Widzisz Lustro, jakby to napisać żeby nie napisać przeszłam coś równie trudnego, tyle, że w skondensowanym czasie zaraz po ślubie. Wiem czym jest niewiedza co dalej i spore obawy o przyszłość. Wiec jestem w stanie wyobrazić sobie, choćby trochę, jak bardzo trzeba odpierać pokusy ku formom zastępczym. Ale - tu jest zasadnicza różnica - nie poszliśmy w drogę grzeszną tylko odkrywalismy siebie, uczyliśmy sie siebie, ufaliśmy w poprawę sytuacji. Bog nas przez to przeprowadził, bo sami byśmy nie dali rady.
Oczywiście mam świadomość, że nie każdemu starczy sily, nie każdy ma w danym momencie wiedzę... nie każdy potrafi przywrzeć do Boga. Ale wiem też, że początki współżycia (a nawet zdobywania wiedzy o seksualności) ogromnie rzutują na dalszy czas i kolejne lata. I od tych początków bardzo dużo zależy. I by dzis coś naprawić trzeba spojrzeć na źródło, na start, na to jaki mamy w sobie pierwotny zapis. To jak z DDD, by dzis leczyć trzeba cofnąć sie w czasie i uczciwie nazwać czym jest się naszpikowanym.