Będę walczył do końca...

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Lukas
Posty: 180
Rejestracja: 06 maja 2023, 21:52
Płeć: Mężczyzna

Re: Będę walczył do końca...

Post autor: Lukas »

Pavel pisze: 10 maja 2023, 20:19 Ja widzę to podobnie, moje widzenie wynika z niemal każdego zdania które napisałeś.
Tu na forum słowo " uzależnienie " jest bardzo często wymieniane jako stan bycia osoby w kryzysie małżeńskim lub jako konsekwencja rozwijającego się latami kryzysu. Nie do końca rozumiem swoje uzależnienie od małżonki. Czy to że mi zależy na naprawianiu związku, i to że nie wyobrażam sobie życia bez osoby którą poślubiłem i którą kocham to jest coś złego?, no bo przecież uzależnienieraczej nie jest czymś dobrym?
Sefie
Posty: 630
Rejestracja: 23 paź 2021, 23:01
Płeć: Mężczyzna

Re: Będę walczył do końca...

Post autor: Sefie »

Lukas pisze: 12 maja 2023, 21:01 Czy to że mi zależy na naprawianiu związku, i to że nie wyobrażam sobie życia bez osoby którą poślubiłem i którą kocham to jest coś złego?
Nie ma w tym nic złego. Taki stan powinien towarzyszyć małżeństwu przez cały jego okres.

Jak to więc się stało, że wcześniej tego nie było?
Nie wyobrażasz sobie życia bez osoby, z którą od 10 lat toczysz boje. To jaka to miłość?

W moim kryzysie przechodziłem podobny stan. Wtedy wiązałem to z miłością. No tak bardzo mi zależało, tyle chciałem zmienić naraz w sobie, zaprzec się samego siebie a ona nie widzi i nie chce mnie. Tyle zmian na pstryknięcie palcem a ona dalej nie? No jak to tak?!

Dla mnie była to miłość, czysta, szlachetna, nieskalana i jedyna. Potworny błąd!

Tu nie było grama miłości. Był strach przed samotnością. Strach przed życiową przegraną, przed zrujnowanymi marzeniami. Strach przed przyznaniem się do porażki jako mąż i ojciec. Przed tym, że przestanę być ważny i zacznę być gorzej postrzegany przez innych.

W moim uzależnieniu od żony chodziło tylko o mnie. Nie było tam ani żony ani małżeństwa.

Być może dzisiaj tego nie zrozumiesz. Za jakiś czas taka refleksja przyjdzie. Ja zacząłem od stawiania sobie pytań. Czemu jest jak jest.
Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie.
Jan Paweł II
Lukas
Posty: 180
Rejestracja: 06 maja 2023, 21:52
Płeć: Mężczyzna

Re: Będę walczył do końca...

Post autor: Lukas »

Sefie pisze: 13 maja 2023, 1:22 Jak to więc się stało, że wcześniej tego nie było?
Nie wyobrażasz sobie życia bez osoby, z którą od 10 lat toczysz boje. To jaka to miłość?
To nie jest tak że 10 lat toczymy boje. Pokłócimy się np o bałagan a potem jest przerwa w kłótniach, i po paru tygodniach lub miesiącach znowu. Czytając odpowiedzi na posty mam wrażenie, moze bledne, że u nas nie ma miłości tylko uzależnienie, strach przed samotnością, porażką, pozostało mi tylko pracować nad sobą i pogodzić się z faktem że już razem z żoną nie będziemy. No bo jak, bez miłości? A ja chce naprawiać nasze małżeństwo, chcę by było normalnie tak jak kiedyś, odzyskać miłość żony, pracuje nad tym, nad sobą bo wiem że na żonę wplywu nie mam. Ale czy nie jest już za późno?
Sefie
Posty: 630
Rejestracja: 23 paź 2021, 23:01
Płeć: Mężczyzna

Re: Będę walczył do końca...

Post autor: Sefie »

Lukas pisze: 13 maja 2023, 10:25 Ale czy nie jest już za późno?
Jeśli prześledzisz inne wątki zauważysz pewną prawidłowość. Nowi forumowicze, są w stanie zrobić wszystko dla ratowania małżeństwa, pójdą na każdy kompromis, również ten krzywdzący dla nich aby wszystko wróciło do normy, żona wróciła a wszystko okazało się złym snem. To właśnie ciągle uwieszenie się na żonie jest uzależnieniem.

Dopiero po jakimś czasie człowiek wychodzi z etapu zaprzeczenia i zaczyna zderzać się z rzeczywistością, zaczyna widzisz szerzej.

Pytasz czy jest za późno? Na naprawę siebie nigdy nie jest za późno. Jak pokazuje to forum małżeństwo da się uratować, bo są tutaj również uratowane małżeństwa. Więc nie jest tak, że musisz się pogodzić z odejściem. Warto jednak wyobrażenie o uratowanym małżeństwie poprzeć własną pracą i wysiłkiem.
Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie.
Jan Paweł II
Lukas
Posty: 180
Rejestracja: 06 maja 2023, 21:52
Płeć: Mężczyzna

Re: Będę walczył do końca...

Post autor: Lukas »

Jak tu ma być dobrze jak żona chce bym się wyprowadził z naszego mieszkania, już od tygodnia przeniosła się spać do innego pokoju, w stosunku do mojej osoby zachowuję tylko "drogę służbową" jakby mnie w domu nie było. Nie wiem czy takie zachowanie nie jest spowodowane następna rozprawą sądową, gdzie musi udowodnić że zanikła pomiędzy nami więź małżeńska. Jeszcze przed tygodniem chodziliśmy razem na spacery, zakupy, bawiismy się razem z dziećmi, nawet spaliśmy w jednym łóżku. Było tak od prawie pięciu miesięcy, w ogóle się nie kłóciliśmy, (bo w sumie niczego się nie czepiałem, bałaganu, na wszystko się zgadzałem- co też jest niedobre) bo jak postawiłem granice w pewnej sytuacji, co wzbudziło sprzeciw żony, to wybuchła znowu kłótnia. Ja wiem że muszę siebie zmieniać, robię to powoli, nawet z dobrym skutkiem, bo nawet żona to zauważyła że jestem teraz fajnym facetem, ale ona już mnie nie kocha, wszystko 2 niej wygasło, (co dziwnie jeszcze w grudniu chciała próbować) i powtarzała jak mantrę że wie że tak długo nie wytrzymam i wrócę do poprzedniego "ja". Czy mam się wyprowadzać, czy być przy rodzinie i zająć się sobą i dziećmi (lista) tylko wówczas żona zarzuci mi że ją olewam i traktuje jakby jej w domu nie było, i że nie zwracam na nią uwagi i jak tu żyć?
Awatar użytkownika
Niepozorny
Posty: 1543
Rejestracja: 24 maja 2019, 23:50
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Będę walczył do końca...

Post autor: Niepozorny »

Lukas pisze: 13 maja 2023, 12:35 Czy mam się wyprowadzać, czy być przy rodzinie i zająć się sobą i dziećmi (lista) tylko wówczas żona zarzuci mi że ją olewam i traktuje jakby jej w domu nie było, i że nie zwracam na nią uwagi i jak tu żyć?
A chcesz się wyprowadzić? Uważasz, że tak będzie lepiej dla waszego małżeństwa? Zakładam, że obie odpowiedzi to nie, więc chyba nie trzeba odpowiadać na twoje pytanie.
Dlaczego miałbyś nie zwracać uwagi na żonę?
Z braku rodzi się lepsze!
Lukas
Posty: 180
Rejestracja: 06 maja 2023, 21:52
Płeć: Mężczyzna

Re: Będę walczył do końca...

Post autor: Lukas »

Niepozorny pisze: 13 maja 2023, 13:02 A chcesz się wyprowadzić? Uważasz, że tak będzie lepiej dla waszego małżeństwa? Zakładam, że obie odpowiedzi to nie, więc chyba nie trzeba odpowiadać na twoje pytanie.
Dlaczego miałbyś nie zwracać uwagi na żonę?
Pewnie że nie chcę, żona chce. Ja zamierzam zostać w mieszkaniu z rodziną, a ona mi zarzuca że robię jej w ten sposób na złość, że nie jestem prawdziwym facetem i nie mam "jaj" żeby pogodzić się z faktem że ona chce żyć po swojemubeze mnie. Podobnie uważa że nie zgadzając się na rozwód robię jej na złość a ja jej tłumaczę że skłamałbym w sądzie mówiąc że jej nie kocham. A kochając nie mogę się zgodzić na rozwód. Dlatego jest wściekła i teraz sąd będzie rozpatrywał z winy obojga.
Odcinając się od żony, i dbając o siebie, zajmowanie się sobą, nie skupianie zbytniej uwagi na żonie, żona już kiedyś traktowała jako nie zwracanie na nią uwagi, wręcz mówiła że ja w ten sposób znęcam się psychicznie nad nią.
Sefie
Posty: 630
Rejestracja: 23 paź 2021, 23:01
Płeć: Mężczyzna

Re: Będę walczył do końca...

Post autor: Sefie »

Lukas pisze: 13 maja 2023, 12:35 Czy mam się wyprowadzać, czy być przy rodzinie i zająć się sobą i dziećmi (lista) tylko wówczas żona zarzuci mi że ją olewam i traktuje jakby jej w domu nie było, i że nie zwracam na nią uwagi i jak tu żyć?
Może zastanów się co da Ci wyprowadzka.

Jako mąż i ojciec porzucający rodzinę możesz zostać oskarżony o winę w rozkładzie małżeństwa.

Panowie wyprowadzający się mają problemy z późniejszymi powrotami do swojego domu. Małżonka, która ułożyła sobie już życie bez męża raczej nie chce takiego powrotu. Stąd łatwo o kłótnie, prowokacje, niebieską kartę i zakaz zbliżania. Łatwo więc wylecieć z hukiem ze swojego mieszkania bez możliwości powrotu do niego.

Ja mimo szantażu emocjonalnego się nie wyprowadziłem. Zrobiła to moja żona wraz z dziećmi.
Moi teściowie byli zachwyceni posiadaniem wnuków na co dzień. Zachwyt szybko minął, bo moje dzieci nie są ani łatwe ani bezobsługowe. A dzieci dążące do pojednania skutecznie wywracały dom do góry nogami. Do tego doszły przemyślenia dotyczące przyszłości i ewentualnych alternatyw. Tych zwyczajnie było brak.
Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie.
Jan Paweł II
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Będę walczył do końca...

Post autor: Ruta »

Lukas pisze: 13 maja 2023, 12:35 Jak tu ma być dobrze jak żona chce bym się wyprowadził z naszego mieszkania, już od tygodnia przeniosła się spać do innego pokoju, w stosunku do mojej osoby zachowuję tylko "drogę służbową" jakby mnie w domu nie było. Nie wiem czy takie zachowanie nie jest spowodowane następna rozprawą sądową, gdzie musi udowodnić że zanikła pomiędzy nami więź małżeńska. Jeszcze przed tygodniem chodziliśmy razem na spacery, zakupy, bawiismy się razem z dziećmi, nawet spaliśmy w jednym łóżku. Było tak od prawie pięciu miesięcy, w ogóle się nie kłóciliśmy, (bo w sumie niczego się nie czepiałem, bałaganu, na wszystko się zgadzałem- co też jest niedobre) bo jak postawiłem granice w pewnej sytuacji, co wzbudziło sprzeciw żony, to wybuchła znowu kłótnia. Ja wiem że muszę siebie zmieniać, robię to powoli, nawet z dobrym skutkiem, bo nawet żona to zauważyła że jestem teraz fajnym facetem, ale ona już mnie nie kocha, wszystko 2 niej wygasło, (co dziwnie jeszcze w grudniu chciała próbować) i powtarzała jak mantrę że wie że tak długo nie wytrzymam i wrócę do poprzedniego "ja". Czy mam się wyprowadzać, czy być przy rodzinie i zająć się sobą i dziećmi (lista) tylko wówczas żona zarzuci mi że ją olewam i traktuje jakby jej w domu nie było, i że nie zwracam na nią uwagi i jak tu żyć?
W zasadzie sam sobie odpowiedziałeś. Mam podobne doświadczenie z mężem. Po swojej wyprowadzce przez jakiś czas pojawiał się w domu, i gdy był trzeźwy było względnie normalnie. Aż któregoś dnia poproszony na obiad zareagował takim przerażeniem, jakbym mu właśnie zaproponowała, że wybiję mu rodzinę do trzeciej linii pokrewieństwa. Albo coś takiego. Teraz wiem, że był u prawniczki i dowiedział się, że za wspólne posiłki z rodziną może nie dostać rozwodu. I tak jest do dziś, gdy zbliżają się rozprawy, mąż się wycofuje. Po rozprawach o instrukcjach adwokackich zapomina.

Osobiście nie widzę powodu, żebyś się miał wyprowadzać z domu na żądanie żony. Żona zawsze może sama się wyprowadzić, skoro chce czegoś w ten sposób dowodzić. W sumie małżonkowie w kryzysach bywają zabawni, oczekując, że druga osoba będzie demontować małżeństwo i rodzinę pod ich dyktando. Mój mąż oczekiwał, że to ja napiszę i złożę pozew rozwodowy i był bardzo niezadowolony, że nie chcę tego zrobić. Taka byłam nieuprzejma. Więc sobie myślę, że i ty możesz się nieuprzejmie nie wyprowadzić.

Tu uwaga. Czasem na takie "nieuprzejmości" reakcja osoby dążącej do rozwodu bywa ostra, pojawia się presja, czasem przemoc, wymuszanie, agresja. Z czasem nauczyłam się z tym sobie radzić, trwać przy swoim, nie poddawać się szantażom i straszeniu. Gdy byłam pewna swojego, etap wymuszania się skracał. Za to wszelkie moje wahania nakręcały męża do dalszej presji.

Co do Listy Zerty, też myślałam, że jej stosowanie to rodzaj olewania małżonka. To dlatego, że byłam bardzo zawieszona na mężu. Długo się odwieszałam. Tobie też się pewnie uda, daj Boże szybciej niż mi. Lista w tym bardzo pomaga. Pomaga też w tym, by nie eskalować napięcia. Taki ostatnio dialog miałam z kolegą: - No bo rozmawiałem z nią o naprawie i ona znowu się wściekła. - No to po co zaczynasz takie rozmowy, skoro nic nie dają i kończą się kłótnią? - No nie wiem... No bo jak nie będzie takich rozmów, to się nic nie poprawi?... Jeśli widzisz w myśleniu kolegi sens i logikę (ja kiedyś widziałam), to Lista Zerty tym bardziej jest dla ciebie.

Spokojnie możesz zajmować się sobą i dziećmi :) bez wyrzutów sumienia.
Lukas
Posty: 180
Rejestracja: 06 maja 2023, 21:52
Płeć: Mężczyzna

Re: Będę walczył do końca...

Post autor: Lukas »

Ruta pisze: 13 maja 2023, 16:35 Spokojnie możesz zajmować się sobą i dziećmi bez wyrzutów sumienia.
Tak też próbuje robić, prawie na siłę, bo psychicznie jestem totalnie załamany, mam na głowie jeszcze inne duże problemy i to wszystko spowodowało że po ludzku nie radzę sobie z obecną sytuacją. Gdyby nie modlitwa, leki i terapia to nie wiem jak bym funkcjonował. A dzieci przecież nie mogą widzieć w ojcu rozklepichę i słabego człowieka, nieudacznika tylko silnego człowieka na którym mogą polegać i się na nim oprzeć. Wygląda to teraz jak taka gra, że na zewnątrz muszę pokazać siebie silnego, uśmiechniętego a we wnętrzu jest pustka, rozpacz i płacz. Nie wiem jak tak długo dam radę....
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Będę walczył do końca...

Post autor: Caliope »

Lukas pisze: 14 maja 2023, 11:16
Ruta pisze: 13 maja 2023, 16:35 Spokojnie możesz zajmować się sobą i dziećmi bez wyrzutów sumienia.
Tak też próbuje robić, prawie na siłę, bo psychicznie jestem totalnie załamany, mam na głowie jeszcze inne duże problemy i to wszystko spowodowało że po ludzku nie radzę sobie z obecną sytuacją. Gdyby nie modlitwa, leki i terapia to nie wiem jak bym funkcjonował. A dzieci przecież nie mogą widzieć w ojcu rozklepichę i słabego człowieka, nieudacznika tylko silnego człowieka na którym mogą polegać i się na nim oprzeć. Wygląda to teraz jak taka gra, że na zewnątrz muszę pokazać siebie silnego, uśmiechniętego a we wnętrzu jest pustka, rozpacz i płacz. Nie wiem jak tak długo dam radę....
Lukas, daj sobie czas, nic nie musi być nagle i na teraz. Spokojnie bierz leki, chodź na terapię i ciesz się czasem z dziećmi, bądź sobą po prostu. Jeśli Ci się będzie udawało, to będzie ci się lepiej żyło. Choć wiem, że to trudne, a szczególnie bycie sobą w sytuacji kryzysowej kiedy właśnie wtedy w środku jestem rozsypana, a na zewnątrz zakładam maski. Lepiej ich nie zakładać, bo ludzie błędnie wtedy oceniają.
Lukas
Posty: 180
Rejestracja: 06 maja 2023, 21:52
Płeć: Mężczyzna

Re: Będę walczył do końca...

Post autor: Lukas »

Żona czeka na rozprawę , już nie może się jej doczekać. Ma nadzieję ze juz w czerwcu otrzyma upragniony rozwód. Nie poznaję żony, to nie ta osoba co jeszcze kilka miesięcy temu. Nalega że lepiej bym się wyprowdzil, bo taki klimat przed rozprawą nie sprzyja dzieciom, zarzuca mi złośliwości kierowane w jej kierunku, a ja tylko poinformowalem ją by się dorzucała do kosztow utrzymania domu i wyżywienia bo z jednej pensji raczej trudno. A ona na to ze zbiera na nowe meble i na remont bo po mojej wyprowadzce chce zrobic remont mieszkania, dla dzieci. I dlatego się nie dorzuca. A ja na to że nie ruszę się nigdzie z mojego mieszkania w którym sa moje dziecii rodzina. Ijak tu żyć jak dojdzie do rozwodu? I pomysleć ze jeszcze w grudniu wybieraliśmy razem meble do nowego domu... . Wczoraj nawet dowiedziałem sie że i od kościoła oddaliła się również przeze mnie. A że teraz jestem w jej oczach " w miarę dobry to pewnie po rozprawie będę inny" I nie da się przy rozstaniu unikać żalu i pretensji. I lepiej jak teraz będziemy siebie unikać, dla dobra dzieci.... Nie wieże że to się dzieje naprawdę...
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Będę walczył do końca...

Post autor: Ruta »

Lukas, wiem, jakie trudne, gdy małżonek tak się zmienia. Na forum takie stany bywają określane amokiem.

Według mnie dobrze opisywało to stan mojego męża w czasie, gdy był skoncentrowany na uzyskaniu jak najszybszego rozwodu. Raczej bez przebierania w środkach, także poprzez manipulacje, naciski na mnie, bylebym tylko nie "robiła przeszkód" i wyraziła zgodę. Po dobroci, argumentami, prośbą a potem i groźbą. Potem już otwartą przemocą.

Dobrze jest spokojnie być w tym przy swoim, przy prawdzie. Rozwód nie jest dla dobra dzieci. Nikt nie ma obowiązku zgadzać się na rozwód. Prawo pozwala takiej zgody nie wyrazić osobie, która rozwodu nie chce. I wiele osób z tego prawa korzysta. Ja też.

W trudnym czasie pomagały mi: modlitwa, adoracja, udział w Mszy Świętej, prośby kierowane do Świętych, nauka stawiania granic, terapia, pisanie na forum, rozmowy z sycharkami, dobre lektury, konferencje.

Z czasem pomogła mi właśnie świadomość, że mąż jest w amoku. Dotarło do mnie, że to czas w którym do męża niewiele dociera. Paradoksalnie zrobiło mi się łatwiej. Bo przestałam z mężem i jego "argumentami" polemizować. Zaczęłam spokojniej trwać przy swoim. Do szybkiego rozwodu nie doszło.

Sprawa trwa sobie chyba z trzeci rok, jak nie czwarty. Mąż z czasem odpuścił naciskanie na mnie. Jak się ta historia skończy nie wiem. Ale wiem, że cieszę się, że nie wyraziłam zgody na rozwód. I że pozostałam wierna sobie, swojej przysiędze małżeńskiej, swojej wierze i swoim przekonaniom. Doświadczyłam też, że taka wierność przynosi ze sobą łaski.

Pomogły mi też słowa rekolekcjonisty, księdza Chylińskiego (do obejrzenia u nas na sycharowym You Tubie), by pamiętać, że mąż czy żona nie jest naszym wrogiem, a wroga mamy gdzie indziej, a my jako małżonkowie wciąż jesteśmy po tej samej stronie. I pozornie tylko z nimi sprzeczne słowa mojego spowiednika, który powiedział mi, że na dziś mój mąż jest moim nieprzyjacielem.
W moim odczuciu gdzieś w tym splocie jest klucz do miłości do małżonka, który wpada w tak głęboki kryzys osobisty i małżeński.

Zarzut utraty wiary "z mojej winy" mój mąz także podnosił. Amoki mają swoje schematy.

Pomagało mi też nie wybieganie za bardzo w przyszłość. To mi podpowiedziały mądre sycharki. Żyjesz tu i teraz, a nie po hipotetycznym jak na razie rozwodzie. I tu i teraz codziennie możesz żyć tak dobrze i tak radośnie, jak na dziś potrafisz. Im mniej wchodziłam w nastroje i amoki małżonka, tym było łatwiej, spokojniej. Choć przeżywałam też dużo bólu, cierpienia. Pomagało mi oddawanie ich Bogu. Oddawałam po prostu opowiadając Bogu co czuję, co boli, jak mi trudno, o swoich obawach, o lękach, o wszystkim. Czasem mi to całkiem zabierał i wlewał we mnie taką pociechę i radość, że wydawało się to szalone, tak się cieszyć w mojej sytuacji.

Bóg jest przy tobie. Przy twojej żonie też. Wspomnę o was w modlitwie, mamy dziś wspaniałego wstawiennika, Świętego Andrzeja Bobolę.
Bławatek
Posty: 1625
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Będę walczył do końca...

Post autor: Bławatek »

Mnie zawsze rozwala tekst "rozwód dla dobra dzieci" i to w sytuacji gdy nie ma przemocy, alkoholizmu itp.

Na twoim miejscu bym się nie wyprowadzała bo jeżeli żona planuje już większe remonty i zmiany to pewnie zamki w drzwiach też wymieni a Tobie pozwoli tylko widywać dzieci od czasu do czasu.

Zajmuj się sobą i dziećmi, żonie zchodz z oczu. Możliwe że gdybyś się wyprowadził już teraz to żona by miała argument dla sądu, dzieci, znajomych i siebie, że jesteś złym ojcem bo ciągle cię nie ma. A jak ktoś ma być gdy nie mieszka z dziećmi. Mój mąż ma możliwość spędzania dużo czasu z naszym synem i to u nas w domu, bo tego nie zabraniam a nawet zachęcam, ale często z tej możliwości nie korzysta bo wybiera czas dla siebie.

A jeżeli żona rzeczywiście nie robi żadnych zakupów do domu to na twoim miejscu za wszystko płaciłabym kartą i zbierała rachunki żeby nie okazało się, że będziesz oskarżany o skąpstwo. Tu bardziej panowie się może wypowiedzą. Mój mąż ustalił z adwokatem śmiesznie niską kwotę alimentów i dopiero moja adwokatka mi uświadomiła, że te pieniądze są śmiesznie niskie i gdy sobie policzyłam ich syn przejada, ile wydaję na ubrania czy dodatkowe zajęcia to się sama zdziwiłam, bo się te wydatki rozmywały w ogólnych zakupach.

Twoja żona jest w tzw. amoku i żadne racjonalne argumenty do niej nie będą docierać a tym bardziej prawda. Ona ma "swoją prawdę" i zapewne szybko nie zmieni poglądów.
Lukas
Posty: 180
Rejestracja: 06 maja 2023, 21:52
Płeć: Mężczyzna

Re: Będę walczył do końca...

Post autor: Lukas »

Bławatek pisze: 16 maja 2023, 16:21 A jeżeli żona rzeczywiście nie robi żadnych zakupów do domu to na twoim miejscu za wszystko płaciłabym kartą i zbierała rachunki żeby nie okazało się, że będziesz oskarżany o skąpstwo. Tu bardziej panowie się może wypowiedzą. Mój mąż ustalił z adwokatem śmiesznie niską kwotę alimentów i dopiero moja adwokatka mi uświadomiła, że te pieniądze są śmiesznie niskie i gdy sobie policzyłam ich syn przejada, ile wydaję na ubrania czy dodatkowe zajęcia to się sama zdziwiłam, bo się te wydatki rozmywały w ogólnych zakupach.
I między innymi o to toczyliśmy cały czas boje. Żona uważa mnie za skąpca, mówi ze robię łaskę że utrzymuję rodzinę a prawda jest taka że przez 20 lat żona nie zapłaciła żadnego rachunku, czynszu. Podstawowe zakupy żywnościowe też robię ja a żona opłaca telefony dzieci, składki w szkole czy drobne przyjemności dla dzieci. A zarabiamy podobnie.Wystapila też z wnioskiem o zabezpieczenie na czas trwania procesu celem zabezpieczenia bytu rodziny. Poczułem się jak największy drań i śmieć który nie daje grosza na utrzymanie rodziny. A prawda jest zupełnie inna. Nie wnosiłem sprzeciwu bo uznałem że nie chcę walczyć z własną żoną w sądzie bo moim celem jest pojednanie i naprawa małżeństwa. Widać najbliższa mi osoba uważa całkiem odwrotnie...
ODPOWIEDZ