renta11 pisze: ↑27 maja 2019, 17:48
Dla mnie pewne rzeczy są dziwne, np. z tym noszeniem rzeczy. Jesteś Ty, siostrzeniec, syn. Każdy wkłada do swojego plecaka trochę rzeczy: żony, matki, ciotki. Oni są młodsi, również jej bliscy, żaden problem, a żona nie poczuje się naciskana i skazana na Ciebie. To taki przykład na zawłaszczanie, Waszą grę.
Nie dysponuję synem czy siostrzeńcem, tylko sobą. Tak zaproponowałem i ona to przyjęła. Oni wiedzą, jak ma być, i sami nic nie proponowali. Żona też nie wspominała o żadnym dzieleniu jej rzeczy. Nie widzę więc tu żadnej gry: zaoferowałem coś, co jestem w stanie zrobić, i to zostało przyjęte. To zresztą nie jest dla mnie jakieś szczególne wyzwanie i wszystkie te osoby o tym wiedzą. Zwykle mam plecak dwa razy cięższy niż reszta grupy, bo zawsze komuś jest trochę za ciężko, a mi parę kilo więcej nie przeszkadza. Jak ona będzie się z tym czuła źle, to sama może zasugerować jakąś zmianę, ja się nie sprzeciwię. Nie zamierzam natomiast zmieniać ustaleń dlatego, że mi się wydaje, że ona mogłaby poczuć się tak czy inaczej.
Już raz byliśmy w takim układzie w górach, choć tylko przez dwa dni: ja niosłem wszystko, ona nic. Kondycyjnie nie był to dla mnie żaden problem - na odpoczynku ona się opalała, a ja biegłem na pobliską górkę, żeby zobaczyć jeszcze jedno jeziorko. Nie odniosłem wrażenia, żeby się czuła skazana na mnie. Raczej traktowała mnie jak szerpę. Dobrze, że to sobie teraz przypomniałem, bo to wspomnienie rzeczywiście trochę odziera z potencjalnych złudzeń.
jacek-sychar pisze: ↑27 maja 2019, 18:18
W marcu nie mogłeś nosić więcej niż 3 kg, a teraz chcesz robić za Szerpa?
To proste: siatka wszyta w miejsce przepukliny musiała dobrze wrosnąć, a to trwa trzy miesiące. Na wszelki wypadek oszczędzałem się trochę jeszcze przez następny miesiąc, a przez kolejny funkcjonuję już normalnie. Miałem też okazję sprawdzić, że kondycja mi nie spadła.
renta11 pisze: ↑27 maja 2019, 17:48
Pompujesz oczekiwania, starasz się być naj., dajesz za dużo... a potem w braku odpowiedniej wzajemnej reakcji chcesz ... np. separacji. Najpierw marchewka (po co, za duża) a potem kij. Jeśli nie możesz zejść z karuzeli, to może zmniejsz jej wahania. Daj żonie więcej oddechu, swobody, wolności. Bo wrócisz z tego wyjazdu i ... balonik będzie schodził, aż do następnej akcji.
Sądzę Rento, że po prostu różnimy się. Ja jestem sobą właśnie w takim działaniu: intensywnym, zaangażowanym, ponadprzeciętnym. To mnie kręci. Niezależnie od tego, czy żona jest obok, czy bardzo daleko, czy w ogóle ktoś jest, czy jestem sam. W zimie chodzę zwykle po Alpach - sam. I spośród tras uznanych przeze mnie za bezpieczne wybieram te trudniejsze, bo lubię wyzwania. Nikt mnie tam nie widzi, a ja się cieszę, że potrafię to zrobić. Tylko dla siebie. Może gdybyś Ty robiła coś takiego, to byłoby to pompowanie wewnętrznego balonika, coś na pokaz, manipulacja, sztuczne kroki dla osiągnięcia jakiegoś zewnętrznego efektu. A ja po prostu jestem sobą.
Gdy wrócimy i nic się nie zmieni - na razie właśnie na to wygląda - to wprowadzę jakąś formę separacji. Nie mam zgody na to, że korzysta ze mnie i jednocześnie utrzymuje tak bliskie relacje z innymi mężczyznami. To jest moja granica. Odseparuję się od niej, skoro nie chce mnie traktować jak męża. Jeżeli kiedyś będzie chciała - proszę bardzo. W tym układzie nie.
renta11 pisze: ↑27 maja 2019, 17:48
o nie chodzi o wyjazd, żeby go nie było. Ale pomiędzy Wami nie ma wzajemnej bliskości, ciepła, życzliwości, nie ma emocjonalnego małżeństwa, więc na takim wyjeździe naturalniej i autentyczniej byłoby w relacjach koleżeńskich, a nie małżeńskich. A to jest dla Ciebie za trudne?
Nie potrzebuję relacji koleżeńskich z moją żoną. Takie mogę mieć z koleżankami, które też tam będą. Nie zamierzam ani naciskać, ani udawać, że jest jedną z koleżanek. Spać w namiocie będę z żoną, jedzenie też będzie wspólne. Jeśli wieczorem będę miał ochotę na spacer, to zaproponuję wspólne wyjście żonie, a nie innej dziewczynie. I to jest moim zdaniem naturalne i autentyczne. Z mojej strony jest emocjonalna więź, ciepło, chęć bliskości. Ona o tym wie. Jak będzie chciała skorzystać, to skorzysta. Jak nie, to nie. Ja będę korzystał z gór, które są moją pasją, z czasu spędzonego z synem i chrześniakiem,i właśnie z relacji koleżeńskich, ale z kolegami i koleżankami, a nie z żoną.
Pustelniku, Twój opis doskonale pasuje do wielu moich wypraw, w tym tych z ostatnich dwóch lat, gdy spędzałem urlopy bez żony. Najfajniejsze były właśnie z tymi osobami, które teraz idą ze mną. Dlatego cieszę się na ten wypad i atmosferę w grupie.