Rak i tego się właśnie najbardziej obawiam... Na szczęście już trochę okrzepłem i będzie mi łatwiej, ale z roli podnóżka muszę się podnieść na poziom partnera.rak pisze: ↑11 gru 2017, 10:51Dyskusja dużo dalej poszła, ale nie mogłem wcześniej odpowiedzieć...krzychforum pisze: ↑08 gru 2017, 18:41 "Czas pomaga, ale przy intensywnym kontakcie nawroty są też częstsze... Warto się na taką karuzelę przygotować."
Nie rozumiem co masz przez to zdanie na myśli.
Chodziło mi o to, że ból i smutek teraz jest olbrzymi, z czasem będzie się zmniejszał. Z tym, że przy intensywnym kontakcie z żoną będzie wracał, szczególnie, że będziesz "otwarty" na jej emocje, które nie będą generalnie miłe dla Ciebie.
Ten kontakt (jaki rozumiem, że cały czas macie) jest szansa, żeby coś zmienić, pokazać lepszą wersję siebie, zawalczyć, ale równocześnie to ciągłę posypywanie otwartej rany solą... Warto się przygotować, że czasami po jakimś pozytywnym geście żony, nadzieja może zbudować przesadne oczekiwania, nastrój tymczasowo poszybuje, by później jeszcze ostrzej zapikować w dół. Na taką huśtawkę warto się przygotować, żeby nie poddawać się tym zmianom za bardzo... (wiem, że trudno)
Jak pozostali, nie radziłbym wyprowadzki, sam w swoim czasie dałem się podpuścić szantażom, żeby nie naciskać, dać przestrzeń, a samo się naprawi... Niestety dopiero po czasie zorientowałem się, że nie chodzi wcale o naprawę, ale o święty spokój i wolną rękę, sytuacja tylko się pogorszyła...
Codziennie dwa razy czytam listę Zerty i "słowa Kasi" żeby mi się wryły w podświadomość.