"pójść do łazienki i dokończyć zbliżenie" - zbliżenie z kim? z samym sobą w łazience?klezmer pisze: ↑03 gru 2017, 13:33 Moja żona się bała wtedy kiedy było narzeczeństwo w taki sposób się kochać więc chciałem na zewnatrz. Ewentualnie nie musiałem na ciało tylko np na chusteczkę czy pójść do łazienki i dokończyć zbliżenie. Myślę że wiele par się tak kocha z ejakulacją na ciało ale może są to pary "lubiące sex" a może to kwestia mojej pomysłowej osobowości fantazyjności. Czy nie zdarzyło ci się w taki sposób kochać z żoną?
Klezmer to nie jest kochanie się z żoną tylko samozaspokajanie. Sorry, zdrowy mężczyzna NIE MUSI się spuszczać. Nie wybuchnie od nadmiaru, żadnej choroby się nie nabawi. Problem ma jak samozaspokojenie stawia ponad relację z żoną. Zdrowy mężczyzna kombinuje jak zdobyć żonę, bo jest stworzony do "gonienia króliczka". I powiem wprost: gdyby mój mąż się masturbował i gdybym jeszcze ja to widziała to miałby gwarancję mojego dystansu do czasu swojego wyzdrowienia, uporządkowania i pokazania, że jest gotów wejść na wyższy level. Postawiłabym mężowi jasne granice. Naprawdę wolałabym białe małżeństwo niż masturbacje osobiste lub wzajemne. Przepraszam, ze tak mocno.
Klezmer, Pavel dobrze Ci radził na początku. Uporządkuj swoją seksualność, bo masz niestety wykrzywiony obraz zbliżeń małżeńskich. Widzisz problem w żonie, a nie widzisz go w swoim postępowaniu.
A żona? Zapewne ma problem. I to niemały. Jesli nawet nie pierwotny, to teraz już na pewno go ma. Ale jej tu nikt nie zmieni, nikt jej tu nie doradzi. Jej tu nie ma. Zgodnie z sycharową zasadą - zacznij pracę od siebie, a czeka Cię ogrom.
Wysłałam Ci na priv namiar do księdza, który może Ci pomóc. Specjalista w dziedzinie. Będziesz chciał - skorzystasz, porozmawiasz, wyspowiadasz się.
Generalnie powinna decydować co będzie "robione" w łózku. Pulikowski to dobrze wyjaśnia. Zalinkowałam Ci. Możesz to posłuchać z żoną.
Widzisz Klezmer, ja nie pisałam im gorzej tym lepiej, tylko, że w każdym małżeństwie są kryzysy, że są krzyże. Taka jest kolej rzeczy. I jak przejdzie się przez nie z Bogiem to zradza się z nich dojrzalsza miłość. I fakt, ja patrzę po katolicku, bo bez Boga i sakramentów nie dalibyśmy rady dotrzeć do miejsca, w którym teraz jesteśmy. Ale to na marginesie, gwoli wyjaśnienia.