A więc stało się
Moderator: Moderatorzy
Re: A więc stało się
Simon,
Kochasz siebie?
Kochasz swoją żonę?
Kochasz siebie?
Kochasz swoją żonę?
Re: A więc stało się
Nirwanna jest mądrą kobietą i ja także doceniłam jej słowa.Pavel pisze:Magnolio, może ja czegoś nie rozumiem. Jeśli tak, proszę wytłumacz.
Po mojemu - dotrzymywanie przysięgi Bogu i współmałżonkowi, niezgoda na grzech nie mieści się w żaden sposób w pojęciu "wzbudzanie nienawiści".
Nie, nie znamy serc innych ludzi i nie znamy przyszłości.
Ale zawsze mamy wpływ na siebie i swoje poczynania.
Oczywiście, że należy wyrazić naszą niezgodę na grzech, ale sposób w jaki to robimy, będzie miało wpływ na drugiego człowieka. I znowu nie skupiam się na samych uczuciach, wiadomo że mile to nie będzie odebrane. Wydaje mi się, że stanowcze określenie swojego stanowiska i konsekwentne przy nim trwanie wystarczą. A już powtarzanie tych słów w złości jest dla mnie podsycaniem nienawiści…która i tak juz jest.
Czytam forum i cały czas nasuwają mi się pytania:
Jak wcześniej szło realizowanie przysięgi małżeńskiej skoro nienawiść pojawiła się w tym małżeństwie?
Dlaczego o byciu katolikiem człowiek przypomina sobie dopiero w czasie rozwodu?
Widziałam jako mediator wiele małżonków w sytuacji około rozwodowej, gdzie nienawiścią, chęcią dokopania, zranienia, pałały obie Strony. I to był przedsionek piekła. Nie docierają żadne argumenty, nie walczą o małżeństwo tylko ze sobą. A prawnicy tylko im w tym pomagają. Prawnikom nie zależy na pogodzeniu się małżonków.
Nie liczą się dzieci, w ogóle nie ma pojęcia dobra dzieci, bo ono się dawno gdzieś zgubiło we wzajemnej szarpaninie. Nie ma też juz żadnej postawy miłości do współmałżonka. I pomimo, że zapewne byli to ludzie ochrzczeni, nie nazwałabym ich katolikami.
Jak rozumiem wspólnota Sychar namawia do takiego sprzeciwiania się rozwodowi i takiej niezgodzie na grzech jaką można zobaczyć u Nirwanny albo Mgły. I wielki szacunek za to, że im się udało. Mgła uratowała małżeństwo, a Nirwanna pozostała wierna sobie i Bogu.
Wierzę, że w ogniskach właśnie w tym się pomaga, w takiej postawie.
Ze swojej strony próbuje pokazać jakimi jeszcze biblijnymi sposobami wspomóc działania ludzkie w walce o uratowanie małżeństwa.
Skoro są to sposoby zaczerpnięte ze Słowa Bożego to wnioskuję, że są miłe Bogu, sam je nam dał….ciekawe dlaczego…?
Z wypowiedzią Simona z 8:30 zgadzam się w całej rozciągłości.
Dodam jeszcze że Ozeasz także walczy takimi duchowymi metodami i ostatnio napisał świadectwo, że dostał przeprosiny od kochanka swojej żony. Jak dla mnie Cud. My pokonaliśmy kryzys wieku średniego w pół roku, mąż nie poszedł na bok, nikt nie mówił o rozwodzie. Mało, żeby chociaż ucha nadstawić i posłuchać?
Re: A więc stało się
Za dużo cytowania jak na telefon. Odniosę się do postu Simona z 8.30 oraz Magnolii powyżej wieczorem.
Ja się z tym co napisał Simon w całej niemal rozciągłości nie zgadzam.
Nauka KK oraz charyzmat naszej wspólnoty, w moim przynajmniej rozumieniu, również głoszą coś innego.
Nie odbieram Simonowi i Magnolii prawa do własnych opinii, choćby nie wiem jakie one były.
Jednocześnie, pewne wypowiedzi, na takim forum zwłaszcza, nie powinny pozostać bez odpowiedzi.
Nie wiem czy to kwestia braku zrozumienia, dla mnie pewne słowa i określenia są bardzo precyzyjne i bardzo poważnie je traktuję.
Jest jeszcze możliwość, że ktoś mnie uprzedzi, będę miał wtedy mniej pisania
Ja się z tym co napisał Simon w całej niemal rozciągłości nie zgadzam.
Nauka KK oraz charyzmat naszej wspólnoty, w moim przynajmniej rozumieniu, również głoszą coś innego.
Nie odbieram Simonowi i Magnolii prawa do własnych opinii, choćby nie wiem jakie one były.
Jednocześnie, pewne wypowiedzi, na takim forum zwłaszcza, nie powinny pozostać bez odpowiedzi.
Nie wiem czy to kwestia braku zrozumienia, dla mnie pewne słowa i określenia są bardzo precyzyjne i bardzo poważnie je traktuję.
Jest jeszcze możliwość, że ktoś mnie uprzedzi, będę miał wtedy mniej pisania
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Re: A więc stało się
Naprawdę kochasz swoją żonę ?
To po co Ci badanie ważności sakramentu ?
Albo decydujesz się kochać żonę i walczysz o naprawę sakramentalnego małżeństwa albo decydujesz się nie kochasz żony i starasz się wykazać ,że sakrament nie został poprawnie zawarty ? Piszesz ,że miłość jest decyzją przecież...
Dla mnie co innego mówisz co innego robisz.
Składając wniosek do sądu biskupiego sam dajesz kolejny argument żonie ,że rozwód był najwłaściwszą decyzją.
Re: A więc stało się
Chciałam żebyś sie zastanowił i przyjrzał sie temu.
Re: A więc stało się
Na pewno, Pawle? Przecież swoje opinie oboje z Magnolią opieramy na Ewangelii. Kościół również się na niej opiera... Dobrze, żeby forum też na niej się opierało
Bo miłość nie ma nic wspólnego z tym, czy sakrament zawarto ważnie.
Teraz to chyba żartujesz, shadow? Dajesz mi wybór "albo-albo", oparty na niczym innym jak tylko Twojej własnej opinii? Naprawdę tylko ludzie, którzy nie kochają małżonka chcą sprawdzić, czy małżeństwo było ważnie zawarte? To jest śmiech na sali, naprawdę. A co z ludźmi, którzy pobierają się będąc spokrewnieni? Może się kochali, a ta informacja spadła na nich jak grom z jasnego nieba. Co z przypadkiem, gdy jedna z osób jest chora psychicznie i stanowi zagrożenie dla drugiego, mimo wszystko kochającego, małżonka? To tylko skrajne przykłady, ale dowodzą temu, że BADANIE WAŻNOŚCI nie stanowi znaku równości pomiędzy "nie kocham Cię już". Wręcz przeciwnie, dla Kościoła jest to absolutnie żaden argument.
Żadne z Was nie wzięło pod uwagę, że może po prostu nie ma prostego opisu mojego stanu emocjonalnego w tym momencie. Może sam do końca nie wiem, co to jest miłość. A może nie ma to na tę chwilę dla mnie takiego znaczenia, jak miało kiedyś.
Przypominam, o czym niektórzy tutaj zdają się zapominać, że Badanie ważności małżeństwa zostało stworzone, jak również jest podtrzymywane, przez Kościół Katolicki. Jest to jedna z możliwych dróg dla osób po rozwodzie, które chcą sobie ułożyć życie. Nie możecie twierdzić, że jest to gorsza droga niż trwanie w samotności i czekanie na małżonka, bo nie macie takiego prawa. Wy wybieracie taką drogę, ja wybieram taką.
I zanim padnie kolejny argument "Na tym forum wierzymy"...chciałbym podkreślić, że zapisując się tutaj miałem - i wciąż mam - nadzieję, że jest to forum KATOLICKIE, które jest we wszystkich aspektach zgodne z nauczaniem Kościoła. Skoro więc ksiądz katolicki w konfesjonale (nie jeden, nie dwóch, ale kilku niezależnych) sugeruje mi żebym sprawdził ważność swojego małżeństwa, bo mam ku temu przesłanki, to mam prawo taką drogę obrać, i nie mam ochoty wysłuchiwać, że jestem tchórzem, że nie kocham żony, że wybieram łatwiejszą drogę i jestem be.
Re: A więc stało się
Simon, ja takiej zgodności nie mam w małżeństwie jak z Tobą ale żarty na bok.
Jak zadano pytanie Simonowi czemu bada ważność sakramentu to już się brałam do odpowiedzi... ale powstrzymałam się bo to jednak nie było pytanie do mnie... Simon świetnie sobie poradził z odpowiedzią sam.
To co ja chciałam napisać, co mi przyszło do głowy.... że badanie ważności sakramentu miałoby mu pewność obrania drogi. Jeśli sakrament byłby ważny to trwa w wierności... czeka w nadziei na powrót żony. Życie w celibacie jest trudne, warto mieć pewność, prawda?
Jeśli sakrament byłby nieważny... i On i żona mogliby założyć nowe małżeństwa i nikt nie musi żyć w grzechu.
Trochę wyobraźni.
Jak zadano pytanie Simonowi czemu bada ważność sakramentu to już się brałam do odpowiedzi... ale powstrzymałam się bo to jednak nie było pytanie do mnie... Simon świetnie sobie poradził z odpowiedzią sam.
To co ja chciałam napisać, co mi przyszło do głowy.... że badanie ważności sakramentu miałoby mu pewność obrania drogi. Jeśli sakrament byłby ważny to trwa w wierności... czeka w nadziei na powrót żony. Życie w celibacie jest trudne, warto mieć pewność, prawda?
Jeśli sakrament byłby nieważny... i On i żona mogliby założyć nowe małżeństwa i nikt nie musi żyć w grzechu.
Trochę wyobraźni.
Re: A więc stało się
Simon,
Zastanawiałeś się co dalej, jeśli małżeństwo po procesie okaże sie wciąż ważne?
Zastanawiałeś się co dalej, jeśli małżeństwo po procesie okaże sie wciąż ważne?
Re: A więc stało się
Simon
Czytając twojego ostatniego posta ucieszyłam się w duchu, ze nie brałam udziału w tej dyskusji.
Pojechales sobie po dyskutantach niemal z grubej rury.
Ulzylo Ci?
Skoro aż tyle emocji wzbudza w Tobie ta dyskusja, której zresztą sam się dobrowolnie poddajesz, to "coś jest na rzeczy".
Ja mam wrazenie, ze tak na prawdę twoje sumienie, gdzieś tam w głębi, daje Ci znać, ze postepujesz niezgodnie z nim.
I tak jak forumowicze mogą dać Ci spokoj, tak sumienie nie ma takiego zwyczaju. Co gorsza, im dluzej, tym dokuczliwiej i bardziej namolnie będzie "umilać" Ci życie.
Poddajesz się, bo masz dość, jesteś zmęczony, zniechęcony, szukasz wyjścia i widzisz je w odpuszczeniu w sprawie rozwodu i szukaniu wolności w nieważności sakramentu.
Kościół daje taką możliwość. To prawda.
Ale...czy tak na prawdę poczujesz spokój? Czy tylko chwilowe uspokojenie?
Będziesz sobie mógł powiedzieć jak św. Paweł:
"W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiarę ustrzegłem. " ?
To Twoje zycie, Twoje sumienie, Twoje zbawienie...Twoja decyzja.
Strasznie się z nią szarpiesz...dlaczego?
Czytając twojego ostatniego posta ucieszyłam się w duchu, ze nie brałam udziału w tej dyskusji.
Pojechales sobie po dyskutantach niemal z grubej rury.
Ulzylo Ci?
Skoro aż tyle emocji wzbudza w Tobie ta dyskusja, której zresztą sam się dobrowolnie poddajesz, to "coś jest na rzeczy".
Ja mam wrazenie, ze tak na prawdę twoje sumienie, gdzieś tam w głębi, daje Ci znać, ze postepujesz niezgodnie z nim.
I tak jak forumowicze mogą dać Ci spokoj, tak sumienie nie ma takiego zwyczaju. Co gorsza, im dluzej, tym dokuczliwiej i bardziej namolnie będzie "umilać" Ci życie.
Poddajesz się, bo masz dość, jesteś zmęczony, zniechęcony, szukasz wyjścia i widzisz je w odpuszczeniu w sprawie rozwodu i szukaniu wolności w nieważności sakramentu.
Kościół daje taką możliwość. To prawda.
Ale...czy tak na prawdę poczujesz spokój? Czy tylko chwilowe uspokojenie?
Będziesz sobie mógł powiedzieć jak św. Paweł:
"W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiarę ustrzegłem. " ?
To Twoje zycie, Twoje sumienie, Twoje zbawienie...Twoja decyzja.
Strasznie się z nią szarpiesz...dlaczego?
Re: A więc stało się
Zakaz - dożywotni?jacek-sychar pisze: Niestety nie zawsze.
W orzeczeniu może być zakaz dla jednej ze stron zawierania kolejnego sakramentu małżeństwa.
Mi udzielono informacji, ze gdy osoba, po stronie ktorej stwierdzono "przyczynę" nieważności chce ponownie zawrzeć związek małżeński, jest badana czy okoliczności stanowiące dawną przyczynę w dalszym ciągu występują. Jeśli nie, jest zgoda na ślub.
Re: A więc stało się
A jak przyczyna dalej występuje, to będzie tak "testować" kolejnych kandydatów?
Często obecnie powodem stwierdzania nieważności małżeństwa jest niedojrzałość jednego z małżonków. Jak nie dojrzał przez 30 czy 40 lat, to ma jeszcze szansę dojrzeć?
Moim zdaniem zakaz ponownego zawierania sakramentu małżeństwa powinien być wydawany coraz częściej i coraz większej ilości osób.
Bo na taki zakaz zasługują.
Re: A więc stało się
Lilu, może tak być, gdy przyczyną stwierdzenia nieważności jest np. nieuleczalna choroba psychiczna, której objawy uniemożliwiają wypełnianie obowiązków małżeńskich, a czasem wręcz zrozumienie konsekwencji przysięgi małżeńskiej.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Jan Paweł II
Re: A więc stało się
lilu, jest dokładnie tak jak napisałaś. Taką samą informację uzyskałem w Kurii. Jeśli chcesz, napiszę więcej co usłyszałem na ten temat na priv.