Wątek Ukasza

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: s zona »

jacek-sychar pisze: 25 sie 2018, 8:20
Ukasz pisze: 24 sie 2018, 20:53 W tym poście widzę poważne zarzuty. Po pierwsze, manipulowania życiem innych pod pretekstem pomocy. Po drugie działania przeciw więzi małżeńskiej. Uważam, że są niesłuszne.
Możesz tak uważać, ale czy te zarzuty przeanalizowałeś?
Bo mi wygląda, że odrzuciłeś je a priori.
Ukasz , nie wiem ,jak Ty ,ale ja dopiero teraz na Krokach zobaczylam ,ze to co osobiscie uwazalam nawet za pewien altruizm ,jest zwyczajnym dokarmianiem mojego egocentryzmu ..
Ale moze tylko ja tak mam ..

A swoja droga - pomijajac postawe Twojej zony ,totalnie nie moge jej zrozumiec ,dlaczego chce wymuszac cos na Tobie , kosztem dzieci :shock: - ale uwazam ,ze to co dostajemy gratis , szanujemy inaczej niz rzeczy ciezko wypracowane .
Ale potrafie zrozumiec dane slowo i Twoje zaangazowanie w pomoc innym ,moze to dobro Opatrznosc przekuje na swoj sposob :)
Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

Zacznę od tego, że od razu powinienem podziękować wszystkim za głosy w mojej sprawie, a szczególnie Amice i Lavendowej.
Amica pisze: 24 sie 2018, 16:31 Dzieci powinny mieszkać i żyć samodzielnie.
Mam nadzieję, że dobrze rozumiem intencję tego zdania, sprzeczną z dosłownym znaczeniem tych słów: dzieci powinny mieszkać i żyć z rodzicami, a po uzyskaniu samodzielności i założeniu rodziny mieszkać osobno i prowadzić odrębne gospodarstwo domowe, po prostu mieć własny dom, nie w znaczeniu budynku, tylko szerszym. Jeżeli dobrze odczytałem sens, to się z nim w pełni zgadzam.
Warto go jednak doprecyzować, by nie piętnować rozwiązań dobrych, o długiej tradycji, i zarazem często wskazanych ze względów praktycznych. Uważam, że odpowiednio urządzony dom wielokopoleniowy to coś pięknego. Każda rodzina powinna mieć swoje mieszkanie, w pełni samodzielne (osobne wejście, łazienka, kuchnia, sypialnie, salon itd.) i samodzielnie w nim gospodarować. Z jasnymi granicami przestrzennymi i finansowymi, żeby wiadomo było, gdzie jestem na swoim, a gdzie się zaczyna przestrzeń wspólna, i kto za co płaci. Tak, żeby nikt nie zaglądał nikomu do garnków, nie poganiał pod drzwiami łazienki, nie wtrącał się w godziny wstawania i kładzenia się spać, zapraszanie gości, urządzanie wnętrza itd. Lepiej, żeby prawa do użytkowani mieszkania pokrywały się z własnościowymi: jeśli dwie rodziny mieszkają w jednym, podzielonym domu na wspólnej działce, to nieruchomość powinna być ich współwłasnością. Na dłuższą metę nie jest dobre mieszkanie na cudzym, z czyjejś łaski. Nie jest natomiast niczym złym, że takie mieszkanie nie będzie w bloku, tylko w odpowiednio urządzonym domu rodzinnym. Dzieci mogą się bawić w ogrodzie użytkowanym wspólnie z ich ciotecznym rodzeństwem lub dziadkami, zamiast na osiedlowym podwórku.
Mieszkaliśmy kątem u teściów, w mieszkaniu w bloku udostępnionym przez mojego brata, wreszcie w takim wielopokoleniowym domu należącym do moich rodziców. Ta ostatnia sytuacja trwa już kilkanaście lat i teraz zmieniło się tylko tyle, że teraz ja jestem już na swoim, bo stałem się współwłaścicielem domu. Na podstawie tego doświadczenia wybieram dom wielopokoleniowy, ale z jasnymi granicami między tym, co wspólne, a co należące do każdej rodziny. Oszczędności z kilku lat wydam na to, żeby w tym domu były trzy rzeczywiście w pełni odrębne mieszkania i wspólny, zadbany ogród.
jacek-sychar pisze: 25 sie 2018, 8:20 Możesz tak uważać, ale czy te zarzuty przeanalizowałeś?
Bo mi wygląda, że odrzuciłeś je a priori.
Trochę tak, na pewno nie w pełni, szczególnie w odniesieniu do pierwszego, o manipulację pod pretekstem pomocy. Być może pod tym, co dla mnie jest po prostu dobrym wyborem, nawet niekoniecznie wsparciem z mojej strony, kryją się jakieś nieuświadomione schematy. Może odkryję je teraz na krokach, może kiedy indziej lub wcale. Na pewno mogę powiedzieć tyle, że takiej intencji - manipulacji pod pratekstem - u mnie nie ma.
Z drugim zarzutem jest trudniej, bo jest w gruncie rzeczy zanegowaniem tego wszystkiego, co robię dla ratowania mojego małżeństwa, i w zasadzie jest pozbawiony jakiegokolwiek uzasadnienia. Nad moją postawą wobec Boga i wobec żony zastanawiam się wciąż, więc w tym sensie analizowałem to gruntownie. W tak sformułowanym zarzucie nie widzę jednak żadnego nowego materiału do analizy.
jarek70 pisze: 23 sie 2018, 8:00 Sam przez rok po ślubie korzystałem z kawalerki ponosząc jedynie niewielkie koszty - opłaty administracyjne + media , bez kosztów wynajmu. Uzbierała się nawet w tym czasie jakaś sumka ułatwiająca zakup własnego M.
Jeżeli mogę coś zauważyć.
Nie wiem na ile Twoi młodzi są odpowiedzialni.
Znam przypadek, gdzie taka szansa-pomoc nie została wykorzystana. Trwała ona około 10 lat...
Nie została doceniona, wykorzystana.
Rozzuchwaliła.
Może lepiej w celach powiedzmy wychowawczych włączyć ich do kosztów eksploatacyjnych.Nie wiem jak to wygląda w przypadku mieszkania w domu. Prąd, gaz, woda, śmieci?
Sumkę można odkładać jeżeli w Twoim przypadku jest taka możliwość a jeżeli młodzi wyjdą to im zwrócić?
To bardzo cenna uwaga. Nie ustaliliśmy jeszcze szczegółów. Zostało powiedziane tyle, że młodzi mieszkając mają dokładać się do kosztów i prac niezbędnych w domu i w ogrodzie. Pomyślę nad takim rozwiązaniem, żeby płacili też coś w rodzaju czynszu, w co wchodziłyby także ich wydatki remontowe i jednocześnie stąd byłyby w razie konieczności pokrywane niezbędne prace. Reszta byłaby sumą odkładaną na osobnym koncie oszczędnościowym. Jeśli po kilku latach będą chcieli się wyprowadzić, to po prostu te pieniądze wezmą; jeśli będą woleli zostać, to to byłby ich wkład w dom i mogę syna uczynić współwłaścicielem domu. Żeby, jak słusznie pisze s zona, nie była to darmocha. Rzecz do obgadania i przemyślenia.

A co do urlopu i zostawianiu Bogu pola do działania, to zaraz wyruszam do Skomielnej. Szykuj się Jacku na kłopoty, nie raz zostaniesz znienacka wbryknięty w to i owo. A potem zaszyję się w jeszcze lepszą głuszę, w dzikie ostępy w dalekich górach; a tyle wysokich i nieskażonych cywilizacją, że niebo będzie na wyciągnięcie ręki... Dopiero potem, w połowie września, wrócę w sam środek urwania głowy w pracy i zacznie się remont w domu. Przyjdzie czas na jakieś decyzje, a zarazem nie będzie go wcale na długie deliberacje. Życie poniesie mnie silnym nurtem. Chwała Panu!
Jonasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Jonasz »

Chwała Panu Ukaszu!
Jak skakać w przepaść to tylko z Panem :lol:
Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

Wróciłem. W domu mnie nie było przez tydzień, z żoną nie widziałem się ponad dwa tygodnie. Gdy prowadziłem sycharową kompletę na Skype, usłyszałem, że ona weszła do domu. Widziała, że jestem zaraz za drzwiami, ale nie próbowała się ze mną przywitać. Po skończonej modlitwie ja poszedłem do salonu i zastałem ją przed telewizorem. Spytała, jak było, oderwała nawet wzrok od ekranu. Odpowiedziałem, że bardzo dobrze, że o wyjeździe tam marzyłem od ponad 30 lat, a rzeczywistość przerosła marzenie, i że chciałbym kiedyś tam z nią pojechać. Słysząc to ostatnie zdanie znów odwróciła się do telewizora i już zastygła w tej pozie. Siedziałem jeszcze przez jakiś czas naprzeciw niej i patrzyłem na nią, ale nie doczekałem się żadnej reakcji i wreszcie poszedłem do swojego pokoju. To było sześć dni temu. Od tego czasu nie miałem z nią żadnego kontaktu, nie widziałem jej ani nie słyszałem.
Zastanawiam się, czym jest dla mnie i dla niej takie mieszkanie razem - jeśli można tak to nazwać. Mnie takie sytuacje bolą. Nie wiem, czy przynoszą coś dobrego. Mam trochę czasu na decyzję, bo remont i przeprowadzka na strych to kwestia jeszcze kilku tygodni. Nie liczę na żadną zmianę sytuacji. Zapewne pozostanie mi odniesienie się do tego, jak jest. Mogę utrzymać ten stan albo przy tej okazji powiedzieć dość i zgodę na jej przeniesienie się tam uzależnić od jakiejś woli zmiany.
renta11
Posty: 846
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: renta11 »

Ukasz pisze: 14 wrz 2018, 22:56 Mam trochę czasu na decyzję, bo remont i przeprowadzka na strych to kwestia jeszcze kilku tygodni. Nie liczę na żadną zmianę sytuacji. Zapewne pozostanie mi odniesienie się do tego, jak jest. Mogę utrzymać ten stan albo przy tej okazji powiedzieć dość i zgodę na jej przeniesienie się tam uzależnić od jakiejś woli zmiany.
I znowu kombinujesz, jak wzbudzić jej reakcję i zmianę. Ale tylko taką: jak sprawić aby zaczęła żyć ze mną?
Czy musisz w ogóle coś robić w relacji z nią ? Przecież ta relacja praktycznie nie istnieje, czego nadal nie przyjmujesz do wiadomości, nie mówiąc o akceptacji jej decyzji.
Umówiłeś się na coś z synem i synową więc zrób to, ale z nimi tylko. Wyremontuj SOBIE mieszkanie na strychu. Zrób tak, jak TOBIE się będzie podobało. To szansa dla Ciebie, odkrywanie radości z robienia przyjemności SOBIE. Ona nie chce z Tobą być? Trudno, będziesz żył sam ze sobą. Najlepiej jak się da. Nie oglądaj się, jak żona Lota. Patrz do przodu. Co Ci się podoba: jakie meble, jaka kuchnia, jaka łazienka? Znam uczucie robienia tego w pojedynkę - niefajne początkowo. Ale tylko początkowo. Fajne jest poznawanie siebie, tego co mi się podoba, przygotowanie sobie domu, w którym czuję się świetnie. Dzisiaj mieszkam w domu, który bardzo lubię. Świetnie się w nim czuję, w swoim ogrodzie również. Bo jest tak bardzo MÓJ.
Zamiast rozstrząsać, czego mi/Tobie brakuje, patrz na to, co Ja/Ty mamy. :D
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

To nie o to chodzi, że chcę coś od niej uzyskać lub na coś liczę. Po prostu przeprowadzam się i mogę albo zgodzić się bezwarunkowo na jej wprowadzenie się albo nie, stawiając np. jakieś minimalne warunki. Taka decyzja stoi przede mną i od niej nie ucieknę. Zresztą z nią też się umówiłem, że będzie tam miejsce dla niej. Zamówiłem projekt u profesjonalistki, jestem po dwóch spotkaniach i ostatecznych uzgodnieniach, teraz mają wchodzić wykonawcy. Żona mogła się w to włączyć, nie skorzystała, jej strata. Prześlę jej gotowy projekt, jak go dostanę, może zasugeruje coś, co mi się spodoba, może nie. Ten mój nowy dom nie będzie mi się podobał, jeśli nie będzie w nim miejsca dla niej. Urządzając go w sposób wykluczający jej powrót działałbym wbrew sobie, nie czułbym się z tym dobrze.
Dziś dowiedziałem się, że zakomunikowała synowi swoją niezgodę i zapowiedziała działanie przeciw tym planom. Poważnie żona może zaszkodzić tylko sobie, czego wolałbym uniknąć, ale na co jednocześnie jestem gotów. To będą konsekwencje jej własnych wyborów i tym razem nie wezmę ich na siebie.
Żyję bez niej i daję sobie radę. Mam bogate plany. Towarzyszy temu dotkliwy ból samotności, mimo wielu wspaniałych ludzi wokół mnie, i niech tak zostanie. Jestem i będę jej mężem, a ona moją żoną. Kocham ją i chcę, żebyśmy znowu byli razem. Mogę teraz tylko czekać nie czekając.
Lawendowa
Posty: 7696
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:44
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Lawendowa »

Ukasz pisze: 14 wrz 2018, 22:56 Gdy prowadziłem sycharową kompletę na Skype, usłyszałem, że ona weszła do domu. Widziała, że jestem zaraz za drzwiami, ale nie próbowała się ze mną przywitać.
Oczekiwałeś, że Ci w modlitwie przeszkodzi?
Spytała, jak było, oderwała nawet wzrok od ekranu. Odpowiedziałem, że bardzo dobrze, że o wyjeździe tam marzyłem od ponad 30 lat, a rzeczywistość przerosła marzenie,
I na tym powinieneś zakończyć.
i że chciałbym kiedyś tam z nią pojechać.
I po co to ??? Uważasz, że na tym etapie relacji taka propozycja zostanie radośnie przyjęta?
Słysząc to ostatnie zdanie znów odwróciła się do telewizora i już zastygła w tej pozie. Siedziałem jeszcze przez jakiś czas naprzeciw niej i patrzyłem na nią, ale nie doczekałem się żadnej reakcji
Tak się zastanawiam, kiedy wreszcie zauważysz, że ciągle oczekujesz określonej reakcji żony na to co robisz.
Żona to nie marionetka, że jak pociągniesz za prawy sznurek to ruszy prawa ręką itd. A może pora zająć się sobą i odwiesić emocjonalnie od żony.
"Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę..."
Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

Przecież żona nie wiedziała, że biorę udział w modlitwie. Ostatnie zdanie nie było żadną propozycją, tylko podzieleniem się marzeniem na nieokreśloną bliżej przyszłość. Wyrażało mój stosunek do niej, ale nie wymagało żadnej konkretnej reakcji. Można było się do niego odnieść lub nie, zmienić temat, zamknąć rozmowę jakimś krótkim zdaniem. Jej zachowanie wykroczyło poza moje wyobrażenie o elementarnej kulturze, niezależnie od relacji między nami. Opowiedziałem tę scenę, żeby pokazać dylemat, przed jakim stoję: zapewnić sobie przedłużenie takiego stanu na następne lata czy przerwać go, co w praktyce oznaczałoby wyrzucenie żony z domu. Nie próbuję nic na żonie wymusić, ale sposób mojego zajęcia się sobą będzie miał dla niej istotne konsekwencje. Nie wiem, co rozumiesz w tym kontekście przez emocjonalne odwieszenie się od żony. Ja chcę ją kochać coraz bardziej - niezależnie od tego, co ona zrobi i czy będziemy razem.
renta11
Posty: 846
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: renta11 »

Ukaszu

Przykro mi to napisać, ale bardzo przedmiotowo, instrumentalnie traktujesz swoją żonę.
Przychodzi mi na myśl, że po wielu latach wyfrunęła ze złotej klatki. A każde Twoje kolejne zachowanie utwierdza ją w przekonaniu, że dobrze zrobiła. Bo cokolwiek ona zrobi/ albo nie/ Ty ciągle swoje. Ona wszystkim co robi pokazuje Ci, że Ciebie nie chce - a od Ciebie odbija się jak od ściany. Ona przekracza wszelkie granice swoim zachowaniem (pewnie specjalnie) a Ty jak katarynka.
Znając siebie, a jestem zawzięta bardzo jeśli przekroczy się moje granice, to na jej miejscu nie odpuściłabym dla zasady. I widać po jej zachowaniu, że takie jej granice zostały przekroczone. Ta gra będzie się toczyć tak długo, aż ktoś zmieni rażąco jej reguły. Na razie każde z Was zawzięcie trzyma się swojej roli, więc szans na zmianę nie widzę żadnych.
A więc ... bawcie się dalej, skoro piłka w grze. :D
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

Przeczytałem ostatnie kilka stron mojego wątku, żeby lepiej Was zrozumieć.Wygląda na to, że Waszym zdaniem - wybaczcie to uogólnienie, ale widzę dużą zgodność w sugestiach kilku osób - podejmuję za dużo działań skierowanych do żony, że wciąż próbuję ją skłonić do obudowy naszych relacji.
Natomiast mi się wydaje, że ostatnią taką moją próbą był wyjazd w sierpniu, gdzie po raz pierwszy usłyszałem, że ona nie chce nic odbudowywać. Do tego czasu niby chciała, tylko ja rzekomo nie pozwalałem. Teraz po prostu utrzymuję względnie poprawne stosunki. Mieszkamy pod jednym dachem i staram się zachowywać naturalnie, kulturalnie, bez narzucania się. Nie próbuję się jakoś kontrolować, żeby nie powiedzieć nic dotyczącego relacji między nami, ale też przynajmniej intencjonalnie nie staram się jej teraz naprawiać. Rozumiem, że z boku czy z zewnątrz to wygląda inaczej, jak moje nadskakiwanie żonie. Jej zachowanie obserwuję, chcę wyciągać wnioski dla siebie. Przygotowuję się do tego, co nastąpi niebawem i w przewidywalnym czasie - przeprowadzka - do tego, co ma nastąpić, ale nie wiem, kiedy - sprawa o separację. Do tego dochodzi osobna sprawa o rozdzielność majątkową z datą wsteczną; wniosku jeszcze nie złożyłem, ale zamierzam to zrobić w najbliższym czasie.
Trochę się to wszystko nakłada na siebie i komplikuje. Nie mam możliwości przewidzenia następstwa tych zdarzeń, pozostaje mi reagować na nie na bieżąco.
acine
Posty: 127
Rejestracja: 26 lip 2018, 23:35
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: acine »

Ludzie ci miedzy wierszami pisza ze przez swoja nazwijmy to dewocyjnosc zniechecasz zupelnie zone do siebie, ktos gdziez zacytowal ze powinnismy byc religijni w taki sposob by nas pytano w co wierzymy ze jestesmy tacy pelni sily a nie w zewnetrzne rytualy. Pamietam jeszcze ze zachowales sie wg mnie tragicznie jak jechales z zona a ona odbierajac telefon pokazala ci palcem by milczec i w rozmowie uzywala zwrotow powszechnie uwazanych za emocjonalnie bardzo bliskie w stosunku do osoby z ktora rozmawiala telefonicznie przy tobie. Nie postawiles granic i ona to widzi i moze przez to nawet gardzi toba Ukaszu.
renta11
Posty: 846
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: renta11 »

Ukasz pisze: 15 wrz 2018, 23:23 . Do tego czasu niby chciała, tylko ja rzekomo nie pozwalałem............. Mieszkamy pod jednym dachem ...............
Co Ty piszesz?
Nieważne co żona mówi, ważne co robi.
Fakty są takie, że Wy nie mieszkacie razem już od lat. Żona co jakiś czas wchodzi do Twojego domu i przebywa tam kilka godzin. Sama, manifestacyjnie demonstrując, że nie chce Ciebie w roli męża sakramentalnego.
Nie buduje niczego, bo swoim zachowaniem zaprzecza takiemu twierdzeniu.To są fakty i trudno z nimi dyskutować.
Oczywiście Twoje plany, oczekiwania, marzenia są inne. Więc Ty naginasz rzeczywistość do nich.zieci są świetnymi obserwatorami.
Weź kartkę, długopis i spisz fakty, zarówno po jej stronie, jak i po Twojej.
I do takiej sytuacji się odnoś.

Ja widzę, że Ty nie widzisz Twojej żony wcale. Widzisz przedmiot, który ma się zachowywać zgodnie z Twoimi oczekiwaniami. A ona zrobiła Ci kuku i poszła do innej piaskownicy. A teraz trwa chory taniec, kto na ile sobie pozwoli i co odpuści, komu co udowodni. Dużo złych emocji przebija się w jej zachowaniu. Dlaczego?

Dlaczego ona odeszła, co Ci zarzucała, czego jej brakowało, jakie były jej marzenia, czego nie zrealizowała, do czego dąży?
Co sądzą o tym dzieci? Osobiście dużo się o sobie dowiedziałam od córki, dzieci są świetnymi obserwatorami.
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

acine pisze: 16 wrz 2018, 6:59 przez swoja nazwijmy to dewocyjnosc zniechecasz zupelnie zone do siebie
Wskaż proszę, jakie moje zachowanie wobec żony było dewocyjne.
acine pisze: 16 wrz 2018, 6:59 Pamietam jeszcze ze zachowales sie wg mnie tragicznie jak jechales z zona a ona odbierajac telefon pokazala ci palcem by milczec i w rozmowie uzywala zwrotow powszechnie uwazanych za emocjonalnie bardzo bliskie w stosunku do osoby z ktora rozmawiala telefonicznie przy tobie. Nie postawiles granic i ona to widzi i moze przez to nawet gardzi toba Ukaszu.
Nie zareagowałem od razu, bo nie jestem błyskotliwy, myślę powoli. Ponadto w tamtej chwili wiedziałem, że wkrótce, za 2-3 dni, złożę wniosek o separację informując o tym żonę. Sądzę, że to było dość jednoznaczne postawienie granicy. Wniosku nie wycofałem.
Masz pełną rację, że mną gardzi i że robi to dlatego, że długo nie umiałem postawić granic.
renta11 pisze: 16 wrz 2018, 7:07 Nieważne co żona mówi, ważne co robi.
Nie zgodzę się: jedno i drugie jest ważne, choć oczywiście czyny ważniejsze. Dostrzegam fakt, że ona od lat nie buduje więzi, gdyby było inaczej, nie zdecydowałbym się na wyprowadzkę i separację.
renta11 pisze: 16 wrz 2018, 7:07 Oczywiście Twoje plany, oczekiwania, marzenia są inne. Więc Ty naginasz rzeczywistość do nich.
Tak, moje marzenia dobiegają od obecnej rzeczywistości. Taka natura marzeń. Plany też polegają na zmianie, a nie na zakonserwowaniu obecnego bagna w relacjach między nami. Wydaje mi się, że to nie nagina mojego postrzegania rzeczywistości. Natomiast rzeczywiście działania, które podejmuję, mają służyć temu, żeby przyszłość była bliższa marzeniom, niż stanowi obecnemu.
renta11 pisze: 16 wrz 2018, 7:07 Dlaczego ona odeszła, co Ci zarzucała, czego jej brakowało, jakie były jej marzenia, czego nie zrealizowała, do czego dąży?
Zaskakujesz mnie tą serią pytań w tej chwili.
Dlaczego ona odeszła? Starałem się odpowiedzieć już w pierwszych postach tutaj.
Co mi zarzucała - przed kryzysem nie było chyba stałych, poważnych zarzutów. Potem był etap zaprzeczania trudnościom i zarzutem było to, że widziałem problemy. Gdy się wypaliłem, moją winą był brak uczuć do niej. Gdy te wróciły, kamieniem obrazy była wyprowadzka i zamknięcie drzwi za sobą oraz kilka zmyślonych sytuacji.
Czego jej brakowało - nie wiem; wiem po co sięgnęła zamiast życia ze mną - po rozbuchaną konsumpcję i pozę przed kolegami, zafiksowanie na własnym wizerunku. Myślę, że w ten sposób raczej przykrywała inną, głębszą potrzebę, której dotąd nie rozpoznałem.
Jakie były jej marzenia, czego nie zrealizowała? Kiedyś rozmawialiśmy o nich i wspólnie je realizowaliśmy. Potem zamilkła.
Do czego dąży? Do odcięcia się ode mnie i jednocześnie przejęcia części majątku oraz do do owej rozbuchanej konsumpcji i pokazywania swojego zewnętrznego bogactwa. Tak to postrzegam, ale teraz niewiele wiem o jej życiu i nie siedzę w jej głowie.
Twoje pytania Rento mnie zaskoczyły, bo ja się z nimi pożegnałem jakiś czas temu. Nie szukam dziur w łodzi, żeby ją załatać, bo spróchniała krypa dawno poszła pod wodę i powoli osiada na dnie. I tak trzeba ją budować od nowa.
renta11 pisze: 16 wrz 2018, 7:07 Co sądzą o tym dzieci? Osobiście dużo się o sobie dowiedziałam od córki, dzieci są świetnymi obserwatorami.
Tak, ale przynajmniej moje są bardzo powściągliwymi komentatorami i starają się nie zajmować stanowiska w naszym sporze. To mądre z ich strony i ja szanuję tę postawę, nie dopytuję, nie proszę o opinie.

Zastanawiam się, do czego zmierzasz, co chcesz mi pokazać. Chory taniec? Wydaje mi się, że spokojnie idę swoją ścieżką i obserwuję zachowanie żony. Zastanawiam się z góry, co zrobić w sytuacjach zbliżających się do mnie, bo szybkie myślenia to moja słaba strona.
A przede wszystkim bardzo dziękuję za zainteresowanie moim wątkiem i Waszą pomoc.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13361
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Nirwanna »

Ukaszu,
Ukasz pisze: 17 wrz 2018, 0:04 moje marzenia dobiegają od obecnej rzeczywistości. Taka natura marzeń. Plany też polegają na zmianie, a nie na zakonserwowaniu obecnego bagna w relacjach między nami. Wydaje mi się, że to nie nagina mojego postrzegania rzeczywistości. Natomiast rzeczywiście działania, które podejmuję, mają służyć temu, żeby przyszłość była bliższa marzeniom, niż stanowi obecnemu.
- poprzyglądaj się, na ile te działania są przybliżaniem marzeń, na ile nie przekraczają wolności innego człowieka, na ile jest w tym postawa zaufania w plany Boga, a nie ludzkie, i jak dużo postawy nieprzeszkadzania Bogu, gdy Jego plany okażą się inne niż Twoje.
Ukasz pisze: 17 wrz 2018, 0:04 Dlaczego ona odeszła?
....
Czego jej brakowało - nie wiem; wiem po co sięgnęła zamiast życia ze mną - po rozbuchaną konsumpcję i pozę przed kolegami, zafiksowanie na własnym wizerunku. Myślę, że w ten sposób raczej przykrywała inną, głębszą potrzebę, której dotąd nie rozpoznałem.
Ta potrzeba może okazać się kluczową informacją w potencjalnym odbudowywaniu. Bo jeśli jest w tym coś, co jest realną potrzebą Twojej żony, to domaga się to koniecznego zaspokojenia, i tak będzie zapewne do końca życia. Da Bóg, że w przyszłości będzie ta potrzeba zaspakajana w sposób moralnie dopuszczalny, a nie w warunkach zdrady. Jednak aby myśleć o nawiązaniu więzi z żoną, warto abyś odkrył tę potrzebę, przyjął do akceptującej wiadomości, i zaczął myśleć, jak ją możesz zaspokoić, przynajmniej w części.
Na ten moment może być tak, że żona patrzy, iż o tę jej potrzebę nie dbasz, nawet tej potrzeby nie zauważasz.... więc zaspakaja ją gdzie indziej. Nie usprawiedliwiam Twojej żony. Pokazuję mechanizm.
Pomyśl, weryfikuj, szukaj empatycznie (!) co to może być - potrzeba szacunku? wolności? potrzeba bycia ważną? potrzeba akceptacji jej kobiecości?
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
acine
Posty: 127
Rejestracja: 26 lip 2018, 23:35
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: acine »

:D
Ukasz pisze: 16 lis 2017, 22:49 Czy opuszczony małżonek, który nie ma żadnego kontaktu z mężem czy żoną, nie musi współdziałać z Bożą łaską, aby ona mogła się ziścić? Nie tylko może i powinien modlić się o cud i wzrastać w wierze, ale przede wszystkim trwać w wierności, co przecież często wymaga prawdziwego heroizmu. Czy wiarołomny małżonek może wrócić samą Bożą mocą, bez własnej decyzji? Bóg składa swój cud powrotu także w jego grzeszne ręce.
Bóg obiecał nam szczęście, ale niekoniecznie tutaj. Może będzie ono dopiero tam, po drugiej stronie. Nie muszę do niego koniecznie dążyć. Może być nawet, i chyba tak było u mnie, swego rodzaju pułapką. Oczywiście każdy chce być szczęśliwy, ja też, ale nie to jest drogowskazem.
Tu jrst ta Twoja dewocyjnosc a przy okazji na poczatku zacytowanego fragmentu wylazi problem ktory jest tez bardzo istotny w twojej rwlacji z zona i Bogiem. Przyjmujesz sakramenty i kazdorazowo popelniasz to samo?
ODPOWIEDZ