Będę walczył do końca...

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

dula
Posty: 62
Rejestracja: 26 maja 2022, 20:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Będę walczył do końca...

Post autor: dula »

Sefie pisze: 13 maja 2023, 1:22

Tu nie było grama miłości. Był strach przed samotnością. Strach przed życiową przegraną, przed zrujnowanymi marzeniami. Strach przed przyznaniem się do porażki jako mąż i ojciec. Przed tym, że przestanę być ważny i zacznę być gorzej postrzegany przez innych.

W moim uzależnieniu od żony chodziło tylko o mnie. Nie było tam ani żony ani małżeństwa.

Nie było grama miłości? Ale z czyjej strony? Z Twojej, żony czy z obojga stron? Tak jakoś po wpisie, wnioskuję, że z Twojej albo wspólnej....
Dlaczego więc jesteś na tym forum? Walczysz o małżeństwo, a nie kochasz? Przecież miłość to postawa. Przysięgałeś..
Lukas
Posty: 180
Rejestracja: 06 maja 2023, 21:52
Płeć: Mężczyzna

Re: Będę walczył do końca...

Post autor: Lukas »

dula pisze: 16 maja 2023, 22:50
Sefie pisze: 13 maja 2023, 1:22

Tu nie było grama miłości. Był strach przed samotnością. Strach przed życiową przegraną, przed zrujnowanymi marzeniami. Strach przed przyznaniem się do porażki jako mąż i ojciec. Przed tym, że przestanę być ważny i zacznę być gorzej postrzegany przez innych.

W moim uzależnieniu od żony chodziło tylko o mnie. Nie było tam ani żony ani małżeństwa.

Nie było grama miłości? Ale z czyjej strony? Z Twojej, żony czy z obojga stron? Tak jakoś po wpisie, wnioskuję, że z Twojej albo wspólnej....
Dlaczego więc jesteś na tym forum? Walczysz o małżeństwo, a nie kochasz? Przecież miłość to postawa. Przysięgałeś..
Dula, ta Twoja odpowiedź nie tyczy się raczej mojego wątku, zacytowałaś odpowiedź Sefie, więc to co napisałaś skierowane jest do jego doświadczeń.
Lukas
Posty: 180
Rejestracja: 06 maja 2023, 21:52
Płeć: Mężczyzna

Re: Będę walczył do końca...

Post autor: Lukas »

Ruta pisze: 16 maja 2023, 15:32 Bóg jest przy tobie. Przy twojej żonie też. Wspomnę o was w modlitwie, mamy dziś wspaniałego wstawiennika, Świętego Andrzeja Bobolę.
Dziękuję Ruta, również pomodlę się za Ciebie
Sefie
Posty: 630
Rejestracja: 23 paź 2021, 23:01
Płeć: Mężczyzna

Re: Będę walczył do końca...

Post autor: Sefie »

dula pisze: 16 maja 2023, 22:50 Nie było grama miłości? Ale z czyjej strony? Z Twojej, żony czy z obojga stron? Tak jakoś po wpisie, wnioskuję, że z Twojej albo wspólnej....
Dlaczego więc jesteś na tym forum? Walczysz o małżeństwo, a nie kochasz? Przecież miłość to postawa. Przysięgałeś..
Dula,

to nie opis małżeństwa. Tylko stanu uzależnienia od żony w trakcie ostrej fazy kryzysu. W nałogu, nie ma miłości.
Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie.
Jan Paweł II
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Będę walczył do końca...

Post autor: Caliope »

Lukas pisze: 13 maja 2023, 12:35 Było tak od prawie pięciu miesięcy, w ogóle się nie kłóciliśmy, (bo w sumie niczego się nie czepiałem, bałaganu, na wszystko się zgadzałem- co też jest niedobre) bo jak postawiłem granice w pewnej sytuacji, co wzbudziło sprzeciw żony, to wybuchła znowu kłótnia.
Pozwoliłam sobie zacytować ten wyimek. Czy ty wraz z żoną sprzątałeś w domu, dzieliliście się obowiązkami czy czepiałeś się się bałaganu, czegokolwiek co nie było po twojej myśli? A żona bez słowa to korygowała, a potem się wylalo? wychodzi tu brak komunikacji I podziału obowiązków, podobnie jak u mnie.
Lukas
Posty: 180
Rejestracja: 06 maja 2023, 21:52
Płeć: Mężczyzna

Re: Będę walczył do końca...

Post autor: Lukas »

Caliope pisze: 17 maja 2023, 11:58
Lukas pisze: 13 maja 2023, 12:35 Było tak od prawie pięciu miesięcy, w ogóle się nie kłóciliśmy, (bo w sumie niczego się nie czepiałem, bałaganu, na wszystko się zgadzałem- co też jest niedobre) bo jak postawiłem granice w pewnej sytuacji, co wzbudziło sprzeciw żony, to wybuchła znowu kłótnia.
Pozwoliłam sobie zacytować ten wyimek. Czy ty wraz z żoną sprzątałeś w domu, dzieliliście się obowiązkami czy czepiałeś się się bałaganu, czegokolwiek co nie było po twojej myśli? A żona bez słowa to korygowała, a potem się wylalo? wychodzi tu brak komunikacji I podziału obowiązków, podobnie jak u mnie.
W czasie tych wspomnianych ostatnich 5 miesięcy, gdzie postanowiłem się zmienić nie chciałem wchodzić z żoną w jakikolwiek konflikt, więc stwierdziłem że bałagan który jest w domu nie będzie przyczyną kłótni, wyluzowałem, rzeczy błahe stały się mniej ważne. Zacząłem również pomagać żonie w sprzątaniu, składaniu porozrzucanych ubrań po całym domu. Wcześniej wiecej czasu spędzałem na budowie naszego nowego domu, (teraz sobie to odpuścłem, jakoś nie mam motywacji w obecnej sytuacji do wykańczania domu). Ja zawoziłem i odbierałem dzieci z przedszkola i szkoły, robiłem zakupy, nieraz gotowałem, biegałem po doktorach, woziłem na dodatkowe zajęcia a sprzątaniem raczej zajmowała się żoną. Ale fakt faktem, pierwsze co nawaliło w naszym małżeństwie to komunikacja. Zawsze mówiłem żonie że zachowujemy się jak dwa małe dzieciaki, wytykaliśmy sobie nawzajem błędy drugiego, swoich nie widzieliśmy i tak brnęliśmy coraz dalej i gorzej. I nic z tym nie robiliśmy...zawsze mówiłem że jest czas a najpierw inne rzeczy do zrobienia. I to był największy błąd w moim życiu, bo jakbym wówczas zaczął pracę nad sobą i uzmysłowił sobie skalę problemu i skutki jaki on może powodować to nie bym był pewnie dziś na tym forum. A teraz małżeństwo wisi na włosku....
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Będę walczył do końca...

Post autor: Caliope »

Lukas pisze: 17 maja 2023, 12:54
Caliope pisze: 17 maja 2023, 11:58
Lukas pisze: 13 maja 2023, 12:35 Było tak od prawie pięciu miesięcy, w ogóle się nie kłóciliśmy, (bo w sumie niczego się nie czepiałem, bałaganu, na wszystko się zgadzałem- co też jest niedobre) bo jak postawiłem granice w pewnej sytuacji, co wzbudziło sprzeciw żony, to wybuchła znowu kłótnia.
Pozwoliłam sobie zacytować ten wyimek. Czy ty wraz z żoną sprzątałeś w domu, dzieliliście się obowiązkami czy czepiałeś się się bałaganu, czegokolwiek co nie było po twojej myśli? A żona bez słowa to korygowała, a potem się wylalo? wychodzi tu brak komunikacji I podziału obowiązków, podobnie jak u mnie.
W czasie tych wspomnianych ostatnich 5 miesięcy, gdzie postanowiłem się zmienić nie chciałem wchodzić z żoną w jakikolwiek konflikt, więc stwierdziłem że bałagan który jest w domu nie będzie przyczyną kłótni, wyluzowałem, rzeczy błahe stały się mniej ważne. Zacząłem również pomagać żonie w sprzątaniu, składaniu porozrzucanych ubrań po całym domu. Wcześniej wiecej czasu spędzałem na budowie naszego nowego domu, (teraz sobie to odpuścłem, jakoś nie mam motywacji w obecnej sytuacji do wykańczania domu). Ja zawoziłem i odbierałem dzieci z przedszkola i szkoły, robiłem zakupy, nieraz gotowałem, biegałem po doktorach, woziłem na dodatkowe zajęcia a sprzątaniem raczej zajmowała się żoną. Ale fakt faktem, pierwsze co nawaliło w naszym małżeństwie to komunikacja. Zawsze mówiłem żonie że zachowujemy się jak dwa małe dzieciaki, wytykaliśmy sobie nawzajem błędy drugiego, swoich nie widzieliśmy i tak brnęliśmy coraz dalej i gorzej. I nic z tym nie robiliśmy...zawsze mówiłem że jest czas a najpierw inne rzeczy do zrobienia. I to był największy błąd w moim życiu, bo jakbym wówczas zaczął pracę nad sobą i uzmysłowił sobie skalę problemu i skutki jaki on może powodować to nie bym był pewnie dziś na tym forum. A teraz małżeństwo wisi na włosku....
A co się działo 5 miesięcy temu, jeśli się porządnie wylało ? tutaj mam obraz gościa który się angażuje, ale wcześniej musiało być inaczej.
Lukas
Posty: 180
Rejestracja: 06 maja 2023, 21:52
Płeć: Mężczyzna

Re: Będę walczył do końca...

Post autor: Lukas »

Caliope pisze: 18 maja 2023, 10:51 A co się działo 5 miesięcy temu, jeśli się porządnie wylało ? tutaj mam obraz gościa który się angażuje, ale wcześniej musiało być inaczej.
5 miesięcy temu nastapila kulminacja kryzysu, żona złożyła ponownie pozew o rozwód. No i odpuściłem wszystkie kłótnie ( lub inaczej, na wszystko się zgadzałem, wszystko tolerowałem, a czy to bylo dobre? Może lepiej było stawiać mądre granice?) i postanowiłem się zmieniać.
Najdziwniejsze jest to że ją swoją winę widzę i pracuje nad tym by zmieniać siebie. Żona winy żadnej w sobie nie widzi. Osoby najbliższe ktore znają naszą historie twierdzą wręcz że stałem się ofiarą przemocy psychicznej, bo ciągle byłem straszony rozwodem, praktycznie po każdej kłótni, byłem wyzywany i wyrzucany z własnego domu, nazywany nieudacznikiem nie mówiąc już o tym że kilka razy oberwałem po twarzy. Ateraz kiedy chce ratować to małżeństwo żona mowi ze jestem psychiczny bo chce być z taką żoną...A ja chce być z żoną którą byla przed paroma laty. Odciąć przeszłość grubą kreską, i zacząć od nowa. Tylko do tego trzeba obojga...
Sefie
Posty: 630
Rejestracja: 23 paź 2021, 23:01
Płeć: Mężczyzna

Re: Będę walczył do końca...

Post autor: Sefie »

Lukas pisze: 18 maja 2023, 20:52 Żona winy żadnej w sobie nie widzi. (...) Ateraz kiedy chce ratować to małżeństwo żona mowi ze jestem psychiczny bo chce być z taką żoną...
Chyba jednak widzi.

Osobną kwestią jest czy podejmuje działania. Może jest to brak chęci, wiedzy, przekonania że to coś zmieni.

Warto w tym punkcie zmienić siebie, skoro już część rzeczy dostrzegłeś. Zmiana jednego może pociągnąć zmianę drugiego. Trzeba by tylko uzbroić się w cierpliwość i konsekwentnie realizować swoją postawę.

Kiedy moja żona się wprowadziła, była w stosunku do mnie bardzo nieufna (poniekąd jeszcze jest).
Wielokrotnie mnie testowała. Agresja słowna, przemoc w postaci rzucania czymś we mnie również. Dużo zależy w jaki sposób reagujesz na takie ataki, czy pozwalasz się krzywdzić czy stawiasz mądrze granice. Brak granic to zgoda na krzywdzenie, warto przy tym pamiętać że granice stawiamy sobie nie innym, czyli właśnie czy pozwalamy się krzywdzić.

Ja podczas agresji słownej mówię w prost, że nie ma we mnie zgody na rozmowę w takim tonie albo żebyśmy ją odłożyli na później. Kiedy to nic nie daje wychodzę. W przypadku "latających zabawek" bez słowa wychodzę.
Później jest chwila ciszy albo i dzień i przeprosiny.

Inną sprawą jest depresja i stany lękowe mojej żony, które się czasami uruchamiają i tylko w taki sposób potrafi sobie radzić z lękiem.
Przytulenie, bliskość dobre słowo w takich stanach praktycznie nie istnieją. Odrzuca to ją i to w wymiarze fizycznym. Wtedy ucieka nawet od bliskości dzieci.

W małżeństwie z nerwową żona warto zadbać o swoje zasoby, stale je ładować. Pasja, sport, dzieci, modlitwa, wiara w siebie. Mieć swoją przestrzeń i chwilę dla siebie. Inaczej szybko może dojść do eskalacji przy pustych bateriach.
Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie.
Jan Paweł II
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Będę walczył do końca...

Post autor: Caliope »

Lukas pisze: 18 maja 2023, 20:52
Caliope pisze: 18 maja 2023, 10:51 A co się działo 5 miesięcy temu, jeśli się porządnie wylało ? tutaj mam obraz gościa który się angażuje, ale wcześniej musiało być inaczej.
5 miesięcy temu nastapila kulminacja kryzysu, żona złożyła ponownie pozew o rozwód. No i odpuściłem wszystkie kłótnie ( lub inaczej, na wszystko się zgadzałem, wszystko tolerowałem, a czy to bylo dobre? Może lepiej było stawiać mądre granice?) i postanowiłem się zmieniać.
Najdziwniejsze jest to że ją swoją winę widzę i pracuje nad tym by zmieniać siebie. Żona winy żadnej w sobie nie widzi. Osoby najbliższe ktore znają naszą historie twierdzą wręcz że stałem się ofiarą przemocy psychicznej, bo ciągle byłem straszony rozwodem, praktycznie po każdej kłótni, byłem wyzywany i wyrzucany z własnego domu, nazywany nieudacznikiem nie mówiąc już o tym że kilka razy oberwałem po twarzy. Ateraz kiedy chce ratować to małżeństwo żona mowi ze jestem psychiczny bo chce być z taką żoną...A ja chce być z żoną którą byla przed paroma laty. Odciąć przeszłość grubą kreską, i zacząć od nowa. Tylko do tego trzeba obojga...
Czyli wcześniej były kłótnie, czepialstwo, nie było partnerstwa? 5 miesięcy to krótko by coś naprawić.
Lukas
Posty: 180
Rejestracja: 06 maja 2023, 21:52
Płeć: Mężczyzna

Re: Będę walczył do końca...

Post autor: Lukas »

Sefie pisze: 18 maja 2023, 21:27 Chyba jednak widzi.
Po czym tak sądzisz?
Jodłek
Posty: 1603
Rejestracja: 21 maja 2021, 7:16
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Będę walczył do końca...

Post autor: Jodłek »

Po tym jak Serie to napisał też to zobaczyłem.

W moim rozumieniu chodzi o ten fragment Twojej wypowiedzi:
Ateraz kiedy chce ratować to małżeństwo żona mowi ze jestem psychiczny bo chce być z taką żoną...
Lukas
Posty: 180
Rejestracja: 06 maja 2023, 21:52
Płeć: Mężczyzna

Re: Będę walczył do końca...

Post autor: Lukas »

Jodłek pisze: 19 maja 2023, 7:28 Po tym jak Serie to napisał też to zobaczyłem.

W moim rozumieniu chodzi o ten fragment Twojej wypowiedzi:
Ateraz kiedy chce ratować to małżeństwo żona mowi ze jestem psychiczny bo chce być z taką żoną...
Chyba mnie źle zrozumieliście albo tak to opisalem. Chodziło mi o to że jak mówię żonie co mi się w jej zachowaniuj nie podoba, co mnie denerwuje to ona przekornie mówi że muszę być chyba walnięty by być z taką osobą. Ona uważa że jej zachowanie jest ok, ona złożyła pozew, rozbija naszą rodzinę a uważa że wina jest tylko moja i to ja rozbiłem rodzinę.
Lukas
Posty: 180
Rejestracja: 06 maja 2023, 21:52
Płeć: Mężczyzna

Re: Będę walczył do końca...

Post autor: Lukas »

Dzień dobry wszystkim. Trochę mnie tu nie było. Pozwoliłem toczyć się życiu swoimi rytmem. Próbuję odwiesić się od żony, żyję swoim życiem, chodzę na terapię, zjadam leki, raz jest lepiej, nie nam doła i powoli zaczyna do mnie docierać że będę zmuszony żyć w pojedynkę i być dochodzącym tatą, próbuję zaakceptować ten wariant gdy jednak do rozwodu dojdzie. Czasami łapię takiego doła że tylko gapię się w sufit i nic mi się nie chce. Choć z tyłu głowy nadal mam nadzieję że żona będzie chciała próbować naprawiać. Wcielam powoli w życie listę. Czasami ciężko, bo jam taką wewnętrzną potrzebę powiedzieć jej "kocham Cię" lub choćby złapać za rękę. Ale obawiam się jej reakcji i tego nie robię. Żona ostatnio sama proponuje jakis spacer, lub wyjście z dziećmi gdzieś na lody lub pizze. Ale nie robię sobie z tego jakiejś nadziei. Kiedyś żona powiedziała że będzie miła i chciała by byśmy byli zawsze z sobą w dobrym kontakcie bo łączą nas dzieci, ale życia ze mną nie widzi. Chociaż z tym byciem dla mnie miłym różnie z jej strony wychodzi. Jak już sobie pomyśle że jest ku dobrej drodze to zawsze coś takiego powie że nadzieja umiera, np kupiła coś do domu bo jej to będzie potrzebne jak się wyprowadzę a ja też mogę to kupić sobie ale osobno do swojego domu. Fajny film teraz będzie w kinach i chciałbym ją zaprosić... ??? ale obawiam się reakcji....
Lukas
Posty: 180
Rejestracja: 06 maja 2023, 21:52
Płeć: Mężczyzna

Re: Będę walczył do końca...

Post autor: Lukas »

Byliśmy z dziećmi na kolacji, potem na lodach, na placu zabaw, po drodze w przydrożnej kwiaciarni kupiłem żonie różyczkę, przyjęła. Wracając do domu zapytałem i co nie fajnie tak razem? Po co to rozbijać, nie lepiej zacząć pracować i naprawiać? A żona, no fajnie ale potem będzie inaczej... Kino zaproponowałem, odpowiedziała- a po co? Więc nie nalegałem. Pójdę sam bo fajny film. Na początku miesiąca jak co miesiąc trzeba porobić wszystkie opłaty, i tu poprosiłem żonę by się dołożyła do wydatków, skoro oprócz pensji dostaje jeszcze ode mnie 1000zl zabezpieczenia sądowego i 1000 zł z 500 +. Bo od czerwca wpływa na jej kąto nie na moje. No i powstał znowu "zgrzyt", że ja tylko o pieniądzach, że jestem materialistą itp. Padły oczywiście z ust żony niecenzuralne słowa w moim kierunku. No ale wyszło na to że będziemy w końcu po 20 latach płacić za rachunki po połowie. Oczywiście nasłuchałem się że to ja jako pra2dziwy facet powinienem utrzymać dom, i nie robić łaski ze wydaje na rodzinę. W tej kwestii to nie wiem czy się kiedykolwiek dogadać. Może żona ma taki wzorzec z rodziny pochodzenia że to jej ojciec od rana do 24 godziny siedział w robocie ale na wszystko dawał kasę lub od koleżanek które twierdzą że swoje zarobki mają na własne potrzeby a na rodzinę daje mąż. Ale zauważyłem też dobrą stronę tego wszystkiego, po wielu "gadaniach" żona robi też zakupy podstawowe, jedzenie itp. Może ze względu na rozprawę sądową by mieć dowody że się do życia dokłada? Nie wiem. Jakoś przez 20 lat to było mojej głowie. Mało tego był nawet epizod że żona kilka lat temu narobiła sporo długów biorąc pożyczki w parabankach. Oczywiście bez mojej wiedzy. No co wydała? Nie wiem, mówi że na życie. Wyszło to przypadkowo, ale jak się dowiedziałem że musiałaby kilka lat pracować i wszystko co zarobi oddawać do tych instytucji to żal mi się zrobiło i dałem jej te pieniądze pod warunkiem że z czasem będzie oddawać. Czy dobrze zrobiłem, pewnie nie. Ale nie wiem co by było gdybym tego za nią nie spłacił, komornik, odsetki jeszcze większe długi? Wtedy płakała, prosiła, przepraszała, dziś mówi że żałuje że ode mnie wzięła te pieniądze. Ten problem z gospodarzeniem przez żonę pieniędzmi też pewnie przyczynił się do tego jak jest dzisiaj...
ODPOWIEDZ