Rozpad małżeństwa po 16 latach
Moderator: Moderatorzy
Rozpad małżeństwa po 16 latach
Witam Wszystkich,
Jestem tu nowa, ale czytam forum już od trzech miesięcy, niestety za późno trafiłam w to miejsce. Jestem mężatką od 16 lat i matką syna lat 14. Kryzys w naszym małżeństwie pojawił się w pierwszym kwartale roku 2017. Typowa sytuacja, kowalska, koleżanka z pracy. Mąż w amoku, ja walcząca mega nieudolnie. Brak kompletnie zrozumienia z dwóch stron, awantury, stawianie warunków i kontrola z mojej strony, kłamstwa męża itd. Nie muszę tego opisywać, bo każdy kto był dotknięty zdradą wie o czym mówię. W konsekwencji tego wszystkiego powiedziałam, że ma się wyprowadzić i zrobił to. Nie mieszka w domu już kilka miesięcy. Kowalska mężatka, dzieci. Mąż kowalskiej z kowalską już też nie mieszka, z tego co wiem wyprowadził się.
Nasze małżeństwo, nie było łatwym małżeństwem, mąż leczący się alkoholik plus DDA. Ja chodzę obecnie na terapię. Po przeanalizowaniu naszego małżeństwa i związku przed ślubem a byliśmy parą długie lata mogę powiedzieć, że mąż pił zawsze. Najpierw gdzieś mi to umykało, zrzucałam to na karb młodości, towarzystwo, koledzy. Później zaczęło mi to przeszkadzać. Zaczęłam walczyć, ale chyba mało udolnie. Dopiero kilka lat temu postawiłam bardzo stanowcze ultimatum. Faktycznie ani jednej kropli od tamtej pory. Naprawdę zaczęliśmy z synem być szczęśliwi, że wychodzimy na tzw. prostą. Ale to wszystko było złudne, mąż zaczął się oddalać, nie chciał z nami spędzać czasu, uciekł w pracę. Myślałam, że jemu to pomaga i w pewnym momencie dałam mu spokój, nie naciskałam. Ale okazało się, że przestał być ze mną szczęśliwy. Kowalska dała mu zrozumienie, jest dla niego bardzo dobra (to są jego słowa). Jeżeli chodzi o sprawy sexu, od momentu jak przestał pić, też przestało się układać. Cały czas myślałam, że muszę dać mu czas…
Po tym jak trafiłam na forum, zrozumiałam, że nie mogę tak łatwo odpuścić, że nie mogę pozwolić, żeby nasze małżeństwo w ten sposób się rozpadło. Zaczęłam zmiany od siebie. Modlitwa cały czas towarzyszy mi w moim życiu, jestem osobą wierzącą, ale po głębokiej analizie mogę stwierdzić, że moja wiara gdzieś się zatrzymała, nie zgłębiałam jej. Taka typowa rodzina w niedzielę i święta do kościoła i na tym koniec. Oczywiście sama modliłam się, ale nigdy z mężem. Mąż jak przestał pić zaczął chodzić do kościoła oddzielnie, ale w momencie poznania kowalskiej przestał zupełnie. Modlę się dzień w dzień o nasze małżeństwo, ale tak ciężko jest mi zawierzyć całe swoje życie Panu Bogu. Cały czas czuję, że gdzieś tam głęboko to moje „Ja” nie daje mi spokoju.
Obecnie moje relacje z mężem są dziwne i właśnie z tym mam problem. Po tym jak zastosowałam porady, o których przeczytałam na forum i w literaturze polecanej przez Was, mąż zaczął się do mnie zbliżać. Chce się spotykać, wychodzić do kina, do restauracji na obiad czy kolację, ale problem jest jeden kowalska nadal jest. I z tym sobie ja już nie radzę. Nie umiem normalnie z nim rozmawiać i udawać, że wszystko jest w porządku. Jak poruszam ten temat, to niestety staje się on niewygodny dla mojego męża i już nie jest miło. Taka gra kosztuje mnie bardzo wiele zdrowia i nerwów. Z jednej strony bardzo chcę i wręcz się cieszę, że spędzimy razem czas, ale z drugiej to tak bardzo boli kiedy wiem, że ona gdzieś tam jest. Postawiłam granice, powiedziałam, że do momentu jak jest kowalska to niestety, ale nie będzie wspólnych wyjść. Mój mąż jednak i tak nie odpuszcza i w dalszym ciągu mnie zaprasza i szuka kontaktu. Sądzę, że mój mąż trzyma sobie furtkę otwartą w naszym domu. Nie wiem co mam robić, czy wręcz dążyć do tych wspólnych spotkań czy jednak trzymać się granic?
Proszę Was o radę, co robić w takiej sytuacji. Proszę wspomnijcie o mnie w Waszej modlitwie.
Stokrotka
Jestem tu nowa, ale czytam forum już od trzech miesięcy, niestety za późno trafiłam w to miejsce. Jestem mężatką od 16 lat i matką syna lat 14. Kryzys w naszym małżeństwie pojawił się w pierwszym kwartale roku 2017. Typowa sytuacja, kowalska, koleżanka z pracy. Mąż w amoku, ja walcząca mega nieudolnie. Brak kompletnie zrozumienia z dwóch stron, awantury, stawianie warunków i kontrola z mojej strony, kłamstwa męża itd. Nie muszę tego opisywać, bo każdy kto był dotknięty zdradą wie o czym mówię. W konsekwencji tego wszystkiego powiedziałam, że ma się wyprowadzić i zrobił to. Nie mieszka w domu już kilka miesięcy. Kowalska mężatka, dzieci. Mąż kowalskiej z kowalską już też nie mieszka, z tego co wiem wyprowadził się.
Nasze małżeństwo, nie było łatwym małżeństwem, mąż leczący się alkoholik plus DDA. Ja chodzę obecnie na terapię. Po przeanalizowaniu naszego małżeństwa i związku przed ślubem a byliśmy parą długie lata mogę powiedzieć, że mąż pił zawsze. Najpierw gdzieś mi to umykało, zrzucałam to na karb młodości, towarzystwo, koledzy. Później zaczęło mi to przeszkadzać. Zaczęłam walczyć, ale chyba mało udolnie. Dopiero kilka lat temu postawiłam bardzo stanowcze ultimatum. Faktycznie ani jednej kropli od tamtej pory. Naprawdę zaczęliśmy z synem być szczęśliwi, że wychodzimy na tzw. prostą. Ale to wszystko było złudne, mąż zaczął się oddalać, nie chciał z nami spędzać czasu, uciekł w pracę. Myślałam, że jemu to pomaga i w pewnym momencie dałam mu spokój, nie naciskałam. Ale okazało się, że przestał być ze mną szczęśliwy. Kowalska dała mu zrozumienie, jest dla niego bardzo dobra (to są jego słowa). Jeżeli chodzi o sprawy sexu, od momentu jak przestał pić, też przestało się układać. Cały czas myślałam, że muszę dać mu czas…
Po tym jak trafiłam na forum, zrozumiałam, że nie mogę tak łatwo odpuścić, że nie mogę pozwolić, żeby nasze małżeństwo w ten sposób się rozpadło. Zaczęłam zmiany od siebie. Modlitwa cały czas towarzyszy mi w moim życiu, jestem osobą wierzącą, ale po głębokiej analizie mogę stwierdzić, że moja wiara gdzieś się zatrzymała, nie zgłębiałam jej. Taka typowa rodzina w niedzielę i święta do kościoła i na tym koniec. Oczywiście sama modliłam się, ale nigdy z mężem. Mąż jak przestał pić zaczął chodzić do kościoła oddzielnie, ale w momencie poznania kowalskiej przestał zupełnie. Modlę się dzień w dzień o nasze małżeństwo, ale tak ciężko jest mi zawierzyć całe swoje życie Panu Bogu. Cały czas czuję, że gdzieś tam głęboko to moje „Ja” nie daje mi spokoju.
Obecnie moje relacje z mężem są dziwne i właśnie z tym mam problem. Po tym jak zastosowałam porady, o których przeczytałam na forum i w literaturze polecanej przez Was, mąż zaczął się do mnie zbliżać. Chce się spotykać, wychodzić do kina, do restauracji na obiad czy kolację, ale problem jest jeden kowalska nadal jest. I z tym sobie ja już nie radzę. Nie umiem normalnie z nim rozmawiać i udawać, że wszystko jest w porządku. Jak poruszam ten temat, to niestety staje się on niewygodny dla mojego męża i już nie jest miło. Taka gra kosztuje mnie bardzo wiele zdrowia i nerwów. Z jednej strony bardzo chcę i wręcz się cieszę, że spędzimy razem czas, ale z drugiej to tak bardzo boli kiedy wiem, że ona gdzieś tam jest. Postawiłam granice, powiedziałam, że do momentu jak jest kowalska to niestety, ale nie będzie wspólnych wyjść. Mój mąż jednak i tak nie odpuszcza i w dalszym ciągu mnie zaprasza i szuka kontaktu. Sądzę, że mój mąż trzyma sobie furtkę otwartą w naszym domu. Nie wiem co mam robić, czy wręcz dążyć do tych wspólnych spotkań czy jednak trzymać się granic?
Proszę Was o radę, co robić w takiej sytuacji. Proszę wspomnijcie o mnie w Waszej modlitwie.
Stokrotka
Re: Rozpad małżeństwa po 16 latach
Witaj Stokrotko na naszym forum
Cóż napisać. Trudna sprawa, jak wiele innych.
Pokazujesz jednak, że stawianie granic jest często bardzo skuteczne.
Znasz problemy i zachowanie ludzi typu DDA, DDD i DDRR?
Więcej o nich w naszej literaturze:
viewtopic.php?f=10&t=383
Pisząc pamiętaj, żeby nie podawać szczegółów, które umożliwiłyby identyfikację Ciebie w realu.
Cóż napisać. Trudna sprawa, jak wiele innych.
Pokazujesz jednak, że stawianie granic jest często bardzo skuteczne.
Znasz problemy i zachowanie ludzi typu DDA, DDD i DDRR?
Więcej o nich w naszej literaturze:
viewtopic.php?f=10&t=383
Pisząc pamiętaj, żeby nie podawać szczegółów, które umożliwiłyby identyfikację Ciebie w realu.
Re: Rozpad małżeństwa po 16 latach
Witaj Jacku,
Bardzo dziękuję za przyjęcie .
Wstyd się przyznać, ale dopiero jak mąż odszedł zaczęłam zgłębiać temat, wiem, że późno. To między innymi mąż miał mi za złe, że nie poszłam na terapię jak on się zaczął leczyć, że kompletnie mu w tym nie pomogłam. To, że przestał pić zawdzięcza tylko i wyłącznie swojej własnej osobie. Nigdy mi nie powiedział, że potrzebuje tego ode mnie, dopiero jak pojawiła się kowalska to wręcz wykrzyczał mi to. Potraktowałam to wtedy jako kolejny atak na moją osobę. Jednak po przemyśleniu zgłosiłam się na terapię dla współuzależnionych. Jest to jednak długotrwały proces, dowiaduję się tam na temat jakie mechanizmy są stosowane wobec mojej osoby. Mąż jak był w tzw głównym amoku całą winę przerzucił na mnie, że jestem niemalże w 100% winna za rozpad naszego małżeństwa. Zabrakło u nas kompletnie dialogu, oddaliliśmy się od siebie. Mi się wydawało, że jakoś dajemy radę, ale niestety się pomyliłam. W jakiś sposób czuję, że mną manipuluje. Wie, że przysłowiowego nieba bym mu uchyliła gdybym mogła i czuję, że w jakiś sposób mnie wykorzystuje.
Bardzo dziękuję za przyjęcie .
Wstyd się przyznać, ale dopiero jak mąż odszedł zaczęłam zgłębiać temat, wiem, że późno. To między innymi mąż miał mi za złe, że nie poszłam na terapię jak on się zaczął leczyć, że kompletnie mu w tym nie pomogłam. To, że przestał pić zawdzięcza tylko i wyłącznie swojej własnej osobie. Nigdy mi nie powiedział, że potrzebuje tego ode mnie, dopiero jak pojawiła się kowalska to wręcz wykrzyczał mi to. Potraktowałam to wtedy jako kolejny atak na moją osobę. Jednak po przemyśleniu zgłosiłam się na terapię dla współuzależnionych. Jest to jednak długotrwały proces, dowiaduję się tam na temat jakie mechanizmy są stosowane wobec mojej osoby. Mąż jak był w tzw głównym amoku całą winę przerzucił na mnie, że jestem niemalże w 100% winna za rozpad naszego małżeństwa. Zabrakło u nas kompletnie dialogu, oddaliliśmy się od siebie. Mi się wydawało, że jakoś dajemy radę, ale niestety się pomyliłam. W jakiś sposób czuję, że mną manipuluje. Wie, że przysłowiowego nieba bym mu uchyliła gdybym mogła i czuję, że w jakiś sposób mnie wykorzystuje.
Re: Rozpad małżeństwa po 16 latach
Witaj stokrotko. Jak na moje oko, to jeszcze nie wszystko stracone Jeśli mąż szuka z Tobą kontaktu, to znaczy, że w relacji z kowalską nie czuje się pewnie. Prawdopodobnie ona sama nie daje mu pewności, poczucia bezpieczeństwa. Może ona sama również spotyka się ze swoim mężem, więc Twój mąż robi podobnie, żeby w razie czego "mieć dokąd wrócić".
Choć oczywiście pamiętam o stawianiu granic, ja bym pozwalał na Twoim miejscu mężowi na kontakt i widywał się z nim, na ile to możliwe. Postarał się zbudować dla niego emocjonalnie ciepłe, bezpieczne miejsce. Pomyśl o nim jak o zagubionym człowieku, który szuka akceptacji, której mu tyle lat brakowało.
Pozdrawiam
Choć oczywiście pamiętam o stawianiu granic, ja bym pozwalał na Twoim miejscu mężowi na kontakt i widywał się z nim, na ile to możliwe. Postarał się zbudować dla niego emocjonalnie ciepłe, bezpieczne miejsce. Pomyśl o nim jak o zagubionym człowieku, który szuka akceptacji, której mu tyle lat brakowało.
Pozdrawiam
Re: Rozpad małżeństwa po 16 latach
Stokrotko, nauczyłaś się stawiać mężowi granice - super. Jednak kluczowe w granicach jest to, że stawiamy je SOBIE. Kluczowe dlatego, że to wszystko prostuje, wiele dylematów.
Gdy stawiam sobie granice pod hasłem "zasługuję na szacunek, więc nie zgadzam się na x, y i z", to decyzje wypływają z tych granic automatycznie. Wejdź głęboko w tę terapię dla współuzależnionych, gdy załapiesz nie tylko chore swoje mechanizmy, ale i zdrowe sposoby reagowania, Twoja relacja z mężem też zacznie się prostować, zdrowieć, przynajmniej z Twojej strony. A to już dużo. Dasz mu wtedy szansę, klimat i przestrzeń na również jego zdrowienie.
Gdy stawiam sobie granice pod hasłem "zasługuję na szacunek, więc nie zgadzam się na x, y i z", to decyzje wypływają z tych granic automatycznie. Wejdź głęboko w tę terapię dla współuzależnionych, gdy załapiesz nie tylko chore swoje mechanizmy, ale i zdrowe sposoby reagowania, Twoja relacja z mężem też zacznie się prostować, zdrowieć, przynajmniej z Twojej strony. A to już dużo. Dasz mu wtedy szansę, klimat i przestrzeń na również jego zdrowienie.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Jan Paweł II
Re: Rozpad małżeństwa po 16 latach
Witaj Simon,
dziękuję za słowa otuchy. Ale cały czas boję się czy jak na to wszystko pozwalam: spotkania, uśmiech, nawet delikatny dotyk, czy nie daję po cichu przyzwolenia na drugą kobietę, ponieważ ona cały czas jest. Chyba to jest mój podstawowy problem, z którym sobie nie radzę. Nie mogę znieść myśli, że kończy spotkanie ze mną i na przykład do niej jedzie. To urasta w mojej głowie do strasznie wielkiego problemu, nie umiem sobie z tym poradzić i emocje biorą górę. Modlę się wtedy, żeby Bóg zabrał ode mnie te wszystkie myśli, bo wiem o tym, że jak już jest coś miłego między nami to jestem w stanie zniszczyć to w sekundę przez moją zazdrość, złość, gniew. Jest we mnie tyle negatywnych emocji . Jak sobie z nimi radzić?
pozdrawiam
dziękuję za słowa otuchy. Ale cały czas boję się czy jak na to wszystko pozwalam: spotkania, uśmiech, nawet delikatny dotyk, czy nie daję po cichu przyzwolenia na drugą kobietę, ponieważ ona cały czas jest. Chyba to jest mój podstawowy problem, z którym sobie nie radzę. Nie mogę znieść myśli, że kończy spotkanie ze mną i na przykład do niej jedzie. To urasta w mojej głowie do strasznie wielkiego problemu, nie umiem sobie z tym poradzić i emocje biorą górę. Modlę się wtedy, żeby Bóg zabrał ode mnie te wszystkie myśli, bo wiem o tym, że jak już jest coś miłego między nami to jestem w stanie zniszczyć to w sekundę przez moją zazdrość, złość, gniew. Jest we mnie tyle negatywnych emocji . Jak sobie z nimi radzić?
pozdrawiam
Re: Rozpad małżeństwa po 16 latach
Stokrotko,
Czytalas "milosc potrzebuje stanowczosci" dr Dobsona? Polecam szczerze, jak patrze na Twoja sytuacje, to mysle, ze ta ksiazka baaaardzo Ci powinna pomoc, sytuacje opisane w tej ksiazce sa bardzo zblizone do Twojej. Wiem, ze mozna ja sciagnac z internetu w formie ebooka, nie jest dluga. Ja czytam ja juz chyba 8 raz i za kazdym razem cos z niej wyciagam, zmiany nie przyjda od razu, emocje tez nie uspokoja sie od razu, wiec na to musisz dac sobie czas, to pewne. Natomiast do uspokojenia emocji w moim przypadku pomoglo czytanie ksiazek i wieksza SWIADOMOSC, gdy jestes swiadoma pewnych rzeczy i wiesz, czego masz sie trzymac w chwilach kryzysu, to jest latwiej nad tymi emocjami zapanowac, co by sie nie dzialo. Wytrwalosci i cierpliwosci zycze:)
Czytalas "milosc potrzebuje stanowczosci" dr Dobsona? Polecam szczerze, jak patrze na Twoja sytuacje, to mysle, ze ta ksiazka baaaardzo Ci powinna pomoc, sytuacje opisane w tej ksiazce sa bardzo zblizone do Twojej. Wiem, ze mozna ja sciagnac z internetu w formie ebooka, nie jest dluga. Ja czytam ja juz chyba 8 raz i za kazdym razem cos z niej wyciagam, zmiany nie przyjda od razu, emocje tez nie uspokoja sie od razu, wiec na to musisz dac sobie czas, to pewne. Natomiast do uspokojenia emocji w moim przypadku pomoglo czytanie ksiazek i wieksza SWIADOMOSC, gdy jestes swiadoma pewnych rzeczy i wiesz, czego masz sie trzymac w chwilach kryzysu, to jest latwiej nad tymi emocjami zapanowac, co by sie nie dzialo. Wytrwalosci i cierpliwosci zycze:)
Re: Rozpad małżeństwa po 16 latach
Witaj Nirwanno,Nirwanna pisze: ↑30 lis 2017, 14:15 Stokrotko, nauczyłaś się stawiać mężowi granice - super. Jednak kluczowe w granicach jest to, że stawiamy je SOBIE. Kluczowe dlatego, że to wszystko prostuje, wiele dylematów.
Gdy stawiam sobie granice pod hasłem "zasługuję na szacunek, więc nie zgadzam się na x, y i z", to decyzje wypływają z tych granic automatycznie. Wejdź głęboko w tę terapię dla współuzależnionych, gdy załapiesz nie tylko chore swoje mechanizmy, ale i zdrowe sposoby reagowania, Twoja relacja z mężem też zacznie się prostować, zdrowieć, przynajmniej z Twojej strony. A to już dużo. Dasz mu wtedy szansę, klimat i przestrzeń na również jego zdrowienie.
Bardzo Ci dziękuję, uświadomiłaś mi nad czym muszę pracować. To ja nie mogę też przekraczać granic, które sobie sama wyznaczę. Brakuje mi w tym wszystkim konsekwencji.
Jedno z głównych zdań jakie sobie zapamiętałam z forum, to mamy wpływ tylko na siebie i na swoje zachowanie. Nie mam wpływu na decyzje mojego męża, nie mogę go zmusić żeby wrócił do domu, cały czas trzyma mnie w niepewności. Mogę tylko i wyłącznie dalej pracować nad sobą.
pozdrawiam
Re: Rozpad małżeństwa po 16 latach
Witaj Malutenka,
tak czytałam i właśnie po tej lekturze stwierdziłam, że czas na zmiany, że coś tu nie gra. Doszło do tego, że mój mąż nie mieszkając z nami, ma prawo wypytywać się gdzie poszłam, co robię itd, natomiast jak ja się zapytałam gdzie jest to natychmiast awantura, że go kontroluję oraz sprawdzam.
Ale masz rację przeczytam jeszcze raz, ponieważ jak czytałam po raz pierwszy to niemalże ją "połknęłam w całości" i na 100% wiele rzeczy mogło mi umknąć.
pozdrawiam
tak czytałam i właśnie po tej lekturze stwierdziłam, że czas na zmiany, że coś tu nie gra. Doszło do tego, że mój mąż nie mieszkając z nami, ma prawo wypytywać się gdzie poszłam, co robię itd, natomiast jak ja się zapytałam gdzie jest to natychmiast awantura, że go kontroluję oraz sprawdzam.
Ale masz rację przeczytam jeszcze raz, ponieważ jak czytałam po raz pierwszy to niemalże ją "połknęłam w całości" i na 100% wiele rzeczy mogło mi umknąć.
pozdrawiam
Re: Rozpad małżeństwa po 16 latach
Jestem po "odwiedzinach" męża. Mam do Was pytanie, może ktoś z Was spotkał się z takim pytaniem osoby, która zdradziła. W naszych rozmowach z mężem przewijają się cały czas z jego strony pytania: w jaki sposób można odbudować małżeństwo po czymś takim, po zdradzie? Dlaczego ja w ogóle chcę jeszcze na niego patrzeć?
Mój mąż kompletnie nie umie uwierzyć, że jesteśmy w stanie zbudować nowy, dobry związek, jeżeli on dopuścił się zdrady.
Może ktoś z Was spotkał się z takim problemem, w jaki sposób należy rozmawiać...
pozdrawiam
Mój mąż kompletnie nie umie uwierzyć, że jesteśmy w stanie zbudować nowy, dobry związek, jeżeli on dopuścił się zdrady.
Może ktoś z Was spotkał się z takim problemem, w jaki sposób należy rozmawiać...
pozdrawiam
Re: Rozpad małżeństwa po 16 latach
Stokrotko ja Ci odpowiem w sposób taki czysto ludzki. Możesz mu powiedzieć, że chciałabyś dostać szansę, by mu pokazać, że można kochać pomimo zdrady. Że są pary, które po tym się podniosły i wyszły z tego silniejsze. Na moje oko gość się boi reakcji otoczenia, tego, że będą mu ludzie wypominać. Albo że będziesz to robić Ty, stokrotko.stokrotka pisze: ↑01 gru 2017, 9:46 Jestem po "odwiedzinach" męża. Mam do Was pytanie, może ktoś z Was spotkał się z takim pytaniem osoby, która zdradziła. W naszych rozmowach z mężem przewijają się cały czas z jego strony pytania: w jaki sposób można odbudować małżeństwo po czymś takim, po zdradzie? Dlaczego ja w ogóle chcę jeszcze na niego patrzeć?
Moja daleka znajoma, albo powiedzmy dokładniej - znajoma przyjaciółki, miała taką sytuację, że została z mężem po jej zdradzie, bo ją o to prosił. Wytrzymała miesiąc i odeszła. Bo on - jej mąż - już po tygodniu nie mógł sobie odpuścić wałkowania zdrady. Wypominał w każdej wolnej chwili, pytał o szczegóły, gdzie go zdradzała itd. I dziewczyna odeszła bo nie wytrzymała. Może czegoś takiego właśnie boi się Twój mąż. Może on sam nie byłby w stanie być z kimś, kto go zdradził?
Re: Rozpad małżeństwa po 16 latach
Dokładnie tak, mój mąż kompletnie mnie nie rozumie, nie rozumie mojego toku myślenia i postępowania. Twierdzi, że nigdy by mi nie wybaczył, nawet nie mógłby ze mną rozmawiać a co dopiero budować związek. Wiem, że na mnie też spoczywa bardzo duża odpowiedzialność, że jeżeli wróciłby do domu, to nie ma mowy na temat wypominania, wtedy to na 100% się nie uda nic zbudować.
Natomiast zauważyłam, że w jego wypowiedziach jest wieczne asekuranctwo "ja Ci nic nie mogę obiecać na tę chwilę, ale bądź, bądź miła, uśmiechnięta i zadowolona i nie rozmawiaj ze mną na poważne tematy". Żyję tak już od około dwóch może trzech miesięcy, jest naprawdę ciężko, ponieważ nie ma w tym szczerości. To mi bardzo przeszkadza. Człowiek ma ochotę czasem krzyczeć, ale zachowuje odpowiedni wyraz twarzy i milczenie. Milczenie podobno jest złotem
Re: Rozpad małżeństwa po 16 latach
Prawdziwa MIŁOŚĆ nie jest warunkowa ,można JĄ zranić ,ale nie można zabić , daje siebie w całości i wymaga całości drugiego , jeśli wymaga to tylko dla dobra i pierwsze od siebie ,ale wymaga , bo to jej składnik . "Jeśli chcesz iść za Mną...."
Twoja miłość została zraniona , jeśli zatrzymasz to na sobie , jeśli uniesiesz ,nie oddasz (wg mnie tylko z Bogiem) ,to jest szansa wykorzystać to do zrozumienia w pokorze że każdy z nas może upaść , ale podnieść może tylko miłość .
Bóg nam wybacza i nie wspomina ,człowiek rzadko tak potrafi ,to jednak daje szansę nie zafiksować się na własnym cierpieniu i bólu ,zobaczyć drugiego który upadł i podać mu swą rękę ,tylko wolność i stanięcie w prawdzie o sobie i innych pozwala na taki gest i wyruszenie na nowo w drogę .
Dobrze by było przeanalizować swoje pobudki ,one wskażą na ile wynika to z decyzji podjętej w wolności ,a na ile z lęku i egocentryzmu ,piszę to na podstawie własnego doświadczenia .
Moje pobudki ,mimo że na zewnątrz wyglądały na czyste i bezinteresowne okazały się być egocentryczne, dziś jest inaczej ,ale swoje zepsułem przez brak samoanalizy , pośpiech i brak cierpliwości ,a przecież wszystko ma swój czas ...nie można dać ,nic nie mając ..... nie można dać siebie ,nie posiadając siebie .... Niech Pan was Strzeże i prowadzi.
Twoja miłość została zraniona , jeśli zatrzymasz to na sobie , jeśli uniesiesz ,nie oddasz (wg mnie tylko z Bogiem) ,to jest szansa wykorzystać to do zrozumienia w pokorze że każdy z nas może upaść , ale podnieść może tylko miłość .
Bóg nam wybacza i nie wspomina ,człowiek rzadko tak potrafi ,to jednak daje szansę nie zafiksować się na własnym cierpieniu i bólu ,zobaczyć drugiego który upadł i podać mu swą rękę ,tylko wolność i stanięcie w prawdzie o sobie i innych pozwala na taki gest i wyruszenie na nowo w drogę .
Dobrze by było przeanalizować swoje pobudki ,one wskażą na ile wynika to z decyzji podjętej w wolności ,a na ile z lęku i egocentryzmu ,piszę to na podstawie własnego doświadczenia .
Moje pobudki ,mimo że na zewnątrz wyglądały na czyste i bezinteresowne okazały się być egocentryczne, dziś jest inaczej ,ale swoje zepsułem przez brak samoanalizy , pośpiech i brak cierpliwości ,a przecież wszystko ma swój czas ...nie można dać ,nic nie mając ..... nie można dać siebie ,nie posiadając siebie .... Niech Pan was Strzeże i prowadzi.
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
Re: Rozpad małżeństwa po 16 latach
A sama wiesz dlaczego?
Czyli jakiego?
Więc dlaczego to robisz?stokrotka pisze: ↑01 gru 2017, 12:08 Natomiast zauważyłam, że w jego wypowiedziach jest wieczne asekuranctwo "ja Ci nic nie mogę obiecać na tę chwilę, ale bądź, bądź miła, uśmiechnięta i zadowolona i nie rozmawiaj ze mną na poważne tematy". Żyję tak już od około dwóch może trzech miesięcy, jest naprawdę ciężko, ponieważ nie ma w tym szczerości. To mi bardzo przeszkadza.
lecz [Pan] mi powiedział: «Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali».
(2Kor 12,9)
(2Kor 12,9)
Re: Rozpad małżeństwa po 16 latach
Dziekuje. Bardzo wiele twoje słowa mi uświadamiają. I bardzo są mi teraz potrzebne. Niestety zdarza mi się jeszcze wypomniec mężowi co zrobił, nie tak wprost, ale jest inteligenty i wie że to czasem robie. Pilnuje się ale momentami jest to bardzo trudne. Ale muszę mu podać swoją dłoń i z pomocą Chrystusa pomóc mu wstać.ozeasz pisze: ↑01 gru 2017, 12:16 Twoja miłość została zraniona , jeśli zatrzymasz to na sobie , jeśli uniesiesz ,nie oddasz (wg mnie tylko z Bogiem) ,to jest szansa wykorzystać to do zrozumienia w pokorze że każdy z nas może upaść , ale podnieść może tylko miłość .
Bóg nam wybacza i nie wspomina ,człowiek rzadko tak potrafi ,to jednak daje szansę nie zafiksować się na własnym cierpieniu i bólu ,zobaczyć drugiego który upadł i podać mu swą rękę ,tylko wolność i stanięcie w prawdzie o sobie i innych pozwala na taki gest i wyruszenie na nowo w drogę