Wątek Ukasza

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

jacek-sychar

Re: Wątek Ukasza

Post autor: jacek-sychar »

zenia1780 pisze: 01 sty 2018, 13:48 Postawilęś granicę i jednoczśnie daleś żonie możliwośc jej przekroczenia.
No tego własni pojąć nie potrafię...
Czyli tak napradę żadnej granicy nie postqwiłeś, w moim odczuciu...

Co rozumiałeś przez wszelki wypadek uprawniający do użycia klucza?
Przepraszam, ale dla mnie jest to męskie postawienie sprawy.
Jest granica i można ją przekroczyć tylko w razie rzeczywistej potrzeby, czyli pożaru, powodzi lub trzęsienia ziemi.
Czy kobiety uważają, że jak coś można, to należy? :shock:
Ja jako mężczyzna skorzystałbym z takiego klucza tylko w przypadku takich nadzwyczajnych zdarzeń.
Wiem, że jest granica i się jej trzymam.

Czy nie jest to podobne do tego co mam teraz?
Jestem sam, więc mógłbym sobie kogoś znaleźć, ale moja męska duma mi na to nie pozwala, bo przecież kiedyś dałem słowo i się go trzymam.

Ja tak rozumiem stanowisko Ukasza. Czy dobrze?
zenia1780
Posty: 2170
Rejestracja: 18 sty 2017, 12:13
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: zenia1780 »

Ukasz pisze: 30 gru 2017, 20:41 Starałem się to robić tak, żeby jak najmniej żonę zranić
Przepraszam bardzo, ale kogo ta granica miiała/ma chronić? Ciebie czy żonę?
lecz [Pan] mi powiedział: «Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali».
(2Kor 12,9)
zenia1780
Posty: 2170
Rejestracja: 18 sty 2017, 12:13
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: zenia1780 »

Ukasz pisze: 30 gru 2017, 20:41 Na każdym z nich potrzebna jest i wiedza i łączność z Bogiem. Jednym z zadań jest "stawanie na nogi" - samodzielność emocjonalna itd. I w praktyce i w teorii widzę zagrożenie, że źle poprowadzony proces doprowadzi wprawdzie do stanięcia na nogi, ale jednocześnie "zamknięcia serca". Aby tak się nie stało, muszę stawać na nogi zgodnie z Jego wolą. Mogę i powinienem ją rozpoznawać w modlitwie, w rachunku sumienia, w rozważaniu Słowa, ale także w lekturach, rozmowie, logicznym namyśle itd. W dzieleniu się wątpliwościami i opiniami to na forum.
Zatem w tej kwestii jesteśmy zgodni :D
lecz [Pan] mi powiedział: «Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali».
(2Kor 12,9)
Obrączka
Posty: 28
Rejestracja: 10 maja 2017, 18:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Obrączka »

Ja jako mężczyzna skorzystałbym z takiego klucza tylko w przypadku takich nadzwyczajnych zdarzeń. :lol: (sory Jacku nie umiem edytować więc przeniosłam jak umiałam )dzisiaj mam dobry humor na nowym roku i mi się tak skojarzyło :lol: Wiem że się nie obrazisz :D
zenia1780
Posty: 2170
Rejestracja: 18 sty 2017, 12:13
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: zenia1780 »

Ukasz pisze: 30 gru 2017, 20:41 Szczególny niepokój budzi we mnie twierdzenie, że już w samotności (separacji) mógłbym i powinienem być w szczęśliwy. Dla mnie to oznacza, że miałbym poczucie, że nic mi już nie brakuje, że nie chcę nic zmieniać, że niczego więcej nie potrzebuję.
Dokładnie TAK!
I dopiero będąc w takim miejscu, własnej pełni, możesz, bez żadnego przymusu i pozycji braku czegoś i poszukiwaniu tego w drugiej osobie, w zupelnej wolności dzielić się sobą. Dlatego, że tak zdecydowałeś i tak chcesz.

Jednak jest tego tylko jeden, podstawowy i najważniejszy warunek i mianownik wszystkiego: BÓG
Tylko wtedy, kedy to stawanie na naogi będzie z Nim, gdy on będzie źródłem mojego szczęścia, to to co powyżej napisałam będzie możliwe, dlatego, że On niczego nie zatrzymuje dla siebie i w nas działa podobnie...

Jest jeszcze inny aspekt tego bycia szczęśliwym w samotności... Istotne tu jest nie to że jestem szczęśliwy, bo jestem samotny, ale mimo, że jestem samotny, to jestem szczęśliwy ( bo szczęście w nas powinno być czymś niezależnym od warunków zewnętrznych)...
Ten aspekt jest niejako podwójny:
1. Odbiera drugiej stronie poczucie władzy nad tym czy ja będę szczęśliwy ( i ten aspekt myśę dotyczy Twojej żony)
2. Uwalnia drugą stronę od odpowiedzialności za moje szczęście, od obowiązku sprawiania tego abym ja była szczęsliwa.
lecz [Pan] mi powiedział: «Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali».
(2Kor 12,9)
zenia1780
Posty: 2170
Rejestracja: 18 sty 2017, 12:13
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: zenia1780 »

Ukasz pisze: 31 gru 2017, 0:03
EzerKenegdo pisze: Przede wszystkim dlatego, że jeśli sobie przypomnisz czas, zanim poznałeś żonę, to z pewnością uświadomisz sobie, że jest możliwe szczęście bez niej.
U mnie jest dokładnie przeciwnie – już o tym pisałem:
Ukasz pisze: Potrzeba bycia blisko z innym człowiekiem, dzielenie się z nim sobą, wszystkimi radościami i smutkami, była we mnie wcześniej, zanim poznałem swoją żonę. Widziałem to dokładnie i potrafiłem jasno wyartykułować. Nie chcę ani tej potrzeby stłamsić, ani wypełnić kimś innym. Mam głębokie przekonanie, że nie jest to wada, lecz piękny, choć czasem trudny Boży dar
Ukaszu w kontekście tej wypowiedzi polecam Ci wysłuchanie tego:

O Ewie w Boku Adama

https://m.youtube.com/watch?list=PLVdrv ... mpTKuVaKik

Ten trudny, Boży dar, jak to opisałeś, w Jego zamyśle chyba jednak kogoś innego ma dotyczyć...
lecz [Pan] mi powiedział: «Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali».
(2Kor 12,9)
mare1966
Posty: 1579
Rejestracja: 04 lut 2017, 14:58
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: mare1966 »

Ukasz ,
nie wiem czy zauważyłeś ,
ale został wydzielony wątek "istota miłości"
( taka była decyzja moderacji )
Moim zdaniem nie całkiem trafna ,
bo w sumie pisałem "pod ciebie" .
Został wydzielony - ok .
Ma to też swoje plusy , bo temat sam w sobie ciekawy myślę .

----------------------------------------------------------------------------------------------


Tym niemniej uważam , że Panie nie całkiem rozumieją
o co tobie chodzi .
Moim zdaniem idą Za DALEKO .


Ukasz pisze: ↑30 gru 2017, 20:41
Szczególny niepokój budzi we mnie twierdzenie, że już w samotności (separacji) mógłbym i powinienem być w szczęśliwy. Dla mnie to oznacza, że miałbym poczucie, że nic mi już nie brakuje, że nie chcę nic zmieniać, że niczego więcej nie potrzebuję.

Zenia ODPOWIADA :
Dokładnie TAK!
I dopiero będąc w takim miejscu, własnej pełni, możesz, bez żadnego przymusu i pozycji braku czegoś i poszukiwaniu tego w drugiej osobie, w zupelnej wolności dzielić się sobą. Dlatego, że tak zdecydowałeś i tak chcesz.


Zenia taki stan u mężczyzny jest
przede wszystkim NIEPORZĄDANY ............. dla samych kobiet .
Mówiąc tak najprościej i płytko , to jak faceci masowo
osiągną taki stan ( że już nic im nie będzie brakowało )
to PO CO IM TE KOBIETY ?
Żeby było trudniej , żeby sobie brać na głowę kłopot ?
Żeby każdy tak myślał jak św.Paweł ?
Naprawdę takich mężczyzn CHCECIE jako kobiety ???


Zresztą , uważam że taki stan jest NIEMOŻLIWY .
Ale znów , nie twierdzę , że nie można osiągnąć w samotności
w miarę stabilne szczęście . Można .
Tylko po co brać w samotną wyspę , jak można ją zaludnić we dwoje ?

Osoby zdatne do małżeństwa
dobrze by było aby osiągnęły pewną dojrzałość ,
ukształtowaną spójną samodzielną osobowość ,
bogatą duchowo , zdolną do samodzielnego życia .
Po to aby się nie wieszać na potencjalnym małżonku ,
ale też bez przesady .
I ciało i duch i nawet intelekt mężczyzny
jest nastawiony przez Boga na kobietę .

Więcej , uważam , że jeżeli nawet zakonnica ,
przestanie odczuwać jak kobieta ,
to niczego dobrego z tego nie będzie .
Bo najpierw jest kobietą a potem zakonnicą .
Takie są fakty .
zenia1780
Posty: 2170
Rejestracja: 18 sty 2017, 12:13
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: zenia1780 »

mare1966 pisze: 01 sty 2018, 22:46 Zenia taki stan u mężczyzny jest
przede wszystkim NIEPORZĄDANY ............. dla samych kobiet .
Mówiąc tak najprościej i płytko , to jak faceci masowo
osiągną taki stan ( że już nic im nie będzie brakowało )
to PO CO IM TE KOBIETY ?
Żeby było trudniej , żeby sobie brać na głowę kłopot ?
Żeby każdy tak myślał jak św.Paweł ?
Naprawdę takich mężczyzn CHCECIE jako kobiety ???
Właśnie dlatego napisałam również to (czyżbyś nie doczytal? ;) ):
zenia1780 pisze: 01 sty 2018, 15:24 Jednak jest tego tylko jeden, podstawowy i najważniejszy warunek i mianownik wszystkiego: BÓG
Bo:

13 Albowiem to Bóg jest w was (nas) sprawcą i chcenia, i działania zgodnie z [Jego] wolą. 14 Czyńcie wszystko bez szemrań i powątpiewań, 15 abyście się stali bez zarzutu i bez winy jako nienaganne dzieci Boże (Flp2 13-15)

mare1966 pisze: 01 sty 2018, 22:46 Zresztą , uważam że taki stan jest NIEMOŻLIWY
Widzisz mare, Ty uważasz tak, a ja zupełnie odwrotnie.
Kto ma rację? Chyba nie ma sensu się o to spierać.
Ja uważam, że gra jest warta świeczki, że warto spróbować, nawet jeśli takiego stanu się nie osiągnie ( choć sądzę, że jeśli się to robi z Bogiem i podda się w tym Jego woli co do kształtu koncowego, to jest niemożliwe aby tego nie osiągnąć), Ty natomiast uważasz już na wstępie , że tego się zrobić nie da, więc nie podejmujesz nawet próby działania, wiążąc w ten sposób Bogu skutecznie ręce...
Więc tak naprawdę każdy ma to co sam zechce i co odważy się wybrać, dokładnie jak tu:

14 On na początku stworzył człowieka
i zostawił go własnej mocy rozstrzygania.
15 Jeżeli zechcesz, zachowasz przykazania:
a dochować wierności jest <Jego>4 upodobaniem.
16 Położył przed tobą ogień i wodę,
co zechcesz, po to wyciągniesz rękę.
17 Przed ludźmi życie i śmierć,
co ci się podoba, to będzie ci dane.
(Syr15 14-17)


Wierzę i ufam, że ten fragmant dotyczy nie tylko przykazń, ale każdej dziedziny naszego życia, także tej dotyczącej naszego szczęścia, o ile to szczęście na Nim i z Nim budować będziemy, a nie o własnych, ludzkich siłach, ograniczając się tylko, nawet do dobrych, ale tylko własnych, ludzkich, chciejstw i pragnień...

Tak ja uważam. Nie narzucam swojego myślenia, ale daję pod rozwagę, pod przemyślenie, bo u mnie zadziałało w sposób realny

Pozdrawiam
lecz [Pan] mi powiedział: «Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali».
(2Kor 12,9)
mare1966
Posty: 1579
Rejestracja: 04 lut 2017, 14:58
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: mare1966 »

Zenia ,
nadal nie czujesz istoty tego o czym piszę .
Odsyłam do posta tego wątku "Istota miłości" .
( tych fragmentów np. z Benedykta )

Ty nie masz być Aniołem , przejść na jakiś wyższy etap bytu
( tj. wyzwolić się od cielesności , zostać istotą li tylko duchową , samowystarczalną )
Na mój rozum , skoro Bóg umieścił ducha w ciele - to tak ma być ,
jedno i drugie jest dobre i potrzebne .

Zresztą myślę , że ciało ludzie jest tylko jedną z form
w której istnieje duch .( jest w niej "zamknięty" , zwizualizowany )
Zapewne nie jest to jedyna możliwa forma .
Bóg też jest Duchem , a jednak można go zobaczyć .
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: s zona »

Wybacz Zeniu ,
moze sie myle ....nie znam sie na psychologii....
ale blizej mi do pogladow Mare 1966 ...

Zgadzam sie odnosnie budowania na Bogu i z nim ,
ale - NIE- Zamiast relacji z naszym sakramentalnym Malzonkieù ...
Z tego ,co zrozumialam u Mare ,to to ,ze nie ma sensu " poprawiac Pana Boga
i wymyslac na sile takiego pobytu na " bezludnej wyspie jednoosobowo "
Osobiscie na tej wyspie wole byc w trojkacie tj z Panem Bogiem i mezem ...

A to ,ze mozna byc tez szczesliwym samemu z Bogiem ,to przerabiam od kilkunastu lat ..
Mozna ...tylko ,czy to szczescie nie byloby pelniejsze z naszymi sakramentalnymi malzonkami .
Czy warto tak sie okopywac ?
A moze ja opatrznie to zrozumialam?

A poniewaz jestesmy w watku Ukasza ,to ze specjalna dedykacja ...
wspominales kiedys ,ze nie wystarczy tylko sie modlic do Ducha Sw,
wiec moze taki "swiezutki " linki Ks prof T Guza ....
http://www.radiomaryja.pl/multimedia/ro ... -swietego/

Bozego Blogoslawienstwa na 2018 rok dla calej Moderacji :D
i dla nas wszystkich :D
zenia1780
Posty: 2170
Rejestracja: 18 sty 2017, 12:13
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: zenia1780 »

mare1966 pisze: 02 sty 2018, 10:15 Zenia ,
nadal nie czujesz istoty tego o czym piszę .
Wybacz mare, ale sądzę, że niezrozumienie może być obustronne. Ja bardzo staram się Ciebie zrozumieć. A Ty mnie?

Nigdzie nie piszę, że mamy być osobami li tylko duchowymi i pławić się w tej duchowości. Wręcz przeciwnie. Jednak dopiero dotykając tego momentu duchowości, jaki Bóg w nas złożył, jesteśmy zdolni przejść w dalszą drogę, zwrócić się to swojej i bliżniego cielesności i ją przyjąc i dzielić się nią, właśnie dlatego, żę Bóg tak nas stworzył, w ciele. Jednak to nie ciało, a duch, w moim rozumieniu, ma temu przewodzić, bo inaczej po co by nas Bóg nim obdarzał?

Ja nie mówię niczego innego niż Ty, na poziomie myślenia o cielesności jesteśmy zgodni. Ja tylko proponuję aby się nie zatrzymać tylko na tym etapie i spróbować przynajmniej pójść dalej. I tak jak napisałam wcześniej Ukaszowi, Bóg nieczego nie zostawia dla siebie, nie każe nam i nie wymaga od nas abyśmy żyli tylko duchowo, ale kiedy nauczymu się żyć tylko z Nim i sobą samym ( w myśl myśli św Teresy z Avila: Bóg sam wystarczy), to On nie pozwoli nam się w tym zatrzymać, ani nie zostawi tego tylko sobie, ale wyśle mnie/nas do kochania drugiego, w małżństwie i rodzinie, jeśli takie nasze powołanie, albo w każdym innym człowieku, jeśli powołaniem jest życie konsekrowane...
Wybacz, pewnie nagmatwałam, ale prościej nie potrafię...

Pozdrawiam
lecz [Pan] mi powiedział: «Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali».
(2Kor 12,9)
zenia1780
Posty: 2170
Rejestracja: 18 sty 2017, 12:13
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: zenia1780 »

s zono, jak też nie znam na psychologii :D
s zona pisze: 02 sty 2018, 11:32 A to ,ze mozna byc tez szczesliwym samemu z Bogiem ,to przerabiam od kilkunastu lat ..
Mozna ...tylko ,czy to szczescie nie byloby pelniejsze z naszymi sakramentalnymi malzonkami .
Czy warto tak sie okopywac ?
Więc jednak źle tlumaczę :?

Nigdzie nie proponuję okopywania się, wręcz przeciwnie staram się przekazać, że jesli pozwolimy Bogu na to aby nas stawial na nogi i z Niego czerpali wszystko co jest nam do życia i szczęścia potrzebne, to On nie pozwoli nam na takie właśnie okopanie się w tym.

Widocznie jestem zbyt mała i ogranczona w swoich możliwościach przekazywania. Wierzę jednak głęboko, żę Bóg sobie z tym poradzi i każdego dotknie tak jak chce go dotykać. Nie będę więc mu w tym przeszkadzać :)

Pozdrawiam
lecz [Pan] mi powiedział: «Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali».
(2Kor 12,9)
Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

Od kilku dni mam bardzo ograniczony dostęp do internetu. Poniższą odpowiedź napisałem kilka dni temu, ale wklejam, bo mimo posunięcia się dyskusji bardzo do przodu zachowuje moim zdaniem pewną aktualność:
EzerKenegdo pisze: 30 gru 2017, 22:19 Przede wszystkim dlatego, że jeśli sobie przypomnisz czas, zanim poznałeś żonę, to z pewnością uświadomisz sobie, że jest możliwe szczęście bez niej.
U mnie jest dokładnie przeciwnie – już o tym pisałem:
Ukasz pisze: 16 lis 2017, 22:49 Potrzeba bycia blisko z innym człowiekiem, dzielenie się z nim sobą, wszystkimi radościami i smutkami, była we mnie wcześniej, zanim poznałem swoją żonę. Widziałem to dokładnie i potrafiłem jasno wyartykułować. Nie chcę ani tej potrzeby stłamsić, ani wypełnić kimś innym. Mam głębokie przekonanie, że nie jest to wada, lecz piękny, choć czasem trudny Boży dar.
EzerKenegdo pisze: 30 gru 2017, 22:19 A po drugie - kiedyś spotkałam się z taką myślą, że jeśli kogoś potrzebujemy do szczęścia i chcemy, aby była z nami, bo NAM jest bez niej źle, to jest to dowód na chęć przedmiotowego, instrumentalnego traktowania drugiego człowieka. W tej rozprawie (nie przypomnę sobie niestety, co to było :(, żeby podlinkować) pisano wyraźnie: w miłości i w jej rozumieniu w ujęciu chrześcijańskim (poświęcenie, bezinteresowność <-- nie mylić z bezwarunkowością) ważniejsze powinno być pytanie: na co ja się mogę przydać tej drugiej osobie, czy ona jest ze mną szczęśliwa, co mogę jej dać, czy jej dobrze ze mną, czy jest spełniona i czy budzi się z poczuciem zadowolenia z życia, bo "mnie ma". Tymczasem większość ludzi (po ludzku właśnie) każdą stratę, odejście małżonka rozumie w takim ujęciu egoistycznym. To JA będę biedny, sam. To JA będę opuszczony, to JA będę nieszczęśliwy. Muszę więc zrobić wszystko, aby on/ona do mnie wróciła, najlepiej na moich zasadach.
Sądzę, że sakrament małżeństwa łączy tak samo w obie strony. Pragnienie bliskości, odbudowy miłości jest tak samo dla żony, jak dla mnie. Moje postępowanie musi być nakierowane na jej szczęście, nie na moje – i między innymi dlatego nie stawiam sobie za cel osiągnięcie własnego tu na ziemi. Żeby jej wybór był wolny, muszę umieć żyć sam, nie stawiać jej w emocjonalnym szantażu. Pokazuję jej teraz bardzo wyraźnie, że potrafię funkcjonować bez niej, rozwijać się, realizować pasje. Nie muszę do tego być szczęśliwy.
EzerKenegdo pisze: 30 gru 2017, 22:19 Idąc dalej - jeśli chcę naśladować Jezusa i iść Jego drogą (bo tylko to da mi pełnię szczęścia), muszę nauczyć się kochać i postępować tak jak On.
No właśnie – a dlaczego Bóg nas stworzył? Czy On nie potrzebuje naszej miłości, naszej odpowiedzi? Jest pełnią i w tę pełnię jest wpisane niesłychane pragnienie zjednoczenia z człowiekiem. My tego nie potrafimy spełnić zamknięci w naszym egoizmie, ale On cały się na to otwiera. Cierpi, gdy my nie chcemy być z nim. Jest doskonały, a mimo to sam sobie nie wystarcza. Głód kochania, bycia kochanym i bliskości jest w nas i jest Jego odbiciem, a nie dziełem szatana.
EzerKenegdo pisze: 30 gru 2017, 22:19 Wiem też podskórnie, że tylko w taki sposób, uwalniając się całkowicie od konieczności bycia z małżonkiem (nie od miłości do niego, to dwie różne rzeczy), możemy na powrót stać się po pierwsze interesujący dla tych małżonków, po drugie - dojrzali do pięknej, wybaczającej miłości, takiej jak trzeba.
Nie pisałem o konieczności bycia z małżonkiem, ale o pragnieniu bliskości. Nie wierzę w miłość bez tego pragnienia. Bez takiej potrzeby, bez bólu oddalenia. Fundamentem miłości jest wybór, ale ona nie sprowadza się do samej decyzji, ani nawet do czynów z niej wynikających (1Kor 13, 3):
„I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją, a ciało wystawił na spalenie, lecz miłości bym nie miał, nic bym nie zyskał.”
Słowa „potrzeba” może mieć różne znaczenia. Jednym z podstawowych jest pragnienie czegoś i w takim było ono użyte w moim poście. To pragnienie nazywam potrzebą czy głodem. Spełnienie pochodzącego od Boga pragnienia miłości jest możliwe tylko w Nim, ale miłość do niego wiedzie przez drugiego człowieka (1J 4,20):
Jeśliby ktoś mówił: «Miłuję Boga», a brata swego nienawidził, jest kłamcą, albowiem kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi.
Nie można kochać Boga nie kochając ludzi. Miłość jest niesłychanie bogata i jesteśmy powołani do różnych jej form. Moim powołaniem, nie mam co do tego wątpliwości, było i jest małżeństwo. Moja droga do szczęścia prowadzi przez wypełnienie tego powołania. Nie chcę i nie powinienem szukać „objazdu” np. przez bloga, zaangażowanie we jakiejś wspólnocie, rozmowy z przyjacielem, pracę społeczną, realizację pasji itp. To wszystko może być dodatkiem. Chcę czerpać radość, jaką Bóg mnie już teraz obdarza, ale ani nie jest to celem moich działań, ani nie jest to szczęście czy poczucie spełnienia. Być może idąc za głosem powołania dojdę do mety dopiero po drugiej stronie.

Pragnienie Boga i bliskości z sakramentalnym małżonkiem są dobre. Dążenie do ich spełnienia nie jest samo w sobie egoizmem. Zawiera w sobie przede wszystkim gotowość do daru z siebie, ale także do przyjęcia takiego daru z drugiej strony. A w zasadzie więcej niż gotowość: właśnie pragnienie, potrzebę, głód. Świadomość bólu i braku, dopóki nie będą spełnione. I umiejętność życia w takim stanie, rozwoju, przyjmowania radości i pokoju, jakim Bóg nas obdarza.

Do tego, co napisałem kilka dni temu, dodam jeszcze kila uwag.
Szczęście wydaje mi się pojęciem bardzo względnym: w zasadzie nie ma ani pełnego szczęścia, ani jego absolutnego braku. Mówimy tu o takiej jego formie, kiedy chcemy aktualny stan rozwijać, ale nie zasadniczo zmieniać. W tym rozumieniu, o jakim tutaj mowa, jego przeciwieństwem jest cierpienie.
Jedną z moich pierwszych lektur po "odkryciu" Sycharu i tego forum była biografia Dolino Ruotolo. Uznałem, że najlepszą drogą do zawierzania Bogu swojego życia będzie poznanie mistrza w tej sferze. Ów Sługa Boży przez 19 lat miał zakaz odprawiania mszy św., jeszcze dłużej zabraniano mu głoszenia Słowa. Sprawiało mu to ogromny ból. A gdy przez pewien czas zakazano mu nawet przyjmowania Chrystusa eucharystycznego, było to dla niego cierpienie nie do zniesienia. To z całą pewnością nie było jego szczęście, choć całkowicie oddał się Bogu. Przez nieodpowiedzialność innych ludzi nie mógł realizować swojego powołania, tego, do czego wezwał go Bóg. Sądzę, że ogólnie szczęście człowieka na ziemi to realizacja własnego powołania. Gdy to z czyjejś winy nie jest możliwe, cierpimy. Nadal wtedy możemy i powinniśmy ufać Bogu, ale nazwanie tego szczęściem byłoby kłamstwem.
zenia1780 pisze: 01 sty 2018, 15:24 Jest jeszcze inny aspekt tego bycia szczęśliwym w samotności... Istotne tu jest nie to że jestem szczęśliwy, bo jestem samotny, ale mimo, że jestem samotny, to jestem szczęśliwy ( bo szczęście w nas powinno być czymś niezależnym od warunków zewnętrznych)...
Ten aspekt jest niejako podwójny:
1. Odbiera drugiej stronie poczucie władzy nad tym czy ja będę szczęśliwy ( i ten aspekt myśę dotyczy Twojej żony)
2. Uwalnia drugą stronę od odpowiedzialności za moje szczęście, od obowiązku sprawiania tego abym ja była szczęsliwa.
Myślę, że w obu tych punktach tkwi błąd: że nie powinniśmy żadnej władzy nad nami oddawać innemu człowiekowi i że nie ponosimy żadnej odpowiedzialności za szczęście innych. Otóż Bóg stwarzając nas i obdarzając swoją miłością dal nam właśnie taką władzę na Sobą: nad Swoim bólem i nad Swoją radością. Nasz grzech go rani, a dobry uczynek, odpowiedź na Jego miłość - raduje. Powierzył nam także taką władzę nad innymi ludźmi: nasze postępowanie nie jest obojętne dla innych. Możemy im sprawić realną krzywdę lub przyczynić się do ich szczęścia, a nawet zbawienia. To nasza decyzja i za nią ponosimy odpowiedzialność. Otrzymaliśmy ją od Niego, ale po części sami wyznaczamy jej zakres. Jest on bardzo szeroki w stosunku do najbliższych, jak współmałżonek i dzieci, węższy w stosunku do innych. Przekonanie o tym, że szczęście powinno wynikać tylko z wewnętrznej postawy danej osoby, wydaje mi się tylko jaskrawie sprzeczne z doświadczeniem, ale także niesłychanie groźne. Stosowane konsekwentnie jako zasada moralna otwiera drogę do rzeczy naprawdę okropnych.
zenia1780 pisze: 01 sty 2018, 13:48 A tak własnymi słwami, w jakim celu ją postawiłeś? Jakiego rezultatu oczekujesz? Jakie konsekwencje będą wynikiem jej przekroczenia przez żonę?

Co do sposbu jej postawienia...
[...]
Postawilęś granicę i jednoczśnie daleś żonie możliwośc jej przekroczenia.
No tego własni pojąć nie potrafię...
Czyli tak napradę żadnej granicy nie postawiłeś, w moim odczuciu...

Co rozumiałeś przez wszelki wypadek uprawniający do użycia klucza?
Podało też pytanie, kogo ta granica ma chronić.
Odpowiadam: granica ma chronić nasze relacje. Dlatego istotne jest, żeby była w nas, a nie w kluczu czy zablokowanych drzwiach. To tylko tymczasowe narzędzia. "Wszelki wypadek" to np. konieczność regulacji będącego po mojej stronie pieca ogrzewającego cały dom, ale też dowolna wizyta np. po przysłowiową szczyptę soli do sąsiada. Nie jest nim korzystanie z pomieszczeń po drugiej stronie jako swojej własności, na co dzień, ignorując wolę gospodarza.
Właśnie udało się chyba - mam nadzieję, że trwale - osiągnąć ten stan. Uświadomiłem żonie, jak poważne mogą być dla niej konsekwencje prawne (m.in. utrata prawa do wykonywania zawodu), jeśli spróbuje rozwiązać to siłowo ("Jak zamkniesz drzwi, to wybiję Ci okno"). Zwymyślała mnie, ale sama zabrała używane na co dzień kurtki. Nadal sprawdza, czy drzwi są zamknięte (nie są), ale już ich nie przekracza. Dotarło do niej, że ja też mam pewne prawa i potrafię ich bronić.
Na koniec przyznam, że nie spodobało mi się przeniesienie części wypowiedzi do odrębnego wątku. Moim zdaniem dyskusja wcale nie odbiegła od moich spraw. To, o czym dyskutujemy tu - szczęście bez współmałżonka - wiąże się ściśle z istotą miłości i trudno to kontynuować w dwóch miejscach jednocześnie. Oczywiście szanuję decyzję moderatorów i nie domagam się jej zmiany.
mare1966
Posty: 1579
Rejestracja: 04 lut 2017, 14:58
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: mare1966 »

Zenia ,
jeżeli myślisz w tej kwestii
tak jak Szustak , albo Pawlukiewicz
( o tej dojrzałości do wchodzenia w małżeństwo )
nie podwieszania się jak nietoperz , albo bluszcz
to zasadniczo jesteśmy zgodni .

Natomiast absolutnie , facet pozostanie facetem .
Przynajmniej tu na Ziemi , a jak się nic nie zmieni ,
to i w Niebie .
Tego się nie wybiera , z tym się rodzi .
............ no chyba , że gender
renta11
Posty: 846
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: renta11 »

Ukaszu

Twoje działania zewnętrzne zaczynają mieć jakiś wyraz. I to jest ok, choć sprawiedliwego traktowania Ciebie i żony nie widzę. Ty nadal kochasz bliźniego swego bardziej, niż siebie samego. A to już grzech, pycha, a przynajmniej zguba.
Twoje życie wewnętrzne jest straszne rozdygotane i uzależnione. Z żony zrobiłeś bożka i nadal ją trzymasz na piedestale.Robisz wszystko, aby nadal być choć wewnętrznie uzależnionym.
A jak to puścisz to co się stanie? Umrzesz?
Zapewniam Cię, że tak się nie stanie. :D

Gdzie Twoje zaufanie do Boga, do tego że On poprowadzi Ciebie idealnie? :D Że z każdej sytuacji wyprowadzi dobro? Dlaczego uważasz, że Bóg chce, abyś nie był szczęśliwy? Szczęśliwy w każdej sytuacji?

Wcale nie uważam, że obowiązkiem jest, aby być szczęśliwym. Ani że powinno się zakładać, że nie pozwolę sobie być szczęśliwym.
Ale po co w ogóle zakładać coś takiego?
A nie wystarczy po prostu zaufać Bogu?
Każde napięcie, nadmierne przywiązywanie wagi wiąże i ogranicza.
Spróbuj wyłączyć myślenie przynajmniej w sprawach dotyczących Ciebie. Bo w relacji z żoną musisz nadal chronić siebie wyznaczając granice, głównie Sobie. Wyłącz rozważania na temat powinności, daj sobie wolność.
I z zaufaniem pozwól w końcu działać Bogu. :D
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
ODPOWIEDZ