też nie jestem specjalistą, ale mam niestety trochę doświadczeniaUkasz pisze: ↑13 gru 2017, 21:54 Nie jestem żadnym specjalistą, ale ja bym gasił ten pożar, dopóki jest mały i dopóki mąż deklaruje chęć ratowania - czyli terapia jak najszybciej. Może terapeut(k)a zdoła go przekonać, że trzeba odciąć kontakty lub przynajmniej ograniczyć je do minimum. W każdym razie wydaje mi się, że to nie jest sytuacja, gdy trzeba "dać czas czasowi" lub wypuszczać męża z klatki. Mąż nie jest w pełni świadomy swojego stanu, nie do końca panuje nad sobą. Trzeba mu szybko pomóc, żeby nie zaszkodził sobie i swoim najbliższym. Może byłby możliwy teraz urlop? A może ma jakąś pasję, którą można go zająć? Może pomysł pojawi się na terapii?
Zauważyłem dość szybko, że zaangażowanie emocjonalnie żony jest większe niż normalne (Ona chyba wtedy jeszcze tego nie była do końca świadoma). Sytuacja była jednak na tyle dziwna i specyficzna (nie wchodząc w szczegóły), że nie do końca rozumiałem co się dzieje.
Mimo wszystko postanowiłem działać i zrobiłem Ukasz dokladnie jak pisaleś, znalazłem pasję Kitesurfing i zaczęliśmy razem surfować, też naturalnie chciałem odseparować od zagrożenia, moi rodzice byli przez tydzień, więc razem wychodziliśmy, naturalny tydzień przerwy potem i pierwszy zong, potem były dwa tygodnie urlopu wyjazdowego gdzie się wydało, od razu potem przyjechała do nas koleżanka na dwa tygodnie (która o niczym nie wiedziała), tylko dlatego jej nie odwołałem, bo to była naturalna bariera, po jej odjeździe kolejny zong.
Co zaobserwowałem, kiedy jest się na fali, każdy wysiłek odciągania na siłę, działa mega mobilizująco, owoc bardziej zakazany o który trzeba zawalczyć smakuje dużo lepiej, poza tym werbalizowanie problemu i stawianie wymagań, zmusza zdradzacza do walki, przenosi poziom świadomości romansu i małżonka kilka poprzeczek wyżej, z czym naprawdę trudno walczyć... Tak samo działa nadskakiwanie i przesadne robienie rzeczy, które wcześniej nie były na porządku dziennym - w czasie kryzysu drażnią, czemu tego nie było wcześniej...
Co ja bym zrobił teraz Mimała na twoim miejscu znalazł bym język(i) miłości Twojego męża i zaczął nimi stopniowo mówić, równocześnie dystansował bym się od niego na innych obszarach, by widział, że też coś może stracić. Jak zbalansować okazywanie miłości, a równocześnie pokazanie stanowczości i możliwych konsekwencji, to trochę sztuka, którą każdy sam musi dobrać pod swoją sytuację...