej chwili nasze bycie razem polega na tym, że 10 dni temu zjedliśmy razem śniadanie, dzisiaj podobnie, a za tydzień zjemy kolację. Dobrze, że jadam też bez niej, bo bym niechybnie umarł z głodu. A tak poważniej, to widzę jakiś krok do przodu. Malutki, niepewny, powolny, ale jednak. Gdy już naprawdę będziemy spędzać razem choćby jeden dzień na dwa tygodnie, to będzie skok. Nie pospieszam, mam co robić i będę spokojnie patrzeć na rozwój wypadków.
Jonasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Jonasz »

Ukasz pisze: 10 lut 2019, 20:23 Dobrze, że jadam też bez niej, bo bym niechybnie umarł z głodu.
Cieszę się Ukaszu.
PS. Nie chcę Cię stresować ale momenty typu kto dzisiaj gotuje względnie co dziś jemy też mogą być ciekawe :D
Jonasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Jonasz »

Ukasz pisze: 10 lut 2019, 20:23 Ma do mnie mnóstwo żali, ale ja na razie nie chciałem o tym rozmawiać - nie jesteśmy jeszcze gotowi na obustronne otwarcie w tej kwestii i mieliśmy mało czasu na rozmowę.
Wiesz co coś mnie wróciło z powrotem.
Zastanawiam się czy nie warto by było żony spokojnie wysłuchać choćbyś się miał pasami przypiąć w fotelu i wałek w zębach trzymać.
I odpowiedzieć po tygodniu.
Tylko i wyłącznie wysłuchać...
Monti
Posty: 1260
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Monti »

Dobrze, że przynajmniej dzięki gastronomii możemy próbować odbudowywać nasze małżeństwa. Jesteś o tyle w lepszej sytuacji, że Twoja żona deklaruje chęć wspólnego życia. Choć po takiej deklaracji należałoby się spodziewać zdecydowanie większej inicjatywy z jej strony... Ale dobre i to.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

Jonasz pisze: 10 lut 2019, 21:02 Zastanawiam się czy nie warto by było żony spokojnie wysłuchać choćbyś się miał pasami przypiąć w fotelu i wałek w zębach trzymać.
Ja nawet ją prosiłem, żeby wylała wszystkie żale. Nie chciałem jednak robić tego przy tym śniadaniu z dwóch względów. Po pierwsze, było bardzo mało czasu, a zależało mi na poruszeniu innych spraw, np. kiedy zamieszkamy razem. Po drugie ja chętnie wszystkiego wysłucham, ale nie chcę sprawiać wrażenia, że podzielam jej pogląd o mojej wyłącznej winie za kryzys. A w tej sytuacji tak by to wyglądało. Jak tylko znajdzie czas na rzeczywiście spokojną rozmowę, to może mi wszystko powiedzieć.
rak
Posty: 995
Rejestracja: 30 wrz 2017, 13:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: rak »

Ukasz pisze: 11 lut 2019, 17:02 Ja nawet ją prosiłem, żeby wylała wszystkie żale. Nie chciałem jednak robić tego przy tym śniadaniu z dwóch względów.
ja bym jeszcze Ukaszu dołożył trzeci.

Chciałbyś, żeby żona posiłki z Tobą kojarzyła z nieprzyjemnymi rozmowami i warunkowała w ten sposób powstałe odrzucenie na Ciebie, czy b. żeby kojarzyła je z przyjemnością, relaksem i byłaby to czynność budująca przyciągająca Was do siebie?

Ja swojego czasu, miałem sporą zagwostkę jak rozróżnic te dwie rzeczy. Czyli jak zbudować przestrzeń, gdzie będziemy mogli przyjemnie spędzać czas i ładować swoje zbiorniki, a jednocześnie móc poruszać najbardziej różniące nasz kwestie, czyli budować zrozumienie i bezpieczeństwo psychiczne.
Obie bym nazwał "budowaniem małżeństwa", ale też ich waga wydaje mi się inna i zmienna w czasie, początkowo więcej przyjemnych chwil (takiej chemii ;) ), a później dopiero na ich kanwie, trudniejsze rozmowy...
Nieważne jest, gdzie jesteś, ale wszędzie tam, gdzie przyjdzie ci się znaleźć, ważne jest, jak żyjesz - Henri J.M.Nouwen
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Pavel »

Jonasz pisze: 10 lut 2019, 21:02
Ukasz pisze: 10 lut 2019, 20:23 Ma do mnie mnóstwo żali, ale ja na razie nie chciałem o tym rozmawiać - nie jesteśmy jeszcze gotowi na obustronne otwarcie w tej kwestii i mieliśmy mało czasu na rozmowę.
Wiesz co coś mnie wróciło z powrotem.
Zastanawiam się czy nie warto by było żony spokojnie wysłuchać choćbyś się miał pasami przypiąć w fotelu i wałek w zębach trzymać.
I odpowiedzieć po tygodniu.
Tylko i wyłącznie wysłuchać...
Moim zdaniem bardzo cenny post Jonaszu, zwłaszcza część o autokneblu i braku bezpośredniej odpowiedzi, zamiast tego pauza i czas na analizę, pochodzenie z tym.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

Pavel pisze: 13 lut 2019, 17:44
Jonasz pisze: 10 lut 2019, 21:02
Ukasz pisze: 10 lut 2019, 20:23 Ma do mnie mnóstwo żali, ale ja na razie nie chciałem o tym rozmawiać - nie jesteśmy jeszcze gotowi na obustronne otwarcie w tej kwestii i mieliśmy mało czasu na rozmowę.
Wiesz co coś mnie wróciło z powrotem.
Zastanawiam się czy nie warto by było żony spokojnie wysłuchać choćbyś się miał pasami przypiąć w fotelu i wałek w zębach trzymać.
I odpowiedzieć po tygodniu.
Tylko i wyłącznie wysłuchać...
Moim zdaniem bardzo cenny post Jonaszu, zwłaszcza część o autokneblu i braku bezpośredniej odpowiedzi, zamiast tego pauza i czas na analizę, pochodzenie z tym.
Czy chodzi Wam o mniej więcej coś takiego:
Wiem, że masz do mnie żal o wiele rzeczy. Jednocześnie jestem przekonany, że tę listę pretensji znam tylko w niewielkiej części. A chciałbym znać w całości. Nie po to, żeby się przed Tobą usprawiedliwiać czy odpierać zarzuty, ale po prostu po to, żeby wiedzieć. Pewnie są takie sprawy, o których nie wiem, a mógłbym zmienić. Może są nawet takie - choć nie wydaje mi się to prawdopodobne - które zweryfikowałyby mój pogląd, że rozpad więzi między nami nastąpił z Twojej winy. Nie obiecuję, że Twoje zdanie przyjmę za własne i np. wycofam pozew. Obiecuję jedynie, że chętnie i z uwagą wszystkiego wysłucham, jeśli zechcesz mi to powiedzieć. Chciałbym jedynie mieć możliwość dopytania o sens czy przykład, jeśli czegoś nie zrozumiem. Ogólnie chodzi mi jednak o przekaz od Ciebie do mnie. Jeśli zgodziłabyś się na takie spotkanie, to z góry bardzo Ci dziękuję.
Jeżeli chcesz o czymś po prostu porozmawiać ze mną, to ja oczywiście jestem chętny.
Napisałem to żonie 14 stycznia, miesiąc przed Waszymi postami. Na razie czekam na moment, kiedy ona będzie gotowa tak się otworzyć.
Minęły trzy tygodnie od naszej rozmowy i wycofania pozwu. Już wiem, że żona wysłała moje pismo do sądu. Sprawa o separację jest zamknięta. Jednocześnie trwa stan zawieszenia. Dziś zjedliśmy razem nawet dwa posiłki i przegadaliśmy w tym czasie ponad dwie godziny. To się chyba nazywało wspólnie spędzonym dniem. Po obiedzie nie miała już dla mnie czasu, pojechała do kolegów z klubu. Jutro wpadnie na kolację. Na pytanie o wspólne zamieszkanie nie odpowiada. Zgodziła się na wspólny tydzień wakacji - tym razem dzika rzeka i namiot, zgodnie z moją propozycją, a nie wypasiony hotel. Próba umówienia się na jeszcze jeden tydzień już się nie powiodła. Podobnie jak rozmowa o sprawach finansowych. Ona proponuje wspólnotę majątkową polegającą na tym, że będzie mi wydzielać jakieś kwoty na inwestycje, a poza tym mam się w jej pieniądze nie wtrącać. Ja się na to nie zgadzam. Na razie pat. Delikatne formy kontaktu fizycznego już wyparowały, znów wrócił pełny dystans z jej strony.
Czuję, że jest potrzeba stałego wyważenia miłości twardej i czułej. To dla mnie bardzo trudne. Trudne jest też trwanie w tym stanie, gdy ona jest zarazem tak blisko i tak daleko. Zwykle jest dobrze, spokojnie, ale czasem tęsknota wyje tak, że przeszywa na wskroś. A czasem wydaje mi się, że jestem spokojny i nagle zdaję sobie sprawę, że wszystko we mnie kipi. Nie wiem, ile mam sił na to i chcę rozpoznać moment, kiedy powinienem zadbać przede wszystkim o siebie.
ODPOWIEDZ