Niesakramentalny2

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Wiedźmin

Re: Niesakramentalny2

Post autor: Wiedźmin »

Napiszę dwa zdania więcej :)

Lawendowa - to nie jest tak, że jesteśmy w związku niesakramentalnym dlatego, że "nie możemy" - tylko dlatego, że oględnie mówią "to nie nasza bajka" - żona w ogóle jest dość daleka od wszelakiej religii czy duchowości - ja natomiast wiem, że istnieje coś zdecydowanie głębszego, niż ta fizyczność nas otaczająca - szanuję katolicką drogę rozwoju, choć sam kroczę nieco inną :)

Co u nas... w sensie u mnie i u żony.

Jest nieźle.

Dużo czasu ze sobą spędzamy - spacery, siatkówka, wyjazdy, pikniki, nawet czasem wspólne bieganie (nie przepadałem za tą formą ruchu) ...

Żona dużo planuje - wspólne wyjazdy, wakacje, nawet ma już jakieś plany na marzec 2019... co jest oczywiście miłe - choć z drugiej strony - mi ciężko się w tym odnaleźć i brać wszystko jak leci za "dobrą monetę". To wszystko bardzo mocno i szybko się zmieniło.

Niedawno przecież było BARDZO źle... - teraz... zmiana... dla mnie trochę za szybka - ale przecież nie będę narzekać ;) :D ... tylko moje zaufanie nie nadąża za tym tempem - mi bardzo trudno zaufać ponownie tak bezgranicznie jak wcześniej. Ale powtarzam sobie zasłyszane tutaj... "nic negatywnego" ... więc ewentualnymi obawami czy wahaniem nie obciążam żony.

Ja staram się nie planować - żyje sobie dniem dzisiejszym, rozwijam swoje pasje :) staram się być uważny na potrzeby żony i dzieci... pewnie wciąż ułomnie i nieporadnie mi to idzie, ale widzę zdecydowaną poprawę, więc o ile tempo może nie najlepsze, to kierunek wydaje się być słuszny.
Lawendowa
Posty: 7688
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:44
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Niesakramentalny2

Post autor: Lawendowa »

Aleksander - dziękuję. Jakoś mi lżej na duszy ze świadomością, że sakramentalni małżonkowie na Was nie czekają. Napiszę więcej o bardziej ludzkiej porze...
"Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę..."
Wiedźmin

Re: Niesakramentalny2

Post autor: Wiedźmin »

Dotyk... czym sobie to można w relacji zastąpić? ...

... mój język miłości to między innymi dotyk 10/10... czy tam 12/12 wg 5 języków miłości...

brakuje mi tego ... - i nie - nie chodzi o seks... - po prostu - o czułość.... o czułość, intymność bliskość.

Stosunkowo daleki jestem już od tej wersji siebie (sprzed roku czy 5 lat)... która wisiała na żonie i skamlała o jakikolwiek dotyk czy przejaw jej zainteresowania... - jednak wciąż daleko mi do ideału... w którym bym w ogóle nie łaknął bliskości fizycznej i dotyku.

Macie na to jakieś sposoby? :D :D :)
Amica

Re: Niesakramentalny2

Post autor: Amica »

Ja sprawiłam sobie psa. Poważnie. Gadam do niego, głaszczę po łebku, kiedy oglądam film czy czytam książkę. On cieszy się, kiedy wracam do domu. Nie pozwalam mu tylko spać w łóżku, bo nie cierpię psiej sierści na pościeli (zresztą jakieś zasady muszą być). To dzięki niemu robię 10 kilometrów spaceru dziennie, aż nawet sprawiłam sobie profesjonalne buty do chodzenia. Lepsze to, niż chadzać na kawy z kolegami i może coś tego. :] Oczywiście wszystkich potrzeb ludzkich to nie załatwia, ale jak dla mnie to był strzał w dziesiątkę i w jakiś sposób ta choćby minimalna potrzeba ludzka do przytulania się do żywej istoty jest jakoś zaspokajana. Już nie wspomnę o tym, że można pomóc jakiejś schroniskowej biedzie.

Myślę o drugim, jakimś starszym, żeby miał u mnie wygodne dożywocie. Te psy w schroniskach są "niechciane", bo stare, to wiadomo. Długo nie pożyje, leczyć trzeba będzie, tylko kłopot.

Dzieci nie mam, więc na wnuki też nie czekam. I tak o. Tak sobie radzę, no jakoś trzeba... Poza tym na spacerach można spotkać innych sąsiadów-psiarzy, więc ten nawet towarzyski czynnik ludzki też bywa. :)
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13350
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Niesakramentalny2

Post autor: Nirwanna »

Amica, Aleksander, u mnie też sposobem na to są zwierzaki :-D
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Smutek
Posty: 302
Rejestracja: 18 lut 2018, 7:29
Płeć: Kobieta

Re: Niesakramentalny2

Post autor: Smutek »

I ja mam dużego psa Aleksander.
Jak mi bardzo źle to przytulam i też gadam do niego.
jacek-sychar

Re: Niesakramentalny2

Post autor: jacek-sychar »

To ja ze smutkiem (nie Smutkiem ;) ) stwierdzam, że ja ze zwierząt mam tylko mole. :?
Nie głaskam, tylko klaszczę.
No, ale wiadomo, ja jako chemik muszę mieć mole, bo przecież chemik liczy w molach. :lol:
Smutek
Posty: 302
Rejestracja: 18 lut 2018, 7:29
Płeć: Kobieta

Re: Niesakramentalny2

Post autor: Smutek »

Jacku, a może mole da się oswoić 😉
Ukasz

Re: Niesakramentalny2

Post autor: Ukasz »

Aleksander pisze: 31 maja 2018, 0:10 Dotyk... czym sobie to można w relacji zastąpić? ...

... mój język miłości to między innymi dotyk 10/10... czy tam 12/12 wg 5 języków miłości...

brakuje mi tego ... - i nie - nie chodzi o seks... - po prostu - o czułość.... o czułość, intymność bliskość.

Stosunkowo daleki jestem już od tej wersji siebie (sprzed roku czy 5 lat)... która wisiała na żonie i skamlała o jakikolwiek dotyk czy przejaw jej zainteresowania... - jednak wciąż daleko mi do ideału... w którym bym w ogóle nie łaknął bliskości fizycznej i dotyku.

Macie na to jakieś sposoby? :D :D :)
Jestem chyba w tej samej sytuacji. To mój język miłości, który ze strony żony zaczął milknąć jakieś siedem lat temu, aż wreszcie zamilkł zupełnie. Teraz niby rysuje się jakaś poprawa, ale nie w tej sferze.
Pytałem Boga, czy On może wypełnić również tę pustkę. To pragnienie dotyku. Ja nie mam ciała, tylko jestem duszą i ciałem, ono także jest mną. I razem wyją spragnione.
Potem przyszło piękne doświadczenie dotknięcia - fizycznego dotknięcia Boga przez eucharystię. Wiem, że to nie jest Twoje doświadczenie, ale dla mnie to był przełom.
Nie chodzi o to, że teraz to niezaspokojone pragnienie nie boli. Ostatnio chyba nawet bardziej. Po kilku miesiącach przestałem brać leki antydepresyjne i chemia w organizmie robi swoje. A żona jest niby blisko, a zarazem bardzo daleko. W zasięgu wzroku, na wyciągnięcie ręki, tylko tej ręki nie mogę wyciągnąć. A przede wszystkim ona nie chce wciągnąć w moją stronę.
To jest cierpienie, którego chcę. Relacja z Bogiem, szczególnie ta intymna i cielesna w eucharystii, ani nie zaspokaja pragnienia dotyku, ani nie daje znieczulenia. Daje siłę do przyjęcia tego doświadczenia, wejścia w nie głębiej, docenienia go. Bo to pragnienie obok bólu daje też radość nadziei. Wcześniej jej nie było to był prawdziwy koszmar. Cieszę się, że mam go za sobą, i na pewno nie chcę do niego wrócić.
Chcę żyć tak - całym sobą, wdychając świat ze wszystkim, co ze sobą niesie, bólem i radością na 100%. Nie zamrażać uczucia, które nie spotyka się z odpowiedzią, lecz troszczyć się o nie, o jego harmonijny wzrost. Wzrost w wolności mojej i jej. Daleki jestem od ideału, ale nie dlatego, że łaknę bliskości i dotyku, lecz dlatego, że łaknę za mało. W tym kierunku idę i chcę iść. To jest mój sposób i przynajmniej na razie gorąco go polecam.
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Niesakramentalny2

Post autor: marylka »

Rozmawiałam z dziewczyną...ona kiedyś zdradziła męża. Ledwo do siebie wrócili. Długo mieszkali osobno.Początkowo dla dobra dzieci on wrócił. I są już ze sobą kilka lat. I nawet jest wszystko w porządku.
Za wyjątkiem JEDNEGO.
Nie współżyją ze sobą. Na moje pytanie DLACZEGO? ona odpowiedziała -BO CZUJĘ ŻE ON SIĘ MNIE BRZYDZI. Spytałam czy jej kiedyś powiedział tak. Ona, że tak - na początku kryzysu. Pamiętała każde słowo typu - dziwka, szmata itd z ust męża.
Próbowałam zachęcić ją, że skoro tyle lat minęło to pewnie już tak nie ma, to się zmieniło, już jej wybaczył.....

Ta RANA - siedzi głęboko. Zdradzacz to czuje. Mimo, że na oko jest w porządku. Moja koleżanka woli odpychać męża i z nim nie współżyć niż zmierzyć się z tematem wprost. On myślę też woli cierpieć skoro nie podejmuje tematu współżycia....podejrzewam że chciałby bo wygląda na zdrowego faceta. Bariera która wyrosła w chwili zdrady - ta cielesna nie może się zburzyć między nimi. Nie potrafią...
Wydaje mi się, że osoba która kiedyś zdradziła i chce dalej budować małżeństwo - bardziej potrzebuje bliskości i inymności niż ta zdradzona..... Jednak z uwagi na okoliczności - że się tak wyrażę - woli otoczyć się murem agresji czy niechęci...niż wystawić się na ewentualne ciosy...
Bardzo mi to pomogło w powrocie do męża. Dać mu poczucie i świadomość, że dla mnie jest czysty i wspaniały. Pisałam że też miałam z tym ogromny problem po zdradzie. Bóg postawił na mojej drodze ludzi, dzièki którym uczyłam się nie powtarzać ich błędów.
Pozdrawiam.
Wiedźmin

Re: Niesakramentalny2

Post autor: Wiedźmin »

marylka pisze: 31 maja 2018, 19:04 [...]
Wydaje mi się, że osoba która kiedyś zdradziła i chce dalej budować małżeństwo - bardziej potrzebuje bliskości i inymności niż ta zdradzona..... Jednak z uwagi na okoliczności - że się tak wyrażę - woli otoczyć się murem agresji czy niechęci...niż wystawić się na ewentualne ciosy... [...]
To chyba Ci się marylko właśnie "wydaje".

Osoba, która jak to delikatnie ujmujesz "kiedyś zdradziła" ... tak naprawdę musiała mieć serdecznie dosyć swojego partnera, związku, małżeństwa.

Ulewało jej się, chciała się "'wymiksować" z układu... - nie zważając na własną przysięgę... i często na własne dzieci... poszła na zieloną trawkę, poszukała sobie owego dotyku i bliskości z kimś innym...

I teraz ma potrzebować "bliskości i intymności" bardziej od zdradzonego? ... no ok...
... ale jesteś pewna, że wciąż z tą osobą zdradzoną / zostawioną / niedawno wzgardzoną? ;)

Może i są takie przypadki, ale pewnie wynikiem naprawdę dużej pracy nad sobą, zmiany, chęci...
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Niesakramentalny2

Post autor: marylka »

Aleksander pisze: 31 maja 2018, 20:47
marylka pisze: 31 maja 2018, 19:04 [...]
Wydaje mi się, że osoba która kiedyś zdradziła i chce dalej budować małżeństwo - bardziej potrzebuje bliskości i inymności niż ta zdradzona..... Jednak z uwagi na okoliczności - że się tak wyrażę - woli otoczyć się murem agresji czy niechęci...niż wystawić się na ewentualne ciosy... [...]
To chyba Ci się marylko właśnie "wydaje".

I teraz ma potrzebować "bliskości i intymności" bardziej od zdradzonego? ... no ok...
... ale jesteś pewna, że wciąż z tą osobą zdradzoną / zostawioną / niedawno wzgardzoną? ;)

Może i są takie przypadki, ale pewnie wynikiem naprawdę dużej pracy nad sobą, zmiany, chęci...
Dlatego napisałam -jeżeli chce dalej budować małżeństwo.
Bo jeźeli zdecydowała się zostać i być z Tobą...no to chyba nie ma rozdwojenia jaźni i jednak ostatecznie CIEBIE wybrała. I dalej...tak..intymności z tym kiedyś wzgardzonym...i TU właśnie zaczyna się problem. Bo ten kiedyś wzgardzony ma teraz ranę...ale i ona ma ranę..sama sobie ją zadała - to fakt....i teraz dwoje zranionych ludzi potrzebujących intymności...tak sie potocznie mówi, że faceci bardziej nakręceni na sprawy intymne są. Ale to nieprawda. Kobieta też potrzebuje zbliżenia. Trochę inaczej to widzi niż facet ale potrzebuje tego.
Myślę, że brak współżycia długo nie utrzyma pary ze sobą. Współżycie czy inne formy intymności - bo nie zawsze da się współźyć. To prawda stara jak świat.
I rozumiem Cię Aleks. Sama to przechodziłam....ale wiesz...czasem warto iść Va Banque!
rak
Posty: 995
Rejestracja: 30 wrz 2017, 13:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Niesakramentalny2

Post autor: rak »

Aleksander pisze: 31 maja 2018, 0:10 Dotyk... czym sobie to można w relacji zastąpić? ...
Nie wiem, czy moja odpowiedź Ci podpasuje, ale mimo wszystko spróbuję ;)

Ja zawsze w małżeństwie podkręślałem wagę dotyku i też seksu, różnie to wyglądało, ale jakoś się dogadywaliśmy. W trakcie ostrego kryzysu rzeczywiście nie było o czym mówić w obu tych tematach, choć okazjonalny dotyk może i się zdarzał, ale nawet jak sama inicjowała to kończyła zniesmaczona (ja nauczyłem się po czasie nie inicjować i udawać, że mi nie zależy). Po ostrej fazie powróciłem do tematu, że nie wyobrażam sobie związku bez bliskości (też fizycznej). Nie jest to też żaden towar przetargowy, ale normalny element związku i jej tutaj "szeroko rozumiana współpraca" chociaż nie zniweluje konsekwencji jej zachowań, ale umożliwi w miarę stabilną, choć pewnie długotrwałą drogę do jakiejkolwiek równowagi w przyszłości. Trochę to zajęło, ale zrozumiała przesłanie ;)

Też jestem dotykowcem i rzeczywiście był to spory problem szczególnie w ostrej fazie krzyzysu. Pierwsze co zrobiłem to zacząłem chodzić na wieczorki z salsą i kizumbą. Dotyk innych kobiet kołyszących się w tańcu działał początkowo kojącą, ale jak zauważyłem, że staję się strasznie podatny na ich uśmiech, ciepło ciała, flirt to po jakimś czasie musiałem sobie to odpuścić ... Uwielbiam sporty walki i były one moim kolejnym krokiem, zauważyłem, że ciągnie mnie wtedy do bardziej "kontaktowych" bjj i zapasy. Więc tak też pewnie można pokrywać swoje deficyty w tej strefie.

Jednak najbardziej wyciągnęła mnie "współpraca żony" z tym, że nie była ona taka naturalna i też wymagało to "przewalczenia", żeby dojrzała do tego w swojej wolności ;)
Nieważne jest, gdzie jesteś, ale wszędzie tam, gdzie przyjdzie ci się znaleźć, ważne jest, jak żyjesz - Henri J.M.Nouwen
Niezapominajka
Posty: 393
Rejestracja: 06 kwie 2017, 11:07
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Niesakramentalny2

Post autor: Niezapominajka »

To ja się podepne pod pytanie Alexa, tak samo jak on i Rak jestem dotykowcem a mój ślubny 'czynowcem' 😉on woli szafkę naprawić, obiad zrobić żebym nie musiała stać przy garach, jakieś konkrety generalnie podzialac, czy np choćby wie z jakich proporcji lubię kawkę, pamięta o ulubionym winku czy innych ulubionych rzeczach, niż np musnąć mnie jak przechodzi, tak wiecie, bez erotyzmu, zwyczajnie, albo objąć czy coś szepnąć milego. Na razie nauczył się całusa na do widzenia przy naszych wyjściach do pracy i na dobranoc. Jest postęp 🙂 Sex ok. Nie mam blokad. I jest to sex czuły, widzę to i czuje, taki jak dawniej. Jednak za dnia jest już gorzej. Obiektywnie ok, spokój, fajnie się uzupełniamy, robimy różne rzeczy, sprawia nam frajdę spędzanie czasu z dziećmi, nie ma już gorszących klotni. Wieczorem oglądamy ulubiony serial (obecnie nr 1 dla mnie Westworld). Mi trochę brakuje tego dotyku codziennego. On mówi, że o wiele istotniejsze jest to co ktoś robi niż mówi. I żeby dobrze się sobie czuć i dogadywać. Wiem, że ma rację, ale...😉
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Niesakramentalny2

Post autor: Pavel »

Niezapominajko - może podrzuć mężowi "5 języków miłości".
Jeśli przyjmie do siebie, może zacznie starać się dawać miłość nie tylko w swoim języku, bo to że ją po swojemu daje jest na podstawie tego co napisałaś zarówno oczywiste, cieszące jak i warte docenienia.
Ja właściwie przez ponad rok po powrocie jechałem na rezerwie swego zbiornika miłości. Żona dawała po swojemu (w swoim języku), co było dla mnie miłe, ale kompletnie nie odbierałem tego jako aktu miłości, nie napełniało to mego zbiornika. Nie czułem się kochany. Oczywiście na poziomie odczuwania, bo rozumowo wiedziałem i widziałem, że się stara i daje miłość w swoim języku miłości.
Jakiś czas temu w trakcie rozmowy jakoś zeszło na ten temat i wypowiedziałem to co powyżej napisałem.
I mogę powiedzieć, że ruszyło do przodu...
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
ODPOWIEDZ