Wątek Ukasza

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

tata999
Posty: 1173
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: tata999 »

Jeśli nawet mylisz się z oceną sytuacji, to postawienie granicy nie zmieni sytuacji.
czas
Posty: 195
Rejestracja: 01 sty 2019, 11:00
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: czas »

Ukaszu hmm🤔 jak już kiedyś napisałem ja postawiłem granice. Dlaczego? bo dla mnie trwanie w czyms takim niszczylo mnie-mnie jako męża, jako człowieka. Granica dała mi oddech, zrozumienie, właściwe pokochanie siebie. Aby to przybliżyć napisze takie porównanie. Żył króliczek z drugim kroliczkiem w klatce, ale jeden z króliczkow coraz bardziej spoglądał za klatkę i daleko widział inne króliczki wolno biegające. Coraz częściej króliczek przesiadywal wpatrzony w dal. Pewnego dnia króliczek otworzył drzwi od klatki łapka. I nagle wolność w koło inne króliczki szepczace jak mogłeś króliczku tak marnować czas i żyć w klatce tylko z jednym z nas. Drugi królik z początku wolał, zachęcał ba nawet podejmował próby ściągania za łapkę do ich wspólnej klatki. Pewnego dnia zrozumiał że to bez sensu i trzeba dalej żyć ale bez drugiego królika. Minęły lata królik jaki został sam już nie usychal z samotności, zorganizował własny świat klstkowy i nagle odziwo drugi królik coraz częściej podchodził do dawnej klatki, ponieważ drzwi od klatki były zawsze otwarte to nawet coraz częściej drugi krolik wchodził do klatki. Przesiadywal i znów wychodził-ale tych powrotów było coraz więcej. Widzisz Ukaszu czasami wolność ma tak ostry zapach że trudno ją zbagatelizowac, nie da się mówić i okazywac że wolność jest głupia. Trzeba zrozumieć kogoś nagła miłość do wolności zostawić drzwi otwarte do klatki i dać królików poczuć ta wolność. A zapewniam my sami na tym skorzystamy. To jest ten plan Boży danie nam wyborów brak bezpośredniej ingerencji - a gdy zdecydujemy, gdy staniemy twardo na drodze ku niemu to On nas poprowadzi. Małżeństwo to decyzja dwojga i dwoje w jego oczach wciąż decyduje czy chcą być razem.
Wiedźmin

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Wiedźmin »

czasie,

No bardzo piękna ta historia z króliczkami.

Tylko widzisz - nie każdy pewnie ma tyle w sobie miłości i cierpliwości, aby przypatrywać się jak króliczyca skacze z innymi królikami.

Co więcej - finał historyjki może być (i jest) często odmienny... inny... niż "nawrócenie się króliczycy" i coraz częstsze zaglądanie do otwartej starej klatki.

Często króliczyca owszem, pobiega chwilę na wolności z innymi... poszaleje, poskacze... po czym właduje się do pięknej klatki innego królika, gdzie pojawią się małe króliczątka... i stara klatka, mimo że otwarta... to mchem prędzej zarośnie - niż króliczyca postawi tam swoją (też już nie młodą :P) łapkę.
SiSi
Posty: 346
Rejestracja: 06 sie 2018, 9:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: SiSi »

Ukaszu,
Mam takie pytanie, Twoja żona związana jest jak rozumiem poza zawodowo z klubem.
Czy oprócz rzeczonych kolegów są tam też koleżanki? Czy Ci panowie nie mają rodzin, żon, partnerek?
Czy wspólne wyjazdy to koledzy z klubu i tylko Twoja żona?
Przepraszam jeśli gdzieś o tym pisałeś, ale nie znalazłam.
Satine

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Satine »

Czasie, do Twojej metafory dodałabym jeszcze to, że nawet jeśli się da tę "wolność" i otwartą klatkę, to jest to trochę za mało.

To dosyć proste wytłumaczenie - jeśli ktoś odchodzi z relacji małżeńskiej, to dlatego, że coś się w niej zadziało. Bez oceniania - po prostu coś zaszwankowało. Powody mogą być różne - my tutaj nie wiemy, o co chodzi - nie wiem, czy dlatego, że Ukasz sam tego nie wie, czy nie chce nam o tym pisać. Ale nie występują w przyrodzie przypadki, kiedy kochający, uważny na żonę, zainteresowany żoną, szanujący ją, dbający o siebie i swój rozwój mąż z dnia na dzień staje się powietrzem i żona nagle odchodzi w inne towarzystwo, bez uprzedzenia, bez podania powodu, ot taka fanaberia. To nie musi być nic strasznego, wystarczy kilka lat obojętności, brak dobrej komunikacji, rutyna czy niedostrzeganie, że relacja weszła w niebezpieczną fazę, pt. mam już cię, posiadam, więc nie muszę się starać. Mogą być też inne powody. Przecież jeśli czytamy forum i różne opracowania, które traktują różnice między płciami w relacjach, to wynika z tego jasno, że aby kobieta odeszła od męża, musiało coś się dziać niedobrze latami. To nie jest tak, że z dnia na dzień przenosimy uwagę z jednego mężczyzny na innych, na inny świat itd. W większości przypadków jest to efekt nierozumienia się nawzajem, brak podejmowania trudnych rozmów, mylne oczekiwanie kobiet, że on się domyśli, czego ona potrzebuje, mylne oczekiwanie mężczyzn, że ona wymyśla, a przecież jest dobrze itd.

I teraz - w przypadku Ukasza samo otwarcie klatki nie pomaga, bo zawartość tej klatki nie ciągnie. Od tej zawartości żona odeszła, zrezygnowała z tego - z jakichś, nieznanych nam powodów. Owszem, teraz są kowalscy, ale dlaczego oni się pojawili w tym małżeństwie? Trudno mi sobie wyobrazić taką sytuację, jak kobiecie. Że mam wspaniałego, kochającego męża i nagle ni stąd ni zowąd, bez uprzedzenia go, bez żadnych rozmów, zastrzeżeń, idę sobie w jakieś dzikie towarzystwo i tam przebywam, świadomie rezygnując z tego, co przecież jest takie wspaniałe.

Sama zauważałam u siebie ten mechanizm, kiedy miałam gorsze dni z mężem (nie stosował już przemocy fizycznej, ale długo jeszcze miał problem z bierną agresją (karanie milczeniem, podniesiony ton w dyskusji, trzaskanie drzwiami). I bywało tak, że kiedy widziałam znajome małżeństwa, gdzie nie ma tego problemu, walczyłam z myślami, że chciałabym się uwolnić od takich sytuacji, chciałabym czegoś więcej - więzi i takiego szacunku, który nie pozwalałby mężowi na takie zachowania. Czułam się po prostu niekochana. Mąż mówił "kocham", ale obrażał się w trakcie wycieczki rowerowej o drobiazg i trzymał się kilkanaście metrów za mną, więc wycieczka dalej przebiegała samotnie. Zapewniam Cię Ukaszu, że z sympatią patrzyłam na innych mężczyzn, którzy wyrażali się łagodnie, uśmiechali się, byli spokojni i opanowani. Szukałam w nich tego, czego sama pragnęłam, a mąż nie mógł (nie chciał) mi wtedy dać.

Oczywiście nie insynuuję Ci problemów z impulsywnością! To moja historia. Ale mechanizm pewnie jest ten sam. Samotność, niezrozumienie, brak porozumienia w podstawowych sprawach, niechęć do zmian u drugiej osoby, która nie widziała problemu.

Pisałeś, że wiesz, że rozpad Waszej więzi to wina żony. Podkreśliłeś to nawet w tym liście. Ustawienie żony w roli sprawcy rozpadu nakłada na nią nie tylko poczucie obowiązku, że musi się naprawiać, zerwać z tym, co ma teraz, a co jej się podoba i wrócić do schematu, z którego z jakichś powodów uciekła. Nie chcę się mądrzyć, ale nie wydaje mi się możliwe, by żona sama z siebie chciała wrócić do tego, co było. To raczej nierealne. Zmiana musiałaby nastąpić z dwóch stron, ale problem polega na tym, że Ty nie widzisz w sobie powodów do zmiany, a przynajmniej nie piszesz o tym na forum (masz do tego prawo).

Oczywiście - w idealnej relacji małżeńskiej, nie powinno być tak, że żona - jeśli ma jakieś niespełnione pragnienia i potrzeby - idzie i szuka gdzieś indziej. No wiadomo. Każdy powinien być tak spełnionym i świadomym siebie człowiekiem, że nie powinien uzależniać swojego poczucia szczęścia od innych osób. Dodatkowo każdy, kto wziął ślub kościelny, powinien mieć wzgląd na Sakrament.

No powinien, powinien. Ale sęk w tym, że wszyscy jesteśmy ułomnymi ludźmi, ze swoimi zranieniami z przeszłości, ze swoimi wadami. Gdybyśmy wszyscy wiedzieli, co powinniśmy, czy istniałaby potrzeba tego forum? Jeśli Twoja żona podkreśla, że przyjaciele obsypali ją kwiatami z okazji jej święta, to czy to nie jest komunikat: czemu Ty mnie kwiatami nie obsypałeś, albo nie obsypywałeś w przeszłości?

Inni widzą we mnie kobietę, a ja chcę być widziana także jako kobieta, a nie tylko stara żona, o którą nie trzeba się starać, którą nie trzeba się zachwycać, interesować się nią, jako człowiekiem. Stąd krótkie spodenki i przebywanie z ludźmi, którzy (póki co, nie wiemy, co za to chcą - więc póki co przyjmijmy, że z czystej sympatii) obsypują ją kwiatami, robią niespodzianki, organizują wyjazdy, atrakcje, są interesujący, atrakcyjni w jakiś sposób dla niej, ciekawi.

No teraz Twoja żona tak ma i myślę, że dopóki nie zaakceptujesz takich jej kobiecych potrzeb i pragnień, to pomimo otwarcia klatki, nadal będzie przebywała poza nią, bo tam czuje się lepiej. A człowiek to taka istotna, że idzie tam, gdzie ma dobrze, lepiej. Mało jest w ludziach chęci na cierpiętnictwo dla idei, poświęcanie się. Zwłaszcza, jeśli mówimy o osobie niewierzącej.

Może się okazać, że nigdy się z żoną nie spotkacie w połowie drogi. Bo żona nie zechce zrezygnować z przyjemności, jakie ma teraz, a Ty nie dostrzeżesz nawet ułamka problemu w tej relacji, jaka była przed odejściem żony i usilnie będziesz miał dla żony tylko taką propozycję: powrót na moich warunkach, kompromis bez kompromisu, ty jesteś winna, ja jestem ok, ty masz mnie akceptować z całym dobrodziejstwem inwentarza, bo jestem idealny, taki jaki jestem, ale ja nie akceptuję tego, jaka ty jesteś, bo nie pasujesz do mojej wizji małżeństwa, a tylko moja wizja jest prawidłowa i słuszna. Daremne jest oczekiwanie w takiej sytuacji, że coś się zmieni. Bo nie zmieni się...
czas
Posty: 195
Rejestracja: 01 sty 2019, 11:00
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: czas »

Aleksander pisze: 28 kwie 2019, 10:02 czasie,

No bardzo piękna ta historia z króliczkami.

Tylko widzisz - nie każdy pewnie ma tyle w sobie miłości i cierpliwości, aby przypatrywać się jak króliczyca skacze z innymi królikami.

Co więcej - finał historyjki może być (i jest) często odmienny... inny... niż "nawrócenie się króliczycy" i coraz częstsze zaglądanie do otwartej starej klatki.

Często króliczyca owszem, pobiega chwilę na wolności z innymi... poszaleje, poskacze... po czym właduje się do pięknej klatki innego królika, gdzie pojawią się małe króliczątka... i stara klatka, mimo że otwarta... to mchem prędzej zarośnie - niż króliczyca postawi tam swoją (też już nie młodą :P) łapkę.
Aleksandrze ja się odniosłem do swego i być może tego co ma obecnie Ukasz. Ale tak nawiasem skoro przyjmować twoja wersję życia, to napisz mi jaki widzisz sens w trwania, czekania, byt ości na forum, obrony sakramentu itd.. itp. Skoro odrazu zakładamy czarne wizję. Widzisz sens? Bo
wybacz ale chyba szkoda czasu i marnowanie lat. A założenia widzę dno i świat bez szans, a jedynie pokaże światu jaki że mnie gosc bo tak pięknie okazuje przynależność do wiary. To sztuczna poza i nic więcej. Zatem Albo się decydujemy na ufność, otwarcie klatki i czas. Albo dla pierdul szkoda nas
Wiedźmin

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Wiedźmin »

Satine pisze: 28 kwie 2019, 11:05 [...]

Może się okazać, że nigdy się z żoną nie spotkacie w połowie drogi. Bo żona nie zechce zrezygnować z przyjemności, jakie ma teraz, a Ty nie dostrzeżesz nawet ułamka problemu w tej relacji, jaka była przed odejściem żony i usilnie będziesz miał dla żony tylko taką propozycję: powrót na moich warunkach, kompromis bez kompromisu, ty jesteś winna, ja jestem ok, ty masz mnie akceptować z całym dobrodziejstwem inwentarza, bo jestem idealny, taki jaki jestem, ale ja nie akceptuję tego, jaka ty jesteś, bo nie pasujesz do mojej wizji małżeństwa, a tylko moja wizja jest prawidłowa i słuszna. Daremne jest oczekiwanie w takiej sytuacji, że coś się zmieni. Bo nie zmieni się...
No tak - długi post - dzięki za włożony wysiłek - przebija ogromna solidarność jajników :D
Ale to zrozumiałe - kto lepiej zrozumie kobietę niż inna kobieta.

W wypowiedziach Ukasza nie znalazłem informacji, że uważa się za idealnego.

"Żona nie chce zrezygnować z przyjemności" - i to jest ok... ale Ukasz ma zrezygnować z tego co jest dla niego ważne i zmienić się "pod żonę" tak - aby żonę znów zainteresować?


Zaczynam odnosić wrażenie - że jedyne, co odnosi skutek - to naprawdę zrobienie dokładnie tego, co robi żona Ukasza.

Czyli trzeba by odwrócić całą tę sytuację.

Czyli Ukasz powinien "mieć wywalone" - ale tak szczerze.
Oddać się przyjemnościom, znaleźć swój "klub", otoczyć się wianuszkiem kobiet... kazać sobie robić zdjęcia w obcisłych strojach na siłowni :D ...

Wówczas pewnie znajdą się takie osoby, które jak Satine, zaczną mówić żonie Ukasza.
No zobacz - nic mu nie brakuje... Ukasz nie zrezygnuje teraz z tych przyjemności, które ma obecnie - dla starej nudnej żony... weź się zmień żono Ukaszowa i postaraj... aby go zwabić :D ... bo jak nie, to daremnie będziesz oczekiwała, że coś się zmieni - bo nie zmieni się.
czas
Posty: 195
Rejestracja: 01 sty 2019, 11:00
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: czas »

Owszem Satine masz rację tego nie dodałem bo nie dałem rady zczytac wszystkoch odpowiedzi, a sądziłem że było to powiedziane już. I jeszcze jedno do Aleksandra. Na tym forum (starszym) jest wiele tematów jak to ta kroliczyca nawet za łapki z małymi króliczka i wróciła do starej klatki(poproś a moderacja co udostępni). Pytaniem jest tylko 1.na ile ten królik jest zaufany w sobie(polecam nawiązanie Satine do przyczyn) 2.na ile potrafi opanować sztukę przebaczenia. Z braku zdol ości co do punktów 1 i 2 proponuję dać sobie spokój i nie marnować czasu Boga bo i tak ma ręce roboty po łokcie.
czas
Posty: 195
Rejestracja: 01 sty 2019, 11:00
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: czas »

Satine o tym właśnie kilka razy starałem się napisać (mało bo nie chce znów wywlekac). Tak pełna z tobą zgoda, ja przerobilem przyczyny(fakt trochę pitrwalo przyznanie się). I to co ustaliłem postanowiłem skrupulatnie zmienić dla siebie. Tak tylko dla sobie bo wówczas zostałem sam bez kontaktu. I co? i zapewne te zmiany dostrzegła żona, obserwował, pewnie ustalala czy to nie pozy. I z czasem coraz częściej szukała sama kontaktu. Tak to wielka sprawa bo od słów i działan nie chce cie znać, nie chce widzieć, nie mam zamiaru nic z tobą wykonywać, do sytuacji pojedzmy we dwoje to załatwić, czy pojedziesz ze mną. Wielki skok a dla mnie prosta sprawa kobieta spędzi z kimś czas gdy czuje się bezpiecznie przy tej osobie. Oprócz wielu spraw w duszy kobiecej według mnie bezpieczeństwo jest na pierwszym miejscu. To tyle...
tata999
Posty: 1173
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: tata999 »

Satine pisze: 28 kwie 2019, 11:05
Ale nie występują w przyrodzie przypadki, kiedy kochający, uważny na żonę, zainteresowany żoną, szanujący ją, dbający o siebie i swój rozwój mąż z dnia na dzień staje się powietrzem i żona nagle odchodzi w inne towarzystwo, bez uprzedzenia, bez podania powodu, ot taka fanaberia.
Dobra, dobra. Zejdźmy na ziemię. Takie przypadki występują w przyrodzie. I to niezależnie od płci.

Nawet w następnym zdaniu sama sobie zaprzeczasz:
Satine pisze: 28 kwie 2019, 11:05To nie musi być nic strasznego,


Uznajmy po prostu, że wielu osobom zdarza się błądzić, nie pobłażajmy złu i kochajmy siebie (nawzajem oraz samego/samą).
JolantaElżbieta
Posty: 748
Rejestracja: 14 wrz 2017, 8:03
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: JolantaElżbieta »

Ukaszu, musisz się poddać - zrozumieć, że nie jesteś w stanie nic zrobić. To wyzwalające. Nie stawiać warunków, nie przekonywać, nie oczekiwać - w sytuacjach takich jak nasza - to wyzwalajace, jakkolwiek dziwnie może brzmieć. Mnie to pomogło, gdy zrozumiałam, że nie dam rady uratowac naszego małżeństwa, bo tylko ja tego chciałam. Mój mąż ma teraz inne wartości w życiu, inne priorytety - nie tęskni za dawnym życiem z problemami, kłopotami i obowiązkami. Jest wolnym ptakiem, zajmuje się sobą. I ja też - chociaż dla mnie ta wolność jest trudna, bo ja lubiłam być żoną i matką. Lubiłam też być kobietą dla mojego męża. Brakuje mi tego wszystkiego i co? Nic nie zrobię - uczę się innego życia - jestem kobietą i matką, jestem żona - tylko trochę inaczej:-) Już się nie szarpię z Panem Bogiem i z moim mężem. Zaufałam temu Pierwszemu:-) Gdy jest mi ciężko i tęskno staram się przetrwać, bo wiem, że to minie. Pochlipam sobie w kąciku i zbieram sie do życia i radość wraca :-)
Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4390
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: ozeasz »

Satine pisze: 28 kwie 2019, 11:05 Może się okazać, że nigdy się z żoną nie spotkacie w połowie drogi. Bo żona nie zechce zrezygnować z przyjemności, jakie ma teraz, a Ty nie dostrzeżesz nawet ułamka problemu w tej relacji, jaka była przed odejściem żony i usilnie będziesz miał dla żony tylko taką propozycję: powrót na moich warunkach, kompromis bez kompromisu, ty jesteś winna, ja jestem ok, ty masz mnie akceptować z całym dobrodziejstwem inwentarza, bo jestem idealny, taki jaki jestem, ale ja nie akceptuję tego, jaka ty jesteś, bo nie pasujesz do mojej wizji małżeństwa, a tylko moja wizja jest prawidłowa i słuszna. Daremne jest oczekiwanie w takiej sytuacji, że coś się zmieni. Bo nie zmieni się...
Nie wiem czy to dobry pomysł żebym się tu wypowiedział ,ale zachęciła mnie Twoja uwaga że chcesz komunikatów zwrotnych .

Mam podobne wrażenie co Satine po przeczytaniu Twojego listu Ukaszu.

Ja podobnie widzę w tym co napisałeś do żony , tony protekcjonalnego podejścia , również odbieram z treści tego listu pewną chęć dialogu ,wręcz dobrej woli ,ale na zasadzie przypatrzenia się za pomocą "szkiełka i oka" (taką percepcję zauważam i w innych Twoich postach dotyczących Waszego małżeństwa) winie i tak to odbieram , że winną jest Ona ,nie przeczę że miałeś i dobrą wolę i chęć w swoich oczach wyciągnięcia do Niej ponownie ręki.

Zdaję sobie sprawę że to mój odbiór ,więc subiektywny.

Tylko tu posłużę się obrazem chyba podsuniętego niegdyś przez Nałoga ,że to wyciągnięcie ręki (wg mnie) jest ze wskazaniem tym jednym palcem na Nią ,a warto zobaczyć gdzie skierowana ich reszta .

Wydaje mi się że rozumiem Satine w tym co chce Ci pokazać ,zauważam bowiem tendencje które były/ są we mnie ,a które również zauważam u Ciebie .

W swoim życiu porzuciłem temat "rozpatrywania winy" , uznając że to nie moja kompetencja i najczęściej było tak że łatwiej mi było zauważyć wady w mojej żonie ,zarazem tych samych objawów u siebie już nie. Tym bardziej że nie jest to konstruktywny sposób na rozwój czy przemianę ,gdyż sfokusowanie ciężaru na winie , zwykle pozbawia zarówno odkrycia przyczyn problemów jak i możliwości ich rozwiązania .

Również kwestia religijności i związanego z nią oceny kodeksu zachowań jest mi bliska i znów , to Jezusowe spostrzeżenie o belce ciągle jest dla mnie rewolucyjne i nieraz konfrontuję się z tym , że łatwo mi zapomnieć o tym że moja (personalna) percepcja jest co najmniej mocno zaburzona .

Jest we mnie i faryzeusz i celnik , tak sobie myślę że jedną z rzeczy które ich różnią ,to jest brak odniesienia do drugiego człowieka które znajduje u celnika ,faryzeusz buduje swą świetność (świętość) w dużej mierze na tym że jest lepszy niż inni , formalizm bez bliskiej relacji z Bogiem , postawa celnika wskazuje na drugi biegun .

Kiedyś jako neofita tak postrzegałem rzeczywistość ,Bóg trochę już wyprostował mój "krzywy kręgosłup" ,korekta jednak trwać będzie do końca tego tu życia .

Napisałem to , bo i takie elementy (z mojego życia , doświadczenia) znajduję nieraz w Twoim pisaniu o Was , w tym liście również ,na koniec chcę podkreślić że to mój odbiór Twoich ostatnich i w tym również świetle , niektórych wcześniejszych postów z Twego wątku.

A skoro napisałeś że bierzesz udział w warsztatach 12kr , mam nadzieję że spojrzysz na to co napisałem w tym duchu .

Kibicuję tu Tobie ,Wam , sobie ,jak i innym w uratowaniu małżeństwa ,pozdrawiam serdecznie .
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
tata999
Posty: 1173
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: tata999 »

JolantaElżbieta pisze: 28 kwie 2019, 12:55 Ukaszu, musisz się poddać - zrozumieć, że nie jesteś w stanie nic zrobić. To wyzwalające. Nie stawiać warunków, nie przekonywać, nie oczekiwać - w sytuacjach takich jak nasza - to wyzwalajace, jakkolwiek dziwnie może brzmieć. Mnie to pomogło, gdy zrozumiałam, że nie dam rady uratowac naszego małżeństwa, bo tylko ja tego chciałam. Mój mąż ma teraz inne wartości w życiu, inne priorytety - nie tęskni za dawnym życiem z problemami, kłopotami i obowiązkami. Jest wolnym ptakiem, zajmuje się sobą. I ja też - chociaż dla mnie ta wolność jest trudna, bo ja lubiłam być żoną i matką. Lubiłam też być kobietą dla mojego męża. Brakuje mi tego wszystkiego i co? Nic nie zrobię - uczę się innego życia - jestem kobietą i matką, jestem żona - tylko trochę inaczej:-) Już się nie szarpię z Panem Bogiem i z moim mężem. Zaufałam temu Pierwszemu:-) Gdy jest mi ciężko i tęskno staram się przetrwać, bo wiem, że to minie. Pochlipam sobie w kąciku i zbieram sie do życia i radość wraca :-)
Również się pod tym podpisuję.
czas
Posty: 195
Rejestracja: 01 sty 2019, 11:00
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: czas »

Ciekawe jest jedno ze faceci z dłuższej perspektywy czasu to co pisze Satine lub inne kobiety rozumieją dokladnie. Aleksanrze, tata 999 ja też 8 lat temu byłem buntownikiem. Ja też glosilem jaki to ja misiaczek bez wad i transparenty mezulek . I tekstem Lindy( z filmu psy) walilem po oczach bo to zła kobieta była. Zatem panowie buntownicy jak się nie ma patentu, prawidłowego rozeznania i wniosków na to by żona przy nas trwała i dlaczego nie chce trwac. To pozostają stare brutalne sposoby(takie gowniarskie) na lato robimy dziecko a w zimie chowamy buty by ich nie znalazła. 😁😋 i tak się w kretynski sposób niby zapobiega. Czy na 100%😂🤔😅🤣
Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

Satine pisze: 28 kwie 2019, 11:05 Powody mogą być różne - my tutaj nie wiemy, o co chodzi - nie wiem, czy dlatego, że Ukasz sam tego nie wie, czy nie chce nam o tym pisać.
Pisałem wielokrotnie: nie wiem.
Satine pisze: 28 kwie 2019, 11:05 Ale nie występują w przyrodzie przypadki, kiedy kochający, uważny na żonę, zainteresowany żoną, szanujący ją, dbający o siebie i swój rozwój mąż z dnia na dzień staje się powietrzem i żona nagle odchodzi w inne towarzystwo, bez uprzedzenia, bez podania powodu, ot taka fanaberia.
Po pierwsze, nie nagle i z dnia na dzień, tylko stopniowo.
Po drugie czym innym są jakieś problemy w komunikacji i jakieś moje wady, o których za chwilę, a czym innym powód do wycofania się z relacji. A jeżeli już miałbym jeden główny powód podać to byłaby to moja zgoda (do czasu) na wszystko, co robi żona. Nie ponosiła żadnych konsekwencji tego, że mnie stopniowo odstawiała, i nie miała żadnej ochoty na naprawianie czegokolwiek. Tak po prostu.
Satine pisze: 28 kwie 2019, 11:05 Pisałeś, że wiesz, że rozpad Waszej więzi to wina żony. Podkreśliłeś to nawet w tym liście.
ozeasz pisze: 28 kwie 2019, 13:18 W swoim życiu porzuciłem temat "rozpatrywania winy" , uznając że to nie moja kompetencja
Ja również. Nie rozdrapuję tego, nie widzę sensu oceniania, kto i jak zawinił. Wielokrotnie mówiłem to żonie. Nie ma dla mnie żadnego znaczenia, jak ona mnie skrzywdziła, przebaczyłem jej wszystko, choć nigdy mnie o to nie prosiła, za nic nie przeprasza. Ta bolesna przeszłość nie jest dla mnie żadną przeszkodą. Staram się jedynie identyfikować popełnione błędy, przede wszystkim moje, żeby ich nie powtarzać, oraz moje wady, żeby pracować nad ich ograniczaniem.
Kwestia winy jest ważna dla żony, przynajmniej ona tak twierdzi. Jeśli dobrze rozumiem jej bardzo lakoniczne komunikaty w tej kwestii, to oczekuje ode mnie wzięcia na siebie całkowitej odpowiedzialności za kryzys, przyznanie, że to była i jest wyłącznie moja wina. Tylko dlatego w tamtym liście wspomniałem o winie.

Naprawdę nie wiem, jak jeszcze i który raz z kolei mam napisać, że nie byłem ani nie jestem żadnym ideałem. Że staram się przede wszystkim zmienić siebie. I sądzę nawet, bez fałszywej skromności, że sporo udało mi się na tym polu zrobić. Za najważniejsze uważam to, że pokochałem żonę od nowa, ale w wolności. Już nie myślę i nie mówię jej, że nie potrafię bez niej żyć. Przeciwnie: potrafię i to całkiem dobrze. Ja chcę być z nią, bardzo tego pragnę, bo ją kocham, to jest moja wolna decyzja. Właśnie dlatego teraz potrafię postawić sobie granicę i zrezygnować z obecnego układu, jeśli ona nie zrezygnuje z podwójnego życia.
Satine pisze: 28 kwie 2019, 11:05 Inni widzą we mnie kobietę, a ja chcę być widziana także jako kobieta, a nie tylko stara żona, o którą nie trzeba się starać, którą nie trzeba się zachwycać, interesować się nią, jako człowiekiem. Stąd krótkie spodenki i przebywanie z ludźmi, którzy (póki co, nie wiemy, co za to chcą - więc póki co przyjmijmy, że z czystej sympatii) obsypują ją kwiatami, robią niespodzianki, organizują wyjazdy, atrakcje, są interesujący, atrakcyjni w jakiś sposób dla niej, ciekawi.
Sugerujesz, że ja nie widzę w mojej żonie kobiety, tylko starą żonę, o którą nie muszę się starać, którą się nie zachwycam, nie interesuję jako człowiekiem itd.? Że ja jej nie obsypywałem kwiatami? Nie sprawiałem niespodzianek, atrakcji, wyjazdów, a w ogóle nie ma we mnie nic ciekawego?
Problem polegał na czym innym. W pewnym momencie zorientowałem się, że moje kwiaty nie pachną, moje słowa nie dźwięczą, moje propozycje są nudne po prostu dlatego, że są moje. Świeże kwiaty dla niej były w domu zawsze, jak tylko przywiędły, to kupowałem nowe... Aż zorientowałem się, że ona w ogóle tego nie dostrzega. Czy pojawiły się nowe, inne, czy nie, nie było żadnej jej reakcji. Wreszcie powiedziałem jej o tym: że chcę jej przynosić kwiaty, żeby Ci sprawić przyjemność, ale jeśli jest Ci to zupełnie obojętne, to może nie warto wydawać na nie wspólnych przecież pieniędzy. Zignorowała to. Kwiaty kupowałem dalej przez kilka miesięcy, a ona ani razu nie okazała, że w ogóle to dostrzegła. Przestałem. Po kolejnych kilku miesiącach przy jakiejś rozmowie wyszła ta sprawa i wyjaśniłem, dlaczego przestałem. Spytała, w jaki sposób miałaby zauważać te kwiaty. Odpowiedziałem, że nie wiem, w dowolny, uśmiechnąć się do mnie, powąchać, ja powiedzieć "dziękuję", "ładne kwiatki" lub cokolwiek innego. Znów zacząłem kupować kwiaty. Przez jakiś czas słyszałem czasem wypowiedzianą mechanicznie formułkę "ładne kwiatki", ale coraz rzadziej i wreszcie przestała. Teraz, od tych trzech miesięcy, kiedy ona pomieszkuje ze mną, świeże kwiaty dla niej są zawsze, choć ona nadal w żaden sposób nie okazuje, że je zauważa.
Podobnie było i jest z moimi pochwałami, zaproszeniami itd.
SiSi pisze: 28 kwie 2019, 10:36 Czy oprócz rzeczonych kolegów są tam też koleżanki? Czy Ci panowie nie mają rodzin, żon, partnerek?
Czy wspólne wyjazdy to koledzy z klubu i tylko Twoja żona?
Żona pilnuje, żebym wiedział jak najmniej o tym towarzystwie, więc wiem niewiele. Są tam również panie. Jest ich mniej i jeśli żona opowiada o tych osobach, to niemal wyłącznie o panach, powtarza się kilka imion. Jeden z nich ma żonę i syna, o innych nie wiem nic. Większość z nich jest znacznie starsza od żony, ale są też panowie w jej wieku.
Ona nie jest tam jedną z pań, wokół niej wszystko się kręci. Gdy raz mieli już zarezerwowany wyjazd na narty i okazało się, że ona nie może pojechać z powodów zdrowotnych, to tylko z tego powodu cała wyprawa została odwołana - mimo wysokich kosztów, których nie dało się już odzyskać.

Dziś przy śniadaniu żona stwierdziła, że na obiad nie zostanie, bo wyjeżdża. Gdzie? Wyjeżdżam. Odpocząć. Wrócę za tydzień.
Na rozmowę o nas nie miała czasu, chęci, sił. Stwierdziłem, że w takim razie przekażę jej to, co mam do przekazania, emailem. Przytaknęła.

Dziękuję, że jesteście. To jest dla mnie trudny czas.
ODPOWIEDZ