Rozpadające się 25 letnie małżeństwo

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

duzolubka
Posty: 16
Rejestracja: 08 mar 2023, 22:09
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Mężczyzna

Rozpadające się 25 letnie małżeństwo

Post autor: duzolubka »

Witam.
Z żoną mamy dwójkę pełnoletnich synów. Małżeństwem jesteśmy od prawie 25 lat.
Małżeństwo dotychczas zgodne bez jakiś wielkich niecodziennych problemów ale...
Rok temu wdałem się w kilkumiesięczny romans. Przerwałem go ale po czasie wszystko wyszło na jaw. Żona nie chciała uwierzyć ale przyznałem się do tego gdyż nie miałem juz siły tego trzymać w sobie. Od tamtego czasu spaliśmy osobno ok2-3 tygodnia ale później Żona powiedziała ze chciałaby bym wrócił do jej łóżka. Starałem się naprawić sytuacje jak tylko mogłem. Rozmawialiśmy w miarę spokojnie choc z jej strony był zrozumiały żal za to co zrobiłem. Nie starałem się umniejszać mojej winy choc w jakiś sposób szukałem przyczyny tego co pchnęła mnie do zdrady. Czułem się jakiś niepotrzebny w domu,niezauważony. Tęskniłem za nią nawet gdy była w domu bowiem była taka nieobecna dla mnie. I nie chodzi tu wyłącznie o intymność. Bardziej o takie ludzkie "jesteś "
Chciałem bardzo zadośćuczynić zonie za to wszystko. Podjęliśmy decyzję nawet o tym że zwolnię się z pracy gdzie spotykałem kowalską. To była dobra decyzja.
Nie jestem osoba która jest bierna w obowiązkach domowych. Teraz starałem sie jeszcze bardziej by zauważyła ze bardzo mi zależy na Niej. Niestety. Dostałem pozew o rozwód. Jestem załamany. Żona nie chce rozmawiać i twierdzi że nie potrafi inaczej, nie umie zaufać, boi się powtórnego zranienia.
Kocham ja bardzo choc wiem ze ja ją skrzywdziłem. Nie mam juz pojęcia jak mogę ja przebłagać. Moi synowie tez traktują mnie z bardzo wielkim dystansem co po części rozumiem bo skrzywdziłem ich mamę.
Biorę leki na wyciszenie, nie mogę spać, moje myśli są rozbiegane. Różańca prawie nie wypuszczam z ręki. Na poniedziałek jestem umówiony z prawnikiem.
Zawziętość Żony mnie przeraża. Mówi ze wyłączność na nią straciłem gdy wdałem się w tamtą relację Wiem że czasu się nie cofnie chociaż chciałbym. Nie wiem już jak do niej dotrzeć. Każda próba jest zaraz odbita że trzeba było pomyśleć wcześniej, mleko się rozlało, ze wtedy nie myślałem o niej itd. Opadam z sił tracąc sens życia.
Co jeszcze mógłbym zrobić by ratować swoją Rodzinę? Jak do Niej dotrzeć? Na prośbę o szansę odmawia. Jest dla mnie jedyną kobietą którą chce. Oczywiście jesteśmy w związku sakramentalnym.
Ostatnio zmieniony 10 mar 2023, 22:08 przez Al la, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: poprawiono szczegółowe dane
Al la
Posty: 2720
Rejestracja: 07 lut 2017, 23:36
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Rozpadające się 25 letnie małżeństwo

Post autor: Al la »

Witaj duzolubka.
Co jeszcze mógłbym zrobić by ratować swoją Rodzinę? Jak do Niej dotrzeć?
Faktycznie, mleko się rozlało, co możesz zrobić teraz?
Ponieść konsekwencje swojej zdrady, bo to jest konkretna Twoja wina.
Natomiast odpowiedzialność za małżeństwo to inny temat, bo każde ma tu swoje 100% do przepracowania.
Żona potrzebuje ponadto czasu, aby przebaczyć, ale to jej decyzja, czy i kiedy będzie na to gotowa.

Mówimy w naszej wspólnocie, chcesz zmiany, zacznij od siebie. Zdobądź wiedzę nt kryzysu, komunikacji między małżonkami.

Możesz to zrobić tutaj http://sychar.org/pomoc/. Znajdziesz tam konferencje z naszych rekolekcji, listę polecanych lektur.

Pozdrawiam, na pewno w Twoim wątku odezwą się nasi forumowicze.

Przypominam, że internet nie jest anonimowy, zwróć uwagę na niepodawanie charakterystycznych szczegółów.
Ty umiesz to, czego ja nie umiem. Ja mogę zrobić to, czego ty nie potrafisz - Razem możemy uczynić coś pięknego dla Boga.
Matka Teresa
duzolubka
Posty: 16
Rejestracja: 08 mar 2023, 22:09
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Mężczyzna

Re: Rozpadające się 25 letnie małżeństwo

Post autor: duzolubka »

Próbuję nawiązać dialog ale jest bardzo ciężko. Rozumiem że to niełatwy proces. Nie bylem typem faceta piwo,fotel i tv. Biore czynny udział w obowiązkach. Teraz może nawet ciut więcej. Chciałbym by zobaczyła we mnie znów te dobre strony. Wiem że Ją skrzywdziłem i przysłoniłem tym wszystko co było dobrego. Świadomość ta zostanie juz we mnie do końca życia ale i ona daje mi siłę walczyć o Nią. Nie chce stracić tej mocy bo wiem że Ona jest warta mojego starania i walki. Wiem też że Pan ma mnie w swojej opiece i pozwoli mi poprowadzić życie tak bym odzyskał zaufanie Żony.
Niesakramentalny3
Posty: 242
Rejestracja: 18 mar 2022, 23:38
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Rozpadające się 25 letnie małżeństwo

Post autor: Niesakramentalny3 »

Cześć,
duzolubka pisze: 10 mar 2023, 10:48
(...) Zawziętość Żony mnie przeraża. Mówi ze wyłączność na nią straciłem gdy wdałem się w tamtą relację (...)
Takie zdanie i wspomniany brak wyłączności.... może sugerować, że i w okolicach Twojej żony, mógł się pojawić jakiś kowalski. Co z kolei mogło pchnąć ją do podjęcia decyzji o rozwodzie. Warto zachować czujność.
duzolubka pisze: 10 mar 2023, 10:48 (...) Opadam z sił tracąc sens życia. (...)
A to już zupełnie niepotrzebnie :)
Żona, choćby idealna i najwspanialsza, nie powinna być sensem życia. To raczej nie do udźwignięcia - zwłaszcza dla niej.

Błagania na nic się nie zdadzą - wręcz przeciwnie, mogą zaszkodzić. Listę Zerty pewnie przejrzałeś, jak nie, to zachęcam.
Jak coś, to pisz :) Tu jest dobre miejsce, aby podzielić się swoimi żalami, troskami i obawami.
duzolubka
Posty: 16
Rejestracja: 08 mar 2023, 22:09
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Mężczyzna

Re: Rozpadające się 25 letnie małżeństwo

Post autor: duzolubka »

Staram się jak mogę. Uczestniczę w życiu domowym. Zresztą zawsze to robiłem. Nie unikałem obowiązków a może i swego czasu gdy zostałem bez pracy wziąłem ich więcej na siebie po to by Żonie ulżyć. Kowalskiego nie biorę pod uwage. Raczej stan jej żalu i poniżenia przeze mnie.
Mieszkamy nadal wspólnie, jemy posiłki moze nie zawsze razem ale wiekszosc. Z komunikacją jest ciężko ale robię wszystko by była. Rozmowa nawet o ptaszku na drzewie jest zawsze pretekstem do rozmowy. Rozmawiamy. Na nasz temat ciężko jest. Żyjemy ze soba ale trochę tak jakby obok. Nie chce isc ze mną nigdzie. Nawet na spacer z psami. Probuje sie odizolować. Mówi ze Nas juz nie ma. Ona cały czas kontynuuje myśl o rozwodzie. Zająłem się trochę sobą ale nie chce odpuszczać. Nie mam pojęcia jak z nią rozmawiać. Powiedziałem ze bardzo żałuję tego co się stalo I zrobię co w mojej mocy by to naprawić.
Powierzam Panu codziennie swoje małżeństwo i wierzę ze spojrzy na nas łaskawym wzrokiem. Jestem na etapie odpowiedzi na pozew no a później sprawa. Nie wiem na ile Ona będzie w stanie i chciała wycofać pozew ale nie tracę nadziei ze da mi szansę by to odbudować. Proszę Ducha Świętego o wsparcie. Gdy zaproponowałem jej wyjazd do Czestochowy to zapytała mnie gdzie bylem z tym gdy zacząłem romans. W sumie ma trochę racji. Mówią ze Jak trwoga do do Boga ale ja ufam ze On nie zostawi nas samych sobie.
Znalazłem na youtubie kanal Teobańkologia. Okres rekolekcji. Myślę ze trafiłem w czas. Jakby coś do mnie. Juz nie raz zwyłem się słysząc jakby Bog mówił bezpośrednio do mnie. To On mi daje teraz siłę ktorej tak bardzo potrzebuje. Modlę się też o moja Żonę by Pan dał jej siłę na przemyślenie decyzji. Ona wie ze ją kocham tylko po prostu mi nie wierzy po tym wszystkim. Chce jej pokazać swoje szczere uczucie w ktore zrozumiałe jest Jej trudno uwierzyć.
kocimiętka
Posty: 95
Rejestracja: 24 mar 2019, 19:37
Płeć: Kobieta

Re: Rozpadające się 25 letnie małżeństwo

Post autor: kocimiętka »

Cześć duzolubka,
słuchaj, a może warto podpowiedzieć żonie, że są też inne narzędzia niż rozwód, aby przejść jakoś te sytuację - np. separacja. Może żona w tym amoku złych emocji nie dostrzega tego, że rozwód to nie jest jedyną opcją. Może tak spróbuj z nią rozmawiać... Co Ty ta to?
duzolubka
Posty: 16
Rejestracja: 08 mar 2023, 22:09
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Mężczyzna

Re: Rozpadające się 25 letnie małżeństwo

Post autor: duzolubka »

Separacja jest odwracalna ale czy Ona chciałaby tak to nie wiem. Obawiam się ze jeśli pomyślała o rozwodzie to...
Mam taka Panią prawnik ktora jest za utrzymaniem małżeństwa niż pochopnemu rozpadowi. Napisze mi odpowiedź na pozew jak kobieta. Mówi że może to pozwoli jej otworzyć oczy że warto spróbować. Wiem jak może czuć się żona po tym wszystkim. Wierzę że jeszcze jest szansa. Dziś usiadła i oglądała nasze ślubne zdjecia. Powiedziałem ze chce ocalić to wszystko mimo ze skrzywdziłem ja bardzo. Mówi że nie ma chyba tyle siły by to zrobić.
Modle się do Ducha świętego by dał jej siłę do mądrej decyzji. Tylko w Nim nadzieja.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13349
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Rozpadające się 25 letnie małżeństwo

Post autor: Nirwanna »

Duzolubka, warto też poprosić o modlitwę innych - osoby ze wspólnoty, Waszych bliskich z rodziny, przyjaciół....
Są piękne świadectwa takiej modlitwy wstawienniczej. Nie działaj sam.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
duzolubka
Posty: 16
Rejestracja: 08 mar 2023, 22:09
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Mężczyzna

Re: Rozpadające się 25 letnie małżeństwo

Post autor: duzolubka »

Po rozmowie z księdzem sam mi zaproponował Msze św w naszej intencji, przetrwania i miłości. Niestety moja Żona nie chciała pójść. Zapytała mnie tylko dlaczego nie modliłem się gdy ja zdradzałem. Byłem sam. Nikogo z rodziny nie widziałem choć poinformowałem o tym. Mam w sumie jedna bliską obcą mi osobę która podtrzymuje mnie na duchu i modli sie. Zupełnie obca osoba a robi więcej niż rodzina. Jakże jestem wdzięczny ze jest, wysłucha,pomoże,doradzi,zaproponuje. Podtrzymuje w nadziei na lepsze jutro.
Będę wdzięczny każdemu kto chciałby poświęcić swoją modlitwę za ocalenie mojego małżeństwa. Szczerze dziękuję.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Rozpadające się 25 letnie małżeństwo

Post autor: Pavel »

duzolubka pisze: 16 mar 2023, 23:18 Po rozmowie z księdzem sam mi zaproponował Msze św w naszej intencji, przetrwania i miłości. Niestety moja Żona nie chciała pójść. Zapytała mnie tylko dlaczego nie modliłem się gdy ja zdradzałem.
(…)
Będę wdzięczny każdemu kto chciałby poświęcić swoją modlitwę za ocalenie mojego małżeństwa. Szczerze dziękuję.
Nawrócenie, msze i modlitwy o ile z pewnością są dobre, to epatowanie tym, zwłaszcza w kierunku żony przynosi łatwy do przewidzenia efekt. Wg mnie zrozumiały, jej gniew i bunt również są dla mnie łatwe do pojęcia.
Mogą zostać w dodatku odebrane jako manipulacja i środek nacisku.

A modlitwę z mojej strony masz.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
duzolubka
Posty: 16
Rejestracja: 08 mar 2023, 22:09
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Mężczyzna

Re: Rozpadające się 25 letnie małżeństwo

Post autor: duzolubka »

Dziękuję Pavel jak i innym wspierających modlitwą.

Może coś racji w tym jest Pavel chociaż ta msza nie była zamierzona przeze mnie. Tak po prostu ksiądz sam wyszedł z propozycją. Przystałem na to.
Z Bogiem bylem blisko choć nie ukrywam że teraz jestem jeszcze bliżej. Może i powiedzenie Jak trwoga to do Boga ma jakieś racje ale do kogo mam się udać po pomoc? Nie próbuje tym zadziałać na Żonę jeśli sama nie będzie chciała. Modlę się też za nią by Bóg dał jej siły do wybaczenia.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Rozpadające się 25 letnie małżeństwo

Post autor: Ruta »

Duzolubka,

Przeczytałam twój wątek. Jestem zdradzaną żoną. Rozumiem twoją chęć zadośćuczynienia żonie. Jednak część twoich prób jako żona odebrałabym jako irytujące.

Dobrze odbieram twoją rezygnację z pracy. Osobiście oczekiwałabym całkowitego zerwania kontaktów z kowalską.

Spokojne rozmowy. Jest czas na nie. Ale jest też czas, gdy jest żal, ból. I jest potrzebna przestrzeń, by je wyrazić. Niewiele osób umie wyrażać trudne emocje spokojną rozmową. Potrzebny jest więc jak myślę spokój do przyjęcia ich od żony tak, jak są wyrażone.
Podam przykłady.

Mąż wprowadził się ponownie do domu od kochanki. Jego żona przez trzy miesiące codziennie na niego krzyczała. Że ma się wyprowadzić, że ona już sobie radziła, że nie ma prawa jej na nowo rozbijać i ranić. Mąż spokojnie ten krzyk przyjmował. Słuchał. Był.
Jego żona tak wyrażała ból. Stopniowo jej krzyk cichł... i dopiero zaczęli rozmawiać.

Zdradzona żona nie była w stanie przyjąć męża do domu. Ale do niego dzwoniła wieczorami. Chciała, by słyszał jej płacz. I on tego jej płaczu słuchał.

Miałam i ja potrzebę wyrażenia wobec męża żalu i bólu. Pisałam mu wtedy wiadomości. Było dla mnie ważne, gdy usłyszałam od niego, że te moje wiadomości przeczytał.

Jak twoja żona wyraża ból? I jak możesz przy niej w tym być?

Natomiast nie do końca rozumiem zadośćuczynianie przez wykonywanie większej ilości prac domowych. Mnie by to irytowało, budziło złość. Miałabym poczucie, że mąż traktuje mnie jak mamę, nie jak kobietę: "Mamo, byłem na wagarach, dwa dni pozmywam i odkurzę, żebyś się już nie złościła". Nie czułabym się też dobrze, gdyby mąż zaczął mi w poczuciu winy usługiwać.
Podobnie jak postawa: chcę żonę przebłagać.

Co do szukania przyczyny. Ja to widzę tak. Nie ma żadnej dobrej przyczyny do zdrady. Natomiast są przyczyny kryzysu, który zdradę poprzedził. Wkład ma tu oboje. Każdy swoje sto procent. Ostrożnie. Mieszanie tych rzeczy może osobę zdradzoną ranić, być odebrane jako wybielanie się i przerzucanie na zdradzoną osobę swojej decyzji o zdradzie.

Napisałeś o obcej osobie, która cię obecnie wspiera, rozumie. Czy to osoba płci żeńskiej? Angażowanie się w budowanie relacji z kobietą inną niż żona w kryzysie małżeńskim nie wydaje mi się dobrym pomysłem.

Piszesz, że żona nie chce iść na Mszę Świętą. Żona odbija i twoje inne próby. Ty kulisz się i wycofujesz. Czemu? Boisz się gniewu żony?
Chcesz uspokoić mamę, czy odzyskać kochaną przez siebie kobietę?
duzolubka
Posty: 16
Rejestracja: 08 mar 2023, 22:09
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Mężczyzna

Re: Rozpadające się 25 letnie małżeństwo

Post autor: duzolubka »

Z pracy zrezygnowałem tylko po to by nie mieć kontaktu z kowalską. Pracę miałem dobrze płatną ale nie żaluje że tak zrobiłem. Było to jedynym wyjściem aby się odciąć od tego. Nie mam żadnego kontaktu i nie chce mieć.
Moje rozmowy teraz z żoną są uzależnione od dnia. Niekiedy porozmawiamy o wszystkim ale jest czas że nie chce rozmawiać ze mną w ogóle. Przyjmuje to wszystko. Rozumiem. Rozmawialiśmy dużo razy o nas ale ona mówi ze NAS już nie ma. Generalnie nie kłóciliśmy się. Rozmowa choć przebiegała z żalem była na poziomie. Zresztą my nigdy się nie kłóciliśmy tak by ściany się trzęsły. Nie wyzywaliśmy się epitetami. Gdyby Ona chciała na mnie krzyczeć ale nie robi tego. Mówi jedynie jak się czuje zraniona przeze mnie.
Nie wyprowadzałem się nigdy z domu. Mieszkamy nadal wspólnie. Kontaktu telefonicznego nie mamy bo w sumie nie ma takiej potrzeby. Nawet wiadomości sms nie ma. Piszę do niej nieraz ale nie odpowiada. No chyba że w jakiejś sprawie to tak ogólnie. W tej chwili nie chce rozmawiać o ratowaniu małżeństwa. Mówi że nie jest chyba w stanie zaufać mi ponownie i żyć tak by nie oglądać się za siebie. Gdy rozmawiamy wciąż zadaje mi pytanie jak mogłem do tego doprowadzić. Stara się już nie płakać przy mnie. Widzę jak niekiedy siedzi wpatrzona w okno i myśli. Nie raz staram się pomyśleć z nią ale nie zawsze to wychodzi.
Nawiązując do usługiwania o którym wspomniałaś to nie jest zupełnie tak jak myślisz. Z racji tego że zrezygnowałem z pracy i nie znalazłem następnej jestem w domu. Nie zostawiałem domu na głowie Żony i uczestniczyłem w życiu domowym. Nie migałem sie od obowiązków. Z racji pogody która nie pozwala jeszcze na działanie wokół domu spędzam więcej czasu wewnątrz. Skoro jestem troche czasowy to dlaczego nie mam więcej czasu przeznaczyć na pomoc? Nie uważam tego za nadskakiwanie tylko próbe wyręczenia czy pomocy gdy mam tego czasu więcej i mogę to zrobić. Tak przynajmniej ja to widzę.
Wracając do naszych rozmów nie ukrywałem przed Nią faktu że romans miał miejsce. Przyznałem się i zrobię to w sądzie jeśli będzie taka potrzeba. Nie chciałem też zwalić winy na Żonę. Zresztą Ona mówi że nie czuje się w niczym winna takiej sytuacji. Nawet gdy komunikowałem jej problem przed tym wszystkim Ona nie widziała tego. Mówiłem głośno o swoich odczuciach,pragnieniach czy obawach. Nie szukam usprawiedliwienia dla siebie. Wiem że mam swój rozum lub chociaż że powinienem go mieć i powinienem zrobić wszystko by do tego nie dopuścić.
Pewnie że chciałbym zrobić coś co w jakiś sposób pozwoliłoby mi na uratowanie małżeństwa. Wiem że gdyby zauważyła jakiś swój udział w tym byłoby o wiele łatwiej rozmawiać o przyszłości. Na ta chwile Ona nie widzi przyszłości. Nie patrzy w nią tak ze można to ocalić.
Jeśli chodzi o osobę które mnie wspiera to jest taka samą osoba z forum jak np Ty. Nie znamy się w ogóle. Jest to osoba z innego forum zanim trafiłem tutaj. Jest to kobieta ale o żadnym budowaniu relacji nie ma mowy. Przechodziła z mężem podobną sytuacje i udało się jej. Patrzy obiektywnie na to co zrobiłem i w żadnym stopniu nie jest łaskawa dla mnie i nie szuka dla mnie wytłumaczenia. Jakby pokazuje mi z boku co i jak czuje moja Żona i podpowiada co jeszcze mógłbym zrobić by jej nie stracić. Wspiera mnie również modlitwą.
Zona odbija moje próby starania się naprawienia tego. Nie kule się i nie wycofuje. Nieraz nie mam argumentów by odeprzeć jej atak. Gdzie byleś wtedy? Dlaczego wtedy nie modliłeś się za nas? Trzeba było myśleć wcześniej. itd itd
Nie boję się gniewu Żony. Chce ją bardzo odzyskać tylko już nie mam pojęcia jak dotrzeć do niej. Nie traktowałem jej nigdy jak mamusi czy służącej tylko jak Zonę i życiową partnerkę. Ona sama mówi że zawsze mówiła że ma fajne życie tylko szkoda że teraz to wszystko rozwaliłem i że zrujnowałem jej cały świat. I w tym wszystkim muszę jej przyznać rację.
duzolubka
Posty: 16
Rejestracja: 08 mar 2023, 22:09
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Mężczyzna

Re: Rozpadające się 25 letnie małżeństwo

Post autor: duzolubka »

Rozmawiałem z żoną w tym tygodniu o naszym małżeństwie. Ona nie widzi juz przyszłości bo mi nie ufa. Na każdy mój argument odpowiada w ten sam sposób. Nie ufam Ci. Gdzieś moja nadzieja odchodzi. Jestem z Panem i czerpie od niego siłę do przetrwania. Wydaje mi się ze chyba tylko cud musiałby się wydarzyć by chciała dalej być ze mną.
Czy tej sily mi wystarczy? Niekiedy nachodzą mnie takie głupie już myśli o sensowności życia gdy zostałbym sam. Dzieciaki też nie chcą specjalnie kontaktu. Gdy ja się nie odezwę to oni w ogóle. Jest mi tak przykro. Moja psychika jest tak krucha że boję się że rozpadnie się jak wszystko wokół.
Stamal
Posty: 64
Rejestracja: 19 mar 2023, 15:55
Płeć: Mężczyzna

Re: Rozpadające się 25 letnie małżeństwo

Post autor: Stamal »

Witaj duzolubka.
Jest ciezko bo rozumie się błędy które się popełniało bardzo często za późno. Ja też ranilem żonę (nie było u nas zdrady) zona uczyła mnie miłości jak tylko mogła i mi ją dawała. Ja sztywniak byłem zimny jak głaz. Teraz to sobie myślę że dobrze mi tak mam to na co zasluzylem. Chciałem ratowac malzenstwo bardzo szybko ale to było jeszcze gorsze. Musiałem się wyprowadzić bo nie potrafiliśmy rozmawic emocje były ogromne. Przez dwa tygodnie zero kontaktu (myślałem że w tym czasie pogryzę telefon chciałem zadzwonić ale wiedziałem że są takie nerwy ze się nie dogadamy). Wsiadalem do samochodu i wysiadałem walczyłem sam ze sobą. Po dwóch tygodniach zadzwonilem i w końcu potrafiliśmy porozmawiać bez emocji.
Zrozumiałem że rany które wyrządziłem żonie muszą się zagoic. Ja zasiegam ciągle informacji dlaczego taki jestem co moge robić żeby być inny by moja żona mogła czuć się kochana i szczęśliwa. W moim przypadku czas i przestań o który moja żona mnie prosiła wydaje się trafny. Pamiętaj że każdy przypadek jes jednak inny. Powodzenia.
ODPOWIEDZ