Na wstępie napiszę, że wszystkimi kończynami podpisuję się pod tym co napisał Niepozorny, moje doświadczenia również prowadzą do dokładnie takich wniosków.
niedoceniajacy pisze: ↑18 kwie 2023, 10:38
Czy jestem BMW czy nie - trudno powiedzieć bo to szerokie pojęcie. Wydaje mi się że bierny katolik nie zagląda na forum katolickie tylko zajrzałby gdzie indziej - ale nieważne.
Ja na to forum trafiłem jako tzw. wierzący-niepraktykujący antyklerykał. Nie zostałem na nim bo było katolickie, a wręcz pomimo tego
Zostałem tu, bo to co tu piszą ludzie, choć czasem gorzkie i trudne do przyjęcia, to chociaż logicznie miało dla mnie ręce i nogi. W przeciwieństwie do forów świeckich które również początkowo odwiedzałem - tam panował bełkot i narracja współczesnego świata.
Czyli jak widać po choćby moim przykładzie - trafienie na to forum nie jest wyznacznikiem jakości wiary, „klasy” katolicyzmu, a raczej objawem desperacji, szukania pomocy bo się pali w czterech literach. W dodatku z określonych przyczyn, które warto zgłębić, odkryć, nazwać i naprawić ze swojej strony.
Inna rzecz, że po mojemu faktycznie wierząca i praktykująca osoba, mająca rzeczywiście odpowiedniej jakości relację z Panem Bogiem, taka która faktycznie żyje jego słowem - ma małe (albo jeszcze mniejsze) szanse tu trafić.
Bo jak mówią: gdzie Bóg jest na pierwszym miejscu, tam wszystko jest na swoim miejscu.
Czyli jest mała szansa na głęboki kryzys małżeński.
niedoceniajacy pisze: ↑18 kwie 2023, 10:38
Dzięki za sugestie i podesłane linki - potrzebuję czasu, żeby przez to przejść na spokojnie ale zrozumiałem już jaki jest kierunek. Tak - prawda, że teraz zmiany podporządkowałem Żonie - może to jest błąd.
Ale z drugiej strony zawsze jest strach, że ona pomyśli, że się nie staram...
Ze swojej historii pamiętam jak bardzo przeszkadzał mi ten strach.
On mnie blokował, paraliżował i w efekcie działałem kierowany nim podobnie jak ty - po swojemu.
Do czasu gdy tak robiłem, właściwie (z perspektywy czasu) marnowałem czas, energię i zamiast naprawiać, coraz bardziej komplikowałem sytuację w małżeństwie.
Dopiero gdy doszedłem do końca tej ślepej uliczki, z bezsilności, bezradności postanowiłem posłuchać forumowych rad - oddać małżeństwo Bogu i solidnie zająć się sobą.
Zacząłem zmieniać się dla siebie, Boga i bliźnich. Nie po to by odzyskać żonę, a by być (coraz) lepszym człowiekiem. By naprawić siebie i swoje życie. By zadośćuczynić sobie, Bogu, bliźnim.
Po bożemu, bo książki i konferencje brutalnie obnażyły moje poprzednie myślenie, brak wiedzy. Jak na dłoni podczas lektur/konferencji ujrzałem łańcuch przyczynowo-skutkowy, źródła moich ówczesnych kłopotów.
Postanowiłem stać się mężczyzną przez wielkie „M”, bo do tamtej pory byłem co najwyżej wystraszonym chłoptasiem w ciele mężczyzny.
Nie znałem siebie, nie znałem żony, nie wiedziałem niemal nic o tym jak funkcjonuję ja jako mężczyzna, żona jako kobieta, jak powinno funkcjonować małżeństwo.
Bóg poprzez to forum i ludzi z tej wspólnoty pomógł mi zmienić siebie i moje życie, dzięki temu (przy uwzględnieniu innych czynników) również uratować małżeństwo od rozpadu.
To miejsce, ta wspólnota to kopalnia wiedzy o kryzysach małżeńskich. Wystarczy chcieć i czerpać. Książki, konferencje, doświadczenia (historie) innych, warsztat 12 kroków, mityngi - to świetne narzędzia które mogą wydatnie pomóc w zmianie myślenia - nawróceniu na właściwą drogę.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk