Co robić?

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

rak
Posty: 995
Rejestracja: 30 wrz 2017, 13:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Co robić?

Post autor: rak »

Ukasz pisze: 13 gru 2017, 21:54 Nie jestem żadnym specjalistą, ale ja bym gasił ten pożar, dopóki jest mały i dopóki mąż deklaruje chęć ratowania - czyli terapia jak najszybciej. Może terapeut(k)a zdoła go przekonać, że trzeba odciąć kontakty lub przynajmniej ograniczyć je do minimum. W każdym razie wydaje mi się, że to nie jest sytuacja, gdy trzeba "dać czas czasowi" lub wypuszczać męża z klatki. Mąż nie jest w pełni świadomy swojego stanu, nie do końca panuje nad sobą. Trzeba mu szybko pomóc, żeby nie zaszkodził sobie i swoim najbliższym. Może byłby możliwy teraz urlop? A może ma jakąś pasję, którą można go zająć? Może pomysł pojawi się na terapii?
też nie jestem specjalistą, ale mam niestety trochę doświadczenia :(

Zauważyłem dość szybko, że zaangażowanie emocjonalnie żony jest większe niż normalne (Ona chyba wtedy jeszcze tego nie była do końca świadoma). Sytuacja była jednak na tyle dziwna i specyficzna (nie wchodząc w szczegóły), że nie do końca rozumiałem co się dzieje.

Mimo wszystko postanowiłem działać i zrobiłem Ukasz dokladnie jak pisaleś, znalazłem pasję Kitesurfing i zaczęliśmy razem surfować, też naturalnie chciałem odseparować od zagrożenia, moi rodzice byli przez tydzień, więc razem wychodziliśmy, naturalny tydzień przerwy potem i pierwszy zong, potem były dwa tygodnie urlopu wyjazdowego gdzie się wydało, od razu potem przyjechała do nas koleżanka na dwa tygodnie (która o niczym nie wiedziała), tylko dlatego jej nie odwołałem, bo to była naturalna bariera, po jej odjeździe kolejny zong.

Co zaobserwowałem, kiedy jest się na fali, każdy wysiłek odciągania na siłę, działa mega mobilizująco, owoc bardziej zakazany o który trzeba zawalczyć smakuje dużo lepiej, poza tym werbalizowanie problemu i stawianie wymagań, zmusza zdradzacza do walki, przenosi poziom świadomości romansu i małżonka kilka poprzeczek wyżej, z czym naprawdę trudno walczyć... Tak samo działa nadskakiwanie i przesadne robienie rzeczy, które wcześniej nie były na porządku dziennym - w czasie kryzysu drażnią, czemu tego nie było wcześniej...

Co ja bym zrobił teraz Mimała na twoim miejscu znalazł bym język(i) miłości Twojego męża i zaczął nimi stopniowo mówić, równocześnie dystansował bym się od niego na innych obszarach, by widział, że też coś może stracić. Jak zbalansować okazywanie miłości, a równocześnie pokazanie stanowczości i możliwych konsekwencji, to trochę sztuka, którą każdy sam musi dobrać pod swoją sytuację...
Nieważne jest, gdzie jesteś, ale wszędzie tam, gdzie przyjdzie ci się znaleźć, ważne jest, jak żyjesz - Henri J.M.Nouwen
agakocha
Posty: 25
Rejestracja: 06 gru 2017, 14:25
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Co robić?

Post autor: agakocha »

Mimała, masz rację - podobne historie.

To co napisała Dotka mnie przeraża
udasiek
Posty: 149
Rejestracja: 15 lip 2017, 9:59
Płeć: Kobieta

Re: Co robić?

Post autor: udasiek »

Mimała, piszę w Twoim wątku bo nie chcę odpowiadać u agakocha, widzę w każdym Twoim poście brak szacunku do męża, począwszy od:
Mimała pisze: 13 gru 2017, 9:40 To prosty chlopak. Myślałam że i zycie z nim będzie proste i nieskaplikowane.
Zastanów się nad tym czy TY go kochasz - a właściwie czy Ty okazujesz mu miłość w prawidłowy sposób, bo z Twoich postów wyziera wkurzenie i pogarda dla niego. Może spróbuj znaleźć w nim to co lubisz?
Mimała
Posty: 57
Rejestracja: 01 gru 2017, 12:53
Płeć: Kobieta

Re: Co robić?

Post autor: Mimała »

W tej chwili, rzeczywiście kipie złością i mam do męża olbrzymi żal.
Napisałam prosty nie w sensie prostak, chodzilo mi o to, że nieskaplikowany, dla którego będą cenne podstawowe sprawy, który będzie dbał o to co ma, szanował dom, rodzinę, pracę. Dbał o to. Docenial. Akceptowal, staral się, rozmawiał. Szukał rozwiązań.
Ja 1000 razy powtarzalam jemu że jest moim milionem wygranym w totka.
Mogę zarzucić sobie, to że za mało docenialam, ale nigdy nie gardzilam. Chyba, ze teraz.
Ale chyba to co wynosi się z domu ma znaczenie. System wartości buduje się od dzieciństwa. Nigdy nikogo bym tak nie skrzywdzila jak on mnie teraz. Nigdy nie zachwialabym w ten sposób rodziną. Wolalabym się męczyć z poczuciem winy, niż obardzac kogoś takim ciężarem. Ale skoro to na mnie spadło to może ktoś stwierdził, że podolam, tylko, że to ciężkie brzemię jest.
A męża kochamalam. Poczawszy od wygladu po wnetrze, za drobne gesty, za to że potrafi pomóc, że tankuje mi auto i dolewa wszystkie płyny, tak ze ja się nie muszę o to martwić. Jak potrafi zaopiekować się dziećmi. Że potrafił przytulić, że mogę mu się wygadać. Lubiłam to. Bardzo.
3Has
Posty: 201
Rejestracja: 22 lip 2017, 15:40
Płeć: Mężczyzna

Re: Co robić?

Post autor: 3Has »

Mimała pisze: Dlaczego mężczyzni są tacy ślepi i naiwni?
Z dokładnie tych samych powodów, dla których takie są kobiety:)Mam nadzieję że wyjaśniłem:)
A tak poważnie (choć to co napisałem to na poważnie prawda) - to tacy są ludzie, i jest ich coraz więcej, bo tradycyjne wartości są coraz słabiej przekazywane a i kultura wokół nie pomaga. I szereg innych przyczyn - temat na pracę doktorską.
Aleksander pisze: Co nimi kieruje? Spróbujmy wymienić:
Jeszcze może być kilka (co najmniej) innych rzeczy - brak spełnienia w małżeństwie, docenienia ze strony żony, zaspokojenia potrzeb emocjonalnych, brak zrozumienia, i tak dalej. Z innej grupy - brak dobrze zakotwiczonego kodeksu moralnego, wynikającego u jednych z wiary, u innych wcale niekoniecznie.
Aleksander pisze: A nie ukrywajmy - prawda taka nie jest - i gdyby zdradzający miał idealną żoną / idealnego męża - to pewnie ta zdrada by się nie przydarzyła
Oj, z tym bywa bardzo różnie.
Aleksander pisze: (choć pewności nie ma... znam Panie, które jako powód zdrady podają: "Bo on był dla mnie za dobry")
A to akurat jest wada, o ile oczywiście faktycznie tak było.
Bo ja też znam panie które tak mówią, ale tylko dlatego że słowa "mój znudził mi się, a tamten był atrakcyjny" stawiałyby je w złym świetle. A tego panie bardzo nie lubią, nawet (a może zwłaszcza) jeśli to byłaby prawda.
Aleksander pisze: ... a dla innych po prostu instynkt okazuje się zbyt silny - no i co zrobić?
Nie bardzo wiem co masz na myśli mówiąc "za silny instynkt". Instynkt czyli w tym kontekście co dokładnie?
3Has
Posty: 201
Rejestracja: 22 lip 2017, 15:40
Płeć: Mężczyzna

Re: Co robić?

Post autor: 3Has »

Mimała pisze: W tej chwili, rzeczywiście kipie złością i mam do męża olbrzymi żal.
Wierzę.
Mimała pisze: Ja 1000 razy powtarzalam jemu że jest moim milionem wygranym w totka.
Nie zrozum mnie źle, ale.. może za dużo?
Nie znam Twojego męża, nie wiem co nim kieruje, ale.. hm. Nie zawsze jest tak (choć często) że powodem zdrady męża jest zaniedbanie żony.
Poza tym - każdy w jakimś stopniu kogoś zaniedbuje, bo nikt nie jest idealny.

Napisałaś:
Mimała pisze: Ale chyba to co wynosi się z domu ma znaczenie. System wartości buduje się od dzieciństwa. Nigdy nikogo bym tak nie skrzywdzila jak on mnie teraz. Nigdy nie zachwialabym w ten sposób rodziną. Wolalabym się męczyć z poczuciem winy, niż obardzac kogoś takim ciężarem.
O to to.
Warto zrobić rachunek sumienia co się samemu zaniedbało, i w jakim stopniu mogło się to przyczynić do obecnej sytuacji. Ale warto pamiętać, że zdrady NIC nie usprawiedliwia. A rachunek sumienia nie oznacza biczowania się i wpadania w depresję, tylko zrozumienie i wyciągnięcie wniosków.
Mimała pisze: Ale skoro to na mnie spadło to może ktoś stwierdził, że podolam, tylko, że to ciężkie brzemię jest.
Podołasz.
Kiedyś przeszedłem ze skręconą nogą 40 kilometrów. Gdybym wiedział ile mam do przejścia, prawdopodobnie nie przeszedłbym nawet pół kilometra. Ale nie wiedziałem - autobus miał być tuż tuż. Potrafimy znacznie więcej niż nam się wydaje - ale kluczowe jest właściwe podejście.

Moim zdaniem obecnie powinnaś skoncentrować się na tym, aby uspokoić emocje i ukoić żal. Nie przeżywać tego ciągle, non stop - bo to Cię zniszczy a przynajmniej zdrowo poharata. Stało się, tego już nie zmienimy - najważniejsze w tej chwili aby się odnaleźć w obecnej sytuacji.

Nie mąż jest obecnie najważniejszy ale Ty - na jego postępowanie masz ograniczony wpływ, a za siebie jesteś w pełni odpowiedzialna. Czytałaś post Kasi oprawiony w złote ramki - nic więcej w zasadzie nie ma do dodania. Przecinaj ostrą brzytwą gromadzące się emocje - żal, nienawiść, wspominanie, itp - myśl o tym co zrobić - obowiązki, by zaniedbania nie dobijały dodatkowo, relaks (bardzo ważny), odpowiednie wyspanie, i przyglądanie się obecnej sytuacji w miarę możliwości - z boku. Bo emocje zaślepiają.

Mąż zapewne wróci, ale do Ciebie która posłucha rad Kasi od złotych ramek, a nie tej zdołowanej, przepełnionej żalem, pretensjami, będącej wrakiem człowieka.
Czytałaś to: viewtopic.php?f=18&t=565 ?
Chodzi mi o wpis:
mgła pisze: ja byłam sama 5 lat. W sensie, bez męża.
Po dwóch, trzech poczułam taką wolność, radość, że dech zapierało. Byłam naprawdę szczęśliwa. Wyzdrowiałam- z poczucia winy, tęsknoty za mężem, rozpamiętywania, planowania, oczekiwania itd, itd
Poukładałam sobie swoje własne i tylko moje życie.
Gotowałam kiedy chciałam i co chciałam, chodziłam i jeździłam tam, gdzie chciałam i z kim chciałam. Od nikogo niezależna i na nikogo nie musząc wywierać wpływu i nie licząc się z nikim. Bo ja doskonale czuję się sama z sobą.

Masz teraz tak czasami? Ty i dzieci. Coraz starsze będą, Ty coraz bardziej swobodna, wolna.
I nagle (no może nie nagle, moja intuicja od jakiegoś czasu podpowiadała, że tak się stać może) mój mąż wyraża wolę powrotu i budowania na nowo naszej relacji....
CO ??? O NIE !!!
A mój wolny czas? A moi przyjaciele? A moje rekolekcje, wakacje, wyjazdy, spotkania, leżenie na kanapie, filmy chrześcijańskie, konferencje na głos słuchane, a moja wygoda??? A tylko MOJE decydowanie o MOIM życiu?
Naprawdę długo trwało, zanim swoje serce przekonałam do tego, że to egoizm i wygodnictwo.
Życzę Ci @Mimała, cobyś doświadczyła tego samego co @mgła, no i mimo wszystko nie odrzucaj wtedy męża, bo pokusa zrobienia tego będzie wielka:)
Wiedźmin

Re: Co robić?

Post autor: Wiedźmin »

3Has pisze: 21 gru 2017, 17:50
Aleksander pisze: ... a dla innych po prostu instynkt okazuje się zbyt silny - no i co zrobić?
Nie bardzo wiem co masz na myśli mówiąc "za silny instynkt". Instynkt czyli w tym kontekście co dokładnie?
No jak to co?

Brak panowania nad zwierzęcymi chuciami :P

Jak pisałem - co jak co, ale natura jest po stronie "zdradzaczy" - koniec kropka - tak jest.
Bo od strony matki natury, to mamy wymieniać maksymalnie często / szybko swoje geny... i tyle.
3Has
Posty: 201
Rejestracja: 22 lip 2017, 15:40
Płeć: Mężczyzna

Re: Co robić?

Post autor: 3Has »

Aleksander pisze: No jak to co?
Brak panowania nad zwierzęcymi chuciami :P
Nie no, bądźmy przez moment poważni:)
Nie "natura się dla nich okazuje zbyt silna" tylko tylko to jest kwestia braku wychowania, wartości, egoizmu itp, a potem to faktycznie instynkty panują nad człowiekiem, ale to nie natura, tylko konsekwencje świadomych czy nie, ale wyborów człowieka.
Aleksander pisze: Jak pisałem - co jak co, ale natura jest po stronie "zdradzaczy" - koniec kropka - tak jest.
Bo od strony matki natury, to mamy wymieniać maksymalnie często / szybko swoje geny... i tyle.
To argument którego bardzo często używają zdradzacze.
A ja mam na to pytanie - dlaczego czy to u starożytnych Indian, Chińczyków, Murzynów, Arabów, Europejczyków, i kogo tam jeszcze - słowem kultur które setki czy tysiące lat temu nie miały ze sobą żadnego kontaktu - wszędzie (poza nielicznymi wyjątkami kultur raczej niewiele znaczących w historii cywilizacji) mieliśmy do czynienia z instytucją małżeństwa a zdrada była penalizowana? Hę?

Skoro taka natura, to chyba raczej co najmniej większość kultur powinno zdradę tolerować, albo co najmniej nie ograniczać przekazywania genów małżeństwem? I to nawet wielożeństwo jest formą ograniczenia, i to całkiem sporego - bo nie tylko dany mężczyzna ma skończoną ilość żon, ale w populacji mniej więcej równej liczby kobiet i mężczyzn, która uznaje wielożeństwo, część mężczyzn jest po prostu pozbawiona możliwości przekazywania genów.

Więc sorry, ale ta "matka natura" nie wytrzymuje konfrontacji z 90% (albo więcej) kultur (w tym wszystkie najbardziej znaczące) w różnych miejscach świata, bez kontaktu ze sobą, różniących się od siebie wszystkim praktycznie, prócz tej jednej rzeczy.
Wiedźmin

Re: Co robić?

Post autor: Wiedźmin »

3Has pisze: 21 gru 2017, 20:08 [...]
Więc sorry, ale ta "matka natura" nie wytrzymuje konfrontacji z 90% (albo więcej) kultur (w tym wszystkie najbardziej znaczące) w różnych miejscach świata, bez kontaktu ze sobą, różniących się od siebie wszystkim praktycznie, prócz tej jednej rzeczy.
Wybacz 3Has... ale chyba zaklinasz rzeczywistość.

90% rozwodów ma w tle zdradę... więc wygląda na to, że matka natura świetnie jednak daje sobie wciąż radę.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13361
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Co robić?

Post autor: Nirwanna »

Panowie, tylko nie zaczynajcie proszę dysputy "natura kontra kultura" bo to spór wielowiekowy, i wedle mojej wiedzy - wciąż nierozstrzygnięty ;-) Miejsca na forum nam zbraknie ;-)
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Mimała
Posty: 57
Rejestracja: 01 gru 2017, 12:53
Płeć: Kobieta

Re: Co robić?

Post autor: Mimała »

Chcialabym być już dalej. Przeżywać kolejny etap a nie rozsypywac sie na miliony kawałków jak teraz. Teoretycznie przygotowana jestem na wszystko, a w praktyce jestem slaba i krucha jak trzcina.
Upadam częściej, popelniam błędy okropne-teraz w trakcie kryzysu. I zupełnie nie potrafie się odnaleźć.
Dlaczego brak w nim szacunku? Szacunku do mnie. Zdradził emocjonalnie, powiedział, że nie kocha, że nawet nie chce ze mną być, że ma taki czas, że woli spędzać czas z ta drugą? Kto dał mu prawo do tego by wypowiadać takie słowa. By teraz mówić, że mu się nie chce, albo porozmawiać, albo przedyskutować. Został. Ale ja mam odczuwać to jak bardzo mu źle, choć tak naprawdę to wie, że odejść może w każdym momencie, że zatrzymywać go nie będę. Skoro podjął decyzje o pozostaniu, dlaczego musi pokazywać jakie to dla niego ciężkie?! Ma wolna wole, wolny wybór. Skoro został, dlaczego chce doprowadzić do tego bym go nienawidziła, bym była na niego zła. Jaką ja mam przyjąć postawę więc? A może chce mnie sprowokować?!
Mamy spory staż. Ja nie jestem idealna. Żyjemy w nieidealnym świecie, ale problemy jakie mieliśmy powinniśmy na bieżąco obgadywac.
Coraz bardziej myślę, o tym by spasowac.
Kiedyś myślałam, że ze zdradą sobie nie poradzę. Jakże sie myslilam. Sama zdrada to pikus. Gorsze jest to, jak bez skrupułów i wyrzutów sumienia można sprawiać komuś bliskiemu tyle przykrości. Dlaczego dla całkiem obcych potrafimy byc milsi? A najbliższych tak ranić? Nie potrafię tego zrozumieć. I na to nie ma usprawiedliwienia. Takie postepowanie nie jest nawet egoistyczne, jest dużo gorsze, ale nie potrafie go nazwać.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13361
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Co robić?

Post autor: Nirwanna »

Mimała, a weź się Ty zatrzymaj. W Sycharze mówimy - zajmij się sobą. Sobą, nie mężem. Czyli nie międleniem - jak on mógł?!?!?! Tylko tym - jak ja mogłam? Co we mnie jest takiego, że ranię choć nie chcę? Co mogę zrobić, aby z mojej strony wszystko było ok?
Uwierz mi na słowo, że gdy solidnie zajmiesz się tym zagadnieniem, to na przeżywanie "jak on mógł" czasu i siły Ci zabraknie. A mąż dostanie czas i przestrzeń, aby może zająć się sobą i tym "jak ja mogłem".
Jasne, emocje będziesz przeżywać. Ale pora najwyższa nauczyć się je przeżywać w sposób dojrzalszy, aby nie ranić innych i siebie, i nie podejmować na ich podstawie pochopnych decyzji.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
3Has
Posty: 201
Rejestracja: 22 lip 2017, 15:40
Płeć: Mężczyzna

Re: Co robić?

Post autor: 3Has »

Aleksander pisze: Wybacz 3Has... ale chyba zaklinasz rzeczywistość.
90% rozwodów ma w tle zdradę... więc wygląda na to, że matka natura świetnie jednak daje sobie wciąż radę.
Ależ nie ma czego wybaczać, ale wybaczam jakby co:)
Uważam jednak że gdyby nie te darwinistyczne przesądy, odsetek byłby znacznie mniejszy. Niektórzy ludzie tłumaczą sobie własne postępowanie w ten sposób - a nie ma nic gorszego niż racjonalizacja własnych zbrodni.
Nirwanna pisze: Panowie, tylko nie zaczynajcie proszę dysputy "natura kontra kultura" bo to spór wielowiekowy, i wedle mojej wiedzy - wciąż nierozstrzygnięty ;-) Miejsca na forum nam zbraknie ;-)
Oj tam, nierozstrzygnięty. Na poziomie naukowym nikt się o to nie spiera.
Kultura to element składowy natury - nie mniej niż skłonność do dystrybucji genów. O to mi tylko chodzi - kultura, to też "matka natura", a nie wyłącznie instynkty. Tylko dziwne że nikt się na nią nie powołuje:)

Ale dobra - z mojej strony koniec tego tematu.
3Has
Posty: 201
Rejestracja: 22 lip 2017, 15:40
Płeć: Mężczyzna

Re: Co robić?

Post autor: 3Has »

Mimała pisze: Chcialabym być już dalej. Przeżywać kolejny etap a nie rozsypywac sie na miliony kawałków jak teraz.
Rozumiem - każdy z nas chciałby. Ale w życiu nie da się przeskoczyć żadnego z etapów. Rozsypanie się to jeden z nich - kiedyś się pozbierasz, i będziesz silniejsza.
Mimała pisze: Teoretycznie przygotowana jestem na wszystko, a w praktyce jestem slaba i krucha jak trzcina.
Sukcesem jest to, że to już wiesz.
Mimała pisze: Upadam częściej, popelniam błędy okropne-teraz w trakcie kryzysu. I zupełnie nie potrafie się odnaleźć.
To zrozumiałe. Dlatego skup się na tym by się odnaleźć w tym. Tu sa doświadczeni ludzie i Ci w tym pomogą.

Mimała pisze: Dlaczego brak w nim szacunku? Szacunku do mnie. Zdradził emocjonalnie, powiedział, że nie kocha, że nawet nie chce ze mną być, że ma taki czas, że woli spędzać czas z ta drugą? Kto dał mu prawo do tego by wypowiadać takie słowa. By teraz mówić, że mu się nie chce, albo porozmawiać, albo przedyskutować. Został. Ale ja mam odczuwać to jak bardzo mu źle, choć tak naprawdę to wie, że odejść może w każdym momencie, że zatrzymywać go nie będę. Skoro podjął decyzje o pozostaniu, dlaczego musi pokazywać jakie to dla niego ciężkie?! Ma wolna wole, wolny wybór. Skoro został, dlaczego chce doprowadzić do tego bym go nienawidziła, bym była na niego zła. Jaką ja mam przyjąć postawę więc? A może chce mnie sprowokować?!
Niezależnie od tego jakie intencje nim kierują - przyjmij postawę wolności od niego. Obecnie jesteś psychicznie uzależniona - a to nie miłość. Można kochać tak dojrzale by nie dać się ranić, a co najmniej nad zranieniem panować.
Nikt mu nie dał prawa do niczego - to że ktoś coś zrobił, nie oznacza że miał do tego prawo.
Mimała pisze: Coraz bardziej myślę, o tym by spasowac.
Czyli co konkretnie?
Mimała pisze: Kiedyś myślałam, że ze zdradą sobie nie poradzę. Jakże sie myslilam. Sama zdrada to pikus. Gorsze jest to, jak bez skrupułów i wyrzutów sumienia można sprawiać komuś bliskiemu tyle przykrości.
O jakże się zgadzam:)
Mimała pisze: Dlaczego dla całkiem obcych potrafimy byc milsi? A najbliższych tak ranić? Nie potrafię tego zrozumieć. I na to nie ma usprawiedliwienia. Takie postepowanie nie jest nawet egoistyczne, jest dużo gorsze, ale nie potrafie go nazwać.
Bo obcy jest daleko, nie trzeba go znosić na co dzień, bo obcy jest też milszy dla nas, kontroluje się itp., my chcemy też "lepiej wypaść" - przyczyn jest od groma. Dlaczego potrafimy ranić? Zapewne z egoizmu i z powodu "czułej, ckliwej miłości którą darzymy samych siebie" jak pisał św Josemaria Escriva.

Pamiętaj, że żyjesz w czasie - stan w którym jesteś, minie. To więcej niż pewne - pytanie tylko czy zanim to się stanie nie "zadławisz się na amen myślą która nic nie sprawi, aż Ci w końcu pozostanie codzienna nienawiść" - jak pisał Kaczmarski.
A ja jako facet, dodaję jeszcze kolejną zwrotkę "lub zatoczę się w ramiona, sine, wyprzedane do cna, skoro ma być opłacona moja miłość nocna".

I chyba jednak nie chcę tego (ani jednego ani drugiego) i Tobie też nie polecam. Masz tu ludzi Tobie przychylnych - pisz, korzystaj, czytaj. Cokolwiek by się nie stało - szlak masz przetarty i ZAWSZE znajdziesz właściwą drogę. I co ważne - wsparcie na niej.
Mimała
Posty: 57
Rejestracja: 01 gru 2017, 12:53
Płeć: Kobieta

Re: Co robić?

Post autor: Mimała »

Masz tu ludzi Tobie przychylnych - pisz, korzystaj, czytaj. Cokolwiek by się nie stało - szlak masz przetarty i ZAWSZE znajdziesz właściwą drogę. I co ważne - wsparcie na niej.
Nawet nie wiesz jak sie cieszę, ze Was znalazłam ☺
Moja siła na dziś dzień. Moje wsparcie to Wy.
O moich klopotach nie wie nikt. Z szacunku do męża.
I będę pisać i prosić o wsparcie kiedy mi źle, bo jesteście moja jedyna siłą i mocą. A jak będzie lepiej to o tym.jak sobie radzę, bo może wtedy i ja pomogę innym.
A na razie muszę pomóc sobie. To primo. Tylko powstać z upadku kiedy wszystkie kości polamane. Trudne to, ale muszę.
DZiękuje Wam wszystkim ☺
Ostatnio zmieniony 22 gru 2017, 6:31 przez Nirwanna, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: poprawiono cytowanie
ODPOWIEDZ