Nie taka znowu niewinna. Odczułam skutki pornografii na własnej skórze. Jesli chcesz wiedzieć więcej to przeczytaj jeszcze raz to, co zawarłam w swoim pierwszym poście w tym temacie. Dlatego to napisałam. W poczuciu odrzucenia i samotności i ja otworzyłam tę ,,puszkę pandory'' i przekonałam się , że odchodząc od Boga traci się kontrolę nad swoimi myślami, pragnieniami i fantazjami. Gdy wyrzuca się z serca i sumienia Boga i Jego prawo natychmiast pojawia się tam prawo inne: totalnej samowolki, akceptacji dla czegoś złego i prawo dawania sobie nawzajem praw jakie nam przyjdą do głowy. Problem zaczął się od mojego męża ( z którym walczy od lat, jednak zdarzają mu się bolesne upadki) ale rzucił się też cieniem na mnie. Poznałam siebie z zupełnie innej strony. Nie miałam świadomości tego, co się we mnie kryje i do czego byłabym zdolna pod wpływem bólu i krzywdy a czasem nawet.....chęci odwetu by też zabolało.
Albo idzie się w jedną stronę albo w drugą. Nie ma innej opcji. Nawet jeśli sądzisz że jestem zerojedynkowa ....nasz ostateczny los taki właśnie będzie: albo na prawo albo na lewo.
Bóg się jasno wypowiedział co sądzi na temat cudzołóstwa, rozwiązłości i wszelkiego cielesnego plugastwa. Dlatego zadałam pytanie, jak ci którzy bronią pornografii godzą ją z tym co Bóg ma do powiedzenia. Ja z Nim dyskutować nie zamierzam. Tym bardziej, ze pokazał mi co się dzieje, gdy się wpuszcza ten syf do głowy i serca.
Jeśli jestem ładnie ubrana a wyzwalam złe myśli to nie ja mam problem. Możesz na mnie popatrzeć, zachwycić się tym, co Ci się podoba, możesz być nawet dla mnie miły ale jeśli w głowie mnie rozbierasz i chcesz gdzieś ze mną pójść to masz problem z pożarem który zaczął się jedną nieczystą myślą w której znalazłeś upodobanie i masz ochotę tę iskrę rozpalać dążąc świadomie do pożaru.
Nie zamierzam chodzić w worku na kartofle czy w hidżabie byś Ty nie umiał poskramiać sam siebie. Zacznij patrzeć na kobiety oczami podziwu nad dziełem Boga który nas wszystkich kształtował i tworzył, oczami miłości do drugiego człowieka mając świadomość, że każda kobieta to czyjaś żona (nawet potencjalnie) , matka i córka i nade wszystko Boże stworzenie . Takie nastawienie poparte siłą woli i modlitwą ugasi Twoje chętki i pragnienia.
A kobieta z natury lubi być podziwiana, adorowana i chce wzbudzać w mężczyźnie pragnienia . Przegląda się w jego zachwycie . Dlatego jest małżeństwo...byśmy nie płonęli. Ponieważ Wam się opatrzyłyśmy ( swoją drogą Wy nam też) to znów i znów chcemy tych ognistych spojrzeń , komplementów, itp. Mamy sobie brać od innych mężczyzn? Dokąd nas to zaprowadzi jeśli pobiegniemy za swymi ,,potrzebami''? I my i wy? Czyż nie z tych własnie powodów ludzie się rozstają i szukają ,,szczęścia'' poza małżeństwem?
Usprawiedliwiać się można na wiele sposobów by nic w sobie nie zmieniać i z niczego nie zrezygnować dla dobra wspólnego ale czy warto? Kiedyś przecież i tak zderzymy się z tą ostateczną Prawdą. Ja swoje grzechy widzę. Nie będę ich bronić. PO co? Wybieram tę wąską bramę, Ty jeśli chcesz możesz iść szeroką. Każdy ma wybór. Nic na siłę.
Dokładnie.