Wątek Ukasza

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Pustelnik

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Pustelnik »

Pewnie wchodzę nieświadomie w takie tryby.
Cenne spostrzeżenie Ukaszu.
Oczywiście nie dotyczy - tylko Ciebie :(
Śmiem twierdzić, że dużo (większość?) rzeczy tak robimy.
A potem - "miałam/miałem dobre intencje (względem P. Boga i bliźniego ...)"
Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

Aleksander pisze: 24 mar 2019, 10:42 Mam wrażenie, że Ty natomiast każdy jej gest i sytuację "nadinterpretujesz" i w myślach dopisujesz i tworzysz scenariusze takiego lub innego powrotu żony.
Te scenariusze i nadinterpretacje są mi raczej tu dopisywane. Ja sądzę, że obserwuję rzeczywistość, spokojnie na nią reaguję i konsumuję ze smakiem to, co mi smacznego przynosi.
Pustelnik pisze: 24 mar 2019, 14:42 A jakbyś Ukaszu, spróbował rozeznać inne ("awaryjne") powołanie ?
Małżeństwo to moje główne powołanie dopóki trwa sakrament.
Niezależnie od niego mogę rozwijać inne, na niższym szczeblu, i to robię. Weź pod uwagę np. to, jak dobrze się bawię komentując Słowo, jaką radość mi sprawia opowiadanie tego dzieciom, większy udział w liturgii, przygotowanie do promocji lektorskiej i rozważanie kroku dalej.
Jak już wspominałem, to nie są jedyne pola, na których działam dość aktywnie. Nie zamierzam na razie angażować się w inne, bo doba wciąż ma tylko 24 godziny.
Pustelnik

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Pustelnik »

Ukasz pisze: 24 mar 2019, 23:17 Te scenariusze i nadinterpretacje są mi raczej tu dopisywane. (...)
Ukaszu,
dzięki temu "raczej" , masz u mnie najwyzszą , referencyjną notę.
Nie kpię, nie ironizuję ...
Tak trzymać (i małymi kroczkami dalej ...)
:-)
Pustelnik

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Pustelnik »

Ukasz pisze: 24 mar 2019, 23:17
Pustelnik pisze: 24 mar 2019, 14:42 A jakbyś Ukaszu, spróbował rozeznać inne ("awaryjne") powołanie ?
Małżeństwo to moje główne powołanie dopóki trwa sakrament.
Niezależnie od niego mogę rozwijać inne, na niższym szczeblu, i to robię. Weź pod uwagę np. to, jak dobrze się bawię komentując Słowo, jaką radość mi sprawia opowiadanie tego dzieciom, większy udział w liturgii, przygotowanie do promocji lektorskiej i rozważanie kroku dalej.
Jak już wspominałem, to nie są jedyne pola, na których działam dość aktywnie. Nie zamierzam na razie angażować się w inne, bo doba wciąż ma tylko 24 godziny.
Ukaszu , "pochwaliłeś się" trochę swoją aktywnością, swoimi ogarnięciami ... swoim "ogarnianiem" rzeczywistości (nie jesteś ... nieogarem :-) ).
Ale od Twojej aktywności jesteś (bynajmniej dla mnie) - ważniejszy Ty sam ...

Co by było, gdybyśmy mogli być wolni od obciążającej przeszłości?


Nie żylibyśmy w różnych czasach. Żylibyśmy tu i teraz, korzystalibyśmy z przychylności aktualnej godziny i związanych z tym możliwości. Bylibyśmy obecni duchem. Bylibyśmy skupieni. Nie bylibyśmy roztargnieni. Nie przeżywalibyśmy wewnętrznego rozdarcia. Stanowilibyśmy ze sobą jedno. Bylibyśmy u samych siebie. Moglibyśmy przyznawać się do siebie. Bylibyśmy wolni względem swojego życia. Żylibyśmy w czasie.

Dlaczego nie potrafimy rozstać się z przeszłością? / Psychologia na co dzień
https://m.deon.pl/inteligentne-zycie/ps ... oscia.html
Masz "rozdarcie" ?
Jak Twoja wolność ?
A "obecność" ?

Pozdro !
Pustelnik

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Pustelnik »

Ukasz pisze: 24 mar 2019, 23:17
Pustelnik pisze: 24 mar 2019, 14:42 A jakbyś Ukaszu, spróbował rozeznać inne ("awaryjne") powołanie ?
Małżeństwo to moje główne powołanie dopóki trwa sakrament.
Niezależnie od niego mogę rozwijać inne, na niższym szczeblu, i to robię. Weź pod uwagę np. to, jak dobrze się bawię komentując Słowo, jaką radość mi sprawia opowiadanie tego dzieciom, większy udział w liturgii, przygotowanie do promocji lektorskiej i rozważanie kroku dalej.
Jak już wspominałem, to nie są jedyne pola, na których działam dość aktywnie. Nie zamierzam na razie angażować się w inne, bo doba wciąż ma tylko 24 godziny.
Chyba potrzebujesz przyjemnych emocji ...
Dla równowagi ?
Bo ... ciągle się "dołujesz" ?

Niektórym powołanie (znam takich) kojarzy się z powołaniem do świętości ...
Np:
Katolik.pl - Czy chcesz być świętym?
https://m.katolik.pl/czy-chcesz-byc-swi ... 16,cz.html

Pozdr
Satine

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Satine »

Uff, przeczytałam cały wątek od początku i mam taką refleksję do Autora, aby z uwagą przeczytał jeszcze raz wszystkie wpisy Nirwanny. Jest to osoba, która w niezwykle subtelny sposób, ale też i bardzo kobiecy, wskazuje Ci na - także i wg mnie - możliwe przyczyny "rozjazdu" wizji małżeństwa - Twojej i Twojej żony. Cenne uwagi poczyniła też Renta.

Ja mogłabym się podpisać pod tym:
Nirwanna pisze: 03 mar 2019, 11:16
Dla mnie w tym co piszesz, wybrzmiewa wciąż bardzo dużo Twoich oczekiwań, Twojej wizji i Twojego sposobu rozumienia sytuacji. Brakuje mi - prób zrozumienia żony, jej sposobu myślenia, podstaw jej decyzji, a przede wszystkim akceptacji jej inności i wolności.
Twoje "bycie razem" i jej "bycie razem" na ten moment skrajnie się rozjeżdżają.
Zastanawiam się, na ile jesteś w stanie zrezygnować, bodaj czasowo, ze swojej wizji "bycia razem" na rzecz bodaj próby zrozumienia, na czym polega obecne "bycie razem" żony. Zrezygnować na razie bodaj intelektualnie, niekoniecznie w działaniu. Umiałbyś?
Nigdzie nie wyczytałam jednoznacznego komunikatu z Twoich ust, Ukaszu: Tak, chcę! Jak to zrobić!

Jest takie niemrawe: tak, dla świętego spokoju, tak, ALE... po co. Itd.

I jeszcze mocno uderzyła mnie jedna sprawa, której nikt nie skomentował, przeszła bez echa, a przecież jest to fragment rzeczywistości, a nie np. przetworzonych już słów Ukasza. Ten list Ukasz napisał do żony 14 stycznia - więc wiemy, że żona Ukasza taki komunikat dostała.
Ukasz pisze: 17 lut 2019, 23:29
Wiem, że masz do mnie żal o wiele rzeczy. Jednocześnie jestem przekonany, że tę listę pretensji znam tylko w niewielkiej części. A chciałbym znać w całości. Nie po to, żeby się przed Tobą usprawiedliwiać czy odpierać zarzuty, ale po prostu po to, żeby wiedzieć. Pewnie są takie sprawy, o których nie wiem, a mógłbym zmienić. Może są nawet takie - choć nie wydaje mi się to prawdopodobne - które zweryfikowałyby mój pogląd, że rozpad więzi między nami nastąpił z Twojej winy. Nie obiecuję, że Twoje zdanie przyjmę za własne i np. wycofam pozew. Obiecuję jedynie, że chętnie i z uwagą wszystkiego wysłucham, jeśli zechcesz mi to powiedzieć. Chciałbym jedynie mieć możliwość dopytania o sens czy przykład, jeśli czegoś nie zrozumiem. Ogólnie chodzi mi jednak o przekaz od Ciebie do mnie. Jeśli zgodziłabyś się na takie spotkanie, to z góry bardzo Ci dziękuję.
Jeżeli chcesz o czymś po prostu porozmawiać ze mną, to ja oczywiście jestem chętny.

Podkreśliłam pogrubioną czcionką to, co jest dokładnie tym, o czym pisze Nirwanna.

I teraz - szczerze? Gdybym ja otrzymała taki list, to wnioski moje byłyby takie:

On nie chce rozwiązać problemu, on chce tylko o tym rozmawiać.
On nie chce mnie usłyszeć, on chce jedynie słuchać. To za mało, słuchać może wiele osób.
On nie chce mnie zrozumieć naprawdę, a rozmowy nie mają sensu, bo ON JUŻ WIE, że rozpad więzi nastąpił z mojej winy. Wszelkie tłumaczenia, że ja mam inną wizję odpowiedzialności, nie mają sensu. Nie widzę sensu też w mówieniu, co mi nie pasuje - bo przecież skoro to już moja wina, to i tak on nic nie zmieni w swoim myśleniu, działaniu.
Łaskawie chce wysłuchać, ale nie daje nadziei, że cokolwiek przyjmie, zrozumie.
Chce wiedzieć, jakie są moje żale i zarzuty, ale nie zamierza się usprawiedliwiać - więc i tak nie przyjmie ich serio (gdyby przyjął, to przecież by próbował szukać rozwiązania, wyjaśnienia, lub choćby chciał przemyśleć moje racje). Ton listu jest protekcjonalny, a dobór słów wskazuje na brak szacunku do mnie - jako do osoby, której patrzenie na świat, życie, jego samego jest gorsze, głupsze, szkodliwe, grzeszne. On mnie skreślił jako partnera życiowego - z równym prawem do przeżywania po swojemu tych samych spraw, ale przywołuje mnie do porządku, bo ON WIE LEPIEJ, jak powinnam żyć, kochać, jaką powinnam być żoną.


Po takim liście czułabym się bardzo samotna. Kompletnie niezrozumiana, a moje potrzeby nieważne, moje żale wydumane, moja wina bezapelacyjna. Dodatkowo czułabym się zagubiona, bo mąż deklaruje miłość, jest osobą wierzącą, więc teoretycznie powinno mnie to przyciągać, ale nie przyciąga, odrzuca, nie czuję się z nim dobrze.

Pytanie więc - jak? No jak po takim liście miałabym się otworzyć przed mężem?

Nierealne.

Dalsze ustalania co do posiłków, wyjazdów, przeprowadzek, rozliczeń traktowałabym jako próbę zawładnięcia moim życiem i ustawienia go pod sposób myślenia męża, stary sposób, który z jakiegoś powodu (nie znamy go) mi nie odpowiada. A czemu nie znamy powodu? Bo Ukasz w liście potwierdził - on już zna powód. To wina żony. Ewentualnie ją wysłucha, ale mało prawdopodobne, że przyjmie jakiś jej argument. Wizja żony jest zła, więc po co dociekać nawet?

A zatem - można domyślać się przyczyn: brak równości w poszanowaniu wzajemnych praw, narzucanie jedynie słusznej wizji życia bez dyskusji, dbanie o pozory bez dociekania prawdziwych przyczyn, wszystko okadzone dymem religijnym, co dla osoby będącej daleko od Boga czy Kościoła - szczególnie drażniące (bo oderwane od rzeczywistości). Do tego dodajmy kryzys wieku średniego, o którym wspomniała Renta - kiedy weryfikuje się swoje życie - i mamy rozjazd wizji.

Żona na razie wykonuje gesty, bo nie jest niezależna finansowo (jak na osobę, która już najlepsze czasy kariery ma za sobą, a przed sobą ma starość), nie ma praw do domu, jej przyszłość jest niepewna. Gdyby dostała prawa do domu - prawdopodobnie oglądałbyś ją na rodzinnych uroczystościach, albo i to nie. Zresztą odcięcie jej definitywne od majątku - dałoby ten sam efekt. Jedynie trzymanie jej w niepewności utrzymuje ją w bezpiecznej odległości, w której rozgrywane są role. I Ty dobrze o tym, Ukaszu, wiesz. :)

Ale czy na tym polega małżeństwo? Zwłaszcza to Boże? Oparte na miłości, a nie na wizji miłości?
czas
Posty: 195
Rejestracja: 01 sty 2019, 11:00
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: czas »

Satine pisze: Do tego dodajmy kryzys wieku średniego, o którym wspomniała Renta - kiedy weryfikuje się swoje życie - i mamy rozjazd wizji.

Hee no cóż a ja też to tak widzę . Coś nie szło w tym związku mimo iż lata trwał. Początki podobne jak u wszystkich dzieci małe to działania dbale.Gdy orzelki z gniazda wyfruna to podpory związku runa.
Weryfikujac wszystko Ukaszu gdy żona chwyci na 100% swoją niezależność to następna twoja szansa na starość gdy może będzie szukać kogoś do podania szklanki z wodą, jeżeli do tego czasu nie znajdzie. Ukasz czas zobaczyć to inaczej dokładnie jak piszą dziewczyny oczami żony i uznać że dokladales drwa do tego ogniska zwanego Kryzys. A tak na marginesie gdy moja żona szukała zrozumienia i przyczyny swej postawy ja byłem głuchy i zaopatrzony jak ty w swoje nieszczęście. Gdy mnie wreszcie zdjeto ciemne okulary, przedmuchano uszy i chciałem w wielkim zrozumieniu słuchać żony to miała już wszystko w..... Chłopie 6 lat musiałem czekać by znów żona widziała sens rozmowy ze mną z tą różnicą że obecnie stoi mocna na swych nogach i na swoim. I co z tego że kontakt jest, dialog jest, coś tam wspólnego jest. Ale czy są to gwarancję na razem?Poki co staram się nie marnować tego co jest. Ty masz większy wybór bo jesteś na początku drogi na której ja byłem i zmarnowalem.
Pustelnik

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Pustelnik »

czas pisze: 26 mar 2019, 16:54 Chłopie 6 lat musiałem czekać by znów żona widziała sens rozmowy ze mną z tą różnicą że obecnie stoi mocna na swych nogach i na swoim. I co z tego że kontakt jest, dialog jest, coś tam wspólnego jest. Ale czy są to gwarancję na razem?Poki co staram się nie marnować tego co jest. Ty masz większy wybór bo jesteś na początku drogi na której ja byłem i zmarnowalem.
Wypowiedź czas'a bezpośrednia, szczera, z doświadczenia.

Ja mam jednak pytanie (ogólne, które jest zarazem moim prywatnymi/obecnym pytaniem):
Jakie są uzasadnienia podejmowania starań przy długim osobnym życiu ? Czy aby nie ten wspomniany lęk/obawa o podanie przysłowiowej szklanki wody w starości (której możemy nie dożyć) ?

Pozdrawiam !
czas
Posty: 195
Rejestracja: 01 sty 2019, 11:00
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: czas »

Pustelnik pisze: 27 mar 2019, 10:42
czas pisze: 26 mar 2019, 16:54 Chłopie 6 lat musiałem czekać by znów żona widziała sens rozmowy ze mną z tą różnicą że obecnie stoi mocna na swych nogach i na swoim. I co z tego że kontakt jest, dialog jest, coś tam wspólnego jest. Ale czy są to gwarancję na razem?Poki co staram się nie marnować tego co jest. Ty masz większy wybór bo jesteś na początku drogi na której ja byłem i zmarnowalem.
Wypowiedź czas'a bezpośrednia, szczera, z doświadczenia.

Ja mam jednak pytanie (ogólne, które jest zarazem moim prywatnymi/obecnym pytaniem):
Jakie są uzasadnienia podejmowania starań przy długim osobnym życiu ? Czy aby nie ten wspomniany lęk/obawa o podanie przysłowiowej szklanki wody w starości (której możemy nie dożyć) ?

Pozdrawiam !
Hee no cóż nie odpowiem Ci na to pustelniku jednoznacznie z prostych powodów. Zgodnie z przekazem i oczekiwaniem żony w końcu odpuściłem starania o MY, w to miejsce stosownie z sytuacją wprowadziłem JA. I tak sobie żyłem aż tu powoli przenikala do mego życia żona (stopniowo) . Zatem to nie mój ruch, nie moja wersja sytuacji-najprościej nie ja zaczynałem. A że z biegiem czasu pod wpływem, własnego rozwoju pracy, 12k człek dotarł do pewnego poziomu wnętrza, potrafię wyciągać rękę gdy ktoś mi podaję. Wiesz tak bez urazy, wrogości, pamięci i żalu. A o co chodzi żonie? nie umiem odpowiedzieć bo nie siedzę w jej głowie i myślach. Co do mnie nauczyłem się żyć sam i nie przeszkadzało mi to-zupełnie. Czy ta wypowiedź satysfakcjonuje cię? I jeszcze na marginesie samotność gdy się ją zrozumie nie jest ani przykra, ani smutna. Wiesz jak to mówią w małżeństwie jako ludzie jesteśmy tylko przez jakiś czas rodzimy się osobno w młodości żyjemy osobno i zazwyczaj umieram osobno
Pustelnik

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Pustelnik »

Czasie, zgoda co do Twoich egzystencjalnych "rozkminek" :D
czas
Posty: 195
Rejestracja: 01 sty 2019, 11:00
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: czas »

Hee pustelniku sprowokowales do szczerosci, zatem:mimo że zawsze czuje niesmak z włączenia z butami w kogoś wątek ze swoim. To dopowiem jeszcze to :wiesz wszak mnie nic nie zwalnia z podawania na starość tej szklanki z wodą żonie, nawet gdy jest to osobno. Kiedyś powiedziałem TAK i to jest zobowiązanie aż do śmierci, zatem czy mi się podoba obecną sytuacja, czy też nie podoba się, do chwili aż nóżki będą mi dygaly a nawet wspierany na drodze z laska dotrę by podac ta szklankę. I tyle w temacie
Pustelnik

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Pustelnik »

czas pisze: 27 mar 2019, 13:32 To dopowiem jeszcze to :wiesz wszak mnie nic nie zwalnia z podawania na starość tej szklanki z wodą żonie, nawet gdy jest to osobno. Kiedyś powiedziałem TAK i to jest zobowiązanie aż do śmierci, zatem czy mi się podoba obecną sytuacja, czy też nie podoba się (...)
Przepraszając Cię też Ukaszu (ale jak znam Ciebie, to lubisz, jak Twój wątek żyje ;) , mylę się ?), dopowiem - potwierdzę myśl czas'a :
Też nigdy nie myślałem - aby nie podać szklanki wody żonie ...

I chyba to nie tylko jesteśmy ... tacy ... wspaniali (?) ...
Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

Satine pisze: 26 mar 2019, 13:06 Uff, przeczytałam cały wątek od początku
Bardzo, bardzo Ci dziękuję! Poświęciłaś na to wiele godzin!
Satine pisze: 26 mar 2019, 13:06 mam taką refleksję do Autora, aby z uwagą przeczytał jeszcze raz wszystkie wpisy Nirwanny
Zrobiłem to. Przeczytałem też jeszcze raz wszystkie wpisy Renty.
Satine pisze: 26 mar 2019, 13:06 Nigdzie nie wyczytałam jednoznacznego komunikatu z Twoich ust, Ukaszu: Tak, chcę! Jak to zrobić!
Był taki: tak, właśnie to staram się robić, tylko jak? Podpowiedz mi proszę bardziej szczegółowo!
I Nirwanna odpowiedziała. A ja po tej odpowiedzi nadal nie wiem, co miałbym zmienić - bo wydaje mi się, że postapiłem dokładnie tak, jak ona mi podpowiadała.
Satine pisze: 26 mar 2019, 13:06 I jeszcze mocno uderzyła mnie jedna sprawa, której nikt nie skomentował, przeszła bez echa, a przecież jest to fragment rzeczywistości, a nie np. przetworzonych już słów Ukasza. Ten list Ukasz napisał do żony 14 stycznia - więc wiemy, że żona Ukasza taki komunikat dostała.

Ukasz pisze: ↑
17 lut 2019, 23:29

Wiem, że masz do mnie żal o wiele rzeczy. Jednocześnie jestem przekonany, że tę listę pretensji znam tylko w niewielkiej części. A chciałbym znać w całości. Nie po to, żeby się przed Tobą usprawiedliwiać czy odpierać zarzuty, ale po prostu po to, żeby wiedzieć. Pewnie są takie sprawy, o których nie wiem, a mógłbym zmienić. Może są nawet takie - choć nie wydaje mi się to prawdopodobne - które zweryfikowałyby mój pogląd, że rozpad więzi między nami nastąpił z Twojej winy. Nie obiecuję, że Twoje zdanie przyjmę za własne i np. wycofam pozew. Obiecuję jedynie, że chętnie i z uwagą wszystkiego wysłucham, jeśli zechcesz mi to powiedzieć. Chciałbym jedynie mieć możliwość dopytania o sens czy przykład, jeśli czegoś nie zrozumiem. Ogólnie chodzi mi jednak o przekaz od Ciebie do mnie. Jeśli zgodziłabyś się na takie spotkanie, to z góry bardzo Ci dziękuję.
Jeżeli chcesz o czymś po prostu porozmawiać ze mną, to ja oczywiście jestem chętny.


Podkreśliłam pogrubioną czcionką to, co jest dokładnie tym, o czym pisze Nirwanna.

I teraz - szczerze? Gdybym ja otrzymała taki list, to wnioski moje byłyby takie:

On nie chce rozwiązać problemu, on chce tylko o tym rozmawiać.
On nie chce mnie usłyszeć, on chce jedynie słuchać. To za mało, słuchać może wiele osób.
On nie chce mnie zrozumieć naprawdę, a rozmowy nie mają sensu, bo ON JUŻ WIE, że rozpad więzi nastąpił z mojej winy. Wszelkie tłumaczenia, że ja mam inną wizję odpowiedzialności, nie mają sensu. Nie widzę sensu też w mówieniu, co mi nie pasuje - bo przecież skoro to już moja wina, to i tak on nic nie zmieni w swoim myśleniu, działaniu.
Łaskawie chce wysłuchać, ale nie daje nadziei, że cokolwiek przyjmie, zrozumie.
Tak, uważam, że rozpad więzi był winą żony. Mogę się mylić, ale mogę też mieć rację. Załóżmy najpierw, że się mylę. Droga do porozumienia prowadzi przez moją zmianę zdania - ale nie deklarowaną, tylko autentyczną. Czy mogę to osiągnąć wmawiając sobie i żonie, że teraz nie mam żadnego zdania? Że mam inne niż rzeczywiście mam? Nie. Jasne sformułowanie aktualnych przekonań jest niezbędnym punktem wyjścia. Załóżmy następnie, że rzeczywiście - jak pisała choćby Renta - rozkład nastąpił z winy żony. Czy powinienem uznać za pewnik, że było inaczej, tylko ja jeszcze o tym nie wiem, jeszcze tego nie zrozumiałem? Obiecywać, że jak tylko wysłucham żony, to wtedy zrozumiem? Może nie na pewno, ale prawdopodobnie tak?
Nie mogłem tak napisać, bo tak nie uważam, to nie byłoby uczciwe. To, co mogę teraz szczerze zaoferować, to uważne wysłuchanie. Z wyraźnie zaznaczoną możliwością, że dopuszczam także pełen zwrot i zmianę zdania (dlatego nie jest prawdą, że nie daję nadziei). Zapraszając do rozmowy skupiam się jednak na jej głównym celu, czyli wzajemnym zrozumieniu, a nie przekonaniu drugiej strony do swojej racji. To też może przyjść, ale nie należy tego zakładać ani stawiać jako cel, bo to rozbija dialog.
Satine pisze: 26 mar 2019, 13:06 Chce wiedzieć, jakie są moje żale i zarzuty, ale nie zamierza się usprawiedliwiać - więc i tak nie przyjmie ich serio (gdyby przyjął, to przecież by próbował szukać rozwiązania, wyjaśnienia, lub choćby chciał przemyśleć moje racje).
To nieprawda i to nie wynika z tego listu. Przecież piszę, że chętnie podejmę rozmowę w dowolnej formie, niekoniecznie w takiej. Poza tym żona doskonale wie, ile razy i w jak różny sposób próbowałem ją zaprosić do dialogu. Tego, co sugeruję w liście - że powstrzymam się od komentarzy i odpowiedzi, żeby jej było łatwiej się otworzyć - jeszcze nie próbowałem. Zwróć też uwagę, że właśnie coś takiego proponowali mi forumowicze - zacisnąć zęby i wysłuchać w milczeniu. Tyle, że ja nie muszę zaciskać zębów, żeby uważnie, w ciszy i milczeniu wysłuchać żony.
Satine pisze: 26 mar 2019, 13:06 Ton listu jest protekcjonalny, a dobór słów wskazuje na brak szacunku do mnie - jako do osoby, której patrzenie na świat, życie, jego samego jest gorsze, głupsze, szkodliwe, grzeszne.
Sprecyzuj proszę, w czym widzisz ten protekcjonalizm - sądzę, że skoro Ty go widzisz, to żona także to wyłapała i to ją źle nastawiło. Ale ja nie miałem takiej intencji i także teraz, czytając ten list po raz dziesiąty, nie potrafię tego dostrzec.
Uważam, że bezzasadnie przypisujesz mi negatywną ocenę mojej żony jako osoby. Nie podzielam jej światopoglądu, ani ona mojego, zawsze tak było i potrafiliśmy kochać się i szanować nawzajem.
Satine pisze: 26 mar 2019, 13:06 Wizja żony jest zła, więc po co dociekać nawet?
Fakty są takie, że je chcę dociekać, słucham, gdy ona zechce mówić, mówię, gdy jest gotowa słuchać. W drugą stronę już nie. Wprost, wielokrotnie, jednoznacznie, odmawia rozmowy o przyczynach, bo to jej zdaniem nie ma sensu. To twierdzi, że nie ma ochoty na poznanie mojego stanowiska i, co ważniejsze, że nie życzy sobie, żebym ja znał jej uczucia czy myśli.
Satine pisze: 26 mar 2019, 13:06 A zatem - można domyślać się przyczyn: brak równości w poszanowaniu wzajemnych praw,
Nie. Nie było braku poszanowania jej praw.
Satine pisze: 26 mar 2019, 13:06 narzucanie jedynie słusznej wizji życia bez dyskusji, dbanie o pozory bez dociekania prawdziwych przyczyn,
Tak było, tylko z drugiej strony. Jeden cytat: "Po co jeszcze się odzywasz, skoro już powiedziałam, jak ma być?"
Satine pisze: 26 mar 2019, 13:06 wszystko okadzone dymem religijnym,
Nie. Pisałem już o tym wielokrotnie i tego jestem pewien.
Satine pisze: 26 mar 2019, 13:06 Do tego dodajmy kryzys wieku średniego, o którym wspomniała Renta
To prawdopodobnie tak - a może po prostu to? A jeżeli właśnie tak jest?
Satine pisze: 26 mar 2019, 13:06 Żona na razie wykonuje gesty, bo nie jest niezależna finansowo (jak na osobę, która już najlepsze czasy kariery ma za sobą, a przed sobą ma starość), nie ma praw do domu, jej przyszłość jest niepewna. Gdyby dostała prawa do domu - prawdopodobnie oglądałbyś ją na rodzinnych uroczystościach, albo i to nie. Zresztą odcięcie jej definitywne od majątku - dałoby ten sam efekt. Jedynie trzymanie jej w niepewności utrzymuje ją w bezpiecznej odległości, w której rozgrywane są role. I Ty dobrze o tym, Ukaszu, wiesz. :)
Jest w pełni niezależna finansowo. Definitywne odcięcie od majątku zapowiedziałem i ale w praktyce nie da się tego zrealizować. Przecież nie mogę w żaden sposób wykluczyć, że kiedyś jej coś dam. Niby jak? Tylko pozbywając się wszystkiego, co mam. Po części to zamierzam zrealizować: przekazać część majątku dzieciom. Między innymi po to, żeby przeciąć spekulacje na ten temat.

Satine - jeszcze raz bardzo Ci dziękuję, że poświęciłaś tyle wysiłku, żeby mi pomóc. Wydaje mi się jednak, że mimo wszystko tworzysz wizję mojej osoby i postawy mocno obciążoną jakimiś własnymi zranieniami, przypisujesz mi intencje i lub wręcz czyny, których nie ma. W tej chwili nie umiem skorzystać z Twojej pomocy. Może kiedyś się okaże, że po prostu jeszcze do tego nie dojrzałem. W każdym razie teraz tak mam.
Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

Dodam jeszcze - tym razem już krótko - co u mnie, a nawet trochę u nas.
Żona poinformowała starszego syna emailem, czyli na piśmie, że zgadza się na jego przeprowadzkę. Obiecała opróżnić mieszkanie na dole do końca kwietnia. Nadal bywa w domu rzadko, ale jeżeli już jest, to posiłki jemy razem na górze i tu śpimy w jednym łóżku. Są uzgodnione trzy tygodnie wspólnych wakacji, jeden w czerwcu i dwa w sierpniu. Powoli urządzamy mieszkanie na górze, wspólnie to finansując. Za kilka dni ma być gotowy jej pokój.
Dla mnie z tego wszystkiego wynika tyle, że mamy szansę. Możemy ją zmarnować lub z niej skorzystać. Nie wiem, co będzie.
SiSi
Posty: 346
Rejestracja: 06 sie 2018, 9:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: SiSi »

Ukaszu,
Powiem Ci szczerze- podziwiam Twoje niezwykłe starania.
Początkowo, kiedy czytałam kolejne wpisy Twojej drogi, trudów, które podejmowales wydawały mi się one bardzo " pokręcone".
Wydawało mi się nawet, że naginasz rzeczywistość tak, żeby pasowała do Twojego obrazu wspólnego z żoną życia.
Ale są efekty. Pewnie to jeszcze nie ideał, może wiele jeszcze trudnych sytuacji...ale jest w tym coś optymistycznego.
Pozdrawiam serdecznie
ODPOWIEDZ