Re: Wątek Ukasza
: 14 maja 2019, 20:39
No dobra, Ukasz dostał spore bęcki na forum. Może mu trochę odpuścimy? Niech sobie wszystko sam przemyśli.
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?
https://www.kryzys.org/
Do Ciebie padnie tylko jednoAleksander pisze: ↑14 maja 2019, 11:17 Marylko, dlaczego w prawie każdym Twoim poście pada tyle pytań?
Rozumiem Aleks
Irytacja? Nie - ja uważam konsekwentnie, że mi się to po prostu nie podoba
Zanim się odseparowałem główną przeszkodą dal odbudowy relacji z żoną był jej zdaniem mój brak uczuć do niej. A te odżyły. W tym samym czasie dowiedziałem się, że ją czeka poważna operacja, po której będzie wymagała opieki. Każdy z tych powodów był moim zdaniem wystarczającą zmianą okoliczności, żeby wrócić. Wciąż nie mam wątpliwości, że tak po prostu należało postąpić.
Skoro wystąpiłem o separację, wydawało mi się, że nie miało sensu równolegle wnosić o rozdzielność.
Zdrada: od kilku lat żona konsekwentnie twierdzi, że tamci panowie są dla niej ważniejsi ode mnie (jak się zbliżysz do moich przyjaciół, to cię rzucę), przeciwstawia ich zalety jako mężczyzn moim wadom, spędza z nimi więcej czasu niż ze mną, swoje życie towarzyskie przeniosła tam eliminując mnie z niego. Teraz nie tyle okazało się, że relacje z nimi mają także podtekst seksualny - ona mnie zawołała, żebym na to patrzył i w tym brał udział. Jeżeli to nie jest moment, kiedy powinienem powiedzieć: dość, albo ja albo oni - to kiedy on miałby być?
Mam możliwość i chęć wyegzekwowania granic. Tyle, że w przypadku ignorowania przez żonę mojego stanowiska prowadzi to środków, który Ty Angelo nazywasz nieadekwatnymi i dostrzegasz w nich absurdalną sprzeczność:
Angela pisze: ↑14 maja 2019, 0:24 A może zamiast takich radykalizmów- krok w tył. Odzielne pokoje, separacja nieformalna pozwolenie żonie na życie obok? Może pogodzenie się, że to się już nie zmieni? Inaczej zostaje tylko otwarta wojna z kimś kto nie podziela Twoich zasad. Ja w swoim małżeństwie skłaniam się jednak powoli do tego, że jedynym wyjściem jest pogodzenie się z utrwaleniem się układu rozwodu emocjonalnego.
Żona deklaruje chęć odbudowy więzi małżeńskiej, więc ją zapraszam do spania w jednym łóżku. Nie naciskam na żadną bliskość. Wiem, że to może wymagać czasu i cierpliwie czekam. Do momentu, gdy ona mi pokazuje w sposób ostentacyjny, że pewne potrzeby seksualne to owszem, ma, ale zaspokaja je gdzie indziej, a ja mam to zaakceptować. Ja w tym momencie odmawiam: mogę czekać, ale we dwoje, a nie z kowalskimi między nami. Nie widzę tu ani skrajności, ani niespójności.Angela pisze: ↑14 maja 2019, 0:24 Wyraźnie utraciłeś część swojej równowagi od momentu jej nocowania w jednej sypialni. Miotasz się jak ryba wyjęta z wody. Chciałbyś panować nad sytuacją a to raczej żona wtłoczyła cię w swoje ramki (jak to określiłeś wyznaczyła ci rolę statywu.) Jakieś skrajne te Twoje działania. To dla mnie przejaw niestabilności emocjonalnej i niespójności z deklaracjami miłości.
Separacja - jeśli o nią ponownie wystąpię, jeszcze nie zdecydowałem - byłaby potrzebna wyłącznie do eksmisji. Sądzę, że po jej wyprowadzce i ograniczeniu kontaktów poczułbym się lepiej. Po pierwsze dlatego, że tak poczułem się po poprzedniej wyprowadzce. Po drugie dlatego, że nie widzę innego sposobu na efektywne postawienie granic: albo ja albo kowalscy. Po trzecie dlatego, że właśnie to byłoby pozostawieniem jej wyboru.
Jeżeli używałeś w krytyce żony słów ,,jak w chlewie'' to mogły być niezwykle raniące i demotywujące sformułowanie. Gdy mojemu mężowi wyrywały się takie słowa, ja czułam, że deprecjonuje mój jakikolwiek wysiłek oraz moją osobę jako gospodynię domu i pojawiało się szybkie skojarzenie: dom- chlew, żona-świnia.Żeby nie żyć jak w chlewie, sam wszystko sprzątałem. Żeby naczynia nie pleśniały w zlewie, myłem je. Żeby nie wyłączyli mi prądu, płaciłem rachunki. Żebym miał co jeść, robiłem zakupy.
A mi wydawało się, że na początku urządziłeś dwie sypialnie na górze, zgodnie z tym co pisałeś:
Czyli za szansę uznałeś wspólne mieszkanie z osobnymi sypialniami. Dlaczego nie chcesz cofnąć się do tego punktu?Powoli urządzamy mieszkanie na górze, wspólnie to finansując. Za kilka dni ma być gotowy jej pokój.
Dla mnie z tego wszystkiego wynika tyle, że mamy szansę. Możemy ją zmarnować lub z niej skorzystać.
Nie sądziłem, że lustro napisze post, pod którym będę mógł się bez zawahania podpisać
Szansą jest.
I proponuje sam seks dla seksu bez uczuć sama z siebie? Ciekawa reakcja jak dla mnie na taką sytuację i zranienie.Satine pisze: ↑15 maja 2019, 1:04 Nie trzeba być dewiantem, aby zniszczyć w kobiecie poczucie pewności siebie, aby ją uprzedmiotowić. 30 lat masturbacji to dla żony komunikat: nie byłaś wystarczająca, bym czuł przyjemność z naszej małżeńskiej sfery erotycznej, musiałem szukać podniet gdzieś indziej. Dla żony świadomość, że mąż się sam zaspokaja, że ogląda porno jest komunikatem: jesteś niczym, nikim jako kobieta.
Hm .
A można?
To ja porownalam do psa. Napisalam, że jak chcesz , żeby z Toba żona nie mieszkala, to zalatw w sposob cywilizowany i nie wyrzucaj jej jak psa
I tylko w tym kontekscie napisalam, żebys nie wyrzucal żony jak psa. Bo po 30 latach mieszkania z Toba zwyczajnie na to nie zaslugujeUkasz pisze: ↑13 maja 2019, 0:00 Żona postawiona przed wyborem na razie po prostu to ignoruje. Wygląda na to, że mam przed sobą dwie możliwości. Jedna to [..]. Druga [...] Bez nakazanej przez sąd eksmisji - a o tą nie mogę wystąpić bez separacji - nie mam prawnych możliwości zmuszenia żony do opuszczenia domu. A ona dobrowolnie tego nie zrobi.
Tak sie rodzi klamstwo, niedomowienia, plotkiwbrew wysuwanym tu sugestiom nie traktuję żony jak psa
Super, że to zauważasz u siebie skąd te nie-podobania mojego pisania moga sie brac u CiebieAleksander pisze: ↑14 maja 2019, 22:51 nie podoba mi się postawa "nauczycielki" i "doktorki" - która odpytuje uczniów i stawia diagnozy.
(być może, to we mnie też jest sporo z nauczyciela i to mi się samemu w sobie nie podoba - masz rację - może być taka zależność - wedle zasady - co mnie kłuje w oczy, to pewnie sam mam z tym problem - zgoda)
Ciesze sie, że Ci sie podobamTo nie jest tak, że Ty mi się nie podobasz - jako Marylka
Można sie tyrtolic latami i do żadnych wnioskow nigdy nie dojsc. Ja jak widze konkret to go przedstawiam.Nie podoba mi się tylko stawianie takich odważnych diagnoz - typu: zrobiłeś to i to, więc tamto i owamto jest skutkiem (efektem).
Alku - Ty po prostu szukasz zaczepki a nie interesuje Cie moje przeżycie tylko szukasz "haka"Marylko, ja po prostu chciałem uzyskać od Ciebie odpowiedź na dwa pytania, jakie pozostawiłem na końcu swojego posta.
Odpytujesz forumowiczów, sama unikając odpowiedzi na pytania.
Nie znam Twojej historii.
Dostrzegam niespójność. Napisałaś, że związek przyczynowo-skutkowy w tym przypadku jest dla Ciebie oczywisty, a jednocześnie stwierdzilaś, że nikt inny oprócz owej żony nie może tego stwierdzić (choćby mąż Ukasz). Myślę, że Twoja wypowiedź jest bardzo podszyta emocjami i bardzo nieobiektywna.Satine pisze: ↑15 maja 2019, 1:04 Dla mnie związek przyczynowo-skutkowy pomiędzy uzależnieniem męża a cieszącej się z adoracji innych ludzi żony jest jednak dość oczywisty. I teraz dopiero go rozumiem. (...)
Teraz rozumiem krótkie spodenki żony, przebywanie w towarzystwie sympatycznych, lubiących ją ludzi.
(...)
O tym, czy to miało wpływ na jej sytuację obecną, może powiedzieć tylko ona. Ty - wybacz - nie masz do tego prawa.