Aleksander pisze: ↑08 mar 2019, 10:00
Aleksander pisze: ↑07 mar 2019, 8:14
[...]
A ja tak się zacząłem zastanawiać, gdzie jest granica i finał odwieszania się emocjonalnego od męża / żony.
Co jest tym hmmm potwierdzeniem - "tak, jestem już odwieszony / odwieszona w 100%" ...
Jak to jest / było u Was?
Bo jeśli się tak już całkiem zajmiemy sobą i odwiesimy ... to chyba automatycznie może powstać zgoda obustronna na tzw. "otwarty związek" ... ? Może lekko przerysowałem... ale pewnie takie finały "odwieszenia i zajmowania się sobą" też się zdarzają.
Jakoś przemknęło niezauważenie moje pytanie w wątku Ukasza... więc wklejam u siebie.
Zakładam, że jest tu na forum kilku odwieszonych panów i kilka pań.
Np. mgła - z tego co pisała, tak się skutecznie odwiesiła od męża, że nie wyobrażała sobie jego powrotu.
To jest jak w modlitwie o pogodę ducha (jak odróżnić jedno od drugiego), czy w słowach Ignacego Loyoli "Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, działaj tak jakby wszystko zależało od Ciebie". Czyli balansowanie na linie.
W moim przypadku byłam uwieszona na mężu od początku (i wzajemnie). Jak poszłam na Al-Anon (pewnie po 9 latach) to usiłowałam wyznaczać granice i się odwieszać. Wychodziło różnie, raz bliżej raz dalej.Ja zdrowiałam, po kolejnych pewnie 8 latach doszło do fajnych proporcji, małżeństwo się uspokoiło, ja się w tym odnalazłam świetnie. Dla mnie - fajnie, nareszcie spokojnie, dla męża - zrobiło się nudno, seks siadł (bo brakowało adrenaliny?). On jeszcze się miotał, ja już raczej nie wchodziłam w te gry. Kiedy doszły problemy zewnętrzne, brak czasu, trochę większe oddalenie - mąż wypełnił lukę kowalską (i znowu adrenalina). Paradoksalnie przy kowalskiej ja miałam spokój (tym razem za duży, cisza przed burzą, a mąż w trójkącie Karpmana z kowalską fruwał pod niebo, dla mnie z czasem zupełnie zabrakło miejsca).
W kryzysie ("się wypaliło") było strasznie (mąż w podwójnym trójkącie Karpmana) , jakby wróciło do sytuacji sprzed lat, mnie to bardzo męczyło. Więc wycofywałam się przez rok.
Po rozstaniu było trudniej i łatwiej, bo wahania jeszcze były. Dopiero po rozstaniu doszło do mnie, że prawdziwe odwieszenie jest możliwe dopiero po fizycznej separacji, ale i to musiało trwać w czasie.
Dużo zależy od tego, na jakim poziomie popaprania znajdują się małżonkowie.
Bo kiedy jeden zdrowieje, a drugi nie, to także nie jest łatwo, bo brak równowagi. Myślę, że szanse są największe, kiedy oboje zdrowieją, są świadomi siebie, zasad tej gry. Równowaga - najważniejsza rzecz, druga - poziom popaprania bohaterów akcji, trzecia - patrzenie razem do przodu.