jacek-sychar pisze: ↑10 lip 2019, 16:22
Nie wiem, jak mają kobiety, ale dla mężczyzny (sądzę po sobie) każde wyjście jego żony "na pole" (to analogia do piosenki zespołu "Pod Budą" OKNO NA PLANTY) jest co najmniej jak raz "z liścia'.
Nie każdy mężczyzna wytrzyma więcej jak raz takich doświadczeń.
Myslę, że kobiety (sadząc po sobie i z obserwacji) mają tak samo.
Dla mnie jest oczywiste, to, co napisałeś dlatego mój pierwszy post w tym temacie ma poważny wydźwięk i trochę pytań.
Sprawa jest wg mnie poważna , kwestia nie liczenia się latami z mężem, ignorowania jego uczuć, odczuć i potrzeb i podejrzenie zdrad/y to przewinienia dużego kalibru.
Tyle, że czytając ostatni wpis Aleksandra poczułam, jakby w sumie w jego małżeństwie nie było tak źle......gdyby nie beztroskie i luzackie życie żony.
A przecież to ostatnie podważa fundamenty: wierność, zaufanie, wspólnotę małżenską i rodzinną.
Mam też takie odczucie, ze z jednej strony Aleksander widzi powagę sytuacji , a z drugiej jakby szuka potwierdzenia swoich odczuć u osób postronnych a z drugiej za chwilę bagatelizuje problem. Jakby sam nie mógł się w tym wszystkim odnaleźć i nie wie jak tak naprawdę powinien się w tej dziwnej sytuacji czuć.
Ale może to tylko moje błędne odczucia.
Jednak w tym miejscu zapytam, to znaczy dodam kolejne pytanie bo trochę już padło : jak Ty się z tym czujesz Aleksandrze?
Ile jesteś w stanie jeszcze tolerować? Gdzie kończy się Twoja anielska cierpliwość?
jacek-sychar pisze: ↑10 lip 2019, 16:11
Czy Ty zakładasz, że dzieci muszą zostać przy żonie Aleksandra?
Ja bym zapytał, czy żona Aleksandra się zastanawiała, jak będzie się spotykać z dziećmi, gdy Aleksander straci cierpliwość.
A że straci, to chyba byłbym skłonny się założyć, bo "konserwa" jak sam się określił, nie da rady bez uszczerbku na zdrowiu psychicznym trwać w trójkącie czy nawet wielokącie.
A może będzie jej to na rękę?
Nie zdziwiłabym się gdyby tak było. Choć chyba nie na rękę kobiecie wizja rozwalonego małżenstwa więc czasem woli się żyć w pozorach. I robić swoje.