Co robić?

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Mimała
Posty: 57
Rejestracja: 01 gru 2017, 12:53
Płeć: Kobieta

Re: Co robić?

Post autor: Mimała »

To w ogóle nie jest pocieszające.
My nie jesteśmy dziećmi.
Jak urodziłam pierwsze dziecko i koleżanka zapytała jak mogłabym określić macierzyństwo jednym słowem to powiedziałam, że to ODPOWIEDZIALNOŚĆ.
Rozumiem, że zdradzający myślą o sobie, tylko i wyłącznie o własnym ego.
Jak dowiedziałam się o całej sytuacji, byłam zła, zszokowana, i ja rozumiem, że coś takiego przytrafić się może również mi, to, że z kimś lubię spędzać czas, że ktoś zaczyna dla mnie znaczyć więcej niż kolega, czy koleżanka, ale ... jako osoba odpowiedzialna nie dopuściłabym do rozwoju sytuacji w której znajduje się mój małżonek. Dla mnie to niedopuszczalne. A może to ja jestem nienormalna.
Próbuję go zrozumieć, ale naprawdę nie potrafię. Zastanawiam się czym się kierował i kieruje, ale nic rozsądnego nie przychodzi mi do głowy.
Do tej pory wiedziałam, że wszystko ma jakiś sens, że nic nie zdarza się bez przyczyny, ale jaki sens ma cierpienie, i nie mówię tu o sobie, tylko o tych najmłodszych, którzy już na pewno nie mają na sytuację żadnego wpływu. Najbardziej boje się o nie. Bezsilność, to chyba najgorsze uczucie jakie mi towarzyszy.
Wiedźmin

Re: Co robić?

Post autor: Wiedźmin »

Mimała pisze: 03 gru 2017, 21:29 [...] Próbuję go zrozumieć, ale naprawdę nie potrafię. Zastanawiam się czym się kierował i kieruje, ale nic rozsądnego nie przychodzi mi do głowy. [...]
lustro pewnie przedstawi Ci opinie drugiej strony - czyli odchodząco/zdradzającej.
Bo ja pozwoliłem sobie "pojechać" z tym: "czym się kierował" - ale wyłącznie z punktu wygodnego dla zdradzonego.
A nie ukrywajmy - prawda taka nie jest - i gdyby zdradzający miał idealną żoną / idealnego męża - to pewnie ta zdrada by się nie przydarzyła (choć pewności nie ma... znam Panie, które jako powód zdrady podają: "Bo on był dla mnie za dobry") ... a dla innych po prostu instynkt okazuje się zbyt silny - no i co zrobić?
Mimała pisze: 03 gru 2017, 21:29 Do tej pory wiedziałam, że wszystko ma jakiś sens, że nic nie zdarza się bez przyczyny, ale jaki sens ma cierpienie [...]
Nie wiem jaki dla Ciebie - dla mnie jest sens dość jasny - mimo że to raptem 6-8 miesięcy tego kryzysu.
To ogromny kopniak do rozwoju - głównie do samorozwoju i poszerzania swojej świadomości i zrozumienia świata.
Impuls - bez tego ganiałbym w ten szczurek w kołowrotku: praca, dzieci-szkoła, żona-dom....

Więc jakieś plusy są... a że to wszystko okupione jest ogromnym bólem, który nie wszyscy dają radę znieść - no cóż...
Lavenda
Posty: 285
Rejestracja: 05 wrz 2017, 14:14
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Co robić?

Post autor: Lavenda »

Mimala,
Bardzo dobrze Cię rozumiem, jestem w podobnej sytuacji, tyle że o fascynacji męża koleżanką dowiaduję się od osób trzecich, on cały czas kłamie, że nikogo nie ma, zresztą mam dowody na to, że kłamie. Dla mnie to też jest brak odpowiedzialności to co robią nasi mężowie i niedojrzalosc, i też czuję ogromną bezsilność w kwestii dzieci ( mają 10 i 2 lata ) starsze bardzo przeżywa a tatuś jakby to wypiera ze świadomości...niestety w listopadzie się wyprowadził, w styczniu sprawa rozwadowa...idzie za ciosem.
Mi pomaga modlitwa, takie pozalenie się do Boga i oddanie Mu tego żalu.
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Co robić?

Post autor: lustro »

Mimała

To wszystko jest bardzo świeże, a co za tym idzie mocno ogranicza percepcję.
Nie wiem ile na dziś potrafisz usłyszeć. Ile przyjąć.

Ale sama napisałaś

Do tej pory wiedziałam, że wszystko ma jakiś sens, że nic nie zdarza się bez przyczyny,

I to jest prawda.
Coś było przyczyną, że twój mąż tak latwo, aż za łatwo, dał się omotać.
I przykro mi, ale to niestety twój wkład - świadomie lub nie zrobiłaś w waszym malzenstwie, w którymś miejscu, dziurę. A ją szybko i bezwysilkowo zapelnila Kowalska.
Mąż mowi, że ona się nim interesuje...A jak to jest między wami?
Ile jest tego zainteresowania, czasu, zaangazowania?
I proszę, nie mów, że małe dzieci, praca, dom itp. Bo my to wszyscy wiemy.
I to nic nie zmienia w sytuacji, kiedy wspolmalzonek czuje się zaniedbany. Powody są nieistotne wobec faktu.

ale jaki sens ma cierpienie, i nie mówię tu o sobie, tylko o tych najmłodszych, którzy już na pewno nie mają na sytuację żadnego wpływu. Najbardziej boje się o nie. Bezsilność, to chyba najgorsze uczucie jakie mi towarzyszy.


I masz sens.
Są dzieci, najdotkliwsze ofiary kryzysów między rodzicami.
Dla nich warto stanąć na głowie.
Naprawić w sobie to, co się skopalo.
Przepracować to, co powoduje problemy.
Rozwijać się i zmieniać.

Posluchaj, co mówi twój mąż.
Postaraj się usłyszeć.
Bo ja już uslyszalam, że zauroczyl się kimś, kto okazał mu zainteresowanie. I że macie mało czasu dla siebie.
To wygląda na błahe, powszednie problemy.
A popatrz jakim mogą być naprawdę problemem.

I sama musisz wyczuc, tak jak napisał Jacek, co może być dobre jako środek w waszej sytuacji.

Jeśli chodzi o granice, to nie tak jak napisałaś.
Musi być postawiona jasno i wyraźnie granica. I musi być tak samo wyraźna konsekwencja jej przekroczenia.
I z tym drugim jest problem.
Bo o ile łatwo powiedzieć - jeżeli jeszcze raz spotkasz się z kowalską, to wystawie ci walizki za drzwi.
To trudno to potem samemu zrobić.
A to i tak prosty przykład.
Poza tym granice stawiamy dr facto sobie. I sami musimy je egzekwować.

Postaraj się trochę wyciszyć.
Masz problemy ze snem. To zrozumiałe. Ale daje mocno w kość.
Powierz swoje problemy Bogu. Swoje emocje. Bezsilność. Bezradność.
To najlepszy powiernik.
Mimała
Posty: 57
Rejestracja: 01 gru 2017, 12:53
Płeć: Kobieta

Re: Co robić?

Post autor: Mimała »

Wiem, że i ja mam swój udział w tym wszystkim przez co teraz przechodzimy. To że on zareagowal w taki sposób na sytuacje w ktorej się znalazł pokazuje, że nasze małżeństwo nie było wystarczajaco dobre, a relacje międZy nami poprawne. Zdaję sobie z tego sprawę. I choć na razie nie mam pojecia gdzie sa te rysy, postanowilam, że sie temu wszystkiemu przyjrze, a że trudno tak samemu obiektywnie spojrzeć na siebie samego postawilam na terapie i kogoś, kto przyjrzy się nam nie biorąc niczyjej strony a pokazując niedociągnięcia. Mam nadZieje, ze to ma jakiś sens. W między czasie może sam mąż powie mi czego mu brak w naszej relacji, będzie potrafił to nazwać, bo do tej pory twierdzi, że to jego słabość a ja nie zawinilam, z czym się nie zgadzam.
Jesteśmy z mężem na innym etapie ratowania, naprawiania, budowania związku. Jemu jest ciężej. On ma serce rozdarte. Ja wierzę, że może sie nam udać choć w to trochę wątpię, ale tylko dlatego, że wiem, że on nie do końca jest przekonany w powodzenie przedsięwzięcia, bo uczuciowo jest caly czas rozdarty.
Muszę więc zacząć sama od siebie. To pewne! Ale od czego zacząć, tak realnie?
Mimała
Posty: 57
Rejestracja: 01 gru 2017, 12:53
Płeć: Kobieta

Re: Co robić?

Post autor: Mimała »

Można kogoś przestac kochać tak z dnia na dzień?
Mój mąż twierdzi, że uczucie jakim zapalal do kowalskiej musi byc chyba silne, i to nie jest wcale tak, że to cos przelotnego, bo nagle przestał kochac mnie.
Jest totalnie zauroczony? Czy jednak dla.nas to.juz koniec?

On do niej dzwoni, bo chce wiedzieć co u niej słychać, nawet wczoraj przebokiwal coś o otwartym związku. Nie wiem, czy sam.wie o czym.mówi?!

Zapytalam go też, czy nie jest mu żal, że sie tak poddał i nie chce walczyć o nas. Powiedział, że dlatego właśnie został. Bo przecież w pierwszej chwili, czyli po tygodniu od zauroczenia myślał o ucieczce od nas.

Wczoraj mialam.kryzys, byla wymiana zdań, a w koncu rozmowa i pod.koniec rozmowy ten mó mąż, pokazuje mi, że ma na mnie ochotę... straszne to.
To prosty chlopak. Myślałam że i zycie z nim będzie proste i nieskaplikowane.
Ktoś mi powiedział, że.mam.zacisnąć zęby i to przeczekać, zadbac o siebie, robić swoje i zachowywać się tak jakby sie noc nie stalo.
A ja uslyszalam tyle przykrych słów, że nie wiem.sama, czy dam radę byc z kimś kto.mnie.nie kocha, kto myśli w moim.towarzystwie o kowalskiej, kombinuje contu zrobić by sie z nia zobaczyć itd.
Z drugiej strony, wiem że dla dobra dzieci moge spróbować...
Mimała
Posty: 57
Rejestracja: 01 gru 2017, 12:53
Płeć: Kobieta

Re: Co robić?

Post autor: Mimała »

Tak liczylam na czyjeś wsparcie, a tu cisza.

Wiec dalej sama do siebie.
Czy postępując w jakikolwiek sposób powinnam czuć wewnetrzny spokój?wydaje mi się ze tak. Ale w sytuacji kryzysowej trudno mówić o spokoju w ogóle.
Najchetniej walnelabym męża w głowę i sama osobiście siebie tak, żeby stracić pamięć. Byloby łatwiej.
Teraz zaczynamy etap:jestem zły i wsYstko mi jedno.
Jeszcze jedno. Kiedy warto na terapie? W czasie trwania kryzysu kiedy on jest zakochany w kims innym czy czekac? Ale na co, jeśli tak?
rak
Posty: 995
Rejestracja: 30 wrz 2017, 13:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Co robić?

Post autor: rak »

Cześć Mimała,

pozwól, że ja się czymś podzielę. Ja zacząłem swoją "walkę" jeszcze przed romansem mojej żony, utrzymałem ją przez okres trwania i już parę miesięcy po. Co zyskałem, przez cały czas rozmawialiśmy (b. różnie), utrzymywaliśmy niemal przyjacielskie relacje, niby "łatwiej" miała teraz do czego wrócić. Co straciłem, emocjonalnie podrywanie i "randkowanie" z zakochaną żoną było trochę ponad moje siły, psychikę mam teraz w kawałkach, każdego dnia składam się od początku i niby jest lepiej, ale czasami nie potrafię się tym cieszyć.

W czasie jej "zauroczenia" nic nie dochodziło i nie miała najmniejszej ochoty się deklarować, że chce i wtedy myślę, że terapia nie ma sensu. Nic na siłę, to jest bardziej czas na wyciszenie emocji, niż pracę nad związkiem, można pracować nad sobą, ale to wymaga jeszcze więcej zaparcia.

Pozdrawiam
Nieważne jest, gdzie jesteś, ale wszędzie tam, gdzie przyjdzie ci się znaleźć, ważne jest, jak żyjesz - Henri J.M.Nouwen
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13320
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Co robić?

Post autor: Nirwanna »

Mimała pisze: 13 gru 2017, 17:17 Tak liczylam na czyjeś wsparcie, a tu cisza.

Wiec dalej sama do siebie.
Czy postępując w jakikolwiek sposób powinnam czuć wewnetrzny spokój?wydaje mi się ze tak. Ale w sytuacji kryzysowej trudno mówić o spokoju w ogóle.
Najchetniej walnelabym męża w głowę i sama osobiście siebie tak, żeby stracić pamięć. Byloby łatwiej.
Teraz zaczynamy etap:jestem zły i wsYstko mi jedno.
Jeszcze jedno. Kiedy warto na terapie? W czasie trwania kryzysu kiedy on jest zakochany w kims innym czy czekac? Ale na co, jeśli tak?
Mimała, czas kryzysu to czas kiedy uczymy się wielu różnych rzeczy. Nowych, nieznanych, czasem bolesnych. Cierpliwości na przykład. Nie zagadywania na śmierć. Uważania na innych, ich emocje, dbania o ich potrzeby, czasem - zauważenie swoich potrzeb i zadbanie nie.
Umiesz to już na 100%? No to właśnie po to jest terapia - żeby Tobie ze sobą było lepiej, i innym ludziom z Tobą było lepiej. Fakt zakochania męża lub nie, to w tym momencie wątek poboczny.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
rak
Posty: 995
Rejestracja: 30 wrz 2017, 13:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Co robić?

Post autor: rak »

To może jeszcze ja (mi w swoim czasie pomagał kontakt z ludźmi, chodźby i na forum ;) )
Mimała pisze: 13 gru 2017, 9:40 Można kogoś przestac kochać tak z dnia na dzień?
...
A ja uslyszalam tyle przykrych słów, że nie wiem.sama, czy dam radę byc z kimś kto.mnie.nie kocha, kto myśli w moim.towarzystwie o kowalskiej, kombinuje contu zrobić by sie z nia zobaczyć itd.
Z drugiej strony, wiem że dla dobra dzieci moge spróbować...
Najtrudniej jest zrozumieć, że miłość to decyzja, a nie uczucia. A uczucia w długim związku (małżeństwie) mogą mieć całkiem szeroki wachlarz, od bardzo miłych do odpychających. Kochać więc można kogoś kto bardzo Cię rani, jeśli jest to świadomy akt woli. Tu jest właśnie też Twoja decyzja...

Jeśli zaś chodzi o wylewanie się emocji drugiej strony, im bliżej będziesz tym więcej ich dostaniesz, parę pozwoli Ci zrozumieć, co jest z Twojej strony do naprawy, a parę sprawi, że zaboli, czasami mocno i specjalnie (Twoje nerwy i gwałtowne ruchy czasami mogą być wygodną wymówką do kontynuacji "zabawy", więc eskalacja może być wywoływana nawet podświadomie).

Teksty, które słyszysz są standardowe, większość z nas to słyszała. Jeśli przetrzymasz pierwsze fale to masz szansę, że z czasem ich częstotliwość i skala się zmniejszy. Najpierw jednak powinnaś siebie wzmocnić, bo jeszcze parę ciosów możesz dostać.
Nieważne jest, gdzie jesteś, ale wszędzie tam, gdzie przyjdzie ci się znaleźć, ważne jest, jak żyjesz - Henri J.M.Nouwen
Mimała
Posty: 57
Rejestracja: 01 gru 2017, 12:53
Płeć: Kobieta

Re: Co robić?

Post autor: Mimała »

Dziękuję Wam bardzo za wsparcie. Dla mnie to wiele. Czytam wszystko wnikliwie, przynajmniej się staram. Wiem, że emocje nie są dobrym doradcą, już się o tym przekonałam, tylko ciekawe czy następnym razem dam się im ponieść czy raczej nie. Staram się, naprawdę, ale nie zawsze wychodzi.
Wiem, ze miłość to postawa a nie uczucia. Ja jestem gotowa odbudować i przebaczyć, dla nas, bo swojej postawy nie zmieniłam.
Muszę przede wszystkim uzbroić się w cierpliwość. Uczę się jej każdego dnia, ale to naprawdę trudne. Dziś mam kryzys, ale to że mogę tu napisać dodaje trochę sił, pomaga, niewątpliwie podnosi na duchu.
Może zniosę jeszcze trochę.
W każdym bądź razie dziękuję Wam za każdą opinię i odniesienie się do mojej sytuacji. Dziękuję :)
Mimała
Posty: 57
Rejestracja: 01 gru 2017, 12:53
Płeć: Kobieta

Re: Co robić?

Post autor: Mimała »

I "W złote ramki oprawić słowa Kasi :)", (nie wiem jak skopiować inny wątek), chyba się nauczę tego na pamięć.
"Dać czas czasowi". Coraz bardziej ten tekst mnie przekonuje.
Bo stawianie granic w epicentrum kryzysu wcale na dobre mi nie wyszło, wręcz przeciwnie. A poprzednia postawa, czyli wyciszenie i cierpliwość dawały lepsze efekty, tylko że mnie poniosło i trochę zagmatwałam własną sytuację. No trudno, chyba i mi czasami, może się zdarzyć, tym bardziej, że to ja ponoszę konsekwencję swoich nieprzemyślanych decyzji.
Ale mam nadzieje, że będzie lepiej. Z Waszą pomocą i z Bożą pomocą :)
Ukasz

Re: Co robić?

Post autor: Ukasz »

Nie jestem żadnym specjalistą, ale ja bym gasił ten pożar, dopóki jest mały i dopóki mąż deklaruje chęć ratowania - czyli terapia jak najszybciej. Może terapeut(k)a zdoła go przekonać, że trzeba odciąć kontakty lub przynajmniej ograniczyć je do minimum. W każdym razie wydaje mi się, że to nie jest sytuacja, gdy trzeba "dać czas czasowi" lub wypuszczać męża z klatki. Mąż nie jest w pełni świadomy swojego stanu, nie do końca panuje nad sobą. Trzeba mu szybko pomóc, żeby nie zaszkodził sobie i swoim najbliższym. Może byłby możliwy teraz urlop? A może ma jakąś pasję, którą można go zająć? Może pomysł pojawi się na terapii?
Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4368
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Co robić?

Post autor: ozeasz »

Mimała pisze: 13 gru 2017, 9:40 Można kogoś przestać kochać tak z dnia na dzień?

Rano pisałem na komórce i połknęło ;) ,zgadzam się z Jackiem ,że nie można , a jeśli można to się nie kochało ,albo jest jeszcze możliwość ,że trwało to dłużej tylko Ty tego nie zauważyłaś ,co i tak nie zmienia faktu że prawdziwa Miłość się nie kończy .
Mimała pisze: 13 gru 2017, 9:40Mój mąż twierdzi, że uczucie jakim zapalal do kowalskiej musi byc chyba silne, i to nie jest wcale tak, że to cos przelotnego, bo nagle przestał kochac mnie.
Jest totalnie zauroczony? Czy jednak dla.nas to.juz koniec?
Myślę że nie ma się co opierać na argumentach męża który nie myśli teraz w sposób racjonalny ,odpowiedzialny ,a kieruje się emocjami i rozbudzonymi pragnieniami .



Mimała pisze: 13 gru 2017, 9:40On do niej dzwoni, bo chce wiedzieć co u niej słychać, nawet wczoraj przebokiwal coś o otwartym związku. Nie wiem, czy sam.wie o czym.mówi?!

Zapytalam go też, czy nie jest mu żal, że sie tak poddał i nie chce walczyć o nas. Powiedział, że dlatego właśnie został. Bo przecież w pierwszej chwili, czyli po tygodniu od zauroczenia myślał o ucieczce od nas.
W mojej ocenie nie warto tak pytać ,raz że mąż jest w takim stanie jak wyżej pisałem ,więc po co narażać się na niepotrzebny ból w związku z odpowiedzią ,dwa warto bardziej powiedzieć co jest w Tobie w tej sytuacji i ewentualna odpowiedź męża może być informacją o Jego stanie wewnętrznym ,choć ja nie opierałbym się jednak na tym co usłyszałbym .
Mimała pisze: 13 gru 2017, 9:40Wczoraj mialam.kryzys, byla wymiana zdań, a w koncu rozmowa i pod.koniec rozmowy ten mó mąż, pokazuje mi, że ma na mnie ochotę... straszne to.
Też miałem taka akcję po którymś z kolei kowalskim ,dziś nie żałuję że nie skorzystałem , choć pociąg do żony był .....
Mimała pisze: 13 gru 2017, 9:40To prosty chlopak. Myślałam że i zycie z nim będzie proste i nieskaplikowane.
Ktoś mi powiedział, że.mam.zacisnąć zęby i to przeczekać, zadbac o siebie, robić swoje i zachowywać się tak jakby sie noc nie stalo.
A ja uslyszalam tyle przykrych słów, że nie wiem.sama, czy dam radę byc z kimś kto.mnie.nie kocha, kto myśli w moim.towarzystwie o kowalskiej, kombinuje contu zrobić by sie z nia zobaczyć itd.
Z drugiej strony, wiem że dla dobra dzieci moge spróbować...
Przykre słowa padaja najczęściej tam gdzie nie ma kontroli nad emocjami ,gdzie brak prawidłowej komunikacji oraz jest brak zrozumienia i nad tym warto popracować ze swojej strony ,bo na drugą nie ma sie wpływu .
Serdecznie pozdrawiam .
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
Mimała
Posty: 57
Rejestracja: 01 gru 2017, 12:53
Płeć: Kobieta

Re: Co robić?

Post autor: Mimała »

Ukasz pisze: 13 gru 2017, 21:54 Nie jestem żadnym specjalistą, ale ja bym gasił ten pożar, dopóki jest mały i dopóki mąż deklaruje chęć ratowania - czyli terapia jak najszybciej. Może terapeut(k)a zdoła go przekonać, że trzeba odciąć kontakty lub przynajmniej ograniczyć je do minimum. W każdym razie wydaje mi się, że to nie jest sytuacja, gdy trzeba "dać czas czasowi" lub wypuszczać męża z klatki. Mąż nie jest w pełni świadomy swojego stanu, nie do końca panuje nad sobą. Trzeba mu szybko pomóc, żeby nie zaszkodził sobie i swoim najbliższym. Może byłby możliwy teraz urlop? A może ma jakąś pasję, którą można go zająć? Może pomysł pojawi się na terapii?
Mąż jest na urlopie do.konca roku, właśnie z powodu tej sytuacji. Terapie zaczęliśmy, ale nie wiem czy skończymy.
Chęć ratowania związku, to nie nas, tylko zostajemy na razie razem dla dobra dzieci. Dlaczego narazie? Bo nie wiem jak on dluzej wytrzyma w związku z żoną której nie kocha, będąc z dala od osoby przy której czuje się swobodnie i szczęśliwy.
A jak gasić pożar w czlowieku do ktorego nic nie dociera. Nie da się. Chyba dlatego muszę to oddać czasowi. Wypuszczać go z klatki nie mam zamiaru, chyba, że sam zechce to siła go przecież nie zatrzymam.
ODPOWIEDZ