Wątek Ukasza

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Jonasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Jonasz »

Pantop pisze: 16 lis 2018, 13:35 Jest wręcz odwrotnie - cierpienie jest gloryfikowane.
:shock:

[
Pantop pisze: 16 lis 2018, 13:35 Podsumowując
Szczęście na ziemi jest poza zasięgiem. Są namiastki, które niczego nie zmieniają, są czasowe i nietrwałe.
Generalnie: użeranie się, cierpienia, choroby, starość i opuszczenie ciała - życie w pigułce.
Pantopie podsumowanie Twoje jest bardzo pesymistyczne jak dla mnie.
Moim skromnym zdaniem moje szczęście na ziemi jest w moim zasięgu i na nie mam wpływ.
Swoimi decyzjami, postawą,zasadami którymi się kieruję.
Także w przypadku cierpienia i choroby.
A starość - hm naturalna kolej rzeczy.
Jonasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Jonasz »

Ukasz pisze: 16 lis 2018, 9:42 Teoretycznie zniosłaby moją obecność w tym samym mieszkaniu, w końcu i tak w nim rzadko bywa, a ja zapewniam obsługę lokalu. To zresztą teoria, bo ja zgodnie ze wspólnie ustalonym planem i po kosztownych przygotowaniach się wyprowadzam. Wymyśliła jednak wymianę personelu i teraz do prac domowych zamiast mnie zaprasza nasze dzieci.
Ukaszu wybacz ale to czy zapewniasz obsługę lokalu to zależy tylko do Ciebie.
Notabene jestem zdziwiony propozycją którą opisałeś parę postów wyżej.
Obawiam się że szkodzą najbardziej Tobie samemu - to nie jest dobry kierunek działania czy myślenia.

A wymiana personelu jak piszesz - no cóż jak jest furtka żeby kto inny powiedzmy służył to normalne że wykorzystała.
Dzieci dorosłe to mają wolność wyboru, może same dostrzegą o co tu chodzi, może trzeba im podpowiedzieć gdyby obiektywnie miało im to szkodzić.
Pantop
Posty: 3188
Rejestracja: 19 lis 2017, 20:50
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Pantop »

Widzę jarku70, że jesteś z tej grupy osób, które głoszą że jeżeli fakty są przeciwko nam tym gorzej dla faktów.
Odczytuję u Ciebie również pewne ideały, których życie nie poddało jeszcze w Twoim życiu ( :mrgreen: ) weryfikacji.
Ale powoli - wszystko ma swój czas.
Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4390
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: ozeasz »

Jarku ,Pantopie ,dobrze jest sobie zdefiniować pojęcie szczęścia bo może sie okazać że rozmawiacie o dwu różnych rzeczywistościach , poza tym abstrahując od tego czym ono jest ,nie da się go odróżnić od innego stanu ,jeśli nie będziemy przeżywać i doświadczać jego braku .
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
SiSi
Posty: 346
Rejestracja: 06 sie 2018, 9:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: SiSi »

Drodzy Panowie,
Nasze widzenie rzeczywistości ( kobiet - mężczyzn) bardzo się różni.
Ukasz chce dać żonie jeszcze jeden wybór. Może ona zamieszkać z nim i jednocześnie mieć " przyzwolenie" na część życia tylko dla siebie.
Jeśli zgodzi się na takie rozwiązanie to głównie z wygody. Jestem pełna podziwu, że można w taki sposób próbować ratować małżeństwo.
Jednak myślę, że jednak w oddaleniu zupełnym, żona miałaby możliwość zweryfikowania swojej postawy i swojch chciejstw.
Życie skutecznie weryfikuje nasze pojęcie o.... życiu.
Pozdrawiam
renta11
Posty: 846
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: renta11 »

Pantop pisze: 16 lis 2018, 13:35
jarek70 pisze:Ktoś inny ma najlepszy pomysł na najlepszą przyszłość bo chce żebyśmy byli tu szczęśliwi.
Wolne żarty.

Jest wręcz odwrotnie - cierpienie jest gloryfikowane.
To właśnie dzięki cierpieniu wielu osobom otwierane są oczy. One nie zawsze chcą otwierania tych oczu i tego cierpienia, ale to dla ich dobra.
Paradoksalnie - będzie się szczęśliwym tym bardziej im bardziej będzie się rezygnować z tego świata i im bardziej będzie się dla niego umierać (w rozumieniu: rezygnacji z niego).

Podsumowując
Szczęście na ziemi jest poza zasięgiem. Są namiastki, które niczego nie zmieniają, są czasowe i nietrwałe.
Generalnie: użeranie się, cierpienia, choroby, starość i opuszczenie ciała - życie w pigułce.
Pantop pisze: 16 lis 2018, 13:35
jarek70 pisze:Ktoś inny ma najlepszy pomysł na najlepszą przyszłość bo chce żebyśmy byli tu szczęśliwi.
Wolne żarty.

Jest wręcz odwrotnie - cierpienie jest gloryfikowane.
To właśnie dzięki cierpieniu wielu osobom otwierane są oczy. One nie zawsze chcą otwierania tych oczu i tego cierpienia, ale to dla ich dobra.
Paradoksalnie - będzie się szczęśliwym tym bardziej im bardziej będzie się rezygnować z tego świata i im bardziej będzie się dla niego umierać (w rozumieniu: rezygnacji z niego).

Podsumowując
Szczęście na ziemi jest poza zasięgiem. Są namiastki, które niczego nie zmieniają, są czasowe i nietrwałe.
Generalnie: użeranie się, cierpienia, choroby, starość i opuszczenie ciała - życie w pigułce.
Pantopie

Cóż za samospełniająca się przepowiednia. Ty sam sobie blokujesz drogę do szczęścia. Tylko TY. I nie mieszaj do tego Boga, bo Jemu już duszno od Twojego "olaboga".
Z moich doświadczeń wynika, że jeśli ja sama dam sobie prawo do szczęścia, jakiegoś dobra, i odpowiednio poproszę Tatę, a od razu wdzięcznie podziękuję - to często (choć nie zawsze) to otrzymuję. To także ode mnie zależy wiele, jak również od mojej relacji z Tatą.

Więc jeśli Ty tylko widzisz, projektujesz swoje cierpiętnictwo, do tego dziękujesz za to Bogu - to właśnie to otrzymujesz. I niczego innego nie otrzymasz, bo nie możesz otrzymać. Sam siebie ograniczasz. Otrzymujesz wg potrzeb.
Wiem jak trudno zmienić swoje matryce, a właściwie zmieniać ciągle na nowo. Ale jest to możliwe.
Wiem, bo czasami dostaję od Pana to, o co proszę.
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

Ale się rozwinęła ciekawa dyskusja na temat szczęścia - ale za nim się do niej włączę, odniosę się do tego detalu, jakim jest moje małżeństwo.
jarek70 pisze: 16 lis 2018, 15:01 A wymiana personelu jak piszesz - no cóż jak jest furtka żeby kto inny powiedzmy służył to normalne że wykorzystała.
Dzieci dorosłe to mają wolność wyboru, może same dostrzegą o co tu chodzi, może trzeba im podpowiedzieć gdyby obiektywnie miało im to szkodzić.
W tym wypadku nie mają, bo nie zgodziłem się na ten kuriozalny pomysł. Zreferowałem jedynie wizję mojej żony.
Teraz żona korzysta z mojej "obsługi" bo ja dbam o swój dom, a tryb egzekwowania zasad w nim panujących zakładał pewien okres przejściowy, który właśnie dobiega końca.
Ania10 pisze: 16 lis 2018, 13:23 Twarda milosc to tez milosc i czasem zbawienna sla kogos. Zauwazam ze wielu uzytkownikow forum kompletnie tego nie potrafi czym krzywdzi i siebie i ta osobe poblazajac zlu.
Wiem. Miłość nie zawsze jest słodka i tkliwa, a stanowczość nie zawsze jest miłością. Ważne jest ponadto nie tylko to, co rzeczywiście tkwi w pewnym rozwiązaniu, ale również to, co druga strona ma szansę dojrzeć. Czasem warto jej pomóc.
jarek70 pisze: 16 lis 2018, 15:01 Notabene jestem zdziwiony propozycją którą opisałeś parę postów wyżej.
Obawiam się że szkodzą najbardziej Tobie samemu - to nie jest dobry kierunek działania czy myślenia.
Zrobiłem to między innymi z powodu wyłożonego powyżej: żeby nie było wątpliwości, że nie gram o swoje, lecz robię to z miłością. Ryzyko było niewielkie. I nie chodzi tylko o to, że na razie nic nie wskazuje na chęć przyjęcia przez żonę tej propozycji. Pewne zagrożenie polegało na tym, że ona by na to poszła, a potem próbowała psuć, znów łamać zasady, a ja bym to sankcjonował i przez zmarnował. Sądzę, że już dojrzałem do tego, by nie dać się tak zmanipulować. Istotą tego pomysłu było pokazanie czynem, że ją kocham, że dbam o nią nie po to, żeby mi wreszcie uległa, tylko z troski o nią samą. Cieszyłbym się, gdyby skorzystała, wypoczęła, odżyła, uporządkowała swoje życie, stała się znów pogodna i szczęśliwa, nawet jeśli potem nie zdecydowałaby się na budowanie więzi ze mną, tylko się wyprowadziła. Przyjęłaby ode mnie duży, cenny dar, skorzystałaby z niego. Po to go zaoferowałem, nie dla uzyskania czegoś w zamian. A że w tym czasie, gdyby ochłonęła i zarazem przekonała się, że naprawdę szanuję jej wolność, to może by jednak chciała być ze mną, to dodatkowy bonus.
W tej chwili wygląda na to, że tylko zyskałem: ryzykownej sytuacji nie ma, a fakt tego gestu pozostanie.

A teraz wreszcie o sprawach ważnych - o szczęściu!
Pantop pisze: 16 lis 2018, 13:35 Jest wręcz odwrotnie - cierpienie jest gloryfikowane.
To właśnie dzięki cierpieniu wielu osobom otwierane są oczy. One nie zawsze chcą otwierania tych oczu i tego cierpienia, ale to dla ich dobra.
Paradoksalnie - będzie się szczęśliwym tym bardziej im bardziej będzie się rezygnować z tego świata i im bardziej będzie się dla niego umierać (w rozumieniu: rezygnacji z niego).

Podsumowując
Szczęście na ziemi jest poza zasięgiem. Są namiastki, które niczego nie zmieniają, są czasowe i nietrwałe.
ozeasz pisze: 16 lis 2018, 16:03 Jarku ,Pantopie ,dobrze jest sobie zdefiniować pojęcie szczęścia bo może sie okazać że rozmawiacie o dwu różnych rzeczywistościach , poza tym abstrahując od tego czym ono jest ,nie da się go odróżnić od innego stanu ,jeśli nie będziemy przeżywać i doświadczać jego braku .
No właśnie: zdefiniujmy szczęście. Tylko czy warto? Szczęśliwy jestem wtedy, gdy jest mi po prostu dobrze. To są pojęcia tak pierwotne, fundamentalne, że lepiej funkcjonują stosowane intuicyjnie niż według jakiegoś systemu. A może jeszcze lepiej w ogóle nie mówić o szczęściu? Jezus raczej w tym kontekście mówił o błogosławieństwie i radości. Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszni (Mt 5, 4). Aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna (J 15, 11). Błogosławieństwo jest czymś, co jakoś prowadzi ku dobremu, ku lepszemu, ku górze. Radość może być pełna, ale nie jest stanem permanentnym. Wolą Jezusa jest to, byśmy szli ku Niemu, korzystając z Jego łask, i przeżywali na tej drodze radości mniejsze i większe, aż po tę największą, pełną. I zarazem uprzedza nas, że ta droga prowadzi także przez cierpienie, że uciekając od niego ominiemy także to, do czego dążymy. Taki slalom od radości do radości dookoła smutków nie może się udać. A On daje jeszcze inne dary. Daje pokój - ten może trwać, może być we mnie coraz stabilniejszy, coraz pełniejszy, trwać i w radości i w bólu.
Życie bez cierpienia rzeczywiście jest poza zasięgiem po tej stronie. Życie cierpieniem jest zupełnie bez sensu, jest znęcaniem się nad samym sobą. Sztuka polega na tym, żeby ból przeżyć, jak każde doświadczenie, i nie dać mu zapanować nad sobą. I nie dać zapanować nad sobą dążeniu do szczęścia tu na ziemi. To chyba najczęstsze i najbardziej trujące hasło porzucających: mam prawo do szczęścia! Ani ono, ani cierpienie nie jest drogą, ani jednym ani drugim nie chcę się kierować. Z jednego i drugiego czerpać siłę, w jednym i drugim odnaleźć Boga.
Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4390
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: ozeasz »

Ukasz pisze:No właśnie: zdefiniujmy szczęście. Tylko czy warto? Szczęśliwy jestem wtedy, gdy jest mi po prostu dobrze.
Hmm mojej żonie jest dobrze ,to mi komunikowała kiedy mnie zdradzała ,personalnie ,subiektywnie jest jej dobrze ,komuś kto się obżera jest dobrze kiedy spożywa ulubioną potrawę mimo że jest z tego powodu chory , komuś kto nie lubi pracować ,męczy go wysiłek jest dobrze kiedy tego nie musie robić ,innemu jest dobrze kiedy siedzi przed telewizorem ,mimo że wszystko inne leży , jeszcze innemu jest dobrze kiedy komuś dopiecze , alkoholikowi jest dobrze kiedy się napije itd.

Ukasz czy o to Ci chodziło ?

Błogosławiony to inaczej szczęśliwy , pytanie czy będąc prześladowany i przeklinany jest Ci dobrze , czy jest Ci dobrze kiedy Ci urągają i kłamią na Twój temat ,czy jest Ci dobrze kiedy ludzie Cię nienawidzą z powodu Jezusa i wykluczają ? Jeśli tak , to już coś można porównać w definicji szczęścia .

Ja myślę że uściślenie pojęć jest podstawą do dialogu ,jestem przekonany bez tego nie da się rozmawiać konstruktywnie .
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

Ozeaszu,

chodzi o to, że pojęcie szczęścia jest tak szerokie, ogólne, w dodatku w tak różnych sensach używane, że do precyzyjnej dysputy w zasadzie się nie nadaje. Twój pierwszy akapit można przerobić tak, żeby właśnie zastąpić "jest mi dobrze" słowami "jestem szczęśliwy" i wyszłoby to samo. Podobny zabieg można przeprowadzić z ośmioma błogosławieństwami. Co mają ze sobą wspólnego te dwa "szczęścia"? Dlatego proponuję posługiwać się przede wszystkim językiem ewangelicznym, pojęciami błogosławieństwa, radości i pokoju. Niosą znacznie więcej konkretnej treści. Pojęcie szczęścia - jak widać m.in. wyżej - przynosi głównie zamieszanie.
Pantop
Posty: 3188
Rejestracja: 19 lis 2017, 20:50
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Pantop »

Uzasadnię swoje założenia

Lat temu kilkanaście przeczytałem książkę Billego Meiera o Plejadanach.
Aby było neutralnie przyjmijmy, że jest to książka sf.
Ufoczkowie z Plejad żyją około 1000 lat, nauka trwa ok 150 lat (oni to lubią), życie płciowe inicjują po siedemdziesiątce, łączy ich coś na kształt telepatycznego połączenia, jako społeczeństwo stanowią spójną całość, osoby popełniające przestępstwa to nieliczne jednostki usuwane na bodaj jakąś przyległą planetę.
Pod względem rozwoju technicznego są jakieś 10 000 lat przed nami, podróże międzygwiezdne są dla nich, jak dla nas wyjście do sklepiku.
Pokonali wszelkie choroby (prócz przeziębienia - serio).
Nie ma głodu, bezrobotnych, samotnych.
Są radośni, otwarci, pomagają innym, strzegą inne cywilizacje przed zakusami niecnych gamoni, którzy marzą o podbojach.
To telegraficzny skrót.

ZAŁÓŻMY teraz, że na Ziemi dochodzi do wyżej opisanej sytuacji.
Byłoby oczywiście miło, gdyby nie było pijawek drenujących społeczeństwo, gdyby nie było chorób, gdyby panował powszechny pokój i dobro.
WÓWCZAS pobyt w ciele (w materii) stałby się znośniejszy.
NATOMIAST proszę zapomnieć o określeniu go mianem szczęśliwego.

Za mało?
Służę rozwinięciem

Jedna z sióstr zakonnych miała wizję wchodzenia dusz do przybytku niebieskiego (nie pamiętam jak się nazywała).
UWAGA! To nie była wizja Nieba, to była TYLKO wizja euforii, entuzjazmu i bezgranicznej radości towarzyszących wchodzącym do wiekuistego szczęścia.
Jaki był efekt?
ODECHCIAŁO się jej (przez tydzień) życia na ziemi, GDYŻ zobaczyła ułamek niebieskiej chwały.

Podsumowanie
Szczęście jest TAM.
Tu - na próżno go szukać, bo go tu nie ma.
Tu jest wygnanie i cierpienie towarzyszące od chwili narodzin do chwili odejścia.
jacek-sychar

Re: Wątek Ukasza

Post autor: jacek-sychar »

Pantop pisze: 16 lis 2018, 20:00 Podsumowanie
Szczęście jest TAM.
Tu - na próżno go szukać, bo go tu nie ma.
Tu jest wygnanie i cierpienie towarzyszące od chwili narodzin do chwili odejścia.
A ja myślałem, że wspólne zdobywanie Maciejowej, Lubonia Wielkiego, Babiej Góry i innych gór z Sycharkami, to były moje chwile szczęścia. A tu taki zawód. :(
Ale jak to nie było szczęście, to co to było? :o
Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

Jezus zapytany przez faryzeuszów, kiedy przyjdzie królestwo Boże, odpowiedział im: «Królestwo Boże nie przyjdzie w sposób dostrzegalny; i nie powiedzą: „Oto tu jest” albo: „Tam”. Oto bowiem królestwo Boże pośród was jest».(Łk 17, 20-21)
Królestwo Boże to taka inna nazwa szczęścia. Takiego, które przychodzi, ale jest niedostrzegalne, nieodczuwalne. Dla niektórych. Dla innych bardzo dostrzegalne i odczuwalne. Jedni i drudzy doświadczają cierpienia. Ale tylko ci drudzy smakują to szczęście. Bo naprawdę go chcą.
Pantop
Posty: 3188
Rejestracja: 19 lis 2017, 20:50
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Pantop »

Reasumując
W trakcie bytowania na ziemi możemy zapomnieć o szczęściu (prawdziwym szczęściu), którego natury ni wpływu nie znamy.

To co spotyka nas na ziemi to chwilowe radości, przyjemności, dreszczyki emocji z osiąganych celów, spełnienia marzeń, radość spółkowania, rosnące serce gdy ukochana/ukochany jest blisko, rodzina, dzieci, dom etc.
BZDETY!
...w porównaniu

Jeśli mam to ująć jeszcze dosadniej to opiszę to tak:
Obecnie siedzimy przed ultra nowoczesnym telewizorem 100 cali.
Ktoś nacisnął pilota i nasze... uszy słyszą jakieś szumy z jakimiś piskami w tle.
- Mam!!! - woła ktoś uradowany - Słyszycie ?? to alfabet morsea!!
Ogólna euforia i ekstaza - WSZAK ODBIERAMY ALFABET MORSEA.
(Może i jestem matołkiem, ale liczyłem co najmniej na koziołka w kolorze i w stereo... :cry: )
Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

SiSi pisze: 16 lis 2018, 17:18 Ukasz chce dać żonie jeszcze jeden wybór. Może ona zamieszkać z nim i jednocześnie mieć " przyzwolenie" na część życia tylko dla siebie.
Jeśli zgodzi się na takie rozwiązanie to głównie z wygody.
[..]
Jednak myślę, że jednak w oddaleniu zupełnym, żona miałaby możliwość zweryfikowania swojej postawy i swojch chciejstw.
Ta część życia tylko dla niej wynosiłaby w tym wypadku 6/7. A ta ostatnia 1/7 miała być nie dopasowaniem się do moich wymagań, tylko spędzona wspólnie, w uzgodniony sposób, czyli także zgodnie z jej wolą. Ujmując to inaczej: miałaby 100% życia tylko dla siebie, dopuszczając moje towarzystwo w jego 14%.
Oddalenie otwiera szansę na weryfikację własnej postawy, ale nie wiadomo, czy by z tej możliwości skorzystała. Żyjąc w tak szalonym galopie, jak teraz, raczej ucieka przed jakąkolwiek refleksją. Poza tym to życie w każdej chwili może się skończyć. Ona naprawdę zdaje się być u kresu sił. Co więcej: jeśli się zgodzi, to tylko z tego powodu. Jeśli uzna, że po prostu musi odpocząć.
Wyciągam rękę w jej kierunku, ale w tym wypadku to nie jest przede wszystkim "prośba o jej rękę", co podanie dłoni tonącemu, który po uratowaniu może odwrócić się bez słowa i pójść w swoją stronę. Niech tonie?
Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

Rozmawiałem z żoną. Moja propozycja odpoczynku dla niej bardzo ją obraziła, świadczy ponoć o zupełnym braku docenienia wagi jej pracy i była seksistowska. Gram dziećmi. Nie mam sumienia ani wychowania.
Nie zgadza się na nic i ma swój plan. Policja, prokuratura, komisyjne wyłamywanie zamków w drzwiach, przesłuchiwanie mnie w miejscu pracy itp. Jest właścicielem i nie da się stąd ruszyć. Rozmawiać ze mną nie zamierza, bo rozmowa ze mną to udręka.
A tak w ogóle to plan zamieszkania syna z rodziną w naszym dotychczasowym lokum jest dobry, ale może się dokonać tylko pod warunkiem potwierdzenia jej praw właścicielskich.
Nie dałem się wyprowadzić z równowagi. Chwilami nawet chciało mi się śmiać z tych gróźb.
Nie będę czekał na koniec remontu, który trochę się przedłuża. Jeśli ona nie zabierze swoich rzeczy, i tak wystawię je w zapowiedzianym terminie. Za tydzień.
W sumie powinienem być mojej żonie wdzięczny. Mam skłonność do odkładania trudnych decyzji, szukania jakiejś trzeciej drogi, rozmywania wszystkiego. Trudno mi się zdobyć na ostre cięcie. A tu takie wsparcie z jej strony. Miałem różne ryzykowne pomysły, a ona tak pięknie czyści sytuację. Kocham ją za tę jej bezkompromisowość.
Przychodzi mi na myśl scena wyrzucenia kupców ze świątyni. To był dom rodzinny pełen ciepła, wzajemnej troski i zaufania. Miłości. Ona uczyniła z niego skład rzeczy, pralnię i motel z darmową obsługą. Przyszedł czas na porządki.
ODPOWIEDZ