Ja kilka słów w odpowiedzi Angeli.
Nie wiem czy to moze cos wyjasnić, nie jest to nic nowego odkrywczego.
Ale nie chciała bym, że Angela poczuła się zlekceważona.
Angela pisze: ↑31 maja 2019, 7:16
lustro pisze: ↑30 maja 2019, 10:14
Te "rozważania" mają sens ( według mnie) jak mają za cel chęc zrozumienia.
Nie swoich odczuc i doświadczeń, ale odczuć i doświadczeń drugiej strony.
Lustro, ja chcę zrozumieć, ale nie dajesz nam szansy.
Ja?
Myslę, że tyle ile napisałam w tym temacie (nie tylko na tym wątku), to naprawde, bardziej sie nie bardzo da.
Angela pisze: ↑31 maja 2019, 7:16
Może to już opisywałaś, ale nie wszyscy śledzą od początku wszystkie wątki. Może czas na Twój własny na nowym forum, aby mieć się do czego odwołać i niepotrzebnie nie rozwijać dyskusji na nowo za każdym razem.
Jakos nie mam ani potrzeby, ani czasu, ani siły...na zakładanie własnego wątku.
Przepraszam, ale nie.
Angela pisze: ↑31 maja 2019, 7:16
Jeżeli zdradzający nie zachowują się nieracjonalnie, to jak? Z pełną świadomością i premedytacją stosują metodę na podbicie dna ,,biednym misiom'', by ich obudzić z letargu?
Moge pisac o sobie.
Nie wiem jak maja mężczyźni...jak maja inne kobiety ( choc tu raczej jest podobnie jak u mnie).
Tu nie ma mowy o "podbijaniu dna".
Dno sie podbija, jak sie chce kogoś obudzic i coś naprawić...ten etap ma się juz dawno za sobą odchodząc.
To sie juz robiło, próbowało różnych dostepnych środków i to nic nie dało.
Straciło się wiarę i nadzieję, juz nie chce się słuchac obietnic i robić sobie złudzeń, przestarszony zdradzony/porzucony przestał byc wiarygodny ( bo robi tak, bo sie przestraszył), juz nie chce się przedkładac innych ponad siebie. Nastepuje etap - teraz ja i moje szczeście.
Więc teraz sie poprostu odchodzi i tyle.
Odchodzi się z pełną świadomością, że sie odchodzi i tego się chce.
Angela pisze: ↑31 maja 2019, 7:16
Dla mnie, patrząc z boku, amok jest to raczej stan uwolnienia motyla, który drzemie w marzeniach-takiego ,,ja'' atrakcyjnego ,jakim by się chciało być. Doświadczenie przez chwilę atrapy wolności. Takim stanem można się upić. I tak to z boku wygląda.
Wierzę ze z boku tak to wygląda.
I akurat tu niewiele moge powiedzieć, bo owszem, byłam zakochana, ale nie w amoku.
To, że być moze mój mąż mógłby to tak okreslić ( nie wiem, nie padło nigdy takie określenie), to nie znaczy, że było by to zgodne z prawdą.
Tak, miałam swoje widzenie i plany, dążyłam do ich realizacji, ale nie straciłam kontaktu z rzeczywistością. Ba, wrecz byłam na nia dośc wyczulona, bo wszystko to wymaga organizacji, a do tego nie mozna tracic kontaktu z realnością.
Angela pisze: ↑31 maja 2019, 7:16
Pojednanie może nastąpić jeżeli uznamy wzajemnie, że nad stanem amoku nie panowaliśmy. Przeprosimy się wzajemnie, że do tego stanu doprowadziliśmy.
Tak, tez tak myslę.
Angela pisze: ↑31 maja 2019, 7:16
Jednak przyzwoitość nakazuje, by zdradzający przeprosił pierwszy, bo pierwszy zwolnił mechanizmy przed amokiem chroniące (bliskość z Bogiem, unikanie okazji).
No, a to widze inaczej.
Pierwszy przeprasza ten, kto do tego dojrzał.
Kto czuje w sobie taka potrzebę, siłę...
Nie ma czegos takiego jak "nakazująca przyzwoitość". Bo jak by tak zacząc sie licytować, to byc moze zdradzony ma wiecej do przeproszenia niz zdradzający.
Nie grzebała bym w tym, bo to nie prowadzi do nikąd.
Bardzo proszę tych, którzy teraz mi napiszą,
że się usprawiedliwiam,
że szukam winnych,
że racjonalizuję...i co tam kto jeszcze wymysli w tej kwestii,
żeby sobie dali spokój.
Kiedyś by mnie to wyprowadziło z równowagi.
Na dziś mnie poprostu męczy odpieranie po raz n-ty tych samych zarzutów. I nie zamierzam wdawac sie w taka konwersację.
Odpowiedziałam Angeli jak umiałam. Jak pamietam, że czułam i myślałam.
I nie ma tym nic ponad to.