Niesakramentalny2

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

zenia1780
Posty: 2170
Rejestracja: 18 sty 2017, 12:13
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Niesakramentalny2

Post autor: zenia1780 »

Witam.
Dużo już zostało powiedziane w tym wątku w kwestii różnic pomiędzy małżeństwem sakramentalnym oraz cywilnym,a także o tym jak Kościół te kwestie postrzega. Ponieważ wiele zostało powiedziane w ferworze emocji i pewne istotne punkty mogły zostać pominięte lub niedostrzeżone, dlatego myślę, ze warto zebrać je tu w całość, gdyż znajdujemy się jednak na forum katolickim, czego wszyscy jesteśmy świadomi i na co się zgodziliśmy rejestrując i pisząc tutaj. Warto zatem zwrócić uwagę na fakt, że będąc tutaj znajdujemy się w przestrzeni wiary (konkretnej), według której małżeństwo postrzegane jest tak a nie inaczej. Rejestrując się tutaj zgodziliśmy się na funkcjonowanie właśnie w tej przestrzeni...
Jak zatem nasza wiara postrzega małżeństwo i jaki związek uznaje za małżeństwo? Według niej małżeństwo jest Sakramentem, Sakramentem, który zawiera się w obecności upoważnionego przedstawiciela Kościoła oraz innych świadków, który w swej istocie jest nastawiony na jedność, nierozerwalność i otwartość na płodność.

KKK 1661 Sakrament małżeństwa jest znakiem związku Chrystusa i Kościoła. Udziela on małżonkom łaski miłowania się wzajemnie tą miłością, jaką Chrystus umiłował Kościół. Łaska sakramentu udoskonala zatem ludzką miłość małżonków, umacnia ich nierozerwalną jedność i uświęca ich na drodze do życia wiecznego

KKK 1663 Skoro małżeństwo ustanawia małżonków w pewnym publicznym stanie życia w Kościele, powinno być zawierane publicznie, w ramach celebracji liturgicznej, wobec kapłana (lub upoważnionego świadka Kościoła) oraz świadków i zgromadzenia wiernych.

KKK 1664 Do istoty małżeństwa należy jedność, nierozerwalność i otwartość na płodność. Poligamia jest przeciwna jedności małżeństwa; rozwód rozłącza to, co Bóg złączył. Odrzucenie płodności pozbawia życie małżeńskie dziecka, które jest "najcenniejszym darem małżeństwa" (Sobór Watykański II, konst. Gaudium et spes, 50).


Według tego związek cywilny osób ochrzczonych, o ile w przestrzeni cywilno-prawnej postrzegany jest jako małżeństwo, w przestrzeni wiary małżeństwem nie jest. Zatem osoby żyjące w takim małżeństwie (w postrzeganiu cywilno-prawnym), dla Kościoła są co najwyżej narzeczonymi i żyjącymi w grzechu nierządu (jeśli nie mają przeszkody do zawarcia małżeństwa) lub grzechu cudzołóstwa (jeśli przynajmniej jedno z nich takowe przeszkody do zawarcia małżeństwa posiada), w obu przypadkach też owe pary popełniają jeden z grzechów przeciw miłości bliźniego (zgorszenie).
Zatem w przypadku małżeństwa cywilnego osób ochrzczonych, które pokonało kryzys w tym małżeństwie i na powrót jest razem, z perspektywy osoby wierzącej raczej powinniśmy się smucić, że wrócili do trwania w grzechu, modlić się za nich i w mare możliwości pokazywać (najlepiej swoim życiem), jak wiele tracą żyjąc z dala od Boga
Wracając jednak do sytuacji samego Aleksandra...
Podsumowując powyższą dyskusję co do osoby Aleksandra i jego związku w świetle naszego forum warto aby wybrzmiały również pewne kwestie.
Jeśli ktoś w tym wątku nazwał ten związek grzesznym, to jest to fakt obiektywny, wynikający z nauki KK
Mam/y nadzieję, że to co Aleksander wziął z forum i z Sycharu w ogóle, to może będzie to ziarnem z którego wyrośnie jego nawrócenie, mocno w to ufamy. Pamiętajmy, że celem Sycharu jest owszem ratowanie małżeństw, ale celem podstawowym i kluczowym - jest zbawienie nasze i naszych współmałżonków Kiedy i czy to nawrócenie nastąpi tego oczywiście nie wiemy, wszystko w rękach Boga. Dopóki jednak tak się nie zacznie dziać, uważam/y, że nie możemy aktywnie mu pomagać ratować tego związku, ponieważ różnią nas mocno fundamenty tego ratowania. Ponieważ jednak odrzucanie grzesznika nie jest w chrześcijańskim duchu, dlatego powinniśmy traktować go z należnym każdemu dziecku bożemu szacunkiem, pamiętając że siłą, gniewem, nachalnością i złośliwością nikt nikogo jeszcze nie nawrócił. Nawraca wyłącznie Miłość. A Tej niejednokrotnie w tej dyskusji zabrakło, nad czym ubolewam/y
lecz [Pan] mi powiedział: «Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali».
(2Kor 12,9)
krople rosy

Re: Niesakramentalny2

Post autor: krople rosy »

zenia1780 pisze: 03 sie 2018, 12:23 Ponieważ jednak odrzucanie grzesznika nie jest w chrześcijańskim duchu, dlatego powinniśmy traktować go z należnym każdemu dziecku bożemu szacunkiem, pamiętając że siłą, gniewem, nachalnością i złośliwością nikt nikogo jeszcze nie nawrócił. Nawraca wyłącznie Miłość. A Tej niejednokrotnie w tej dyskusji zabrakło,
Zgadzam się z tym i od siebie tylko dodam że czytając niektóre gornolotne z domieszką pogardy dla tych którzy drogą podobną nie idą posty gdybym była osobą niewierzacą nigdy by mnie do Boga nie zbliżyły, myślę, że wręcz przeciwnie.
Za mało w nich empatii, zrozumienia , cierpliwości a zdecydowanie za dużo nachalnej bezczelności i ingerowania z całym impetem w sprawy prywatne .
Dyskusja według mnie niesmaczna w którą nie miałam ochoty wchodzić.
zenia1780
Posty: 2170
Rejestracja: 18 sty 2017, 12:13
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Niesakramentalny2

Post autor: zenia1780 »

KR, dziekuje za podzielenie sie własnymi odczuciami. Często bywa tak, że osoby, która doświadczają juz obecność Boga w swoim życiu, bardzo chciałyby aby każdy doswiadczył tych wszyskich dobrodziejstw wynikających z trwania w Jego obecności, dlatego tak nachalne często bywają...
Myslę, ze jednak warto juz tę rozmowę w tym miejscu zakończyć, kierując się tymi samymi przesłankami, które zacytowałaś
lecz [Pan] mi powiedział: «Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali».
(2Kor 12,9)
Monti
Posty: 1260
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Niesakramentalny2

Post autor: Monti »

Zenia, rozumiem, że wypowiadasz się także w imieniu innych moderatorów. To dobrze, że przypominasz naukę Kościoła dla uporządkowania dyskusji.

Mój sprzeciw budzi jeden aspekt tej wypowiedzi, mianowicie stwierdzenie, że jeżeli małżeństwo niesakramentalne pokonuje kryzys to de facto powinniśmy się smucić, bo osoby te powracają do życia w grzechu.

Wydaje mi się, że konkluzja ta jest pewną generalizacją i może być bardzo przykra dla takich osób jak Aleksander, tzn. uczciwych, odpowiedzialnych za rodzinę, dotrzymujących słowa i generalnie otwartych na działanie Boga (choć aktualnie nie otrzymały jeszcze łąski wiary lub ją z jakichś powodów utraciły).

Idąc tym tropem, należałoby zamknąć ten wątek, by wszystkm prawowiernym foumowiczom nie dawać okazji do grzechu, jakim byłaby pomoc w ratowaniu grzesznego związku.

Takie myślenie, choć może formalnie poprawne, chyba nie ma wiele wspólnego z miłością bliźniego i trąci faryzeizmem. Kryzys małżeństwa (cywilnego czy sakramentalnego) zawsze jest dramatem dla jego uczestników. Dzieci cierpią tak samo, niezależnie od tego, jaki status ma związek ich rodziców.

Nie wyobrażam sobie powiedzieć w takiej sytuacji komuś: cieszę się, że Twój związek się rozpadł, nie będziesz miał okazji do grzechu. W takiej sytuacji trzeba przed wszystkim być z drugim człowiekiem, dać świadectwo życia wiarą, a resztę zostawić Bogu.

Żeby było jasne - nie jest moim celem negowanie czy rozmywanie nauki Kościoła. W głoszeniu Ewangelii trzeba jednak zachować empatię i rozsądek, w przeciwnym razie można narobić więcej szkody niż pożytku.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
zenia1780
Posty: 2170
Rejestracja: 18 sty 2017, 12:13
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Niesakramentalny2

Post autor: zenia1780 »

Dziękuję Monti za Twoje przemyślenia i refleksje...

Może dojaśnię to co wzbudziło Twoje zastrzeżenia...
Monti pisze: 03 sie 2018, 21:30 Mój sprzeciw budzi jeden aspekt tej wypowiedzi, mianowicie stwierdzenie, że jeżeli małżeństwo niesakramentalne pokonuje kryzys to de facto powinniśmy się smucić, bo osoby te powracają do życia w grzechu.

Wydaje mi się, że konkluzja ta jest pewną generalizacją i może być bardzo przykra dla takich osób jak Aleksander, tzn. uczciwych, odpowiedzialnych za rodzinę, dotrzymujących słowa i generalnie otwartych na działanie Boga (choć aktualnie nie otrzymały jeszcze łąski wiary lub ją z jakichś powodów utraciły).
Monti pisze: 03 sie 2018, 21:30 Nie wyobrażam sobie powiedzieć w takiej sytuacji komuś: cieszę się, że Twój związek się rozpadł, nie będziesz miał okazji do grzechu. W takiej sytuacji trzeba przed wszystkim być z drugim człowiekiem, dać świadectwo życia wiarą, a resztę zostawić Bogu.
Fakt mojego smutku z powrotu bliźniego do trwania w grzechu nie jest równoznaczny z okazywaniem radości w sytuacji, gdy związek bliźniego przechodzi kryzys, wręcz przeciwnie. W obu przypadkach możemy okazać tej osobie miłość I wsparcie... Wszystko zależy od tego jaka postawę w tym przyjmiemy, czy postawę sędziego i kata, czy postawę miłości. Można komos powiedzieć/pokazać, ze według nas to co robi i jak żyje jest grzechem w taki sposób, ze poczuje się zrównany z błotem, można również powiedzieć tak, ze mimo iż zobaczy nasz brak akceptacji dla sytuacji i grzechu, to zobaczy również naszą miłość i troskę do swojej osoby.
Wszystko zależy od nas I naszych intencji, zwłaszcza tych skrywanych głęboko. Dlatego myślę, ze to co napisałam ja wcale nie stoi w sprzeczności z tym co napisałeś Ty

Pozdrawiam
lecz [Pan] mi powiedział: «Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali».
(2Kor 12,9)
acine
Posty: 127
Rejestracja: 26 lip 2018, 23:35
Płeć: Mężczyzna

Re: Niesakramentalny2

Post autor: acine »

Niesmialo zaproponowalbym by te wszytskie dysputy na temat sakramentalnosci malzenstwa wydzelic i przeniesc do innego watku bo bardzo zle sie czyta watek Aleksandra.
Pantop
Posty: 3167
Rejestracja: 19 lis 2017, 20:50
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Niesakramentalny2

Post autor: Pantop »

Będę na chwilę adwokatem diabła i napiszę tak:

Myślę sobie, że Najwyższy darzy szacunkiem postawę Aleksandra.
Z jednej strony Olek podziękował Mu za współpracę na samym początku (ślub cywilny tylko), z drugiej zaś strony (nieświadomie zapewne) ogłosił: - Dam sobie radę sam! (hehehe)
NIEMNIEJ
Prezentuje postawę i oczekiwania, o których niejeden tzw katolik pozostający w związku sakramentalnym i zdradzający swą żonę na prawo i lewo z wieloma partnerkami - może tylko pomarzyć - a i to nieporozumienie - bo on woli marzyć o czym innym :twisted:
Olek natomiast w swej poczciwości/uczciwości/prostocie pyta: DLACZEGO?
I myślę sobie, że ma do tego prawo.
Nawet tu na tym forum.
Zdradził swą żonkę?
Nie!
Odczuwa ból i rozterki z tym związane?
Tak.
I podejrzewam, że w nie mniejszym stopniu niż większość tu zdradzonych.
Pokazane mu zostały pewne granice i ograniczenia?
Nader dobitnie!! :geek: !!!
Może więc pora na trochę samarytańskiej miłości i wsparcia.

Na cytowanie paragrafów i formuł zawsze będzie czas vide Jezus i kobita (w grzesznym związku) przy studni.
Wiedźmin

Re: Niesakramentalny2

Post autor: Wiedźmin »

Drodzy forumowicze,

Naszedł czas na małe podsumowanie.
Minął ok rok - odkąd zarejestrowałem się na forum (rejestracja 10 lipca 2017).

Około 16 miesięcy minęło, odkąd zaczęła się "ostra faza" kryzysu mojego małżeństwa (marzec 2017).
(w życiu bym nie przypuszczał, że tak szybko może się pozmieniać tak wiele)

Dla niecierpliwych (np. Zepsuty) i innych świeżaków na forum - przy kryzysie potrzebny jest CZAS - u mnie - od czasu kiedy żona była totalnie na NIE - do czasu kiedy totalne NIE przerodziło się w "MOŻE, EWENTUALNIE" ... minęło 9 miesięcy. Nie da się w ciągu (tzn. ja uważam, że się nie da) tygodnia czy miesiąca wywołać radykalną zmianę w nastawieniu partnera... z "MAM CIĘ DOŚĆ, ULEWA MI SIĘ" ... do "SPRÓBUJMY, DAM NAM SZANSĘ".

To forum i ludzie tu obecni bardzo mi pomogli.
Bez tego forum i bez Was - pewnie bym już był po rozwodzie, zaprzątnięty teraz walką o dzieci.

Jak jest teraz?
Jest naprawdę dobrze - wspólne cudowne wakacje, dużo czasu spędzanego razem (głównie aktywności fizyczne: rower, siatkówka, bieganie... o innych nie będę wspominać, ale też są ;) ). Wspólne posiłki, zabawy z dziećmi, dzielenie się obowiązkami...

Jakie wnioski wyciągnąłem z przeżytych 42 lat, z lektury tego wątku i z obserwacji siebie i żony.... i ... świata dookoła:

1. Ludzie są różni - i to dobrze... ale trzeba pamiętać, że to co dla jednego jest ważne, druga osoba może mieć w nosie - i odwrotnie. Nie ma uniwersalnych recept - uniwersalnych rad... to co pomogło mi, drugiemu zaszkodzi i na odwrót. Dlatego warto przestać używać kwantyfikatorów typu: zawsze, nigdy, wszyscy ... (ja staram się już, choć wciąć ułomnie)

2. Języki miłości są różne - (5 języków miłości jako lektura obowiązkowa... na początek dostrzegania tych różnic). Miłość generalnie jest bardzo trudna do zdefiniowania - jednak u mnie faktycznie było tak, że mimo, iż byłem przekonany, że zalewam żonę miłością - ona wcale tak tego nie odbierała.

3. Szczęście nie leży na zewnątrz. Nikt poza nami samymi nie ma mocy na "uszczęśliwienie" nas samych. Dlatego tak ważna jest praca nad sobą. Tylko i wyłącznie. Jeśli chcemy mieć szczęśliwy związek - przede wszystkim musimy być na początku szczęśliwi sami ze sobą.

4. Nic negatywnego - myśli mają moc. Jeśli mam zły dzień, to najczęściej dlatego, że ja sam jestem na siebie zły. Nie pozwalajmy sobie też na negatywne myślenie: strach / lęk - zasilane naszymi myślami rosną w siłę i często się później "materializują". Jeśli mamy "martwić się" - to lepiej w ogóle nie myśleć o przyszłości i zająć czymkolwiek innym - wrócić do tu i teraz - i zrobić coś dla siebie, żeby się sobie samemu bardziej podobać ... żeby siebie samego bardziej pokochać. Nic negatywnego - tyczy się też dnia codziennego - i to i żoną i z dziećmi i w pracy...... chodzi o SŁOWA - aby być uważnym, by negatywne myśli (jeśli już się pojawią) - aby tych myśli nie ubierać w słowa i nie wyrzucać na zewnątrz - ja zmniejszam tym u siebie: marudzenie, czarnowidztwo... generalnie narzekanie.

5. Uwaga - uważność - nasza uwaga jest tym, co możemy ofiarować oraz tym, o co "wszyscy się biją". Reklamodawcy, telemarketerzy, media - walczą o to - abyśmy choć na chwilę zerknęli - na chwilę zwrócili swoją uwagę. Nasze dzieci też krzyczą i walczą o naszą uwagę... - dlaczego tak się dzieje? Za naszą uwagą podąża energia - i to się dzieje automatycznie. Automatycznie zasilamy to, na czym się skupiamy.

Dlatego rozmawiając z mężem czy żoną - skupmy się na niej / na nim. Popatrzmy prosto w oczy - posłuchajmy - nie myślmy tylko o tym, co JA chcę powiedzieć (często wykrzyczeć) - wyciszmy swoje myśli - skupmy się przez tę chwilę w 100% na partnerze. Podobnie z dziećmi - to, że będziemy w pokoju dziecka udawać, że w coś z nim gramy... - to lepiej nie udawać - tylko na 10 minut skupić się w 100% i pobyć naprawdę we wspólnej przestrzeni tu i teraz - nie uciekając myślami gdzieś indziej.

Owe postrzeganie własnej uwagi jako energii, która automatycznie jest rozdawana dokładnie na to, na czym się skupiamy - to pomogło mi samemu uporać się np. z pornografią. Jako nastolatek - myślałem sobie - "ojoj - wielkie rzeczy to całe porno... poza skrajnymi przypadkami (pedofilia, przemoc itd), generalnie pewnie krzywda wielka nikomu się tam nie dzieje... a już na pewno nic się nie stanie, jak ja sobie zerknę na ową zgrabną panią jak fika z umięśnionym panem" - tak myślałem. Jednak zrozumiałem, że czy chce czy nie chcę - automatycznie otwierając jakąś stronę xxx - zasilam własną energią ten cały porno biznes. Dlatego tak ważna jest czystość myśli... i owo "nic negatywnego", aby ostrożnie kierować naszą uwagę i mieć świadomość, że skupiając się na czymś - zasilamy obiekt, na którym się koncentrujemy.

6. Nie żyjemy po to, aby podobać się innym i "zasługiwać" na ich uznanie bądź pogardę. To chyba jeden z trudniejszych elementów, bowiem od dzieciństwa jesteśmy programowani na to, aby przejmować się ocenami innych / zdaniem innych na nasz temat. Szkoła - oceny, dom rodzinny - oceny... systemy nagród i kar... zrobię coś, to może ktoś na mnie spojrzy łaskawszym okiem. Kończy się tym... że ocena innych jest dużo ważniejsza dla nas... od nas samych... i sami uzależniamy własne samopoczucie od tego, co ktoś o nas sądzi, jak nas ocenia. Sami wpędzamy się w więzienie, które wybudowaliśmy. Robimy coś pod kogoś... dla kogoś... bo zostaliśmy nauczeni, że czyjeś oczekiwania są ważniejsze od tego, co dla nas samych jest ważne - co sami czujemy. Zaczynamy żyć nie swoim życiem - gubimy siebie... - nie jest to dobre przede wszystkim dla nas samych (dla mnie nie było).

7. Sport - nie bez kozery jest przysłowie - "w zdrowym ciele, zdrowy duch". Dbając o siebie i o swoją "głowę" - nie zapominajmy o ciele - aktywność fizyczna działa "automatycznie" - no mi pomaga :) - czasem zdarzało się, że szedłem na siatkówkę naprawdę "zły"... a wracałem już "odnowiony" i często całkiem szczęśliwy.



Ostatnie posty były w dużym stopniu bardzo emocjonalne. Ja również wylałem z siebie trochę frustracji.
Zwróciłbym uwagę przede wszystkim na intencję - czy chcemy komuś pomóc, czy raczej coś komuś udowodnić, przekonać - i poczuć się lepiej czyimś kosztem. Sam oczywiście też widzę, że wielu ostatnich własnych postach pisałem bez miłości i bez szczerej intencji pomocy... to oczywiście mój błąd... za który kara przyszła szybko ;) , bo zebrałem sporo niefajnych uwag typu "ma co chciał", "było wybrać lepszą umowę, a nie teraz mieć pretensje", "zabawa w dom", "zabawa w małżeństwo" itp.

Na jakiś czas robię sobie "wakacje od kryzys.org" - w sensie - wakacje pisania - bo od czytania, to już chyba jestem uzależniony ;)
Moderacja pewnie odetchnie z ulgą, bo ja zdaję sobie sprawę... że poglądy heretyka nie zawsze są zgodne i po drodze z linią forum :D

Bardzo dziękuję wszystkim osobom, od których czułem wsparcie, chęć pomocy... za szczere intencje.
To się czuje - więc wielkie dzięki raz jeszcze! :)

Wszystkiego dobrego dla wszystkich - dbajcie przede wszystkim o siebie! ... a potem o te żony i tych mężów :) ... i niech wszystkim uda się trochę odpocząć w te wakacje :)
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Niesakramentalny2

Post autor: Nirwanna »

Aleksandrze - dobrych wakacji, pozdrawiam serdecznie :-)
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Niesakramentalny2

Post autor: marylka »

Aleks - i ja Ci życze dobrego czasu i zasłużonego odpoczynku.
Wiesz...jeszcze taka refleksja mnie naszła...
niejeden katolik powinien sie uczyć miłości i przebaczenia małżonkowi od Ciebie.
Pozdrawiam :)
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Niesakramentalny2

Post autor: s zona »

Alex ,
to i ja w podobnym tonie ... oby Opatrznosc czuwala nad Wami :D

Personalnie jestem Ci wdzieczna za " zawieszenie" wniosku ,
to dzieki Tobie dowiedzialam sie o tej opcji ..

Ps mam cicha nadzieje ,ze jeszcze kiedys pochwalisz sie swoim "Damaszkiem"
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Niesakramentalny2

Post autor: Pavel »

Alek, niech Cię Bóg prowadzi :)
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Camilaa
Posty: 290
Rejestracja: 19 sty 2018, 20:54
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Niesakramentalny2

Post autor: Camilaa »

Alek, wszystkiego dobrego, dzięki za Twoje pisanie, wróć do nas po wakacjach... :)
Angela
Posty: 490
Rejestracja: 31 maja 2017, 1:34
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Niesakramentalny2

Post autor: Angela »

Aleksandrze, cieszę się z Tobą z zażegnania najostrzejszej fazy kryzysu dla dobra Was obojga i Waszych dzieci.
Ale uczciwie przyznaj przed sobą ile jest w tym Twojej zasługi a ile Bożej interwencji. Bo zadziałał myślę też dzięki forumowej modlitwie i radom, które były Jego natchnieniem dla forumowiczów.
Kobieta z przypowieści o drachmie, gdy odnalazła zagubioną monetę, zaprasza wszystkich najbliższych do wspólnego świętowania. Tymczasem bliski Bóg nadal może stoi za Twoimi drzwiami? Najbliżej można go doświadczyć w sakramentach i to niezależnie jak odpychające dla Ciebie mogą być zachowania katolickich księży - szafarzy tych sakramentów.
Może to czas by przebaczyć ludziom, którzy w pewnym momencie zrazili Cię do Kościoła?
Życzę Ci , abyś kiedyś z równie wielką determinacją, jak zawalczyłeś o małżeństwo, zapragnął zawalczyć o prawdziwą sakramentalną jedność z Bogiem. Ta jednoś była, jak pisałeś, kiedyś w młodości Twoim udziałem.
rak
Posty: 995
Rejestracja: 30 wrz 2017, 13:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Niesakramentalny2

Post autor: rak »

a ja wakacyjnie, najpierw zdrówka życzę

i mam nadzieję, że kiedyś uda nam się w siateczkę popykać ;)
Nieważne jest, gdzie jesteś, ale wszędzie tam, gdzie przyjdzie ci się znaleźć, ważne jest, jak żyjesz - Henri J.M.Nouwen
ODPOWIEDZ