Rozpad małżeństwa po 16 latach

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

wulkan
Posty: 67
Rejestracja: 08 maja 2018, 23:00
Płeć: Kobieta

Re: Rozpad małżeństwa po 16 latach

Post autor: wulkan »

Karo17 tylko co konkretnie mozna zrobić? Wydaje mi sie ze jedynie wyprowadzić. Bylam w sytuacji stokrotki i tkwienie w tej sytuacji było najgorszą opcja. Zdradzajacy nie maja zadnych skrupułów. Stokrotko mąż bedzie Toba manipulowal i oszukiwal prosto w oczy a Ty obawiam sie ze bedziesz coraz slabsza.
Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4390
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Rozpad małżeństwa po 16 latach

Post autor: ozeasz »

Nirwanna pisze: 11 maja 2018, 18:14 Wyprowadzka (nieformalna separacja) zawsze jest skrajnym postawieniem granic. Bywa, że jest gwoździem do trumny. Najczęściej warto nauczyć się stopniować te granice. A w ogóle zacząć uczyć się je stawiać, w mniejszych sprawach, ale konsekwentnie.
Niestety muszę przyznać Ci rację ,tak to wygląda u mnie ,po wyprowadzce (po którejś z kolei zdradzie , z któryms z kolei facetem ) 7 lat , dziś praktycznie zero relacji , co dalej będzie nie wiem ,żona tylko szuka kontaktu gdy czegoś potrzebuje , żadnych ruchów pojednawczych ....
Na dzień dzisiejszy nie wyprowadzałbym sie ,ale naprawdę skupił na sobie i dzieciach , realizowałbym miłość tak jak umiem , wtedy pochłaniało mnie mentalnie ratowanie małżeństwa wg mojej wizji , spełnianie zachcianek żony i brak granic.

Problemem było to że mieszkanie było żony ,więc kiedy już pękłem odszedłem ,żonę trochę szokło bo 11-letnia córka poszla ze mną , z tego też powodu już po paru tygodniach odwiedziła nas ,wtedy w pierszych miesiącach separacji miałem szansę odwracając sie od swojego bólu , szukać porozumienia ,bo żona "zmiękła" jednak ja wtedy niedojrzałem do myśli powrotu ,czekałem na przepraszam , do dziś się nie doczekałem , i to też była moja wizja następnego kroku ,bo dzis nie czekałbym na Nią ,na przeprosiny ,a realizował miłość na swoim polu . Pozdrawiam .
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
stokrotka
Posty: 43
Rejestracja: 21 lis 2017, 13:14
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Rozpad małżeństwa po 16 latach

Post autor: stokrotka »

Dziękuję Wam wszystkim za tyle odpowiedzi. Muszę to wszystko przemyśleć. Sytuacja jest mega trudna. Właśnie jestem po "awanturze" od męża. Mąż dużo wyjeżdża. Wtedy ma możliwość kontaktowania się bez żadnych ograniczeń z kowalską. Niestety nie mam na to żadnych konkretnych dowodów, tylko komunikatory, przez które się kontaktują. Dlatego też moja sytuacja jest utrudniona, ponieważ nie dysponuję konkretami. Mój mąż twierdzi, że mój głos się zmienia i że na pewno go podejrzewam o coś co nie ma miejsca i że jestem chora psychicznie i powinnam szukać pomocy u lekarza. Ja nawet słowem się nie odezwałam na temat kowalskiej a już otrzymałam taki komentarz. Stwierdził, że przez takie moje zachowanie on się ode mnie co raz bardziej oddala i ja wszystko niszczę.
Muszę to wszystko jakoś przetrawić, daliście mi tyle mądrych słów, szczerze bardzo Wam dziękuję. Nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy. Jutro napiszę a raczej dziś więcej.
Dobrej nocy pozdrawiam
stokrotka
Posty: 43
Rejestracja: 21 lis 2017, 13:14
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Rozpad małżeństwa po 16 latach

Post autor: stokrotka »

Witam,
Wiele przemyśleń przez te kilka dni miałam. W weekend nie wytrzymałam, po miłej sobocie razem spędzonej, spacer nad rzeką... kontakt z kowalską był. Nie dałam rady tego przemilczeć. Wieczorem po kilku godzinach od tego kontaktu, zdobyłam się na odwagę i bardzo spokojnym tonem powiedziałam, że wolę najgorszą prawdę, ale prawdę ze wszystkimi jej konsekwencjami. Że okłamywanie mnie w temacie kowalskiej traktuję już nie jako brak uczucia do mnie, ale brak szacunku. Że jeżeli mają kontakt ze sobą to niech to w końcu powie a my we dwoje jak dorośli ludzie postanowimy co z naszym małżeństwem dalej zrobić. Że nie mam ochoty i po ludzku już mi się nie chce nawet go kontrolować bo już nie mam siły. Na co usłyszałam, że nie ma żadnej już kowalskiej, że to jest w mojej głowie, że to ja muszę sobie z tym poradzić, ze powinnam iść do lekarza itd. Była to w miarę spokojna rozmowa, o co się najpierw modliłam, żeby Bóg dał mi siłę i spokój. Niestety nie mam żadnych namacalnych dowodów na kontakt z kowalską, ale nie wierzę w zbiegi okoliczności. Powiedziała mojemu mężowi, że jest mi ciężko, ponieważ we wcześniejszym czasie też niby nie było kowalskiej, a jednak niestety pech cały czas była i jak ja mam mu zaufać, jak mam uwierzyć.
Zastanawiam się czy nie dać mu do wysłuchania Ojca Szustaka "Jak odbudować zaufanie w związku"
https://www.youtube.com/watch?v=vHKD6uMKIeY
Nie wiem tylko jak mój mąż na to zareaguje, ponieważ obecnie bardzo sobie ceni swoją prywatność.
Natomiast po tym co mi napisaliście, za co jeszcze raz bardzo dziekuję, otworzyły mi się oczy na pewne kwestie.
1. Postawiłam znowu męża na piedestale - tak znowu popełniam ten sam błąd. Wydaje się, że nie wyciągnęłam żadnych wniosków i niczego się nie nauczyłam. Współuzależnienie wzięło górę. Jak dobrze, że napisałam i że to forum istnieje i Wy tam jesteście gdzieś po drugiej stronie. Świerze spojrzenie, obiektywne spojrzenie jest w stanie pokazać błędy jakie człowiek robi.
2. Marylka zadała mi pytanie jak myślę dlaczego mąż wrócił - sądzę że powodów było kilka, ale na pewno nie była to miłość do mnie. Na pierwszym miejscu postawiłabym syna. Dlaczego? Kowalska swego czasu zaczęła mu robić bardzo duże pretensje o kontakty mojego męża z synem. Na drugim miejscu postawiłabym komfort w otoczeniu, rodzina się już go nie czepia, po prostu ma spokój. Na trzecim postawiłabym komfort finansowy, ze mną jest prościej pod tym względem i niestety gdzieś na końcu może jestem ja. Ktoś mógłby się zapytać dziewczyno wiesz o takiej hierarchii i godzisz się na to? To są moje przypuszczenia, sądzę, że obecnie nie usłyszę takich słów, ale oczywiście mogę się mylić. Tak na tę chwilę się godzę. Mój mąż obecnie chyba postanowił mówić moim językiem miłości. Moim językiem powiedziałam jakiś czas temu, że jest spędzanie ze mną czasu. Nie ucieka ode mnie, wręcz sam prosi mnie żebyśmy gdzieś razem wyszli, spacer, kolacja, czy nawet zakupy. Pomaga mi w domu, obydwoje ciężko pracujemy, ale w domu obowiązki dzielimy nawet o tym nie informując siebie, jedno robi jedno, drugie robi drugie i nie ma zgrzytów. Jakbym miała podsumować, to gdyby nie kowalska gdzieś w tle i konsekwencje z nią związane to ogólnie jest miło. Planujemy wakacje, mąż wręcz mnie namawia żebym działała w tym temacie, ponieważ wie, że ja uwielbiam podróżować i załatwiać wszystko co jest z tym związane, angażuje mnie do tego, ale.... Ja mam cały czas w głowie, że kowalska gdzieś tam jeszcze się tli. Zostawiłam to Bogu, zostawiłam Bogu brak zaufania, ten niepokój, ten brak wiary w uczciwe intencje.
Wiedziałam, że powrót będzie trudny, ale, że będzie tyle skrajnych emocji we mnie tego kompletnie się nie spodziewałam.
pozdrawiam Wszystkich i trwam w modlitwie
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13358
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Rozpad małżeństwa po 16 latach

Post autor: Nirwanna »

Stokrotko, kiedyś na forum była taka historia, bodajże Metanoi, która postawiła sobie za zadanie niekontrolowanie męża i istnienia wszelkich kowalskich, za to modliła się o to, żeby - jeśli ma znać prawdę - to żeby Bóg jej ją objawił. I tak się stało, seria przypadków dających czytelne dowody. Jednak przy zachowaniu maksymalnej postawy szczerości względem męża i zakładania jego dobrych intencji. Aż chciałoby się przywołać cytat z Pisma Świętego: "bo nie ma nic tajemnego, co by ujawnione być nie miało, i nic nie jest tak ukryte, co by nie miało wyjść na jaw" (Mk 4,22).
Stokrotko, mądrych postaw Ci życzę :-)
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
ODPOWIEDZ